Dolina Krzemowa w Kalifornii, obejmująca głównie gminę Santa Clara na południe od San Francisco, jest od lat unikalnym inkubatorem przedsiębiorczości. Swój legendarny sukces Silicon Valley zawdzięcza jednemu – nieskrępowanemu kapitalizmowi, który w warunkach masy krytycznej brainpower i kapitału owocuje nieprzerwanym ciągiem odejmujących oddech sukcesów komercyjnych na skalę światową. Sukcesy Silicon Valley obejmują całe tomy who-is-who przemysłu komputerowego, półprzewodników czy software’u, od Hewletta-Packarda, Xeroxa i Intela, po Sun Microsystems, Apple, Oracle, Yahoo czy Google. Do technologicznej mekki ściągają tłumnie żądni sukcesu ludzie z całego świata. Po szansę.
Nic dziwnego że sukcesy Silicon Valley budzą podziw i w wielu miejscach zazdrość oraz chęć naśladowania. Tu jednak opowieść ta o żywym nerwie kapitalizmu, o żądzy sukcesu i o morderczej konkurencji aby sukces ten osiągnąć staje się niebezpieczna. Kiedy bowiem przez paru urzędników zostaje gdzieś bezmyślnie emulowana na obcym gruncie jako “nowa dolina krzemowa” może szybko stać się farsą. Staje się tak nie dlatego że unikalny mikroklimat Silicon Valley jest niemożliwy do powtórzenia gdzie indziej. Staje się tak ponieważ urzędnicy którzy tego próbują dokonać nie mają na ogół najmniejszego pojęcia o istocie sukcesu Silicon Valley.
Właśnie o kolejnej farsie z tego cyklu, tym razem na polskim gruncie, donosi ostatnio TVP24 w artykule “Dolina krzemowa we Wrocławiu”. Wyraźnie aby nie narazić się na zarzut plagiatu kalifornijskiego oryginału organizatorzy doliny krzemowej pod Wrocławiem wybierają drogę alternatywną. Z oryginału pozostawili dla bezpieczeństwa jedynie nazwę. Wyeliminowali natomiast całą esencję tego co stanowi o sukcesie – nieskrepowaną kapitalistyczną konkurencję bez wtrącania się państwa. Miejsce gdzie ryzyko można podjąć ale i gdzie podjęcie tego ryzyka sowicie się opłaca i gdzie sky is the limit.
Nie we Wrocławiu. W zamyśle wrocławskim, przynajmniej jeśli wierzyć TVP24, dolina krzemowa będzie centralnie sterowana. Kwitła będzie ona nie nawet pod dyktando państwa, ale pod światłym kierownictwem ponadpaństwowej biurokracji Unii Europejskiej. Wow! Polska “dolina krzemowa” ma bowiem sprowadzać się do, a przynajmniej być zastartowana, poprzez umiejscowienie pod Wrocławiem Europejskiego Instytutu Technologicznego (EIT). O tą nową biurokrację unijną, produkt tęgich umysłów biurokratów Komisji Europejskiej w Brukseli, stara się podobno kilka innych krajów, m.in. Austria, Słowacja i Węgry.
No, teraz już zaczynamy powoli łapać o co tu biega. EU, która wlecze się w rozwoju technologicznym daleko w tyle za Ameryką, ma poprzez nowy szczebel zarządzanej z Brukseli administracji rozwijać tu nowe technologie. Już na samą wzmiankę o tej nowej inicjatywie Komisji Europejskiej cierpnie nam skóra. Wrocławscy promotorzy całej hecy nie pozostawiają żadnych złudzeń co ma być celem EIT: “odpowiedź Europy na wyzwania, które stawia dzisiejsza gospodarka – W dużej mierze jest ona oparta na wiedzy i nowoczesnych technologiach”.
Uff! Jeżeli to ma być odpowiedź Europy na technologiczne wyzwania współczesnego świata to strzeż nas, dobry Panie Boże! Chyba lepiej od razu podnieść ręce do góry i się poddać. Uniknie się przynajmniej kpin, będących na przykład udziałem skompromitowanej Strategii Lizbońskiej EU. Pod tym szumnym tytułem ta sama Komisja Europejska 8 lat temu wprowadzała program w ramach którego w przeciągu 10 lat Europa technologicznie miała dogonić, i przegonić Amerykę. Do roku 2010 EU stać się miała najbardziej dynamiczną i kompetytywną gospodarką świata.
Otóż nie stała się, i Ameryki nie dogoniła. Nawet nie zaczęła gonić, i nie dogoni ani za 2 lata ani za 20. Nie dogoni ponieważ prywatnej, kapitalistycznej inwentywności, napędzanej ludzką żądzą zysku i sukcesu nie można administracyjnie dogonić dyrektywami z Brukseli. Nein, non, forget. Można jedynie narazić się na śmiech w towarzystwie gdy eurokraci zaczną centralnie planować konkurencyjne produkty i wynajdywać przełomowe technologie. Bo to że błaznują jako venture capitalists wyrzucając z mizernym rezultatem pieniądze podatników na “nowe technologie” wiadomo od dawna. Właśnie dlatego nie ma w Europie żadnej Silicon Valley i dlatego też nie będzie żadnej doliny krzemowej pod Wrocławiem. Powstanie tam conajwyżej budynek dla pobierających urzędowe pensje biurokratów i nic więcej.
Aby było jeszcze śmieszniej, promotorzy “doliny krzemowej” pod Wrocławiem propagują akcję “NAPISZ DO EUROPY – DAJ POLSCE SZANSĘ NA ROZWÓJ!”. W ramach tej akcji internauci mają gdzieś napisać, prawdopodobnie jakiś list błagalny, w nadzieji że sama ich ilość wpłynie na proces decyzyjny w Brukseli na korzyść Wrocławia. Szkoda że jeden wesołek z drugim którzy to wymyślili nie wybrali się do prawdziwej doliny krzemowej i nie zapytali się tam ludzi na miejscu do kogo oni pisali aby im “przydzielono” Silicon Valley? Szanowny panie prezydencie US, proszę nam przydzielić Silicon Valley ponieważ kręci się tu niejaki Shockley który chce wynaleźć tranzystor? drodzy kongresmeni, przydzielcie nam, do licha, jakiś instytut bo Hewlett i Packard nie mieszczą się już ze swoim majdanem w garażu? Albo nie mamy gdzie podziać Jobsa i Woźniaka ze swoim Apple?
Silicon Valley to kapitalistyczna żądza zrobienia milionów – w warunkach wolnej amerykanki i selekcji naturalnej. Wygrywający zgarnia wszystko. To właśnie jest tą unikalną adrenaliną która ściąga najlepszy talent i najbardziej ryzykanckich finansistów w jedno miejsce. To stymuluje ludzi do podjęcia wyjątkowego ryzyka i spróbowania własnych sił. To motywuje ich do nadzwyczajnego wysiłku i często pracy na okragło, jawnie sprzecznej z dozwolonymi przez związki zawodowe normami zatrudnienia w Europie. Socjalistyczny euro-mózg ogarnąć tego nigdy nie będzie w stanie. Jest to jednocześnie antyteza odgórnych dyrektyw i centralnie rozmieszczanych instytutów gdzieś-tam, z hojnie wynagradzanymi urzędnikami rozwijającymi technologię a la EU. I o taką centralną biurokrację chodzi we Wrocławiu – nie owijajmy rzeczy w bawełnę. Chodzi o chapnięcie €2,4 mld budżetu nowej biurokracji, przeznaczonego i tak do wyrzucenia w błoto, a nie o żadne technologie czy o gonienie Ameryki. Czego zresztą sympatycznemu Wrocławowi życzymy jak najbardziej, bo jak dają to brać i nie pytać. Byleby tylko nie kompromitował się z tą “doliną krzemową” bo to niepoważne.
A jak nie dostanie EIT? To czort z EIT! Niech się zatroszczy o własną, rzeczywistą Silicon Valley. O jakąś strefę specjalną, z niskimi podatkami, niewielkimi regulacjami, bez żadnych ZUSów i innych bzur, gdzie firmę można powołać telefonicznie w 10 minut a nazajutrz rozpocząć działalność. Będzie to dobry początek, i mniejsza o nazwę. Sukcesy przyjdą same, na dwóch nogach, wystarczy jedynie im nie przeszkadzać. A do Brukseli napisać nie zaszkodzi – żeby się nie wtrącała i przynajmniej dała szansę.
©2008cynik9
> Powstanie tam conajwyżej budynek dla pobierających urzędowe pensje biurokratów i nic więcej.
Nie. Powstanie odrobinę więcej: tania (dotowana) przestrzeń biurowa dla dużych koncernów (Google, Intel, Sun itp). Dla urzędnika obecność wielkich, prestiżowych marek jest istotą Silicon Valley. O maleńkich start-upach urzędas nie miał okazji jeszcze usłyszeć, a o Googlach tego świata – owszem. Skąd te wielkie firmy się pierwotnie w Silicon Valley wzięły? Były tam od kołyski, ale tego urzędas już nie wie.
Przykry efekt uboczny: studenci i doktoranci dostają propagandowy bodziec do zostawania korporacyjnymi dronkami. Bez takiego urzędowego pi-aru student musiałby samodzielnie się rozejrzeć po rynku pracy i samodzielnie zdecydować, czy start-up, czy korporacja, czy co tam jeszcze.
Panie Cyniku, czytam wszystkie Pana posty, i newsletter, i prawie zawsze nic tylko rację Panu przyznawać i podziw za rozumienie wszechrzeczy okazać. Ostatni artykuł o fuzji Yahoo i M$ zrobił na mnie też duże wrażenie, bo to dziedzina od ekonomii odległa, a Pana diagnoza tak samo trafna i prezycyjna.
Przy tym wpisie jednak trudno się nie sprzeciwić, a i nawet podwójne standardy wytknąć nie sposób.
Wychwala Pan sukces Doliny Krzemowej. Czy aby jednak kluczowym tego fundamentem nie jest amerykański model gospodarczy, oparty na petrodolarze, dowolnie głębokim zadłużeniu i pustym kredycie, tak szeroko i dosadnie przez Pana krytykowany?
Na palcach jednej ręki zliczyć można współczesne biznesy, gdzie bez kolosalnego zastrzyku kapitału na wejściu, na badania i rozwój, można coś szybko i z rozmachem zbudować. W każdym innym przypadku – potrzeba dużo $$$. A przecież USA może ich dostarczyć nieproporcjonalnie wiele przede wszystkim dzięki temu, że żyje, w uproszczeniu, na koszt całego świata. Inne kraje tak po prostu nie mogą.
Siła umysłów w Dolinie Krzemowej? Oczywiście tak, pytanie, jak wiele z nich to umysły zaimportowane z innych krajów, podkupione przez superdłużnika, który zawsze zapłaci więcej z powodów wymienionych powyżej.
Wojsko jako stymulator rozwoju? Bardzo przepraszam, ale to samo wojsko później atakuje suwerenne kraje i morduje tam ludzi. UE zmilitaryzowane nie jest, zbrodni nie popełnia, więc zawsze będzie w kwestii takiego dopingu do tyłu i, grając fair, w wyścigu przegra. Czy to oznacza, że mamy też robić wojny dla własnych celów i armią napędzać postęp?
Jeśli jedziemy na kredycie, którego spłacić nigdy nie zamierzamy, to stać nas na efektowne fajerwerki w stylu Dolin Krzemowych i innych przykładów American Dream czy Great Nation. Szkoda tylko, że ktoś musiał nie zjeść kolacji, aby Amerykanin kolejny raz mógł wybielić sobie zęby.
Swój udział w obecnym rozwoju USA na pewno ma ich prostsze, zdrowsze prawo i słabsza biurokracja, ale to z całą pewnością nie tu jest pies pogrzebany.
Ktoś może powiedzieć, że uderzanie w takie antyamerykańskie tony jest bez sensu, bo dzięki ich rozwojowi mamy dziś tyle doczesnych wynalazków. Spokojna głowa jednak – gdyby porządek świata był mniej proamerykański, to wszystko wymyśliłby ktoś inny gdzie indziej, po drodze zaś mielibyśmy mniej wojen i kontrastów w siłach nabywczych obywateli różnych krajów.
Pana krytykę unijnej nieudolności i inercji w gospodarowaniu wspólnotowymi środkami popieram.
Jeśli stosuje Pan jednak taką antysocjalistyczną retorykę i w kontekście zaś pojawia się USA, nie można zapominać, że u nich prywatne są głównie zyski. Jak przychodzi co do czego, umieją nacjonalizować straty (vide Bear Stearns) czy planować klasyczny interwencjonizm (vide propaganda kandydatów na stołek po Krzaku w sprawie wysokich cen paliw, coś mówiąca o opodatkowaniu koncernów naftowych, subsydiowaniu uboższych kierowców SUVów, bez ani słowa zająknięcia się o zaciskaniu pasa w obliczu groźby Oil Peak – Robert Rapier jasno i krytycznie to opisał).
Podsumowując: jestem zaskoczony stawianiem przez Pana USA za przykład w obliczu wszystkich plag z tym krajem związanych, jakie Pan zawsze piętnował.
PS. Pozdrawiam serdecznie, zdrowia życzę i proszę publikować tak płodnie jak dotychczas Pana bezcenny blog i newsletter, jedne z najbardziej wartościowych źródeł informacji i zrozumienia, jakie znam.
do psychika.net
Gosciu, przestan sie doklejac na sile do blogow.
Twoj blog ma tytuly typu:
# Mam dość bycia singlem!
# PSYCHOTERAPIA BEHAWIORALNA zmienia nieprzystosowaw…
czy widzisz tu jakies cechy wzpolne z kursem zlota?
Reszta tych 'artykulow rynkowych’ jest kopiowana skads tam i niczego waznego nie wnosza.
DARPA ma ok $3.2B rocznego budzetu- to mniej wiecej tyle ile potrzeba na utrzymanie JEDNEGO dużego uniwersytetu w Ameryce ( ale spoza 1 dziesiatki). Nie ekscytowalbym sie wiec ta DARPa wogóle.
tomek
@budyń: bez potężnych funduszy związanych z programami federalnymi nie byłaby…
I tak, i nie. Trudno kwestionować rolę DARPY i niektórych programów federalnych w postępie technologicznym w USA. Zgodzę się też że federalne $$ wydawane są w US z dużo większą głową niż w EU. Ale upatrywanie się w nich bezpośredniego linku do sukcesu Silicon Valley jest trochę naciągane.
1.Z funduszy DARPA i reszty korzysta mnóstwo instytucji w USA a Silicon Valley jest jedna. Dominujące zatem dla sukcesu czynniki muszą być inne.
2. Jest prawdą że DARPA stymuluje sporo badań uniwersyteckich, które generują mnóstwo idei – lepszych i gorszych, które są publicznie dostępne. Jak internet, na przykład.
Aby jednak z tego zrobić komercjalny sukces potrzeba kompanię -> kombinację ludzi + (prywatnego) kapitału. Silicon Valley produkuje tysiące kompanii rocznie, i tak to się wszystko zaczyna. Większość się szybko kończy, prawda, ale spośród tych co się ostaną są następne Googles. W tym krytycznym procesie formowania przedsiębiorstw DARPA i federalne $$ się nie pojawiają.
3. Owszem, mogą pojawić się w późniejszej fazie po stronie odbiorcy, jak we wspomnianych scalakach. Skoro kompania wypłynęła na fali jakiegoś programu zbrojeniowego, jak sporo w półprzewodnikach, można oczekiwać że kompleks zbrojeniowy będzie wczesnym klientem.
4. Na każdy startup z jakimś związkiem z DARPA research przypada wiele innych bez żadnego związku z federalnymi $$. Trudno więc utrzymywać że istotą sukcesu Silicon Valley, którą mierzyłbym ilością innowacji wprowadzanych na rynek a niekoniecznie rozmiarami kompanii, są subsydia federalne.
5. I najważniejszy punkt – DARPA czy nie DARPA, esencją sukcesu Silicon Valley jest motywacja indywidualnego gościa aby podjął ryzyko i dał z siebie wszystko, w zamian za szansę na big $$$. Nie potrafię wyobrazić sobie emulacji tego procesu przez urzedników w Brukseli, żeby nie wiem jak się starali. 🙁
Cała różnica – i sukces – USA i „Doliny Krzemowej” (to zresztą termin historyczny) polega na tym, że firmy przejęły odpowiedzialność rządu (tworzyły środowisko) a rząd – firm prywatnych (zapotrzebowanie). Pobieżna choćby analiza „drogi do chwały” Doliny Krzemowej wskazuje, że bez potężnych funduszy związanych z programami federalnymi nie byłaby nawet cieniem swojego dawnego szczytu – w pewnym czasie US DoD konsumował ponad połowę światowej (wtedy = amerykańskiej) produkcji scalaków. Różnica polega na tym, że za te dotacje rozwiązywano konkrente problemy, a Europa buduje rozwiązania a potem ma nadzieję dopasować do nich problemy. Od pierwszych zapalników radiowych (pomysł rządowy, zlecono produkcję prywaciarzom) do amunicji artyleryjskiej, po Google’a – wszystko swój debiut zawdzięcza potężnym dotacjom federalnym (w przypadku Google’a -> DARPA). I jest też kwestia tego, że to co powstało za pieniądze podatnika, do podatnika wracalo – po wojnie wiele opracowań po prostu oddano przemysłowi. Oczywiście tylko w USA. W każdej chwili, kiedy amerykańska supremacja przemysłowa była zagrożona – rząd pompował natychmiast olbrzymie pieniądze (żeby nie było złudzeń – z uzyskanych ze sprzedazy obligacji). I tyle, o 'kapitaliźmie’…
Kogo interesują doliny krzemowe w Stanach czy Europie? Bernanke oszalał i drukuje niewiarygodne ilości „dolarów”. Fundusze hedżingowe właśnie rozwalają islandzką walutę. Banki zniszczą doliny krzemowe inflacją zanim ktoś wbije łopatę. Jedyny postęp to nowe produkty finansowe.
No i ta europejska wyszukiwarka internetowa która będzie konkurować z Góglem 🙂
jednym z takich genialnych pomysłów biurokratów jest europejski system Galileo ,który ma w zamierzeniu konkurować z amerykańskim GPS … oczywiście sterowany „centralnie ale demokratycznie” 🙂 miał być gotów jak pamiętam na 2009 ale cosik im nie wyjdzie z powodów finansowych i nie tylko.Utopili już tyle gotówki , że aż im brakło i przesunęli jakieś 2,5mld euro ze środków które miały iść na politykę rolną. Pozostaje pytanie czy przy takich kosztach będą w stanie być jeszcze konkurencyjni ?
A co do EIT we Wrocławiu to już w zeszłym roku była o tym mowa,ale nie jako miejsce rozwoju nowych technologii ale jako siedziba administracji EIT !
Odnośnie Strategii Lizbońskiej (2000-2010) to nie tylko UE potrafi tworzyć takie potworki poszukajcie sobie w necie naszej rodzimej 5-latki i to nie tej za głębokiej komuny ale tej tu i teraz pod nazwą: Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka 2007-2013
Z tą strategią lizbońską też ciekawa sprawa. Widać tutaj pewną analogię do socjalistycznych pięciolatek, które też za każdym razem doprowadzały do przegonienia USA gospodarczo, technologicznie i w ogóle 😉 Widać też, że nowi socjaliści są bardziej dalekowzroczni, potrafią bowiem zaplanować i przewidzieć na aż 10 lat 🙂
Napisze może nie na temat tego artykułu ,ale z uwagi że nie ma gdzie indziej 😉 pozwolę sobie tutaj.
Za Onetem :
https://banki.onet.pl/1751313,wiadomosci.html
chodzi o podobno „nieprawdziwą ” upadłość jednego z komercyjnych banków Bułgarii (FIB). Pytanie brzmi czy rzeczywiście „nieprawdziwą” … zastanawia mnie zdanie o tym ,że „FIB nawet nie musi sięgać do obowiązkowych rezerw w banku centralnym i wypłaca klientom pieniądze z własnych środków” zaraz po informacji o szturmie klientów na bank. Czyżby to był ten „idealny bank” , który trzymie takie rezerwy w gotówce? No chyba , że cała ta szopka ze szturmem na bank miała strasznie małe rozmiary ale wtedy pozostaje pytanie po co to roztrząsać i po co mieszać w to ichniejszą ABW hmm?
Podobnie przestawił sprawę prof. M.Hołyński na ostatnim BootStrapie. Tu jest nagrana prezentacja: https://bootstrap.pl/2008/05/14/bootstrap-85-podsumowanie/
Świetne, trafne, akuratne! Zgadzam się z każdą linijką tego artykułu. Podejrzewam, że każdy zgodziłby się z tym, co napisał Cynik. Skoro tak, to dlaczego istnieje coś takiego jak Jewropejskij Sojuz i my jesteśmy jego częścią?
@arek: Nie wierzę, żeby sterowane przez UE uniwersytety jak EIT mogły pomóc w dogonieniu USA
Ja też. Dlatego punkt #1 z „europejskim MIT-em” ma jeszcze mniej sensu niż „polska dolina krzemowa”. Klasę uczelni typu Massachussetts Institute of Technology również buduje się latami i nie bez ekspozycji na wolny rynek oraz wśród ostrej konkurencji wśród kadry i jej wolnorynkowej selekcji. Jedynie biurokratom w Brukseli wydaje się że jeśli władują euro-forsę w szczere pole i zatrudnią paru urzędników to to skopiują.
————–
P.S. Jeśli są kłopoty z nazwą to DwaGrosze proponują CERMUI- Central European Rapid Money Utilization Institute. Pasuje w sami raz do „Strategii Lizbońskiej”… 😉
pozdr.
Bardzo rzetelny artykuł. Spodobał mi sie bardzo. Dzieki:)
1. EIT nie ma być doliną krzemową ale europejskim odpowiednikiem MIT.
2. Te pieniądze Polsce się przydadzą – praca i cała otoczka.
3. Nie wierzę, żeby sterowane przez UE uniwersytety jak EIT mogły pomóc w dogonieniu USA, ponieważ uniewsytet nie czuje rynku i panowie prof. jarają się bezużytecznymi rzeczami bo im za to płacą (innymi słowy nie ma relacji zysk -kasa).
4. Jako Wrocławianin cieszę się z tego, że Wrocław stara się o ten Instytut. Jeśli się uda to fajnie – za unijne pieniądze wejdziemy do Europejskiej ekstraklasy miast, jeśli nie to promujemy sie za półdarmo jako miasto z incjatywą (same zalety).
pozdrawiam
Arek