Planowe wykańczanie sektora rolnego unii, a Polaków przy okazji – do tego sprowadza się obłędna polityka rolna EU, pod wodzą unijnego komisarza rolnictwa Wojciechowskiego i jego globalistycznej ferajny. Polak potrafi!
Pamiętam za czasów głębokiej komuny odpowiedź pewnej rolniczki na uwagę że nie powinna opryskiwać czereśni z dobrze już widocznymi owocami. Panie, toć to nie do jedzenia, to na sprzedaż! No i mamy teraz małe deja vu… 😀 Podobno wiele się od tamtego czasu zmieniło… Niektórzy nawet jeszcze wierzą że jadają „zdrową żywność polską”, z której unijne przepisy, skrupulatnie przestrzegane przez unijnych rolników, skutecznie odfiltrowały wszelkie zakazane substancje. Jeśli tak nawet kiedyś było to już od dawna nie jest. Bruksela jest terytorium powierniczym hegemona, realizującym jego strategię i zarządzanym przez selektywnie wybranych w tym celu absolwentów rozmaitych „szkół leaderów” za oceanem. Przekupione zaś gigantycznymi honorariami MEP-y klepną każdą wygodną globalistom dyrektywę.
Samobójczymi dla EU „sankcjami na Rosję” hegemon zainicjował swoją strategię odcinania unii od jej bazy – od tanich rosyjskich surowców i od rynków Eurazji. Wysokie ceny energii w wyniku tego spowodowały utratę konkurencyjności przemysłu EU. Prowadzi to do postępującej deindustrializacji eurokołchozu i demontażu źródeł jego dotychczasowego dobrobytu, siły i znaczenia. Demontaż unijnego sektora rolnego nie jest chwilowym wariactwem. Jest kolejnym etapem strategii hegemona, zmierzającej do tego samego celu. Jest nim osłabienie i uzależnienie od siebie EU tak aby nie stanowiła ona więcej konkurencyjnej przeciwwagi i zagrożenia dla jego hegemonii. Słaba i zależna od hegemona EU nie będzie też wspierała wzrostu potęgi strategicznych konkurentów hegemona. Stąd na pieńku pod toporem leży już olbrzymia wymiana handlowa EU z Chinami. Gdyby odbywała się ona przez rurę to podzieliłaby już dawno los Nord Streamu…
Sam hegemon jest samowystarczalny żywnościowo i energetycznie, tak że szczegóły realizacyjne swojej strategii pozostawia wasalom. W demontażu własnego rolnictwa wasale w Brukseli mają więc najpewniej pozostawioną wolną rękę. To od nich zależy kiedy i jakie konkretnie wariactwa Zielonego Ładu narzucą swojemu rolnictwu tak aby je ostatecznie zlikwidować. Stąd się właśnie biorą te trudne do uwierzenia cyrki z przymusowym „ugorowaniem” rosnącej części areału uprawnego, z psu na budę potrzebnymi „schematami ekologicznymi”, z przywracaniem gruntów ornych z powrotem w bagna, ze straszeniem dzieci zabójczymi ponoć dla klimatu krowami pier**ącymi, pardon me, metanem i inne dania z zielonego menu.
Przez rozsadzenie od wewnątrz własnego rynku rolnego EU straci nie tylko swoją samowystarczalność żywnościową którą pracowicie budowała od lat ale także rację swojego bytu. Wykończy w tym celu własne rolnictwo poprzez napływ produktów pochodzenia ukraińskiego a pompowanych tu przez holdingi rolne hegemona w posiadaniu których znajduje się już ogromny areał ziem uprawnych i przemysłu przetwórczego na Ukrainie. To że EU nakazała otwarcie granicy z Ukrainą dla wszelkiej maści produktów rolnych spoza unii, bez żadnych ograniczeń i wymogu przestrzegania unijnych standardów, słusznie bulwersuje rolników. Ale nie był to przecież przypadek. To realizacja kolejnej fazy strategii hegemona.
Powyżej – wywiad z prof.W. Modzelewskim w temacie bepieczeństwa żywnościowego państwa
Protesty rolników w całej unii są w pełni zrozumiałe. Realizując interesy hegemona EU w samobójczym amoku chce wykończyć ich i ich sektor, więc co mają robić? Niestety, populacje unijne nie całkiem pojmują źródło problemu i skalę zagrożeń. To nie lokalne protesty o wyższe dopłaty, jak to często dawniej bywało. To autentyczna walka narodów o swoje prawa, o to czy jeść i co jeść. O to czy zachowają kontrolę nad swoją żywnością czy też i to będzie kontrolował transatlantycki hegemon.
Szczególnie ciemne jest w tej materii społeczeństwo polskie którego pro-amerykańska postawa nie pozwala mu dojrzeć prawdziwych zagrożeń dla jego bezpieczeństwa i dobrobytu. Tym bardziej że dla Polski demontaż rolnictwa unijnego będzie ciosem szczególnie dotkliwym, podważającym zasadniczo sens przynależności unijnej. Na chronionym dotychczas unijnym rynku rolnym zdobyliśmy mocną pozycję, stając się czołowym eksporterem płodów rolnych. W rolnictwie pracuje też większy % czynnej zawodowo ludności niż na zachodzie. W sytuacji postępującego demontażu unijnego wspólnego rynku rolnego przez samą unię zrozumiała staje się krecia robota agentury której różne polskojęzyczne „sługi narodu” regularnie apelowały w przeszłości o rychłe „przyjęcie Ukrainy do EU”. Czy rzeczywiście leży to w interesie członków unii i jej dotychczasowej polityki CAP? To przecież następny ruch hegemona, wpisujący się logicznie w jego strategię. Można się łatwo domyśleć jakie byłyby tego konsekwencje – takie jakie właśnie obserwujemy: demontaż dotychczasowego systemu CAP i pełna eliminacja unijnego rolnictwa, w tym polskiego. Poza tym czy ubożejąca, i schodząca ze sceny EU będzie kiedykolwiek w stanie wykrztusić z siebie dopłaty rolne do setek tysięcy hektarów czarnoziemu jakie na Ukrainie zgromadził amerykański Cargill i inni?
Nie wiemy czy protestującym rolnikom w Europie uda się osiągnąć pełny sukces, przynajmniej bez popularnej rewolty która zmiotłaby gmach EU w Brukseli niczym lud Bastylię w Paryżu. Ale blokujący przejścia graniczne rolnicy w Polsce już mogą mówić o pewnym sukcesie. Jest nim ujawnienie skali przekrętu do którego doprowadziło zaniechanie przez EU kontroli nad wwozem płodów rolnych z zewnątrz. Wjeżdża więc wszystko jak leci, przy faktycznym zawieszeniu obowiązujących regulacji i norm zawartości substancji zakazanych w unii czy produktów genetycznie modyfikowanych. Jest ironią że do dziś wspomniana na wstępie rolniczka sprzed pół wieku może mieć dalej rację: zdrowa w Polsce jest tylko ta część żywności którą chłop polski przeznacza „do jedzenia”… Cała zaś reszta żywności, zwłaszcza tej wwożonej ze wschodu, wędruje dalej prosto do Biedronki i do LiDLa… :-D. A stamtąd naturalnie na talerze Polaków którzy dziwią się później że mają po 300 zgonów na raka dziennie i inne oczekiwane tego efekty. Kto wie czy już wkrótce, dzięki Monsanto i von der Leyen, nie zaczną się rodzić dzieci z dwiema główkami.
I wprawdzie co dwie głowy to nie jedna, ale nawet jedna głowa, byle myśląca, łatwo pojmie że do czynienia możemy mieć z jakąś masową, planowaną akcją wymierzoną w całe społeczeństwo a tolerowaną, czy może nawet wspieraną, przez kolejne rządy „sług narodów”, wszystkich za wyjątkiem polskiego, i ich zagranicznych sponsorów. Jak przystało na terytorium okupowane przez hegemona, miejscowe służby trójliterowe odpowiedzialne za bezpieczeństwo są w tym temacie dziwnie głuche i ślepe. Co na to Rada Bezpieczeństwa Narodowego? Czemu skalę dziejącej się grandy muszą odkrywać dopiero strajkujący rolnicy? Nawet gdyby do ich retoryki o wyższości „zdrowej polskiej żywności” nad niezdrową żywnością z importu podejść z pewną rezerwą to i tak wielu niepokojących rzeczy trudno nie wskazać.
Przede wszystkim tego że po abdykacji rządu ze swoich obowiązków ochrony ludności państwo unijnego gauleitera Tuska jest po prostu dysfunkcyjne. Trudno inaczej określić sytuację w której nikt niczego dłużej nie sprawdza, nie kontroluje i niczego nie reguluje, szczególnie w dziedzinie tak newralgicznej jak bezpieczeństwo żywności. Gdyby rząd „sług narodu” służył rzeczywiście narodowi polskiemu, to przecież żadnego problemu z zalewem zbożem ukraińskim czy każdym innym by nie było. Niech sobie jedzie z Bogiem zaplombowanym tranzytem prosto do Ursuli von der Leyen i niech się Bruksela dalej o nie martwi. W Polsce natomiast, na bazie obowiązujących polskich przepisów, miałoby ono status odpadu radioaktywnego którego nikt dotknąć się nawet nie waży ani nie powinien. Tymczasem protestujący rolnicy odkrywają jeden zbożowy przekręt za drugim a silosy zawalone są modyfikowanym genetycznie zbożem z zagranicy. Skąd się tam wzięło?
Bezczynność obecnego rządu „sług narodu” jest również podejrzana. Rząd jest przecież władny ograniczyć niekontrolowany, niszczący rynek wwóz płodów rolnych ze wschodu i to ze skutkiem natychmiastowym. Tego jednak nie robi czym potwierdza że bezczynność może nie być przypadkowa i że Bruksela posłusznie realizuje nadal plan likwidacji swojego sektora rolnego. Zgodnie z tym planem cały unijny sektor rolny, jako nie dość „ekologiczny” w Zielonym Ładzie, przeznaczony jest do likwidacji. Czytaj – pogłowie rolników ma spaść do zera. Już samo to byłoby dostatecznym powodem dla ceniącego się narodu do myślenia o opuszczeniu unijnego wariatkowa z jego unijnymi „wartościami”.
Skąd zatem w takim razie EU chce brać żywność, na wypadek gdyby „wartości” unijne nie wystarczyły? Tutaj globaliści mają już gotowe rozwiązanie. Żywność będzie z Ukrainy, czyli kontrolowana przez hegemona, oraz z krajów Mercosur (Ameryka Płd) z którym EU podpisała już odpowiedni układ. To wiele żywności, i to sporo tańszej od subsydiowanego CAP-em (common agricultural policy) rolnictwa unijnego. Oszczędzi to unii blisko połowę jej budżetu idącego obecnie na dopłaty rolne. Pełniący rolę pożytecznych idiotów zieloni fanatycy osiągną wtedy swoje cele klimatyczne – każdy umrze zdrowszy. To że klimat psuł będzie wtedy nadal ktoś inny spoza unii to już ich nie rusza. Na pohybel więc dotychczasowym normom, standardomi i wspólnej polityce rolnej unii. Mądrość etapu wymaga najwyraźniej szerokiego otwarcia się na dotychczas zakazane czy ograniczane w unii herbicydy, pestycydy, Roundup-y, żywność genetycznie modyfikowaną i całą resztę.
Będzie super eko, super tanio i bez chłopów. Super!
Szukam źródeł informacji potwierdzających fakt posiadania przez Amerykanów ziemi w UA – to jest oficjalnie widoczne w raportach tych firm? Czy odbywa się to przez słupów – jeśli tak, to skąd wiemy, że tak jest naprawdę?
Ojej, nie miejsce tutaj na przypominanie afery Kernela, ukraińskiego holdingu z siedzibą w Luxemburgu, który wycofując się z giełdy w Warszawie gdzie debiutoweał wiele lat temu, i gdzie wydymał – czy dopiero zamierza wydymać – polskich akcjonariuszy. Dudni o tym przecież cała prasa polska, możesz pogooglować pod hasłami: Kernel Bosak GPW afera. Możesz też wejść na stronę Kernela i sobie poczytać jego wersję wydarzeń i inne ciekawostki. Lektury na miesiąc! Bosak – ponieważ Konfederacja się tym zainteresowała po sygnałach od inwestorów o dziejącej się grandzie. Zajmowaliśmy się tym też swojego czasu w TwoNuggets Newsletter, widząc w tym potencjał drugiego AmberGold. Przytoczona była tam też lista największych holdingów rolnych i ile ziemi rolnej w UA kontrolują. W pierwszej dziesiątce jest tylko jeden, o ile pamiętam, zarejestrowany na Ukrainie.
No ale nawet w treści linkowanego artykułu nie pojawia się informacja o amerykańskim kapitale – raczej o tym że jakiś ukraiński magnat próbuje wydymać zagranicznych udziałowców. Największy udziałowiec to cypryjska spółka, w której większość ma wzmiankowany oligarcha, ale są w niej też udziałowcy z zachodniej Europy, Skandynawii oraz USA. No i (z tego co da się wyszukać w sieci), wszyscy bez wyjątku, razem z amerykanami, zostali oskubani.
Nie to jest sednem sprawy, IMO.
Gość jest słupem, takim jakim był Chodorkovski w Jukosie. Możesz go nazwać „oligarchą”, biedniejszy od tego nie będzie. Myk jest taki że prawdziwi właściciele, prawdopodobnie jakiś fundusz private equity, przejmują swoją własność wykupując słupa, dorzucając dla niepoznaki trochę nowego kapitału, a brand-new kompanię opchną następnie prywatnie jakiemuś dużemu graczowi, jak Archer-Daniels-Midland (NYSE:ADM) na przykład czy podobny. Krótki fik-mik i masz piękne przebicie. Wątpię aby chodziło o notowanie giełdowe w USA. W całym tym myku przeszkadza oficjalne notowanie Kernela w Warszawie dlatego idą na skróty chcąc się go pozbyć nie całkiem koszer.
Tu masz kto miał udział w areale rolnym na UA w 2023. Co „zachodniego” kapitału to bym się zanadto nie rozpędzał bo wnet się okaże że Luxembourg, Cypr i Kajmany muszą być puste bo każdy siedzi już na ukraińskich włościach. Także z tymi „ukrainskimi oligarchami” trzeba uważać w temacie kto co ma i za co…
Dla zainteresowanych w temacie: raport the Oakland Institute War and Theft. The takeover of Ukraine’s agricultural land (33 strony)
z raportu:
To ciekawe informacje, mają rozmach… Wydaje mi się że większość tych zagranicznych 'inwestycji’ to są dość świeże sprawy, tzn ostatnie 10 lat.
A ja jestem ciekaw ile w tej całej sytuacji „dożynania polskiego rolnictwa” pozostało z genotypie mentalnym polskiego rolnika z genotypu mentalnego polskiego chłopa? Czy dopłaty bezpośrednie, nowe traktory i maszyny, europejski wspólny rynek oraz komisarz Janusz W. dokonali w ciągu ostatnich 20 lat już takiego mentalnego spustoszenia, że stulecia pańszczyzny, domiarów, przymusowej kontraktacji, rekwizycji, rugowania z ziemi, wozu Drzymały i rabacji Galicyjskiej zostały skutecznie zatarte, wytrzebione i posypane solą jak to miało miejsce w starożytnej Kartaginie? Czy może jednak jakaś iskierka się z tego legendarnego wręcz uporu przebudzi?
Dożynanie? Wg mnie to całkiem dochodowa gałąź polskiego przemysłu. I chyba czas przestać myślec o tym pokrzywdzonym, ciemnym chłopku pańszczyźnianym ze starą szkapą i morgą ziemi. Gospodarstwa w Polsce są z roku na rok coraz większe i wiele z nich można już nazywać przedsiębiorstwami produkcyjnymi. Producenci łączą się w spółdzielnie, maja własne magazyny i chłodnie, wszelkie maszyny i transport… To duże lobby z pokaźną siłą polityczną, nic dziwnego że już politycy wsiedli na tego konia i kombinują jak go wykorzystać do zdobycia władzy. No ale przedsiębiorcy na setce hektarów nikt bronił nie będzie…
Myślę że to znaczący reality check dla polskiego i unijnego rolnictwa.
Ukraina, teoretycznie kraj niezbyt zamożny i niezbyt rozwinięty w porównaniu z bogatą Unią, na dodatek obciążony trwającą wojną – jest w stanie zaorać całe unijne rolnictwo gdy mu tylko na to pozwolić. A wszystko bez dopłat, bez dotacji ..
No i polscy rolnicy w proteście. Nie wiem, nie śledziłem szczegółowo postulatów i tego jak do nich doszli, ale chyba nie tylko ja mam problem ze zrozumieniem przeciwko czemu oni protestują. Z jednej strony chcą mniej unijnych regulacji, z drugiej – domagają się od tej samej Unii więcej ochrony. Nie chcę ich winić, trudno się rezygnuje z przywilejów, ale to właśnie unijna protekcjonistyczna polityka jest przyczyną ich aktualnych problemów, po prostu z gospodarzy stali się kanapowymi pudelkami które mogą funkcjonować tylko w unijnej cieplarni. Chcieli by więcej wolności, ale jak tylko ktoś drzwiczki cieplarni uchylił to od razu zaczynają ujadać że przeciąg..
Cała nadzieja w tej 'zdrowej żywności’, że niby tylko ta polska jest zdrowa a wszystko inne to trucizna. Tylko jaki idiota w to jeszcze uwierzy? Zanim wpuszczono import z Ukrainy to ujadali że Niemcy nas trują a Lidl to narzędzie do eliminacji narodu za pomocą unijnej sałaty czy pomidorów. Ale teraz się już odmieniło, unijna sałata jest super, za to ta z Ukrainy to dopiero paskuuudztwo…
Myślę że wszyscy w rolnictwie potrzebowali tego strzału w pysk, tak po chłopsku, może coś w końcu dotrze.
Jedną rzecz trzeba tutaj wyjaśnić. Po rozmaitych rozruchach społecznych w połowie XX wieku, łącznie z okresami powojennego głodu, kraje zachodnie na wiele lat przed EU stworzyły socjalistycznego potworka w postaci CAP (common agricultural policy). Był to ściśle zamknmięty, i ściśle kontrolowany ich wspólny rynek rolny. Centrala ustalała wszystkie quotas i ceny, przekupując zasadniczo chłopów wysokimi cenami skupu i gwarancji zbytu aby siedzieli cicho. Chłopi wewnątrz tego zamkni©ętego ekosystemu, z braku innych możliwości oraz masy dopłat i dotacji, produkowali wiele i zdrowo. Nawet dużo więcej niż wiele, stąd stałe problemy ówczesnej EWG jak się pozbyć a to nadmiarowej góry masła, a to czegoś innego. Uzasadnienie tego było takie: jesteśmy samowystarczalni i więcej, produkujemy świetną żywność, tyle że płacimy za nią przez nos w sklepach. Ale wiecie co? To się nam ostatecznie opłaca bo SAMOWYSTARCZALNOŚĆ ŻYWNOŚCIOWA jest kluczowa. Także KLUCZOWY jest spokój społeczny jaki to daje. Chłopi mają co robić i siedzą cicho, a dopłaty do nich niwelują nierówności społeczne. Tak więc trzymali, mimo że od lat utrzymanie tego systemu pochłaniało połowę budżetu EWG, a potem EU.
Ten zrównoważony i ZAMKNIĘTY – podkreślam – system można rozwalić bardzo szybko i automatycznie. Wystarczy otworzyć granice i dopuścić konkurencję cenową na produkty rolne. EU się przed tym długo broniła, nagabywana np. przez Afrykę: zamiast przyjmować naszych „uchodźców” do pracy w waszych inspektach dajcie im zarobić aby uprawiali to samo u siebie, taniej bo bez inspektów. Do tego jednak musicie otworzyć swój rynek tak aby mogli to sprzedać.
EU się temu przez lata opierała, aż przyszedł hegemon z pałką i rozkazał swoim EU-wasalom otworzyć granice, nie z afekcji do murzynów w Afryce lecz do swoich oligarchów którzy skupili ukraińskie czarnoziemy i musieli jakimś innym murzynom swoją produkcję pilnie sprzedać. A że Rosja odcięła drogę morską to wypadło na EU i Polskę w szczególności.
Konkluzja z tego jest taka że jak raz EU otworzy granice to jest zasadniczo i po CAP-ie i po jej rynku rolnym jaki znamy bo na ceny nie jest on w stanie z nikim konkurować. Jedno co wasalskie durnie w Brukseli mogły zrobić a nie zrobiły to otworzyć ten rynek w sposób stopniowy i zorganizowany, utrzymując dotychczasowe standardy wspólnotowe na jakość żywności wwożonej do obszaru unii, oraz na jej ilość. Przekupieni najwyraźniej kryminaliści w Brukseli puścili to jednak na żywioł, otwierając wrota szeroko bez jakichkolwiek kontroli, ku zrozumiałemu horrorowi unijnych populacji.
Horror jest, to na pewno. Natomiast protesty rolników, w swoim wyrazie antyunijne, są (i powinny być) tak naprawdę pro-unijne. Może powolutku dociera do nich że ta wredna Bruksela co im narzuca limity i każe się spowiadać z używanych pestycydów tak naprawdę jest gwarantem ich dobrobytu.
Tak na marginesie to Polska jest taką unijną Ukrainą, tylko sprzed 20 lat. Nasza mocna pozycja na rynku unijnym w produkcji rolnej, roślinnej i zwierzęcej to przecież wynik wpuszczenia (początkowo) taniego kraju na bogaty rynek i jeszcze stymulowania go dopłatami. Tym bardziej nie dziwi że tak uzyskanej pozycji polscy producenci oddać bez walki nie chcą.
Aha, a propos zdrowej polskiej żywności – jesteśmy w absolutnej czołówce europejskiej w ilości stosowanych antybiotyków w hodowli zwierząt. Słaba reputacja polskiego mięsa ma solidne korzenie. Jak mi przyjdzie do głowy zjeść steka to niechby nawet z Ukrainy, gorzej chyba nie będzie…
Polska jest taką unijną Ukrainą, tylko sprzed 20 lat
Była, i w rzeczy samej niewielu pamięta jak to dokładnie się odbyło, a najmniej chłopi. EU miała problem. Chłopi, świeżo po komuniźmie, do eurokołchozu się nie garnęli i mieli rację. Ich głos był jednak wymagany w referendum. Unia więc ich przekupiła. Powiedziała tak: futrujemy dopłatami naszych rolników bo możemy – stanowią oni tylko 2% populacji. Jeśli damy wam od razu podobne dopłaty to zbankrutujemy bo was jest 20%. Wam też kiedyś damy (tere-fere…) ale poczekać musimy aż wasze pogłowie zmiejszy się do naszych 2%. Wtedy będzie czas na równość. Na razie dostajecie dużo mniej. Ale ponieważ potrzebujemy waszego głosu dzisiaj to damy wam to w specjalnym trybie. Będzie to prosta, bezwarunkowa łapówka od hektara. Masz hektary dostajesz żywy szmal, czy coś uprawiasz czy nie. Jeśli uprawiasz to dostać możesz kasę dodatkową.
I tak chłopi polscy, sprzedając się unii jak panie nie najcięższych obyczajów i akceptując głęboką redukcję swojego pogłowia po drodze, stali się fanami unii! Był okres w którym każdy traktor powiewał przynajmniej jedną chorągiewką unijną, często dwiema. Może nie? A spróbuj znaleźć dzisiaj choć jedną unijną chorągiewkę na traktorze! Ha, ha… 😀
Zgadzam się, tak jest w socjalizmie, ludzie się do kasy z nieba przyzwyczajają i potem już tylko można dokładać więcej – a spróbuj raz nie dołożyć to Cię obiją i do jeziora wrzucą. A potem pójdą do tego co im da więcej. Nic dziwnego że chłopi to najbardziej uprzywilejowana i roszczeniowa grupa w Europie i zawsze znajdą sposób na rządzących.
Ja bym im tam te granice otworzył na dłużej, choć na dwa sezony. Tak dla zdrowia.
AKURAT ! Co Ty wygadujesz ? Wpuścili nas na rynek unijny wtedy kiedy mieli nad naszym rolnictwem kontrolę, przykład cukru: tutaj ciekawy naukowy artykuł z SGGW o wpływie UE na rynek cukru w Polsce.
https://bibliotekanauki.pl/articles/572804
warto go przeczytać w całości aby zrozumieć politykę Zachodu wobec Europy Wschodniej
zamieszczam kilka cytatów:
„Produkcja cukru w Polsce od roku 2003/4 do 2009/10 zmniejszyła się o 15,3%, a limity produkcyjne o 7,5%. Integracja Polski z UE i wprowadzenie reformy rynku cukru wymusiło czterokrotne ograniczenie liczby pracujących zakładów. ”
„W efekcie w sezonie 2009/10 większość z nich miało większy limit produkcyjny niż przed reformą. Największy wzrost dotyczył Francji (+18,0%), Holandii (+17,7%), Danii (+14,6%), Austrii (+11,8%) i Niemiec (+10,9%), gdy tymczasem w Polsce limit był mniejszy o 7,5%. ”
„Najciekawszą grupę tworzą jednak Francja i Niemcy, które zwiększyły produkcję cukru. Jest to interesujące dlatego, że reforma rynku cukru miała spowodować ograniczenie produkcji w całej UE aż o 1/3. Dziwi w tej sytuacji wzrost produkcji i to u największych producentów. Można spotkać się z opinią, że plany reformy były przygotowywane wcześniej, ale z ich realizacją poczekano aż do rozszerzenia UE. W ten sposób przeprowadzono reformę głównie kosztem krajów Europy Środkowej i Wschodniej.”
„Przyszłość polskiego rynku cukru jest niejasna. W związku z ograniczeniem produkcji poniżej zapotrzebowania krajowego konieczny jest import około 200 tys. t cukru rocznie. Na paradoks zakrawa fakt, że trzeci producent cukru w Europie musi go sprowadzać, nie dlatego, że nie jest w stanie go wyprodukować, tylko że nie pozwalają mu na to unijne przepisy.”
Przyszłość polskiego rynku cukru jest niejasna.
Przyszłość całego wspólnego rynku rolnego była niejasna. Wchodząc do EU, i mając agentów państw ościennych w roli akuszerów, można się było spodziewać ostrego kopania się po kostkach pod stołem, mając samemu słabą pozycję. Także można i trzeba było spodziewać się że Francja i Niemcy, najwięcej płacąc na EU, będą rozdawać karty niezupełnie mając nasz interes na względzie.
To mnie jednak jakoś nie rusza, pewne frycowe trzeba zapłacić i się uczyć, i w sumie zajęliśmy pewne miejsce, odpowiadające z grubsza poziomowi intelektualnemu wybieranych elit.
Problem jest w tym że wszystko się zmienia, a całą w miarę niezależną unię hegemon całkowicie zwasalizował i wykorzystuje do swoich imperialnych celów, zaś przekupne wasalskie elity same rozmontowują konstrukcję na której stoją. Nie do takiej unii wchodziliśmy i trzeba zadać otwarcie pytanie czy suwerenny kraj, stowarzyszony z unią ale nie będący jej członkiem, nie lepiej odpowiadałby aspiracjom narodu niż lewacki cyrk którym unia się stała.
Ciekawy wpis, stanowiący chyba dobre rozwinięcie do tematu:
https://pecuniaolet.wordpress.com/2024/03/15/czy-to-kryje-sie-za-tym-szalenstwem/
Artykuł porusza bardzo wiele istotnych tematów. W czym jest lepsza Ameryka Południowa [Łacińska] od UE? Tam jak jest strajk generalny to trwa do chwili aż kolaboracyjne rządy ugną się i wycofają zmiany. Nie ma tam nigdy pokojowych protestów. Jedzenie mają bardzo zdrowe bo na roli pracują całe rodziny [np. od 7000 lat uprawiają kukurydzę]. Mało kogo stać na opryski. Jak wróciłem z Ekwadoru to dwa tygodnie bolał mnie brzuch od naszego europejskiego „zdrowego” jedzenia.
Ważną rzeczą do zrozumienia jest to że mamy do czynienia z planowaną, świadomą i egzekwowaną rękami samych EU-wasali destrukcją ich własnego rolnictwa. Zarówno strajkujący chłopi jak i reszta powinna w końcu zrozumieć kto to wszystko reżyseruje i kto jest za to odpowiedzialny. Zanim się chwyci za kłonice, co w pewnych okolicznościach może być nieodzowne, trzeba najpierw zidentyfikować źródło problemu i sprawcę. Chłopi powinni wykorzystać strajki do powołania szerokiego, ogólnonarodowego ruchu, w rodzaju Solidarności bis, który przetrwa nadchodzącą falę represji i zdolny będzie wymusić jedyny sensowny postulat w obecnej chwili – cywilizowany i pokojowy ale definitywny rozwód z unijnym wariatkowem.
Obawiam się jednak że społeczeństwo niezdolnych do refleksji pro-unijnych półgłówków w Polsce otrzyma z tego nie to czego się spodziewało lecz to na co zasłużyło.
EU a wcześniej EWG była klubem najbogatszych państw i to były jej silne podstawy.
Wielcy tego świata przy pomocy swoich polityków, trzymanych na sznurkach, bardzo wiele już w Europie zniszczyli: Na naszych oczach padło górnictwo węgla. W latach osiemdziesiątych zawzięcie demolowała angielskie kopalnie pani „Taczer”. Przypominam, że EU nazywała się kiedyś: Europejską Wspólnotą Węgla i Stali.
Później przyszła kolej na elektronikę, zakaz stosowania w niej ołowiu, osłabił kilkukrotnie jakość tych wyrobów. Przez nałożenie gigantycznych Euro-podatków firmy aby przeżyć musiały przenieść zakłady na Daleki Wschód. UE Systematycznie unicestwia „własne” hutnictwo [bo nie jest EKO]. Teraz Bruksela dostała rozkaz uderzenia w żywność.
Nie nawołuję do siłowego rozwiązania bo po kilku godzinach takiego strajku generalnego jak w Kolumbii czy Ekwadorze przylecą bombowce NATOwskie przywracając w ciągu jednego dnia wolność i demokrację.
Cyniku – rozumny człowiek przyjmie i poprze Twój apel
– – – ale ile ich, w naszej Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, mamy? 1%?
po kilku godzinach takiego strajku generalnego jak w Kolumbii czy Ekwadorze przylecą bombowce NATO
Przeżyliśmy potop szwedzki… W pewnym sensie bombowce mogłyby być rodzajem wyzwolenia. Maski by opadły, złudzenia by się rozwiały. I nic by nie pomogły! Jednak w żadne bombowce NATO celem poskramiania członka nie wierzę, jeżeli przynajmiej członek ma cojones i determinację. NATO uderza tylko w słabych i bezwolnych. Houthis w Jemenie dają tutaj świetny przykład zatrzymując całą machinę NATO. Afganistan jest innym przykładem. To że hegemon kontroluje EU jest wyłącznie wynikiem zgnilizny moralnej w euro-kołchozie i wasalskiej, skorumpowanej do cna warstwy rządzącej. Kogo nie skorumpuje 4 lata pensji MEP-a?
„Kontrolując ropę naftową, kontroluje się narody, kontrolując żywność, kontroluje się ludy.”
Ciekawe kto to powiedzial? Pewnie Putin…
W Szwajcarii jest przynajmniej jakaś kontrola żywności i trochę kuje w oczy co robi UE, dla mnie jest to zagłada białej rasy. W 1900 robu Białych było 35% obecnie poniżej 10%.
Jeżeli stoi że ma czegoś nie przepuścić to w Szwajcarii istotnie można mieć zaufanie do urzędników że tak się stanie. Niestety działa to też w drugą stronę. Jeżeli rząd otrzyma rozkaz aby np. ivermectiny na covid nie przepuszczać to nie ma siły aby odnośny urzędnik ją przepuścił mimo że pacjent chętnie się nią podtruje na własną odpowiedzialność zamiast dać się szprycować… 😉
Skoro blog „wraca do żywych” to prośba o wpis…
——————–
MOD: Odpowiedziałem prywatnie szerzej. Tematów jest z pewnością więcej niż czasu na ich opracowanie… 😉