Jazda do Rygi

czyli jak długo pociągnie Łotwa

Jesienne sztormy szaleją na Bałtyku. A na jego wybrzeżach prognozy wskazują na inny sztorm – finansowy, z epicentrum nad Łotwą.

Trudno powiedzieć aby monitorowanie sytuacji w tym sympatycznym 2.1 milionowym kraju zabierało nam zbyt wiele czasu w 2GR. Może dlatego ostatni raz kiedy tam zaglądaliśmy Łotwa była synonimem sukcesu i szybkiego rozwoju ekonomicznego. W rzeczy samej tak szybkiego że nawet zdawało się że kraj lada chwila przegoni Zachód pod każdym względem. To jest,  za wyjątkiem cen nieruchomości bo w tych zdystansował Zachód już dawno temu…

Co się więc stało, jaki trybik nie zadziałał tak że przyspieszająca rakieta spektakularnie zboczyła z kursu i się  rozbiła?  Bezpośredni detonator był ten sam co gdzie indziej. Światowy kryzys zdziesiątkował eksport, zadając niewielkiej, otwartej na świat gospodarce ciężki cios. Ale źródła kryzysu sięgają głębiej choć mogą  brzmieć znajomie – bańka w nieruchomościach, pompowana przez lata łatwego kredytu oraz nadmierne zadłużenie. W szczycie hossy dwa lata temu cena 1m2 mieszkania w Rydze podchodziła pod €2000. Obecnie spadła do połowy tego. Podobne rzeczy, choć może nie do tego stopnia, przerabialiśmy w sumie także nad Wisłą.

Naiwność wschodnich Europejczyków zachłystujących się obficie dostępnym po raz pierwszy kredytem można zrozumieć. Trudniej wytłumaczyć postawę rządu który zamiast moderować wzrost i przyhamowywać jego tempo dolewał oliwy do ognia gospodarki już pędzącej w tempie coś 11% rocznie. Występujący deficyt budżetowy przy tak szybkim wzroście jest zazwyczaj sygnałem niebezpieczeństwa. Nagłe wyhamowanie prowadzić może do kłopotów i w rzeczy samej prowadziło. Również deficyt na rachunku bieżącym osiągnął b.wysoki poziom wynoszący ¼ całego GDP. Ale wydaje się że największy udział w łotewskich problemach miała kombinacja żywiołowej liberalizacji sektora finansowego połączona ze sztywnym powiązaniem waluty (peg) do euro. Widząc siebie już niedługo w szczęśliwej rodzinie krajów strefy euro Łotysze niepotrzebnie pozbawili się dodatkowego stopnia swobody jaki dać może  w krytycznym momencie zawirowań dostrojenie kursu własnej waluty do warunków zewnętrznych. Jest całkiem prawdopodobne że w kontraście do łotewskiego łata silny spadek złotego który nastąpił w środku kryzysu miał u nas zbawczy wpływ na zachowanie konkurencyjności polskiego eksportu w tym okresie i uchronił kraj przez poważniejszymi następstwami nagłego załamania. Opcję tą ma oczywiście tylko kraj zachowujący suwerenność nad własną walutą.

W rezultacie kryzysu wysoki lot bałtyckiej republiki zmienił się w twarde lądowanie. Od 2008 gospodarka Łotwy kurczy się w tempie dwucyfrowym. W samym 2009 ma się skurczyć o co najmniej 12% a przewiduje się że w sumie skurczyć się może o 30% i więcej. Jest to ekwiwalent poważnej depresji.

Co więcej, wiele wskazuje na to że łotewski sztorm zamiast się kończyć może się rozdmuchać na dobre. Jest całkiem prawdopodobne że efekt domina obejmie wtedy sąsiednie kraje a rykoszetem odbić się może także na dalszych. W każdym razie dziennik Svenska Dagbladet wykrył że minister finansów tego kraju Borg ostrzegł ostatnio dyskretnie szwedzkie banki, umoczone we wszystkich trzech republikach bałtyckich, aby przygotowały się na kłopoty. Struktura polityczna Łotwy zdaniem Borga się rozpada i mała jest szansa na sukces operacji ratunkowej.

Operację taką zmontowała EU wespół z IMF oraz ze Szwecją. Warunkiem bailoutu było wprowadzenie drakońskich oszczędności. Między innymi kraj miał zredukować emerytury o 20% (ha, ha, ha) i o dalsze 15% zredukować pensje urzędników państwowych (ha, ha, ha). Ale partia ludowa, największa w rządzącej koalicji, powiedziała ratownikom aby się wypchali i zagłosowała przeciwko pakietowi. Socjalizm jak wiadomo umiera ostatni, czasem przeżywając nawet państwo na którym pasożytował.

Sztywnym pegiem (kursem własnej waluty) do euro nie tylko Łotwa ale i pozostałe dwie republiki bałtyckie wmanewrowały się w ślepą uliczkę. Tak jak u nas, hossa w nieruchomościach finansowana była w euro i we franku szwajcarskim bo raty pożyczek były o wiele niższe. Zamierzone wejście do strefy euro oślepiło polityków do tego stopnia że pożyczki w euro uważano za wolne od ryzyka kursowego. Okazało się to teraz pułapką. Dewaluacja waluty wygląda na absolutną konieczność i jest warunkiem otrzymania pomocy. Bez zasadniczej dewaluacji trudno przełamać spiralę depresyjną. Ale na dewaluację nie pozwalają istniejące hipoteki w euro i we franku które zbankrutowałyby wielu niefortunnych dłużników. Rząd zatem kurczowo trzyma się przyjętego pegu, zadłużając się coraz głębiej. Przedłuża tym samym agonię ekonomicznej kontrakcji i  najwyżej odsuwa w czasie nieuchronną falę bankructw.

Kiedy pęknie peg łotewskiego łata do euro prawdopodobnie automatycznie podda się Litwa i Estonia. Wirus dewaluacji rozprzestrzeni się wtedy szybko, z Wegrami, Ukrainą i Rumunią wymienianymi jako kraje najbardziej zagrożone. Czy wirus możliwego sztormu dotrze też do Polski i podtopi ją tak jak jesienny sztorm na Bałtyku podtopił ostatnio Elbląg? Tego, drogi czytelniku , jeszcze nie wiemy ale dowiemy się wkrótce. Na razie jedynym pewnikiem wydaje się być to że bałtycki wirus, kiedy się pojawi, kursu złotego polskiego wobec euro raczej nie poprawi.  

Kto wie jednak czy inwestorzy w nieruchomości nie powinni powoli  rezerwować miejscówek w kierunku sympatycznej a do tego coraz tańszej republiki…

©2009 DwaGrosze

19 thoughts on “Jazda do Rygi

  1. Polska z potezna dziura budzetowa i "wlascicielami"nieruchomosci zadluzonymi w obcej walucie tez juz niedlugo padnie.Tylko slaba zlotowka(niedlugo zejdzie na psy)podtrzyma nasz eksport i gospodarke przy zyciu-ale tak ledwo ,ledwo.W polowie 2010 obstawiam 15% bezrobocie.

  2. Witam was, może tu mi ktoś sensownie odpowie bo na wszystkich bankierach i money to tylko naciągacze i krętacze 🙂 Jestem właścicielem mieszkania i planuję zakup domu (bo niby dołek w cenach nieruchomości). Chciałbym zrobić to w ten sposób, że kupie (na krechę) dom teraz a ze sprzedażą mieszkania poczekam na wzrost cen bo to wydaje się mieć ręce i nogi. W okresie między kupnem domu a sprzedażą mieszkania chciałbym wynajmować mieszkanie żeby zysk z wynajmu pokrywał mi część wysokiej raty kredytu na dom. Kredyt chciałbym wziąć w USD ze względu na to co może się szykować w stanach, tylko z tego co się orientowałem to banki mają USD w ofercie ale tylko teoretycznie. Jeżeli nie w USD to w czym brać kredyt? No i jak widzicie pomysł z zakupem domu teraz a sprzedażą za jakiś czas? Wiem, że to komentarz nie na temat, ale chciałbym poznać opinie czytelników DG bo generalnie sprawiacie wrażenie ludzi którzy wiedzą co w trawie piszczy…

  3. "Socjalizm jak wiadomo umiera ostatni, czasem przeżywając nawet państwo na którym pasożytował."
    Mocne.

  4. @bagracz: branie kredytu w USD, to liczenie na problemy z długiem USA, ale jak USA będą miały problemy to Euro i PLN prawdopodobnie kilkukrotnie większe. Ostatnio czytałem artykuł (https://www.timesonline.co.uk/tol/comment/columnists/anatole_kaletsky/article6597813.ece), że proporcjonalnie do wielkości gospodarki druk pieniądza EBC jest dużo większy niż FEDu, tylko jakoś mniej się o tym mówi. Tak więc kredyt w USD jest ryzykowny w tych niepewnych czasach. Chyba, że nie jest tak źle, ale z drugiej strony kredyty są na kilkadziesiąt lat – wystarczający okres aby było coś tąpnęło

    @anonimowy: "Ale jak się ma takie podejście(nie mówię że nieprawdziwe) to wariant optymistyczny nie jest brany pod uwagę."

    W takim razie wypadałoby zadłużyć się w Łacie. Jakiś inny sposób jak zarobić na ewentualnej dewaluacji łata, a nie stracić gdy jej nie będzie? Przed wakacjami byłem w Rydze i może studenci z którymi rozmawiałem nie byli zbyt bystrzy, ale nie ma tam sytuacji "ura kupujmy euro".

    @lideksynubeka: takie polityczne, bezcelowe komentarze mógłbyś sobie darować na tym blogu. My wiemy, że ludzie od wizerunku tak ustawiły PO, że PIS jest dla ciemnych, a PO dla bystrych.

  5. @Fredd
    Ja bym z tym złotem krótkoterminowo uważał

    Może i masz racje, a może nie. Grupa tajemniczych inwestorów;-) przy spadkach cen skupuje złoto i żąda jego fizycznego dostarczenia. Granie w złoto przypomina coraz bardziej aztecka grę w piłke nożną – za upadek piłki płaci się życiem

  6. @anonimo: "Socjalizm jak wiadomo umiera ostatni, czasem przeżywając nawet państwo na którym pasożytował."
    Ale jak się ma takie podejście(nie mówię że nieprawdziwe) to wariant optymistyczny nie jest brany pod uwagę.

    Niewątpliwie gdyby socjalizm umarł pierwszy byłby to wariant optymistyczny i preferowany. Ale w demokracji obcięcie wydatków budżetowych o 60% równoważne byłoby samobójstwu socjału, na co się jednak nie zanosi. Socjalizm prędzej uderzy w ścianę niż się dobrowolnie zredukuje w takim stopniu, IMO.

  7. No i Patrzcie Państwo,te wstretne antyeuropejskie pisiory upierajac sie przy złotym(w odróznieniu od europejskiego Donalda Kastratora,ktory rekomendowal euro w Polsce jako panaceum na WSZELKIE MOZLIWE dolegliwosci gospodarcze)miały rację.
    Tylko czy to dotrze do "młodych,zdolnych,dobrze wykształconych mieszkańcow wielkich miast,glosujacych na PO"I zalewarowanych do emerytury

  8. Ja bym z tym złotem krótkoterminowo uważał – krach Łotwy w połączeniu z super wyprzedanym Dolarem da powtórkę z rozrywki – złoto na 900 USD i EUR/USD na 1,30 – co najmniej

    Przed ostanim wybiciem złota ponad 1000 USD 3 największe banki majace naked shorty na złoto zmniejszyły pozycje ze 120k do 75k, teraz ją odbudowały do rekordowego poziomu…

    Cynik pisał kiedys o kondutorze Goldmanie – teraz konduktor wysiadł z pociągu i poczeka…

  9. Rozważacie Państwo tylko czarny scenariusz,teoretycznie bowiem jest możliwe zrównoważenie deficytu Łotwy za cenę 60-cio procentowego obcięcia wydatków budżetowych.

    "Socjalizm jak wiadomo umiera ostatni, czasem przeżywając nawet państwo na którym pasożytował."

    Ale jak się ma takie podejście(nie mówię że nieprawdziwe) to wariant optymistyczny nie jest brany pod uwagę.

  10. @bagracz CHF raczej będzie starał się dotrzymać kroku USD>

    Bardzo wątpię. Centralny bank szwajcarski praktycznie "zapegował" franka do euro, utrzymując od lat minimalne wahania od przyjętego kursu odniesienia. Ma to sens zważywszy że kraj otoczony jest strefą euro a wymiana handlowa z nią dominuje nad handlem z innymi regionami.

  11. @ anonimowy
    kupił mieszkanie na Mokotowie (W-wa) w cenie 11500zł/m2

    raptem chyba ze dwa miesiące temu marvipol sprzedawał na mokotowie nowe mieszkania w cenie 5.7-6.2 za m. aby nie było nieporozumień – mieszkania w budowie. sprzzedali na pniu 75%. jeszcze im podobno parę zostało ale cenę podnieśli.

    @ bagracz
    z ciekawości wpisałem w google kredyt hipoteczny usd i okazało się, że takowych kredytów udziela ge money bank, mbank, i o ile się nie wycofał pko bp.
    Jakiś czas temu radziłem znajomej rozważenie pomysłu hipoteki w usd gdy dolar był po 3.4 zł. Owszem ryzyko było ale po pół roku mieć kredyt do spłaty o 15% mniejszy po przewalutowaniu jak sądzę nie do pogardzenia.
    Obawy przewazyły i dość rozsądnie wzięła w pln.
    Dla bardziej zasobnych jest możliwość kredytu w jenach jednak jeśli sprawdzą się prognozy dilerów banku sumimoto to lepiej to poważnie przemyśleć 🙂
    https://forsal.pl/artykuly/361882,schylek_dolara_zaczyna_sie_na_wschodzie.html
    SAM

  12. Dotychczasowa polityka FED-u wskazuje, że szykuje się wojna na dewaluację własnych walut. Euro, mające największą bezwładność monetarną, nie jest chyba w tej sytuacji najlepszą walutą do peg-wania. Wniosek? Im dalej w las tym może być gorzej w przypadku krajów bałtyckich. Teraz jest chyba najlepsze okienko do porzucenia peg-a. Bo na pomoc ze strefy euro bym specjalnie nie liczył. Całe szczęście, że Tusk nie dał rady spełnić swoich gorących zapewnień z początku roku. Inna sprawa, że próbuje teraz, tego samego z innej strony. Kredyt w Euro nie jest czymś co chciałbym mieć teraz na głowie. CHF raczej będzie starał się dotrzymać kroku USD. A o USD martwią się, zdaje się, już tylko wierzyciele. Wie ktoś gdzie można dostać kredyt w USD? I co to oznacza, że tak trudno taki znaleźć?

  13. Mój kolega w tej chwili kupił mieszkanie na Mokotowie (W-wa) w cenie 11500zł/m2! W wielkie płycie na 10-tym piętrze, okna od Wisłostrady. Przekonany, że już będzie tylko drożej, obrażał się na ludzi, którzy odradzali mu zakup. Oczywiście kredyt w PLN (w CHF na jego szczęście mu nie dali) na 30lat. Będzie go spłacał do 60-tki.
    Pozdrawiam, Edeq

  14. W Warszawie w czasie boomu cena metra kwadratowego mieszkania na byle blokowisku kosztowała ponad 2500 EUR! A ładne apartementy chodziły (chodzą!) po 3-4k E/m2.

    Tak więc Łotysze nie mieli tak znowu drogo..

  15. Dla tych co nie mają czego wyciągać a mają hipoteki być może dostępne są jakieś stałoprocentowe hipoteki w łatach… To by było całkiem sprytne choć pewnie przewidujących nie brakuje. W każdym razie wiałbym z hipoteką do własnej waluty w takim jogurcie…

  16. @Adam Duda
    Ja tam bym raczej zamieniał łaty na złoto;-) Jeśli wywróci się pribałtika, to może również zachwiać się strefa euro. Jak wiadomo każda lawina zaczyna się od małego kamyka.

  17. na miejscu Łotyszy wyciągał bym łaty z banku i zamieniał na Euro. Tak było w Argentynie i kto zrobił to pierwszy ten wygrał BIG.

Comments are closed.