Dolina Krzemowa (2)

W uwagach do poprzedniego wpisu o Silicon Valley Drogi Czytelnik {sniperslaststand} zamieścił ciekawą polemikę, którą przytaczamy tu prawie w całości. Pomijamy głównie komplementy, za które dziekujęmy ale których nie bardzo wypada nam tu powtarzać…

Faktem jest jednak że kilka punktów w załączonej polemice opiera się na niewłaściwym, naszym zdaniem, postrzeganiu Ameryki i samego mechanizmu generowania bogactwa w kapitaliźmie, a w Silicon Valley w szczególności. A ponieważ jest to postrzeganie rzeczy dość popularne po europejskiej stronie Atlantyku, pozwolimy sobie na pewną polemikę zwrotną.

{Sniperslaststand} Przy tym wpisie jednak trudno się nie sprzeciwić, a i nawet podwójne standardy wytknąć nie sposób. Wychwala Pan sukces Doliny Krzemowej. Czy aby jednak kluczowym tego fundamentem nie jest amerykański model gospodarczy, oparty na petrodolarze, dowolnie głębokim zadłużeniu i pustym kredycie, tak szeroko i dosadnie przez Pana krytykowany?

2G: Owszem, krytykujemy w DwuGroszach, i mam nadzieję konsekwentnie, przesadne zadłużenie, ekscesy kredytowe, korporatyzm i parę innych rzeczy w systemie amerykańskim. Ale sprowadza się to do krytyki aberracji w amerykańskim modelu gospodarczym, a nie do krytyki samego modelu na poziomie podstawowym. Jest to duża różnica. Sam model, tradycyjnie preferujacy induwidualizm, inicjatywę i parcie do sukcesu, bez zabijającego inicjatywę przesadnego socjału i bez bizantyjskiej “red tape” jak w Europie, jest bez wątpienia preferowany.

S: Na palcach jednej ręki zliczyć można współczesne biznesy, gdzie bez kolosalnego zastrzyku kapitału na wejściu, na badania i rozwój, można coś szybko i z rozmachem zbudować. W każdym innym przypadku – potrzeba dużo $$.

2G: Niezupełnie. IBMy, General Electrics i Siemensy istotnie skupiają uwagę mediów astronomicznymi kapitalizacjami, ale czynią to giganty po obu stronach Altantyku. Natomiast o sile gospodarki, o jej pozycji i żywotności, wreszcie o miejscach pracy (yes!) decydują setki tysięcy firm małych i średnich, a nie garść gigantów. I decyduje jeszcze co innego – szybkość powstawania i wzrostu maleńkiej kompanii, zastartowanej w przysłowiowym garażu, w wielką międzynarodową strukturę. Tutaj amerykański model po prostu nokautuje resztę świata.

Dziesięć lat temu nie było Google. Pięć lat temu nie było akcji GOOG w publicznym obrocie. Dzisiaj Google jest warta $180 miliardów. Tej skali sukcesy generuje system amerykański podczas gdy na palcach jednej ręki tego typu sukcesy znajdzie Pan w Europie. Wystarczy przyjrzeć się ile jest tutaj multimiliardowych kompanii młodszych niż 10-15 lat. Tak system wytwarza nową wartość – niekoniecznie potrzeba do tego “dużo $”, co jest raczej syndromem wielkich organizacji które lata najlepszego wzrostu mają dawno za sobą.

S: A przecież USA może ich dostarczyć nieproporcjonalnie wiele przede wszystkim dzięki temu, że żyje, w uproszczeniu, na koszt całego świata. Inne kraje tak po prostu nie mogą.

2G: Niewątpliwie przywilej drukowania “waluty rezerwowej” ma teraz i ECB , a jak wspomniałem poprzednio sedno fenomenu Silicon Valley NIE polega na zarzuceniu problemu górą gotówki co automatycznie gwarantowałoby sukces. Polega ono na motywacji indywidualnych ludzi daniem im SZANSY.

S: Siła umysłów w Dolinie Krzemowej? Oczywiście tak, pytanie, jak wiele z nich to umysły zaimportowane z innych krajów, podkupione przez superdłużnika, który zawsze zapłaci więcej z powodów wymienionych powyżej.

2G: Odpowiedź – cholernie dużo! Sądzę że około połowy entrepreneurs w Silicon Valley to nie są etniczni Amerykanie. Jeden z założycieli Google jest Rosjaninem. Mnóstwo jest Chińczyków, Hindusów, wszelkich narodowości. Zdumiewała mnie też np. duża liczba Francuzów, najwyraźniej preferujacych szanse w Silicon Valley od szans w swojej socjalistycznej związko-kracji. Zapewniam jednak że wszystkie te pierwszej klasy umysły nie są przemocą sprowadzane z odległych rajów. To ich całkowicie wolny, w wielu przypadkach entuzjastyczny wybór. Wybór systemu który daje szansę – i tylko szansę – na wykazanie się i, przy odrobinie szcześcia, na załapanie się na nastepny Google, Intel czy coś innego.

Nie są też oni w żadnej mierze “podkupieni” przez superdłużnika – wuja Sama. Finansowani są, w setkach start-upów, prywatnym kapitałem przez podobnych jak oni ryzykantów po finansowej stronie równania – venture capitalists. Dlaczego? – bo znowu jest szansa dla prywatnej inicjatywy i przedsiębiorczosci. Jest szansa że po straceniu koszuli na ryzykownych pozycjach w 9 start-upach ten 10-ty okaże się następnym Google, i wielka kasa wcześniejsze straty skompensuje z okładem. Szansy tej nie podejmie żaden bank, a jedynie prywatny ryzykant.

S: Wojsko jako stymulator rozwoju? Bardzo przepraszam, ale to samo wojsko później atakuje suwerenne kraje i morduje tam ludzi. UE zmilitaryzowane nie jest, zbrodni nie popełnia, więc zawsze będzie w kwestii takiego dopingu do tyłu i, grając fair, w wyścigu przegra. Czy to oznacza, że mamy też robić wojny dla własnych celów i armią napędzać postęp?

2G: Punkt jest trafny. Nie mam zamiaru rozgrzeszać Ameryki z szeregu pożałowania godnych czynów, w tym niesprowokowanej agresji na suwerenny kraj (Irak), i cierpień z tym związanych. Co notabene było w swoim czasie tak popularne w pewnym kraju który obaj znamy… Nie mam zamiaru też rozgrzeszać Ameryki z kilku innych nie mniej skandalicznych awantur czy traktowania innych krajów jako kolonialne bantustany, w tym wspomniany poprzednio kraj który obaj znamy.

Ale rzecz ma więcej niż dwie strony. Wojsko to nie tylko (low-tech) produkcja bomb czy czołgów. To także masowy program finansowania różnych badań podstawowych, pod kątem nieraz bardzo odległych zastosowań które mogą mieć pewien aspekt militarny ale mogą też i na ogół mają zastosowanie cywilne. Nie ma tutaj czarno-białego podziału i w rzeczywistosci prowdopodobnie większosć technologii ma mieszane zastosowania. To że porozumiewamy się obecnie z użyciem internetu zawdzięczamy nie komu innemu jak USArmy. To że nie gubimy się w środku Warszawy czy Paryża zawdzięczamy satelitom GPS – inna grzeczność USArmy. W sumie – zastrzeżenia rozumię ale rzecz jest bardziej skomplikowana.

S: Jeśli jedziemy na kredycie, którego spłacić nigdy nie zamierzamy, to stać nas na efektowne fajerwerki w stylu Dolin Krzemowych i innych przykładów American Dream czy Great Nation. Szkoda tylko, że ktoś musiał nie zjeść kolacji, aby Amerykanin kolejny raz mógł wybielić sobie zęby.

2G: Jeszcze raz – oddzielmy te dwie rzeczy. Wuj Sam jedzie na kredycie którego spłacić nie zamierza, i to wuj Sam zamiast wybielać sobie zęby wybije je sobie kiedyś na tym właśnie kredycie. Zgodziłbym się też że globalnie Amerykanie żyją ponad stan i że powrót do rzeczywistości będzie dla nich bardzo bolesny. Być może Ameryka stanie się jako kraj dużo mniej atrakcyjna dla szukających tam swojej szansy “entrepreneurs”. Być może sama Silicon Valley stanie się mniej atrakcyjna gdy na przykład Peak Oil da się odczuć.

Ale oddzieliłbym to od esencji kapitalistycznej motywacji która stymuluje ludzi do robienia nadzwyczajnych rzeczy w Silicon Valley, i to do robienia ich w lwiej cześci na własny koszt i na własne ryzyko, nie na koszt czy ryzyko Wuja Sama. Brewerie Wuja Sama nie mają z tym wiele do czynienia.

S: Swój udział w obecnym rozwoju USA na pewno ma ich prostsze, zdrowsze prawo i słabsza biurokracja, ale to z całą pewnością nie tu jest pies pogrzebany.

2G: Jeśli nie cały to przynajmniej pół psa jest właśnie tutaj pogrzebane! A reszta psa pogrzebana jest w dużo mniejszym socjale, co po prostu sprzyja ludzkiej motywacji. Sukces staje się niejako nakazem bo wiszenie latami na jakimś podrzędnym etacie, nie mówiąc już na czystym socjalu jak w Europie, po prostu nie jest opcją. Na każdy sukces jest dziesięć porażek – takie jest życie.

S: Ktoś może powiedzieć, że uderzanie w takie antyamerykańskie tony jest bez sensu, bo dzięki ich rozwojowi mamy dziś tyle doczesnych wynalazków. Spokojna głowa jednak – gdyby porządek świata był mniej proamerykański, to wszystko wymyśliłby ktoś inny gdzie indziej, po drodze zaś mielibyśmy mniej wojen i kontrastów w siłach nabywczych obywateli różnych krajów.

2G: W pełni rozumię negatywne emocje jakie rozpala imperialna polityka Busha i przede wszystkim jego handlers. Ale ocena ta jest moim zdaniem zbyt ostra, i fundamentalnie nieprawdziwa. Po pierwsze, myślę że gdyby nie USA Europejczycy nadal by się mordowali wzajemnie w III a być może już i w IV wojnie światowej. Jeżeli by w tej sytuacji ktoś ostał się do “wymyślania rzeczy” to by po pierwsze wymyślił ich znacznie mniej, a po drugie to co by wymyślił pozostałoby na papierze. Dalej byśmy mieli telefony na korbkę i patefony z tubami…

Sądzę tak ponieważ myślę że niedocenia Pan tej pierwotnej kapitalistycznej motywacji do indywidualnego sukcesu i do “zrobienia money”. Sedno rzeczy tkwi w tym że aby to osiągnąć gość musi coś zbudować ORAZ musi to coś komuś sprzedać. Ta motywacja w Europie jest znacznie słabsza. Obawiam się że bez Ameryki Europa byłaby ponurym, socjalistyczno-kolektywistycznym skansenem.

S: Pana krytykę unijnej nieudolności i inercji w gospodarowaniu wspólnotowymi środkami popieram. Jeśli stosuje Pan jednak taką antysocjalistyczną retorykę i w kontekście zaś pojawia się USA, nie można zapominać, że u nich prywatne są głównie zyski. Jak przychodzi co do czego, umieją nacjonalizować straty (vide Bear Stearns) czy planować klasyczny interwencjonizm (vide propaganda kandydatów na stołek po Krzaku w sprawie wysokich cen paliw, coś mówiąca o opodatkowaniu koncernów naftowych, subsydiowaniu uboższych kierowców SUVów, bez ani słowa zająknięcia się o zaciskaniu pasa w obliczu groźby Oil Peak – Robert Rapier jasno i krytycznie to opisał). Podsumowując: jestem zaskoczony stawianiem przez Pana USA za przykład w obliczu wszystkich plag z tym krajem związanych, jakie Pan zawsze piętnował.

2G: Znów – nie mylmy dwóch rzeczy: esencji kapitalistycznej konkurencji i ludzkiej motywacji na poziomie start-upu w Silicon Valley oraz korporatyzmu i generalnie pożałowania godnej koluzji wielkiego byznesu i państwa. To są dwie odrebne planety!
Bailout Bear Stearnsa za pieniadze podatników uważam za skandal, jak też selektywną zasadę “too big to fail”. Grzechów jest więcej a listę skandali można by ciągnąc dalej i dalej, zaczynając od utworzenia samego FEDu po stałą państwową ingerencję w rynki. Nie mam zamiaru tego bronić. Ale mówimy tu jednak o aberracjach systemu, podczas gdy jego podstawowe reguły gry , sprawdzone przez 200 lat, pozostają daleko zdrowsze od każdego wariantu socjalistycznej utopii.

dziekuję za uwagi i pozdrawiam Szanownego Oponenta serdecznie

©2008cynik9

42 thoughts on “Dolina Krzemowa (2)

  1. @straszny bobik

    Zeby zakonczyc ten temat nie bede roztrzasal calej Pana wypowiedzi. Odniose sie tylko do ostatniego akapitu.

    Czyli jak w moim przykładzie- człowiek dysponujący ograniczonym czasem (studiował pracując na siebie i studia) zrezygnował z założenia firmy gdyż ilość bieganiny wokół tego skutecznie go zniechęciła.

    Byc moze czegos tu nie rozumiem ale jak czlowiek zajety w 100% studiami i praca ma czas na prowadzenie jakiejkolwiek firmy, szczegolnie startujac od zera? Czy ten czlowiek wyobrazal sobie, ze prowadzenie wlasnej firmy zajmuje godzine dziennie i ze juz dzien po jej zalozeniu pieniadze zaczna splywac na konto? Prosze Pana, ktos tutaj chyba cierpi na kompleks oderwania od rzeczywistosci.

    @lukaszs
    nie wiem, jak to wyglada w stanach.

    Zakres obowiazkowych ubezpieczen emerytalno-rentowych jest tak minimalny, ze potem stare 70-letnie babcie musza dorabiac na zycie w McDonaldach.
    A bedzie jeszcze gorzej bo na emeryture zacznie wkrotce przechodzic pokolenie tzw. babyboomersow wobec ktorego (opieka zdrowotna + emerytury) rzad federalny ma kolosalne zobowiazania. W tym samym czasie przybywa tam ludzi bez oszczednosci (wrecz z kredytami do splacenia), ktorych equity zostalo juz mocno nadjedzone. Z ekonomicznego punktu widzenia wyglada to bardzo zle a dodatkowo ichniejszy rzad zachowuje sie bardzo nieodpowiedzialnie. Mysle, ze Szanowny Cynik moglby cos madrego na ten temat napisac.

    Na koniec darmowy TIP dla narzekajacych na Polska biurokracje, przepisy i ZUS – w ramach EU mozecie sobie zalozyc firme w jakimkolwiek z 27 krajow. W wiekszosci przypadkow jest to prostsze i tansze niz w Polsce.

  2. nie bardzo przekonuje mnie to biadolenie nad procedurami. zglebialem ten temat niedawno bo zastanawialismy sie z zona nad dzialalnoscia gospodarcza i wydaje mi sie, ze biurokracja przy zakladaniu firmy to jest problem naprawde marginalny. problemem sa podatki a konkretnie zus, ktory trzeba placic bez wzgledu na to, czy osiaga sie jakikolwiek dochod, czy nie, a nie procedury przy zakladaniu dzialalnosci. przy zatrudnianiu pracownikow problemem moze byc socjalistyczne prawo pracy, zwlaszcza na poczatku gdy firma jest mala a bedziemy mieli pecha bo pracownik zachoruje albo sie rozmnozy.

    poza tym nie przesadzajmy z tym studiowaniem w bibliotekach i kursami. wystarczy porozmawiac z jakimkolwiek znajomym, ktory przez taka sciezke juz przeszedl. nie kwestionuje oczywiscie przerostow biurokracji ale mowienie o problemach proceduralnych to jest moim zdaniem temat zastepczy i odwracanie uwagi od rzeczywistego problemu.

    nie wiem, jak to wyglada w stanach.

  3. @centrala

    „…i splajtowalby tydzien pozniej bowiem w najlepszym przypadku bylaby to jedna z setek podobnych prowizorycznych firm na tamtym rynku”.

    Nie byłaby. Przykład opisywany przeze mnie dotyczy sytuacji w której potencjalny przedsiębiorca wchodzi na rynek z produktem który w danym miejscu (w Polsce) nie występuje. To że w USA w tamtym czasie mogły być takie firmy niczego nie zmienia gdyż nie pośredniczyły one wtedy na polskim rynku pracy.

    „Co mnie najbardziej cieszy, czytajac tutejsze posty, to poziom zaawansowania Polakow w zakladaniu i prowadzeniu firm w Ameryce oraz plynaca z tego wiedza ekspercka. Rowniez to swiete przekonanie, ze w US nie ma biurokracji a w Polsce jest, straszna i zebata”.

    Celem mojego postu nie było wzbogacanie czytelnika o wiedzę ekspercką w zakresie zakładania firm w Ameryce. Nie wyrażałem również przekonania że biurokracja jest wymysłem typowo polskim który w Stanach nie występuje. Pragnąłem jedynie zwrócić uwagę że łatwość zakładania (czas, energia i środki) firmy jest czynnikiem który stymuluje ludzką przedsiębiorczość czego efektem jest między innymi większa innowacyjność (na zasadzie większa przedsiębiorczość= większa ilość firm= większa podaż przy zbliżonym popycie= większa konkurencja= szukanie produktu który byłby konkurencyjny cenowo lub jakościowo (innowacyjność)). Zresztą nie trzeba być ekspertem by wiedzieć że łatwość zakładania firmy (mierzona chociażby czasem potrzebnym na jej założenie) jest w USA większa niż w Polsce.

    „Co do zakladania firmy w Polsce to jedyne co mozna powiedziec o czlowieku, ktory tego nie potrafi zrobic to nieudacznik. Wystarczy pojsc do ksiegarni lub biblioteki, sa tez pewnie kursy. Znam przedsiebiorcow z wyksztalceniem zaledwie zawodowym i dobrze im idzie”.

    Ponieważ pisząc w kontekście mojego postu znowu odnosi się Pan do rzeczy której nie napisałem zobrazuję rzecz przykładem- gdyby Pan chcąc zjeść hot doga był zmuszony do wyrecytowania np. inwokacji do Pana Tadeusza to Pana rezygnacja z konsumpcji hot doga wcale nie oznacza że jest Pan nieudacznikiem. Po prostu po szybkiej kalkulacji środków niezbędnych do zjedzenia hot doga wybrałby Pan hamburgera. Być może smakowałby Panu mniej ale jego zjedzenie nie zmuszałoby Pana do wykonywania (w Pana przeświadczeniu) rzeczy zupełnie niepotrzebnej a czasochłonnej (recytowania inwokacji). Czyli jak w moim przykładzie- człowiek dysponujący ograniczonym czasem (studiował pracując na siebie i studia) zrezygnował z założenia firmy gdyż ilość bieganiny wokół tego skutecznie go zniechęciła. Nie ma tu nic o jego zdolnościach, może trochę o jego przeświadczeniu że zakłada się firmę po to by prosperowała a nie po to by biegać o urzędach.

  4. @Licze na 5%

    Wnioskuję z komentarza, że odkąd powstało USA w Europie nie robi się już żadnych wynalazków. Bzdura.

    Ponadto widzę, że Waszmość padł ofiarą, jak zresztą wielu innych, tego co Amerykanie robią naprawdę dobrze czyli agresywnego PR wokół swoich osiągnieć i możliwości.

    @Jacek

    „A słyszał Ty może o projekcie ITER?”
    Słyszał, słyszał.
    […]
    ma służyć […] do produkcji energii, co jest dość komercyjnym celem.

    Alez nic podobnego. https://www.iter.org/

    Dobranoc.

  5. Nie odmówię sobie przyjemności i skomentuję ten wywiad, do którego link podał łoś:
    Pan profesor – co mnie nie zdziwiło – bajdurzy ile wlezie.
    Cyt. „Natomiast jeżeli żona ugotuje mi obiad i zjemy go razem z dziećmi, to może nam będzie przyjemniej i zdrowiej, ale zachowamy się aspołecznie i agospodarczo, bo PKB tego nie odnotuje.”
    Otóż ten fragment pokazuje, że profesor socjologii nie ma pojęcia o ekonomii. Co potrzeba żeby ugotować obiad w domu ? Ano muszę kupić produkty żywnościowe, muszę mieć naczynia, kuchenkę, zużyć gaz/prąd. Zdaniem szanownego profesora to nic nie kosztuje ?
    Załóżmy że ugotowanie obiadu w domu jest tańsze niż jego kuno w restauracji. Co się dzieje ? Zaoszczędziłem część pieniędzy, które mogę spożytkować w inny sposób – kupując inne rzeczy lub je inwestując. Czyli wszystko ok. Ale nie zdaniem profesora, który twierdzi że PKB na tym straci. Dalej to mi się tego nie chce czytać, bo szkoda mojego czasu na takie dyrdymały.

  6. I tak komercyjna nauka USA (podporzadkowana odkryciom, ktore mozna spieniezyc za 10-20 lat) wygrywa z EU (mogacej sobie pozwolic na „horyzont” ze wzgledu na mniejsza komercyjnosc). Otoz wygrywa z prostego powodu. Preznie rozwijajaca sie komercyjna nauka tworzy swietny grunt (baza naukowa, infrastruktura, publikacje, ludzie, uniwersytety), na ktorym rosna wszelkie typy odkryc: 1. komercyjne ukierunkowne, 2. sponsorowane przez rzad/armie, 3. niekomercyjne/filantropijne/hobbystyczne i wreszcie… 4. odkrycia bedace wynikiem przypadku przy okazji inncych badan. A te ostatnie sa zwykle najbardziej wartosciowe i zaskakujace. I tych ostatnich nie otrzyma sie dekretem EU i geniuszem naukowcow EU a efektem skali pracy dziesiatek tysiecy amerykanskich naukowcow.

  7. „A słyszał Ty może o projekcie ITER? Nie? To się dowiedz co i jak, i dlaczego. I zadaj sobie pytanie jaka odmiana wolnego rynku / jaka firma poszłaby na to?”

    Słyszał, słyszał 🙂 Argument jednak nie jest do końca trafiony. Pomijając fakt, że wielu naukowców zgłasza liczne kontrowersje, to w końcu do czego on ma służyć jak nie do produkcji energii, co jest dość komercyjnym celem.

    Z niektórymi argumentami oponentów się zgadzam. Jednak rolę państwa jaką tu co najwyżej widzę to FUNDOWANIE stypendiów zdolnym studentom, czy naukowcom (czyli tworzenie równych warunków startu) a nie DECYDOWANIE o kierunku prac naukowych, PLANOWANIE takich prac czy rozwoju itp.

  8. @łos: wolnemu rynkowi brak jest radaru dalekiego zasiegu.

    W tak razie wkrótce z pewnością pojawi się prężny start-up który lukę tą zapełni… 😉

    Wcale to jednak nie znaczy, ze w zaplutym europejskim socjalizmie nic wartosciowego juz nie powstanie.

    Ależ z pewnością powtanie, {łoś}. Czemu tak pesymistycznie? To czy coś jest „wartościowe” ocenia przecież albo a)rynek lub b) biurokracja centralna. Innej możliwości raczej nie ma. Podczas gdy z opcją a) są czasem w EU problemy, opcja b) jest gwarantowana.
    Na przykład dawniej trzeba było być takim Rembrandtem aby zrobić coś wartościowego za co rynek chciał płacić. Albo nawet trzeba było się zabić, jak van Gogh, aby go o tym przekonać. Obecnie natomiast, dzięki postępowi i hojnym dotacjom EU autor każdego bohomazu uchodzącego za „sztukę współczesną” kreuje „wartość” seryjnie. Że pominę tu setki innych przykładów ze śliskiej ścieżki gdzie o „wartości” zamiast wolnego rynku zaczyna decydować biurokrata. 😉

  9. @Jacek
    Moje 3 grosze w obronie łosia.

    ja akurat uważam, że wolny rynek daje ludziom wolność i swobodę a nie tłamsi ich.

    Tak i nie.
    Tak, redukując rynek do półki w sklepie od strony klienta. Nie, w pozostałych przypadkach.
    Dobry człowieku, tak naprawdę wolny rynek to utopia i to niebezpieczna bowiem wolny rynek = konkurencja doskonała = zerowy zysk, niezależnie od ilości godzin przepracowanych.

    Kto miałby kierować rozwój naukowy świata w długim terminie ? Jakaś komisja z ONZ czy EU, a może jakaś rada mędrców ?

    A czemu nie? Przecież od wieków tak było, że starsi i mądrzejsi mieli najwięcej do powiedzenia.
    Wg Ciebie niby kto ma decydować o kierunkach rozwoju wspólnego świata? Szczyle spod budki z piwem nucące pod nosem melodyjki z reklam?
    A słyszał Ty może o projekcie ITER? Nie? To się dowiedz co i jak, i dlaczego. I zadaj sobie pytanie jaka odmiana wolnego rynku / jaka firma poszłaby na to?

    Co więcej, do owocnego myślenia potrzeba pełnego żołądka, wygodnego leżaka w miłej okolicy i pewnej niezależności, dystansu do reszty świata. Dlatego m.in. istnieje coś takiego jak państwo, które jest (powinno być) w stanie osobom wybitnym takie warunki zapewnić, dla dobra ciemnej masy ogółu.

    Zawsze wydawało mi się, że rozwój świata bierze się z konkurencyjnego tygla idei i wynalazków w którym konkurują one ze sobą. Gorsze odpadają, lepsze upowszechniają się.

    Owszem, a wcześniej skąd się te idee biorą?

  10. hmmm…
    w czasach kopernika, newtona, archimedesa i innych nie bylo zdaje sie ministerstw nauki, miedzynarodowych wieloletnich strategii rozwoju sterowanych przez urzednikow i biurokratycznych molochow poruszajacych sie dzieki krwawicy podatnikow.

    podobnie jak w czasach beethovena i bacha nie bylo dotacji do „kultury”.

    a jakos dali rade. porownajcie to ze wspolczesna miernota jakiej nie brakuje na uczelniach i w placowkach „kulturalnych”.

  11. @łoś
    Co do tłamszenia, to pewnie nie dojdziemy do wspólnych wniosków, bo ja akurat uważam, że wolny rynek daje ludziom wolność i swobodę a nie tłamsi ich.
    Natomiast jeśli chodzi o „radar dalekiego zasiegu” to wyjaśnij co masz na myśli. Kto miałby kierować rozwój naukowy świata w długim terminie ? Jakaś komisja z ONZ czy EU, a może jakaś rada mędrców ?
    Zawsze wydawało mi się, że rozwój świata bierze się z konkurencyjnego tygla idei i wynalazków w którym konkurują one ze sobą. Gorsze odpadają, lepsze upowszechniają się. To tak jak z doborem naturalnym wśród zwierząt.

  12. @cebtrala. Wina nie maja wiekszego zwiazku z przypadkiem tulipanow, bo droge wina kupuja koneserzy albo inwestorzy dla koneserow i nie ma na rynku win spektakularnych krachów. Zwiazek z tulipanami maja jednak akcje uniwersalu sprzed 15 lat, dotcomy sprzed 7 lat, nieruchomosci sprzed kilku i prawdopodobnie cena ropy i czesci commodities dzis. (Oczywiscie abstrahuje tu od poruszonego na tym blogu niejednoktotnie tematu zalewu taniego „US-Peso” i jego wplywu na ogolny poziom cen)
    tomek

  13. @Cynik
    Google dojrzał lukę rynkową i w rekordowym tempie ją wypełnił,[…] To jest wg. mojej metryki dość blisko definicji zarówno postępu jak i sukcesu.

    Alez ja sie zgadzam w 100%. Tyle ze nie o to chodzi. Technologie, ktore Google wykorzystuja powstaly jako uboczny produkt czegos co z wolnym rynkiem i zdrowa gospodarka kapitalistyczna w sensie rozumianym przez szanownego Cynika nie maja nic wspolnego – zostaly mianowicie wymyslone przez, jak to smiesznie brzmi, naukowcow. I w tym miejscu zgadzam sie z losiem.

  14. @jacek

    Tyle Jacku, ze firmy wysylajace satelity pojawily sie dlugo potem jak Kopernik umarl. I tu dochodzimy do sedna problemu. Otoz wolnemu rynkowi brak jest radaru dalekiego zasiegu. I dlatego uwazam, ze jesli chodzi wlasnie o tzw. „incremental progress” to Cynik ma racje i klimat dla tego rodzaju postepu jest lepszy w Krzemowej Dolinie niz we Wroclawiu. Wcale to jednak nie znaczy, ze w zaplutym europejskim socjalizmie nic wartosciowego juz nie powstanie.
    Dodatkowo uwazam, ze wolny rynek przyciskajac ludziom srube, zeby wykrzesac z nich co sieda, tlamsi wlasnie ten rodzaj odkryc, co kopernikowe.

  15. @łoś

    Też chciałem zakończyć wątek, ale na pytanie postaram się odpowiedzieć.

    Myślę, że możemy spotkać się gdzieś w połowie drogi. Nie neguję tego, że wybitne jednostki mogą (bo chcą, np. dla Kopernika astronomia była hobby a nie zawodem z którego się utrzymywał) dokonywać wspaniałych odkryć. Każdy ma prawo myślenia o nowych rzeczach i ideach i to jest podstawa wolnego społeczeństwa. Jednak odkrycia Kopernika stały się użyteczne dla cywilizacji dopiero gdy stały się użyteczne dla konkretnych ludzi, którzy z nich wyciągnęli korzyści. Idąc dalej tym tropem mogę brutalnie napisać, że sukces komercyjny wielkich kompanii wysyłających na orbitę satelity np. telekomunikacyjne był w m.in. możliwy dzięki Kopernikowi. Choć ten za życia się na tym nie wzbogacił.
    W wolnym społeczeństwie każdy ma prawo wymyślać nowe rzeczy i idee i ma prawo bogacić się wykorzystując je. I te dwie rzeczy są właśnie motorem rozwoju cywilizacji, a państwu nic do tego. Myślę, że to właśnie było głównym przesłaniem ostatnich wpisów Cynika.

  16. @jacek

    Mialem juz skonczyc watek, ale niestety nie wytrzymam, zeby nie zadac pytania a propos stwierdzenia:

    „O tym co jest dobre decyduje rynek, czyli ludzie kupujący wynalazek bądź nie.”

    A jak otoz sprawa wyceny przez wolny rynek ma sie do przypadku takiego np. Kopernika? Bo ja tak sobie mysle, ze wolny rynek to by takiego buldozerem na wysypisko smieci wywiozl, a jego wartosc wycenil na podstawie ceny zlomu ktory by sie udalo z lunety zrobic.

  17. @centrala: Odnosnie wychwalanego googla to moze i jest najpopularniejszy ale nie jedyny. Swoja wartosc rynkowa zawdziecza glownie mechanizmowi reklam (w ktore zreszta nigdy nie klikam.)
    Technologie, ktorych uzywaja maja z grubsza 10 lat i generalnie rzecz biorac niczego wielkiego czy przelomowego nie wymyslili.

    Jeżeli mogę być szczery i odrobinę złośliwy – wygląda mi to na typowo europejskie, bo nie tylko polskie, zrzędzenie… 🙂

    …polegajace na ignorowaniu wagi samej esencji kapitalistycznego procesu formowania wartości i akumulacji kapitału. Google dojrzał lukę rynkową i w rekordowym tempie ją wypełnił, wychodząc z produktem który używany jest – bez przymusu – przez miliardy ludzi na całym świecie. To jest wg. mojej metryki dość blisko definicji zarówno postępu jak i sukcesu.

    To czy ktoś klika reklamy czy nie i czy Google będzie za 30 lat czy nie nie ma tu nic do rzeczy. Zamiast Google będzie inna kompania, inny produkt i inna luka rynkowa. Wątpię czy będzie to luka rynkowa centralnie wykryta przez urzedników w Brukseli, i czy będzie to produkt wyprodukowany przez eurokratów w „dolinie krzemowej” pod Wrocławiem. A wszystko pewnie w zarządzanej przez związki zawodowe fabryce o 30 godzinnym czasie pracy, hehe.

  18. @łoś
    Pomysły Edisona i innych naukowców zweryfikował rynek. Zdajesz sobie sprawę ile w XXw. zgłoszonych patentów w USA a ile z nich faktycznie przyjęło się i są (lub były) szeroko używane ?
    Niepraktycznych pomysłów, które się nie sprzedały były tysiące. O ich wynalazcach dziś nikt nie pamieta, natomiast o Edisonie pamiętamy, bo był w stanie wdrożyć i sprzedać wiele z nich.

    A czy ulepszanie jest złe ? To, że po Edisonie ulepszano jego pomysły jest dobre – teraz energooszczędne świetlówki wypierają stare, typowe żarówki Edisona i to jest dobre. Ale oceną tego nie zajmowało się żadne mądre grono, które by zebrało się i orzekło: „to jest dobre”. Ludzi korzystają z energooszczędnych żarówek, bo odwołują się one do ich kieszeni pozwalając im płacić mniejsze rachunki za prąd. Tylko dlatego są dobre.
    Rozwój i ulepszenia są równie dobre jak pierwotne wynalazki. Są dobre zarówno wykonywane przez „romantycznych” samodzielnych wynalazców jak i przez duże firmy. O tym co jest dobre decyduje rynek, czyli ludzie kupujący wynalazek bądź nie.

  19. @bobik
    Gdyby ów człowiek żył w Ameryce to swój pomysł najprawdopodobniej by zrealizował.

    …i splajtowalby tydzien pozniej bowiem w najlepszym przypadku bylaby to jedna z setek podobnych prowizorycznych firm na tamtym rynku.

    Co mnie najbardziej cieszy, czytajac tutejsze posty, to poziom zaawansowania Polakow w zakladaniu i prowadzeniu firm w Ameryce oraz plynaca z tego wiedza ekspercka. Rowniez to swiete przekonanie, ze w US nie ma biurokracji a w Polsce jest, straszna i zebata.

    Co do zakladania firmy w Polsce to jedyne co mozna powiedziec o czlowieku, ktory tego nie potrafi zrobic to nieudacznik. Wystarczy pojsc do ksiegarni lub biblioteki, sa tez pewnie kursy. Znam przedsiebiorcow z wyksztalceniem zaledwie zawodowym i dobrze im idzie.

    @anonimowy ..ano w takim samym w jakim kiedys w Holandii cebulke tulipana mozna było wymmienic na dom.
    Tak skrajnych przypadkow bylo tylko kilka. A i nawet wtedy nikt nie bral kredytu hipotecznego na 40 lat. Kupowali bogaci snobistyczni bogacze jakich i dzis nie brak (patrz wina.)

    @Licze na 5%
    Trafnie dostrzega i punktuje to co jest sila amerykanskiej gospodarki czyli zdrowe fundamenty przedsiebiorczosci, promowanie i nagradzanie efektywnosci i innowacyjnosci […]
    Nie wolno tego mieszac z antypatiami do USA ani z patologiami spolecznymi lub gospodarczymi wynikajacymi z wykorzystywania przez elite USA bezkonkurencyjnej pozycji ekonomicznej i militarnej USA na swiecie.

    Drogi Kolego, jestes niekonsekwentny w swoich pogladach.
    Przeciez to co napisales o patologiach jest wynikiem tego co napisales powyzej. Wyjasnie: jesli fundamenty pozwola na zakladanie posozytniczch przedsiewziec gospodarczych to one beda zakladane, jesli pozwola na drukowanie dolarow bez opamietania to beda one drukowane i za nie beda kupowane lepsze rakiety i czolgi. Przeciez nic nie bierze sie z powietrza. US jest takie jakie jest poniewaz ma takie a nie inne, „zdrowe” fundamenty. Na razie na tych fundamentach jeszcze stoi ale perspektywy nie wygladaja dobrze.

    Odnosnie wychwalanego googla to moze i jest najpopularniejszy ale nie jedyny. Swoja wartosc rynkowa zawdziecza glownie mechanizmowi reklam (w ktore zreszta nigdy nie klikam.)
    Technologie, ktorych uzywaja maja z grubsza 10 lat i generalnie rzecz biorac niczego wielkiego czy przelomowego nie wymyslili. Wszystko jeszcze przed nami. Pozyjemy zobaczymy.

    Jeszcze jedna ciekawostka. W okolicy gdzie mieszkam coraz trudniej o komputer z Windowsem. To bogaty kraj i prosci ludzie przerazeni losem, ktory im zgotowal Microsoft w postaci Visty masowo przesiadaja sie ma Maki. Tak masowo, ze w najwiekszym supermarkecie zamknieto juz wszystkie butiki z pecetami (cos tam jeszcze na SAMie zostalo). Za to nowy duzy butik z Makami ledwie nadaza z zamowieniami.
    Moga Szanowni Panstwo odczytac to dwojako ale prosze nie zapomniec ze w obu przypadkach chodzi o te same „zdrowe” fundamenty US gospodarki.
    Pozdrawiam.

  20. @lukaszs

    Nie chce dalej rozwijac tematu, bo zszedl on chyba dosc daleko off-topic, ale pozwole sobie podac link
    link do artukulu prof. Baumana, ktory dosc dobrze obrazuje moje poglady na temat wolnego rynku i jego ocen.

  21. Gdyby akcenty byly rozlozone caly czas na te same rzeczy, to by nie bylo postepu i rozwoju.

    Nie uwazam, zeby ktokolwiek byl uprawniony do oceniania, czy bardziej przydatne dla ludzkosci sa prawa mechaniki Newtona, prace Einsteina, czy tez nowy modul do sprawdzania pisowni w jakims uordzie.

    Przydatnosc wynalazkow – jak wszystko – dyskontuje rynek, a mowienie co jest lepsze, a co gorsze przypomina mi gadke z czasow komuny gdy „lepszy” byl przemysl ciezki a godni pogardy „badylarze”. Teraz mamy powtorke z rozrywki stymulowana przez innego rodzaju polityczna poprawnosc. A chodzi przeciez o to, zeby jedni mogli na koszt podatnikow zajmowac sie czyms malo meczacym albo wrecz interesujacym zamiast robic cos pozytecznego, czyt. cos, za co kto inny jest sklonny zaplacic na wolnym rynku. Porownywanie prac Gaussa z np. nowa konsola do gier to najzwyklejsza socjotechnika i tresura elektoratu, ktorej celem jest doprowadzenie do jedynie poprawnych wnioskow (zeby mozna bylo potem zwiekszyc podatki).

    Jesli osobnik A czerpie radosc z zycia z wynalazku puszki do piwa i lodowki, a osobnik B z odkryc dokonanych przy uzyciu wielkiego akceleratora to tak po prostu jest i moim zdaniem nie mozna oceniac, co bylo „wlasciwe”, co „lepsze”, a co „gorsze”. Poczekajmy marne 100 lat i zobaczymy, ktory z tych wynalazkow przetrwa 😉

  22. @straszny bobik: Dobry przykład.

    Dodam że sedno różnicy nie tyle nawet leży w absolutnym poziomie podatków. Stawka CIT 19% w PL jest nawet lepsza, a podatek od zysków kapitałowych, gdy do federalnego dodać jeszcze stanowy, też nie tak różny od PL. Oprócz wspomnianej motywacji ludzkiej i „drive’u” różnica leży m.in. właśnie w prostocie i generalnie sensowności ustaleń prawnych. Rzeczy takie jak państwo/stan publicznie i bezkarnie wykańczające firmę – a la afera Kluski – nie mają prawa się zdarzyć i muszą byc karane z całą surowoscią prawa. Czy ktoś zdaje sobie sprawę jak gigantycznie destruktywny wpływ na „entrepreneurialny” klimat i zaufanie tego typu sankcjonowany przez państwo sabotaż gospodarczy ma przez lata?

    Albo weźmy różne narzucone socjalne bzdury, które jeżą włosy na głowie i skutecznie oziębiają przedsiębiorczy zapał.

  23. @Jacek

    Edison, Nobel itp. wniesli swoja cegielke do postepu, ktory ja uznalbym za korzystny dla dobra ludzkosci. Problem w tym, ze wedlug mnie od pewnego momentu ludzie przestali juz oceniac jakosc postepu i krytycznie sie przygladac, czy aby na pewno sluzy on temu czemu powinien – czyli dobru ogolnemu. Zaczeli gonic za postepem jako takim – zeby szybciej, a nie wazne w jakim kierunku. A ja uwazam, ze wiekszosc tego tzw. „postepu” nie zawsze jest do przodu.
    Edison wymyslil cos nowego. Tak samo np. Konrad Zuse – tzn. stworzyl nowa jakosc. Ale czy nowa jakos stworzyl Intel? Wynalazek Zusego ulatwil skomplikowane obliczenia ludziom, ktorzy chcieli zrobic cos pozytecznego. A mnozenie gigahercow przez Intela glownie ulatwia coraz wiekszej ilosci analfabetow, dyslektykow, dysortografikow itp. pisanie dwustronicowych bezsensownych listow przy pomocy coraz bardziej wyrafinowanych programow na coraz bardziej wyrafinowanej elektronice.
    Oczywiscie troche koloryzuje i przejaskrawiam – wiem o tym, ale chodzi mi o pokazanie, ze od czasow Edisona na co innego w tym naszym „rozwoju” polozone zostaly akcenty.

  24. Już od jakiegoś czasu (zresztą z wielką przyjemnością) czytam blog Cynika. I w kontekście dyskusji jaką wywołał wpisem na temat wrocławskiej doliny krzemowej- jeden (wzięty z życia i też z Wrocławia) przykład potwierdzający słuszność jego argumentacji. Paręnaście lat temu pewnemu pracującemu studentowi dumającemu nad rosnącym bezrobociem, niskimi płacami i własnym brakiem czasu (generalnie użalającemu się nad swoim losem ;)) przyszło do głowy że w sytuacji wysokiego bezrobocia i niskich płac towarem na który na pewno będzie popyt jest praca. Idąc tym tropem wymyślił stworzenie internetowej bazy która pozwalałaby szukającym pracę wprowadzić swoje dane (wykształcenie, posiadane umiejętności, miejsce w którym byliby gotów podjąć pracę itd). Z drugiej strony, baza danych umożliwiałaby pracodawcom w oparciu o te same kryteria szukać pracowników. Jeżeli pracownik posiada a pracodawca szuka tych samych umiejętności obydwoje byliby kontaktowani mailem.
    Człowiek który na to wpadł posiadał wówczas niewielkie pojęcie o zakładaniu własnego biznesu, żył w środowisku w którym praca na własny rachunek nie była zbyt rozpowszechniona (stąd i dostęp do informacji jak rozkręcić własną firmę miał utrudniony). Nie dysponował również własnymi środkami i chcąc rozpocząć działalność musiałby się zapożyczyć. I żeby nie przedłużać, ów człowiek po położeniu na szali z jednej strony- czasu jaki musiałby poświęcić i pracy jaką musiałby wykonać zakładając firmę, obciążeń podatkowych jakie firma już na starcie musiałaby ponieść, z drugiej zaś- potencjalnych korzyści jeżeli jego pomysł okazałby się dobry, zrezygnował z pomysłu dochodząc do wniosku że nie ma siły i czasu się z tym wszystkim szarpać. O tym że pomysł miał dobry wiem dziś bardzo dobrze- internetowe pośredniaki pracy działające na podobnej zasadzie są już od dawna i radzą sobie całkiem nieźle. Tyle że powstały później i przez kogo innego założone. I tu dochodzimy do sedna (i rzeczy o której pisze Cynik). Gdyby ów człowiek żył w Ameryce to swój pomysł najprawdopodobniej by zrealizował. A stałoby się tak dlatego że tam system prawny (łatwość w zakładaniu i prowadzeniu firmy) i obciążenia podatkowe znakomicie komponują się z dążnością człowieka do poprawy swojej sytuacji materialnej. Po prostu nie przeszkadzają w realizacji celów jakie wyznacza sobie potencjalny przedsiębiorca-innowator. Innowacje nie są wytworem centralnego planowania (w stylu wspomnianej przez Cynika strategii Lizbońskiej) ale konsekwencją chęci dostatniego życia jaką przejawia ten czy inny Gates.
    Aha, względem wpisu „Takie jeden Łoś”- pisze Pan że „jakosciowy i uniwersalny postep rodzi sie w glowach geniuszy, marzycieli i indywidualistow”. Nie bardzo rozumiem czym jest dla Pana postęp uniwersalny. Ale jeżeli szukanie pracy w domu (przed monitorem i przy ciepłej herbatce) zamiast biegania po firmach z wycinkami gazet jest dla Pana postępem jakościowym to sądzę że odbyłby się on bez udziału geniuszu. Za to znacznie przyspieszyłoby ów postęp proste prawo i niskie podatki stymulujące ludzką przedsiębiorczość. To rzecz pierwsza. Rzeczą druga- postęp jako taki, bez podziału na jakościowy, uniwersalny czy jakikolwiek inny jest w moim przeświadczeniu konglomeratem pracy zarówno gloryfikowanych przez Pana geniuszy pracujących bezinteresownie jak i geniuszy interesownych oraz tych którzy dla (przeważnie teoretycznych) efektów pracy tych pierwszych znaleźli praktyczne zastosowanie. Każda z tych grup odpowiada za dzisiejszy obraz świata i co ważniejsze- istnienie żadnej z tych grup nie jest w kapitalizmie zagrożone (a w socjalnej Europie i owszem- ci ostatni chcąc coś zrobić mają przechlapane).

  25. Jedna uwaga do autora bloga: US Army to tylko jeden z 4 (USAF, USN, USA :), USMC) rodzajów sił zbrojnych w USA – odpowiednik naszych Wojsk Lądowych. Zaś badania o zbliżonym profilu, finansują poza Departamentem Obrony, skupiającym wspomniane organizacje, jeszcze Departament Energii (między innymi całość technologii nuklearnych, w tym broni) oraz Departament of Homeland Security, który zainkorporował większość z licznej grupy agencji okołowywiadowczych.
    Tak więc zamiast US Army pisałbym US DoD 🙂

  26. Poza tym, w przypadku wysokiej ceny ropy mamy do czynienia jedynie z przemieszczaniem sie bogactwa i ( a w slad za tym energii) i ich centralizacją powiedzmy ogólnie w rekach szejków. To i tak zostanie pozniej wydane albo na Polwyspie, albo w roznych czesciach swiata na szerokie inwestycje. Biorac jednak pod uwage „amerykanskie” wynalazki wystepuje tu autentyczne generowanie oszczednosci energii i czasu.

  27. „jakosciowy i uniwersalny postep rodzi sie w glowach geniuszy, marzycieli i indywidualistow (…) No co ten Google tak naprawde zrobil godnego zachwytu i szacunku?”

    hi, hi, dowcip polega na tym, że doktoranci S.Brin i L.Page byli geniuszami, marzycielami i indywidualistami

  28. @centrala…ano w takim samym w jakim kiedys w Holandii cebulke tulipana mozna było wymmienic na dom. Zawsze jest jakis kamyczek który rozpoczyna lawine. Nie wiem dokladnie jak ma sie podaz ropy produkowanej przez OPEC do globalnego popytu, ale ta forma kontroli nad rynkiem zostala w Ameryce zarzucona 100 lat temu i od tamtego czasu z wigorem dławiona w granicach 50 stanów.

  29. Pozwalam sobie zabrac glos poniewaz widze, ze poki co komentujacy nie zgadzaja sie z Cynikiem krytykujac ostatni bardzo dobry artykul. Uwazam, ze artykul nie jest jednym z gorszych, a wlasnie najlepszych. Trafnie dostrzega i punktuje to co jest sila amerykanskiej gospodarki czyli zdrowe fundamenty przedsiebiorczosci, promowanie i nagradzanie efektywnosci i innowacyjnosci.

    Nie wolno tego mieszac z antypatiami do USA ani z patologiami spolecznymi lub gospodarczymi wynikajacymi z wykorzystywania przez elite USA bezkonkurencyjnej pozycji ekonomicznej i militarnej USA na swiecie. To, ze USA robia przekrety na inzynierii finansowej, atakuja Irak czy oszukuja swoich obywateli (wybory) to nie znaczy, ze maja zle fundamenty przedsiebiorczosci. Moi drodzy, jak nie lubicie USA to nie przelewajcie tego na Cynika, bo on, jak rozumiem, nie chwali USA tylko zdrowe fundamenty przedsiebiorczosci amerykanskiej.

  30. Łoś napisał:
    „Czy ktorys z tworcow mechaniki kwantowej robil cokolwiek dlatego, ze mu stworzono warunki do bezstresowego zalozenia firmy? „

    A Edison ? A Nobel, Bell i inni, którzy zostali bogaci dzięki kreatywności ? Oni nic nie wnieśli do cywilizacji ?

    A swoją drogą Microsoftu i Google możemy nie lubić ale trudno zaprzeczyć ich wkład w rozwój informatyki. 10 lat temu było wiele wyszukiwarek podobnych do Google, ale tak jakoś każdy wolał korzystać z tej właśnie aż stała się światowym liderem. Ciekawe dlaczego ?

  31. @anonimowy
    chociazby mierzac globalna oszczednosc czasu i wogole zasobow jakie udalo sie niezmarnotrawic lub przyspieszyc zmiany w ogole

    A jak w tym kontekcie widzisz dzisiejszą znowu rekordową (w USD) cenę ropy?

  32. Losiu…nie chodzi tylko o te miliony spojrz na sprawe z innego punktu widzenia- chociazby mierzac globalna oszczednosc czasu i wogole zasobow jakie udalo sie niezmarnotrawic lub przyspieszyc zmiany wogole dzieki raz radiu, dwa telewizji, trzy internetowi, cztery google, piec ebayowi. Dziwne ze jakos wszystko najpierw w Ameryce sie zaczelo rozwijac na szeroka skale…
    tomek

  33. Cyniku, melduje ze ostatnio czytuje wylacznie komentarze. Poziom postow idzie na poludnie.

  34. Ja zrozumialem co Pan napisal. Jednak zbyt szybki wzrost czesto jest niezrownowazony i rodzi zbyt wiele pokus i napiec, ktore prowadza do pozniejszego szybkiego spadku. 200 lat mi jakos nie imponuje. W skali czasu Europy, czy Chin jest to o rzad wielkosci za krotko, zeby trabic o sukcesie. Niech Pan sie wstrzyma jeszcze chwilke i poczeka chocby do konca obecnego kryzysu finansowego;-)

    Co do Gaussa i Fouriera to ja staralem sie podkreslic, ze jakosciowy i uniwersalny postep rodzi sie w glowach geniuszy, marzycieli i indywidualistow, a nie jest wytworem amerykanskiego „incremental progress” (czyli tysiaca malych i srednich firm). Czy ktorys z tworcow mechaniki kwantowej robil cokolwiek dlatego, ze mu stworzono warunki do bezstresowego zalozenia firmy? A czy ktoras z tych gigantycznych amerykanskich firm nieograniczonych zadnymi limitami zrobila dla dorobku ludzkosci chocby 10% tego co Gauss? Niech Pan wezmie tego swojego Googla, wycisnie ten jego rzekomy sukces jak cytryne i powie mi co po tym wycisnieciu zostalo? No co ten Google tak naprawde zrobil godnego zachwytu i szacunku?

  35. @Łoś: Trwa na razie zbyt krótko

    Co trwa za krótko ? Kapitalizm w Ameryce? 200 lat wydaje mi się w sam raz… 😉

    Myślę że nie zrozumiał mnie Pan coś. To co staram się podkreślić jako esencję parcia na przód w kapitaliźmie amerykańskim – indywidualna inicjatywa i podejmowanie ryzyka – jest przecież tak stare jak USA, c’mmon. Ani to nie neguje ani nie ma wiele wspólnego z Gaussem czy mrówczą pracą pokoleń.

    Daję tylko przykład jak szybko puszczona luzem inicjatywa ludzka, przy odpowiedniej motywacji, może wygenerować nową wartość. Warto z tego zdać sobie sprawę dyskutując o administracyjnych metodach „doganiania Ameryki”…

  36. Ja przepraszam, ale ten hymn pochwalny pod adresem amerykanskiego kapitalizmu wzbudzil we mnie pewne watpliwosci:
    1) Trwa na razie zbyt krotko, zeby sie na nim wzorowac, gdyz poki co pojawiaja sie istotne przeslanki, ze za niezbyt dlugo moze sie skonczyc
    2) Jest zbudowany na tym, co w tej chwili przez piewcow tego sukcesu jest marginalizowane – na mrowczej wieloletniej pracy tysiecy ludzi, ktorzy przez dziesieciolecia, w wiekszosci bezinteresownie budowali podstawy zaawansowanych technologii w ramach czegos, co sie nazywa „badaniami podstawowymi”.

    Mysle Panie Cyniku, ze sie Pan troche zachlystnal tymi miliardami USD, ktore teraz wart jest Google i podobne wynalazki. Nie wiem czemu, ale moja losiowa intuicja mowi mi, ze za pare lat po tych miliardach i Googlu zlamany bajt nie pozostanie, a transformata Fouriera, czy pare wynalazkow niejakiego Gaussa niewartych kiedys funta klakow, stworzonych nie dla $$$, ale z potrzeby ducha przezyja jeszcze pare nastepnych „postepow” technologicznych ktorych miara sa gigaherce i megabajty.

  37. @: Problem z UE a w szczególności z Polską polega na tym, że jeśli zaryzykujesz i założysz firmę i coś nie wyjdzie to jest duża szansa, że dzięki biurokratycznej machinie już nigdy nie będziesz miał ochoty brać się za coś takiego. U nas jeśli powinie ci się noga jesteś skończony.

    Bardzo trafna uwaga. Po drugiej stronie Atlantyku reakcja na klapnięcie byznesu jest typowo: „nie martw się, następnym razem będzie lepiej”, bez żadnej stygmy. Co równie ważne, pozycja gościa usiłującego coś zastartować ma autentycznie duże poważanie społeczne, a powszechna mentalność „can-do” szybko się udziela i jest bardzo stymulująca.

    Nigdy też nie rozumiałem europejskich utrudnień w samej czynności powoływania kompanii, jakiś wymaganych kapitałów i biurokracji. Z punktu widzenia państwa każda nowa kompania to przecież potencjalna maszynka płacąca podatki, więc czemu tego maksymalnie nie ułatwić i nie uprościć do granicy trywialności?

    Ilu potencjalnych Gatesów i Page’ów marnuje się na rozmaitych państwowych chałturach bo wolą to od ciagłego chandryczenia się, jak nie z biurokracją to ze związkami zawodowymi… Wystarczy poczytać sobie dodatek Dobra Firma z Rzepy aby „entrepreneurialne” zapędy rozwijania byznesu w PL uległy oziębieniu…

  38. Problem z UE a w szczególności z Polską polega na tym, że jeśli zaryzykujesz i założysz firmę i coś nie wyjdzie to jest duża szansa, że dzięki biurokratycznej machinie już nigdy nie będziesz miał ochoty brać się za coś takiego. U nas jeśli powinie ci się noga jesteś skończony.

  39. Bardzo dobry tekst i świetna polemika z czarno-białym punktem widzenia. Dobrze, że Cynik widzi świat bardziej złożonym, bo taki właśnie on jest.

  40. Być może kłopot z USA polega na tym, że właśnie tam dyskusja o patologiach jest znacznie bardziej publiczna i otwarta. Więcej wiemy o tym, co złego się dzieje w USA niż o tym, co złego się dzieje w EU. Zwłaszcza w Polsce EU jest oficjalnie wielbiona. Podobnie, nie było wiadomo za wiele przed rokiem 1989 o tym, co złego się dzieje w ZSRR czy PRL. Nie było rzetelnych oficjalnych danych ani statystyk, ani otwartej dyskusji, ale to jednak nie dowodziło, że były to najlepsze systemy.

    Natomiast czy Europa nie jest agresywna dlatego, że ma taką naturę, czy też nie umiała sobie zorganizować własnej unijnej armii o sprawności tej amerykańskiej? Sądzę, że to drugie. Nie ma dobrych i złych krajów, są tylko słabsze lub silniejsze. Jestem całkowicie przekonany, że wszystkie te dobre, moralizujące kraje zachowałyby się zupełnie inaczej, gdyby ich możliwości militarne były takie jak Amerykanów. Moralność jest dla słabych, nie dla silnych – tak w praktyce zawsze działała polityka międzynarodowa i tutaj można bez większych zastrzeżeń zastosować filozofię Nietzsche’go.

Comments are closed.