Sami swoi

czyli opcje walutowe po chłopsku

“Sprawiedliwość sprawiedliwością, ale racja musi być po naszej stronie” twierdził Pawlak z “Samych Swoich”. Kontrakt kontraktem ale racja musi być po stronie firm, a nie banków, twierdzi drugi Pawlak, ten z rządu. Żądając unieważnienia zawartych wcześniej opcji rządowy Pawlak chce zrobić z prawa i prawnie obowiązującego kontraktu podobny cyrk co jego filmowy imiennik. Chłop potęgą jest i basta.

U źródła ostatniej kontrowersji jest sprawa w istocie prosta jak grabie. Dawne dobre czasy silnego złotego były mniej dobre dla wielu firm eksportujących na zachód ponieważ zarabiały one w coraz słabszym euro czy dolarze a koszty miały w coraz silniejszym złotym. Rzeczy zaradziły oferowane przez banki opcje walutowe. Spodziewając się, powiedzmy, miliona dolarów za pół roku firma mogła za, powiedzmy, PLN15k kupić opcję na sprzedaż tych dolarów po kursie efektywnie zamrożonym na początkowym poziomie. Przy słabnącym dolarze firma kupowała więc sobie za PLN15k zagwarantowany wyższy kurs wymiany. Przy dolarze zyskującym traciła wprawdzie zapłaconą premię PLN15k ale miała odpowiednio większy przychód z tytułu silniejszego dolara. Tyle całej filozofii.

Muzyka więc grała i biznes się kręcił. Debet by się tarzał ze śmiechu gdyby mu wicepremier Pawlak zaczął udowadniać że jakaś krzywda dzieje się firmie która zgarnia ze stołu milion dolarów, a traci na tej transakcji co najwyżej PLN15k w opcjach, niezależnie od tego co robi złoty!

Rzeczywisty problem jest oczywiście trochę inny niż oficjalna wersja. Należy on, naszym zdaniem, raczej do foldera “Naciągacze i Idioci”, z podkreśleniem tego ostatniego. Otóż firmy zorientowały się w mig że na opcjach można zarobić, i to dobrze. Podochocone tym zaczęły więc spekulować bawiąc się coraz odważniej w spekulantów na foreksie. Aspekt zabezpieczania się przed stratami kursowymi zszedł na dalszy plan.

Na pierwszy rzut, jak się wydaje, poszło proste zwiększenie stawki. Opcja sprzedaży komuś dolara za, powiedzmy, 4 zł gdy ten spadł i możesz go dostać za 3.5 zł ma pewną wartość. Pomnóż to przez milion i zaczynamy mówić o poważnych sumach. Ale dlaczego tylko przez milion? Czort z zabezpieczaniem przyszłych zysków, przecież możemy kupić sobie opcji na 10 milionów dolarów! Albo na 20, czemu nie! Gdy złoty tylko rósł i rósł, a dolar jedynie spadał i spadał, niektórzy istotnie musieli uwierzyć że jest to gra do jednej bramki.

Tym co grozi teraz firmom ukręceniem karku – przynajmniej jeśli wierzyć raportom – była jednak dopiero druga faza tej spekulacji. U jej źródeł stało to co zazwyczaj wykańcza inwestora – kombinacja zachłanności z głupotą. Jak każdy udający się w rejony opcji inwestor powinien wiedzieć, gra w opcje jest wysoce asymetryczna pod względem ryzyka. Strona kupująca opcje ryzykuje zapłaconą premią, ale tylko i wyłącznie tym. Zakład się nie udał? Sorry, straty odpisujemy i zamykamy rozdział. Ale ryzyko drugiej strony transakcji – tej sprzedającej opcje (fachowo nazywa się to wystawianiem [writing] opcji) jest teoretycznie nieograniczone.

Weźmy przykład niefortunnego inwestora który sprzedał w jesieni ub.r. paromiesięczną opcję call na złoto, ze strike price w okolicach ówczesnej ceny spot $700. Zgarnął przy tym niewielką premię. Opcja ta upoważnia jej nabywcę do kupna 100 uncji złota po tej cenie, gwarantowanej przez sprzedającego opcję, w przeciągu pewnego czasu. Przy obecnej cenie złota spot $940 zostałaby ona niewątpliwie zrealizowana. Sprzedający opcję musiałby więc, w teorii, kupić dla nabywcy opcji 100 uncji złota po cenie rynkowej za $94k, za które otrzyma zaledwie $70k. Biznes jak widać nieszczególny. A co gdyby złoto wystrzeliło w międzyczasie do $1950?

Klejnoty Pojezierza Drawskiegoautor: Waldemar Wiśniewski, www.fotogalerie.pl

Otóż podobna sytuacja musiała mieć miejsce w naszym folderze “Naciągacze i Idioci”… Naprzód banki zasugerowały jeszcze lepszy deal. Hej, milion dolarów milionem, ale po co w ogóle macie tracić w tej transakcji jakiekolwiek złotówki? Oto genialne rozwiązanie: my zobowiązujemy się kupić od was milion dolarów po PLN4 inkasując za to od was PLN15k premii, a wy zobowiązujecie się sprzedać nam ten milion dolarów za te same PLN4 sztuka, inkasując od nas PLN15k z powrotem. Przewidywać można że firmy obiema nogami wskoczyły w ten bezgotówkowy układ, ciesząc się że nie muszą nic wydawać z firmowej sakiewki. Gdyby jednak nieco pomyślały nigdy by tej propozycji nie przyjęły. To co bank bowiem zaproponował jest niczym innym jak podjęciem przez firmę ryzykownego, nieograniczonego zobowiązania wynikłego ze sprzedaży opcji, oprócz i ponad znane i ograniczone ryzyko związane z kupnem opcji.

Bezmózgowe działanie firm które weszły w prawnie obowiązujący kontrakt nie usprawiedliwia jednak równie bezmózgowej sugestii wicepremiera aby zastosować wobec nich taryfę ulgową i opcje te unieważnić. Nie jest to przecież przypadek niedowidzącej emerytki, której sprytne bankowe koty podsuwają coś do podpisania bez czytania drobnego druczku pod spodem. Firmy mają bataliony specjalistów tylko od czytania druczków i plutony prawników prześwietlających wszystko pod światło aby tylko firmie nie stała się krzywda. Wykręcanie się teraz niewiedzą jest więc nie tylko nonsensem ale i kompromitacją.

Nie wydaje się także aby banki ze swojej strony zrobiły coś nielegalnego czy nagannego. Po prostu zachowały się tak jak każda inna firma, próbując wyciągnąć z negocjacji najbardziej korzystny dla siebie wynik. Układ jest zawsze na tyle dobry na ile druga strona przyzwoli. Oczywiście gdy po jednej stronie stołu siedzą niekompetentne jelenie druga strona ma pewną wbudowaną przewagę.

Opcje są znanym od niepamiętnych czasów i uznanym instrumentem balansowania ryzyka i spekulacji. Nie są żadnym specyficznie polskim ewenementem. Nie są też szczególnie niebezpiecznym wynalazkiem zasługującym na specjalne traktowanie. Co więcej, w kompetentnych rękach stanowić mogą nieoceniony instrument redukcji całkowitego ryzyka, a nie jego zwiększania. Owszem, bywało także tak że niejeden nieostrożny inwestor i niejedna lekkomyślna firma się na nich nieźle przejechały. Nie ma jednak żadnych przeciwwskazań aby i w tej dziedzinie nie zgromadzić w Polsce trochę cennego doświadczenia.

Min. Pawlak najwyraźniej nie rozumie że ingerencja państwa w opcje, poza obowiązującym prawem, oznacza pogwałcenie podstawowej dla kapitalizmu zasady świętości kontraktu. Cały kapitalizm się na tym właśnie opiera. Strony dobrowolnie wchodzące w kontrakt mają pewność, gwarantowaną przez państwo, że druga strona wywiąże się z przyjętych zobowiązań. Jeśli się nie wywiąże, zbankrutuje. Takie jest życie i taki jest kapitalizm. Nie co innego wymusza komornik na Modalskim z ulicy gdy ten przestanie spłacać swoje długi. Czemu paru firmowych jeleni miałoby być teraz traktowanych inaczej?

Podkopywanie zasady świętości kontraktu przez państwo może mieć wiele form. Może to być, jak w tym przypadku, propozycja unieważnienia wcześniej zawartych prywatnych kontraktów. Może to być zmienianie reguł gry w jej trakcie, naginanie interpretacji czy też stwarzanie specjalnych wyjątków już po fakcie. Niezależnie od formy jednak dla państwa jest to zawsze bawienie się z przysłowiowym odbezpieczonym granatem. Państwo które nie stoi na straży świętości kontraktu czy, gorzej jeszcze, aktywnie ją sabotuje ponosi wielkie ryzyko.

Cały współczesny system finansowy opiera się na elemencie zaufania. W szczególności zaufania w instytucje państwa, w jego walutę i w to że państwo swoje zobowiązania wykona. Państwu sabotującemu wykonanie zobowiązań przez innych ufać w tej mierze nie można. W wielu miejscach zresztą element zaufania w czasie obecnego kryzysu jest już i tak niebezpiecznie nadszarpnięty. Lecący właśnie w dół jak cegła złoty powinien w końcu rządowi uprzytomnić czym grożą nieodpowiedzialne pomysły min.Pawlaka. Od zaufania rynków zależy bezpośrednio zdolność państwa do zaciągania pożyczek na rynkach i stan jego finansów. Zależy od tego tysiąc innych rzeczy. Wystarczy raz ten kapitał zaufania rozmienić na drobne, tak właśnie jak to proponuje min. Pawlak, aby cała konstrukcja runęła w gruzy a kraj znalazł się w epicentrum kryzysu na własne życzenie..

©2009cynik9

75 thoughts on “Sami swoi

  1. @Tolep:”HeS – jesteś antysemitą ;-)”

    Aj waj. Od razu Antysemitą. Przecież napisałem wyraźnie że WSZYSTKIE banki (japońskie i afrykańskie też). Czyżby Ktoś sugerował, że wszystkie banki są żydowskie? Gdyby to się potwierdziło, to stałbym się antysemitą (aktywnym) w 5 minut.

    A propos, można prosić o szczegóły polskiego zadłużenia zagranicznego w „systemach emerytalnych”. Wysokość zadłużenia to znalazłem (NBP), ale za cholerę nie mogę znaleźć komu konkretnie jesteśmy winni, bo o terminach i wysokości spłat to nie wspominam (tajne czy co?). Zaznaczam, że nie chodzi mi o zadłużenie „wewnętrzne”.

  2. @cynik

    Przeczytałem opracowanie dra Mariusza. Zgadzam się z nim co do hipotez o źródle problemu z AZIP, ale nie zgodzę się z proponowanymi receptami, no chyba…

    …że od razu, hurtem unieważnimy również wszystkie transakcje sprzedaży majątku PRL i RP3 z lat 80′ 90′ i 00′, po czym powtórzymy prywatyzację, ale z licytacji.

    Jak mamy się zabierać za odkręcanie szwindli, to może od początku i wszystkich na raz. A potem, to już zapanują u nas prawo i powszechne szczęście 😉

  3. w sprawie skandynawii:

    https://stooq.pl/q/?s=nokeur&c=10y&t=l&a=lg&b=0

    https://stooq.pl/q/?s=nokpln&c=10y&t=l&a=lg&b=0

    NOK traci do euro 10% – jak pisal cynik9

    NOk zyskuje do pln 40%…

    no comment.

    w sprawie opcji: kolesie ze spUlek wiedzieli co podpisuja – lub lepiej: powinni wiedziec! wiec teraz:
    1. jesli nie sa w stanie sie wyplacic – bankructwo
    2. jesli bankrutuje spolka skarbu panstwa, to kolesie podpisujacy – za kraty, lub na syberie. i jeszcze konfiskata majatkow – przez lata nakradzionych pieniedzy!

    dla mnie sprawa jest prosta: jesli ktos tlumaczy sie, ze nie wiedzial co podpisuje, lub nie zdawal sobie sprawy z konsekwencji – to znaczy tylko ze miejsce ktore zajmuje jest nie dla niego!
    easy!
    choc z drugiej strony – w naszym kraju to wszystko zalatwia sie po znajomosci, z ukladami itp.. ;/

  4. @długoterminowy spekulant

    Otóż mylisz się, bo nie wyciągasz wniosków z historii (nawet tej najnowszej). Trzecia drogą istnieje. Wiedzą o tym nawet w ministerstwie gospodarki.
    Inna nazwa trzeciej drogi, to tzw. „Pawlakówka”. Te short’y się po prostu anuluje 😉

  5. Nikt nikogo do zawierania opcji nie zmuszał. Gdy nas Extremalnie Wiarygodna Agentka (EWA?) banku namawiała na asymetryczne struktury opcyjne, pomyślałem tylko: skoro teraz mogę zarobić, to kto straci, po co mam sie wystawiać na ryzyko sprzedawania waluty (której teraz nie mam) za x miesięcy (byc może będe mieć), w tym jest haczyk, itd itp….
    I EWA wyszła niepocieszona.
    Wrócilismy do rozmowy dziś, bo znów mamy sporo waluty do sprzedania (za kilka tygodni).

    A jeżeli ktoś za firmowe pieniądze poszedł do kasyna, to czemu podatnik ma płacić że obstawił zły numerek ??? (pytanie o jakość wyważenia koła ruletki jest jak najbardziej zasadne)

  6. @ —REKOMENDOWANE—
    podrzucony przez {anonimowego} (dziekuję!) link do wartościowego opracowania które w sposób wyczerpujący wyjaśnia o co dokładnie chodzi z tymi derywatywami:

    AZIP – wirus polski

  7. Obecnie sytuacja przypomina czasy Waterloo na giełdzie w Londynie .
    Najpierw plotka , że Napoleon wygrał , giełda nurkuje kilkanaście razy ,
    Rotschild wszystko wykupuje za bezcen , następnie dociera prawdziwa informacja o klęsce i giełda fruwa do góry .
    Zastanawiające jest to , że taki gigant gospodarczy jak Słowacja po wejściu do strefy euro ( najniższego rozwoju ) nie doznaje takich spadków na giełdzie .
    Ewidentnie ktoś chce dostać łakome kąski za grosze.

  8. To syćko prowda ale…. ale dał bym spokój z argumentem o świętości umów i zaufaniu do państwa w kontekście faktów dokonanych. W naszej polskiej rzeczywistości mieliśmy już dosyć przypadków zmian w prawie z mocą wstecz czy totalnego olewania umów przez państwo sygnowanych (vide przedwojenne obligacje – największy wstyd i hańba III i IV RP). Z resztą się absolutnie zgadzam w myśl zasady: widziały gały co brały.

  9. Zgadzam sie z Tobą Cyniku!
    I wcale nie bronie zarzadow,prezesow itp gosci- jestem zdania ze przewaznie oni nie maja o czyms takim pojecia jak opcja czy generalnie instrumenty pochodne. Sam wiem ze w mojej firmie do nie dawna robili wszyscy z zarządu wielkie oczy ze mozna sie przed ryzykiem kursowym zabezpieczyc.
    Pozdrawiam
    Przemek

  10. @: Myślę że anonimowy/Przemek przysunął, jak to mówią Holendrzy, prosto w łepek gwoździa. Co potwierdza moją tezę wstępną że mówienie o „opcjach” w całej tej aferze jest w zasadzie nieporozumieniem i robi jedynie niedźwiedzią przysługę temu co się normalnie rozumie pod pojęciem standardowego kontraktu opcji handlowanego na publicznym rynku.

    Z tenoru wielu wypowiedzi w dyskusji (wszystkim brawa za wysoką jakość tejże) wynika że należy raczej rzecz nazwać po imieniu: kryzys over-the-counter derivatives. Słowem kluczowym nie jest wcale opcja, jest właśnie over-the-counter -> prywatny, nie kontrolowany przez nikogo deal "poprzez ladę". Podtrzymuję że zawarty między jeleniami a naciągaczami… 😉

  11. @HeS
    Bankowców skoszaruje się (na Madagaskarze) i problem (globalny!) znika.

    Słyszałem, że na Syberii ma powstać „Bad Bank”, który przejmie na siebie wszystkie złe długi a dożywotnie zatrudnienie w jego murach znajdą osobiście szefowie banków, którzy do tego całego bajzlu doprowadzili. Tak za jakieś 2-3 latka.

  12. HeS – jesteś antysemitą 😉

    A większość zadłużenia rządów jest wbrew temu co twierdzisz nie w bankach, tylko w systemach emerytalnych (jakich, k…, systemach, hehehe?)

  13. @HeS
    Wiecie co, mam prosty pomysł na „default”.

    Rząd, to przecież byli, obecni lub przyszli bankierzy

    @Jacek
    Popieram w 100% autora wpisu, nie ma co słuchać bełkotu Pawlaka podpuszcznego przez ofiary własnej głupoty i chciwości.

    Władza jest od tego, aby bronić przed bandytyzmem, finansowym rownież. Takie opcje, tak jak posiadanie rakiet SS20 przez obywateli powinno być już dawno zabronione. Oczywiście zawsze znajdą się obroncy prawa do posiadania broni;-)

  14. hmm Albo mi się wydaje, albo nikt siłą prezesów firm do podpisywania umów nie zmuszał…
    Ja jeśli nie mam informacji na temat jakiegoś instrumentu finansowego i podejrzewam, że mogę być po złej stronie asymetrii w dostępie do informacji, to tego instrumentu nie będę ruszać. Co więcej jak coś podpisuję to zawsze czytam wszystkie punkty nawet te pisane małym druczkiem. No ale ja nie kieruję firmą zatrudniającą kilkaset osób…
    Popieram w 100% autora wpisu, nie ma co słuchać bełkotu Pawlaka podpuszcznego przez ofiary własnej głupoty i chciwości.

  15. Problem z opcjami polega troszke na czyms innym. Poniewaz byly ogolnie mowiac dwie mozliwosci zawarcia
    1) przez jakiegos brokera np na gieldzie np WGT lub innej
    2)w banku
    w pierwszej sytuacji trzeba bylo miec depozyt zabezpieczajacy (gdy sie tylko kupowalo opcje(obojetne call czy put)
    W drugiej sytuacji nie trzeba bylo zadnego depozytu- bylo to tzw „zerokosztowe” bo bank dawal kredyt a przewaznie wiazalo sie to z tym ze zeby kupic opcje put zabezpieczajaca przed umacnianiem sie zlotowki nalezalo wystawic iles tam opcji call z cena wykonania iles tam groszy wyzej niz biezaca cena. Premia z wystawionych opcji call pokrywala koszty zakupu opcji put. I tu sie zaczyna problem poniewaz zeby kupic jednego puta nalezalo wystawic kilka lub kilkanascie opcji call. Np jak chcielismy zabezpieczyc „zerokosztowo” 1mln $ kupujac opcje put o takim nominale to musielismy wystawic iles sztuk opcji call (w tym przypadku na kilka lub w skrajnych na kilkanascie milionow $) Jesli ten 1mln$ zabezpieczany putem stanowil jednoroczne przychody to juz sie mozna domyslic co sie zaczelo dziac jak wystawiono opcji call na kilkunastoletnie przychody firmy by zabezpieczyc przychody jednoroczne. Czyli jak opcje call zaczely wchodzic w cene (bo zlotowka zczela sie oslabiac) to koszty pokrywania tych opcji szly lawinowo do gory.Stad jest mowa o asymetrycznych opcjach. A jak sie z kolei wezmie fakt pod uwage ze wiekszosc tych opcji mogl wystawic jeden bank np JPM (polskie banki byly tylko posrednikami) to wszystko staje sie jasne co sie dzieje ze zlotowka.
    Ale tez nalezy wziac pod uwage fakt ze z pewnoscia wiekszosc zarzadow widziala tylko darmowa kase gdy puty wchodzily w cene ale nie brala wogole pod uwage ryzyka tego ze nawystawiali kilka kilkunatsokrotnie wiecej calli z jakimis tam cenami wykonania bo zakladali ze zloty juz tylko moze sie umacniac po wsze czasy.
    Oczywiscie nikt nie chcial sie bawic w wariant pierwszy bo u brokera trzeba by wystawic zywa gotowke jako zabezpieczenie (depozyt zabezpieczajacy) i w chwili gdyby firma nie chciala by pokrywac dalszych strat ze zla pozycja to broker by zamknal taka pozycje. Z persektywy czasu widac ze to by bylo o wiele zdrowsze dla wiekszosci firm- ale coz chciwosc znow zostala ukarana.
    Pozdrawiam Przemek

  16. link

    Regardless, the large commercials’ cumulative short position has been too large to be significantly covered so quickly. In the past, when these players have shorted gold heavily and been wrong in those bets, the results have been some of the most dramatic rallies of the bull market.

    Jak zwracałem już uwagę, szykuje się default COMEXUu albo bankructwo dwóch banków majacych krótką pozycję „nie do zamknięcia” z uwagi na jej wielkość. Trzeciego wyjścia już nie ma…

  17. Drobna uwaga luźno powiązana z wpisem.

    Akurat dowiedziałem się o wielkości długu Polski i powiązałem to z „aferą opcjową”.

    Jak wiemy, większość krajów (rządów, obywateli, …)jest zadłużona. Prosta zagadka dla czytelników. Gdzie jest zadłużona? Od razu odpowiadam: w bankach. Proszę zauważyć, że wszystkie kraje (w tym rządy) są zadłużone nie względem siebie, ale wobec banków.

    Wiecie co, mam prosty pomysł na „default”. Wszystkie rządy umawiają się i tego samego dnia delegalizują WSZYSTKIE banki. Bankowców skoszaruje się (na Madagaskarze) i problem (globalny!) znika. Co Wy na takie szybkie rozwiązanie ponad podziałami?

  18. Jakis czas temu poruszony byl temat wlasnego odlewania sztabek.

    Jezeli dobrze widze to na allegro 558508439 – pojawil sie wlasnie pierwszy raz taki wyrob.

    Sam balbym sie kupic takie sztabki, ale ludzie widocznie maja zaufanie do sklepu, ktory to wystawia.

    ****
    Wnioski: jezeli bedziecie bawic sie we wlasne sztabki, to przy sprzedazy dogadajcie sie z jakims sklepem – szybciej pojdzie 😉

  19. A co z firmami działającymi na zasadzie wpisu do ewidencji, które są często małymi przedsiębiorstwami? Czy uważa Pan, że przynajmniej część z nich nie została nagoniona na opcje. Takie firmy to często w tym przypadku synonim niedowidzącej emerytki.

    Banki chyba powinny informować takich klientów co do za produkt.

  20. Złoto leci tak go góry, bo chyba ktoś wielki w USA się przekręcił.

  21. A ja zgadzam się z przedmówcą Klosem. Opcje to jeden wielki szwindel oparty na tym, że jedna ze stron nie ma pełnego dostępu do informacji. Głupota prezesów to inna, nieależna kwestia.
    Poza tym nie da się w sądzie UDOWODNIĆ ZAMIARU, a w tym konkretnym przypadku opcji – celowego utrzymywania w niewiedzy co do konsekwencji zawarcia umowy. To bardzo zawiłe kwestie wymieszaane z ogólnie pojętą etyką postępowania.
    Kto miał jakiś kontakt z systemem wymierzania sprawiedliwości stwierdzi pozaa tym, że udowodnić winę i doprowadzić do prawomocnego skazania jest daleko trudniej, niż uzyskać uniewinnienie. Dla ilustracji zobaczcie sobie tutaj jakie cyrki są przy produkcji żywności.
    Ciągnąc przykład z zywnością, ten kto zwala winę na 'głupotę i brak należytego rozeznania’ kupującego w dobrej wierze oszukaną żywność, miesza te dwa aspekty kwestii i jest cynicznym abnegatem.
    Kupujacych trefny towar należy edukować, fałszerzy trzeba ograniczac liczebnie, ehm… tzn… przez odwiedenie od procederu, co najczęściej zgodnie z procedurami prawnymi nie jest możliwe ze względu na ich spryt, krętactwo i tupet. Po prostu, zacytuję mój ostatnio ulubiony film, „w tym kraju nie ma sądów na ludzi jak Prothero” – a w Polsce nie ma sądów na tych, którzy ponaciągali naiwnych prezesików na opcje. Problem jest w tym, że nia ma za co ich (banki) złapać. To tak jak z firmami robiącymi sobie 'kredyt kupiecki’ u dostawców: np przeciągną płatność 10tysięcy PLN o miesiąc, potem co prawda oddadzą z odsetkami karnymi, ale w miedzyczasie 'kredytujący’ pada na cyce (utrata płynności) i ma straty kilkunastokrotnie większe niz jakiekolwiek odsetki karne. Polskie prawo nie pozwala na roszczenie odszkodowań w takich sytuacjach, tak jak i w kwestii opcji, których koszty społeczne sa katastrofalne, a zysk wygrywających wytransferowano poza społeczeństwo. Taki jest juz sytem prawny.

    Chyba zaraz sobie ten film obejrzę po raz kolejny („V for Vendetta”), żeby się odstresować po lekturze newsów z Polski. Pozdrawiam grzeszników z dalekich Chin.

  22. Dzisiaj złoto po 960 $ za uncje,
    myślicie że to stały trend wzrostowy – od tygodnia idzie złoto ostro w górę o ponad 60$ za uncje…

  23. Co do opcji. Jest taka szersza prawidłowość, którą nie raz dane mi było obserwować przy okazji różnych szemranych prywatyzacji i uwłaszczeń. Prawidłowość polega na tym że złodzieje są w końcu ogrywani przez jeszcze większych złodziei.
    Ludzie który grają nieuczciwie, dopuszczają, że inni uczestnicy rynku też grają nieuczciwie. Zakładają że to oni są sprytniejsi – aż trafiają na sprytniejszych od siebie. Ludzie którzy grają uczciwe widząc nieuczciwość drugiej strony rezygnują z interesu.
    Często ten schemat występował przy uwłaszczeniu partyjnej nomenklatury. Znam przykład firmy budowlanej której zarząd doprowadził do sprzedaży firmy inwestorowi niemieckiemu za ułamek jej wartości. Pierwszą decyzja nowych właścicieli było zwolnienie zarządu który im tak dobrze zrobił…
    Myślę że skala uwikłania w opcje jest dlatego tak duża, że w Polsce przez lata była selekcja negatywna która na kierownicze stanowiska promowała ludzi o niezbyt czystych rękach. Pełnych pychy i chciwości. A takich ludzi, paradoksalnie, łatwo jest oszukać.

  24. Kiedys Cynik pisał że złoto jest dobre na inflację, na deflację, na kryzys ogólny i w ogole na wszystko. Ale dopiero teraz to widać, że im gorzej tym ze złotem lepiej i wygląda że maszeruje w górę nie patrząc na ogólnoświatowe oklapnięcie wszystkiego.

  25. Nie bardzo widzę możliwość anulowania umowy rozporządzeniem.

    Na jakim poziomie je anulować – pomiędzy polskim bankiem i firmą, czy pomiędzy polskim bankiem a wystawcą opcji z drugiej strony?

    W normalnej sytuacji prawidłową drogą do anulowania umowy byłaby mediacja a potem jakiś sąd(trudno powiedzieć jaki bo nie wiadomo między którymi podmiotami toczyłby się spór).
    Ale sytuacja nie jest normalna – nie znamy skali zawartych kontraktów, nikt tęż nie chce zdradzić kto stoi za nimi po stronie instytucji wystawiający i jakie banki pośredniczyły.

    Zakładając że anulujemy opcje na poziomie międzynarodowym – przecież to będzie jak wypowiedzenie wojny handlowej z wystawcą tych instrumentów. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić ewentualnych konsekwencji. Ale polecam pomyśleć czy jeżeli ta akcja była skoordynowana to nie ma znamion działania wrogiego, na szkodę naszego państwa.
    Nie żebym wietrzył spisek, zakładam że ktoś postanowił zarobić szkodząc polskiej walucie.

  26. Zaryzykuję i napiszę, że nie byłoby tego całego szumu, gdyby nie wydojono w większości dużych państwowych (lub częściowo państwowych) molochów. Przykład? z mojej okolicy, Zch Police, 59% należy do Skarbu Państwa, straty na opcjach coś ponad 100mln złotych na dziśiaj, sprzedają euro po około 3,5 złotego…. ciekawe czy z Pawlaka byłby taki Janosik, gdyby to w większości prywatne firmy się na tym przejechały (naszczęście tam zatrudniają ludzi myślących).

  27. @Anonimowy
    wydymali ubeckie firmy
    I przy okazji sporo nieubeckich ze szkodą dla polskiego społeczeństwa. Będę złośliwy i sparafrazuje słowa amerykańskiego prezydenta – może to i ubeki, ale to nasze ubeki;-)

    Zostawiając na boku nieco opcje, które dla fizycznego złota zastosowania nie mają, nadmieniam, iż obecnie w sklepach numizmatycznych nabyć można monety 100 i 200 złotowe w cenie PONIŻEJ spot.

  28. @V503:
    Ruchy walut są, IMO, tak sztuczne jak banknot 3 dolarowy… Fundamenty rzadko na to wpływają bezpośrednio, głównie emocje, percepcje i czerwone krawaty manipulujące stopy procentowe. To powiedziawszy, skala spadków nie jest porównywalna. Po piku paniki jesienią gdzie o kursie EUR decydowała być może głównie percepcja „safe haven” wobec mniejszych walut narodowych korona norweska jest w stosunku do lata 08 tylko o jakieś 10% słabsza do EUR.

  29. z tego co wiem jesli by dalo rade udowodnic, ze bank(i) nabywa(ja) opcje call na dolca lub euro, a nastepnie wywala(ja) zlotowki(chocby po to zeby wytransferowac cash do wlascicieli) w ilosciach wielokrotnie przekraczajacych dzienne obroty, to jest to zwykla manipulacja instrumentem bazowym i w normalnym kraju jest to kryminal. Ale w Polsce nie takie rzeczy przechodzily, zreszta do tej pory nie ma ani jednego wyroku za manipulacje kontraktami na gpw. ironia tu jest taka, ze wydymali ubeckie firmy, wiec moze byc ciekawie…
    obserwator

  30. offtopic, ale warto chyba na „utratę” wartości polskiego złotego spojrzeć z pewnej perspektywy – np.: w kontekście walut skandynawskich (korony norweskiej i szwedzkiej) , abstrahując od w dużej części uzasadnionych i trącących resentymentem opinii o socjalizmie tamtejszych gospodarek, mam wrażenie, że większość się zgodzi co do tego, że Szwecja czy Norwegia są zdecydowanie lepiej rozwinięte i zasobniejsze od Polski, ja w każdym razie odniosłem takie wrażenie zwiedzając oba kraje w 2007 roku, kursy wymiany walut PLN/NOK i PLN/SEK (źródło NBP – średnioważone kursy walut obcych 2007 i 2008) praktycznie stoją w miejscu, ostatnie dwa miesiące przyniosły niewielkie osłabienie PLN, generalnie jednak w perspektywie dłuższego czasu nic szczególnego się nie zmieniło …czy oznacza to, że wspomniane dwa kraje skandynawskie, których waluty doznały podobnego „uszczerbku” w kontekście USD, CHF czy EUR a będące w zupełnie innym miejscu rozwoju niż Polska – nie tylko w sensie ekonomicznym – stoją na granicy bankructwa? czytając na różnych formach komentarze na temat opcji walutowych można odnieść wrażenie, że Polska doświadcza, albo właśnie stoi na skraju kompletnej katastrofy, czy aby na pewno?

  31. Co do manipulowania kursem walutowym. Dziś lub wczoraj czytałem, że rosyjskie banki zarobiły 25miliardów $ grając na dewaluację rubla. Cóż bank Rosji podał wcześniej informację o skokowej dewaluacji rubla tak wiec był to samograj. Najciekawsze w tym jest to, że użyły do tego pieniędzy pożyczonych z budżetu (putin musiał się zirytować).

  32. @Cynik9
    Asymetria w dostepie do informacji prawie ZAWSZE jest oszustwem. Dlatego istnieja tak szczegółowe regulacje sprzedazy papierów wartościowych firmy przez jej zarząd.

    @Spekulant
    Pawlak również moim zdaniem nie ma zbyt wielkich szans na realizację swojego pomysłu. Będę jednak naiwny i licze akurat tutaj na mały cud, zapowiadany przez Tuska. Mała szansa na realizację pomysłów Pawlaka wynika to wartości potencjalnego zysku. Za te (podobno) 50 mld złotych właściciele banków są w stanie dokonać zamachu stanu w kraju znacznie większym niż Polska;-), zwłaszcza w sytuacji, kiedy wierzyciele chca kasy, a NBP walut nie ma, z czego dokładnie zdają sobie sprawę obie strony.

    Polecam to przemyśleniu Cynika zamiast prawniczych dyrdymałów, które są tyle warte, na ile państwo ma siłę owe prawo egzekwować. Prosze to wziąć pod uwagę czytając np. konstytucję USA i ustawę o FED.

  33. @Spekulant: jeden z prezesów stwierdził, że w lipcu dzwoniono do niego z banku CODZIENNIE proponując opcje. Chciał mieć chłopina spokój to sie zgodził.

    Musiał to być pan Jan Jeleń, prezes firmy jednoosobowej. Nie wyobrażam sobie aby prezes poważnej firmy przyjmował osobiście telefony od czerwonych krawatów niższej rangi. Z prezesem banku natomiast rozmawia, owszem, raz na kwartał przy lunchu. Zgoda, może być pewna presja. Ale tak jest zawsze w biznesie, poważna firma to nie jest prywatny folwark „chłopiny”. Jak „chłopina” nie jest jeleniem to nawet pod presją powoła się np. na „higher autohority”, jak na przykład na opinię aeropagu korporacyjnych doradców która będzie oczywiście no-no. To jedynie kwestia myślenia i odpowiednich technik negocjacyjnych. W obu tych rzeczach „chłopina” kierujący poważną firmą powinien celować.

    Z resztą uwag się zgadzam chociaż dalej nie bardzo rozumiem różnicę pomiędzy opcją normalną i „w sensie polskim”, oraz czemu firma robiąca biznes z bankiem A musi się zabezpieczać w/ lub przy pomocy banku A, a nie nie kupić na normalnym rynku, ewentualnie w normalnym kraju, normalną opcję…

  34. Wyobraźmy sobie taką sytuację:

    Jest lipiec 2008 r. do prezesa dzwoni dyrektor z banku, w którym firma ma linię kredytową, zbliża się terminrolowania długu i jest…”wicie rozumicie, jak się zgodzicie na opcje to wam zrolujemy…”

    Gdzieś mi mignęła informacja, że jeden z prezesów stwierdził, że w lipcu dzwoniono do niego z banku CODZIENNIE proponując opcje. Chciał mieć chłopina spokój to sie zgodził.

    Mnie martwi co innego – teraz kwestia prawdziwego zabezpieczania opcjami czegokolwiek umarła w polskich firmach. Nikt rozsądny nawet o tym nie wspomni. Z oczywistą szkodą dla firm.

    Pawlak oczywiście dmie w róg populizmu, wie, że pomysł raczje nie ma szans na realizację. Trzeba jednak zauważyć, że Pawlak ma rację mówiąc, że nikt nie krzyczy o świętości umów, gdy elektrownie chcą zerwać umowy długoterminowe z kopalniami, bądź na odwrót.

    Ale to nie tylko poslka specyfika, bankowe czerwone krawaty są pod szczególną „opieką” polityków (nie gryzie się reki, która karmi)

  35. @unnormal:
    P.S. pytanie do cynika – czy wersja blogspotowa jest jakos „faworyzowana”?:P bo na twonuggets ten wpis jakis taki… niewidoczny:)

    Absolutnie nie. Ale Twonuggets jest tylko dla poważnych inwestorów i tylko dla poważnych wpisów z których coś sensownego sensownego może wyniknąć… 😉

    Wątpliwe jest natomiast czy coś sensownego kiedykolwiek wyniknie z dyskutowania „opcji w stylu polskim” , jak w tym wpisie, ha, ha, ha…

  36. coz, wpis powyzej jest chyba najbardziej sensowny. skoro jak twierdza niektorzy sa paragrafy uniewazniajace takie umowy to nie rozumiem po co mieszac do tego rzad, wystarczy sie zglosic do sadu.
    jezeli zas te paragrafy nie maja odniesienia do sytuacji z opcjami to tym bardziej nie ma o czym mowic – ot, zwykla umowa na ktorej ktos zyskal a ktos stracil.

    P.S. pytanie do cynika – czy wersja blogspotowa jest jakos „faworyzowana”?:P bo na twonuggets ten wpis jakis taki… niewidoczny:)

  37. Zasadniczo zgadzam się z Autorem, chociaż można unieważnić jakieś umowy, jeśli doszło do np. oszustwa. Jeśli ktoś wchodzi do kasyna i przegra, to oczywiście można mu tłumaczyć, że na tym polega gra, ale jeżeli udowodni, że krupier grał znaczonymi kartami, albo miał cynk od osoby stojącej za plecami gracza, to sytuacja się zmienia. Jedynym uzasadnieniem rozwiązania tych umów byłoby udowodnienie (bardzo trudne), że druga strona (banki) manipulują kursem złotego. Przecież na giełdzie mieliśmy podobną sytuację (manipulowanie indeksem).

  38. @ Oh, la,la

    Wygląda na to że cynik9 swoim zwyczajem włożył kij w mrowisko… Otóż ci Drodzy Czytelnicy którzy twierdzą że gospodarz nie wgłębił się problem mają całkowitą rację!! Ale dzięki temu właśnie czytają wpis na blogu a nie ekspertyzę prawniczą z 5-ma załącznikami… Co oczywiście wskazuje na przewagę bloga – ktoś go czyta. 😉

    Co więcej, cynik9 przyznaje się do wiedzy o opcjach w PL bliskiej zeru. Nie miał nawet zielonego pojęcia że, jak pisze {HansKlos}, „umowa opcji” to nie opcja. Założył więc jedynie że doczynienia mamy z normalnymi bankami, normalnymi firmami i normalnymi opcjami, tj. z stylu zachodnim. Jak się okazało, przedwcześnie…

    Opcja w stylu zachodnim jest, jak wiemy, całkowicie wodoszczelnym kontraktem dwóch dobrowolnie układających się stron, w który batalion prawników nawet gdyby chciał, nie włoży szpilki. Po upływie określonego czasu, w trakcie którego coś się dzieje lub nie dzieje, jedna ze stron wychodzi jako zwycięzca ze ściśle określonym łupem, a druga strona wychodzi jako przegrana, ze ściśle określoną stratą. Nie ma od tego odwrotu, i nikt tego nie jest w stanie kwestionować.

    Z wielu wypowiedzi sz.p. czytelników wynika że obiekt kontrowersji w tym wpisie nie ma nic wspólnego z normalną opcją, co gospodarz przedwcześnie założył. Sugerowałoby to potrzebę odrębnej definicji „opcji w stylu polskim”:

    „Z definicji nielegalny, wysoce asymetryczny kontrakt wmuszany na siłę przez bank jego klientowi, który nie ma prawa odmowy, gwarantujący bankowi wysokie zyski zaś klientowi zapewniający stratę. Do anulowania w każdej chwili przez rząd gdy ten uzna że klientów bank wydoił zbyt mocno, w którym to przypadku rząd kosztem reszty wyrówna stratę bankowi”

    😀 😀

    ———————
    @hansklos: chętnie zobaczyłbym bardziej podbudowane argumenty niż tylko legalistyczne mumbo-jumbo. Odkąd to asymetria w dostępie do informacji jest oszustwem? Odkąd zawarcie kontraktu w takiej sytuacji jest nielegalne? Kto i konkretnie jak obchodził jakie prawo?

  39. HansieKlosie a o jakim „oszustwie” mowisz i jakiej asymetrii??? W firmach-jak zauwazył Cynik-pracuja prawnicy, a jesli nie pracuja to sie ich zatrudnia, jesli sie nie ma pieniedzy na prawnikow i specjalistow to sie samemu nimi zostaje, a jesli nie chce sie w tym kierunku dokształcic, to pozostaje nie wchodzic w zaklady opcyjne. Bazujac tylko na materiałach i informacjach dostepnych w internecie mozna dzis stac sie dobrym specjalista od opcji, kursow walutowych, trendow, makroekonomii itp…nie trzeba przy tym konczyc 10 semestrow na Princeton lub Harwardzie czy kupowac drogich ksiazek. Zwrot „amerykanski szwindel” bardzo przypomina mi znanych „imperialistycznych wyzyskiwaczy” nie wiem jednak czy idac tą droga i dykutujac o ludziach i sprawach
    trafimy w rejon eopopei George’a Lucasa czy też na zabranie Komsomołu.
    tmk

  40. @all

    Ale o czym Wy piszecie!? To, że opcje były asymetrycznie i ryzyko było w zasadzie po jednej stronie, niczego nie zmienia. Umowy były zawierane dobrowolnie, przez uprawnione osoby/instytucje, no chyba, że bankierzy przystawili komuś pistolet do głowy. Umowy czyta się przed podpisaniem.
    To, że firmy miały zaślepionych pazernością prezesów i du_owatych prawników bez większego pojęcia o sprawie, niczego nie zmienia.

    A czy Wy jako podatnicy będziecie chcieli być naciągnięci na odszkodowania, jakie RPIII zapłaci za administracyjne unieważnienie umów zgodnych z prawem!? Jeśli firmy uważają się za naciągnięte, to powinny wystosować pozwy do sądów.

  41. Widziałem 'pik’ liczby zawartych umów w którymś z programów 'CNBC Business’ – ewidentnie akcja była skoordynowana, być może banki miały jakieś informacje niedostępne dla reszty. Bo było to mniej-więcej na szczycie PLN względem USD. Ale czy instytucje finansowe postępują inaczej? Dążą do tego by wydoić klienta z pieniędzy na tyle na ile prawo pozwala. Tym razem być może trochę przesadzili – ale czy przekraczając prawo, czy tylko zdrowy rozsądek w lewarowaniu? Przecież niemożliwe żeby proponowali opcje na których stracą, liczyli pewnie że zarobią ale nie AŻ TYLE 🙂 żeby się państwo za nich wzięło…

  42. Witam Panie cyniku, gdyby wglebil sie Pan w analize sytuacji, zwiazana ze specyficznym sposobem zawierania opcji walutowych na rynku polskim i czasem kumulacji tych umow przypadajacych na lipiec – sierppien 2008 r( aktywowanych z reguly telefonicznie ) oraz asymetria ryzyka jakie ponosily strony tych umow to wiedzialby Pan ze umowy zawierane z zamiarem oszukania kogos sa niewazne.
    zyczac wyjscia z jednostronnosci widzenia sytuacji
    Pozdrawiam cynicznie
    DK

  43. Szanowny Autorze w/w tekstu – jeszcze do niedawna myslałem tak samo jak Ty – ale kiedy zapoznałem się dokładnie z tymi umowami i z mechanizmem opcji tzw. asymetrycznych (o których niestety nie wspomniałeś, a jest to mechanizm bandycki)to zmieniłem zdanie i nie bronie juz tych banków – polecam dokładnie poznac ten mechanizm !!!

  44. AZIP (bo tak chyba nazywa sie ta konstrukcja „zerokosztowa”) byla jeszcze bardziej niesymetryczna. Po stronie fimry kupno opcji (prawa) PUT na 1 milion oraz dodatkowo zobowiązanie (wobec banku) opcja CALL za 2 miliony…

    anyway po dzisiejszej wypowiedzi Pawlaka: https://biznes.onet.pl/0,1917302,wiadomosci.html
    o próbach wzięcia MF na zakładnika/gwaranta dla kredytów na spłate zobowiązań opcyjnych, widac że „unieważnienie” raczej nie jest juz brane pod uwagę.
    Nie dziwi mnie wiec 20groszy na EURPLN w 2H…

    george

  45. Pozwolę sobie z gospodarzem się nie zgodzić. Umowa opcji na giełdzie i umowa opcji w tzw polskim wydaniu różniły się zasadniczo. Umowy opcji mają wady prawne i zbudowane są na asymetrii dostępu do informacji (tj oszustwie), gdzie jedna ze stron posiada informacje, która daje jej znaczącą przewagę. W prawie polskim istnieją na to stosowne paragrafy, np. (nieważność bezwzględna) – dokonano czynności prawnej sprzecznej z prawem, zasadami współżycia społecznego lub w celu obejścia prawa (art. 58 kc), umowa o świadczenie niemożliwe nie rodzi zobowiązania (art. 387 §l kc), gdy przy składaniu oświadczenia woli nastąpił brak świadomości lub swobody(art. 82 kc), lub też (nieważność względna) – w przypadku istnienia wad oświadczenia woli (błędu, podstępu, groźby, wyzysku).

    Pozostaje jeszcze pamiętać o tzw otoczeniu prawnym, w którym to bank ma instrument w postaci bankowego tytułu egzekucyjnego do puszczania klientów w samych skarpetkach zanim mogłoby dojść do ewentualnej sądowej rozprawy, a rozwlekłość rozpraw, to zdaje się polska specjalność. Pawlak chce to załatwić hurtem i po najniższych możliwych kosztach. Swoja drogą mógł gospodarz zerknąć jak to rozwiązano u źródła – nie od parady opcje niesymetryczne nazywane są amerykańskim szwindlem.

  46. Mam nadzieję że niedługo ktoś raz a dobrze ukręci łeb całemu pomysłowi na anulowanie opcji i choć trochę poprawi to notowania PLN. Myślę że nie ma sposobu żeby unieważnienie opcji przyniosło korzyść Polsce, jak banki zostaną wydymane natychmiast zaczną się sądzić o miliardowe odszkodowania (i to w Euro a nie w PLN). Jak już koniecznie politycy chcą ratować bankrutujące firmy, niech spłacą za nich te opcje i po zabawie – prezesi na pewno to docenią 🙂

  47. Co do wstępu: z tego co pamiętam, to u Pawlaków mówiono: „Sąd sądem,…”. No i miał argument w postaci granatów ;).
    I jeszcze mała uwaga do „pisania” (writing) opcji, chyba mamy lepszy polski odpowiednik: wystawianie.

Comments are closed.