czyli euro na horyzoncie
Powód tej zuchwałości jest prosty – aby zmieścić się w harmonogramie z dwuletnim okresem przejściowym odpowiednie decyzje musiałyby być podjęte TERAZ. Ale przed decyzjami mają być jeszcze konsultacje między rządem a NBP na które w najbliższym czasie raczej się nie zanosi. Z drugiej strony rok 2012, z Euro2012 i wszystkimi tymi nowymi autostradami i hotelami jest o tyle wdzięczniejszy marketingowo! Jupitery całej Europy na PL, przecinanie wstęg, piłkarska migracja ludów. W sumie więc – najpewniej jednak początek 2012.
Ale zaraz, gdzie ma być w tym wszystkim ta sensacja? Widzimy tu dwie możliwości. Pierwsza to ta że premier Tusk czyta DwaGrosze. Trudno to jednak sprawdzić. Może zresztą równie dobrze czytać prace min. Rostowskiego, chociaż nie jest to lektura do poduszki.
Inną sensacją której można by się ewentualnie doszukać to zapowiedź premiera Tuska że na euro rząd będzie musiał uzyskać “akceptację Polaków”. Sensacją jest w tym przypadku oczywiście poziom hipokryzji w tym stwierdzeniu, zbijający z nóg najbardziej nawet odpornych. Od kiedy to bowiem rząd w demokracji musi uzyskać “akceptację Polaków” na cokolwiek? Miał ich akceptację przecież w głębokim poważaniu w sprawie tarczy rakietowej, którą wciska im w gardło nie tylko bez żadnej akceptacji ale wręcz wbrew oporowi dużej większości społeczeństwa. Gdzie indziej forsuje też anschluss do Unii Europejskiej, robiąc w tej mierze każdy możliwy unik aby tylko nie dopuścić do referendum aby właśnie ową “akceptację Polaków” uzyskać.
Skoro zatem tu nagle zaczął obnosić się z koniecznością “uzyskania akceptacji” oznacza to że przynajmniej w tej mierze mózgi populacji zostały tak już wyprane że istotnie jakikolwiek odmienny głos z jej strony nie jest prawdopodobny. I tu się pewnie rząd nie myli bo istotnie, wszyscy eksperci w mediach jak jeden mąż pieją hymny pochwalne na cześć decyzji premiera. Podkreślają przy tym jakich to samych fruktów dostarczy pozbycie się kolejnej części suwerenności narodowej jaką niewątpliwie jest wyrzucenie do kosza własnej waluty.
Nie to może abyśmy w DwuGroszach byli przesadnie skłonni iść pod prąd i biorąc drugą stronę argumentu energicznie bronili złotego. Większość Polaków prawdopodobnie i tak bardziej ufa walucie na straży której stoi jakiś anonimowy komitet biurokratów we Frankfurcie nad Menem niż tej pilnowanej przez rodzimego prezesa Skrzypka. Smutne to ale prawdziwe.
Problem jednak w tym że zawsze rzecz wydaje się podejrzana ilekroć cały tabun ekspertów, jeden za drugim, jest za, bez jednego chociażby głosu podnoszącego przynajmniej proforma pewne wątpliwości. Czy jest możliwe aby wśród 40 milionów nie znalazł się jeden sceptyk z działającymi synapsami? Przecież chodzi o naprawdę istotną rzecz – o pozbycie się suwerenności nad własną walutą i scedowanie tej suwerenności biurokratom poza granicami kraju. Podczas gdy pół kraju można łatwo zmobilizować retoryką typu “nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”, nikogo jakoś nie interesuje że ten sam Niemiec będzie pociągał sznurki polityki monetarnej w tymże kraju i ustalał stopy procentowe nad Wisłą. Sznurki z Frankfurtu idą przecież przez bloczki w Berlinie i Paryżu, nie w Warszawie. Dziwne…
Ale okay, zbytniej ochoty na rolę Rejtana w obronie złotego nie mamy. Ani też czasu na tłumaczenie że pozbycie się własnej waluty ma także negatywne strony. Skupmy się zatem na paru konkretach które zresztą nie tak łatwo jest wyłowić z gejzerów ekstazy emanujących od wszystkich medialnych ekspertów. Możliwy harmonogram wygląda dosyć podobnie do tego z naszych niedawnych dywagacji we wpisie Korona mocna jak złoty. Aby mówić o 2011 PL musiałaby wejść do mechanizmu kursowego (mechanizm ERM2 -kanał maksymalnych odchyłek +/- 15%) gdzieś w 2009 roku. Decyzja musiałaby więc zapaść jak najszybciej.
Problem jest taki że wejście do węża walutowego oznacza pewien gorset dla gospodarki, z uwagi na konieczność osiągnięcia pewnych kryteriów ekonomicznych. I tak przed przyjęciem euro inflacja nie może być wyższa niż 1,5% od średniej stopy inflacji w trzech krajach UE, gdzie inflacja była najniższa. Długoterminowe stopy procentowe nie mogą też przekraczać więcej niż o 2% średniej stóp procentowych w 3 krajach UE o najniższej inflacji. Dług publiczny nie może przekraczać 60% PKB, a deficyt budżetowy – 3% PKB. Oznacza to, naszym zdaniem, nieco wcześniejsze przykręcanie śruby. Złoty do euro powinien mieć nadal tendencję zwyżkową, ale czasy wzrostu PKB ponad 6% mamy prawdopodobnie poza sobą. Zwłaszcza gdy pogrążona w recesji strefa euro będzie dalej oziębiać koniunkturę w PL.
Czy można to wszystko osiągnąć? Obstawialibyśmy że można, chociaż prawdopodobnie bez premiera Tuska i bez prezesa Skrzypka byłoby to dużo prostsze niż z nimi. Brak prezesa Skrzypka niewątpliwie pomógłby w prowadzeniu dużo bardziej restrykcyjnej polityki pieniężnej, wymaganej do szybkiego sprowadzenia wysokiej inflacji do rozsądnych granic. Natomiast brak premiera Tuska byłby zbawienny w związku z wymaganym przykręceniem śruby w wydatkach publicznych. Może zatem leżeć w interesie polskiej racji stanu wysłanie premiera razem z prezesem na dłuższą wycieczkę do Peru, i sprowadzenie ich dopiero gdzieś tuż przed wprowadzeniem euro.
Na razie jednak premier Tusk jest niezbędny w kraju dla zapowiedzianego “uzyskiwania akceptacji”. Najwyraźniej Polacy zostaną wzięci w dwa ognie bo oprócz premiera Tuska przymierza się do nich także Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Uważa on że najważniejszymi zadaniami są teraz “przekonanie społeczeństwa, że euro nie oznacza wzrostu cen i kontrolowanie tego procesu, by przy zmianie waluty ceny nie wzrosły”.
Jakaś dziwna logika panuje w tym instytucie – skoro nie oznacza wzrostu cen to po kiego licha coś kontrolować? A jak oznacza wzrost cen, to po kiego licha kłamać awansem że nie oznacza? My już sobie wyobrażamy tego Wyżnikiewicza z nosem długim na pół metra jak Pinokio! W każdym kraju wprowadzenie euro wiązało się ze znacznym wzrostem cen, i żadne gusła i zaklęcia tego nie zmienią. Wystarczy zagadnąć Niemców czy Holendrów, a nie słuchać zapewnień Wyżnikiewicza. Albo jeszcze lepiej – wybrać się na narty na Słowację na początku 2009 i zobaczyć samemu.
©2008cynik9
Panie RG,
Kiepski z Pana fachowiec. Inflację mierzą urzędy statystyczne, a nie przypadkowi Niemcy czy Holendrzy. Wprowadzenie euro nie spowodowało wzrostu inflacji (tylko 0,12 proc. w strefie euro). Pisałem o tym wielokrotnie, m. in. w spowim blogu blogbank.pl). Istnieje oczywiście pokusa do korzystania z okazji do podnoszenia cen. Namawiam do większej powściągliwości w ocenach.
B.Wyżnikiewicz
Muffin pisze :
jeśli dobrze liczę, przy cenie 800$ za uncje,
kg złota kosztuje 25720$,
tona 25 mln.$,
tysiąc ton 25 mld.$
oficjalne zasoby USA: 8100 ton = 200 mld.$
Przy obecnym tempie podaży dolara za wiele by tym złotem nie zdziałali.”
Istnieje jeszcze jedna możliwość , a mianowicie wzrost ceny złota do jego realnej wartości jako środka płatniczego. Ustalmy koszt 1 oz Au np. na 34K USD . Przy takim kursie około 45 razy wyższym niż obecna cena spot , operacja powinna się udać . Moim zdaniem jest to jedyne sensowne wytłumaczenie obecnej sytuacji na rynkach surowcowych .Jeżeli dodamy do tego braki złota i srebra na rynkach , wstrzymanie sprzedaży monet jedno uncjowych przez Mennicę US to, taki wywód nie jest pozbawiony logiki .
@Muffin
Dzięki za informację.Rzeczywiście, złoto jako towar zbierający $ z rynku się nie nadaje. Myślałem, że jest jakiś sposób, by w stosunkowo krótkim czasie wycofać dolary z obiegu. Musiałby się pojawić nowy „towar” na który inwestorzy zamieniliby swoją walutę.
A propos srebra, Wejdzcie sobie na ebay i allegro i kupcie troche sztuców papierosnic itd . Dosc czesto Mozna tam kupic ponizej wartosci spot. Trzeba byc tylko nieco cierpliwym.
@HeS:
Witam,
jeśli dobrze liczę, przy cenie 800$ za uncje,
kg złota kosztuje 25720$,
tona 25 mln.$,
tysiąc ton 25 mld.$
oficjalne zasoby USA: 8100 ton = 200 mld.$
Przy obecnym tempie podaży dolara za wiele by tym złotem nie zdziałali.
a to taka ciekawostka, w temacie
http://www.bankier.pl/wiadomosc/AMERICAN-EAGLE
Koniec świata, Kitco na bezczela wali numer „na Bagsika”! A to było tak: dolary stały po 3kPLZ (starych złotych znaczy się). No to Bagsik wywiesił wielki banner „Dolary będą drożeć!” i zaczął skupować po 5kPLZ. Ustawiła się kolejka, ale coś się wolno posuwała. Skupował jakieś 100 USD w pół godziny, bo się kasjer jakoś tak przypadkiem ślimaczył. W tym samym czasie, każdy chętny frajer mógł w parę sekund kupić u tego samego Bagsika dowolną ilość USD płacąc po 4,2kPLZ za sztukę.
@chris50:
„nic już nie jest autentyczne”
Wydaje mi się, że dochodzimy do momentu, które jeden z Komentatorów przewidywał. Pieniądze papierowe „walczą” ze złotem pozbywając się części zapasów złota. Ciekawe czy graczom starczy odwagi i złota by przełamać pierwsze objawy nawracania się na złoto, czy też jak Sorosowi w Rosji puszczą „im” nerwy. Ciekaw jestem ile złota jest w USA. Czy np. są w stanie kosztem znacznej części posiadanego złota uratować US$ (zebrać nadwyżkę US$ hulającą po świecie)?
na srebro przyjdzie pora :
https://www.bioter.pl/srebro.htm
Ciekawy ruch Kitco – szczególnie jeśli chodzi o cenę Silver Eagle.
Chociaż z drugiej strony ceny sprzedaży w US również rozminęły się zdrowo ze spot i to nie tylko na Ebay.
Poniżej link do wyników ciekawego eksperymentu
Aukcja Silverseek
hmmm… jakis czas temu obserwowalem stronke denarius.pl tak z ciekawosci, bo oferowal srebro taniej niz numizmatyka.pl. Co ciekawe jakis czas temu nikt za bardzo nie interesowal sie jego srebrem (sprawdzalem ile ma tub canadian maples/eagles – podobnie jak w apmex.com), teraz jest informacja ze do 14.09 jest na urlopie wiec nie wiadomo ile jeszcze ag ma 🙂
pzdr,
pleu
ps. jezeli ktos bedzie zdesperowany na tyle zeby brac gaski od KGHM, to niech da znac ile chcieli ponad spot 🙂
Zajrzałem na wykresy cen złota na kitco.com i uwagę moją przykuła informacja na górze strony że oto Kitco skupuje srebro w formie monet/sztabek po cenie troszkę wyższej niż spot (!).
Ale idąc dalej widać ostrzeżenie że z uwagi na sytuację na rynku jest wielu sprzedających i dlatego są opóźnienia w realizacji skupu…
Niby bardzo chcą kupić oferując ceny powyżej spot, ale potem piszą że jest tylu chętnych że nie dają rady wszystkich obsłużyć – pachnie jak ściema…
gdyby ktos gdzies widzial srebro po cenach zblizonych do spot temu konia z rzedem… ja nie widzialem, a kilka witryn sprawdzilem. cena srebra obecnie to co najmniej 40% ponad spot (albo w e-numizmatyce… hehe nie wiem czy psuc niespodzianke z wlasnego sprawdzenia, dodam ze % ponad spot jest trzy cyfrowy 🙂 )
dodoma,
Potwierdzam opinie Cynika, obecne wahania na rynku zlota sprawiaja, ze mozesz stracic duza czesc kasy za pol roku. Ja sam jestem w zlocie na okres min. 5 lat a byc moze dluzej (zobaczymy jak sie sytuacja rozwinie)… to samo tyczy sie srebra, z tym ze tutaj okres inwestycyjny powinien byc jeszcze dluzszy. Dobra informacja jest taka, ze dlugookresowo au/ag bedzie duzo bardziej cenne. Mysle, ze bedzie kosztowalo min. tyle ile „energia” potrzebna do ich wydobycia.
Btw. ciekawe czy ktos z szanownych blogowiczow probowal kupic ostatnio AG po cenie bliskiej spot? podobno ciezko dostac…
Pzdr,
pleu
@dodoma:
zainwestowania pewnej sumy pieniędzy na pół roku. Przyznam, że min. pod wpływem tego bloga poważnie rozważam wejście na ten okres w złoto
Po pierwsze prosiłbym o nie solicytowanie tu generalnych porad inwestycyjnych.
Po drugie, ponieważ wymienione zostało złoto i blog, absolutnie odradzam złoto w tym przypadku.
Jaki by wpływ tego bloga nie był (dziękuję) nie ma tu ani jednego miejsca sugerującego złoto w charakterze właściwej inwestycji krótkoterminowej. Złoto nie jest i nie będzie taką inwestycją i jest dużym błędem uważanie go za rodzaj bezpiecznej krótkotermnowej przechowalni kapitału, szczególnie w obliczu spodziewanego dużego wydatku w niedalekiej przyszłości, jak np. kupno domu czy mieszkania.
Bez dłuższego horyzontu czasowego trzymaj się z daleka od złota.
witam, chciałem zadać odbiegające trochę od tematyki postu pytanie. Otóż jako, w zasadzie laik, noszę się z zamiarem zainwestowania pewnej sumy pieniędzy na pół roku. Przyznam, że min. pod wpływem tego bloga poważnie rozważam wejście na ten okres w złoto, ale mój dylemat polega na tym, jeśli wejść w nie, to jaką część portfela powinno ono zajmować i co najlepiej zabezpieczać.
Z racji średnio-wysokiej inflacji obligacje wydają się mało sensowne, rynek akcji mocno nie pewny, waluty tym bardziej. Czy opcja selektywnego doboru akcji, które mogą się wydawać akoniunkturalne wsparte 30-40% złotem jest na taki czasookres sensowna?
Gotów jestem podjąć ryzyko, dlatego zabezpieczanie się minimalizujące potencjalny zysk/stratę raczej nie wchodzi w grę.
Pozdrawiam i z góry dziękuję wszystkim życzliwym za pomoc
1. 31 grudnia 2011 też wypada w 2011.
2. „Brak prezesa Skrzypka niewątpliwie pomógłby w prowadzeniu dużo bardziej restrykcyjnej polityki pieniężnej, wymaganej do szybkiego sprowadzenia wysokiej inflacji do rozsądnych granic”. Obecność prezesa Skrzypka niewątpliwie pomogłaby w prowadzeniu dużo bardziej rozluźnionej polityki pieniężnej, wymaganej do szybkiego sprowadzenia wysokich stóp procentowych do rozsądnych granic.
3. Klasyka: Nikt ci tyle nie da, ile Tusk ci obieca.
4. Wprowadzenie Euro to decyzja polityczna, przede wszystkim Unii. Jak się Unia naprawdę uprze, to i tak zobaczy, że spełniamy wszystkie kryteria i będzie OK. A jeśli fakty będą niezgodne z uchwałą Unii? No cóż, tym gorzej dla faktów.
Cyniku ! Prognoz finansowych nie mozna opierać na matematycznej logice jeśli chodzi o globalny rynek .Tu rzadzi polityka uzgadniana na forum G7/8 .Dolar ma zabezpieczenie hipoteczne w ziemiach zrabowanych Indianom w potencjale przemysłowym , mozliwosciach oszczędzania , potencjale militarnym .
Nikt majacy zielone bez pokrycia, jak Rosja, Japonia ,Chiny
nie bedzie się siłował z USA .
Dla $ nie ma rozsądnej alternatywy
nawet kruszcowej co wielokrotnie
nie mógł udowodnić Cynik .
Czyli trwaja dywagacje dyletanckie
kto rządzi światem .Na pewno nie prawa ekonomiczne .
pozdrowienia
@chris50:
nic już nie jest autentyczne
Odnoszę podobne wrażenie – rzeczy jadą na wariackich papierach. Ale mam wrażenie że długo to nie potrwa… Trudne czasy dla inwestora.
————–
@panamericana:
Apeluję o stosowanie się do reguły powyżej wstawiania długich linków. Blogger Google obcina długie stringi nie rozpoznane jako linki co czyni wiele z nich bezużytecznymi. (Ten akurat wydaje się być na granicy i przeniesiony do okna browsera działa).
FEDeryki 2008
https://www.reportonbusiness.com/servlet/story/RTGAM.20080909.wheinzl0910/BNStory/SpecialEvents2/home
Chris50: wrestling
Może widzimy właśnie początek końca derywatów i wrestlingu ekonomicznego. Banki manipulując na rynkach same pod sobą kopią dołek podcinając zaufanie do instrumentów finansowych stworzonych w ostatnich latach. Jeszcze parę takich numerów i ten rozdział w historii ekonomii mamy zamknięty.
Ekonomiczny Wrestling
Tak bym nazwał to co się dzieje na światowym rynku finansowym, surowcowym, metali szlachetnych oraz akcji. Teraz nic już nie jest autentyczne (o ile było w ostatnich latach). Więc wszystko jest możliwe 🙂
Rynek akcji w sytuacjach kryzysowych doznaje boskiego wsparcia – dziś np. akcje giełd azjatyckich rosną mimo informacji, że japońska gospodarka się skurczyła o 3 % – co nie jest typowe dla giełdy w bessie – kraje OPEC pompują ropę na potęgę aby cena ich produktu spadła poniżej 100 $. Kurs dolara rośnie mimo tego, że FED „drukuje dolary” w dowolnych ilościach i je rozdają po zaprzyjaźnionych firmach finansowych. Mimo ogromnej zapaści ekonomicznej instytucje finansowe wyzbywają się złota i innych metali szlachetnych.
I w tych niecodziennych warunkach działa cała armia doradców, sprawozdawców ekonomicznych, dziennikarzy, którzy starają się ten stan uzasadnić, szukają jedynie „prawdziwych argumentów”, będących wskazówką dla innych.
Wydaje mi się, że światowa gospodarka kończy erę gospodarki rynkowej i w chodzi w erę gospodarki kontrolowanej.
>Jakaś dziwna logika panuje w tym
>instytucie – skoro nie oznacza wzrostu
>cen to po kiego licha coś kontrolować?
Pani Cyniku,
Pan to sie wszedzie doszukuje jakichs podtekstow, zamiast czytac rzeczy wprost. Przeciez gosc wyraznie powiedzial, ze ich zadaniem jest _PRZEKONANIE SPOLECZENSTWA_, ze nie bedzie wzrostu cen. On wcale nie powiedzil, ze ceny nie wzrosna 😉
@KW:
…w dobie pełnego socjalizmu… czy mieć będziemy fiat złotego czy też fiat euro ?
W dobie pełnego socjalizmu libertarian pozamykają w domach dla wariatów i rzeczywiście złoty czy euro, nie będzie miało znaczenia… 😉
Dopóki jednak jeszcze nie zamknęli internetu, dla higieny umysłowej, myślę że warto jest wyłożyć kawę na ławę. Sytuacja ekonomiczna każdego kraju jest inna i inna jest polityka pieniężna która dla tego kraju byłaby optymalna. Rezygnując z własnej waluty rezygnujemy z wpływu na własną gospodarkę i własną przyszłość, zastępując to odgórnymi decyzjami centrali które siłą rzeczy są wypadkową dla 15 krajów. Coś tak jakby przehandlować własny samochód na miejsce w autobusie.
KW
Drogi Cyniku9, że zapytam przewrotnie, jakie to ma znaczenie w dobie pełnego socjalizmu, przepraszam, demokracji, czy mieć będziemy fiat złotego czy też fiat euro ? Przecież jak się ten papier będzie palił, to spali się i jeden, i drugi. Kwestia zapewne tylko przesunięcia czasowego i to niewielkiego.
Jedynym racjonalnym wytłumaczeniem, jak dla mnie, może być ułuda, że w miejsce naszego Tygrysa przyjdzie ktoś, kto zlinkuje naszego fiat złotego z czymkolwiek. Ale muszę przyznać, że prawdopodobieństwo takiego wydarzenia jest takie same, jak pojawienie się kogoś takiego w EBC, a może nawet mniejsze. Patrząc więc z tej perspektywy, muszę przyznać, że dla mnie ta cała sieczka prasowa, jak i cały temat jest czystym biciem piany, nie mającym dla libertarian w zasadzie większego znaczenia.
Pozdrawiam.
@MF: tąpniecie na złotym
Większość walut, jeśli nie wszystkie, uległy podobnemu tąpnięciu w tym samym czasie co złoty. Efekt umocnienia USD. Pytanie tylko czy taki gwałtowny ruch w przypadku PLN nie wybije denka spod naszej waluty (pisał o tym ostatnio Cynik). Jeśli Tusk czyta 2GR, to nie dziwne, że tak zareagował. Politycy nie od dziś próbują wpływać na kursy walut.
wlasnie mf… mialem to sammo napisac. Cos mi nie gra. Czyzby kredyty we franku snily sie premierowi po nocach ?
george
No cóż, chciałbym się mylić, ale coś mi się wydaje, że wypowiedź premiera Tuska jest próbą podtrzymania wartości złotego na jako-takim poziomie. Ciekawi mnie jaki ma to związek z ostatnim tąpnięciem na złotym, czyżby miłościwie nam panujący zaczeli coś kombinować przy polskiej walucie, a rynki w swojej nieskończonej mądrości połapały się w tej grze. W każdym razie coś mi mówi, że przed nami spadek na złotym, a Tusk wg braku możliwości wprowadzenia innego podatku postanowił złupić nas wszystkich inflacją.
W komentarzach do poprzedniego artykułu było o emeryturach polaków z USA.
Tu podaję trochę szczegółów.
Rząd rabuje .. polskich emerytów w USA
https://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=660&Itemid=47
Pozdrowienia dla Autora blogu, dużo cierpliwości w tym trudnym okresie. 🙂
@jacek:
Gomułka dzisiaj w wywiadzie potwierdza że 2011 jest organizacyjnie nierealny.
Nie jest też zupełnie wykluczone, IMO, że jest to gra w drugą stronę. Nawet 2012 jest wątpliwy (z uwagi m.in. na dekoniunkturę na zach.) ale nie możemy tego głośno powiedzieć bo wtedy złoty spadnie jak cegła, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Więc machajmy perspektywą rychłego wchodzenia aby nie sfrustrować kapitału który na to liczy, ale konkrety i nieprzyjemności rzeczywistego zaciskania śruby odłużmy jednak na bardziej sprzyjający okres.
Sorry za OT, ale dziś trafiłem na ciekawą informację o tym jak Google wpływa na rynki finansowe. Otóż 8-go września ok 11:00 newsy Google wrzuciły stary artykuł z 2002 r. o kłopotach United Airlines (UAL) jako aktualny, co wywołało panikę i wyprzedaż akcji tej firmy – spadły z 12$ do ok 4$ w ciągu minut. Cała akcja trwała ok 2 godzin zanim cena akcji wróciła do pierwotnego poziomu. Kto wiedział, to zarobił 300% w przerwie na kawę.
No i tu do teorii spisku, obok instytucji finansowych i rządów dorzucam Wielkiego Brata, czyli GOOG. Już wiedzą że potrafią zmanipulować rynki, ciekawe kiedy zaczną na tym korzystać. Jakoś mi się nie chce wierzyć że nie zaczną.
Wykres akcji UAL – tu https://finance.google.com/finance?q=UAL
2012 może się wydawać fajny marketingowo ze względu na ME, ale 2011 też jest niezły. W końcu wtedy będą wybory do sejmu.
Ale lekko to nie przejdzie, bo wielu jak zawsze będzie chciało zbić kapitał na krytykowaniu dla samego krytykowania. Będzie więc dużo szumu i krzyku bez dogłębnej analizy za i przeciw.
Witam, może w tym szaleństwie jest metoda? Tzn zaczyna być widoczne że za chwilę nasz pociąg pt 'Euro 2012′ przywali w ścianę, no to dorzućmy jeszcze węgla do kotła, niech przynajmniej pierdyknie jak należy (na wszelki wypadek rząd się zdemontuje troszkę wczesniej)…
PS a jak to jest z tym umacnianiem złotówki względem euro? Teraz jest raczej w drugą stronę, ale może najpierw PLN musi zlecieć na pysk żeby potem się 'umacniać’? Czyli wzrost cen zaliczymy już teraz żeby potem był 'pod kontrolą’?