Bailout po (ś)fińsku

Finowie podłożyli EU świnię.  Kiedy wszyscy postawić chcieli fajkę przy kolejnym zaklepanym już greckim bailoucie Finowie niespodzianie zażądali dodatkowego zabezpieczenia dla ich porcji „pożyczki” na bailout. Wprawili tym unijne biuro polityczne w stan konsternacji.

Znanym z nieustraszonego oporu przeciwko Armii Czerwonej w Wojnie Zimowej oraz nieustraszonych skoczków narciarskich Finom odwagi nie brakuje. Nigdy się natomiast nie zaliczali do unijnych bystrzaków, takich na przykład jak Holendrzy czy Austriacy, którzy z kolei specjalną odwagą nie grzeszą. A że Komisja Europejska stale podkreśla jak to narody w rodzinie unijnej doskonale się uzupełniają no to narody się wzięły i wzajemnie uzupełniły. Widząc mianowicie fińską odwagę bystrzacy nabrali własnej i od razu wysunęli identyczny postulat co Finowie. Dołączyła następnie do nich także czyniąca szybkie postępy w unijnych podchodach i umiejąca się o siebie troszczyć Słowacja.

Unijni dysydenci mają 100% racji – skoro wymaga się od nich wykrztuszenia dodatkowego kapitału to czemu nie wymagać dodatkowego zabezpieczenia? To przecież więcej niż logiczne – to dobra praktyka biznesowa  i troska o własnych obywateli. Z samych głodnych kawałków o unijnej solidarności i greckiej wypłacalności chleba nie będzie.  A co będzie gdy Grecja padnie?

Jest tajemnicą poliszynela że sprawa ma drugie dno którego jednak przed Finami nikt nie odważał się dotknąć. I to właśnie ta fińska bezczelność tak skonsternowała unijnych bonzów. W rzeczywistości bowiem każdy dobrze wie że nie chodzi o żaden „bailout Grecji” ale o bailout banków francuskich i niemieckich umoczonych w tym kraju. (W takiej właśnie kolejności bo banki francuskie są tam umoczone 2x bardziej niż niemieckie). Ponieważ mocno wątpliwe jest aby Grecja i tak cokolwiek bona fide  mogła „spłacić” bo spłacić po prostu nie może bailout oznaczał będzie praktycznie doraźny transfer pieniędzy europejskiego podatnika – via banki greckie – do banków francuskich i niemieckich. Te ostatnie zostaną w ten sposób „uratowane”, a jakże, natomiast dostarczyciele gotówki na tę ekstrawagancję – czyli podatnicy uczestniczących w bailoucie państw – zostaną po raz kolejny wydymani zostając z przysłowiowym workiem.

Oznacza to – i to jest właśnie to tabu – że Francja i Niemcy mają dużą stawkę w „powodzeniu bailoutu” niezależnie od tego czy i kiedy Grecja padnie ponieważ ratują tym swoje własne banki. Reszta natomiast państw funkcjonujących w charakterze donora gotówki nie ma tak naprawdę w greckim bailoucie żadnego interesu. To że po „udanym bailoucie” ich gotówka pojawi się w bankach francuskich i niemieckich jest dla nich średnim pocieszeniem. Domaganie się zabezpieczenia udzielonej pożyczki przez te państwa wygląda więc w tej sytuacji nie tylko na rzecz ze wszechmiar rozsądną, której powinny się domagać. Jest przede wszystkim zachowaniem szansy na odzyskanie przynajmniej części wyrzuconego wcześniej w czarną dziurę kapitału swoich obywateli.

Nie wątpimy że zachęcony tym przykładem a znany zarówno z niezwykłej odwagi jak i nieprzeciętnej bystrości minister Rostowski ujawni teraz jakiego zabezpieczenia domagał się sam oferując polski udział w bailoucie. Wszak krajowi przewodzącemu unii nie wypada nie należeć do awangardy…

14 Replies to “Bailout po (ś)fińsku”

  1. Bardzo mało prawdopodobne, by nie powiedzieć że wręcz nieprawdopodobne jest aby pertutrbacje po przeprowadzonym z głową bankructwie Grecji były tak wielkie by rozwalić system bankowy. Co najwyżej ten czy ów mógłby splajtować albo co gorsza pożegnać się z bardzo dobrze płatną posadą, czego nikt przecież nie lubi! Od czego więc układy z politykami? Faktycznie zdecydowanie mniej wesoło byłoby z bankructwem Włoch czy Hiszpanii, ale Grecja to drobnica. Problem polega na tym że tzw. ratowanie Grecji to nic innego jak zamiatanie problemów pod dywan. Na Sycylii jest powiedzenie o mniej więcej takim sensie że trzeba zmienić wszystko by mogło pozostać tak jak było dotychczas. I chyba to starają sie urzeczywistnić europejscy politycy. Ja niestety nie wierzę w skuteczność ich działań. Gołym okiem widać że to wszystko prowizorka. Dopiero jak rosną rentowności obligacji albo zbliża sie termin wykupu zbieraja sie szybciutko Merkel z Sarkozym i po krótkiej burzy mózgów oznajmnieją nam swoje nowe pomysły a to o zrzutce na Grecję o to o euroobligacjach, a to o europejskim rządzie gospodarczym… Natomiast postawa FInlandii, czy Słowacji ( skądiniąd w pełni uzasadniona ) dowodzi że powiedzenie iż „z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu” odnosi się w pełni również do Europejskiej Rodziny Narodów!
    🙂

  2. To nie tak. Zrozumcie, jeśli będą bankrutować banki Niemieckie i Francuskie to nasze polskie banki zdechną kilka dni przed nimi (większość tzw. polskich banków jest w posiadaniu bankierów z zachodu). Nie wiem czy będziecie się cieszyć kiedy Wasze oszczędności znikną, złotówka osłabi się kilka razy więcej niż dotychczas i praktycznie z dnia na dzień zostaniecie pozbawieni środków do życia. Być może większość z Was nie ma żadnych oszczędności ale firmy, w których pracujecie wypłacają wypłaty ze swoich kont bankowych. Znikną banki, znikną konta bankowe, zniknie Wasza wypłata. Nie liczcie na gwarancje państwowe bo państwo jest w stanie wypłacić pieniądze poszkodowanym kiedy splajtuje jeden bank, ale kiedy padnie większość banków to niestety będzie można się tymi gwarancjami państwowymi podcierać tak jak obligacjami przedwojennymi. „Ratowanie” Grecji czy też jak woli autor artykułu banków państw starej Unii jest jak najbardziej w interesie zwykłego Kowalskiego. Niestety nic na to nie poradzimy bankierzy rządzą naszym życiem, czy to nam się podoba czy nie i jeśli im społeczeństwo nie pomoże to to społeczeństwo będzie musiało pożegnać się ze swoim dotychczasowym wygodnym i bezpiecznym życiem.

    1. jeśli im [bankierom] społeczeństwo nie pomoże to to społeczeństwo będzie musiało pożegnać się ze swoim dotychczasowym wygodnym i bezpiecznym życiem.

      W interesie społeczeństwa jest przede wszystkim odzyskanie kontroli nad pieniądzem i nie słuchanie opartej na straszeniu taktyki kartelu banków centralnych i rządów w obronie status quo. Koniec systemu wiąże się z możliwymi perturbacjami, owszem, które jednak nigdy nie trwają długo. Długo trwać może tylko agonia bezsensownie ratowanego, dysfunkcjonalnego systemu. Nie ma rozsądnej nowej konstrukcji bez wyburzenia przedpola i bez pewnego collateral damage może się nie obejść. Ładnie by Niemcy wyglądały gdyby po wojnie na siłę utrzymywały będący w stanie rozkładu stary system hitlerowskiej jeszcze Reichsmarki i nie podjęły (wbrew aliantom, NB) radykalnej reformy walutowej. Postępy cudu gospodarczego który wówczas nastąpił, a także restytucja instytucji bankowych wokół zdrowego systemu Deutschemark wskazują że straszenie koniecznością przeciągania agonii i tak kończącego się systemu jest niecelowe.

      1. „..bezsensownie ratowanego, dysfunkcjonalnego systemu.””

        No wlasnie kolega Kurasik wyzej tlumaczy, ze to „ratowanie” nie jest takie bezsensowne.
        Powolywanie sie na powojenne Niemcy nietrafione: zdecydowana wiekszosc Niemcow nie miala nic do stracenia, pozbywajac sie Reichsmarki. Oczywiscie, ze „przeciaganie agonii” jest niecelowe, ale zeby to stwierdzic, musisz wczesniej wiedziec, ze jestes w agonii. Tego zdecydowana ludzi nawet nie przeczuwa. Nawolywanie w tej sytuacji do zmiany jest „niecelowe”: jedynie niewielka grupa frajerow zgodzi sie na damage. Wiekszosc bedzie odczuwac zmiane jako strate, ktorej sie sprzeciwi.
        Musi system dojsc do muru. Myk tylko w tym, zeby po zderzeniu z nim, wykorzystac te sytuacje. Bo zmarnowac tez mozna, patrz PRL 89.

  3. No tak – banki trzeba ratować rękami zwykłych ludzi. Wygląda to w ten sposób, że przez wiele lat z każdej wypłaty ciężko pracującego obywatela zabiera się dodatkowy podatek. I jak tu życ w tych trudnych okolicznościach? Chyba trzeba zacząć się uczyć 'finansowej samoobrony’. Pozdrawiam.

  4. Troszeczkę się zapuściłem z wiedzą na ten temat i zastanawia mnie te ciągłe gadanie, że bailout jest na to, żeby Grecja mogła wykupić własne obligacje od Francuzów i Niemców, a przecież EBC miał skupować obligacje greckie. Coś się zmieniło, czy cuś takiego? Byłbym wdzięczny za odpowiedź, ewentualnie za jakiegoś wyjaśniającego linka.

  5. Rekuperacja? A cóż to? Czy ktoś wytłumaczy prostemu Polakowi czystą polszczyzną?

    1. Rekuperacja to jest akurat słowo które się już przyjęło w jęz. polskim (znaczy tyle co odzysk, a przyjęło się gdy upowszechniły się rekuperatory wentylacyjne, bo nazwanie ich odzyskiwaczami byłoby dziwne 🙂 ). Więc proszę nie atakować Cynika bez podstawy.

  6. Niewiara Finów w to, że Grecy będą w stanie naśladować Bułgarię, która potrafiła w ostatnich latach zmniejszyć swój dług nie tylko procentowo względem PKB, ale także nominalnie (duża piątka!) świadczy o sporej dozie rozsądku. Myślę jednak, że Finowie chcieli przede wszystkim stworzyć precedens na wypadek zrzutek na kolejne państwa, typu Włochy, czy Hiszpania.

    W konstytucji ZSRR były zapisy o wolnościach obywatelskich, ale ich nikt nie przestrzegał. W traktacie z Maastricht jest zapis zabraniający spłacania cudzych długów, którego nikt nie przestrzega. ZSRR już nie istnieje…

  7. A czy wiadomo coś więcej jakiego 'zabezpieczenia’ chcą Finowie?
    Zabawnie by było, gdyby jako zabezpieczenia zażyczyli sobie greckiego złota 🙂

  8. Dziw bierze, że Donek jeszcze się nie zgłosił do bycia żyrantem trzymając 250 mln euro transferowych w zębach i wesoło machając ogonem 🙂

  9. Rostowskiemu i Tuskowi wystarczy że poklepią ich po plecach Sarkozy i Merkel. Są wtedy w siódmym niebie i gotowi na wszystko.

    1. Ostatnimi czasy, wielmoża Tusk przeszedł z Panią Kanclerzową na TY. Na ostatniej wspólnej konferencji mówił do niej „Droga Anielo”, toż to najwyraźniej świadczy o jakiejś bliższej zażyłości, może nawet uczuciu … miłości? Pytanie jest tylko, w tym związku kto kogo „jebiot”?

Comments are closed.