Drodzy Czytelnicy czasem się dziwią czemu piszemy tyle o USA. Czemu nie o Europie? Czemu nie o WIG? Otóż czy się nam to podoba czy nie, karty są już tak potasowane że to co się dzieje w Waszyngtonie ma znacznie większy wpływ na wszystko inne, w tym na WIG, niż cała reszta razem wzięta. Być może kiedyś się to zmieni. Być może za jakiś czas pasjonować nas będą przepychanki w Zgromadzeniu Ludowym w Pekinie. Na razie jednak warto analizować rozwój wydarzeń tam gdzie się one dzieją, a nie tam gdzie dopiero za jakiś czas dojdą jedynie rewerberacje wtórne. Bo gdy do nich dojdzie inwestor globalny siedzieć już dawno powinien zainwestowany po nos w odpowiedniej klasie aktywów.
Bloomberg na przykład donosi że sekretarz skarbu USA Timothy Geithner był ostatnio “grilled”, czyli grillowany, przez Kongres przez dwa dni w celu wydobycia zeń zeznań jak zamierza wyrzucić w błoto $800 miliardów dolarów na stimulus Obamy, czyli tzw. Financial Stability Plan. A jeśli nie od razu zaznań to przynajmniej wykazania się bladym pojęciem co, gdzie i jak szybko zamierza wyrzucić. Czym się zresztą Geither nie wykazał, zasłaniając się koniecznością dalszych analiz.
Oczywiście nie ma żadnych wątpliwości że jakkolwiek by nie wyrzucić $800 miliardów dolarów istnieje gwarancja że coś tym zastymulujemy jak czort. Pytanie tylko czy zastymulowane okaże się to co chcemy, czy też coś zupełnie innego. Otóż tu właśnie mamy pewne wątpliwości, stawiając na to że plan Obamy zastymuluje głównie inflację. Ale za to uczyni to skutecznie, tak aby nikt nie mówił potem że “stimulus” nie odniósł żadnego efektu. Nie będzie to oczywiście żadna katastrofa, raczej logika. Co ze swojej strony zastymulować powinno logicznie myślącego inwestora do takiej alokacji swoich funduszy aby z tego skorzystać.
Z ciekawszych rzeczy Geithner wyjaśnił kongresmenom że próbuje “odbudować zaufanie” po wymuszonym na nich “planie Paulsona”, tzw. TARPie, który zaraz po wymuszeniu jeszcze sam Paulson drastycznie zmodyfikował. Dodajmy że odbyło się to na obraz i podobieństwo późniejszych, lecz bardziej sensownych europejskich planów ratunkowych. Aprobując wyrzucenie ośmiuset miliardów dolarów na coś innego niż to za czym początkowo ich lobowano pod presją grożącego kolapsu kongresmeni USA wyszli w tym procesie na durni. A swoją drogą, do chaszczy poj.Drawskiego, tej niezwykle urokliwej o tej porze roku krainy, nie docierało nawet że w niespełna miesiąc po końcu urzędowania już coś trzeba będzie odbudowywać po Paulsonie. A nie taniej byłoby po prostu gościa nie zatrudniać?
W drugiej strony wskazuje to na pewną wyższość Ameryki. Tu nawet grillowanie Geithnera urasta do miana wydarzenia międzynarodowego i każdy analizuje co z tego może wynikać, a co raczej nie. A czy interesuje naprawdę kogoś co wynika z grillowania, dajmy na to, jakiegoś francuskiego ministra w tamtejszym parlamencie? Albo jakiegoś herr ministra w Bundestagu? Ba, nawet grillowanie ministra Rostowskiego przejdzie w Sejmie niezauważone. No, chyba że pojawiłby się wątek Anety Krawczyk…
Jest coś w grillowaniu Geithnera co zainteresowało nas szczególnie. Tuż po jego rewelacjach i wcześniejszych zapewnieniach jego szefa o konieczności “wzmacniania zaufania” inwestorów S&P500 spadł jak cegła o prawie 5%. Pięć procent spadku w szerokim rynku który spadł już był wcześniej o blisko połowę to dużo. Wygląda na to że inwestorzy wyciągnęli stimulansowi Obamy czerwoną kartkę, po czym dla pewności zabili okna dyktą i udali się do piwnicy aby przeczekać niepogodę. Dziwne to, zwłaszcza kiedy główny decydent obiecuje rynkom nowy prysznic z prawie 800 miliardów dolarów. W teorii przynajmniej powinno to poderwać w powietrze każdy papier, z najbardziej wątpliwymi akcjami na czele. Wszak przy wystarczająco mocnym wietrze podobno nawet kury fruwają. Wyprzedane giełdy mogłyby przynajmniej czasowo odreagować, dając chwilę wytchnienia steranym inwestorom. A tu takie chłodne przyjęcie…
Z drugiej strony zdaje się to potwierdzać obserwację, na którą zwracaliśmy już wcześniej uwagę inwestorom w TwoNuggets NewsLetter, że S&P500 i złoto po niedawnym zrównaniu dalej się rozjeżdżają. Jest rzeczą możliwą że jesteśmy właśnie świadkami początku kolejnej ery – czasu w którym złoto (w dolarach za uncję) będzie wyżej niż S&P500. Zmiana paradygmatu, podpowiada Debet.
Był już taki okres, od 1973 do 1991, kiedy to uncja złota wyrażona w dolarach przewyższała wartość indeksu S&P500. Były to czasy wojny wietnamskiej, kryzysów naftowych i carterowskiej inflacji, kiedy to w cenie były rzeczy konkretne – namacalne, wyczuwalne, mierzalne. Hossa była w surowcach, temu inwestujący świat ufał i w to inwestował. Papier natomiast był tani. W rzeczy samej tak tani że prezes FEDu Volcker musiał nawet w pewnym momencie podśrubować stopy procentowe w dolarze do wartości dwucyfrowych tak aby ten stał się cokolwiek warty.
Potem preferencje inwestującej publiki się odwróciły. Przyszedł Ronald Reagan ze swoją wizją „shining city on the hill„. Papier zaczął odrabiać stracony teren i od 1982 zaczęła się historyczna hossa na giełdach. Na początku lat 90-tych indeks S&P500 przegonił stojące w miejscu złoto i nigdy od tego czasu nie oglądał się już wstecz.
Dopiero w końcu stycznia 2009, po trwającej blisko 10 lat szerokiej formacji „topowania” i przy wzrastającym z jesiennych spadków złocie indeks S&P500 ponownie spadł poniżej wartości uncji złota w dolarach (na poziomie ok. 820). Od tego czasu złoto pnie się wyżej, a S&P500 spada, pogłębiając tą różnicę.
Oczywiście to co spada kiedyś pójdzie w górę. To co się pnie nieuchronnie spadnie, znane rynkowe memento. Nie chodzi tu jednak o doraźne trendy krótkoterminowe czy nawet średnioterminowe. Chcemy za to zasugerować możliwość że w symbolicznym przecięciu się S&P500 i złota ukryta może być inna wiadomość. Ta o odwróceniu się sekularnych trendów, wskazujących na cykliczny powrót do dominacji wartości wymiernych – mierzalnych, wyczuwalnych, konkretnych, i o końcu dotychczasowej bezwzględnej dominacji papieru.
Historia po prostu ma tendencję aby się powtarzać, a inwestycyjne preferencje zmieniają się cyklicznie. Rokowałoby to nie najgorzej całemu sektorowi surowców, który patrząc w przód przez ładnych parę lat ma szansę dominować scenę inwestycyjną.
©2009 cynik9
Złoto jest od jesieni 2008rekomendowane przez ekonomistów, którzy mają dobry track record w ocenie obecnej sytuacji, min. przez jednego z najlepiej rozumiejących to co się dzieje i piszącego tym od kilku lat Stephena Roacha z MS.
Pomysł jest prosty, trzeba zainwestować „jak najdalej od wielu rodzajów ryzyka”. Jak ostatnio dobrze jedne mądre chłopaki z Azji napisali:Ryzyko pojawia się wszędzie, pojawia się spośród nieznanych efektów znanego jak i z nieznanych efektów nieznanego.
Pytanie do kiedy złoto będzie rosło, czy klasycznie aż do momentu osiągnięcia momentu przegięcia przez gospodarkę światową, (rok 2010?) czy pojawią się nowe czynniki.
Jeśli tak to odpowiedzią jest tak jak na wszystko ostatnio wiedza o makroekonomii.
Państwa G7 w sobotę:
Ponadto mowa w nim jest o tym, że „nadmierna płynność i nieuporządkowane posunięcia na rynkach walutowych mają negatywny wpływ na stabilność ekonomiczną i finansową”.
Dlatego państwa G7 zapowiedziały „skrupulatny monitoring kursów wymiany”. Zdaniem uczestników rzymskich obrad należałoby doprowadzić do „stałego dowartościowania juana i promowania bardziej zrównoważonego wzrostu w Chinach i w światowej gospodarce”.
Proszę mnie poprawić czy dobrze rozumiem, czyżby to była zapowiedz osłabienia dolara i euro w stosunku do juana ?
Co do monitoringu kursów wymiany na rynku walutowym to raczej niewiele mogą zrobić jeśli jednak zaczną manipulować przy ewentualnym ustawianiu w jakimś stopniu kursów (chociaż o tym na razie nie ma mowy) to może być ciekawie.
SAM
wywiad z osobą, która fedruje srebro
JP: Pan American has been a phenomenal success, and certainly is a tribute to your vision and talent. You saw silver as an undervalued metal in 1994, and you were right. What is your current view of the future of the silver price?
RP: I founded Pan American on the premise that silver was bound to increase in price and if we built company with very large reserves, resources and production we would profit in the coming times when we expected the silver price to rise. I loved the fundamentals of silver then and I love them today. There’s a very strong demand outlook, but although there has been some increase in supply from new mines, lots of mines have shut down. There hasn’t been a significant change in supply for the last 15 years. The big new demand is coming from investors, and my belief is that this is likely to drive the price higher and higher.
Co jest istotne, od 15 lat podaż srebrajest na identycznym poziomie, ostatnio pozamykano sporo projektów, natomiast pojawia sie popyt inwestycyjny….
@wszyscy:
polecam TEN LINK (20min, PBS/Bill Moyers) podrzucony przez {panamericanę} – dziękuję bardzo. Coraz więcej ludzi w Ameryce zaczyna widzieć jak rzeczy naprawdę stoją, czy raczej leżą, i mówić otwarcie o konieczności rozbicia bankowego establishmentu na wzór rozbicia Standard Oil na pocz. XXw. Czy jednak duet Obama/Geithner, otoczony ex-bonzami bankowymi, się do tej roli najbardziej nadaje jest mocno wątpliwe…
@Ghanima: pozycja krótka jest wtedy, gdy pożyczasz walor od maklera i sprzedajesz go. A potem odkupujesz na rynku, gdy jest tańszy, i oddajesz maklerowi.
„logicznej definicji krótkiej pozycji”
Moja definicja krótkiej pozycji:
rano przychodzi listonosz, wieczorem wystawiasz na allegro
Średnia pozycja:
Rano przychodzi listonosz, od wieczora przez tydzień co 1h aktualizujesz wykresy na kitco, po tygodniu sprzedajesz
Długa pozycja:
Rano przychodzi listonosz, wieczorem wkładasz złoto do swojego „sejfiku”, raz w tygodniu oglądasz swoje skarby, co ma zbawienny wpływ na samopoczucie, na allegro zaglądasz jak chcesz dokupić.
Może to wszystko naciągane do potęgi, ale u mnie się ta definicja sprawdza. Pozdrawiam
Tyle opinii przekonanych o spadkach zlota tutaj. No, to najwyzszy czas kupowac, bo wiekszosc zawsze sie myli:)
@długoterminowy spekulant
Teraz najlepsze – 45% krótkich pozycji w złocie i srebrze…
pytanie ile % z tych 45% jest „własnych” (w celu manipulacji ceną) a ile wystawionych przez klientów tych 2 banków, którzy zarobili na wzroście a teraz chcą się zabezpieczyć
https://www.pbs.org/moyers/journal/02132009/watch.html
Tak sobie czytam i słucham i śmiem twierdzić że kiedyś zrozumiem… Ale od jakiegoś czasu po prostu brak mi takiej logicznej definicji krótkiej pozycji. Mógłby ktoś tak szybko wyjaśnić?
@poczatkujacy
Nie zapakowałem zimą, piwnicy w złoto jak radził cynik :(. Cały czas czekam na „tę” korektę. Zaczynałem już wątpić, ale ostatnio w Indykatorze pojawił się żółty kolor w krótkich i średnich.
Kolego, dużo kaski mi „zabrało” (mimo, że mądre knigi to od dawna tłumaczyły), że czekanie na korektę w trendzie wzrostowym nie ma sensu.
Kup drogo, sprzedaj jeszcze drożej i tego się trzymaj!
Ceny złota obserwuje od dłuższego czasu. Przegapiłem jesienną promocję, potem złoto było we wzrostach krótkoterminowych. Nie zapakowałem zimą, piwnicy w złoto jak radził cynik :(. Cały czas czekam na „tę” korektę. Zaczynałem już wątpić, ale ostatnio w Indykatorze pojawił się żółty kolor w krótkich i średnich. No nic, czekam panicznie nasłuchując informacji z USA. Trudno, trzeba płacić za głupotę i niezdecydowanie. Mam nadzieję, że załapię się jeszcze na tę windę. Zdążę?:)
Panie cynik9: co sadzi Pan o powszechnym trabieniu przez hammerykanskie instytucje finansowe o tym, ze gold bedzie drozec (po 2000usd, itp..), i jednoczesnym zajmowaniu przez wczesniej wspomnianych krzykaczy pozycji krotkich (na potęgę!) na… zlocie wlaśnie!
?
?
w sprawie surowcow: podobnie jak Roman sadze, ze jeszcze nie w 2009 beda ich ceny rosnac… w perspektywie 2-3 lat tak, ale najblizsze por roku, rok raczej nie. analitycy saxo pisza o ropie za 25usd – anomalia sie zdarzaja!
@Roman pisze
W 2009 nie spodziewałbym się ich wzrostu a raczej jeszcze spadków cen. Związane to jest z kurczeniem sie gospodarki i istniejącymi zapasami.
Ale odróżnijmy metale szlachetne od przemysłowych. Moim skromnym zdaniem, szlachetne są w długoterminowym trendzie wzrostowym (spójrz na wykres MIESIĘCZNY), przemysłowe zaległy na dnie i pewnie tam czas jakiś poleżą.
Nie wspomnę o srebrze, bo zajęta przez mnie pozycja w tym metalu powoduje zapewne zakłocenia w odbiorze;)
Prawdziwa zgadka to ropa
Teraz najlepsze – 45% krótkich pozycji w złocie i srebrze na COMEX nalezy do dwóch banków amerykanskich. Nie mają ani uncji fizycznego metalu, a mają połowę krótkich pozycji. Gdyby nie back-up Wuja Sama zostałyby zmiecione, a kierownictwo wyprowadzone w kajdankach. A tak czekamy…na imminent default of COMEX
Szanse nw wzrost cen surowców owszem są ale IMHO w dłuższym okresie.W 2009 nie spodziewałbym się ich wzrostu a raczej jeszcze spadków cen. Związane to jest z kurczeniem sie gospodarki i istniejącymi zapasami.Tej tendencji może się poddać srebro, złoto jako spełniające inną rolę wyłamie sie z tego trendu.
Myslę, że nie ma żadnych specjalnych przesłanek na spadek cen złota poniżej 880 dolarów. wynikac to będzie wg mnie z ogólnego marazmu na rynkach akcji. Złoto będzie traktowane jako zabezpieczenie i jednocześnie będzie rosnąć przy wzrostach cen metali. Zdaje mi się, że w tej chwili każda inwestycja, która ma znamiona zaczątku nowej bańki zaczyna być zabezpieczana złotem.
@jozif: do jakiego poziomu cena złota może spaść? – 800 – 600 $ za uncje?
Radzę nacisnąć czerwony przycisk na prawym marginesie. Czasem pomaga… 😀
No nie wiem, a myślicie (tak na oko) do jakiego poziomu cena złota może spaść? – 800 – 600 $ za uncje?
Dodalby tylko, ze krotko terminowo czeka nas jeszcze pewna korekta w zlocie (powiedzmy za okolo 9-12 miesiecy) – hurra-optymizm po 'pokonaniu’ kryzysu i brak (jeszcze) jednoznacznych oznakow poteznej inflacji. Wiec jak ktos ma zaciecie spekulacyjne, a zlota jeszcze nie ma to dobrze by bylo sie jeszcze troche wstrzymac z zakupem.
pozdrawiam
Zastanawiam się…
była bańka dot-comów, była nieruchomości, była surowców przemysłowych, właśnie pęka na rynku obligacji, czyżby czas na kolejną bańkę;)…złota
Furkocząca prasa drukarska spełni rolę sprężarki napełnijącej balon.