Abolicja granic unijnych

Ci co pamiętają jeszcze granice unijne, ze szlabanami, kolejkami i sprawdzaniem paszportów, z ulgą przyjęli abolicję granic w następstwie Schengen. Niewielu pewnie oczekiwało że kwestia eliminacji granic tak szybko wychodzić im zacznie bokiem. Lewactwo rządzące unią miało bowiem pomysł nie tylko eliminacji granic wewnętrznych ale granic unii w ogóle. To o co narody walczyły dawniej: o prawo do bytu narodowego w bezpiecznych granicach ulega lewackiemu zatarciu. Chodzi o eliminację granic w ogóle. Po co nowemu, postępowemu homo europeanus  abolicja granic unijnych?granice, ta ostoja zdyskredytowanych, reakcyjnych państw narodowych, z którym w przeszłości było tyle problemów. Im więcej obcego elementu rozcieńczy starzejący się kontynent tworząc jedną,  kolorową multimasę tym prędzej osiągniemy ideał komunizmu Spinelliego,  po bezskutecznych próbach Marksa i Lenina.

Zadrą na tej drodze są Węgry i Orban, które mają z tym problem.

I nie tylko z tym. Problemem Węgier jest także sąsiedztwo Serbii, dumnego dawniej  narodu, zbombardowanego do epoki kamienia łupanego przez NATO i ograbionego ze swoich historycznych ziem Kosowa.  W rezultacie Serbia stała się generalnie przypadkiem psychiatrycznym. Mindf*ck nation – tłumaczenie pominę.

W rezultacie pół Azji i pół Afryki używa teraz Serbii aby bez przeszkód dotrzeć do EU i załapać się  w Niemczech na socjał. Na zaproszenie Angeli z 2015, aby nie było że bez. Tyle że niewielu korzysta w tym celu z dobrodziejstw Lufthansy i bezpośrednich lotów do Berlina.

Problem z Węgrami jest taki że leżą na drodze. Angela może sobie zapraszać ale na granicy węgiersko-serbskiej nie stoi, uchodźców chlebem i solą nie wita. Problem co robić  z tym nieproszonym, niechcianym i destrukcyjnym elementem spada na Węgry jako na pierwszy poważny kraj frontowy EU. Technicznie pierwszym powinna być Grecja, ale odkąd Grecja jest krajem poważnym?

Rozwiązaniem najlepszym dla Berlina byłby przymus unijny akceptacji obcej tłuszczy tam gdzie się ona pojawi najpierw. Na to Polska i Węgry się rezolutnie nie zgodziły parę lat temu, dzięki czemu m.in. PiS doszedł do władzy. Alternatywą po tym jak Angela z szerokiej Willkommenskultur  po cichu się wycofała, będzie dalej wpychanie niechcianej tłuszczy do gardła innym. Tyle że tym razem od przymusowej solidarności unijne prowincje będą mogły się wykupić  po słonej cenie.   Kto wie czy rząd Morawieckiego ostatecznie się nie ugnie i nie wybierze tej łatwiejszej drogi,  przyjmując za parę unijnych srebrników tylu murzynów ilu unia wskaże.  W końcu przehandlował już reszki polskiej suwerenności  w Brukseli w czerwcu ‘20 przedstawiając to w dodatku  jako niebywały sukces. Na szczęście w odróżnieniu od Polski Węgry tej mentalności pani swobodnych obyczajów nie mają i na osłodzony plan Angeli też się nie godzą.

Wybudowały natomiast wzdłuż granicy płot i go pilnują, zawracając złapanych „uchodźców” z powrotem do Serbii. Polityką  doraźną  unii, z braku zgody na inną,  jest więc przeczekanie Orbana i robienie wszystkiego aby strumień „uchodźców” na drodze do Niemiec jak najdłużej zatrzymać, opóźnić, mnożyć przeszkody. Ta praktyka Węgier zawracania hord „uchodźców” z powrotem, praktykowana nawiasem szeroko i od dawna przez Australię a po cichu przez szereg innych krajów OECD, stoi kością  w gardle euro lewactwu. Organizacje takie jak Border Violence Monitoring Network czy Hungarian Helsinki Committee za pieniądze Sorosa aż zapluwają się z oburzenia. Tak zwany Trybunał Sprawiedliwości EU uznał w końcu samoobronę Węgier za sprzeczną z prawem unijnym i też  na nie pluje.

Postawiło to w trudnym położeniu Frontex, unijną agencję do – uwaga – ochrony granic EU. Zawsze się nam jakoś wydawało że racją bytu Frontexu  jest coś zgoła odwrotnego. Że jest to mianowicie unijne ramię do sabotowania wysiłków państw narodowych aby przypilnować swoje granice stanowiące jednocześnie granice zewnętrzne unii. Nie do końca tak jednak było. Okazuje się teraz że siły Frontexu operujące na granicy serbsko węgierskiej zasadniczo pomagały Węgrom w powstrzymaniu hord najeźdźców. Pojawiły się doniesienia że brały czynny udział w węgierskich „pushbackach”. Aktywnie pomagały też nie tylko na granicy węgiersko-serbskiej ale także na granicach morskich unii między Grecją a Turcją. Tam więc gdzie pomoc w powstrzymaniu lawiny „uchodźców” była i jest najistotniejsza.

Ba, pomoc tak, ale nie o taką pomoc unii chodziło! Oj, nie o taką!  Chodziło o sabotaż prerogatyw państw narodowych, do których należy suwerennośc nad swoimi granicami. Nie dziwi więc nikogo fakt że po orzeczeniu Trybunału – pożal się Boże – Sprawiedliwości unijnej Frontex, pod wpływem różnych nacisków, zdecydował się wycofać i z Węgier, i z całej kontrowersji o „pushbackach”.

Madziarzy będą odtąd musieli sami nadal pilnować i płotu i Orbana!

 

8 Replies to “Abolicja granic unijnych”

  1. Gospodarzu wybacz że nie w temacie. Nie mogłem się powstrzymać.Nie popieram żadnej formy danin dla państwa. Olaboga gwałtu rety wprowadzili podatek od reklam. Ciekawe że kiedy chcieli wprowadzić ACTA jakoś łonety tiefaueny wybiórcze wp nie płakały nie robiły larum.Jakos dziwnie nabrały wody w usta.

    1. Właśnie zauważyłem jakieś żałobne strony w polskich mediach. Przyznam się że mi to się nawet podoba. Może zamkną dziób na stałe? Nie byłoby z tego tytułu większej straty…

      1. Protestujące media same się określają jako „wolne i niezależne”. Do bardziej pełnego poczucia humoru brakuje jedynie stwierdzenia, że są „uczciwe”. Jakoś nie potrafię im współczuć…

  2. Problem jest chyba głębszy i wynika z upadku instytucji politycznych w Europie i Ameryce. Dawniej, przynajmniej w Europie były autentyczne partie polityczne, obecnie to jedynie komitety wyborcze. Jednym ze skutków jest całkowite oderwanie się klasy politycznej od społeczeństwa. Politycy gniewu społeczeństwa się od dawna nie boją. Oni boją się tych sił, które ich zza kulis kontrolują. Na tym tle Węgry są wyjątkiem, ale to niczego nie zmienia, gdyż Orban wieczny nie jest.
    W międzyczasie mamy do czynienia z monopolizacją i deregulacją, skutkiem czego jest dominacja nielicznych banków (głównie spekulacyjnych), kilku wielkich koncernów medialnych, w tym internetowych, kilku wielkich firm farmaceutycznych, itp. Monopol nielicznych oznacza jednak zagładę małych i średnich firm, co teraz obserwujemy w związku tzw. pandemią. Pod względem społecznym cofamy się o 150 lat, kiedy bogactwo skonwertowane było w rękach 3% społeczeństwa, a 97% społeczeństwa te 3% obsługiwała.

    1. @AM:”było w rękach 3% społeczeństwa, a 97% społeczeństwa te 3% obsługiwała.”
      Ale to się chyba nie zmieniło od czasów faraonów („to państwo jest silniejsze, które ma więcej niewolników”). Myślisz że „w przeszłości” było lepiej i ci wszyscy królowie, zdobywcy, „pierwsi sekretarze”, … to działali z dobrego serca na rzecz społeczeństwa? Myślę, że jak zawsze społeczeństwo traktowane jest jak „zasób”, który można odpowiednio ukierunkować i wykorzystać. Owszem dba sie o niego jak o bydło w oborze ale jak trzeba to się je poświęci na ołtarzu „wyższych celów”. Jakich? Nie wiadomo. Dzisiaj sytuacja jest o tyle groźniejsza, że środki techniczne umożliwiają kontrolę o jakiej się w przeszłości nikomu nie śniło.

      1. Nierówności społeczne były zawsze, ale jeszcze niedawno były one mniejsze i w krajach zachodnich większość społeczeństwa zaliczała się do klasy średniej. Zanik klasy średniej i powstanie prekariatu świadczy o zmianach w świecie, na które nie mamy żadnego wpływu. Zanik klasy średniej można powiązać z powstaniem tzw. globalizmu, za którym stoją siły zainteresowane pełną kontrolą nad społeczeństwem. Politycy stali się jedynie narzędziem w ręku tych sił. To wszystko pokazuje, że jeżeli demokracja ma jakiś sens to jedynie jako demokracja bezpośrednia. Demokracja pośrednia, obsługiwana przez zawodowych polityków jest po prostu oszustwem.

  3. Kiedyś kiedy to wszystko legnie w gruzach, kiedy wszyscy zaczną oskarżać się nawzajem i kiedy śmierdzące duchy zaczną przenikać do opinii publicznej okaże się że ta cała Komisja Europejska i Parlament składała się w CAŁOŚCI z Rosyjskich, Chińskich i Amerykańskich agentów. Nie będę zaskoczony, nie powiem: „a nie mówiłem”. Jeśli do tego doczekam, po prostu wzruszę ramionami i otworzę nową kartę w przeglądarce. Tragedia nas jak i Amerykanów (wczoraj obejrzałem straszny dokument „The Plot Against the President”) polega na tym że w gruncie rzeczy wszyscy wierzymy że te instytucje istnieją po to żeby nas chronić. Np. lockdown ma za zadanie nas chronić przed wirusem. Co musi się stać żebyśmy zrozumieli że celem jest coś zupełnie innego. Co? W swoim czasie zostanie nam to objawione. Klapki opadną, prawda zostanie oddzielona od ciemności a nadzieja umrze ostatnia razem z pewnym pokoleniem.

  4. I to pisze ktos kto nie tylko nie mieszka w kraju pochodzenia ale nawet w EU. Powaznie nie czujesz jak sie samozaorales?

Comments are closed.