W Europie wszystko na odwrót. Zamiast tornad jest jeden wielki huragan. Jest nim totalny wakacyjny exodus całej populacji won. Tak gdzieś koło 10 lipca, z początkiem wakacyjnej przerwy w budownictwie w zachodniej części kontynentu, życie w Europie zamiera. Sklepy się zamykają, biura i fabryki przechodzą w tryb przetrwalnikowy. Pół populacji formując jeden zwarty korek przemieszcza się w nim z jednego końca kontynentu na drugi. A ponieważ druga połowa jedzie w tym samym czasie z drugiego na pierwszy cała Europa staje się w tym czasie jednym wielkim korkiem.
W Europie też nie ma zwyczaju specjalnego certolenia się ze sklejaniem kilku dni w krótki urlop. Bo i po co? Socjal narzuca wręcz długi urlop, tak że wybycie na trzy czy czterotygodniową kanikułę rodzinną jest regułą, nie wyjątkiem. Jest to układ daleko bardziej praktyczny niż w USA.
To jest, dopóki nie musimy niczego kupować. Bo jeżeli musimy to jest zupełnie odwrotnie. Europejczyk podejrzewa wprawdzie że sklepy są dla ludzi a nie odwrotnie, ale uważa siebie za wyjątek od tej zasady. Po odpowiednim praniu mózgu wie że nie ma czego szukać w sklepie w niedzielę i nawet nie próbuje. Otwarcie sklepu w niedzielę jest przeciwko euro-przykazaniom w wielu państwach. Co więcej, EU podobno pichci już nawet dyrektywę o obowiązkowej paneuropejskiej sjeście 12:30-13:30. A co, klienci to mogą mieć prawo do lunchu a pracownicy sklepu to nie?
Na wakacjach Europejczyk wnet się też dowie że tam dokąd pojechał nie ma czego szukać w sklepach także przez resztę tygodnia. Jest bowiem szansa że sklepy tam również należą do Europejczyków a ci jak wiadomo są tedy na wakacjach. Prawdziwym desperatom może wtedy nie pozostawać nic innego jak tylko skoczyć na zakupy do Nowego Jorku. Dopóki, ma się rozumieć, praw do euro-wakacji nie wywalczy także związkokracja lotnicza i nie pozamyka z tej okazji lotnisk.
©2009 TwoNuggets
Pierogarnia? Przecież amerykańskie wyznania nakazują jeść organic food, healthy, grass-fed itp. a nie jakieś tam pirodżi z Polszy. A poza tym może taniej by było zorganizować finansowanie dla franczyzy?
Witam!problem to kwestia wzajemnego zaufania miedzy pracodawca a pracobiorca niestety w dzisiejszych czasach i chyba w ogole to znalezc pracownika ktory za plecami nie bedzie sie obijal tylko uczciwie pracowal jest ciezko tak jak i znalezc pracodawce ktory jako ten ktory daje zarobic na chleb bedzie staral sie odpowiednio wynagradzac pracownikow!
sebdut pisze…
Cos mi sie wydaje ze cynikowi ciezko bylo zdobic zakupy w helwecji w niedziele i z tego sie wzial ten wpis.
O to to to.. To samo mialem powiedziec. 🙂
bm
@Nina
Polacy pisza o sytuacji w PL. W PL kryzys wyglada tak, ze od 2 lat intensywnie szukalem goscia do wymiany peknietej rynny w moim domq. W koncu tak mi sie lalo do garazu, ze rynne musialem zamontowac sam w ramach urlopu. Przy 10% bezrobociu zaden dekarz z okolic Warszawy nie chcial przyjsc do robotki w ktorej za 1-2 dni pracy moglby wziac w przeliczeniu 200-300 USD. Taka sama sytuacja jest z praktycznie wszystkimi budowlancami, hydraulikami itp. W moim instytucie naukowym remonty wykonuje firma budowlana. Mieli robic przerobke w moim laboratorium polegajaca na wybiciu 3 dziur w scianie i ich pozniejszym ladnym wykonczeniu. Robia to od miesiaca i konca nie widac. Sa niesolidni, nieterminowi, aroganccy i bezczelni. Wlasciciel firmy nie ma na nich zadnego wplywu, bo na rynku nie mozna od reki znalezc solidnych murarzy. Dlatego jak pieknoduchy sie zaczynaja uzalac nad klasa robotnicza, to mi sie noz w kieszeni otwiera. Moze jak ktos jest niewykwalifikowanym robotnikiem, to ma problem ze znalezieniem pracy, ale wybacz – sam jest sobie winien, ze w ciagu 20-30 lat zycia nie nabawil sie zadnych kwalifikacji.
@Takie Los:
"Nie za bardzo wiem, jak mozna pracownika szantazowac. Jesli jest dobry, to pracodawca go potrzebuje, bo dobrego pracownika trudno jest znalezc i pracodawca nie chce sie go lekkomyslnie pozbyc."
To chyba moze tak jest w firmie rodzinnej zatrudniajacej kilkanascie osob, ale nie w korporacji. Przy czym obojetne, czy korporacja jest typu Wal-Mart, zatrudniajaca unskilled labourers – tutaj nie ma znaczenia, jak dobry jestes, bo mozna cie zastapic w razie szurania dziesiatka innych.
W korporacjach hi-tech tez to tak nie dziala. Jaki pracodawca?????
Firma zarzadzaja board members a wlasciwie CEO, ktory jest zatrudniony na okreslony czas i zalezy mu na krotkodystansowych wynikach. CEO ma dokladnie w dupie, jak poszczegolni ludzie pracuja i w ogole go to nie interesuje.
Moze zwolnic 20 najlepszych programistow i nie bedzie mialo to znaczenia, jesli akurat podpisal kontrakt z rzadem albo armia albo inna wielka korporacja. Dostanie wielomilionowa premie a potem spadowa do nastepnej firmy.
Zreszta, tak to dziala w NORMALNYCH czasach. W czasach kryzysu, kiedy setki tysiace ludzi laduja na bruku i nie maja co do gara wlozyc, cala ta cud-urody wypichcona filozofia nadaje sie psu na buty co najwyzej.
Wtedy zatrudnianie wyglada tak: zatrudnia sie z glodowa pensje, a jak pracownik chce podwyzki, to sie go wyp…. bez istrzezenia na bruk i zatrudnia nastepnego za glodowa pensje.
Polacy jak widze zyja mitami….
@HansKlos
> Pracodawca niespecjalnie "zmusza", za
> to często stosuje szantaż i
> najzwyczajniej w świecie okrada
> pracownika, mając świadomość tego,
> że aparat państwa i pieniądze
> najczęściej stoją po stronie
> silniejszej, tj pracodawcy.
Nie za bardzo wiem, jak mozna pracownika szantazowac. Jesli jest dobry, to pracodawca go potrzebuje, bo dobrego pracownika trudno jest znalezc i pracodawca nie chce sie go lekkomyslnie pozbyc. W koncu strata dobrego pracownika, to strata pieniedzy. Jesli pracownik jest mierny to rzeczywiscie szantazowac jest go latwo, ale wtedy – sorry – sam jest sobie winien.
Zeby nie bylo, ze teoretyzuje, to kilka lat temu sam bylem w sytuacji, kiedy pracodawca mnie szantazowal. Nie chodzilo o urlop, ale o sprawe powazniejsza. Trwalo to niecaly miesiac, bo potem mialem juz innego pracodawce.
Pracodawca jest wiec strona silniejsza tylko wtedy, kiedy pracownik jest mierny.
@Marcin
> Podales przyklad budki z jednoosobowa
> obsluga. Skad nagle kilka osob i ciag
> urlopow na zadanie?
Juz spiesze z wyjasnieniem. Otoz najstarsi i najbardziej wybitni teoretycy zyciowi tego nie pojmuja, ale pandemie grypy najczesciej w PL wystepuja w okolicach 24 grudnia i 2 maja. Teoria naukowa wyjasniajaca czemu akurat w PL wirus grypy mnozy sie intensywnie akurat w tym czasie doktorat dalaby murowany!
I nie jest to przyklad wydumany, tylko z zycia moich znajomych prowadzacych duza firme wziety. Po prostu co roku na poczatku maja i pod koniec grudnia nie ma komu pracowac. Teoria lodkowa sie tu nie sprawdza. Wiekszosc ludzi nie umie bowiem myslec w takich kategoriach, bo nie jest w stanie przewidywac z horyzontem czasowym wiekszym niz kilka dni. A potem to choc potop. W razie potopu zas zawsze znajdzie sie jakis pieknoduch, albo inny socjalista, ktory zabierze zapobiegliwym i oszczednym i da takim, ktorych wyrzucili z roboty za 2go majowy urlop na zadanie.
Pochopnie w swoich rozwazaniach czynisz zalozenie, ze wiekszosc ludzi mysli.
@Nina
Chyba nie dostrzeglas sarkazmu w mojej wypowiedzi. Napisalem to pod adresem kilku pieknoduchow, ktorzy sie uzalali nad losem pracownikow najemnych w PL.
@cynik9
Rola przedsiębiorcy sterującego w Europie swoją kompanię przez gąszcz przepisów i muszącego użerać się na każdym kroku ze związkokracją oraz jej "zdobyczami socjalnymi" nie jest do pozazdroszczenia.
Nieprawda. Rolą przedsiębiorcy jest biznes a od przepisów, patentów, papierków, księgowości, kadr, płac, podatków, szkoleń, pozwoleń, itp, itd. są wyspecjalizowane firmy usługowe, które znają się na tym lepiej. No tak, ale jak w Polsce biznes zaczyna się od wynalezienia koła a każda firma "Kogucik" ma swoje własne departamenty kadr, finansów i księgowości to potem jest płacz i zgrzytanie zębów bo włodarze zajmujący się rutynowymi pierdołami nie mają już dość pary na działalność statutową.
Cos mi sie wydaje ze cynikowi ciezko bylo zdobic zakupy w helwecji w niedziele i z tego sie wzial ten wpis. Nie jest w szwajcarii tak zle, jak sie poszuka to sie znajdzie nawet supermarket w niedziele otwarty – moze nie w malowniczej wsi gdzies tam w gorach, ale przy autostradzie albo ukryty na zapleczu stacji benzynowej, lub na lotnisku czy na duzym dworcu. Moze i ciezko kupic w szwajcarii sobie w niedziele jakis zegarek lub modny ciuch, ale jedzenie to chyba tak.
@staly_czytelnik: @ Cynik
Z uporem maniaka, po raz kolejny chciałbym wiedzieć kiedy będzie wpis o rynku złota.
Jest tu. Więcej dla abonentów TwoNuggets Newsletter.
@ Cynik
Z uporem maniaka, po raz kolejny chciałbym wiedzieć kiedy będzie wpis o rynku złota.
@wszyscy
Plissken, Nina – zgadzam się z Wami, pomimo tego, że sam mam udziały w firmach, które zatrudniają ludzi, a więc poniekąd jestem pracodawcą i widzę oraz mam z pracownikami codzienny kontakt. Tym nie mniej ważne są priorytety, przynajmniej dla mnie, aby najpierw być człowiekiem, uczciwym wobec siebie i innych, a potem być pracodawcą i przestrzegać zawartych przez siebie umów oraz prawa. Zysk za wszelka cenę często kończy sie tragicznie i zbyt tego wiele, aby opowiadać.
Takie Jeden Łoś, Cynik – jeśli ktoś identyfikuje sie z firmą tak, że gotów dla jej dobra zaprzedać duszę, to powinien spojrzeć w lustro i zastanowić się nad sobą i swoimi życiowymi celami. Jeśli jego są takie – OK, ale cele innych ludzi mogą być inne, w tym miesięczny urlop z rodziną.
Pracodawca niespecjalnie "zmusza", za to często stosuje szantaż i najzwyczajniej w świecie okrada pracownika, mając świadomość tego, że aparat państwa i pieniądze najczęściej stoją po stronie silniejszej, tj pracodawcy.
"Przeciez kazdy "zmuszany" moze sobie zostac kapitalista i wtedy nikt do niczego go zmuszal nie bedzie, a wrecz przeciwnei bedzie on mogl zmuszac innych do roznych rzeczy. Tylko do zostania kapitalista jest jakos strasznie malo chetnych…"
to sa zarty. W USA zostac kapitalista nie majac albo kupy szmalu odziedziczonego po rodzinie albo mocnych znajomosci w banku sie nie da.
Mit od pucybuta do milionera… ta…. moze 50 lat temu, to jeszcze sie dalo.
Wezmy dzis: Bill Gates. Legenda zyje a ilu ludzi pamieta, ze pochodzi z jednej z najbogatszych rodzin w USA, a tatus mu na rozped biznesu dal ponad milion dolarow?
Powie ktos, ze mozna sobie "od zera" zaczac.
Pewnie.
Myslalam o otworzeniu pierogarni, ale bez kupy kasy sie nie da. Bo przepisy sa takie, ze najpierw trzeba miec pozwolenie od miasta (lapowka). Potem trzeba zadowolic odpowiednik naszego sanepidu, ktory wymaga posiadania komercyjnej kuchni, odpowiednio urzadzonej – a to sa znow dziesiatki tysiecy dolarow. I tak dalej, i tak dalej.
Jak ktos cale zycie utrzymywal sie z pracy najemnej, a nie wygral w loterii, to moze sobie z przeproszeniem pierdnac, a nie zalozyc biznes albo zostac kapitalista. tych pare przykladow, co im sie co roku udaje, znaczy NIC, biorac pod uwage liczbe ludnosci w USA.
@ Takie Jeden Los
Podales przyklad budki z jednoosobowa obsluga. Skad nagle kilka osob i ciag urlopow na zadanie?
Przeciez nie bedziesz walczyl z systemem, bo zmienia reguly w trakcie gry? Jako szef widzisz to i szukasz rozwiazan, nie zloscisz sie na system, bo to strata czasu. Znajdujesz takie rozwiazania, ktore beda dobre dla firmy i pracownika.
IMHO z kazdym myslacym czlowiekiem da sie wypracowac pewien kompromis. Jestem zwolennikiem teorii: plyniemy ta sama lodka, Ty za bardzo nie kolysz, a ja bede sterowal do brzegu. To a propos stosunku pracownik>szef 😉
pozdrawiam,
Plissken
@hansklos:
czy Waszmość Cynik, będąc pracownikiem najemnym wolałby mieć 10 dni urlopu, jak w USA, czy 35 urlopu, jak we Francji?
Najlepiej 365 dni urlopu podczas którego można normalnie pracować… lub odwrotnie…;-)
Doświadczenia cynika9 są głównie z segmentu new ventures. Ludzie są tam zamotywowani tak że często problemem było wygonić ich do domu, nie mówiąc już o urlopie. Czasem w pracy 2x dziennie. Bezpieczeństwo miejsca pracy – żadne. Jak venture nie wyrobi – wszyscy w wodzie. Oczywiście czasu pracy też nikt nie reguluje w takich warunkach, liczy się wyłącznie rezultat na czas. Co NIE musi wcale oznaczać workoholizmu w stylu japońskim ale raczej trochę kapitalistycznej adrenaliny i zaangazowania w sukces kompanii, po którym jest czas na byczenie się. Do następnej deadline.
Rola przedsiębiorcy sterującego w Europie swoją kompanię przez gąszcz przepisów i muszącego użerać się na każdym kroku ze związkokracją oraz jej "zdobyczami socjalnymi" nie jest do pozazdroszczenia i otrzymuje zdecydowanie za mało respektu, IMO. Jest podobna do pędzenia stada kotów w określonym kierunku przy pomocy bacika… 😉
@łoś:
ja sobie nie wyobrazam jak pracodawca moglby mnie zmusic do czegokolwiek.
Pracodawca niespecjalnie "zmusza" ale w wielu przypadkach przepisy zmuszają pracodawcę do pewnych posunięć typu "cała kompania bierze urlop od… do.." albo "blok urlopu nie może by krótszy niż…".
@Marcin
Wybacz, ale skoro rzad/sejm zmieniaja reguly gry w trakcie jej trwania, to ma sie to nijak do przygotowania lub nieprzygotowania pracodawcy. A konsekwencja zbytniego faworyzowania pracownikow przez prawo pracy jest (i bedzie) wieksze bezrobocie. Bo jak kilku pracownikow raz po razie wezmie urlop na zadanie i buda bedzie zamknieta przez 3 dni w tygodniu, to w koncu wszyscy straca prace, bo pracodawcy nie bedzie sie oplacalo prowadzic nieczynnego interesu. I tego nie moga pojac wszelkiej masci socjalisci, ktorzy tak sie lituja nad biednymi pracownikami.
@Takie Jeden Los
"No i rano o 7.00 dzwoni do Ciebie pracownik, ze sobie zyczy urlopu na zadanie. Ja na miejscu pracodawcy w takich okolicznosciach wyrzucil bym takiego pracownika pod byle pretekstem na zbity pysk."
Szanowny Kolego. Jak pracownik dzwoni o 7.00 i zada urlopu, to trzeba by zapytac dlaczego? Jesli nagle trzeba jechac z chorym dzieckiem do szpitala, nagly wypadek losowy, etc to dlaczego chcesz go wyrzucac? Pomijajac to, efekt tego jest dokladnie taki sam, jak wziecie urlopu na zadanie z argumentacja – BO TAK (bo mi sie nalezy). Problem do rozwiazania: albo ruszasz 4 litery i otwierasz budke, albo 1 dzien geszeft zamkniety. Swiat sie z tego powodu nie zawali, podobnie jak Twoj biznes. Jako swiadomy pracodawca, znajacy prawa i zwiazane z tym konsekwencje powinienes byc na to przygotowany. Jesli chcesz sie mscic na pracowniku, bo korzysta ze swojego prawa to IMHO jestes nieprzygotowany.
pozdrawiam,
Plissken
@Takie Jeden Łoś
Ależ Waszmość wyciąga zbyt pochopne wnioski. Znam wielu pracodawców, którzy są zarówno uczciwi, jak i nie pracują w czasie urlopu;-) Pracodawca jak ma taką potrzebę to niech pracuje choćby i 48 godzin na dobę;-), co nie upoważnia go do łamania praw innych ludzi. Natomiast pracodawcy, którzy nagminnie łamią prawa innych robią to prawie zawsze ze zwykłej ludzkiej chciwości;-). Proponuję tutaj nie stosować prawa Kalego.
Jak pracownik okrada pracodawcę, to jest złodziejem, ale jak pracodawca okrada pracownika również takim samym złodziejem pozostaje. Okradzenie pracodawcy to kradzież, ale zabranie pracownikowi dnia urlopu nie różni się od kradzieży z kieszeni dniówki i jest takim samym złodziejstwem.
@ Hans Klos
Jeszcze mala uwaga a propos prawa pracy. Otoz prawu temu brak piatej klepki. Wedlug mnie apogeum idiotyzmu to sa urlopy na zadanie. Wyobraz sobie, ze masz maly sklepik z jednoosobowa obsluga. No i rano o 7.00 dzwoni do Ciebie pracownik, ze sobie zyczy urlopu na zadanie. Ja na miejscu pracodawcy w takich okolicznosciach wyrzucil bym takiego pracownika pod byle pretekstem na zbity pysk.
Po prostu Hans socjalistyczne prawodastwo tak daleko odeszlo od wyczucia zwyklej ludzkiej sprawiedliwosci, ze stalo sie utopijne.
@HansKlos
Pominales jeszcze jeden aspekt bycia pracodawca. Otoz czesto jest tak, ze pracodawca nawet jak jest na urlopie, to tak naprawde wciaz jest w pracy i de facto pracuje po 24 godziny na dobe. Reszta sie zgadza.
Poniewaz jak sam piszesz w ostatnim poscie, nikt nikogo do niczego nie zmusza, wiec rozumiem, ze sprawe przemyslales i Twoje poprzednie zale nad losem pracownikow sila pozbawianych urlopu uznajesz za zbyt pochopne. Cieszy mnie ta szybka, aczkolwiek rozsadna zmiana punktu widzenia Waćpana.
@Takie Jeden Łoś
W wolnym społeczeństwie istnieje możliwość bycia zarówno pracodawcą, jak i pracownikiem. Bycie pracodawcą wymaga więcej umiejętności niż bycie pracownikiem i niesie też ze sobą większe ryzyko oraz większą szansę na zarobek. Pracownik nie ponosi ryzyka i stąd nie ma też owej dodatkowej premii za ryzyko. Obu obowiązuje prawo pracy. Nikogo nikt nie zmusza aby innych zatrudniał, może on wybrać samozatrudnienie.
Zgodnie z prawem, pracownik ma BYĆ DO DYSPOZYCJI pracodawcy i wykonywać pracę ZGODNIE Z LISTĄ obowiązków, a pracodawca w zamian za to zgadza się na organizowanie mu pracy, płacenie za nadgodziny, za chorobowe, urlop itp.
Hint: 20% pracowników nierzetelnie wykonuje swoje obowiązki, a 80% pracodawców łamie prawo pracy;-) a potem mamy taka oto sytuacje, kiedy znajomy duży pracodawca twierdzi, ze wciąż do niego przychodzą ludzie i mu grożą. Znam takich pracodawców, którym nie grożą;-)
Waszmości proponuję zaś eksperyment polegający na zatrudnieniu się jako prol na miesiąc urlopu u jakiegoś nieznajomego pracodawcy, np w sklepie, albo na budowie, a następnie za zarobione pieniądze utrzymanie się przez miesiąc oraz sprawdzenie, czy pracodawca wywiązał się z zawartej umowy;-). Wszak teorie najlepiej jest sprawdzać eksperymentem;-)
@HansKlos
Tylko, ze ja sobie nie wyobrazam jak pracodawca moglby mnie zmusic do czegokolwiek. Poza tym widze, ze podszedles do mojej argumentacji selektywnie. Otoz nikt nikomu nie broni zostac pracodawca. Zastanawiales sie czemu tak malo jest do tego chetnych? Odwagi Hans! Wyjasnij Łosiowi, czemu biedni zmuszani pracownicy nie chca zalozyc wlasnych firm i wyzyskiwac innych siedzac permanentnie na urlopie na Hawajach i przepijajac ich krwawice.
Hint: znajomy duzy pracodawca twierdzi, ze wciaz do niego przychodza ludzie i mu groza, ze jak im nie da urlopu, to pojda na lewe zwolnienie, co tez permanentnie robia
@Takie Jeden Łoś
Ależ nikt nikomu nie przeszkadza w czasie urlopu pracować, pod warunkiem, że nikt go do tego nie zmusza. Pracownicy bez urlopów są zdecydowanie mniej wydajni i zapadają na pracoholizm;-), co udowodniono naukowo, a ja osobiście podejrzewam, że gdyby nie urlop, to część pracodawców zapomniałaby o tym, że ich pracownicy to też są ludzie, którzy mają swoje rodziny, dzieci i również, tak jak pracodawcy, chcieliby mieć wakacje.
@HansKlos
Łoś, jako pracownik naukowy ma 36 dni urlopu i uwaza, ze jest to duzo za duzo. W zwiazku z tym Łosiowi zdarza sie przychodzic do pracy i pracowac w czasie urlopu.
Nie bardzo tez rozumiem co HansKlos ma na mysli piszac o zmuszaniu. Przeciez kazdy "zmuszany" moze sobie zostac kapitalista i wtedy nikt do niczego go zmuszal nie bedzie, a wrecz przeciwnei bedzie on mogl zmuszac innych do roznych rzeczy. Tylko do zostania kapitalista jest jakos strasznie malo chetnych…
@Cynik
Dotknąłeś problemu celu. Czy celem człowieka jest ciągła praca, której owoce są zjadane ustami "naszych" przedstawicieli i powiązanych z nimi "kapitalistów", czy też jakieś inne. Już w starożytnym Babilonie zauważono, że nawet zwierzętom, a tym bardziej ludziom należy się odpoczynek. Myśl ta została twórczo rozwinięta współcześnie o wolne soboty i wakacje;-). Właściciele sklepów, firm i korporacji mogą pracować kiedy chcą, w wakacje, w niedziele i w święta, ale na szczęście nie wynika z tego prawo, że mają do tego zmuszać innych. Mogą oni przecież stanąć za ladą i sprzedawać swój towar, produkować dobra lub wydobywać węgiel, ale jakimś dziwnym trafem tego nie chcą robić.
A czy Waszmość Cynik, będąc pracownikiem najemnym wolałby mieć 10 dni urlopu, jak w USA, czy 35 urlopu, jak we Francji?
@łos:
Zrobienie w mojej wiosce zakupow w niedziele o 20.00 to zaden problem.
W każdej wiosce w której możemy namierzyć dom sklepowej, zwłaszcza trzymając w ręku kij basebalowy lub butelkę z benzyną, ekspresowe otworzenie sklepu o dowolnej godzinie staje się istotnie opcją… 😀
@centrala:
W EU na szczególną uwagę zasługuje wakacyjne zjawisko w postaci milionów Holendrów wyruszajacych gdziekolwiek… blokujący wszystkie drogi sznur przyczep kempingowych wszelkiej maści
Zgadza się!! Sam myślałem jak się tego pozbyć… Rozwiązanie: zrównać przyczepy kempingowe z TIRami (wystarczy w D). To jest – zakaz ruchu w weekend, zakaz wyprzedzania w wielu miejscach, plus winiety na zachetę… 😀 😀
@Cynik9
Przesadza Pan. Zrobienie w mojej wiosce zakupow w niedziele o 20.00 to zaden problem. Dopiero po 22.00 trzeba jechac pare kilometerow do Warszawy. Jak mieszkalem w Szwecji to bylo podobnie. Analogicznie w Anglii. Problem byl tylko w Niemczech, gdzie sklepy zamykaly sie z obowiazku w sobote po poludniu.
E, no spoko, Cała nadzieja w bruda… yyy… Morlokach, którzy będą na nas pracować.
A że od czasu do czasu kogoś zjedzą… 😉
W EU na szczególną uwagę zasługuje wakacyjne zjawisko w postaci milionów Holendrów wyruszajacych gdziekolwiek, byle dalej od swojego płaskiego i mało interesującego kraju, ze swoim dobytkiem zapakowanym w niekończący się i blokujący wszystkie drogi sznur przyczep kempingowych wszelkiej maści i w każdym wieku i stanie technicznym. Co roku o tej samej porze, niesamowieice masowo. Wygląda to trochę jak migracja mrówek czy innych robali.
Coś istotnie jest na rzeczy. Przy jakichś spotkaniach towarzyskich bliżsi i dalsi krewni uparcie pytają się mnie o to kiedy wezmę urlop. Nikt nie pyta o to, co ciekawego robię, czy może jakieś dobre pieniądze zarabiam, czy może przynajmniej żarty spod water-coolera dobre przynoszę. Tylko te urlopy i urlopy. Uf.
Cyniku,
a w Chicago w poniedzialek prawie wszystkie (poza policja, straza pozarna itp) sluzby miejskie mialy wakacje:) miasto zaczyna sie troszczyc o budzet bo zdaje sie dlugi troche za dlugie, wiec wyslalo wszystkich na bezplatny dzien wolny:)ciekawe ile takich wakacji bedzie w USA jeszcze rozdanych:)