inflacja czyli cichy podatek
Drogi Czytelnik sugerował niedawno włączenie się Dwugroszy w debatę inflacja-deflacja. To jakim kursem potoczą że dalej rzeczy może mieć ważne implikacje dla długoterminowej strategii każdego inwestora. Aby jednak dojść do jakiś sensownych konkluzji na zdrowy chłopski rozum musimy wziąść wpierw na klepisko i dobrze pomłócić parę rzeczy podstawowych. Dopiero gdy zdefiniujemy bliżej co jest grane, pokusić się będzie można o przewidywanie tego co grane będzie. Czyli w takt jakiej muzyki inwestująca publika będzie cienko śpiewać na zakończenie całego tego spektaklu.
Na pierwszy ogień poszedł fractional banking system, ponieważ jest to centralny punkt do zrozumienia pojeć takich jak “money” i “credit”, oraz jak bank centralny może utrzymywać ewidentny przekręt przez lata, multiplikując kredyt w nieskończoność. Klasyczna dyskusja tego na odpowiednim poziomie jest u Rothbarda, do którego przeczytania w ramach pracy domowej zachęcam. Natomiast w popularnym ujęciu dużym zainteresowaniem cieszy się filmik Money as Debt z niedawnego odcinka.
Adaptując przykład stamtąd na grunt rodzimy załóżmy że chłop A miał zł 1111 w portfelu, z czego pożyczył zł 111 chłopu B. Jeżeli był to cały majątek chłopa A to wynosi on dalej zł 1111, z tym że zł 1000 jest teraz “money”, czyli gotówką, a zł 111 jest jako pożyczka która musi zostać spłacona przez chłopa B, czyli jest “credit” wobec B. Całkowity “money and credit” chłopa A jest zatem nadal zł 1111. Majątek chłopa B wynosi przy tym zero: zł 111 w gotówce minus zł 111 w pożyczce (długu) którą B musi spłacić A. W przyrodzie więc nic nie ginie (choć na niektórych wsiach poj. Drawskiego bywają od tego wyjątki… ;-).
Jeżeli teraz chłop B miałby nieszczęście (szczęście?) zapić się na śmierć pożyczka udzielona mu przez chłopa A pozostałaby nie spłacona. W tej sytuacji dla chłopa A udzielona pożyczka stałaby się “bad debt” i jego “credit” stopniałby do zera. Jego “money and credit” zatem doznałby poważnego skórczenia (credit contraction). Zaraz zobaczymy że to łączne pojęcie jest ważne dla właściwego zdefiniowania inflacji i deflacji.
No a teraz hokus-pokus na wyższym poziomie, ilustrowany przykładem fractional banking z odcinka #2 wspomnianego Money as Debt. Załóżmy że chłop A w niezabezpieczone pożyczki dla innych chłopów się nie bawi bo wie że zaufanie można mieć tylko banku, najlepiej swojego. Idzie więc do miasta i sam zakłada tam swój własny bank! I czemu by nie? Nie wyrabiając się z dopłatami rolnymi EU aktywnie zachęca przecież chłopów do zmiany zawodu!
Jego kapitał założycielski wynosi zł 1111 [w filmiku dokładnie $1111.12, używając realiów amerykańskich] i staje się teraz wymaganym depozytem w banku centralnym (reserve deposit). Bank chłopa A (SKOK NA KASE S.A.) może teraz natychmiast na tej podstawie udzielić pożyczki klientowi B w wysokości zł 10000 po prostu przelewając elektronicznie na jego konto “pieniądz” z nikąd! B następnie “pieniądz” ten przelewa na rachunek gościa od którego kupił właśnie auto za te zł 10000. Czyli rachunek tego gościa w jakimś innym banku powiększa się o zł 10000. Jest to dodawane do “rezerw” tego banku który na tej podstawie może sam wyjść z kolejną pożyczką wysokości zł 9000. Gdy te “pieniądze” z kolei zostaną zdeponowane w jeszcze innym banku zostanie udzielona następna pożyczka, tym razem w wysokości zł 8100, itd, itd. W wyniku tego cudownego pączkowania fractional banking system na podstawie jednego reserve deposit w wysokości zł 1111 wygenerował z powietrza i puścił w obieg w sumie prawie zł 100000 “credit”! I to nawet bez fizycznego drukowania czegokolwiek na papierze! [Uwaga – amerykańskie uwarunkowania dotyczące rezerw mogą niezupełnie pokrywać się z polskimi, ale chodzi nam tu o zasadę, a nie o szczegóły. O polskich rezerwach nie wiemy prawie nic, czyli mniej więcej tyle co prezes NBP Skrzypek…:-D]
Okay, co by się teraz stało gdyby gość który sprzedał B auto nie zdeponował tego w swoim banku ale poszedł do banku chłopa A i zarządał tam zrealizowania czeku w gotówce? Oops, normalnie byłby problem. Bank chłopa A takiej sumy nie ma, nie mówiąc już o gotówce, a więc musiałby ogłosić regularne bankructwo. Przekręt się więc kończy, a chłop A maszeruje w dyby. Tak by było, i rzeczywiście tak się ten przekręt mniej więcej kończył, w starych dobrych czasach gdy nie było jeszcze banku centralnego.
Epokowy wynalazek banku centralnego polega na tym że przekręt powyższy może trwać, i trwać, i nikt do kryminału nie idzie. Jest tak dlatego że bank centralny w systemie fractional banking funkcjonuje jako “bank banków”. Bank SKOK NA KASE S.A. i inne banki członkowskie systemu nie potrzebują tak naprawdę żadnych rezerw w gotówce. Rolę “rezerw” pełni bowiem normalny rachunek bankowy jaki każdy z nich utrzymuje w banku centralnym. Tam są ich “rezerwy” w postaci zer i jedynek, takich samych jak na innych rachunkach. Jeżeli w takiej sytuacji do banku chłopa A przyszedłby czek na zł 10000 z poleceniem skasowania na gotówkę to nie ma problemu. Po prostu bank pożycza w banku centralnym tyle ile potrzebuje.
A skąd bank centralny ma pieniądze? Aha, i tu dochodzimy do sedna rzeczy – bank centralny generuje “credit” z czystego powietrza dokładnie tak samo jak czynią to banki członkowskie przy generowaniu pożyczek. Natomiast państwowe regulacje (legal tender laws) gwarantują wymienialność wygenerowanych przez prywatne banki (w tym FED, który jest również instytucją prywatną) jednostek “credit” w jednostki “money”. Czyli że państwo zobowiązuje się wydrukować tyle kolorowych papierków (legal tender) ile potrzeba. Biorąc pod uwagę przewagę transakcji bezgotówkowych technicznie biorąc nie potrzeba tego nawet tak wiele – tylko około 5% wszystkich pieniędzy w obiegu jest w formie papierowej “money”, reszta to elektroniczny “credit”.
Bonanza produkcji „fiat money” nie kończy się nawet na generacji kredytu z powietrza. Świeżo wygenerowany i wypożyczony “pieniądz” zarabia przecież też jeszcze odsetki. Cały system bankowy nie dość więc że generuje z powietrza 100X więcej “pieniądza” niż go rzeczywiście ma , ale także zarabia jeszcze odsetki od całej tej virtualnej masy pieniądza której nigdy nie miał. Wow! Masa ta musi w dodatku przez cały czas rosnąć ponieważ potrzeba jej nie tylko na spłacanie pożyczek ale i odsetek. Skumulowane odsetki zaś przy pożyczkach długoterminowych mogą i często przewyższają wielkością same pożyczki.
Konkluzja z tych dywagacji jest prosta. Mówiąc o masie “pieniądza” (money supply) na rynku i o odpowiadającej jej sumie wszystkich dostępnych dóbr i usług jest rzeczą konieczną wziąść pod uwagę łączną wartość obu komponentów: “money” i “credit”. Jeżeli teraz zdefiniujemy formalnie inflację jako przyrost “money and credit” jest rzeczą oczywistą że powyższy schemat jest wybitnie inflacyjny. Rozumiał to nawet kiedyś Alan Greenspan: „As the supply of money increases relative to the supply of tangible assets in the economy, prices must eventually rise…[Alan Greenspan, 1967]„. Szkoda że potem zapomniał…
No, będzie tego dobrego na dzisiaj. Na koń by…
©2008cynik9
W takim fajnym blogu wkradł się błąd ortograficzny "skórczenia". chyba nie od skóry a raczej ze skurczu. Pozdrawiam
tz
„Świeżo wygenerowany i wypożyczony “pieniądz” zarabia przecież też jeszcze odsetki. Cały system bankowy nie dość więc że generuje z powietrza 100X więcej “pieniądza” niż go rzeczywiście ma , ale także zarabia jeszcze odsetki od całej tej virtualnej masy pieniądza której nigdy nie miał.”
Małe sprostowanie wszystkie odsetki w Polsce banki zwracają do NBP a NBP zwraca do budżetu zatrzymując tylko niewielką część teraz ok. 1% jako prowizję (za coś tzreba żyć i płacić pensje i rachunki). Pozdrawiam
@ester:
Kontrakcja?
Brzmi jakoś sensowniej niż „kurczenie się kredytu” 😉
Jak przetłumaczyć na polski „credit contraction”? Rozumiem, że przeciwnością jest „credit expansion” czyli ekspansja kredytowa?
@ee:
Z niewielkimi różnicami, wszystko działa w mniej więcej ten sam sposób i w tym też tkwi zasadniczy punkt – jednostronne wprowadzenie parytetu złota przez niewielki kraj nie ma sensu, IMO. Zakończyłoby się marnie – ze swoją walutą istotnie coś wartą i chętnie chomikowaną przez innych kraj straciłby swoją konkurencyjną pozycję i stałby się, z zewnątrz patrząc, drogą enklawą mogacą wszystko kupić (do czasu, złoto wypływa) ale nic sprzedać (nie można go uzupełnić). Myślę że wprowadzenie parytetu złota musiałoby się wiązać z decyzją mocarstwa bądź całego bloku ekonomicznego, mającego odpowiednią siłę przebicia aby go przeforsować na reszcie. Co oznacza resztę w pewnien sposób uzależnioną od niego. Byłby to prawdopodobnie turbulentny, szybki proces dostosowawczy ponieważ w dobie globalizacji waluty bez parytetu złota najprawdopodobniej osiagnełyby wartość zero bardzo szybko. Myślę też że z wyżej wymienionych powodów Szwajcaria, jako ostatnia, porzuciła swój tradycyjny parytet złota i generalnie „peguje” swoją walutę obecnie do euro.
Dwa pytania:
czy opisana w arcie sposob dzialania instytuci bankowych tyczy tylko USA czy tez wiekszosci krajow na swiecie, w tym Polski?
i drugie pytanie: czy gdyby polski rzad nagle oglosil, ze polska zlotowka od teraz ma pokrycie w zlocie (i mialaby je rzeczywiscie) to czy nasza waluta stalaby sie bardziej porzadana waluta swiata, w ktorej obce mocarstwa zaczelyby trzymac swoje dewizy, z uwagi na to ze byle drukowanie pieniadza nie zmniejszaloby jej wartosci?
@maciejka:
Nie jestem pewnien czy dobrze rozumiem pytanie…
Bank generuje kredyt i go daje klientowi A za który A kupuje dom. Pieniądze lądują na koncie sprzedajacego, powiększając jego saldo i nie mając dalej zwiazku z domem.
Natomiast A ma wobec banku umowę hipoteczną będącą w zasadzie obietnicą wypłacania właścicielowi hipoteki annuity, czyli w klasycznym ujeciu strumienia 360 miesięcznych rat. Sama ta umowa hipoteczna i związany z nią strumień wpłat jest papierem wartościowym który na ogół sprzedawany jest przez bank dalej. Jego wartość zależy m.in. od zabezpieczenia którym w tym przypadku jest konkretna nieruchomość.
Jeżeli teraz inwestor B kupi tę hipotekę od banku za gotówkę (załóżmy) to A będzie musiał płacić mu, a nie dłużej bankowi, miesięczne raty. W tym układzie żadnego nowego kredytu nie widziałbym. A pozostaje włascicielem domu, w którego księgach wieczystych jest wpisany jest tzw. lien, dający B zabezpieczenie na wypadek zaprzestania płacenia rat przez A.
Można to oczywiście dalej ciągnąć, jak ktoś chce. B może na przykład użyć posiadany przez siebie papier wartościowy (hipotekę) jako zabezpieczenie pod nowy kredyt w innym banku… itd.
Jako laik mam pytanie do spejalistow: jak ma sie udzielanie kredytow do zabezpieczen (np. w postaci hipoteki)? Z jednej strony kredyt jest wygenerowany (pieniadze wirtualne), ale z drugiej strony pieniadze te sa poparte wartoscia nieruchomosci (nieruchomosc jest jakims depozytem/zabezpieczniem)? Pieniadze wirtualne, ale z pokryciem?
@kw
Żałuj, żałuj :)) Ja dawno się tak nie uśmiałem.
seba
jeszcze dokończe
A dzieje się tak w klasycznym cyklu kiedy to pieniądz obiera najgorszą z swych trzech podstawowych cech (więc tranzakcyjnej, zabezpieczeniowej i spekulacyjnej), tą spekulacyjną.
Wtedy to występuje niedobór w kapitałach (surowce,energia , siła robocza lub w którymś z nich).
W uproszczeniu obligacje są wyprzedawane a spekulacja rozgrywa się na pozostałych rynkach bazowych np. akcje,nieruchomości,surowce,metale,dzieła sztuki….
Na szczęście w takiej sytuacji się nie znajdujemy ….
@ cynik9
seba
Inflacja złota istnieje bo ono z nieba nie spada , więc marża zysku potrafi się oderwać od kosztów produkcji.
@ cynik9
seba
Może mało orginalnie , ale polecam przestudiowanie tekstu poleconego przez ,,nemo pisze „,
https://www.mises.pl/135.
Zapewniam zwiazany z tematem.
Sam dokończe go studiować pewnie za kilkanaście godzin,a wtedy jeśli będzie Pan wymagał mej odpowiedzi to prosze o przypomnienie.
———————-
PARĘ UWAG
———————-
@łoś: racja!!, coś się zagalopowałem… $877 jest ciągle w systemie, a zatem ciągle kontrybuuje do M1.
@anonimowy (seba?):
zakotwiczenie inflacji i oczekiwań inflacyjnych , a nie zerowych niezmieniajacych się cen czy deflacji bo to słusznie uwarza za utopie.
Tu muszę się wtrącić, sorry – myślę że nazywanie „utopią” stabilnych cen czy nawet deflacji wynika głównie z długoletniego prania mózgu przez Keynes-istów. 😉
Nie wdając się tu zbytnio w szczegóły warto zauważyć że kombinacja wolnego rynku i coś wartego pieniądza (a/k/a gold standard) jest z natury swojej deflacyjna, sprzyjając poprzez konkurencję i nieustanny wzrost produktywności coraz niższym cenom. Całe dziesięciolecia bujnego rozwoju, od rewolucji przemysłowej poprzez prawie cały wiek XIX to jedna historia właśnie ciągłego spadku raczej, a nie wzrostu cen. Wiązanie rozwoju z rzekomo potrzebną do tego inflacją nie wytrzymuje krytyki, IMO.
Kto byłby zadowolony z nieruchomosci nie zmieniającej ceny , tylko nie mów że są tacy.
To wygląda mi na typową dla inflacjonistów grę na nieskomplikowanych emocjach mas. Ale czy rzeczywiście zawsze więcej = lepiej?
Czy czasem siła nabywcza pieniądza nie jest bardziej istotna niż odizolowana cena domu? Czy dom za $1M jest bardziej wartościowy od tego za $100k, BEZ dalszych kwalifikacji co do wartości $ i siły nabywczej? Przecież razem z rosnącą inflacyjnie ceną rośnie też inflacyjnie płaca, a cały trick z inflacją polega na tym że cena domu rośnie ciut szybciej.
wzrost cen złota to też inflacja a na to stawia większość z was obstawiających ,,upadek systemu”.
Nie. Ja bym powiedział że „inflacja złota” jest niewiele mówiącą definicją cyrkularną. Inflacja względem czego? mierzona jak? Nie ma żadnej inflacji złota – złoto stoi od 6000 lat w tym samym miejscu. Jedynie w zależności od rozmiaru monetarnych i/lub politycznych ekscesów jest mniej lub bardziej ludziom potrzebne jako bezpieczna przystań. Miarą tej potrzeby jest jego „cena” wyrażona w aktualnie używanym w charakterze środka płatniczego papierze o umownej „wartości”. W 1981 Volckerowi udało się przywrócić wiarę że zagrożony ekstynkcją papier kompletnie nie wyparuje. Wymagało to dwucyfrowych stóp procentowych i czynów – autentycznego przymknięcia produkcji papieru, plus ostrej retoryki zamiarów „zlikwidowania” inflacji. I udało się, złoto stało się mniej potrzebne ludziom skutkiem czego jego „cena” wyrażona w papierze którego percepcja wartości wzrosła, zmalała. W stosunku do złota o rentowności 0% papier o rentowności 20% jest na ogół bardziej atrakcyjną alternatywą niż ten o rentowności 2%…. Na szczęście złoto wtedy nie wyparowało i dziś możemy przy jego pomocy nadal mierzyć obiektywnie debazowanie walut. Czy tym razem ostra kuracja typu Volckera i „spadek ceny” złota może się powieść? Bardzo możliwe. Z tym że będzie to wymagało moim zdaniem dużo większego wysiłku, będzie procesem dłuższym i niewykluczone że pod jego koniec „spadek ceny” mniej potrzebnego złota będziemy już mierzyli w innej walucie… Nic na tym świecie nie trwa wiecznie…
p.s. Obstawiający „upadek systemu” nie inwestują z złoto. Inwestują w puszki szprotów w oleju i w zapałki.
@ kw pisze
seba
Filmiku wtedy nie oglądnołem, bo coś blokowało.
Ale chętnie go przestudiuje i wtedy może coś napisze , bo nie mam takiego podejścia do czasu jak Ty.
do nemo
seba ten tekst wkleił tu z bloga P. Kuczyńskiego, gdzie wcześniej poleciłem tam wpis cynika9 pt. Pieniądz jako dług oraz filmik. Po dwóch akapitach powiedziałem pass. Nie byłem w stanie dobrnąć do końca. 🙁
Przyjmij moje najszczersze wyrazy uznania za Twój trud i stracony czas. haha
Pozdrawiam.
@ nemo pisze
seba
Wystarczy użyć odpowiedniej erystyki a dyskusja może trwać w nieskończoność.
Dobrze że różnimy się w swych poglondach , co jest dowodem życia , bo brak rużnic to bezruch a bezruch to śmierć.
Zawsze musimy poszukiwać drogi środka bo to recepta na wieczność, ale nie totalnego środka bo to bezruch a bezruch to smierć.
Mam nadzieje, że znajdujemy się raczej bliżej środka w swych poglądach, i dzieki temu nie jesteśmy na biegunach utopi , czy to jeden z nas czy oboje.
Pozdrawiam.
P.S. Poza tym co ma wspólnego inflacja z tezą Kondratiewa, że „przyczynami długich cykli jest zużywanie się, zastępowanie i wzrost zasobu podstawowych dóbr kapitałowych infrastruktury (dróg kolejowych, kanałów). Produkcja tych dóbr wymaga dużych inwestycji oraz długiego czasu. Odtworzenie i modernizacja infrastruktury następuje pod wpływem postępu technicznego falami.” ?
A ktoś go – poza Kondratiewem – widział na oczy ?
https://www.mises.pl/135
@ nemo pisze
seba
Odpowiem krudko , a 54-ro letni cykl Kondratiewa.
Pozdrawiam.
1. To nieprawda że wzrost jest tylko przy inflacji – 2-go połowa XIX w. to świetny dowód na nieprawdziwość tej tezy. Ceny np. USA sie praktycznie wówczas nie zmieniały. Jakby poszukać bardziej to zalazło by się więcej przykładów.
Poza tym skąd to wziął się termin stagflacja ?
2. Nie przypisuj mi poglądów cynik9. Ja piszę jedynie w swoim imieniu.
3. System – a raczej bank centralny – nie dba o żadne zakotwiczenie – on jedyne co robi to drukuje pieniądze. Raz więcej raz mniej.
Powiedz mi że teraz FED dba o zakotwiczenie pieniądza 🙂 To już nasza RPP postępuje rozsądniej.
4. Określenie wzrost cen nieruchomości nic nie mówi – dopiero jego zestawienie z cenami innych towarów mówi nam czy tracimy czy zyskujemy. Jeśliby przykładowo ceny innych [niż moja nieruchomość] towarów spadały to nie miałbym nic przeciwko temu, żeby cena tej nieruchomości była nadal taka sama. Bowiem to oznaczałoby, że zyskuję.
@ nemo pisze
seba
Poza tym system dba o zakotwiczenie inflacji i oczekiwań inflacyjnych , a nie zerowych niezmieniajacych się cen czy deflacji bo to słusznie uwarza za utopie.
@ nemo pisze
seba
Inflacja zawsze była w czasach prosperity globalnej, bo to jeden z motywatorów społecznych,warto to przemyśleć a nie od razu ignorować to co napisałem.
Pozatym wzrost cen złota to też inflacja a na to stawia większość z was obstawiających ,,upadek systemu”.
Kto byłby zadowolony z nieruchomosci nie zmieniającej ceny , tylko nie mów że są tacy , bo nie chodzi tu o pojedyncze jednostki ale o grupy ludzi mające wpływ na całość systemu.
@cynik9
Z tym Krugerrandem to nie za bardzo qmam. Jesli mam 877 USD z kredytu i kupie Krugerranda przelewajac je na konto jakiegos dealera, to te 877 USD tylko zmieni wlasciciela, ale nie wroci do banku centralnego, wiec dalej bedzie wliczane do M3. Akt kupna nie spowoduje jedynie podwyzki GDP, gdyz brak jest tu wartosci dodanej ze wzgledu na brak VAT na zloto…?
Ok, niech będzie że nie cała. Ale pierwsze widze żeby inflację (czyli dodruk pieniądza=kradzież) nazywać dobrodziejstwem.
@ nemo pisze
seba nie uwżam że cała teoria M. Fridmana jest ukierunkowana na godność Człowieka ….
P.S. Teraz dopiero doszedłem do siebie po przeczytaniu wypowiedzi anonima 🙂
Nie wiem które z jego zdań zasługuje na szczególne wyróżnienie (bzdura goni bzdurę), ale cała wypowiedź klasyfikuje się jako tekst roku, chociaż ów dopiero co się zaczął. Mam jednak nadzieję, że Anonim uraczy nas dalszymi komentarzami odnośnie ukierunkowanej na godność człowieka teorii M.Friedmana oraz pozytywach inflacji. Czekam z wypiekami na twarzy 🙂
@łoś:
Wg mnie jest tak (USA) że za każdym razem jak udzielony kredyt zasila jakies regularne konto bankowe staje się częścią nawet M1, nie mówiąc już o M2 czy M3. Kupienie Krugerranda natomiast za gotówke pobraną z takiego rachunku zmiejsza M1, i M3, aktualnie dzisiaj już o $877… Jak jest dokładnie w ECB i jak oni definiują M3 nie wiem, pewnie w podobny sposób.
@anonimowy:
Dziękuję za obszerną wypowiedź. Z wieloma punktami mogłbym się zgodzić, z kilkoma się nie zgodzę. Polemikę zostawiam jednak na bardziej bardziej odpowiedni czas. Pluralizm opinii wzbogaca każdą dyskusję i chętnie ja widzimy. Sugerowałbym jedynie wybrac sobie jakiegoś nicka ponieważ coraz trudniej jest adresować odpowiedzi do kolejnych „anonimowych”.
Swoją drogą dziwię się że software bloggera nie jest wystarczająco inteligentny aby nadawać kolejne różne ID’s kolejnym „anonimowym”… A może tylko cynik9 nie jest wystarczająco inteligentny aby się tego doszukać?…
Jak czytam że bank może wykreować 10x więcej pieniądza niż depozytu to mi sie śmiać chce z wiedzy ekonomicznej w społeczeństwie. Przepraszam bardzo ale jak przelewam pieniądz na inne konto to robi się z tego depozyt, nieprawdaż ? Dopiero z niego można wykreować następny pieniądz, który w niczym nie ustępuje temu początkowemu depozytowi. Bo z niektórych komentarzy wynika że bank może kreować 10x więcej pieniądza niż ma depozytów.
Zagubilem sie w tym troche. Czytam rozne definicje agregatu M3 i wciaz nie moge sie zorientowac, czy M3 zawiera w sobie udzielony kredyt, czy tez nie? Coz to jest takiego „marketable instruments issued by the MFI sector” wymieniane jakos skladnik M3 wedlug definicji ECB?
seba
Szkoła Austriacka głosząca cykl koniunkturalny Hayka , czy cykl GOSPODARCZY Miltona Fridmana.
Zwolennicy Hayka stawiają na dogmatyczny wymiar jego teori , (więc utopijny).
Świat nie toleruje czystych teori czy to kulturalno politycznych , czy gospodarczo społecznych , a to zapewnia M.Fridman w swej moralnej,etycznej , ukierunkowanej na godność Człowieka teori.
Przykłady dogmatycznych systemów , to czysty komunizm z jego państwem socialnym , głoszony przez Marksistów jako recepta na Raj na ziemi i naprzykład czysty liberalizm wolnorynkowy , niejako dający każdemu szanse ( jednak pierwszy z wspomnianych systemów dławi społeczeństwo a drugi pożera).
Przeciwnicy M. Fridmana twierdzom że funduje darmowe obiady w postaci zalewania rynków pieniondzem bez pokrycia i twierdzom że darmowe obiady nie istniejom.
Jednak to zalewanie rynków pieniondzem generuje nowe miejsca pracy, poprzez , trzeba tu im przyznać racje redystrybucje wirtualnego zysku.
Ale nawet jeśli ten zysk (pieniondz), jest iluzjom to przecież nic nie stoi na przeszkodzie aby wspomagał wzrost gospodarczy i poprawiał warunki życia społecznego.
Więc jednak darmowe obiady istniejom , ale nie w świecie materialnym , tylko w wirtualnym czy w świecie naszych emocji jeszcze bardziej nieuchwytnych niż świat wirtualnej iluzji , więc dlaczego mieli byśmy z nich nie kozystać.
To tak jak Miłość można też twierdzić że jeśli nie ma nic darmowego to i Miłość nie może być darmowa , a jednak wiadomo że istnieje darmowa Miłość .
Jednak nawet przyjmując że w wymiaże wieczności nie ma nic darmowego to w wymiaże naszego życia warto kożystać z darmowej iluzji , nawet jeśli byśmy mieli tą iluzje kiedyś zwracać (wkońcu człowiek bardziej lubi obdarowywać więc ciężko nie będzie).
A w obecnym materialnym świecie ten wirtualny pieniondz (drukowany w nadmiaże jak twierdzom zwolennicy Hayka) , nawet nie jest drukowany tylko zapisywany jako cyferki w wirtualnych systemach. Jednak to nikomu nie powinło przeszkadzać a nawet musi wystempować bo tylko to zapenia wyciąganie bezrobotnych z biedy (pomaga w tym twożenie miejsc pracy powstajacych dzieki motywatorowi , ale nim właśnie jest nadmiar pieniądza , co jest uwarzane za stuczny zysk, jednak nawet ten iluzoryczny zysk twoży realny materialny dobrobyt).
Teraz krzyczą a inflacja , ale to właśnie inflacja też jest jednym z tych wirtualnych motywatorów i warzne tylko aby ona w skali makro była pod kontrolą , tak aby oczekiwania inflacyjne były zakotficzone na zdrowym poziomie.
Bo w skali poszczegulnych krajów , sektorów , branż , segmentów inflacja jest tym co przemawia do nas. Jeśli ceny gdzieś mocno rosną to jest to transfer kapitału w ten rejon bo wlaśnie tam wystapił niedobór, oczywiście to bardzo uproszczone stwierdzenie , ale faktem jest że właśnie wpompowywując iluzyjny pieniondz w rynki twożymy realny swiat bardziej przyjazny człowiekowi.
Zwolennicy Szkoły Austriackiej twierdzom że to tylko odwlekanie w czasie itak nieuniknionej katastrofy , ale i tu się mylom . Bo przecież technologie ,wiedza i świat materialny pozostanom , a ich alternatywa cyklu koniunkturalnego jest dławieniem iniciatywy społecznej w porównaniu do cyklu gospodarczego M. Fridmana.
Ich teoria poprostu zakłada świat czysto matematyczny ukierunkowany na materializm w wymiaże fizycznym i dlatego właśnie utopijna , bo człowiek nie jest tak prosto skonstruowaną zabawką ani robotem .
Jednak Szkoła Austriacka Hayka wnosi bardzo dużo dobraj wiedzy , głosząc np. monetaryzm narodowy co ma zapewniać międzynarodowom stabilność.
I tu wspomne że w dłuższej perspektywie Polsce jest potrzebna waluta Euro, ale dopuki przeciwnicy tego mają przewagę to nie ma się co spieszyć , szczegulnie obecnie kiedy Polska nie jest jeszcze wystarczająco połonczona z EU w wymiaże gospodarczo społecznym jak i kulturalno politycznym.
Przyjmnijmy obecnom sytuacje wiadomo że globalizacja jest procesem obecnie nie do odwrucenia a to powoduje i będzie nadal powodować wzmacnianie się silnych przedsiębiorstw i zanik tych słabych (jednak społeczność globalna kożysta na tym procesie bo dobrobyt wyrównuje się globalnie).
Teraz przyjmnijmy że Polska w 2008r. przyjeła walute Euro , i co mamy ( nasz bank centralny nie mógł by dławć inflacji , konsumęt wywalczał by coraz wyrzsze płace a dodatkowo kożystając z niskiego oprocentowania konsumował by jeszcze więcej na kredyt, oszczędności na inwestycie by brakowało. Ktoś powie ale przedsiębiorstwa też mogły by się tanio zadłużać w celu inwestowania w nowe miejsca pracy , jednak tu przewarzył by wzrost płac co czyniło by nasze małe przedsiębiorstwa w skali globalnej niekonkurencyjnymi więc skazanymi na upadek , a wtedy kapitał globalny przejmował by je za grosze.
Konsument nadmiernie konsumując pomagał by więc jedynie krajom już będącym w strefie Euro. Nie bende tu więcej argumentował ale na € dla Polski za wcześnie a kiedy za kilka lat przyjdzie właściwy moment to jestem pewien że zwolennicy zdobendom przewge.
Nawet jeśli za kilkanaście lat przyjdzie czas na wielkie zmiany w świecie finansów to głoszona iniciatywa pieniądza opartego na rezerwach złota (barbarzyńskiego krążka) w wymiaże globalnym się nie spełni .
Alternatywą jest tu naprzykład koszyk walut będacy w posiadaniu MFWalutowego, który miałby obecnie postać (44 proc. USD, 34 proc. € i po 11 proc. Jen i Funt Angielski), o tym też się obecnie dyskutuje.
Wiec jeśli nastapi powrut do rezerw złota to tylko częściowy w ramach konsensusu zdań (pewnych negociacji , więc droga środka a nie ortodoksyjne wizje) , bo przecież potrzebujemy sztucznie generowanego motywatora , a tu pomaga nadmiar (ale nadmiar w umiarze bo nadmiar w nadmiarze to katastrofa ), niedostatek to marnowanie iniciatywy społecznej i jednostek ją tworzoncych, a to sprawiłby system oparty tylko na rezerwach złota.
Mamy szczeńście że żyjemy w czasach oddalonych od utopi , bo pamiętamy jeszcze jak ciężko głosić antyutopie , to ona paradoksalnie jest obejmowana w takich czasach cenzurom (przykład komunizm głoszący Raj na ziemi).
Świat ma wymiar podobny do fraktalnego ,więc wymiar mikro jest odzwierciedlany w skali makro , to sprawia że na cykliczność jesteśmy skazani w każdym wymiarze życia .
I jak coroku analitycy głoszą obecnie swe ostrożne prognozy w obawie o strate prastiżu, mam tu na myśli głównie rynki finansowe .
Bo politycy są przewarznie zbyt optymistyczni ale oni raczej głoszą prognozy gospodarcze.
Najtrafniej prognozują przedsiębiorcy , bo im zalerzy na realnym przetrwaniu, nie naciska na nich możliwość utraty zaufania jak na analitykach utrzymujących się z pensji uzyskiwanej właśnie za te usługi.
A co do banków centralnych to żeczywiście one żondzom światem finansów a za jego pośrednictwem , koniunkturą i gospodarkom. Ale właśnie tego potrzebujemy , to tak jak w krajach Arabskich nie da się wprowadzić naszej demokracji , bo przeszkadza ich mentalność ,temperament i raczej potrzebują ,,twardej reki “, ale i my jej potrzebujemy w postaci banku centralnego.
Na szczęście banki centralne działają raczej jak przedsiębiorcy , więc ich decyzje co do przewidywania przyszłości są najbardziej trafne , a to że zasiadają w nich osoby z dorobkiem zawodowym gwarantuje że ich decyzje są ukierunkowane na godność człowieka, dochodzi to że decyzje podejmuje gremium , więc podejżewanie ich o (mafijne) działanie na kożyść właścicieli , będących w kłopotach banków jest niesłuszne . Poprostu to najlebsze wyjście dla dobra ogułu.
Moją prognoze na 08r. już podawałem , przypomne tylko że jest optymistyczna (do około połowy roku jeśli chodzi o akcje , a następnie korekta).
Prognoz dla graczy nie podaje , bo to zbyt krudki czas i wystepuje wymiar szumu , więc trudno ustalić właściwy scenariusz a do tego trzeba dodać najbardziej prawdopodobną alternatywę , o błąd bardzo łatwo ( to tak jakgdybym chciał przewidzieć każdy ruch osoby jadoncej na rowerze ze wsi do miasta , a przecież nie wiem czy podrodze nie spodka kogoś, czy jakiś inny składnik losowy, a w dłuższym terminie taki szum się niweluje , przykład nocy po kturej nastepuje dzień).
Przepraszam za ortografie.
„klipy rozwścieczonych klientów szturmujacych banki, pokazane w TV, są po prostu politycznie nie do zaakceptowania, niezależnie od kosztów.”
A w Argentynie sie udalo 😉
@ graf
System banków udziela kredytu w wysokości 10x depozyt (w moim pierwotnym przykładzie przy stopie rezerw 1/10 system mnoży pieniądze 10x). W dalszym ciągu nie widzę powodu, dla którego jeden bank nie może zadziałać za cały system z góry i od razu. Cały pic polega na tym, żeby inny bank nie pożyczył już ani grosza pod ten sam depozyt. Ale to już nie jest duży problem.
No, chyba że czegoś nie rozumiem.
@Ito:
O ratowaniu banków prywatnych przez bank centralny trudno jest IMO coś ogólnego powiedzieć; wiele zależy od kontekstu. W USA np. FED powstał w zasadzie jako coś w rodzaju kooperatywy prywatnych banków. FED pana Morgana pewnie by ratował bank pana Morgana… W Europie, z tego co wiem, krajowe banki centralne są +/- instytucjami państwowymi. Jeżeli teraz bank prywatny działając wg. uzyskanej koncesji, upadałby, to na jego ratowanie przez bank centralny możnaby prawdopodobnie znaleźć pewne argumenty… zwłaszcza przy braku skrajnego mismanagement. Ale co z sytuacją na poziomie eurolandu? Załóżmy że duży bank francuski tonie. Czemu niemieccy podatnicy mieliby to finansować, poprzez możliwy bailout przez ECB?
W ostatecznym rozrachunku z kolei prawdopodobnie wszystkie te rozważania etyczno-swiatopoglądowe powędrują do kosza, a liczyć się będzie wyłącznie czynnik polityczny – klipy rozwścieczonych klientów szturmujacych banki, pokazane w TV, są po prostu politycznie nie do zaakceptowania, niezależnie od kosztów.
@ito:
To nie tak, system rezerw cząstkowych nie działa tak, że będąc bankiem możesz udzielić kredytu o wartości 9/10 pierwszego depozytu. Możesz udzielić kredytu o wartości 90/10, czyli 9 razy większego niż faktyczny depozyt. 🙂
I tu kryje się cała magia…
@ Graf
Zgoda, ale co za różnica w ilu bankach leżą depozyty?
Ja to rozumiem tak: kwota X jest wkładana do banku. Z tego 9/10 jest pożyczane (1/10 depozytu) i trafia do następnego banku, następnie 81/100 pożyczane jest dalej, następnie 729/100 itd. W efekcie bankach zostaje 1/10+9/100+…=1 depozyt, a pożyczone jest 10x więcej. Jest to dokładnie taka sama sytuacja, jakby bank zatrzymał depozyt i pożyczył 10x więcej.
Pytanie, czy bank centralny powinien ratować banki prywatne. Jestem liberałem, ale nie jest tu sprawa tak zupełnie oczywista…
Os amigos de Brasil, dão boas-vindas aqui!
Hello. This post is likeable, and your blog is very interesting, congratulations :-). I will add in my blogroll =). If possible gives a last there on my site, it is about the CresceNet, I hope you enjoy. The address is https://www.provedorcrescenet.com . A hug.
Tak na marginesie obecny poziom rezerw w NBP wynosi 3,5%. Źródło: https://www.nbp.pl/home.aspx?f=/Dzienne/Stopy.htm
ito:
Zgadza się – system depozytów i kredytów działał od zawsze, z tym że system ma sens kiedy B udziela kredytów tylko i wyłącznie do wartości depozytów w nim złożonych – tak że w istocie przekazuje twój depozyt kredytobiorcy. Co innego gdy może udzielić kredytu tworząc pieniądze z niczego.
A co do wyboru pomiędzy A(skrytka) i B(depozyt) – to jest wybór pomiędzy kosztem i pewnością(A), a zyskiem i ryzykiem(B).
@:@:
1) Link do Rothbarda jest nareperowany, dzieki
2) obligacje – poruszone przez mlodego-inwestora:
Ważny punkt pokazujacy IMO beauty systemu: zadłuża się cały system ZA WYJATKIEM banku centralnego. Bo kto kupuje obligacje państwowe, jak ich nie kupią Chińczycy? FED! Państwo staje się w ten sposób dłużnikiem prywatnej instytucji, tak samo jak jego obywatele.
Interesującym aspektem „walki z deflacją”, do której niebawem powrócimy, jest to że nic nie zabrania FEDowi zakupić oprócz obligacji czegokolwiek innego, w tym także akcji, gdyby te zaczęły niebezpiecznie spadać… ha, ha.
Tak na marginesie – system opisany przez Cynika będzie działał zawsze, jeżeli zostaną spełnione warunek główny i dodatkowy.
Główne to:
1. Można pożyczyć komuś pieniądze na procent.
Dodatkowy to:
2. Można się ubezpieczyć.
Jeżeli A i B chcą przechować moje pieniądze, ale A każe sobie za to płacić (skrytka bankowa), a B jeszcze mi za to zapłaci, to wybiorę B. Ale żeby B mógł mi zapłacić, musi kasę zainwestować. Jeżeli jest ubezpieczony na wypadek nietrafionej inwestycji, to zawsze będzie miał kasę, chyba że ubezpieczyciel zbankrutuje.
B pożyczy więc kasę C, który zapłaci nią D, który zdeponuje u B1, który pożyczy C1.. itd.
Do działania systemu wymagane jest, abym nie wyciągał od B pieniędzy przez umówiony okres. Im więcej jest jednak wpłacających tym więcej ma bank w rezerwie. Przy pewnej liczbie uczestników pieniądze są dostępne „na żądanie” praktycznie w każdej wysokości, poza naprawdę dużymi.
Należy zauważyć, że gdybym pożyczył pieniądze bezpośrednio C, który zapłaciłby D, który pożyczyłby C1 itd. to system ten działałby bez uczestnictwa banków. Ale zważywszy że większość ludzi nie potrafi inwestować, ten system nie zadziała.
Chyba nie działa link do Rothbard
Myślę, że odpowiedź na to pytanie również znajdziesz w filmiku.
Generowanie nowych pieniędzy nie jest losowe i nieograniczone. Aby bank mógł wygenerować kwotę powiedzmy 100tys jako kredyt, ktoś musi mu obiecać, jak to w filmiku przedstawiono, że te 100tys zwróci (wypracuje). Innymi słowy, jeśli chcesz wziąć kredyt na mieszkanie, dajmy na to na 30lat, przychodzisz do banku i sytuacja wygląda mniej więcej tak: „Stwórzcie mi chłopaki kupę kasy, kupuję mieszkanie. Obiecuję, że w ciągu tych trzydziestu lat w pocie czoła nie tylko odpracuję tę kupę kasy, którą tworzycie kliknięciem myszki, ale i wszystkie odsetki, jakie za ten trud kliknięcia myszką sobie naliczacie”.
Co do samych obligacji – ja rozumiem, że to takie same papiery jak pieniądz, z tą różnicą, że nie są tworzone na podstawie obietnicy przyszłej spłaty, ale na podstawie kasy, na którą ludzie już zapracowali. No bo przecież obligacje zazwyczaj kupujemy za zaoszczędzone pieniądze, aby te oszczędności zabezpieczyć…
Wiesz, nie do konca rozumiem jedna rzecz. Skoro SYSTEM generuje nowe pieniadze z powietrza w losowej ilosci 😉 To po co w takim razie ten sam patologiczny SYSTEM w tym samym momencie zadluża sie poprzez notoryczne sprzedawanie obligacji skarbowych…
haha
A moze wlasnie po to je drukuje by splacac owe obligacje ? A moze odwrotnie ? 😉 A moze wszystkie odpowiedzi sa prawidlowe ?