Opodatkowanie zysków niezrealizowanych

Opodatkowanie zysków niezrealizowanych, czyli najnowszy wynalazek hegemona.

Jeśli była kiedyś w kapitalizmie nienaruszalna świętość to była nią zasada NIE opodatkowywania zysków NIEzrealizowanych. Zyski zrealizowane – proszę bardzo.  Są zyski, są i środki. Ale jak można wystawić gościowi mandat za przekroczenie dozwolonej szybkości którego dopuści się dopiero w przyszłym roku? Słowem, pierwsze wykroczenie, potem kara. Nie odwrotnie…

Zwokowana administracja Bidena, w propozycjach zmian finansowych na 2025, pcha jednak kraj w kierunku czegoś niespotykanego – opodatkowania zysków niezrealizowanych. Czyli tych wirtualnych zysków które dopiero będą, o ile w ogóle będą. Każdemu kto jeszcze nie zwariował nasuwają się w tym momencie dwa pytania. Pierwsze – jak je liczyć?   Drugie – z czego płacić podatki za nie?

Okazuje się że socjaliści już się tym zajęli.  Nie mogą oni znieść myśli że ktoś może zaryzykować, zainwestować, wygrać, ale zysku nie skasować od razu. Patriotycznie jest oczywiście inwestycję od razu sprzedać tak aby tuczyć ich podatkiem. Trzymanie zysków w postaci niezrealizowanej jest niepatriotyczne. Gorzej, jest niebezpieczne bo rynek może się w międzyczasie rozmyślić i spaść a zyski, o zgrozo, mogą stać się łatwo stratami. A tych socjaliści jeszcze nie opodatkowują, choć też pewnie już o tym myślą…

Stąd idea administracji Bidena – ostrzyc inwestora z iluzorycznych „zysków niezrealizowanych” zaraz w roku w którym się one pojawiły. Czyli, innymi słowy, przysolić ci mandat za jechanie 80 km/h w terenie zabudowanym w przyszłym roku, bo przecież samochodem jeździsz i kiedyś w przyszłości przekroczenia tego możesz się dopuścić! Pomyśl jak szczęśliwy będziesz gdy się dowiesz że część kary ci wówczas „darują” bo ją opłaciłeś awansem parę lat wcześniej!  Oto esencja opodatkowania zysków niezrealizowanych.

I nie łudź się że to tylko dla „multimilionerów”.   Wprowadzony razem z FED-em w 1913 podatek dochodowy też miał być tylko dla bogatych.  Skończyło się jak zwykle,   każdy buli przez nos bo po prostu zrzucających się „bogaczy” nie ma nigdy dostatecznei wielu aby zrobili różnicę.  To samo będzie z opodatkowaniem wirtualnych „zysków niezrealizowanych”.     Najgorzej że cokolwiek hegemon wymyśli  to zwasalizowana EU pomnoży to przez dwa i z entuzjazmem  każdy nonsens zaimplementuje.

Więcej w ostatnim numerze TwoNuggets Newsletter 2N2024_07.  Zaleca się przyjąć tabletki uspokajające przed lekturą…

13 Replies to “Opodatkowanie zysków niezrealizowanych”

  1. Wygląda że Bidena już zamiotło, a razem z nim jego zmiany w podatkach…

    1. Bidena może i tak, ale tonący hegemon może nie mieć innego wyjścia jak docisnąć śruby. TrumpII nie będzie miał tej finansowej swobody co TrumpI.

  2. Z pewnością takie postępowanie bankrutującego hegemona kraje BRICS+ przyjmą z ogromnym zrozumieniem i zadowoleniem. Wystarczy, że tylko nieco usprawnią reguły gry wejścia na ich rynki dla realnych inwestorów dysponujących realnym kapitałem i gotowych wkładać swoje środki w realną gospodarkę a nie w spekulacyjne kasyno. W zasadzie to jedyny dla nich sposób uratowania zysków, który wypracuje dla nich posiadany majątek. Nawet inwestycje w afrykańskie projekty infrastrukturalne będą bardziej opłacalne po doliczeniu do nich „marży korupcyjnej” dla lokalnych elit niż inwestycje w US czy EU.

  3. Opodatkowanie zysków niezrealizowanych to złożony temat, który budzi wiele kontrowersji. Z jednej strony, zwolennicy takiej polityki podkreślają potrzebę zapewnienia stabilności finansowej i sprawiedliwości podatkowej. Z drugiej strony, krytycy argumentują, że opodatkowanie zysków, które nie zostały jeszcze zrealizowane, może zniechęcać do inwestowania i ryzykowania kapitałem, co może ograniczyć dynamikę rynku.

    Decyzja o wprowadzeniu takiej zmiany mogłaby mieć daleko idące konsekwencje dla inwestorów i całego systemu finansowego. Wymaga to dokładnego przemyślenia i balansowania interesów ekonomicznych oraz społecznych, by uniknąć niepożądanych skutków ubocznych. Przy okazji chciałem polecić: XXXXX

    ——————–
    przeczytanie regulaminu – mod 😉

  4. Kiedyś pisał Pan na blogu ze możliwy będzie zamach na Trumpa. I teraz to nie będzie wina ze Biden tylko ze Cynik bo odkąd Trump z Bidenem są w „niesnaskach” to za każdym razem widzę Bidena odpowiednio zmęczonego i oddalonego który chce odstrzelić Trumpa. Bardzo watpie by sam Donald Trump nie borykał się z ta myślą od dłuższego czasu

    1. Całe szczęście że nic nie poważnego się mu nie stało. Aby prowadzić kampanię wyborczą u hegemona konieczny będzie wkrótce wóz pancerny. Być może warto rozważyć przynajmniej użycie rodzaju szyby pancernej…

      Na miejscu prez.Trumpa i innych kandydatów, zwłaszcza Kennedy’ego, nie ufałbym też za cent ochronie agentów federalnych. Konieczna wydaje się ochrona własna, byłych marines np., i to całkiem spora liczba. Sądzę że z lekcji zabójstwa prez. Kennedy’ego nie wyciągnięto należytych wniosków, w czym prez.Trump, nie ujawniając jego kulisów do końca, miał pewien wkład.

      1. Mysli Pan, ze jakby strzal byl celniejszy, to Jared nie dokonczylby swoich inwestycji w „cenych, nadbrzeznych nieruchomosciach” w strefie Gazy?

          1. Fakt, że wybór alternatywny mógłby nie dożyć do końca (a może nawet początku?) kadencji…
            Wydaje mi się jednak, że to wszystko działa odwrotnie, niż ludziom się wydaje tj. do planowanej polityki dobiera się kandydata, któremu załatwia się wygranie wyborów. W tym konkretnym przypadku wojna na Ukrainie okazała się ślepą uliczką i planowany jest odwrót, ale żeby nie wyszło to na ucieczkę z podkulonymi ogonem, to aranżuje się kampanię wyborczą w taki sposób, żeby wygrał Trump. Wtedy będzie można powiedzieć, że smutne zakończenie draki ukraińskiej to wynik demokratycznych decyzji wyborców, a nie twardy łomot od Pucka, którym jest w istocie. Trump nie jest więc prawdziwą alternatywą, ale narzędziem prowadzenia polityki w rękach deep state..

      2. Trump miał przegrać bo jakby nie przegrał to skończyła by się jego kadencja, dlatego wygrał Biden w stanie choroby neurologicznej jak w przypadku H.Clinton

      3. Jak Pan ( czego nie życzę) trafi na grupę „sterująca” światem to gwarantuje Panu ze i tysiąc marines zasadniczo poza pewnym komfortem psychicznym nic nie zmieni. Ani nawet trochę. Temat znam z autopsji niestety…

        Trump ( choć nie jestem pewien) ma to szczęście ze próbują go zabić tylko ludzie.

        https://youtu.be/pcEEXLOORLI?feature=shared

        To tez nie tak ze się człowiek cieszy ze żyje. Kula w łeb cóż za piękna humanitarna smierć. Jakby komar ugryzł.

        A ja się ostatnio zastanawiam czy una szytych władzy w tym szczególnie w goracoglowej Polsce nie przydałby się prezydent pokroju Bronislawa Komorowskiego.

        W Polsce szczególnie nienawidzony bo bezpieczny i uległy hehehe. Bo przecież jest lepiej jak się wszystko trzęsie hehe

Comments are closed.