Świeżo upieczony euro-poseł Grzegorz Braun, zbanowany przez koalicję POPiS po „incydencie gaśnicowym” z mediów w Polsce oraz z komisji sejmowych, powraca w świetnym stylu na fale eteru. Poniżej wywiad dla kanału Claytona Morrisa, byłego talkshow hosta w USA i gospodarza popularnego kanału YT. Wywiad w jęz. angielskim, polskie podtytuły dostępne.
Można się obawiać że jedna gaśnica na wszystkie te eurokołchozowe szaleństwa: zielone, migracyjne, energetyczne i inne, może nie starczyć. Kto wie czy nie bardziej adekwatny w europarlamencie byłby raczej młot pneumatyczny, jeśli nie w ogóle jakiś miotacz ognia? 😉
Jeden Braun wśród 700+ przekupnych oportunistów różnej maści i pochodzenia wyłomu raczej nie zrobi. Ale jeśli wykaże aktywność porównywalną z tą co w sejmie RP to rola głównego demaskatora unijnych nonsensów, machinacji i korupcji, plus obrony rozsądku i wolności, może być dla niego pisana. Nigel Farage, ojciec chrzestny Brexitu, też był w mniejszości i też był odizolowanym głosem rozsądku. A jednak krople drążą skałę, i do Brexitu doprowadził. Powodzenia więc!
Ciekawe będzie też obserwowanie egzorcyzmów które pan Grzegorz „Szczęść Boże” Braun niewątpliwie odprawi każdorazowo przed wejściem do unijnego gmachu imienia płomiennego komunisty, piekielczyka Altero Spinelliego. Może nieźle zaiskrzyć.
Sukces Grzegorza Brauna w wyborach nie powinien przesłaniać jednak smutnego faktu że 4/5 elektoratu w Polsce opowiedziało się za EU, potwierdzając tym samym że pozostajemy najbardziej prounijnym barakiem w całym eurokołchozie. Dostaną teraz, twardo i jak należy, unijne wartości za którymi głosowali – Zielony Ład, astronomiczne ceny energii, inflację, migrację z połowy Afryki i zboczeńców uczących dzieci w szkołach. Trudno powiedzieć kto będzie następny do katapultowania się z EU, kandydatów niespecjalnie zainteresowanych w „wartościach europejskich” jest coraz więcej, a czasu niewiele. Wiadomo tylko że Polak będzie gasił światło w pustym baraku.
Na szczęście męki utrzymywania fasadowej suwerenności państwa przy faktycznym jej braku zbyt długo trwać nie mogą. Skończą się one wraz z formalnym anschlussem prowincji polskiej do sfederalizowanego wg norm DIN eurokołchozu, funkcjonującego niczym Hotel California – you can come but you cannot leave…
Bardzo cenna uwaga. Faktycznie „orwellowskie prole” to łatwy temat do manipulacji. Natomiast wojny podjazdowe między globalistami a lokalnymi elitami stają się coraz bardziej zażarte. Najlepszym przykładem jest terytorium hegemona. W Europie jest to bardziej zakamuflowane ponieważ krajobraz polityczno-gospodarczo-społeczny jest dużo bardziej zróżnicowany i trudniej jest się rozeznać kto za kim lub za jakim wydarzeniem stoi. Często majątki i genealogia lokalnych elit przynajmniej tych europejskich sięga kliku ładnych stuleci i nie bardzo im opowiada wizja świata i wartości, które proponują globaliści, tym bardziej w kontekście utraty własnych majątków i posiadanych obecnie przywilejów.
Najlepszym przykładem jest terytorium hegemona.
…oraz terytorium Gruzji, którą globalistyczne elity odsądzają obecnie od czci, wiary i demokracji za przeforsowanie prawa o ujawnianiu obcych agentów wpływu, bedącego zasadniczo kopią prawa funkcjonującego od dawna u hegemiona. Najwyraźniej Kali dobrze ujawniać obcych agentów wpływu, ale Kali źle ujawniać NGOs finansowane przez hegemona…
Rosja ostrzegła wszystkich, że użyje siły.
Rosja dała Ukrainie ostatnie ostrzeżenie: Ukraina ma pięć godzin, aby zgodzić się nie przystąpić do NATO i nie pozwolić na amerykańskie rakiety na ukraińską ziemię. Ówczesny prezydent Zełenski zadzwonił do brytyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Departamentu Stanu USA, które powiedziały mu, że „zignoruj ultimatum”.
Zełenski posłuchał amerykańskiej i angielskiej rady i ją zignorował.
Gdy minęło pięć godzin, Rosja odczekała jeszcze dwie godziny, a następnie armia rosyjska przekroczyła granicę z Ukrainą.
Tak to naprawdę wyglądało.
Prezydent Polski publicznie zaproponował siłowy podział Rosji na „200 państw etnicznych”. Zrobił to w Szwajcarii na oczach 78 innych krajów uczestniczących w „Konferencji Pokojowej” dla Ukrainy.
Prezydent Serbii prognozuje, że za kilka miesięcy dojdzie do nowego konfliktu w Europie. — Nie mogę mówić o trzeciej wojnie światowej, ale o wielkim starciu. Jak blisko jesteśmy? Myślę, że nie jesteśmy daleko. Nie dłużej niż trzy, cztery miesiące. I istnieje ryzyko, że stanie się to wcześniej — przekonuje.
—-
Nie umieszczę linka tegoż portalu, ponieważ mod prosił, aby nie robić tego (+-)
Ja uważam, że chodzi o Polskę. To nie b8
Być może to będzie linkiem pierwotnym do tego wydarzenia. Ja to, że będzie wielka wojna w Polsce to wiem już dobrych 30 lat. To nic absolutnie odkrywczego. Żeby nie było, że jakiś genialny umysł czy coś. A ja pisałem o właśnie takiej wojnie +- w podanym czasie, że będzie to „wcześniej”
Zgodnie z logiką nowych czasów – im gorzej tym lepiej
Znów w kwestii formalnej: Farage, a nie Farrage.
A co do meritum, to czy nie ma Pan czasem wrażenia, że ta cała utrata suwerenności i ogarniający Polskę chaos, a nawet wyczyny posła Brauna to nieco teatralne są?
Dzięki raz jeszcze, chyba za dużo rzeczy robię jednocześnie… Trzeba by pewnie jakiś spellchecker zainstalować…
Co do teatru to bardziej przypomina mi to wszystko kabaret… A jeśli teatr to absurdu. Mam czasem wrażenie że całe społeczeństwa są obiektem mega testu jak dalece dadzą się zdegradować i sprowadzić do parteru, bez pewnej przynajmniej reakcji zwrotnej…
Społeczeństwa w swojej masie (czyli orwellowskie prole) nie podejmą żadnego buntu. Natomiast lokalne elity mają szansę zbuntować się przeciwko elitom globalnym, które próbują przejąć żerowiska tych pierwszych wykorzystując swój globalny zasięg działania i przewagę technologiczną. Ale te wszystkie boje o system wymiaru sprawiedliwości, walki graniczne z migrantami, tęczowe parady itp. to wygląda mi na „smoke and mirrors” nie tylko dla zdezorientowania proli, ale i globalnych rywali.