Don’t cry for me, Slovakia

czyli aneksja emerytur na Słowacji

Jeszcze bity na wpisie Tanga i Polonezy o aneksji funduszy emerytalnych w Argentynie dobrze nie wyschły a mamy już trzeciego tancerza. Tym razem tańczącego polkę.

W artykule Słowacja pójdzie drogą Argentyny? Rzepa z 27.10.2008 wskazuje na podobny scenariusz realizowany właśnie za naszą południową granicą. Słowacki rząd może znacjonalizować fundusze emerytalne – stwierdził w sobotę premier lewicowego gabinetu Robert Fico, udzielając wywiadu publicznemu radiu. Wow, jak szybko idea pani Cristiny Fernandez do Kirchner, prezydentowej Argentyny, dotarła z pampasów do Bratysławy.

O tym że chodzi o implant a nie twórczość rodzimą nie ma tu raczej wątpliwości. Fico cytuje dosłownie Cristinę – musimy uratować prywatne fundusze przed bankructwem, by chronić emerytów w sytuacji narastającego kryzysu finansowego. Zdumiewające jak ci którym emeryci zwisali latami przy pierwszym podmuchu kryzysu nagle się obudzili. Powodowani obywatelskim obowiązkiem spieszą przyszłym seniorom na ratunek. Troskliwie pochyleni chcą się nimi zająć. I tylko jakiś cynik mógłby insynuować że chodzi o zajęcie się nie tyle emerytami ile raczej ich kapitałem… Każdy przecież wie że rządy, w tym i słowacki, chcą tylko dobra emerytów! Co powinno oczywiście nasunąć emerytom myśl aby dobra te gdzieś dobrze pochować…

Robert Fico grzmi dalej że prywatny system emerytalny był ogromnym błędem. Jak przystało na socjalistę, cała prawda, z niewielkim retuszem. Powinno być przecież: każdy system emerytalny do którego państwo może się przyssać będzie zawsze ogromnym błędem. No ale wszystko jedno, ważne jest że jego rząd podejmuje trud zreperowania systemu i że kierunek jest w końcu słuszny. Rządy podejmują nietradycyjne rozwiązania, aby złagodzić kryzys finansowy. Wkraczają do banków. Dlaczego więc my nie mielibyśmy znacjonalizować funduszy? – zapytuje Fico. A no właśnie, czemu? Gdyby nie właściwa DwuGroszom galanteria wypalilibyśmy prosto z mostu – bo to nie twoje, złodzieju! A tak podziwiamy jedynie subtelne piękno socjalistycznego ideału – wszystko co cudze nie jest nam obce.

Biedny Fico jest teraz pewnie w sporym stressie bo problemów jest bez liku. Szczególnie interesująco zapowiada się wprowadzanie euro od Nowego Roku, akurat w atmosferze szalejącego kryzysu. Dla sympatycznej Słowacji nie przewidujemy w związku z tym normalnej recesji. Przewidujemy raczej nadciągnięcie, ekonomicznie biorąc, epoki lodowcowej. Pod jej koniec, gdzieś za jakieś dobre parę lat, przewidujemy masowy ruch pod hasłem “Korono wróć, pomożemy”. Oczywiście o ile samo euro przetrwałoby rysujące się oziębienie klimatu.

Perspektywa nadejścia ciężkich czasów zdaje się wywierać stress także na szefa Społecznej Ubezpieczalni, czyli słowackiego odpowiednika ZUS-u, niejakiego Duszana Munko. Popierając zakusy Fico na emerytury Munko walnął ostatnio, cyt. powiedzmy wreszcie ludziom prawdę. Musi mieć chłop dobrze stargane nerwy. Albo mieć kompletnie przechlapane tak że już mu nie zależy. No bo przecież kto słyszał aby polityk, w szczególności szef ZUS-u, zaczął nagle mówić prawdę? U nas wprawdzie dr. R.Gwiazdowski coś na tym polu próbował ale zaraz go usunęli.

Munko musiał zatem chyba oszaleć. Pomijając już że socjaliści o prawdę się nigdy specjalnie nie kłopotali, nie bardzo rozumiemy co chciał przez mówienie prawdy osiągnąć. Powiedzieć emerytom że kasa jest pusta? Potwierdzić rzecz oczywistą że Titanic emerytur zatonie prędzej czy później a więc ratuj się kto może? Akurat teraz rozwiewać opiekuńcze mrzonki o państwowych emeryturach i uświadamiać przyszłych emerytów tak aby się jeszcze kapnęli? Ryzykując że jeszcze w listopadzie wylegną na ulice z jakimiś kłonicami i paleniem opon? Nie lepiej poczekać z tym do wiosny?

Klejnoty Pojezierza Drawskiego
autor: Waldemar Wiśniewski, www.fotogalerie.pl

Resztę wypowiedzi Duszana Munko zacytujemy tutaj szerzej bo ma ona nieprzeciętnie walory poznawcze. Przydać się może do terapii szokowej dla przyszłych emerytów w Polsce. Duszan Munko powiedział więc tak:

Prywatne fundusze emerytalne skrachują. Nie ma ani jednego Słowaka, który odzyskałby zainwestowane pieniądze. Nikt o zdrowych zmysłach nie może zawierzyć funduszom. A zwłaszcza ci, którzy przekroczyli 30. rok życia. Oni już nigdy nie zobaczą swoich oszczędności.

Mamy tu wdzięczne pole do wyciągnięcia pewnych wniosków. Zastrzeżmy tylko dla porządku że „pewnych” nie znaczy że nasze wnioski będą na 100% pewne. DwaGrosze zanadto biegłe w słowackich detalach nie są. Będziemy się jednak starać najlepiej jak potrafimy.

Otóż przede wszystkim nie jest zupełnie jasne czy tzw. “prywatne fundusze” emerytalne, stanowiące drugi filar słowackiego systemu emerytalnego, są rzeczywiście prywatne czy też krypto-państwowe, jak nasze OFEs. W Polsce sytuacja jest jasna. Trudno uważać za prywatny wkład emeryta w OFE którego sam zainteresowany nigdy nie zobaczy na oczy i z którego ZUS będzie mu kiedyś wypłacał minimalną, dożywotnią kroplówkę. Po czym zaanektuje resztę, thank you very much.

Teoretycznie na Słowacji fundusze powinny być “prywatne” skoro Fico chce je nacjonalizować. Prawdopodobnie jednak pewien element przymusu, jak choćby ograniczenie geograficzne, istnieje. W przeciwnym razie nie wiadomo co “skrachowanie” jakiegoś prywatnego funduszu emerytalnego gdzieś np. w Luxemburgu mogłoby obchodzić rząd w Bratysławie.

Podejrzewamy zatem że sytuacja jest z grubsza podobna do tej w równie sympatycznej republice Argentyny po drugiej stronie globusa. Zamiast 10 jak w Argentynie Słowacja ma 6 swoich OFEs, wszystkie prawdopodobnie zmuszone do “inwestowania” tylko u siebie. To jest – na jednym, małym i niebezpiecznym rynku wschodzącym. Można sobie wyobrazić że przez parę lat sprzyjającej koniunktury każdy fundusz zbierał laurki a każdy przyszły emeryt w nim zainwestowany popijał już sobie w wyobraźni Pina Colada na jakiejś egzotycznej wysepce.

A tu koło fortuny się nagle odwróciło – co za niefart. Duje sztorm, wszystko co szło do góry teraz spada, panika się wkrada, robi się całkiem nieprzyjemnie. Z emerytalnych jajek w jednym koszyku rynek robi właśnie jajecznicę, co oczywiście było do przewidzenia.

Szczególnie interesujący jest fragment Munko o osobnikach o zdrowych zmysłach którzy nie mogą ufać funduszom. Otóż gdyby inwestowanie w drugim filarze na Słowacji było w pełni prywatne i nieobowiązkowe to Munko i Fico nie musieliby się o nic martwić. Każdy emeryt znalazłby sobie gdzieś fundusz jaki mu odpowiada a Munko i Fico nawet by o tym nie wiedzieli. Dzięki temu, ma się rozumieć, nie mogliby się też do niego dobrać.

Jak jednak podejrzewamy, nie jest to w pełni prywatne lecz show reżyserowany jest przez państwo. W takim przypadku Munko może mieć rację – tylko wariat mógłby dobrowolnie takiemu układowi zaufać. Tyle że wynurzenia takie w ustach szefa tamtejszego ZUS-u nie brzmią specjalnie wiarygodnie. Skoro do ufania w koncesjonowane przez państwo prywatne fundusze potrzeba zdaniem Munko wariata, to każdy ufający w czysto państwowy ZUS musi być chyba wariatem do kwadratu.

Sam Munko oczywiście do tej kategorii z pewnością nie należy. Raczej do kategorii szczwanych lisów które dostrzegły że w funduszach leży gruby szmal do zagospodarowania. Kombinują teraz jak się do niego przyssać. Chodzi w końcu o przyszłych emerytów którzy szmalu tego na bieżąco i tak nie potrzebują. A państwo w problemach jak najbardziej. A ponieważ będzie musiało i tak wziąć ich kiedyś na garnuszek to czemu by właściwie nie zrobić małego dealu już teraz? Takiego na przykład jak przejęcie całego majdanu a następnie, na początek, wyrzucenie z tego obligacji państwowych. Po czorta przecież rząd ma sobie samemu płacić odsetki. Ach, ile fajnych sztuczek można powymyślać gdy przyssiemy się do takiej góry forsy…

Na wypadek gdyby słowackich funduszy emerytalnych nie dało się znacjonalizować drzwiami frontowymi rządowe lisy zapewniły sobie wejście awaryjne od kuchni. Jest nim zatwierdzone właśnie “otwarcie” drugiego filara od 15 listopada br. do 30 czerwca 2009 r. Słowacy będą mogli w tym czasie wystąpić z funduszu i zgłosić się ponownie do Społecznej Ubezpieczalni. O tym czy będą mogli także wziąć swój szmal i wywiać z nim gdzieś poza zasięg Fico, na przykład w złoto, prasa nie pisze.

Najpewniej więc po kapitalistycznej przygodzie część marnotrawnych cór i synów powróci w ramiona ichniego ZUS-u. Aha, naturalnie mają nie zapomnieć wziąć ze sobą kasy, ile tam jeszcze jej zostało. Prasa ocenia że kombinacja rządowego prania mózgów oraz czystej paniki wśród świeżych inwestorów sprawi że rządowi spryciarze oddrenować mogą w ten sposób przynajmniej 1/5 klientów z funduszy, oczywiście wraz z kasą. Fico liczy przy tym na dużo więcej.

W ławach opozycji Ivan Miklosz, autor słowackich reform, wie doskonale co jest grane. Uznał że “otwarcie” drugiego filara i groźba nacjonalizacji funduszy emerytalnych są ”niespotykanym skandalem w Europie” i mają zapewnić lewicowemu rządowi kapitał w sytuacji kryzysu finansowego oraz rosnących zobowiązań budżetowych po wprowadzeniu euro. A już miało być z tym euro tak pięknie…

Jeśli ludzie zaczną się bać, to w tym roku Społeczna Ubezpieczalnia [tamtejszy ZUS] przejmie 4 mld koron. Ale w przyszłym roku rząd ostrzy sobie zęby już na 10 mld koron (3,1 mld dol.). Za populizmem premiera kryją się te same motywy, które przyświecały rządowi Argentyny – demaskuje dalej Miklosz rządową polkę wokół szmalu emerytów.

A swoją drogą, być może warto wziąć przykład z braci Słowaków i u nas także “otworzyć” OFEs? Z jedną małą modyfikacją – że zamiast do ZUS-u można z nich wywiać w siną dal, na własny rachunek i odpowiedzialność…

—————-
P.S. Dla głębiej zainteresowanych w temacie – nieocenieni Drodzy Czytelnicy sypnęli linkami z detalami słowackiego systemu emerytalnego. Dziękuję.

https://www.ose.be/files/mocpension/SlovRepOMC.pdf
https://www.cato.org/pub_display.php?pub_id=5414
https://www.eurofound.europa.eu/eiro/2004/04/feature/sk0404102f.htm

©2008cynik9

104 thoughts on “Don’t cry for me, Slovakia

  1. @rydzykfizyk

    Pewności nie mam, przysyłają z niemiec, a firma jakby brytyjska. Szukałem w internecie sklepu (pare miesięcy temu)koniecznie w jezyku angielskim i wtedy marza na krugerranda była 9% ponad spot.

    Zerknąłem głębiej na 1 oz krug. i muszę co nieco odszczekac, pisza o dostawach od 7-11. Ale sztabki są i np. 1oz Mapple Leaf. Od „reki” widzę tez różne 1/4 oz. z marżą 22%

    Jak dla mnie to za drogo i nie zamierzam uzupelniac. w praktyce od zamówienia do odebrania przesyłki (UPS) mija 5-10 dni.
    Jakby ktoś chciał sztabke to mogę przejąć część ryzyka transakcji.

  2. @g

    Witam,
    Przepraszam że się powtarzam.
    Panowie, gruba przesada z rzekomym brakiem złota fizycznego. W moim sklepie sprzedają jeszcze uncjowe krugerrandy i uncjowe sztabki, tudziez inne monety. Przyznam jedynie że marże mocno skoczyly do odpowiednio 23 i 13 procent.

    A można spytać w jakim kraju ten sklepik? 🙂

  3. @nemo
    Nie wiem po co ci taka wiedza. Wszystko zależy od nakładu. Bicie monet to domena mennic. Monety prywatne (bicie własnych monet na zamówienie jest możliwe – robi to spółka pana Parchimowicza na Słowacji w Kremnicy) nie mają wzięcia u numizmatyków i nie warto ich kupować, gdyż są z reguły droższe od bulionowych.
    Chris50

Comments are closed.