Kosztowny w utrzymaniu, zamknięty i szczegółowo regulowany wspólny rynek rolny był oczkiem w głowie EU i powodem do pewnej dumy. Blok osiągał nim swój cel podstawowy – niezależność żywnościową. Celem nie mniej ważnym było również zachowanie pokoju społecznego wewnątrz bloku. Wiadomo, futrowani wysokimi dopłatami rolnicy, z gwarantowanymi cenami skupu, tworzyli uprzywilejowaną kastę nie skorą do podważania status quo. Dlatego łatwość z jaką teraz wasale hegemona rozmontowują swoje dzieło usuwając bariery na wwóz płodów rolnych z Ukrainy musi budzić pewne podejrzenia. Tym bardziej że uzasadnianie tego histerią Zielonego Ładu i Fit for 55, propagowaną przez zielonych fanatyków, nie brzmi przekonująco. Coraz bardziej zaczyna to wyglądać na zasłonę dymną czegoś większego, na czym hegemonowi zależeć może bardziej.
Można się przecież domyślić do czego prowadzić będzie destrukcja sektora rolnego unii – do szerokich niepokojów społecznych już nie tylko rolników ale całych społeczeństw stojących za nimi. Budzi to dawno uśpione w Europie demony głodu, biedy i pauperyzacji mas, pozbawionych wpływu na rzecz podstawową jaką jest żywność i jej bezpieczeństwo.
Masowa skala protestów rolniczych, zwłaszcza w Polsce, była oczekiwana i nie może być dla nikogo zaskoczeniem. Zdumiewa za to całkowita bezczynność unijnego gauleitera Tuska zainstalowanego niedawno w Warszawie ponownie, którego rząd nie robi nic aby sytuacji zaradzić. Tu też można sobie wyobrazić jaki może być tego finał – erupcja społeczna na wielką skalę. Coś jak powtórka z czasów Solidarności i Jaruzelskiego. Rezultat takiej konfrontacji byłby najpewniej podobny – rozwiązanie siłowe typu stanu wojennego, być może tym razem z pomocą sojuszników zachodnich.
I tu nasuwa się kolejne pytanie: czy czasem nie o to właśnie hegemonowi chodzi? Prężąc swoje nikłe muskuły wasal francuski na przykład odgraża się ostatnio że wyśle na Ukrainę swoją niezwyciężoną armię. Wasal brytyjski chce także wysłać armię, co prawda jeszcze mniejszą ale za to dalej. Armie zachodnich wasali są śmiechem na sali. Dla hegemona natomiast po przegraniu wojny na Ukrainie toczonej do ostatniego Ukraińca pierwszym priorytetem jest zachowanie twarzy. Możliwy jest że w tym celu plan przedłużenia wojny, tym razem walką do ostatniego Polaka. Armie zachodnich wasali na Ukrainie są tutaj jedynie przynętą dla wysłania w bój przede wszystkim znacznego większego korpusu polskiego.
Normalnie wysłanie polskiego korpusu ekspedycyjnego w rosyjską mjasorubkę tak aby walczył za Banderę i za zachodnie interesy byłoby zadaniem karkołomnym. Rząd mógłby od tego upaść, naród mógłby coś z tego zrozumieć a kraj pogrążyć by się mógł w jakiejś, nie daj Bóg, krwawej rewolucji. I wprawdzie jego leaderzy gotowi są dać przykład męstwa, jak np. pan marszałek Hołownia który obiecuje już „wdeptać Putina w ziemię”, to jednak nie wiadomo ile chętnych Hołowni udałoby się zebrać do kupy i wysłać je gdzieś do Donbasu. Społeczeństwo polskie może być rusofobiczne ale do tego stopnia niepoczytalne jeszcze nie jest. Tym bardziej że nie wiadomo ile by z pana marszałka Hołowni i innych polskich ochotników zostało zanim jeszcze dostaliby okazję do wdeptywania w ziemię Putina.
Tymczasem stan wojenny, który co starsi Polacy mogą nawet pamiętać, to zupełnie inna sprawa. Wiele ze spodziewanych trudności logistycznych i innych rozwiązałby natychmiast. Ochotników na przykład zebrać by można było dużo więcej bo nikt nikogo dłużej o zdanie nie pyta. Opór społeczny można spacyfikować godziną policyjną. Sejm by przyklepał wszystko na rozkaz, deklarując być może nawet przyłączenie Dzikich Pól do macierzy. Dezorganizujące kraj protesty chłopskie także skończyłyby się rychło jednym dekretem WRON-y. Młodzi rolnicy zaś zamieniliby ochoczo traktory na opancerzone wozy bojowe piechoty a kłonice w AK47. Nikt by też dłużej granic wschodnich dla zboża nie blokował, a skądże. Kraj otwarty byłby na przestrzał dla całego zboża jakie holdingi hegemona zdołają tylko wyprodukować. Blokowane co najwyżej będą granice zachodnie i to nie dla zboża lecz dla mężczyzn z paszportem polskim, zdolnych do trzymania karabinu, niczym w kraju ościennym.
Jedynym beneficjentem stanu wojennego w Polsce byłby naturalnie hegemon. Mimo deklaracji o zadaniu Rosji „strategicznej porażki”, wyglądających obecnie na nieco przedwczesne, hegemon miałby okazję dalej jej szukać, walcząc tym razem do ostatniego Polaka. Zyskałby na tym przynajmniej dwa lata wojny ekstra. A może nawet więcej bo przecież po pozbyciu się gratis swojego starszego uzbrojenia wasal polski czeka wciąż na nowe. Czarne worki w międzyczasie też popłyną bezpiecznie do Warszawy ale nie do Waszyngtonu, co zwłaszcza w roku wyborczym byłoby niedopuszczalne. Nie ma też żadnych wątliwości że hegemon z zaplecza będzie swoich sojuszników ofiarnie zagrzewał do boju do końca, jak to czyni zawsze, od Wietnamu po Afganistan i po Ukrainę. To jest do ich końca, naturalnie… A po ich końcu gasi światło i wyjeżdża.
Postawić to może przed wieloma rusofobami dylemat między głosowaniem sercem – za przerobieniem się na mięso armatnie na wschodzie – oraz głosowaniem nogami -w kierunku wręcz przeciwnym. Obie opcje mają swoje plusy. Druga ma jednak tę zaletę że nie wyklucza późniejszej zmiany zdania. Tyle tylko że długo trwać nie będzie co też należy mieć na uwadze.
witaj wreszcie cyniku wśród żywych , dobrze że to nie gaśnica Brauna tak cię zgasiła
apropo wpisu „setek tysięcy hektarów czarnoziemu jakie na Ukrainie zgromadził amerykański Cargill i inni?” to czy rozpatrywano różne, inne niż szeroko przyjęte, formy uprawy ziemi teoretycznie ukraińskiej blisko wschodniej granicy Ukrainy, takie np jak instalowanie wyrzutni, lub innej a koniecznej infrastruktury wojennej, oczywista obronnej, drogi transportowe, linie dostarczające co trzeba by się intensywnie bronić, itp. może to i oczywista oczywistość ale nigdzie jakoś takiej tematyki dotyczącej innowacji w uprawach rolnych (z dopłatami „sojuszników” rzecz jasna) nie napotkałem , czy coś na ten temat jest ci wiadome?
Pisałem już o tym w TwoNuggets Newsletter przy okazji afery Kernela na GPW.
Szczególnie interesujące są w tym wszystkim główne linie trendów i przepływu kapitału. Ma to duże znaczenie dla przyszłości całego regionu i geopolityki w tej części Europy. Wpływa to bezpośrednio na to co się już dzieje, i co będzie działo z PL i EU w przyszłości.
Fakty są takie: UA ma 60M hektarów ziemi z czego 70% (42.7M) jest to ziemia uprawna. Przez lata całe była to święta krowa państwowa a państwo broniło się rękami i nogami przed prywatną własnością tego, zwłaszcza przez obcokrajowców. W końcu zachód przydusił Zelenskiego, i gdzieś w czasie covidu wcisnął UA w gardło hurtową prywatyzację tego poprzez odpowiednią ustawę. W ten sposób dotychczasowe ukraińskie słupy zmieniły się szybko na „latyfundystów” w postaci zachodnich holdingów. Z tego co wiem kontrolują one około 3/4 areału uprawnego (31M ha), a pozostałe 10M ha jest pod kontrolą państwa lub regionów. 40% całej ziemi uprawnej w UA to czarnoziem. Domyśleć się można że lwią część tego posiadają holdingi.
Konkluzje z tego i projekcje zostawiam dla czytelników TwoNUggets Newsletter. Do podstawowych wniosków jednak można dojść samemu i zrozumieć przez to co się dzieje. Nie może po prostu być czegoś takiego jak „Ukraina wchodząca do EU”, czym POPiS-owe durnie lasowały od lat umysły Polaków, ponieważ rozwaliłoby to obecną EU na czynniki pierwsze. W szczególności aż połowa budżetu unii to CAP (wspólna polityka rolna), polegająca na utrzymywaniu zamkniętego, wysoko subsydiowanego rynku rolnego państw członkowskich, która jest nie do utrzymania. Oczywiście do żadnych „unijnych dopłat rolnych” dla UA dojść nie może chociażby z przyczyn czysto finansowych, a pomijając już merytoryczny nonsens tego. Nie do wyobrażenia jest też wejście w dotychczasowe struktury unii tak ogromnego terytorium jak UA, tak skorumpowanego i wymagającego takich nakładów, zwłaszcza gdy UA od lat stoi w miejscu i traci dystans i do USA, i do Rosji, i do Chin.
Jasne jest więc że EUro-globaliści, nie całkiem jasne czy z podpuszczenia hegemona czy własnych deluzji, zmierzają do jakiejś innej formy fuzji z tym co pozostanie z Ukrainy po wojnie i gotowi są w tym celu poświęcić dotychczasową EU. Rozbicie jej dotychczasowego oczka w głowie – CAPu – metodą szerokiego bezcłowego otwarcia się na UA i na kraje Mercosur oznacza anihilację rolnictwa w EU, kropka. Drugim punktem jest anihilacja unii w jej obecnym kształcie i przekształcenie jej w państwo federalne, na wzór Niemiec. Przyjęcie UA do konfederacji państw, z których przynajmniej niektóre nie są rządzone przez przekupnych idiotów, nie przejdzie. Ale dołączenie jej do państwa federalnego, którego obywatele mają tyle do gadania co Niemcy w sprawie porzucenia DMarki i przyjęcia euro, będzie możliwe. Rolą gauleitera unijnego Tuska jest przeprowadzenie tego procesu tak aby nikt się Polaków nie pytał o zdanie i aby bez tego znaleźli się w nowej wersji Generalnego Gubernatorstwa.
Gdyby nie to że Polska jest w środku tej matni bez realnej możliwości i niestety też bez woli Polexitu to sam fakt że państwo EU-ropejskie nakłada sobie na szyję ukrainski postronek byłby netto pozytywem – im prędzej się rozpadnie tym lepiej, bo będzie się męczyć krócej.
metodą szerokiego bezcłowego otwarcia się na UA i na kraje Mercosur oznacza anihilację rolnictwa w EU, kropka
A nie jego przejecie za bezcen?
Rolą gauleitera unijnego Tuska jest przeprowadzenie tego procesu tak aby nikt się Polaków nie pytał o zdanie i aby bez tego znaleźli się w nowej wersji Generalnego Gubernatorstwa.
Tusk moze ostatecznie rozwiazac problem polski, ale co z problemem wegierskim? I jak do powstania ewentualnego nowego, duzego sasiada sterowanego z Waszyngtonu podejdzie Rosja?
A nie jego przejecie za bezcen?
W sensie produkcji rolnej przejmowanie nie bardzo ma sens. Myślę że unijny CAP jest na wylocie i że jego ostatnim akordem będą jakieś (kończące się) dopłaty zalesieniowe czy nawodnieniowe, wzglednie (jednorazowe) dopłaty na jakieś panele czy wiatraki.
Problem węgierski rozwiąże się pewnie przez Hunexit. Żadnego sąsiada sterowanego z Waszyngtonu najpewniej nie będzie. Hegemon ogłosi raczej zwycięstwo i się wyniesie. To co zostanie z UE nie będzie prawdopodobnie ani duże, ani specjalnie przyjazne hegemonowi, zwłaszcza jak pozna szczegóły działalności hegemona.
Hunexit? Jak patrze na mape Europy, to jakos nie za bardzo sobie to wyobrazam…
Nie po to tez hegemon oblowil sie ukrainska ziemia, zeby sie wynosic. I nie po to cierpliwie przez prawie wiek budowal UE, jako scentralizowane narzedzie kontroli na Europa, zeby potem ot tak sobie stracic nad tym terytorium kontrole. Zeby opisany przez Pana scenariusz mial sens to hegemon musialby przestac byc hegemonem tj. utracic przywilej posiadania waluty rezerwowej. Jakos inaczej sobie tego nie moge poskladac w jedna calosc.
A no zobaczymy. Problem z walutą rezerwową da się rozwiązać stosunkowo łatwo. A interesy hegemona w nowej Europie będą bezpieczne pod pieczą niemieckiego kapo… 😉
Chyba żaden naród na świecie ( nawet byłbym ostrożny czy termin rusofobii nr 1 na świecie przypisać samym Ukraińcom czy Jankesom) nie zieje taką nienawiścią co Polacy. Zważywszy na fakt, że żaden Polak nie dostał nawet przysłowiowego „plaskacza” od jakiegokolwiek Rosjanina gdziekolwiek na świecie.
Szukać amerykańskich wpływów polskiej rusofobii można co najwyżej wśród dyplomatów,dziennitruków i polityków RP. Ewenementem jest natomiast ludność cywilna w tym pokolenia, którym ” za komuny ” żyło się całkiem spoko.
Stworzyłem nawet serwis internetowy, gdzie opisuje to zjawisko rzeczowo 🙂 Jeżeli MOD okaże się łaskawy to linkuje:
https://jedenasteniepszekaj.wordpress.com/2024/03/26/wpis-nr-1-nie-pszekaj/
Pozdrawiam:)
Może chętni do wprowadzenia stanu wojennego by się znaleźli z własnej inicjatywy czy to na prośbę przyjaciół ale niestety nie jest to możliwe z prostej przyczyny jaką jest „utrata kompetencji” w tej materii. Tak jak nie potrafimy już budować statków, co najwyżej jachty tak też nie jesteśmy w stanie powtórzyć imprezy z 13 stycznia 1981 r. Przykro mi bardzo, że może rozczaruję niektórych współuczestników tego bloga ale współczesna nasza elita polityczna i generalicja nie wspominając już o samym WP, niestety ale w tej materii odstaje na lata świetlne od profesjonalistów z ekipy Jaruzelskiego i Kiszczaka. I nie pomogą tu superbohaterowie zaa oceanu czy szczegółowe wytyczne i wsparcie z UE i NATO. Jak ktoś miałby jednak dalej wątpliwości to proponuje poszperać w internecie i obejrzeć sobie w jakim stylu operację w Afganistanie kończyła Armia Radziecka a jak to wyglądało całkiem niedawno w wykonaniu armii amerykańskiej i NATO. O „narodowym korpusie ekspedycyjnym” i wyprawie na dzikie pola też nie myślałbym poważnie bo nie będzie to wycieczka w stylu Księcia Jaremy a raczej konfederatów barskich.
Wszystko to prawda. Ale konkluzja jest błędna ponieważ zmieniło się prawie wszystko w międzyczasie, od społeczeństwa po armię. Wyjątek jest jeden – cel stanu wojennego którym zawsze było i jest wzięcie społeczeństwa za pysk. To przy społeczeństwie tak ogłupiałym jak polskie obecnie, i w dodatku chorobliwie rusofobicznym, jest trywialnie proste. Wystarczy że rząd ogłosi wykrycie nowego, niezwykle niebezpiecznego wirusa, pochodzenia najprawdopodobniej rosyjskiego, i od jutra wprowadzi lockdown totalny. I bingo, bez jednego strzału i jednego czołgu ludzie sami zamkną się w domach a armia będzie ofiarnie zwalczała wirusa w kraju ościennym.
Warto dodać parę słów o Konfederacji Barskiej dla czytelników.
Konfederacja Barska, którą nam zorganizowali Anglicy, ale o tym żaden dzisiejszy historyk nawet nie piśnie i do niej podpuścili była jedną z bezpośrednich przyczyn pierwszego rozbioru Polski, oprócz tych co podpisali papiery rozbiorowe. Skutki Konfederacji Barskiej są trochę inne niż nas się uczy. Majątki konfederatów pustoszyli Moskale, konfederaci pastwili się nad gospodarstwami króla i dobrami jego stronników, zarówno zaś przyjaciół, jak i nieprzyjaciół królewskich obdzierały liczne bandy wałęsające się po kraju pod pozorem konfederacji. Korzystając z zamieszania Fryderyk II odnowił swój przemysł fałszowania pieniędzy i przez czas konfederacji puścił w kurs do Polski przeszło dwa miliony złotych; a zająwszy Prusy Królewskie i Wielkopolskę wycisnął on z obywateli ziemskich dochód za 1,5 roku, a złapana młodzież siłą wcielał do swojego wojska.
I to właśnie wtedy zaginęła rasa koni polskich niegdyś sławna w całej Europie.
….. jak ruszy propaganda w telewizorze to dobrowolnie zgłoszą się jelopy jako mięsko armatnie na wukrainu , w PL nie brakuje oglupionych do szpiku kosci jełopów, przy okazji polecam kazania ks prof S.Koczwary
też tak uważam. Wiem że sporo postów rozsądnych na różnych portalach jest kasowanych przez moderatorów, wiem że sporo postów pro-ukraińskich jest pisanych przez zorganizowane grupy ale analiza tego co pozostaje nie napawa optymizmem. Lud poliniacki ma sprane mózgi. Nienawidzą ruskich- za zabory, IIWW, komunę, zsyłki itp. Na wzmiankę o roli pejsów/anglosasów w tym wszystkim reagują agresją. Oni NIE CHCĄ WIEDZIEĆ!!!!
Właśnie dziś w nocy Ukraina użyła zachodnich rakiet do ataku na Sewastopol. Poprzedniej nocy był zamach terrorystyczny pod Moskwą. Logiczną byłaby odpowiedź Rosji na któreś z miast państwa NATO. Myślę, że Rosja prowokowana dalej będzie musiała w końcu w ten sposób odpowiedzieć. Jeśli to będzie odpowiedź wymierzona w polskie miasto/lotnisko/elektrownię to władzy w Warszawie rozwiąże to ręce w dalszej eskalacji konfliktu z użyciem polskiej armii.
Stan wojenny to konfrontacja władzy z ludem, jasne zdefiniowanie stron sporu i potencjalny opór ludu. Dlatego sądzę, że władza tego nie zrobi. Raczej oczekiwałbym jakiejś prowokacji w stylu rakiety nadlatującej ze wschodu wprost w którąś polską elektrownię – tak żeby w 2-3 dużych miastach zgasło światło. Następująca eskalacja wygasi z automatu rolnicze protesty i usprawiedliwi wysłanie wojska do Donbasu. I lud wtedy poprze władzę.
Jeśli chodzi o te pola które hegemon podobno posiada w Ukrainie, to faktycznie są tam wielkie uprawy, pola takiej wielkości że najlepiej jechać samochodem na drugi koniec. Ale miejscowi mówili że to włości Pana z Austrii, a dalej znów Pana z Holandii – całe gospodarstwa przyjechały na TIRach (może w ten sposób zagospodarowano pewne nadwyżki rolniczego dobrobytu z Unii). Nie wiem gdzie sprzedawano tę produkcję, ale swego czasu Rosja była świetnym klientem nawet dla polskich rolników.
Ale to było 13 lat temu, nie wiem jak teraz – może hegemon też poczynił swoje inwestycje.
Anyway, myślę że z wysłaniem ludzi na front tak łatwo by rządom (w szczególności naszemu rządowi) nie poszło – dla nich protesty rolników już są dużym wyzwaniem a to że Tusk się jeszcze nie ugiął to tylko chwilowa sytuacja – cała Europa ma ten sam problem i pewnie rozwiązanie też będzie na szczeblu europejskim. Myślę że w tej chwili dzieje się polityka, chodzi o dużą kasę i duże przedsiębiorstwa, negocjacje nie odbywają się na ulicznych blokadach. Politycy którzy umiejętnie się pod to podepną liczą że wystrzelą w górę na gejzerze społecznego niezadowolenia -nie tylko w Polsce mamy aż nadto chętnych żeby zadyma była jak największa.
Nie tlumaczył bym tego wszystkiego poczynaniami 'hegemona’.