Ciekawe co prezydent Francji Sarkozy miał na myśli żywo gestykulując jak na zdjęciu obok. Czyżby oceniał swoje kwalifikacje przywódcze? Albo swoje szanse na drugą kadencję? A może prezydent po prostu oceniał osiągnięcia swojej kończącej się niedługo pięcioletniej kadencji? Enfin, wnikać nam w to nie bardzo wypada.
Wątpliwe zresztą aby oceny te zbytnio się od siebie mogły różnić. Głównym osiągnięciem pierwszej kadencji Sarkozy’ego wydaje się usunięcie ze sceny głównego rywala do kadencji drugiej, D. Straussa-Kahna, oraz zainstalowanie swojej lojalistki Lagarde na czele IMF. Czy to Sarkozy’emu wystarczy zobaczymy. Na razie kandydat socjalistów François Hollande ma dużą przewagę w przedwyborczych sondażach. Widocznie Francuzi skłonni są zaakceptować wszystko, nawet przemarsz wojsk, byle by nie nowe 5 lat prezydentury Sarko.
Pozowanie na małego Napoleona i odgrzewanie rodzinnych wspomnień z ery kolonialnej w Algerii też się nie za bardzo udało. Zamiast widowiskowego francuskiego blitzkriegu a la gen. Rommel w Libii skórę Sarkozy’emu musiał ratować dopiero ambulans NATO. Bez tego ganiałby się pewnie z Kaddafim po Saharze jeszcze długo. W dodatku Niemcy dodatkowo zepsuli mu show odmawiając w nim współudziału. Jeden Rommel w Afryce im wystarczy.
Na całe szczęście w Libii NATO ubiło w końcu Kaddafiego przez co uszczęśliwione nagłą demokracją tłumy w podzięce wykupują już bilety do kraju swojego wyzwoliciela. Normalnie parę milionów spragnionych demokracji Libijczyków dołączających do swoich pobratymców w kalifacie paryskim nie powinno się specjalnie wyróżniać na tle żyjących tam z socjalu mas arabskich. Traf jednak chciał że libijscy emigranci preferują jakoś Italię. To pewnie z sentymentu dla kolonialnego ucisku za Benito Mussoliniego, którego z facjaty być może przypomina im bardziej premier Berlusconi. Ten jednak sentymentu do nowej fali emigracji arabskiej nie ma żadnego i swoim definitywnym chiuso doprowadził do poważnych zgrzytów na linii Paryż-Rzym. Zgrzyty przeniosły się następnie do machiny wojennej NATO. Flota powietrzna Italii wykonywała wprawdzie w kampanii libijskiej NATO zadania bojowe, ale niczego nie bombardowała przyjaźnie za to machajac skrzydłami. Nie jest tylko pewne w jakim stopniu wynikało to z przyczyn pryncipialnych a w jakim z budżetowych.
Nie lepiej powiodło się Sarkozy’emu z Niemcami w kampanii na froncie europejskim. Na początku wydawało się że frankońska ofensywa w kryzysie greckim weźmie Germanów przez zaskoczenie. Zanosiło się na drugi Stalingrad. Sarkozy’emu udało się nawet ustrzelić kandydaturę niemieckiego faworyta Axela Webera na szefa ECB, w miejsce ustępującego Tricheta. Było to jednak wszystko na co było go stać. Niemcy przeszli następnie do kontrataku i napędzili w końcu małemu Napoleonowi bobu tak jak Rosjanie kiedyś dużemu. Okazało się że ekonomicznie Niemcy górują nad Francją tak że praktycznie oni rozdają karty w kryzysie euro. Stanęło też w końcu na ich dyktacie – EFSF nie będzie poszerzony i nie będzie bankiem dojącym via ECB europejskiego podatnika bez limitu, czego chciał Sarkozy. Będzie jedynie ubezpieczycielem nowo wystawianego długu i to tylko do pierwszych 20% strat, a nie bez limitu.
Niemcy przeforsowały też inną rzecz, z Sarkozym uciekającym z podwiniętym pod siebie ogonem. Banki mają mianowicie zaakceptować 50% strat na greckich obligacjach, zanim wkroczy do akcji paneuropejski worek pieniędzy jakim jest EFSF. Oznacza to dużo większe obciążenie państwa na ich rekapitalizację, a zatem w proporcji większe dla bardziej umoczonej Francji niż dla mniej umoczonych w Grecję Niemiec. Sarkozy miał nadzieję na dużo mniejsze postrzyżyny płacone 'narodowo’ a całą resztę strat banków francuskich chciał przerzucić na podatników europejskich. W sumie oznacza to że perspektywa utraty przez Francję ratingu AAA staje się coraz bardziej realna.
Przestraszony widocznie tą perspektywą Sarkozy uderzył ostatnio na alarm wzywając rodaków do większej pracy celem dogonienia Niemców. Francuzi zaczęli nawet z miejsca gonić bo tego nie potrzeba im dwa razy powtarzać. Ochota do gonienia przeszła im jednak stosunkowo szybko kiedy się dowiedzieli że prezydent ma na myśli gonienie Niemców poprzez dłuższe pracowanie. Na to oczywiście zgody nie ma i nie będzie. Dłuższa praca w socjalu? Jamais!
Zaszlachtowanie socjalistycznej świętej krowy jaką jest 35 godzinowy tydzień pracy we Francji w rachubę nie wchodzi. Związkokracja nie miałaby wtedy dosyć czasu na strajkowanie które i tak zajmuje we Francji większą część tzw. „ustawowego czasu pracy”. Na tknięcie tej świętej krowy Sarkozy nie odważył się przez 4.5 lata swojej prezydencji i fakt że napomyka o tym akurat pod jej koniec zdaje się świadczyć o wkradającej się desperacji. Podczas gdy Francuzi balowali przez lata na obfitym socjalu, a w krótkich chwilach przerwy na pracę strajkowali, Niemcy powoli zaciskali pasa chociażby takimi planami Hartza. Niepopularne to było i związkokracja tam wprawdzie marudziła ale w końcu gorzką pigułkę przełknęła. Nie dziw że francuska konkurencyjność względem Niemiec systematycznie spadała od lat.
Czy Sarkozy’emu uda się teraz przerobić Francję tak aby bardziej przypominała Niemcy? Być może, być może. Nic w EU nie jest ostatnio niemożliwe. Zwłaszcza jak zacznie od zastępowania côtelettes d’agneau au parmesan wurstem mit sauerkraut… 😉
Najwierniejsza Córa Kościoła Katolickiego (KRK) – Potęzna Francja – uosobiana przez „mikrusa” Żyda .. 🙂 🙂 ?
– Czyż może być bardziej medialnie wymowny dowód na upadek Białej Cywilizacji oraz hańbę jakiej doswiadcza /my (!?!)
a kto na etacie w Europie pracuje 35 godzin 😀 gdyby tak było, to o żadnym kryzysie nie mogło by być mowy IMO.
Z gestami jest tak że różne rzeczy znaczą w różnych regionach.
Ten gest wśród arabów oznacza, hmmm … jak ktoś kocha się sam ze sobą. Trzeba by obejrzeć całe przemówienie by wiedzieć o czym mówi.
Może chciał powiedzieć że nigdy do tego nie dojdzie, nasz social ochronimy bo będziemy dyma… sorry, mocno i głęboko kochać biedaków ze wszystkich zakątków globu.
wg mnie chodzi o taką wypowiedź: żona mi mówiła, żebym się nie przejmował bo ten z Rolling Stones to ma takiego małego.
a ja mysle ze one byle za wilekie gdyz przyszlli za wczesnie a akcje poszly w dol
Off topic
Może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego gdy kupowałem złoto musiałem podać swoje dane????
Pewnie kupowałeś u kiepskiego dealera… 😉
Kilka lat temu jak kupowałem w Raiffesenie też trzeba było podawać,ale tylko imię i nazwisko
„gen. Rommel”
Feldmarszałek Rommel 😉
Raczej chce naśladować Rosję Carską w jej schyłku 🙂
Raczej Rosję Carską naśladować chce 🙂