Metoda w szaleństwie Trumpa

Kolejne szaleństwo prez. Trumpa, który niedawno obłożył cały świat wysokimi taryfami, może sprawiać wrażenie antagonizacji całego świata przeciwko Ameryce. Ale to tylko wrażenie.   Jakże to?  Złe Chiny to jeszcze pół biedy. Ale aby wiernych EUro wasali okładać taryfami po 20%?   Nawet najwierniejszy z wiernych, wasal brytyjski, specjalnie pielgrzymujący do Waszyngtonu z hołdem lennym, dostał między oczy taryfą 10% na wszystko. To na wypadek gdyby ktoś w Polsce gardłował jeszcze za rzekomymi korzyściami z przynależności do eurokołchozu i jak to Brexit pozbawił tego przywileju UK… 😀  Niedawny sojusznik ukraiński dostał też taryfą 10%.  Ba, dostało się nawet Mauritiusowi i Brunei, na które Trump nałożył taryfy odpowiednio 40% i 24%.

Dziwnym trafem na liście taryf Trumpa nie ma tylko Rosji i Białorusi. Gdyby Rosja i Białoruś znajdowały się  na liście krajów podlegających nowym taryfom, ich stawki wyniosłyby odpowiednio 42% i 24%. Mimo niewielkiego poziomu wymiany handlowej,  USA w końcu handlują bardziej z Rosją niż z Mauritiusem i Brunei. Poprzez kokon „sankcji z piekła rodem” jeszcze za Bidena to co Rosja może wciąż eksportować do USA jest hegemonowi naprawę niezbędne i bez substytutów. Żadnych więc sankcyjno taryfowych nonsensów na tytan na przykład czy na paliwo do central nuklearnych. Tym się między innymi różni Ameryka od eurokołchozu że głowy używa w celu innym niż rosyjska ruletka.

Jak by tego nie opakować, nieobecność Rosji na liście taryf Trumpa, wraz z wysłannikiem prezydenta Putina, Kiryłem Dymitriewem, spotykającym się w Waszyngtonie z elitami USA, stanowią interesującą zagadkę. Nie są to naturalnie rzeczy nagłaśniane w eurokołchozie, a szkoda, bo są ze sobą prawdopodobnie ściśle powiązane. Urodzony w Kijowie Dmitriew,  znany finansowy operator i wybitna postać młodszego pokolenia,  ma swój ciężar gatunkowy. BA cum Laude ze Stanfordu, Harward MBA, potem kariera u Goldmana Sachsa i u McKinsey’a. Obecnie jest CEO rosyjskiego Direct Investment Fund z AUM rzędu $10 B. Podobnie jak w Ameryce Steve Wittkoff, Dimitriew w Rosji pełni od pewnego czasu rolę wysłannika prezydenta do specjalnych poruczeń. Zaczął – niewielu o tym wie – negocjując wymianę amerykańskiego agenta Vogla na rosyjskiego antreprenera Artema Vaulina, znanego z KickassTorrents i jego brawurowej ucieczki z Polski spod oka agentów hegemona. Pisaliśmy o tej głośnej sprawie swojego czasu w TwoNuggets. Newsletter.

Tym razem misja Dimitriewa w Waszyngtonie zdaje się wskazywać na konwergujące interesy biznesowe obu mocarstw i na rozwijającą się odwilż w ich relacjach wzajemnych. Może to być pozytywnym znakiem dla długoterminowej globalnej strategii reorientacji Trumpa i znakiem że rysujące się zbliżenie gospodarcze na linii USA-Rosja jest głębsze niż dotychczas zakładano.
Jest rzeczą znamienną że gdy Euro durnie zbroić się chcą na potęgę za środki których nie mają, aby walczyć z Rosją do czego nikt się nie pali, Trump puszcza oko do tejże Rosji. Sygnalizować tym może potencjalny ruch w kierunku prawdziwego przemeblowania dotychczasowego porządku światowego i zaproponowania niespotykanej kooperacji między dwoma supermocarstwami. O ile USA uważają Chiny za swojego głównego rywala i za zagrożenie dla swojej hegemonii, to Rosja w rachubach Trumpa figuruje raczej jako potencjalny sprzymierzeniec.

szaleństwo Trumpa

Oczywiście głównym chłopcem do bicia i prawdziwym celem taryf został chłopiec chiński, którego Trump obłożył taryfami pod 40%. Tyle że chłopiec jest nie już chłopaczkiem ale wyrósł na poważnego atletę który odwzajemnił się od razu hegemonowi bijąc go na odlew własnymi sankcjami. W dodatku sankcjami dużo bardziej sensownymi bo bardziej selektywnymi i nie rozmytymi imperialną frazeologią. W kolejnym etapie zaciskania pętli Chiny odcięły mianowicie hegemona od niektórych swoich krytycznych eksportów. Rozwścieczony zuchwałością Trump, który się chyba takiej riposty nie spodziewał, obłożył Chiny dalszymi taryfami, tym razem przekraczającymi w porywach 100%. Najwyraźniej Chińczycy, z elitą o IQ wyższym niż cała reszta, przewidzieli taryfy hegemona i byli na nie przygotowani.

Zachodni analitycy zastanawiają się teraz co to wszystko będzie oznaczać. Trump, który w międzyczasie zapowiedziane taryfy pod japońską groźbą masowej wyprzedaży posiadanego długu amerykańskiego „zawiesił” na trzy miesiące, obnosi się publicznie z tym że wasale „liżą jego d.” aby taryfy te zmniejszyć. Mają na to trzy miesiące. Intryga jest prosta. Pielgrzymujący w tych trzech miesiącach do Waszyngtonu wasale będą maglowani aby dokonać „strategicznej inwestycji” u hegemona. Czytaj – szantaż w rodzaju mafijnej opłaty za „opiekę”. Tym którzy się na to zgodzą hegemon taryfy zmniejszy bądź odpuści. Trump wie jednak że w odróżnieniu od innych, Chińczycy mu stosownej części ciała lizać nie będą. Co najwyżej potraktują go pałką między oczy, co najmniej taką samą jak on nich. Brawo! (喝采聲).

W ten sposób będziemy prawdopodobnie świadkami podziału świata na dwa konkurujące z sobą, a rysujące się już od pewnego czasu obozy BRICS i „zachodu”. Hegemon swojej światowej hegemonii i prymatu dolara utrzymać po prostu nie jest w stanie. Dlatego próbuje opcję B,  zadowalając się rodzajem hegemonii light, czyli eksploatacją swoich dotychczasowych wasali. To czy ci wasale hegemona będą chcieli nadal go finansować i zaprzedawać mu interesy własnych populacji jest oczywiście inną kwestią.

Więcej rozważań na te i inne tematy, jak zwykle, w TwoNuggets Newsletter.

Miłego Lanego Poniedziałku!

7 thoughts on “Metoda w szaleństwie Trumpa

  1. Jakiś czas temu spotkałem się z ciekawą koncepcją – paralelą, w której Tramp porównany został do Gorbaczowa. Oczywiście nie w fizjonomii ale w tym, że Gorbaczow próbował przez swoje „reformy i manewry polityczne” uratować pogrążające się w nieefektywności post Breżniewowskie imperium ZSRR, tak również Tramp i elity za nim stojące próbują ratować pogrążającego się w otchłani zmieniającego się świata Titanica USA i pozostałego Zachodu. Niestety ćwierć wieku, jaki Zachód dostał w prezencie od upadłego w miarę pokojowo Imperium Radzieckiego został przez niego zmarnowany z kretesem. Nieudolne próby realizacji globalnej strategii zarządzania przez „kontrolowany chaos” Busha Młodszego zakończyły się spektakularną ucieczką z Afganistanu. Transoceaniczne partnerstwa Obamy też blamaż. Próby globalnej dominacji i narzucenia wszystkim pozostałym „Gender i Zielongo Nieładu” nie wspominając już o znanym wirusie na literę C – też widzimy jaki będzie ich efekt. Pole manewru i czas nie jest sojusznikiem USA i wasali. Kiedy oni zajmowali się dzieleniem łupów i zachłystywali się końcem historii oraz władzą na pozostałą częścią globu, w ciszy i bez machania przysłowiową szabelką wyrosła całkiem dojrzała i poważana konkurencja, której nie można zastraszyć lotniskowcami czy sankcjami. W przeciwieństwie do Zachodu, który jest zintegrowany w sztywnej hierarchicznej manierze z silnym dominującym hegemonem na czele, kraje BRICS to struktura partnersko-sieciowa bez dominującego centrum. Oczywiście obie struktury mają swoje plusy dodatnie i ujemne ale powoli zaczyna być widać, która z tych form organizacyjnych bardziej przystaje do współczesnego zmieniającego się świata.

    1. Ja byłbym tylko ostrożny ze wsadzaniem dawnych wasali hegemona do wspólnego worka wraz z nim. IMO, w rysującym się nowym rozdaniu, hegemon potrzebuje starych wasali jak pies piątej nogi. Potrzeba mu wasali nowego typu, tych sposobnych aby w niego „zainwestować” albo tych posiadających interesujące dla niego surowce. Resztę oleje.

      1. W pełni się zgadzam z twoją uwagą Cyniku. Na przykład taki wasal Niemiecki jest mu potrzebny jako „dawca organów i krwi” czyli zakładów przenoszących się za ocean oraz w ślad za nimi podążającego kapitału. Baza w Rammstainie pozostanie rzecz jasna po to aby zwasalizowanym elitom niemieckim nie przyszło do głowy 'kumać się bliżej” z FR i CHRL w ramach ich projektów ekonomicznych. Natomiast ponadnarodowe organizacyjne nadbudówki typu UE czy NATO to tylko problem i niepotrzebny balast, który przeszkadza w podejmowaniu szybkich decyzji w szybko zmieniającym się świecie. Nawet któryś z amerykańskich oficjeli wyraził się wprost, że łatwiej jest im „dogadywać się” z poszczególnymi krajami niż mając przekładkę w postaci amorficznej Brukseli. No cóż stara anglosaska zasada „dziel i rządź” w swojej krasie.

  2. Wymuszenie szantażem okupu „za opiekę” w sumie nie leży daleko od „antagonizacji całego świata przeciwko Ameryce”. Próba gwałtownego odwrócenia trendów, które Ameryka puściła w ruch i realizowała przez ponad pół wieku, jest infantylna. Sama protekcjonistyczna ochrona własnego rynku nie wystarczy, żeby odbudować przemysł. Trzeba mieć odpowiednią ilość inżynierów i wykwalifikowanych pracowników, których trzeba wykształcić, a to będzie trwało że 2 pokolenia, bo najpierw trzeba odbudować system kształcenia, który Zachód cierpliwie i uparcie przez ostatnie kilkadziesiąt lat psuł. Okup to środki doraźne i antagonizujace.

  3. Nigdy nie byłe w kraju należącym do BRICS.
    Czy tam jest więcej cywilizacji zachodzniej niż na Zachidzie? Czy dostosowałbym się?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *