czyli obarczanie długiem dzieci
Policzmy sobie coś na marginesie. Niech nasz stary znajomy Modalski zarabia 3 tys. złotych brutto obecnie. Czyli 36 tys. rocznie, minus podatki i inne nonsensy, niech ma na czysto 27 tys. Zgadza się z grubsza? Niech teraz ma dług do spłacenia wysokości przeszło 4,5 raza większej, czyli zaokraglając w dół 120 tys. złotych. Dług jest na 10 lat.
W warunkach obecnych stóp procentowych oznacza to same odsetki rzędu 8 tys. złotych, plus spłatę roczną powiedzmy 12 tys., czyli obciążenie roczne rzędu 20 tys. Czy mając do dyspozycji 27 tys. Modalski może spłacić tą pożyczkę? Tylko w sytuacji gdyby wraz z rodziną nie jadł, nie pił, nie posyłał dzieci do szkoły i mieszkał na Dworcu Centralnym w Wwie. Chyba że… pociąłby starą Gazetę Wyborczą na kawałki wielkości banknotu 200 zł i przekonał swojego wierzyciela że makulatura ta równoważna jest rzeczywistym banknotom.
Śmieszna rzecz… Wuj Sam jest w podobnej sytuacji. Zobowiązań rządowych USA jest też 4.5 raza więcej niż wynosi krajowy GDP (~$13.8 bilionów). Składają się na nie obecny dług federalny (rzędu $9.7 bilionów, część brązowa) oraz cała góra „unfunded liabilities” oznaczona kolorem czerwonym. Są to poobiecywane już na sztywno przyszłym emerytom, i nie tylko, świadczenia na których finansowanie nie ma obecnie żadnych prowizji. Szacunki tej części faktycznego długu są trudne i ich wyniki mogą się sporo różnić. Wszystkie wskazują jednak na gigantyczne sumy w przedziale $55 bilionów do $65 bilionów, z czego grafik na rys.1 przyjmuje ostrożnie najbardziej optymistyczny wariant. W dodatku zabiegi Bernanke z obniżaniem stóp procentowych w obliczu dwucyfrowej inflacji (realne stopy są poniżej zera) powoli dobiegają końca. Kiedyś będzie musiał zacząć je podnosić. Jaką szansę mają zatem USA na spłacenie swojego długu, w tej mniej więcej wysokości, bez oszukiwania? Odpowiedź – niewielką.
Wystarczy jednak porozdymać, i raz jeszcze trochę porozdymać podaż pieniądza a spłacenie co starszych długów coraz nowszymi banknotami stawać się będzie coraz łatwiejsze. Oczywiście znajdzie się zawsze paru malkontentów którzy będą drzeć gardła że dzieje im się krzywda. Tych uciszyć trzeba będzie małą podwyżką tu czy tam. Ale oczywiście ani się wszyscy nie będą darli na raz, ani się też wielu kapnie i zażąda pełnej rekompensaty. Dopóki więc różnica jest na naszą korzyść, a zawsze jest, no to do dzieła chłopcy! Tylko inflacja może nas uratować!
Sam pomysł spłacenia długu kiedykolwiek jest też kwestionowany jako herezja przez szermierzy innej idei – wzrostu. Hej, brzmi ich argument, przestańmy się martwić o dług państwowy bo jest to myślenie statyczne. A myśleć, jak wiadomo, trzeba dynamicznie. W odróżnieniu od długu Modalskiego który musi być spłacony, dług państwa spłacony nigdy być nie musi. Wystarczy że zostaje bez końca rolowany nowym długiem. Czyli coś jak w karcie kredytowej – czort z długiem, byle by spłacać miesięczne raty. Zamiast zatem zatrzymać się w rozwoju opodatkowując się na śmierć aby spłacić obecny dług, należy robić wszystko aby rosnąć, rosnąć, i jeszcze raz rosnąć. Rosnący GDP pozwoli obsłużyć rosnący dług i nas zbawi. W sposób naturalny rozedmie podaż pieniądza co pozwoli dodatkowo przeszmuglować zdrową porcję inflacji, a ta stare długi znakomicie zmniejszy.
Oczywiście że jest to oszukiwanie starych dłużników którym stare obietnice wypłacimy w nowych dolarach, wartych o połowę mniej. Ale nie bądźmy małostkowi. Kto to w końcu zauważy po tych latach? Emeryci? Ci przecież zawsze marudzą. Poza tym gdy GDP będzie rósł, wzrosną także ceny wszystkich aktywów na około i każdy będzie happy, nawet emeryci..
Tu niestety kończy się analogia Modalskiego z Wujem Samem. Jeżeli Modalski zacznie przekonywać swój bank że pocięte kawałki gazety Wyborczej są równie dobre jak banknoty 200 zł. to skończy w kaftanie bezpieczeństwa. Natomiast Wuj Sam nie musi się kłopotać z ciachaniem New York Timesa na kawałki bo może nadrukować sobie tyle oryginałów ile zapragnie, i nimi zapłacić. I to właśnie czyni z wielkim sukcesem, nie narażając się na przykre konsekwencje. Bank natomiast nigdy nie kupi pomysłów Modalskiego na permanentny dług, ani jego opowiastek o swoim osobistym wzroście i o chęci „ucieczki do przodu”.
Inną różnicą jest to że w bankiera niechcącego przyjąć kawałków Gazety Wyborczej w charakterze spłaty pożyczki Modalski w desperacji może co najwyżej rzucić popielniczką. Natomiast Wuj Sam do rzucenia ma ciężki młot w postaci USArmy oraz szereg innych rekwizytów o dużej sile perswazji. Pomaga to znacznie w przekonaniu wielu zagranicznych wierzycieli powątpiewających w wartość dolara czy w wiarygodność dolarowych obligacji.

Młot jednak czy popielniczka, ale nawet gumę naciągnąć można tylko do pewnej granicy. Potem pęka. Argument o wzroście gospodarczym jest istotny ale ma pewne granice. Jest mianowicie mała szansa aby w przybliżeniu liniowo rosnący GDP (linia czerwona w grafiku powyżej) nadążył w przyszłości za eksponencjalnie rosnącym długiem federalnym (linia zielona). Wprawdzie obecnie dług federalny stanowi tylko 70% GDP, ale o dramatyczne zmiany zatroszczy się wkrótce zmieniająca się demografia. Sfinansowanie na sztywno ustalonych “zdobyczy socjalnych” wymusi wówczas zadłużenie grubo przewyższające GDP, nawet zakładając optymistyczne prognozy rozwoju. Dynamika tych linii, jak widać z grafika, jest nieubłagana. Spierać się można tylko o to kiedy się one przetną i jak szybko długi zaczną przeważać.
Oczywiście sytuacja taka na dłuższą metę jest nie do utrzymania. W pewnym momencie będzie musiało dojść do przesilenia. Jedną możliwością będzie wtedy wielki kaboom i kolektywne dojście do rozumu. Czyli najpewniej odejście od demokracji i od jej nieodłącznego atrybutu jakim jest grupowe “deficit spending”. Jest to jak wiadomo objaw zbiorowej schizofrenii objawiającej się tym że demokratycznie ze wspólnej portmonetki zawsze wydaje się więcej niż jest tam funduszy, spodziewajać się że ją czas cudownie napełni (no bo nie nowe podatki, którym mówimy nie!… ;-)).
Przy drugiej możliwości – zachowaniu “zdobyczy socjalnych” – wygląda na to że demokracja może się wprawdzie utrzymać ale bez oszukiwania się jednak nie obejdzie. Emerytury (social security) zostaną wszystkim dzielnie wypłacone w obiecanej wysokości. Tyle tylko że w pociętych kawałkach starego New York Timesa lub, do wyboru, Gazety Wyborczej.
Postscriptum: Dane amerykańskie do tego wpisu nie powinny sugerować jakoby długofalowe perspektywy w wielu krajach europejskich były materialnie lepsze. Jest prędzej odwrotnie.
©2008cynik9
Jakis czas temu cos takiego znalazlam:
https://kisiel2.wordpress.com/2008/08/05/
ciekawe spostrzezenie kursu dolara do deficytu USA
@bm: The speed of sound
Ten fragment o dzieciach proszę wiązać z tekstem nad nim o naganianiu do złota. Wierzę, że jeśli ludzie poznają prawdę o fiat money (a większość moim zdaniem żyje na razie w Matrixie) i zaczną wymieniać cześć papieru na złoto, to przyczyni się to do wprowadzenia systemu opartego o zdrowe zasady. To czy takie przejście będzie poprzedzone eksplozją cen metali czy nie trudno jest powiedzieć. Podejrzewam, że system nie zostanie zmieniony nagle. Ciągłość będzie zachowana. Zadbają o to tacy inżynierowie jak ci co sprowadzili dziś AU do poziomu 750USD w ciągu kilkunastu dni.
Nie mam więc zdania co do eksplozji cen AU i czasu w którym to nastąpi. Dlatego byłem ciekaw opinii Cynika. Wszystko zależy od tego co wykombinuje „fed.gov.us”. Jak na razie (jak to napisał Cynik) „większe ryby nie wchodzą liżąc rany”. Można do tego dodać, że małe płotki zostały skutecznie wystraszone.
@tomash: W artykule „The speed of sound” bylo wspomniane o eksplozcji cen srebra i chyba zlota. Ty piszes
Mam nadzieję, że dzięki temu moje dzieci lub ich dzieci zobaczą kiedyś na własne oczy „sound economy”. Nie ważne przy jakim współczynniku powiązania do złota.
Czyli tej eksplozji spodziewasz sie dopiero za kilka-nascie/dziesiat lat?
Czy miales co innego na mysli?
bm
@Adam:
Zaciekawiły mnie te wyliczenia dot. wartości amerykańskich obligacji. Czy można prosić o ew. szczegóły? Konkretnie chodzi mi o to, czy strata 66% dotyczyła całkowitej wartości, z uwzględnieniem oprocentowania? Wg linka, który podałeś ta sama rzecz, która w roku 1978 kosztowała $20, w 2008 kosztuje $66, ale obligacja oprocentowana na 4% w skali roku da podobny rezultat. Wynikałoby stąd, że na tych obligacjach ani się nie zarobiło ani nie straciło. Nie wiem na ile % sprzedawane były obligacje w latach siedemdziesiątych, wydaje mi się, że jednak 4% to ostrożne oszacowanie (przypuszczam, że mogło być więcej), bo lata te to czas sporej inflacji w USA.
Adam
@ Tomek, Cynik
Być może obaj macie rację. Chodzi o horyzont czasowy. USA nie zniknie jutro, to co widzi Tomek będzie istnieć nadal, choć oczywiście będzie się zmieniało z upływem czasu. Cynik też ma rację – dolar musi się zapaść. Ale tak już było. $1 w obligacji 30-letniej kupionej w 1978 jest dziś warte $0.3 i to używając oficjalnie publikowanej miary inflacji – kalkulator wartości dolara w czasie – przy oszacowaniu tej wartości. A jeżeli użyć wartości inflacji publikowanych przez Shadow Government Statistics to nabywca tej obligacji przy wykupie w zasadzie nic nie otrzymał – czyli rząd USA zbankrutował na swoich obligacjach. I prosze – nikt się nie rzuca, wszyscy przyjmują to ze spokojem i Tomek ma w tym punkcie rację – business as usual. To oczywiście pokazuje profesjonalizm klasy rządzącej USA. Cynik oczywiście ma rację bo USA zbankrutowały, jego długi są nie do spłacenia. Ale być może nigdy nie będzie spaktakularnego upadku USA – jak jak nie było w opisamym przypadku. Co prawda obecnie sytuacja jest sporo poważniejsza, czasu na obniżenie wartości dolara do stosownej wartości jakby mniej i być może jednak jakieś ka-boom sie odbędzie, ale jednak obstawiam, że inwestorzy pogderają i się pogodzą z utratą pieniędzy, bo i co innego będą mogli zrobić.
kou
@cynik9
Daleko szukać nie trzeba, w Polsce od kilkunastu lat tworzy się klasa średnia, pomimo tego że nic nie posiadający „proletariat” wywalczył sobie swobody polityczne. Faktem jest że kraj dryfuje na powrót w stronę socjalizmu. Ale klasa średnia się tworzy, co do tego nie mam wątpliwości. Gdyby gospodarka nie była skrępowana przez państwo proces ten przebiegałby oczywiście szybciej.
Natomiast nie bardzo rozumiem co chcesz powiedzieć przez podanie przykładu Chile czy Rosji.
@cynik: „naganianie do złota”
Mi się naganianie podobało. Sam naganiam prywatnie znajomych 🙂 Mam nadzieję, że dzięki temu moje dzieci lub ich dzieci zobaczą kiedyś na własne oczy „sound economy”. Nie ważne przy jakim współczynniku powiązania do złota.
Uważam jednak, że aby „naganianie” było zdroworozsądkowe należy równocześnie ostrzegać przed zasadzkami jakie dzisiejszy system może inwestorowi zgotować. Choćby taką korekcyjką z ca. 1000 na 775. Może zabrakło na blogu krytycznego spojrzenia i dlatego części czytelników się to wtedy nie spodobało? Dywagujemy o marżach rzędu 3-5% przy zakupie metali a „rynek” nam w tym czasie zanurkował o 25%.
kou
@tomash, goldbug
Dokładnie tak! Zielona lampeczka w złocie miga aż miło..
@kou:
Klasa średnia może powstać tylko dzięki swobodom politycznym i gospodarczym, nie odwrotnie.
Nie zauważyłenm wcześniej tego fragmentu ale nie muszę chyba dodawać że się z tym kompletnie, 100% nie zgadzam.
Nie wiem nawet jak możesz coś takiego twierdzić wbrew przytłaczającej ilości faktów podważających tą tezę i ani jednego, pozytywnego przykładu aby gdziekolwiek się ona sprawdziła.
Kryzys uderzy z mocną siłą zapewnie zaraz po wyborach?! Dlaczego, dlatego że nowo wybrany prezydent będzie chciał jak najszybciej zwalić winę kryzysu na odchodzącą administrację, tak aby prawdziwe problemy nie rozpoczęły się w środku jego urzędowania. Do wyborów muszą jeszcze trzymać medialnie wrażenie sytuacji pod kontrolą. Po wyborach na rękę bedzie coś zupełnie przeciwnego.
@tomash:
dlaczego dziś, przy cenie złota w USD takiej samej jak rok temu, na blogu 2GR nie ma wpisów zachęcających do wsiadania do złotego pociągu
Ponieważ sprawami tymi zajmujemy się w prywatnym 2GR NewsLetter, skupiając się na publicznym blogu głównie na szerszej tematyce ekonomicznej i o charakterze edukacyjnym. Nie wszystkim zresztą, jak pamiętam, „naganianie do złota” się podobało 😉
———
@kou:
Jestem zszokowany Twoją opinią, dotychczas żyłem w przekonaniu że libertarianin zawsze i bezwarunkowo domaga się wolności politycznych. Twoja wypowiedź pachnie mi sankcjonowaniem autorytarnych reżimów.
Libertarianizm dotyczy wolności i swobody wyboru jednostki, nie jest kwestią lewica/prawica. Skoro jesteś zszokowany to najwyraźniej żyłeś w zupełnie błędnym przekonaniu że tzw. demokracja nie może być dużo bardziej bezwzględnym ograniczeniem swobód jednostki, w tym ekonomicznych, niż niejeden autorytarny reżim.
@kou
Prawdę mówiąc, obawiam się że szybciej usłyszymy (pewnie po wyborach w stanach), o kolejnym bankructwie jakiegoś banku niż sprzedaży złota fizycznego przez któryś z centralnych.
Nie wiem czy są kolejki po Krugerrandy. Wiem, że w PL złoto można kupić od ręki po fixingu londyńskim (+marża).
Jeśli dobrze rozumiem, to korekta była spodziewana, ale nikt nie spodziewał się takiej interwencji banków, a co za tym idzie skali zjawiska. Wszystko zapewne ustawione jest pod wybory (cała ta gra w derywaty, stop-lossy, wojnę w Gruzji, powrót kapitału do US i umocnienie USD). Po nich okaże się czy to przedterminowy koniec hossy (ooops!) i rysa na szklanej kuli goldbug’ów, czy tylko krótkoterminowa manipulacja. Obstawiam to drugie. Pierwsze bankructwo niewykupione przez FED+US.gov i metale wracają w blasku chwały.
kou
@tomash
na forum nie huczy o okazji, bo część stoi w kolejce po Krugerrandy, a inni czekają jeszcze aż pękną kolejne stop lossy i cena zejdzie jeszcze niżej 🙂
Inna opcja to taka że w obliczu narastających i nieprzemijających problemów może któryś z dużych banków centralnych sprzeda trochę złota fizycznego – tak żeby spadł kurs i można było ogłosić koniec hossy w surowcach.
kou
@peter, cynik9
„Kapitalizm bez wymienionych przez ciebie wolności istnieje – i ma się świetnie – choćby właśnie w Chinach. To, jak Cynik już zauważył, sprawa gospodarcza, a nie ustroju”. Cóż, pozostanę przy swoim zdaniu. Kwestia wolności jednostek i kapitalizmu jest nierozłączna. Bez wolności nie ma kapitalizmu. Próby budowy jakiegoś centralnie sterowanego systemu gospodarczego, brak swobód politycznych wskazują na ułomność chińskiego modelu i będą źródłem porażki Chin.
Co do chińskiej mentalności – twierdzenie jakoby brak swobody wypowiedzi im nie doskwierał jest całkowicie bezzasadne. Doskwiera im drogi kolego tak bardzo, że niektórzy nawet ryzykują życiem próbując coś w tym nieszczęsnym kraju zmienić.
@cynik9 (o warunkowej wolności politycznej)
Jestem zszokowany Twoją opinią, dotychczas żyłem w przekonaniu że libertarianin zawsze i bezwarunkowo domaga się wolności politycznych. Twoja wypowiedź pachnie mi sankcjonowaniem autorytarnych reżimów..
Nierealne jest oczekiwanie że da się „klasę średnią” jakoś sztucznie wychodować. Nawet jeśliby było to możliwe to z punktu widzenia oligarchów kreacja klasy średniej nie ma sensu.
Klasa średnia może powstać tylko dzięki swobodom politycznym i gospodarczym, nie odwrotnie. Wydaje mi się, że mylisz przyczynę i skutek.
No to Euro w 2011…
bm
@cynik: (speed of sound)
Dziękuję za odpowiedź. Zastanawiam się dlaczego dziś, przy cenie złota w USD takiej samej jak rok temu, na blogu 2GR nie ma wpisów zachęcających do wsiadania do złotego pociągu (ostatnia okazja, itp)? Coś się zmieniło? Przy takiej cenie jak dziś rok temu aż huczało o złotym ekspresie. Nie mówiąc już o tym, że w złotówkach złoto tak tanie było ostatni raz prawie 3 lata temu. Dla inwestora z PL jest to więc teoretycznie szansa na zakup która może się szybko (albo już nigdy) nie powtórzyć. Dlaczego nikt dziś nie woła „buy gold!” Czeka nas dalszy drastyczny spadek?
Uwaga o pomarańczach ciekawa, ale nie pasuje do dzisiejszej rzeczywistości w PL. Złoto fizyczne z Mennicy jest dostępne w ciągu 2 tygodni od złożenia zamówienia (po cenie London). Nic więc się tu nie zmieniło.
@kou:
Nie znam argumentu przemawiającego za twierdzeniem, że swoboda polityczna jest bez sensu jeżeli brakuje … klasy średniej.
Argument w jedną stronę nazywa się „Rosja za Jelcyna”. Argument w drugą stronę nazywa się „Chile za Pinocheta”.
Upraszczając nieco powiedziałbym tak: bez klasy średniej danie swobód politycznych grupie trzymającej władzę nic nie zmieni bo już ma władzę. Danie ich natomiast nie posiadającemu nic proletariatowi [sorry jeśli kogoś obrażam] zaowocuje nieuchronnym socjalizmem i związanym w tym bezhołowiem.
—————-
ostatni anonimowy:
Sorry, cokolwiek było w tym klipie z youtube post został wycięty jako spam z powodu braku wymaganego komentarza, patrz wyżej.
Jeszcze odnośnie chorągiewek to spróbujcie sobie w Polsce pomachać hitlerowską flagą ze swastyką. Pewnie jakbyście machali czerwoną flagą z sierpem i młotem to by nic się nie stało.
A co by było gdyby taka Pani Steinbach taką flagą w prusach wschodnich machała 🙂
Co do tybetu… to co jest lepsze? Okupacja Chińska czy mnichów tybetańskich?
W Afganistanie Talibowie ćwiczyli ten drugi wariant.
@cynik9
Nie znam argumentu przemawiającego za twierdzeniem, że swoboda polityczna jest bez sensu jeżeli brakuje „ukształtowanej” i „wpływowej” klasy średniej. Nie wiem jak można zdefiniować owe „ukształtowanie” i „wpływowość”. Nie znam powodu dla którego „klasa średnia” miałaby mieć jakikolwiek związek ze swobodą polityczną.
Odnośnie sukcesu USA to Konstytucja jest raczej kwestią wtórną, sankcjonującą i regulującą zastane normy społeczne i istniejący porządek. Źródłem sukcesu była wolność jednostek, w tym wolność gospodarcza.
@kou
przytoczony przeze mnie pucybut to nie „dowód” tylko jeden z wielu mi znanych z osobistego doświadczenia SYMPTOMATYCZNY przykład zasady odnoszącej się do prowadzenia bieznesu dowolnej wielkości, nie tylko straganu na rogu ulicy.
Kapitalizm bez wymienionych przez ciebie wolności istnieje – i ma się świetnie – choćby właśnie w Chinach. To, jak Cynik już zauważył, sprawa gospodarcza, a nie ustroju. Łączenie tych dwóch spraw to mniej lub bardziej świadome powtarzanie propagandy.
Poza tym Chińska mentalność „zwykłego człowieka” jest taka, że zupełnie nie interesują się oni polityką i przepychankami u władzy (typu PO, PiS i jak tam jeszcze się w tej chwili ponazywali). To dla nich „sprawa tych co rządzą”; od władzy wymagają utrzymania porzadku społecznego i tyle. Jest to uwarunkowanie kulturowe i ich sposób myślenia. Brak pewnych swobód, takich jak „wolność wypowiedzi w rozumieniu europejskim” doskwiera im tak jak Tobie brak ogona. HA HA HA to nie jest przytyk osobisty tylko parafraza fragmentu chyba Heinleina, ale nie jestem pewien.
Wracając do tematu – przykład z chorągiewkami jest wyjatkowo nietrafny – odbiega od spraw gospodarczych; [poza tym rozwalę go przez analogię:- co zrobisz jako policjant w Polsce, gdy jakiś cudzoziemiec (powiedzmy że Niemiec, żebybyło śmieszniej) przyjedzie i zacznie sprzedawać flagi narodowe Śląska?]
Co do wymagań przy inwestycjach zagranicznych: SKUTECZNIE pilnują się przed tym, aby zagranicznych kapitał ich nie zostawił w skarpetkach (skarpetki BTW made in China) – tak jak nas zostawił po wykupieniu polskich banków itp itd.
Jednym z elementów ochrony jest wspomniany przeze mnie wcześniej centralizm i własność państwowa kluczowych sektorów i gałęzi przemysłu, nazywana przez niezorientowanych „TOTALNYM ZAMORDYZMEM”.
Co do złota to się dowiem od kilku osób niezależnie i zakabluję przy okazji jakiegoś postu.
Sądze, że w Chinach jest wolna amerykanka w kwestiach gospodarczych i każdy może prowadzić biznes jak chce. Jedyne tabu to polityka. Dlatego przykład z machaniem chorągiewkami tybetańskimi nie jest odpowiedni. W USA też ponoć robią problemy osobom, które mają wizy takich krajów jak Płn. Korea czy Iran. Nie wpuścili też Cat Stevensa bo przeszedł na islam. Ale nie to jest istotne. Moim zdaniem Chiny zaakceptują każde działanie, które doprowadzi ich jak najszybciej do przodownictwa światowego. Chiny nie dadzą się tak załatwić finansowo jak wspomniana przez kogoś Japonia pod koniec lat 80-tych – właśnie ze względu na centralizm władzy. Myślę też, że ostatnio Chiny dały także przyzwolenie głodującej Korei Płn. i stąd ten brak Kim-Jong_il’a na obchodach 60-lecia istnienia tego reżimu. Prawdopodobnie chcą się pozbyć Amerykanów z Korei Płd. i doprowadzą do obalenia reżimu na północy aby USA nie miały pretekstu do trzymania wojsk na półwyspie koreańskim.
@kou:
Kapitalizm bez … swobód politycznych
Aktualnie kapitalizm bez swobód politycznych obywa się całkiem dobrze. Jest tak dlatego że swobody polityczne mają sens dopiero wtedy gdy wypływają jako aspiracja ukształtowanej i wpływowej klasy średniej. A do jej ukształtowania potrzeba w pierwszym rzędzie swobód ekonomicznych, nie politycznych.
Podwaliny pod sukces republiki Amerykańskiej położyła jej konstytucja, koncentrująca się na ochronie i poszanowaniu praw jednostki – przede wszystkim ekonomicznych. Demokracja i polityka to dodatek dużo, dużo późniejszy.
Oto dwie książki dot. finansowania III Rzeszy i Rewolucji Październikowej , które pomogą w dyskusjach o finansowaniu Hitlera i bandy Lenina i Trockiego :
Pierre de Villemarest ” Źródła finansowe komunizmu i nazizmu czyli w cieniu Wall Street „,
Ks. Juan Antonio Cervera „Pajęczyna władzy „. Literatury jest dużo więcej .
Na zaczepne zdania nie reaguję , zaczyna szwankować erystyka , cenię rzeczowość blogu .
Jakie znaczenie ekonomiczne ma roztrząsanie krachu amerykańskiego i szykującego się tam totali -taryzmu- nędza rozleje się po całym świecie , duża część rodaków wróci do kraju , ale bez zaopatrzenia emerytalnego .Niedawno media doniosły ( może ktoś poda odnośnik do strony i dokładniejszą interpretację wiadomości ), że Polska podpisała umowę o wypłatach emerytur dla osób pracujących w kanadzie i USA .
To samo dotyczy osób , które wyznają zasadę -tam ojczyzna , gdzie lepiej – żeby zainteresowały się , czy ich emerytury będą liczone ze wszystkich krajów , w których pracowały .
Zawsze były osoby , które wiedziały rzeczywistość dalekowzrocznie i ostrzegały innych . Były też takie , które zaprzeczały faktom .Reżim Hitlera niektórzy rozszyfrowali wcześniej i zdążyli uciec .
kou
@peter
Kapitalizm bez wolności osobistej, w tym wolności słowa, zgromadzeń, swobód politycznych, poszanowania prawa własności itd. nie istnieje.
Nie uważam żeby niezamykanie pucybutów było dobrym dowodem na poparcie twierdzenia o poszanowaniu własności prywatnej. Choćby z racji tego że przywoływany przez Ciebie pucybut czy uliczny fryzjer nie posiada żadnego majątku.
Jak chcesz się przekonać czy w Chinach faktycznie obowiązuje swoboda i niewtrącanie się państwa do gospodarki to spróbuj podczas następnej wizyty sprzedać kilka flag tybetańskich. Albo sprawdź jakie wymagania stawiają chińskie władze przy inwestycjach zagranicznych.
Centralną kontrolę nad „kluczowymi gałęziami” gospodarki już parę państw uprawiało i jej efekty znamy – szczególnie w Polsce – dość dobrze.
Zgodzę się z Tobą w pełni, że:
„Praprzyczyną sukcesu Ameryki było wbudowane w jej genezę poszanowanie własności prywatnej i prawo do zachowania dorobku własnej pracy.” Jednak w Chinach nic nie wskazuje na to, że prawo do zachowania dorobku będzie respektowane, dlatego Chiny, przynajmniej w swoim obecnym kształcie, nie mają szans na powtórzenie sukcesu USA.
Odnośnie propagandy, to sądzę że właśnie prezentowanie poglądów jakoby w Chinach panował kapitalizm jest elementem propagandy (czy GW, Faktu czy jakiegoś innego pudelka – nie wiem), której celem jest dyskredytacja kapitalizmu (lewica europejsko-moskiewska) oraz pozyskanie kapitału, technologii i informacji (komuniści chińscy).
@peter:
Dzięki za tę interesującą uwagę o Chinach, z pierwszej ręki. Chińczycy mieli zawsze pewną skłonność do złota, mówi się też o dużym popycie chińskim na złoto i rządzie aktywnie stymulującym prywatne oszczędności w złocie. Zauważyłeś może coś ciekawego w tej materii? Gdzie na przykład Chińczyk z ulicy może kupić złoto?
@bm
Doczekasz się droższej ropy już „za chwilę”. Właśnie w TV mówią, że OPEC ogłasza zmniejszenie wydobycia. W OPEC też nie siedzą wariaci, którzy chcą sprzedawać ropę po 100 USD.
@licze na 5%
To sobie najpierw poczytaj cytaty Greenspana, z jego książki z lat 60 m.in o złocie i inflacji. Pisanie o tym, że nie rozumiał następstw swoich działań i w wyniku GŁUPOTY wykreował gigantyczny bąbel kredytowy, to mówienie tak jak przekręt z Enronem jest czystym przypadkiem, wynikiem braku wyobraźni ich CEOsów. Nie widzisz jak prywatny FED przejmuje majątek Amerykanów i konsoliduje swoje wpływy dostając dodatkowo „blank check”, czyli przysłowiową Bazookę Paulsona.
Ja wiem, że dla niektórych świadomość tego, że gdzieś tam ktoś ma potężną władzę, która może być używana przeciwko niemu budując system, w którym on sam i jego dzieci będą kredytowymi niewolnikami jest zbyt ciężką pigułką prawdy do przełknięcia. Tendencja jest zawsze do wiary w happy end, a nie skończenia z chipem w ręce jak bydło kontrolowane przez „Orwellowskiego Big Brothera”
Chipowanie ludzi już promowane w TVP
W USA już forsuje się próby tego typu znakowania bezdomnych, w celem rzekomego zmniejszenia „przestępstw”. News z Washington Post.
Więc jak Ci „pseudosceptycy” nie wierzą, czy raczej nie chcą wierzyć to polecam książkę: Superclass: The Global Power Elite and the World They Are Making Davida Rothkopfa, byłego – managing director of Kissinger and Associates – insidera opisującego środowisko 6000 superwpływowych osób, kształtujących procesy globalizacyjne.
A tu dodatkowo rozkład bogactwa w
globalnej populacji:
Gross National Income Per Head
Przypadkowość rządzi w LOTTO, a nie w Geopolityce patrz. Unie Kontynentalne.
@ anonimowy o Chinach.
Tak się składa że w chinach jestem 5-6 razy w roku i czujnie obserwuję to, co się tam dzieje –
moja metodyczna wiwisekcja poniżej
1. […]socjalistyczny, niemalże totalitarny, kolos z elementami kontrolowanej przez państwo sfery biznesowej.
Akurat prywatna przedsiębiorczość nie jest niczym hamowana, może za wyjątkiem konkurencji innych przedsiębiorców (ha ha ha). Jedyna „totalność” w tym aspekcie to mocne trzymanie się wytycznej takiej, że interwencje państwa należy maksymalnie ograniczyć. Wiąże się to z filozofią reform gospodarczych wprowadzanych systematycznie przez Deng Xiaopinga od 1978. Filozofia opierała się właśnie na konkluzji, że sukces gospodarek zachodnich był skutkiem liberalizmu gospodarczego i niewtrącania się państwa. Centralna kontrola nad kluczowymi gałęziami gospodarki nie jest nadmiernie rozrośnięta i jest wg mojej oceny niezbędna do zarządzania tak wielkim imperium/państwem.
2. […]kompletnym brakiem poszanowania dla wartości nieodzownych do powodzenia gospodarczego – poszanowania wolności i własności.
Ale brednie – żywcem chyba cytowane z GW. Istnieje bardzo duże poszanowanie własności prywatnej we szystkich kombinacjach: obywatel-przedsiebiorca-państwo. Dla przykładu – ulicznych fryzjerów i innych „pucybutów” nikt nie niepokoi ani biurokracją fiskalną, ani ścisłym egzekwowaniem podatków. Wiele ludzi prowadzi więc biznes po partyzancku, latami i „bezkarnie”.
3. W takich warunkach Chiny nie mają żadnych szans prześcignąć US, bo nie rozwinie się tam kapitalizm.
W wielu aspektach już prześcignęły – zależy jak liczyć i co brać pod uwagę. Kapitalizm już jest w Chinach od dawna – i to bez śladu socjalizmu takiego jak my rozumiemy i którym jesteśmy straumatyzowani. Praprzyczyną sukcesu Ameryki było wbudowane w jej genezę poszanowanie własności prywatnej i prawo do zachowania dorobku własnej pracy. To motywuje do ciężkiej pracy jak nic innego. Chińczycy u steru władzy to rozumieją znakomicie i nie zamierzają z tą prawidłowością walczyć metodą socjalistycznych eksperymentów społecznych. Ktokolwiek głosi co innego, propaguje nastawioną na durniów czarną propagandę, której główną tubą jest wspomniany przeze mnie wyżej periodyk.
Dziekuje za linki. Poczytam jak bede mial chwile (w grobie pewnie 😀 )
A co z ropa? Caly czas czekamy na 160 USD za barylke? I w jakim horyzoncie czasowym? pare miesiecy czy lat czy „pewnie kiedys bedzie po 160USD”? Bo na wojciechbialek.blox.pl wlasciciel juz zmienil oczekiwania ze 140 na 120 na jesien… A ona, ta ropa ciagle w dol pomimo, ze niby Amerykanie gdzies tam sie po morzach gruzinskich kreca i strasznie wielkie flotylle tam sla, pomimo ze sie pazdziernik (najlepszy miesiac dla ropy) zbliza…
bm
@Tomek
Nie daj się niepotrzebnie prowokować. Ten blog jest bardzo ciekawy i warto go czytać, ale komentarze już często niekoniecznie. O czym można dyskutować z ludźmi, którzy twierdzą, że Hitlera i Lenina zainstalował rząd USA?
Jeśli już, to lepiej jest komentować wyłącznie mądre wypowiedzi i nie karmić trolli.
Ja z kolei przestałem jakiś czas temu tu się wypowiadać i nadal mam do tego uraz, bo po co tracić czas i denerwować się skoro dla niektórych odpowiedzią na prawie każdy problem jest masoński spisek. Za to nadal czytam bloga, który uważam za wartościowy.
@ tomek
USA wiele ma na pewno wiele przedsiębiorstw. ale miarą siły ich gospodarki jest ich bilans handlowy. A tu co roku 800 mld deficytu.
Także wymyślili komputery ale produkuje się je w chinach.
Ja np jestem zdanie, że USA ma w sumie największy potencjał do przezwyciężenia kryzysu. W USA (z większych krajów) jest najłatwiej założyc firmę i żyje w nim społeczeństwo, które nie jest nauczone, tak jak w Europie, w razie problemów wyciągać rękę do państwa. To jest największy kapitał Ameryki i na tym zbudowała swoje bogactwo. Tylko że wraz z rozwojem outsourcingu i wycinania u siebie przemysłu kosztem usług rosło zadłużenie. A zadłużać się mogli bo:
– bretton woods
– pozostałości po bretton woods (rezerwy dolarowe nie wyparowały ze skarbców banków centralnych, po prostu straciły swoją siłe nabywczą)
– status rezerwowej waluty świata
– handel dolarami na ropie.
– ciągle image doskonałej gospodarki
I twierdzisz, że widocznie handel z USA musiał się opłacać. Otóż to sie okaże, gdy np chinczycy zaczną konsumować zyski z tego handlu. Puki co góra dolarów, które odłożyli w obligacjach USA straciła połowę swojej siły nabywczej. Jak zaczną z tej górki wydawać te dolary na swoją konsumpcje to IMO stracą i drugą połowę.
Nasz NBP księguje sobie olbrzymie straty ze względu na różnice kursowe swoich rezerw. zobacz sobie z czego składają się nasze rezerwy.
Mam nadzieje, że zostaniesz na tej stronie i będziesz to wszystko obserwował.
Co do oburzeń reszty czytelników ze względy na ataki ad personam,to
nie bądźmy tu takimi francuskimi pieskami. każdy zamiast odpowiadać na posty to uczy innych zachowania.
Strona cynika i on decyduje co jest dobre a co nie. taki przywilej.
I myśle, że nie fair jest mówienie co ma cynik pisać a co nie. Jego strona i jego myśli.
Chcialbym dodac dwie uwagi od siebie:
1. Kilka osob na tym watku i poprzednich czesto powoluje sie na rozne dzialajace na wyobraznie teorie spiskowe. Bardzo kuszace jest wyobrazac sobie rzad USA jako zlego gracza, ktory ma precyzyjnie zaplanowane rozne ruchy i wykonuje swoj demoniczny plan ekonomiczno-militarny kosztem innych narodow, lecz trzeba pamietac, ze jakkolwiek rzad USA (lub jakies szare eminencje manipulujce rzadem) na pewno bardzo by chcial tak moc i pewnie stara sie jak moze to obserwator i komenator tych dzialan powinien pamietac o https://en.wikipedia.org/wiki/Hanlon's_razor i nie popelniac czasem bledu: „You have attributed conditions to villainy that simply result from [np. government’s] stupidity”. Czesto cos co postrzegamy za zaplanowane zlo jest wynikiem czyjejs glupoty, zaniedbania, odlozenia na pozniej, nie uwzglednienia w planach, nieprzewidzenia rezulatow niz demonicznego planu.
2. Technologia moze znacznie odminic krajobraz spoleczno-ekonomiczny jaki znamy obecnie. Niektorzy naukowcy spekuluja dzis, ze roboty o inteligencji, wizji i motoryce pozwalajacej zastapic ludzi w wiekszosci prostych zawodow fizycznych (ukladanie towarow na polkach, sprzatanie mieszkania, robienie burgerow w fastfoodzie, skladanie calosci z elementow itd.) powinny pojawic sie za 20-30 lat. Jesli Chiny do tego czasu nie przeobraza swojej gospodarki to USA, Niemcy, Japonia maja szanse calkowicie zmechanizowac produkcje oraz prace fizyczne uniezalezniajac sie od dostaw tanich towarow z Chin (roboty zrobia jeszcze taniej). Inna to natomiast sprawa, ze Chiny pod wzgledem liczby naukowcow i inzynierow przescigna niedlugo kraje zachodu razem wziete, wiec jest szansa, ze rewolucja robotyczna rozpocznie sie w Azji. Obecnie na swiecie jest 1 mln robotow przemyslowych, z czego 0.4 mln w Japonii. Mozna to poronac do czasow gdy populacja ludzi-jaskiniowcow wynosila 1 mln. Gdy zblizymy sie do 1 mld robotow (coraz mniejszych dzieki nanotechnologii) to uwolnimy wspolczesnych ludzi od trudow nieintelektualnej pracy, a ceny dobr spadna niemal do kosztu materialow i energii (w przypadku braku monopolu / oligopolu). Czy nastapi to za 30 czy za 50 lat nie wiadomo, ale wiadomo, ze USA maja szanse byc liderem w przekuwaniu tego potencjalu w swoj biznesowy sukces.
@tomash: (speed of sound)
Nie jestem bezkrytycznym zwolennikiem teorii manipulacji wszędzie. W sytuacji gdy kilku „primary dealers” jest jednocześnie „market makers” w metalach szlachetnych jest oczywiste że bez „taktycznej” manipulacji” się nie obejdzie. Tj. ściągnąć czy podpompować doraźnie cenę papieru mogą jak chcą. Skandal? yes. Ma rację Butler że CFTC nie robi nic? ma. Pytanie jest co z tego wynika.
Moim zdaniem bankom centralnym, nie bez współpracy „primary dealers”, udało się urządzić małą ruchawkę polegającą na wsparciu dolara metodą siania paniki w commodities, które i tak były dojrzałe do korekty. Wyzwoliło to znaczną korektę w commodities, tym większą tam gdzie lewar był największy, i podpompowało dolara.
W sytuacji gdy spora część 9000 hedge funds była zalewarowana po zęby, czesto 1:100, a wszyscy jak jeden mąż byli przeciw dolarowi a long we wszystkim innym, od złota po ropę i pszenicę, wywołało to maksymalną panikę jaką właśnie mamy i groteskowe wyrzucanie (papierowych) commodities a gromadzenie ca$h. Manipulacja oczywiście mogła pomóc zainicjować całą rzecz ale główny manipulant na przykład, Goldman dramatycznie zredukował shorty w złocie i w ogóle COTs są obecnie po stronie kupna, a nie sprzedaży. Więc gdzie się manipulacja kończy?
Problem jest że rynek PM jest obecnie tak zdemoralizowany wyprzedażą że większe ryby nie wchodzą liżąc rany po zdelewarowaniu i patrząc co będzie dalej z dolarem i ropą, natomiast ci co rozumieją sytuację w PM chcą kupić po obecnych supercenach metal fizyczny. Ale nie mogą. Okazuje się że po drugiej strony lady też nie ma wielu fools aby pozbywać się np. srebra fizycznego po $11. Więc mamy taką dziwną dichotmię jak pomarańcze w PRL – były tanie tylko ich nie było.
Powiedziałbym tak – złoto (w odróżnieniu obecnie od innych PM jak wspominałem w ostatnim 2GR) nie jest commodity a stawka w nim, IMO, ma szczególny sens dokładnie w sytuacji takiej jak obecnie. Nic na to nie poradzę – złoto nie jest na sprzedaż obecnie. Mamy raczej tropikalny sztorm – okna należy zabić dyktą i rzecz przeczekać. Owszem, w sytuacji powszechnej paranoi i mas pompujących rynki w górę na wiadomość o nacjonalizacji Fannie and Freddie można mieć wątpliwości co do kompasu. Jest to jednak wkalkulowane w kontrarne widzenie świata.
@tomek:
dlaczego pomijasz milczeniem rozwiązanie, jakim może być nowa fala imigracyjna?
Ponieważ nie jest to rozwiązanie lecz przesunięcie problemu na dalszą przyszłość. Fala emigracyjna może złagodzić szok demograficzny , ok, ale "bez oszukiwania" się nie obejdzie. Albo będzie to w formie redukcji siły nabywczej już narobionych obietnic, albo ich ex-post ograniczeniu albo dyskryminacji wiekowej (młodsi pracownicy=> niższe świadczenia).
Alternatywy tak naprawdę nie ma ponieważ nawet jakby dramatycznie wzrosły FICA i inne podatki na fali emigracji to utrzymanie realnych świadczeń przekracza możliwości systemu. Proponenci drogi emigracyjnej, także w EU, nie widzą jeszcze czego innego. Emigranta można wykorzystywać machając perspektywą zielonej karty czy prawem pobytu tylko przez pewnien czas. Potem kapnie się że płaci wysokie podatki tylko po to aby utrzymywać system i obecnych emerytów w sytuacji gdy sam nie będzie miał szans na podobny poziom świadczeń. I rzecz albo oleje albo wymusi zmianę systemu.
——————-
Bardziej w temacie bloga niż ostatniego postu:
W artykule The Speed of Sound Mr. Butler sugeruje, że osiągnięty został próg bólu w różnicy pomiędzy zmanipulowaną w dół ceną złota a ogromnym popytem na nie (gumki nie da sie dalej rozciągać). Ciekaw jestem zdania Cynika na ten temat. Zwłaszcza w świetle umacniającego się dolara który złoto spycha jeszcze niżej.
@cynik
Reforma – jak u nas – polegać będzie na obcięciu świadczeń federalnych. Jest to oczywista oczywistość. Tyle tylko, że rozwiązania mogą być różne i objąć np. tylko nowych emerytów.
Sugerujesz że reformy nie da się zrobić bez ogromnego niezadowolenia ludzi – co nie jest prawdą, wystarczy popatrzeć na rodzime podwórko jak pięknie zrobiono reformę obniżająca świadczenia a większość ludzi nawet się nie zorientowała o co biega. Zresztą Tomek pisał, że rząd uświadamia obywateli co do problemu.