Purystów językowych którzy nas tutaj nachodzą wytykając czasem cynikowi9 anglicyzmy, takie jak ostatnio „lunatyk” użyty w sensie lunatic, pragniemy w tym miejscu pogrążyć… To jest, w słownikach poprawnej polszczyzny aby pochwalili się wynalezieniem polskiego tłumaczenia dla poniższych pojęć, całkiem przydatnych w najrozmaitszego typu konwersacjach:
Hobson’s choice. Oznacza generalnie wolny wybór ale tylko jedynej opcji, czyli „take it or leave it”. Rzecz pochodzi od średniowiecznego właściciela stajni w Anglii, pana Hobsona, który podróżnym oferował zawsze tylko konia stojącego najbliżej wyjścia, lub żadnego. W ten sposób podróżny muszący jechać dalej miał wybór albo przypadkowego konia – który mógł okazać się czystej krwi Arabem jak i szkapą od ciągnięcia pługa – albo dymanie na piechotę. Ten kto wie ile waży siodło końskie wie również że dymanie na piechotę z siodłem na własnym grzbiecie do przyjemności nie należy.
Sophie’s choice. Oznacza wybór między dwoma alternatywami z których ta nie wybrana ulegnie automatycznie zniszczeniu. Trudne wybory pozostawiamy zawsze kobietom… 😉
Morton’s fork. Oznacza kilka alternatyw z których każda jest zła. Rzecz również pochodzi ze średniowiecznej Anglii gdzie pan Morton był poborcą podatkowym. Wyznaczał niezmiennie wysokie podatki niezależnie od tego jak żyjesz. Wychodził przy tym z założenia że jeśli żyjesz wystawnie to jest oczywiste że masz z czego zapłacić. Jeśli natomiast żyjesz skromnie to jest oczywiste że coś ukrywasz. A więc też masz z czego zapłacić… 😉
Catch-22. Oznacza paradoks logiczny – rzecz która nie może się zdarzyć ponieważ dwa warunki aby się wydarzyła wzajemnie się wykluczają. Na przykład: firma nie zatrudni gościa bo nie ma on doświadczenia. Aby jednak doświadczenie zdobyć jakaś firma musi go zatrudnić.
Deloitte (znana m. in. z wpisu „Moneta Debilea”) – jak donosi pb.pl – „zarobi 6,6 mln zł za uczynienie z ZUS profesjonalnej i przyjaznej firmom instytucji.” :
Zwycięzca przetargu przeprowadzi audyt w ZUS, na podstawie którego wskaże słabe punkty zakładu i zaproponuje terapię, w ramach której przeprowadzone będzie także szkolenie dla 30 tys. pracowników instytucji.
(…)
Reformie towarzyszą cykliczne badania satysfakcji klientów. W najnowszym sondażu wśród 10 tys. klientów pozytywne oceny wystawiło ponad 60 proc. ankietowanych.
Łatwe:
1. Celny wybór
2. Żywy wybór
3. Ale jaja (miedzy nogami)
4. Bezrobotny po studiach
No coz.. autor tutejszy omawia po lebkach rodzaje dylematow. Wybral te co bardziej popularne. Pisanie pod publiczke irytuje.. sugeruje,ze wiekszosc ludzie to idioci i trzeba do nich mowic absolutnie porstym jezykiem, nie uzywajac slow, bron Boze obcych, a juz na pewno nie 4-5 sylabowych..
Catch-22 says they have a right to do anything we can’t stop them from doing.
moze by wypadaloby przeczytac ksiazke? przynajmniej bedzie jasne o czym sie pisze..
Hobson’s choice – zrezniete z wikipedii bardzo dokladnie. Z dyletanckim laniem wody o siodle.. w XVI wieku malo kto uzywal siodel w obecnym rozumieniu. Kulbaka jest blisza temu pojeciu. Siodlo to miejsce dla jezdza i jego tylka i tyle.. a XVI wieczny jezdziec tachal ze soba zarcie, bron, etc.. cos mie sie wydaje,ze autor niema pojecia o czym pisze. Czystej krwi Arab w Cambridge? W XVI wieku? no coz.. zapewne import z Polski.. 🙂
Jedzmy dalej.. Wybor Zofii? to .. mam nieodparte odczucie, ze autor widzial film albo poczytal streszczenie..
Moze po prostu „wybor pomiedzy Scylla a Hybryda”? Starozytni juz to znali.. „wybor mniejszego zla” to troche bardziej wspolczesne.
Dylematem jest tez wymuszenie.
Kolenyj dylemat to Zugzwang [idiom] – glownie w szachach.. no moze teraz w Grecji.. wezmy dotacje od Unii i bedziemy mieli wieksze dlugi i wieksze uzaleznienie od UEidiotow.
Dylemat wieznia – serio.. jest taki.. Teoria gier. Jezeli jeden oszukuje to wygrywa, jezeli wszyscy.. no coz.. przegraja wszyscy..
Dylemat etniczny… wybor pomiedzy dwom imperatywami.
Morton .. moze widly Mortona? by nie powiedzc impas.:)
PS.
rozumiem lanie wody.. jak sie pisze powiesc rzeke.. ale jak sie pisze kilkanascie zdan to wypada wiedziec o czym sie pisze?
sugeruje,ze wiekszosc ludzie to idioci
With all due respect – absolutely not the majority. In this case, however, I think it’s pretty hard to dispute… 😀 😀
If you prefer to carry on your back a patriotic „kulbaka” be my guest. Any deep seat Western saddle, with high cantle and swell is „kulbaka”… 😀 😀
ciekawy wpis
https://wyborcza.biz/biznes/1,101562,10143353,Historia_polskiego_zlota__Jest_warte_miliardy__ale.html
komentarze jeszcze lepsze:
https://forum.gazeta.pl/forum/w,30,128079610,,Historia_polskiego_zlota_Jest_warte_miliardy_.html?v=2
Czy planowany podatek, od transakcji giełdowych, nie jest remedium na to, by nie atakowano walut narodowych. Ciekawe kto byłby beneficjentem
tej kasy ?
Zarząd giełdy i państwo na którym jest zlokalizowana czy Bank Centralny ?
Atakowanie walut narodowych? Znowu ta papka o dobrych państwach i nobliwym konfetti w które przerobiły pieniądz oraz rzekomo złych spekulantach czających się za rogiem? A niby dlaczego ma się „nie atakować walut narodowych”? … 😉 Atakujesz wilka za usuwanie padliny? Taki sam sens ma delegalizowanie short selling czy legislacja wyłącznie wzrostów giełdowych. What has government done to our money?
What has government done to our money?
fragment wersji po polsku na stronach mises.pl
Hobson’s choice – zdecydowanie „ruska stołówka” – można jeść co dają albo nie jeść
Motron’s fork – „jak się nie kręcić de z tyłu”, „jak nie kijem to pałą”
chatch-22 – albo „paragraf 22” albo „błędne koło”
wybór Zofii jakoś z niczym mi się nie kojarzy…
Cyniku, bardzo Cię cenię i szanuję, Twoje artykuły są świetne i rzeczowe. W tym jednak wypadku Twoje postępowanie jest co najmniej dziwne. Palnąłeś głupstwo z tym „lunatykiem”, który w angielskim oznacza wariata, zaś w polskim oznacza wyłącznie to co w angielskim określa się jako „sleepwalker”. Zamiast przyznać się po męsku: „ok, zdarzyło mi się, drobnostka, zresztą zajmuję się ekonomią, a nie językoznawstem, dzięki za sprostowanie”, to trwasz w błędzie, wijesz się jak piskorz i wymyślasz jakieś pseudokonkursy. Nie znam polskich odpowiedników podanych przez Ciebie zwrotów, ale wiem, że „lunatic” to wariat, a nie lunatyk i może przyznaj wreszcie błąd (żadna to hańba, a potknięcie minimalne), bo wbrew intencjom takim mąceniem nie pogrążasz wcale „językowych purystów” (za którego się nie uważam), ale sam siebie. Naprawdę dość żenujące jak na osobę Twojego formatu…
Panie tomaszu.. radzę wyluzować.
Język nie jest nam dany raz na zawsze. On żyje. Kto go ma zmieniać, jeżeli nie użytkownicy.
Cynik9 ma taki styl wypowiedzi jaki ma. Jednym sie podoba innym nie.
Jak ktoś cały czas żyje w innej strefie jezykowej to i miesza dwa różne języki. Czasami przez nieuwagę a czasami dla „funu”. Fun=zabawa… wiem.
Fun jest z takiego pisania niezły, co zaręczam piszac sam bloga i czasem wtrącając anglikanizmy. I za każdym razem nie patrze w annały, co by na to powiedział Kochanowski albo Mikołaj Rej.
Jak się nie podoba można nie czytać, jednak proszę szanować styl wypowiedzi autora, w którym on jak i pewnie większość czytelników czuje się swobodnie. A swoboda wypowiedzi jest kwitesencją blogowania.
Nie zgadzam sie z Twoja wypowiedzia, co innego jest uzycie slowa fun – ktore w naszym jezyku nic nie znaczy a co innego uzywanie slow, ktore znacza zupelnie co innego.
Tutaj nie chodzi o styl czy swobode wypowiedzi a juz nie na miejscu sa odpowiedzi typu „bloga mozesz nie czytac jak Cie cos razi”, ale nazywanie rzeczy po imieniu.
Sam nie jestem purysta jezykowym, niektorych bledow nie wychwyce, tekst zrozumiem – czyz nie lepiej by sie czytalo gdyby uzyte slowa byly jednoznaczne w przypadku kiedy maja nimi byc a dwuznaczne kiedy autor chcialby przez to na cos zwrocic uwage?
Ja np nie wiedzialem za bardzo o co chodzi z tym lunatykiem, znam angielski bardzo dobrze, ale gdy czytam po polsku nie spodziewam sie, ze kazde spolszczenie wyrazu – uzyte tylko zreszta przez cynika – pochodzi z jezyka angielskiego, flamandzkiego czy moze francuskiego i co to moze znaczyc w tych jezykach a moze to zwykla przenosnia? Dla mnie komputer to komputer, pomidor to pomidor a lunatyk to lunatyk 😛
Czyli po prostu nie nadążasz za tempem bloga 😉
Z kontekstu można przeciez lunatyka wyciągnąć.
kiedy masz urodziny, karruma? przesle Ci Finnegans Wake.
@Adam
Szkoda, ze nie nadążam. A tak dobrze mi się czytało jak tego nie wiedziałem.
@Para-Site
Oh jak ja lubie czytać Joyce’a w oryginale. Coś w tym jest, że czasem tych Irlandczyków nie rozumiem ale myślałem, że to głównie chodzi o wymowę 😉
Propozycje chętnie przyjmę ale najbliższe urodziny to w przyszłym roku 😛
Panie Adamie, obawiam się, iż źle Pan zrozumiał moją wypowiedź. Tak jak pisałem, nie jestem językowym purystą, a już na pewno nie mam nic przeciwko anglojęzycznym wstawkom, gdyż uważam, że wzbogacają nasz język. Ale niech będą to wstawki poprawne! „Lunatic” to wariat, a nie lunatyk i nie ma tu u licha czego roztrząsać! Niezrozumiały upór naszego Cynika wywołał tą zupełnie niepotrzebną dyskusję.
Ostatni akapit Pana wypowiedzi jest bardo dziwaczny: „jak się nie podoba to nie czytać”. Takim tokiem myślenie można powiedzieć: „jak się wam w Polsce nie podoba, to sobie wyjedźcie”.
Jestem fanem Cynika i jego świetnego stylu, stąd uważam poniekąd za swój obowiązek aby prostować nieliczne (bardzo nieliczne) błędy jakie się Mu przytrafiają, w tym również językowe.
Mam nadzieję, że to wyczerpuje temat.
@Tomasz
Ostatni akapit Pana wypowiedzi jest bardo dziwaczny: „jak się nie podoba to nie czytać”. Takim tokiem myślenie można powiedzieć: „jak się wam w Polsce nie podoba, to sobie wyjedźcie”.
Haha Pewnie kolega sobie nie zdaje sprawy, że to już dość mocno spóźniona rada jeżeli chodzi o Adama 🙂
Drogi Cyniku, jest takie powiedzenie wsrod tlumaczy:
„Tlumaczenie jest jak zona – albo wierna albo piekna.”
Z-n-a-k-o-m-i-t-e! Pyszne i świetnie puentuje ta cala dyskusję, choć wiele tu ciekawych uwag i komentarzy (vide: Kesner).
szczerze mówiąc to jak czytałem komentarze pod wpisem o strzelaniu do szwedzkiej hitlerjugend to się dziwiłem, że zamiast dyskusji o tym wydarzeniu i ewentualnie o broni, sprawności „państwa” w reagowaniu itp. gros wpisów było o pierdołach typu czemu breivik został nazwany lunatykiem skoro przecież nie spał jak strzelał. ok, ktoś może nie znać angielskiego słowa lunatic ale mniejsza o to, przecież z kontekstu wynikało, że nie chodzi o lunatyka w sensie somnambulika ino szaleńca. natomiast sądząc po ilości piurystów językowych wśród komentujących meritum wpisu poszło lekko w buroki i każdy się chwycił tego czego mógł: pierdoły językowej bo na pytanie czemu nie dać broni obywatelom nikt rozsądnej odpowiedzi wyłuskać nie może.
i teraz cynik pragnąc przybliżyć gawiedzi zamotania polityczno-ekonomiczne robi plebiscyt na polskie odpowiedniki zgrabnych zwrotów angielskich. a może by tak jeden z drugim zagooglał to czego nie zna i podciągnął się w obeznaniu z ingliszem?
Nikt nie odpowiadal na pytanie „czemu nie dac broni” bo wiekszosc ludzi zgadza sie z autorem.
A to nie jest puryzm jezykowy czepianie sie „lunatyka” – jesli czytasz tekst po polsku to nie uzywasz wyrazow, ktore znacza zupelnie co innego niz zamierzales napisac. To tak jakbys zaczal uzywac np slowa okno zeby okreslic, ze cos jest czerwone. Co z tego, ze wychwycisz z kontektu, ze to jednak znaczy co innego niz jest napisane. To sie duzo gorzej czyta a autor powinien tylko sie cieszyc. Wiekszosc osob czytajacych to forum lubi i forme i tresc samych komentarzy, ludzie nie pisza komentarzy korekcyjnych po to, zeby powytykac bledy autorowi ale po to (przynajmniej mam taka nadzieje), zeby widziec coraz lepsze teksty.
Pozdrowienia!
dwa grosze schodza na psy bo sa za darmo. platne (umiarkowanie) forum, bo bylo cos! ludzie maja potrzebe wypowiedzenia sie i potrzebe informacji. cynik rzuca temat, moderuje, komentuje, wypierdziela komentrze nie na temat (nie-na-tematowosc jedynym punktem regulaminowym). z czasem tworzy wokol siebie redakcje, wydaje gazete, przejmuje wladze itd niebo jest limitem! o kurde, tak sie nie mowi po polskiemu…
Nie wiem czy 2GR „schodzą na psy” ale prawdopodobnie da się to powiedzieć o niektórych komentarzach… 😉 Co do tego że „ludzie mają potrzebę” to jest to niewątpliwie prawda ale załatwianiu potrzeb służą raczej inne miejsca. Autor bloga ma generalnie kilka możliwości, od zamkniętego forum (choć płatne jest bez sensu IMO – zakłóca sens popularnego, otwartego bloga, dostępnego bez barier i bez obowiązkowej reklamy ) po puszczenie wszystkiego na żywioł i zupełnego nie wtrącania się, jak JKM. W 2GR usiłujemy znaleźć złoty środek – dostęp jest wolny i bezpośredni, każdy może wpaść i popleść dowolne androny, jak np. o cenzurze. Wpisy wywołujące kontrowersje urozmaicają dyskusję i są jak najbardziej zachęcane! Ktoś wychodzący jednak z ostro zarysowanym kontrowersyjnym stanowiskiem musi się liczyć z tym że otrzyma równie ostro zarysowaną ripostę. I tak być powinno. Kłopot jedynie w tym że w ferworze dyskusji łatwo jest czasem zjechać poza ramy dozwolone regulaminem, i wtedy właśnie musi wkroczyć cynik9 w roli moderatora i rzecz rozsądzić. W tym aspekcie nie ma, niestety, i być nie może żadnej demokracji – raczej czysta dyktatura… 😉
Nie należy także zapominać że wielce ceniąc drogich czytelników tłumnie tu wstępujących i mających nieraz cenną krytykę i sugestie ulepszeń 2GR. zarówno sam udział w dyskusji jak i czytanie wpisów, pozostaje czystym Hobson’s choice… 😉
wlasnie to pomieszanie wolnosci i dyktatury moze byc troche drazniace. szczegolnie w sytuacji, przynajmniej teoretycznej, gdy ktos „w ferworze” mialby dyskutowac z samym moderatorem. no ale jasne, Hobson´s choice.
swoja droga nie sadze, zeby puszczenie wszystkiego na zywiol mialoby sie wiazac w przypadku 2GR z jakims specjalnym ryzykiem, np. ryzykiem poziomu komentarzy podobnego do poziomu u JKM; cynik9 nie wypisuje w koncu takich glupot, jak od pewnego czasu Pan Janusz ma w zwyczaju. Tzn. jeszcze nie wypisuje.
Alors! (drogi karruma, jesli to czytasz, to z francuskiego) Pusc Pan to na zywiol i zasiodlaj Debeta, bo habe es eilig! (tym razem z niemieckiego).
Morton’s fork – jak byś się nie kręcił tyłek zawsze z tyłu 😉
dotyczy to również dyskusji o spolszczaniu na siłę wszystkiego co się rusza i nie ucieka na drzewo, jak również wciskaniu anglicyzmów, germanizmów i innych izmów w każdą szczelinę
jak zwykle z pomocą przyjdzie nam zdrowy rozsądek
Morton’s fork: jak nie urok to sracz…a;)
Giełdy się załamały (i dobrze spekulantom, ci którzy inwestują w rzeczywistą wartość wytwórczą przedsiębiorstw mogą spać spokojnie, ich firmy istnieją i produkują), a Cynik 9 milczy, niczego nie komentuje… czyżby jak Donald czekał na rozwój „sondażowy” wypadków? Zastanawiają mnie tez w tej sytuacji spadki na Au i Ag, które obrazują wykresy zamieszczone na blogu (już kiedyś pisałem, że nie służą niczemu, żadnemu podejmowaniu decyzji, są jedynie marketingiem Cynika 9. Przepraszam, jednemu czytelnikowi bloga służą poprawie nastroju przy porannej kawie, jak napisał (proponuję zmienić gatunek kawy). Czy te wykresy nie powinny rosnąć Cyniku??? Co jest grane???
A no właśnie, jeden drogi czytelnik poniżej krytykuje cynika9 za „niską publicystykę” a tu drugi domaga się „wysokiej”. I jak tu wszystkich pogodzić? 😉
W 2GR dorzucamy nasze 2GR do wielu tematów, preferując jednak w sferze gospodarki i finansów ujęcia bardziej przeglądowe lub mające efekty długofalowe, i przez to mogące zainteresować szerszą publikę. Komentarze dotyczące aktualnej sytuacji rynkowej, w tym w metalach szlachetnych, pojawiają się natomiast regularnie w TwoNuggets.com. Dodam też że kojenie skołatanych nerwów tłumu po paru giełdowych spadkach jest prędzej zajęciem dla psychoterapeuty a wpis o tym zmieniłby się automatycznie w poczekalnię do niego… 😉
W interpretowaniu wykresów metali z kolei pomaga nie tyle kawa co przede wszystkich nie trzymanie ich do góry nogami… 😉 Przy tym założeniu nie bardzo widać tam jakieś specjalne spadki, prawdę mówiąc, a nawet wręcz odwrotnie. Co oczywiście nie oznacza że od czasu do czasu się nie zdarzają.
Wykresy są ważne. Jeden taki pzprowski ch.j na mojej byłej uczelni zadał nam kiedyś pytanie: ZA JAKI jest wykres. Nikt nie zgadł, a on był ZA wypukły.
Ha, ha, ha ale się ubawiłem. Zgodnie z sugestią Gospodarza przekręciłem wykresy, a tam dalej spadki 😉 I co teraz?
Na giełdzie nie panikuję, bo właśnie teraz widzę szansę na dobre zakupy, które dadzą wkrótce porządny zarobek. Już to przerabialiśmy 2-3 lata temu. Te „kryzysy finansowe” to chyba taki współczesny sposób zarabiania grubej forsy na jeleniach, których kasą (bo przecież nie swoją…) zarządzają zarządcy na etacie bez powiązania pensji z osiąganymi wynikami. Nazywa się to chyba fundusze emerytalne, czy coś takiego. Pozdrawiam!
Nie pamiętam czy to ja pisałem o kawie i wykresach, czy ktoś inny, ale właśnie piję kawę (Lavazza, nie będę zmieniał bo próbowałem eksperymentować z inną i żona mnie zrugała), patrzę na te wykresy i widzę jak spadły do odpowiednio $1842.10 i $40.84. To aż tak źle?? 😉
Gospodarzu nie usuwaj wykresów :)) Te na dwagrosze.com są czytelniejsze (większe) niż na twonuggets.
Byk, powtarzany tu wielokrotnie: alternatywa to możliwość wyboru jednej opcji z dwu, z łaciny alter znaczy”drugi”. Pan używa słowa niewłaściwie, co ciekawe, krytykując innych wg wzoru”uczył Marcin Marcina…”itd.
Ok, łamać kopii o alternatywy nie będziemy… Myślę jednak że jest pewna szansa iż jest Pani po prostu zbyt pewna siebie z tymi „bykami”. Oto co pisze na ten temat The American Heritage® Dictionary of the English Language, Fourth Edition copyright ©2000 by Houghton Mifflin Company.
Usage Note: Some traditionalists hold that alternative should be used only in situations where the number of choices involved is exactly two, because of the word’s historical relation to Latin alter, „the other of two.” Despite the word’s longstanding use to mean „one of a number of things from which only one can be chosen” and the acceptance of this usage by many language critics, a substantial portion of the Usage Panel adheres to the traditional view, with only 49 percent accepting the sentence Of the three alternatives, the first is the least distasteful.
Może zatem jest to wielki byk ale tylko w 51%? 😉
W języku polskim, a o nim tu mowa, nie ma takiego dylematu. Proszę spojrzeć co na temat alterantywy napisano w Słowniku Języka Polskiego: https://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2439763
Oddajmy co polskie polakom, a co angielskie amerykanom.
Skoro dziś można bezkarnie, to ja się przyczepię do tekstu: „Sophie’s choice. Oznacza wybór między dwoma alternatywami”.
Samo słowo [alternatywa] zawiera w sobie 2 możliwości. Wybór między dwoma alternatywami oznacza wybór pomiędzy 4 możliwościami 🙂
Co do Morton’s fork to porównanie z „Antygoną” Sofoklesa nie pasuje o tyle, że Antygona miała wybór: albo być wierną tradycji i pochować Polinejkesa (czyli zrobić coś dobrego), albo zastosować się do prawa, które zabraniało chowania go (czyli również zrobić coś dobrego). Wybór Antygony był więc wyborem pomiędzy dobrem a dobrem, a nie złem a złem.
Cynik oczywiście wie, że nie czepiamy się idiomów tylko kiepskich kalek językowych ale ok 🙂
Hobson’s choice: wóz albo przewóz
Wybór Zofii: to tytuł książki i można spokojnie pisać „wybór zofii”
inne podobne odnoszące się do „trudnych wyborów”:
wybór miedzy dżumą a cholerą
Morton’s fork: znajdować sie między młotem a kowadłem
i tak źle i tak niedobrze
inne podobne:
ciężko nieść a żal porzucić
wsadzać palec między drzwi
i bardziej ludyczne:
na dwoje babka wróżyła albo umrze albo będzie żyła
zamienił stryjek siekierkę na kijek
🙂
Idiomy się tłumaczy zawsze razem z kontekstem 🙂
i ofc Paragraf 22
Morton’s fork – między Scyllą a Charybdą 😉
Cynik9
Ale wytrzepałeś nagle komentatorów polonistów, co się nigdy nie odzywali.
Co do tego paragrafu 22 to może jeszcze być słowo Kondtradykcja.
Dobry wpis. Inny tematycznie.
Podzieliłem się na FB, i pozwalam sobie wkleić komentarz znajomej:
„Fajne, tylko się przyczepię ;-). Konie są: Czystej krwi arabskiej i Pełnej krwi angielskiej, drobiazg jednak profesjonalistę razi :-D”
pozdrawiam serdecznie
Piotr
ok, dzięki… 😉
Hobson’s choice – „offer not to be refused” czyli „propozycja nie do odrzucenia”?
Sophie’s choice – „wybór mniejszego zła”?
Hobson’s choice: wóz, albo przewóz.
Morton’s Fork – między młotem a kowadłem, wybór mniejszego zła
Hobson’s choice – „czy kupić kota w worku?”.
Sophie’s choice – „mieć ciastko i zjeść ciastko”
Morton’s fork – „wybór między dżumą i cholerą”
Catch 22 – „albo rybki albo akwarium”
pozdrawiam:)
Blisko, dzięki…;-) Ale Hobson niezupełnie bo „kot w worku” jest przypadkowym rezultatem wolnego wyboru a H.c. jednak implikuje w zasadzie przymus.
Hobson’s choice — „wybór jak w ruskiej stołówce” — czyli można jeść, ale można też nie jeść.
aa, tego jeszcze nie słyszałem!… 😀
Przy „Sophie’s choice” to, rozumiem, ulega zniszczeniu jedna para możliwości (alternatywa-para możliwości), z drugiej alternatywy – wybieramy jedną możliwość. A czy druga też ulega zniszczeniu ? Podobne rozważania można snuć przy „Morton’s fork”. Poza tym mamy DWIE alternatywy (2 x po dwie możliwości), a nie wybieramy pomiędzy DWOMA alternatywami.
Niemniej, z alternatywy – komentować język lub komentować poglądy-muszę wybrać ewentualne komentowanie języka, bo z poglądami się zgadzam.
Pozdrawiam
Hobson’s choice.. od razu mi się skojarzyło z klasykiem Kryszaka: „z jednego to ja mogę kartofle z garnka wybierać” 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=Kj7YvRzgdUI#t=1m39s
a co do catch-22 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=9vXq30ruGiI#t=02m03s
Catch-22 to Błędne koło
Czuję się wywołany do tablicy, bo to ja zacząłem z tym lunatykiem.
Nie jestem zwolennikiem polonizowania wszystkiego jak leci, bo wychodzą wtedy potworki typu „małpa” określające znak „@”. Na szczęście problem zapożyczeń z innych języków dawno już został rozwiązany: można daną frazę wziąć w cudzysłów, można napisać kursywą, czy nawet wytłuścić (dokładnie tak jak to Cyniku uczyniłeś w swoim tekście).
Z kolei użycie słowa już istniejącego w języku polskim w kontekście do którego ono nie pasuje jest typowym błędem semantycznym i jako takie nadaje się po prostu do korekty, a nie budowania sofizmatów żeby udowodnić że pies to to samo co wydra, tylko że zagraniczna.
Całkowicie się zgadzam z przedmówcą. Należy bowiem rozgraniczyć dwa pojęcia: pojęcie koherencji tekstu, czyli jego spójności semenatycznej i pojęcie przyswajalności nazw obcych przez język polski. Nie można przecież używać w tekście słów, nie znając ich znaczenia, bądź przypisując im znaczenie zupełnie inne niż to, istniejące w języku polskim. Jest to typowy przykład „fałszywego przyjaciela tłumacza” ang. lunatic – lunatyk, czes. cerstvy – czerstwy, ros. zapomniet’ – zapomnieć. Jest to błąd, ale pomylić może się każdy, co innego miotać błyskawice z oczu i szukać dziury w całym, próbując mieszać różne płaszczyzny językowe i oskarżać o zbytnią dbałość o czystość mowy. Przykłady, które Pan podał to jednostki frazeologiczne (oczywiście w szerokim rozumieniu), a problemom ich ekwiwalencji, analogii, przekładu opisowego, niemożliwości przekładu poświęcono sporo artykułów. Zwróciłbym jeszcze uwagę na to, iż podane związki wyrazowe odnoszą się w pewnym stopniu do języka specjalistycznego, czyli kodu rozumianego tylko przez ograniczoną liczbę osób, do których należą i nadawca i odbiorca. Jeśli komunikat potrafi być przez obydwu prawidłowo zinterpretowany, problem przekładu schodzi na dalszy plan.
PS. Czytam Pańskiego bloga od dobrych kilku lat i zawsze czułem olbrzymi szacunek do Pana, do Pana trzeźwości umysłu, jasności spostrzegania, otwartości, umiejętności wysnuwania logicznych wniosków i jasnego, ścisłego precyzowania myśli. W imię zasady „robię to, na czym się znam – piszę to, co wiem”, zaskarbił sobie Pan szacunek u wielu Czytelników. Ale naprawdę nie wiem, dlaczego tak obniża Pan poziom swojego blogu? Dlaczego zajmuje sie Pan tak niską publicystyką? Przyznam szczerze, nie sądziłem, że ta dyskusja o znaczeniu słowa lunatyk, odciśnie na Pana tekstach takie piętno. Nie sądziłem, że również u Pana narodzi się syndrom „Obojętnie co napisze humanista jest złe, błędne i nie warto tracić czasu na czytanie takich bzdur”, co swoje apogeum miało w dyskusji o popularności wyboru geodezji, wśród maturzystów, kiedy to dość niepochlebnie wyraził sie Pan o studiowaniu językoznawstwa. Chciałbym na zakończenie powiedzieć, że gdyby nie językoznawcy, nie istniałyby normy językowe, usystematyzowana gramatyka, słowniki, podręczniki itd. Tworzenie tego, to jest naprawdę ciężka praca, i wcale nie lżejsza od projektów budowlanych czy programowania. Tylko że jedyne na co możemy liczyć to nie prestiż czy pieniędze, ale pożyteczność, utylitaryzm społeczny, a społeczeństwo, w szczególności „ścisłowcy”, i tak nami pogardzają.
Dlaczego zajmuje sie Pan tak niską publicystyką?
W oczekiwaniu na świetny przykład Morton’s fork, oczywiście! 😀 😀 Uprawiaj wysoką – źle bo nikt nie rozumie ale jest za to zadowolony, uprawiaj niską – źle bo nikt nie jest zadowolony ale za to rozumie… 😉
dlaczego tak obniża Pan poziom swojego blogu?
Prawdopodobnie z oportunizmu pomieszanego z lenistwem. W natłoku wysokiej publicystyki wszędzie łatwiej jest się w ten sposób wyróżnić… 😉 Ma to też ten dodatkowy atut że daje okazję drogim czytelnikom do emfatycznego niezgodzenia się z autorem co w przypadku mniej zrozumiałych tekstów 'wysokiej’ publicystyki jest o wiele trudniejsze…
Odpowiedzi zaiste godne Pańskiego nicka 🙂 Ja, jeśli mogę wyrazić zdanie skromnego czytelnika, chciałbym, żeby Pana blog pozostał jednak elitarnym i prestiżowym, pozostał na tak wysokim poziomie, jak trzy lata temu, kiedy na niego trafiłem, szukając rzetelnych informacji o trzecim filarze, a nie wdawać się w jałowe dyskusje, które do niczego ważnego dla treści i tematu bloga nie wnoszą. Niech to będzie taki blog, jaki był, z krwi i kości, a nie urząd powiatowy w zapomnianej Bogiem mieścinie.
Z wyrazami szacunku
Dziękuję, zawsze cenimy szczere opinie czytelników. Wiem teraz przynajmniej że „wysoką” publicystyką jest tematyka emerytalna. Nie bardzo wprawdzie rozumiem czemu pośmianie się z nonsensów emerytalnych ma być od razu wyższe niż niskie śmianie się z nonsensów innych ;-), ale niech będzie. Kłopot tylko w tym że wraz z demontażem polskiej reformy emerytalnej już nawet pośmiać się nie ma tam z czego… 🙁 Także zainteresowanie zrezygnowanej publiki jakby zamarło, w myśl co będzie to będzie.
Hobson’s choice = pozorny wybór ?
off-topic dla cynika:
Chavez Pulls Venezuela’s Gold From BOE and JP Morgan
Hm, ciekawe, Hobson’s choice – byłbyż to pierwowzór „My way or highway” /
W sumie wszystkie owe frazy można by chyba potraktować swojskim „jak się nie obrócisz d… zawsze będzie z tyłu”…
Tak, żeby fun był wzmożony ;o)
Chyba po prostu konflikt tragiczny.
Odnosnie Morton’s fork to do glowy przychodzi mi Antygona, ale nie moge sobie przypomniec czy jej wybor mial jakas specyficzna nazwe.
„catch-22” – to po polsku paragraf 22.
Właśnie wpadł do mnie Yossarian na piwo, mówi, że ten „paragraf 22” (rodacy czytują J. Hellera), to spokojnie można zastąpić polskim „błędnym kołem”. Jeśli chodzi o „Morton’s fork”, to tak na pierwszy rzut oka odpowiednikiem jest: „jak nie kijem to pałką” lub bardziej wyrafinowana forma „kup pan cegłę”.
Jeśli chodzi o dwie pozostałe, to kapituluję. Jak dla mnie dzisiaj było zbyt wiele piwa, a za mało Miodka. Może ktoś pomoże?
G.F.
Damy radę: ostatnie to będzie „paragraf 22”
Catch-22 to po naszemu po prostu Paragraf 22, taki tytuł ma w tłumaczeniu powieść Hellera.
dobre:)
Catch-22 – paragraf 22. To akurat bardzo znane pojęcie.
dzięki, nigdy bym na to nie wpadł… 🙁