Deindustrializacja Niemiec przyspiesza. Prasa niemiecka grzmi ostatnio o Volkswagenie który przygotowuje się do zwolnienia dziesiątek tysięcy pracowników w Niemczech. Ciekawe że nie grzmiała gdy hegemon wysadzał Niemcom rurociągi Nord Stream we wrześniu ‘22. Zdegradował tym EU do roli swojego terytorium powierniczego i położył podstawy pod długotrwały kryzys w EUro kołchozie. Obecny polski minister spraw zagranicznych publicznie dziękował wówczas hegemonowi za tę akcję. Ciekawe czy Sikorski będzie teraz publicznie żegnał Volkswagena opuszczającego Europę w kierunku Chin… :-D. Okazji do kolejnych pożegnań będzie więcej.
Zarząd VW ogłosił w każdym razie wielki program cięcia kosztów. Masowe zwolnienia wszędzie, pensje nie zwolnionych jeszcze pracowników obcięte o 10% do 18%, przywileje socjalne wyeliminowane. Volkswagen zatrudnia w Niemczech kilkaset tysięcy ludzi, z czego ponad 50 tys. w głównej siedzibie koncernu w Wolfsburgu. Związkokracja się wreszcie ocknęła i krzyczy bloody murder. Wiele jednak nie może bo klamka już zapadła. Co najmniej trzy z dziesięciu dużych fabryk VW w Niemczech zostaną zamknięte. W innych zlikwidowane względnie outsourced zagranicę zostaną całe departamenty. Najpewniej przeniesione zostaną do Chin. Grupa Volkswagen posiada łącznie ponad 100 zakładów na świecie, z czego po kilkanaście w Niemczech i w Chinach..
Zamknięcie zakładów produkcyjnych VW w Niemczech będzie pierwszym takim ewenementem w 87-letniej historii koncernu… Co Adolf uroczyście budował, Olaf teraz wykańcza… ;-)
Wspominamy o VW ponieważ jeden drogi czytelnik, parę miesięcy temu, naszą przepowiednię o deindustrializacji Niemiec w wyniku bezmózgowych „sankcji na Rosję” uznał za zbyt daleko idącą. Przemysłowa lokomotywa Europy miałaby dokonać na sobie tak drastycznego autodemontażu? Tymczasem jest to logiczna konsekwencja samobójczego odcięcia się Niemiec od taniej energii rosyjskiej. Volkswagen nie jest wyjątkiem. Dzisiaj listę koncernów które zamknęły już czy właśnie zamykają swoje zakłady produkcyjne w Niemczech, przenosząc niektóre do USA i do Chin, czyta się jak who-is-who w przemyśle.
Dziwić się można tylko temu że kogoś jeszcze dziwi ten exodus przemysłu niemieckiego poza Europę. W sytuacji wyśrubowanych marż, z energią stanowiącą często znaczny składnik kosztów, jeśli jej koszty wzrosną nagle 2x czy 3x i się tam utrzymują, to przecież rzadko które przedsiębiorstwo może zachować rentowność. Większość staje się nierentownym zombie. Zombie można, owszem, utrzymywać przy życiu przez pewien czas kroplówką rządowych subsydiów. Ale nie wiecznie. Prędzej czy później kompania musi albo się zamknąć albo wywiać z EU tam gdzie niższe ceny energii umożliwią jej dalszą egzystencję.
A, byłbym zapomniał…. Volkswagen Group w Chinach, które są jego największym rynkiem, w kilkanastu zakładach produkuje masy poszukiwanych samochódów, i ma się dobrze.
Eurokołchoz się sypie. Kłopot że u nas nikt nie myśli o ewakuacji, spróbujcie ze zwykłymi ludźmi o tym porozmawiać…
To usłyszycie „jak nie EU to Putin” , „znowu będą zamknięte granice” , „znowu będzie komuna” (jakby w EU jej nie było) itp itd.
Ja czasami tłumacze że warunki jak wchodziliśmy do EU były zupełnie inne, po kilku latach od wejścia okazało się
że to istny dom wariatów. I dodaję do tego „różnica między mną a tobą jest taka że ty chcesz się w tym domu wariatów urządzać i dostosowywać do wariackich reguł a ja chce stamtąd wyjść puki jeszcze jest klamka w drzwiach…”
I tak sobie ostatnio pomyślałem, że ZSSR by się nigdy nie rozpadł gdyby soviety stworzyły sobie taki dajmy na to „Soc parlament RWPG”
z kilkunastoma miejscami dla każdego kraju członkowskiego, pensjami 10x tyle co w kraju, służbową Wogłą dla każdego , świadczeniami itd.
Jacy lokalni politycy chcieli by wtedy uciekać z „cudnego raju” ? : ) 🙂 🙂
„znowu będą zamknięte granice” – w świetle dzisiejszego zalewu migracyjnego jest to argument więcej niż idiotyczny. Jeśli ktoś nie istniejące granice chciałby jakoś „zamykać” to wystarczy podać się za doktora z Afryki migrującego za pracą, i wszystko otwarte… ;-D
Schengen jako zdobycz? Jeszcze nigdy, włączając zamierzchły komunizm, jadąc z PL do D nie stałem tak długo na granicy jak we wrześniu tego roku. Za komunizmu przynajmniej autentycznie sprawdzali paszporty. Tym razem Niemcy cały ruch z autostrady przekierowali na parking obok, po czym z powrotem na autostradę. Bez żadnej przyczyny, żadnego komunikatu, bez sprawdzania absolutnie niczego. Jeśli mogą wyciąć taki numer bezkarnie z Schengen to cały ten Schengen o kant d. potłuc.
„znowu będą zamknięte granice” – Tylko proszę Panie Cyniku zwrócić uwagę że to nie mój pogląd a zwykłych ludzi.
I bardzo ciężko jest im wytłumaczyć że EU i strefa Schengen to nie to samo. Podaje im przykład że Szwajcaria nie jest w EU a w Schengen jest, albo UK jak było w UE to nie było w Schengen. Ale niewiele dociera. To samo jest z przynależnością do strefy Euro.
Nie docierają racjonalne argumenty, zaraz podnoszą się emocje.
„Łatwiej jest człowieka oszukać niż przekonać iż został oszukany”
A co do niemców to podrzucają nam za granicę jakiś uchodźców, na chwilę było nawet o tym coś w mediach ale temat wyciszono.
Ktoś kiedyś powiedział że będą nam podrzucać „bezużyteczne odpady z rampy” w ramach mechanizmu relokacji.
Niechętnie, ale w to wierzę.
Polacy, niestety, budzą się bardzo powoli, o dziwo wolniej od obywateli krajów zachodnich. Lata nachalnej propagandy zrobiły swoje.
Zgadza się, nie odnoszę tego do konkretnej osoby. Wiem że jest to bardzo popularny, choć fałszywy argument, z tym „zamknięciem granic”. Wprawdzie brak cieci na granicy jest dla tych którzy pamiętają jeszcze komunizm dość sugestywny to jednak narrację tę wypadałoby zmienić. Tym co różni sytuację obecną od komunizmu nie jest brak szlabanów granicznych ale paszport który nosimy w kieszeni dżinsów a na codzień trzymamy w biurku, nie musząc o niego prosić za każdym razem w komendzie MO.
Myślę też że dzięki postępowi w technice kontrole graniczne są daleko bardziej drobiazgowe niż były, i nie tylko na granicy, tyle że nikt nas fizycznie nie zatrzymuje i nie pyta o paszport.
Diagnoza można powiedzieć oczywista, ale czy aby na pewno trafna? Ceny energii elektrycznej w Niemczech, po szokowym wzroście sprzed dwóch lat, wróciły obecnie do poziomu z lat 2020-2021.
Robiąc tego rodzaju szeroką deklarację w odniesieniu do faktów przedstawionych we wpisie wypadałoby odnieść ją do jakichś źródeł oraz również odnieść do faktów.
a) Tutaj masz mapę cen prądu spot w EU per 1 listopada ’24. Ceny te w Niemczech, i być może w większości krajów, są istotnie niższe niż te sprzed paniki dwa lata temu. Nie przeszkadza to im być 2x wyższe niż w PL i 2x niższe niż u obecnego leadera, Rumunii.
b) To co się liczy w rzeczywistości – jak doskonale wie każdy kto płaci faktury „za prąd” w Europie, są to ceny na tej fakturze. A na niej ceny faktyczne są średnio przynajmniej 2x wyższe. W Szwajcarii na przykład „prąd” to ca 30% faktury, w PL po „odmrożeniu” w lipcu to ca 60%. Reszta to cena „dystrybucji” (PL), „netnutzung” (CH) czy inne „abgaben”.
c) Oba składniki „ceny prądu” na fakturze są manipulowane przez państwo w szerokich granicach, czego przykładem były „niskie” – bo „zamrożone” – ceny elektryczności w Polsce. Nie wiem w jakim stopniu ceny w Niemczech były czy są manipulowane ale zdziwiłbym się gdyby nie były.
d) Czarować z cenami rządy nie mogą w nieskończoność a gwarancją ich dalszego wzrostu jest wariacja energetyczna EU i jej „odchodzenie od węgla” wymuszające rosnące ceny poprzez certyfikaty CO2.
e) Poważne przedsiębiorstwo wie że wysokie ceny elektryczności w EU, niezależnie czy czasowo subsydiowane, „mrożone”, czy masowane w inny sposób czy nie, mają tylko jeden kierunek – w górę. Nikt poczytalny nie będzie planował rozwijania kompanii tutaj w dłuższej perspektywie na bazie spekulacji czy rząd będzie czy nie będzie subsydiował ceny prądu i jak długo. Nikt nie będzie też czekał na cud taniego prądu z OZE. Dlatego biznes się zwija tu i teraz i wynosi się z EU.
f) Wreszcie prąd to nie cała energia. To w znacznej mierze gaz, od lat propagowany przez zielonych terrorystów jako super eko substytut brudnego węgla. Tutaj sytuacja jest podobna. Gaz jest, owszem, sporo tańszy niż był w szczycie paniki dwa lata temu. Aktualnie spadł relatywnie dużo bardziej niż prąd. Ale znowu, weź poważną kompanię, dużego odbiorcę gazu, planującą na lata. Nawet po spadkach kompania ma gaz w EU 2x droższy niż był w 2021. W USA natomiast może mieć ten sam gaz po 1/3 ceny w EU, plus gwarancję że dostaw tego gazu hegemon nie wysadzi w powietrze, plus do tego zachętę w postaci ulg podatkowych aby przeniosła swoją produkcję do USA. Jaki biznes kompania taka ma aby siedzieć w EU?
Konkluzja do której zmierzam jest taka – hegemon dokonuje strategicznego zwrotu z ery globalizacji która okazała się dla niego ślepą drogą do odbudowy własnych mocy wytwórczych. W zwrocie tym zwasalizował sobie EU i wyciska z niej to co miała najcenniejsze – moce przemysłowe, know-how i kapitał ludzki. Inflation Reduction Act jest niczym innym jak magnesem na ściągnięcie do siebie kompanii z EU i reszty świata. Tragedią jest że durnie z EU nie mają nawet pojęcia co jest grane i jak przegrywają swój status i swoją przyszłość.
Ceny spot są bardzo zmienne, no i niewiele mają wspólnego z faktycznym kosztem MWh dla przemysłu (który z kolei jest inny niż dla klienta indywidualnego – bo tym drugim rząd przede wszystkim manipuluje żeby uniknąć buntu). Ceny spot mogą z dnia na dzień wystrzelić w kosmos a nazajutrz spaść poniżej zera, natomiast rachunki płaci się wg ustalonych cen kontraktowych.
W tej chwili ceny 'prądu przemysłowego’ w DE są tego samego rzędu co w PL. Nie mam szczegółów, ale pewne oszacowanie jest tu
https://www.cleanenergywire.org/news/industry-electricity-prices-german-companies-drop-almost-one-quarter-early-2024 (180 EUR/MWh)
z kolei w Polsce ten koszt to ok 900 PLN / MWh
Z kolei około rok temu to Polska miała najwyższe ceny prądu w Europie – zadawałem sobie wtedy pytanie czemu u diabła tak drogo, skoro wszystko na węglu jedzie… wygląda na to że własny węgiel to dla Polski żaden atut jeśli chodzi o energetykę.
VW w Chinach ma się dobrze, bo model ID 3 kosztuje tam 60kPLN, a w Polsce 160 kPLN. Jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby te 100 kPLN różnicy to wynikało z kosztów energii. Wygląda to na politykę cenową firmy, której ja nie rozumiem. Zupełnie jakby ktoś w EU dążył do wywołania sytuacji rewolucyjnej…
Mam czasem wrażenie że Chiny zorientowały się że mają do czynienia z ideologicznie motywowaną bandą idiotów w EU i że cynicznie wykorzystują to w maksymalnym stopniu. Świat się pali, mówicie? Jeszcze parę lat i koniec? A wszystko przez CO2 i silniki spalinowe? W takim razie mamy dla was propozycję której nie możecie odmówić – tanie samochody EV w nieograniczonych ilościach. Jeśli wasza hipoteza końca świata ma sens to nasza oferta jest nie do pobicia a jej przyjęcie wprost obligatoryjne – zero CO2 od razu a wciąż samochód! W dodatku chętnie udzielimy kredytu na zakup…
W tej sytuacji sankcje na chińskie EV są w pewnym sensie przyznaniem się że cała ta wariacja klimatyczna to pic na wodę. Świat gore, liczy się niemal każda godzina, a wy dopiero planujecie produkcję własnych EV? Toż zanim potwieracie te fabryki to świat spłonie do końca! Nie będze można nawet podładować elektryka!
W sumie to dość ciekawe, że o wyższe ceny energii w kołchozie dba hegemon, a część kuponów od wyższych cen kolchozowej energii odcinają potem Chińczycy. Czyżbym mylił się posądzając kołchoz o bycie protektoratem hegemona? Czyżby jednak było to kondominium?
Może tam auto kosztuje 1/3 tego co w Europie bo tyle musi kosztować żeby cokolwiek się sprzedało?
W odróżnieniu od Europy czy USA Chiny nie mogą chronić się cłami przed zalewem tanich chińskich samochodów.:)
Szczerze mówiąc, zachodnie koncerny motoryzacyjne tak jakby zasłużyły sobie na dużego kopniaka w tłusty zad – przecież to oni od lat próbowali nas przekonać że na nowy samochód trzeba mieć 200 tys PLN (a także że czas przydatności tego samochodu do użycia skończy się razem z upływem gwarancji).