Inwestowanie w koniec świata oraz w srebro

Z Holandii, znanej zawsze z dość ekscentrycznych typów, donoszą o odkryciu rodziny oczekującej w piwnicy od 9 lat na koniec świata. Trudno chyba o lepszy przykład tego do czego może doprowadzić bezkrytyczne słuchanie internetowych znachorów od inwestowania i od kryzysów!    😉

Prasa wprawdzie nie zdradza czy oczekująca na koniec świata w piwnicy rodzina spała na srebrze ale nic byśmy się nie zdziwili gdyby tak właśnie było.   Ktoś mógł przecież doradzić im inwestowanie w srebro,  które w warunkach końca świata ulec ma niesłychanej aprecjacji kapitałowej. Oczywiście chyba żeby koniec świata nie nastąpił, co jak dotychczas na ogół miało miejsce. Wtedy w łeb wezmą nie tylko całe lata ofiarnego oczekiwania ale i rachuby na zostanie milionerem.

Gurus wieszczący koniec świata nie bardzo potrafią wyjaśnić czemu zajęta przeżywaniem końca świata ludzkość  miałaby akurat znaleźć wtedy czas na bawienie się w sprzedawanie srebra i kto w takich warunkach będzie miał jeszcze głowę aby skupować je od naiwnych wyznawców sekty. Wydaje się że o ile szczęśliwie dotrwamy do tego wydarzenia to bardziej poszukiwane mogą się wówczas okazać artykuły inne niż srebro, takie jak śpiwory, świeczki czy zapałki, a może nawet woda mineralna w butelkach pet.

Srebro miało wprawdzie całkiem niezły czas w tym roku i jest po raz pierwszy od kilku lat do przodu o zdrowe 21%. Ciągle jest to jednak o 64% taniej niż było 8 lat temu kiedy to ci sami internetowi gurus zachęcali publikę aby je dalej akumulować a nie na przykład pozbyć się go i to szybko,   kiedy był na to optymalny czas.

Także i dzisiaj publika, zamiast zgarnąć że stołu przynajmniej część srebrnych zysków, dalej zdaje się czekać na zbliżający się koniec świata i na współczynnik srebra do złota  strzelający do mitycznego poziomu  1:16. Co oczywiście wykluczone nigdy nie jest ale większego sensu prawdopodobnie nie ma. Tym bardziej że po katastrofalnych stratach  w kończącej się dekadzie starsi adepci inwestowania w srebro wybyli z rynku  a żaden z młodszych nie pamięta co namawiający go obecnie  do wejścia w srebro  gurus  rekomendowali w owym gorącym 2011 roku, kiedy srebro podchodziło po $49/oz.    Akumuluj,  zanim metal nie podjedzie do $100!

Utwierdza nas w tym przekonaniu jeden guru który prorokuje wybicie się srebra gdy tylko – no kidding – „banki centralne zaprzestaną  manipulacji w srebrze”. No jeśli już złowrogie banki centralne które całymi latami nie miały nic lepszego do roboty jak tylko manipulować srebro w dół i które od dekad nie posiadają  żadnych rezerw tego metalu, zaprzestaną  w końcu robić na złość inwestorom to nowa  hossa w srebrze może być rzeczywiście   nieunikniona…

 

PS.  W nowym numerze  TwoNuggets Newsletter (#12) tym razem  analizujemy  czy i jakie informacje o monecie złotej lub srebrnej wyciągnąć można z jej dziękowego footprintu oraz na ile precyzyjne są te dane.

36 Replies to “Inwestowanie w koniec świata oraz w srebro”

  1. „jeśli w łapance ulicznej znaleźć 10 ludzi którzy posiadają znaczący kapitał to okaże się że przynajmniej 6-ciu zrobiło go w nieruchomościach. Dwóch może – prywatna inicjatywa wszelkiego sortu. Jeden – duży spadek po rodzicach lub wujku z Ameryki. Jeden – czyste złodziejstwo, styk socjalizmu, polityki i mafii.”

    To bardzo optymistyczne i jak dla mnie watpliwe szacunki.No chyba ze mowimy o „bogaczach” co maja majatku po 1 milion pln-takich „bogaczy” to na peczki sie dorobilo chocby i na handlu przyslowiowa pietruszka w latach 90-tych.Ale to nie sa prawdziwie duze pieniadze-to tylko niebiedota.Przy majatkach rzedu dziesiatek czy setek milionow to listy 100 najbogaszych Polakow Wprostu a szczegolnie pozniejsze przesledzenie losow ich „bohaterow” dosc wyraznie pokazuja iz wiekszosc naprawde duzej kasy w PL to „czyste złodziejstwo, styk socjalizmu, polityki i mafii”.Moze w innych krajach jest inaczej choc jak sie poczyta ze 70% zlota zrabowanego przez III Rzesze podczas IIWS zostalo kupione przez szwajcarskie banki(po „okazyjnej cenie” zreszta ze tak to eufemistycznie ujme)to i w to mozna watpic.

    1. @piotr34:”No chyba ze mowimy o „bogaczach” co maja majatku po 1 milion pln-takich „bogaczy” to na peczki ”
      O takich mówimy. I dlatego piszę „bogacze” w cudzysłowiu:). Ci co mają w garści 1 mln PLN to się w Polsce nazywają „klasa średnia”.
      Jeśli jest ich „na pęczki”, to świetnie. Bo to znaczy, że jesteśmy na etapie bogacenia się większej grupy ludzi (akumulacja kapitału).
      Ja raczej stykam sie z ludźmi, którzy nie tylko nie mają (nawet) 100 tys. w garści ale często mieszkają w mieszkaniach obciążonych hipoteką albo są zapakowani w jakieś kredyty konsumpcyjne, bo (np.) nie mają forsy na nowy samochód.

  2. Ciekawa debata geopolityczna Targalski vs Michalkiewicz.

    https://www.youtube.com/watch?v=ZuHaNIqH9rQ

    Oczywiscie nie wiemy jaki mindset panuje faktycznie wsrod amerykanskich elit ale bazujac na pewnych przeslankach plynacych z ich dzialan mozna probowac wyrobic sobie pewna opinie.Biorac to pod uwage choc sadze iz Targalski byl nieco lepiej przygotowany i bardziej szczegolowy oraz merytoryczny to jednak jego pewnosc iz bezblednie rozpoznaje interesy amerykanskie jest nieco niepokojaca-tu biorac pod uwage nasza tragiczna historie „ostroznosciowe” i bardziej elastyczne podejscie Michalkiewicza bardziej do mnie przemawia.

  3. Najlepiej kupic garniec starych monet tzw. złom ale o jednej stałej próbie. Dlatego, ze ciezko bedzie kupic za coś innego jedzenie i wolnosc.
    Po prostu bedzie to tanizna. Tyle co bułka czy kurczak.
    Nie ma sensu też tego nosić, po prostu parę garści mieć.

    Zatem nie wiem dlaczego natrząsać się z takiego procederu.

  4. Dlaczego więc JP Morgan posiada więcej fizycznego srebra aniżeli bracia Hunt?
    Dlaczego Banki Centralne kupują złoto? Dlaczego bank NL informuje, iż jak wszystko padnie to złoto będzie podstawą bazy monetarnej. Jeżeli tak, to co się stanie z ceną srebra?

    1. Nie bardzo wiem do kogo kierowane są te pytania… 😉

      Dlaczego więc JP Morgan posiada więcej fizycznego srebra aniżeli bracia Hunt… – „Kontroluje”(*) lepiej oddaje sytuację; JPM kontroluje istotnie znaczne ilości srebra, głównie poprzez swój magazyn (repository COMEX-u) i jako kustosz ETF-u SLV. Dokładna odpowiedź jest taka prawdopodobnie taka że za braci Hunt nie było SLV… 😉 (*) niekoniecznie oznacza to „posiadanie” wolne od roszczeń stron trzecich.

      Dlaczego Banki Centralne kupują złoto? – ponieważ złoto zadeklarowano jako aktywo first tier (najpewniejsze) w instrukcjach Basel III.

      Dlaczego bank NL informuje, iż jak wszystko padnie to złoto będzie podstawą bazy monetarnej – Bo ma widocznie najwięcej guts z banków centralnych. I ma do tego pewnie rację…

      Jeżeli tak, to co się stanie z ceną srebra? – podejrzewam że stanie się mniej więcej to co z ceną miedzi, niklu, kobaltu, i innych cennych surowców. Nie widzę specjalnego związku bazy monetarnej z ceną srebra, którego w odróżnieniu od złota w układzie monetarnym nie ma i nie będzie..

      1. „wiązku bazy monetarnej z ceną srebra, którego w odróżnieniu od złota w układzie monetarnym nie ma i nie będzie..”

        A niby skad wiadomo ze nie bedzie?Historycznie takie chocby Chiny mialy swoja walute oparta na srebrze(najdawniejsza Skandynawia takze)a i czesciowo Europa przed epoka zlota-a Chiny powaznie traktuja swoje historyczne doswiadczenia i tradycje.To ze wszyscy gadaja o zlocie nic nie znaczy-moze rzeczywicie bedzie to zloto a moze to tylko odwracanie uwagi dla cieniasow a faktycznie to bedzie zupelnie cos innego.Twierdzenie iz wie sie na pewno co bedzie podstawa nowego systemu to zwykla arogancja(no chyba nikt z nas nie twierdzi iz posiada WIEDZE na temat tego jakie DOKLADNIE sa plany ROZNYCH grup wedlug establishmentu i do tego jaka bedzie ich wypadkowa).

        1. skad wiadomo ze nie bedzie?
          Z wielu przyczyn, m.in. z tej że byłoby wysoce niepraktyczne użycie w tej roli metalu par excellence przemysłowego, o setkach różnych zastosowań, w tym w większości niszczących. Czemu nie standard miedzi w takim razie, albo niklu? Czekanie na standard niklu notabene okazałoby się dla inwestorów dużo bardziej intratne niż na standard srebra… 😉

  5. Wracając do antyków – fajna anegdota. Znajomemu się noga powinęła i miał wizytę komornika. Ten przyszedł do domu, gdzie były antyki warte lekko kilkaset tysięcy. Rozejrzał się, powiedział że te meble jakieś stare i zajął telewizor, komputer i sprzęt AGD…

  6. @HeS Dla Pańskiego znajomego – np kupno elektrowni wodnej. Ceny od kilkuset tysięcy (mniejsze IMHO nie mają sensu) do +nieskończoności (Jangcy). Zużycie energii elektrycznej rośnie i nic nie zapowiada spadku. Dobrze zaprojektowana jest praktycznie bezobsługowa. Czasem jakieś bieżące serwisy, typu wymiana łożysk. Żywotność – sto lat spokojnie, to nie wiatraki. Na własne oczy widziałem parę lat temu działającą turbinę z 1907 roku. Automatyka i sterowanie przez internet. Sprzedaż do sieci, faktura co miesiąc. Może sobie nawet zrobić licznik na www, który pokazuje jak kasa leci. Trendy typu wygaszanie elektrowni wiatrowych i atomowych wpływają pozytywnie na ten sektor. Tylko unikałbym krajów z zaczadzeniem ekoreligią, wszelkie dopłaty, dotacje, zielone certyfikaty zaburzają rynek i windują ceny elektrowni, a w każdej chwili mogą zniknąć, vide nasz rynek niedawno. Inwestowałbym w krajach z dobrą geopolityką, prawem szanującym własność prywatną, górzystych (lepiej kupić małą turbinkę bardzo szybko się kręcącą niż mielić hektolitry na małym spadku). Jak najdalej od euroskansenu. Jak się ma więcej kasy, to lepiej kupić kilka mniejszych w różnych lokalizacjach, niż jedną większą. Ale dywersyfikacji tu nikogo nie trzeba uczyć… Absolutnie nie tykałbym wiatraków, solarów i tego typu wynalazków. Żadnej stabilności, żenująca efektywność, awaryjne, kosztowne. Aczkolwiek solary mogą mieć sens, jeżeli ktoś chce się zabezpieczyć, nie wszędzie można postawić wodną, ale w życiu nie traktowałbym tego jako inwestycji. Młyny i później elektrownie wodne (często w tych samych miejscach) były od czasów ca. III w. p.n.e. Woda płynie, turbinka się kręci, wszystko policzalne, zwykle są dostępne wieloletnie dane dot. przepływów, a jak nie, to można sobie z dorzecza wyliczyć ilość wody. Oczywiście są lata mokre i suche, pewne wahania, ale to można zminimalizować, dobrze wybierając lokalizację. Nie bardzo sobie wyobrażam, co musiałoby się stać, żeby nie było rynku na energię elektryczną. Nawet wprowadzenie zimnej fuzji niewiele zmieni, bo to też inwestycja, która się będzie musiała zwrócić, więc prund za darmo nie będzie. W sumie, jeżeli to w ogóle zrobią, będzie analogicznie jak w elektrowniach wodnych, gdzie „surowiec” też jest gratis. Chyba, że państwo się wpierniczy i wprowadzi opłaty za korzystanie z wody. Ale przy elektrowni kupionej bez kredytu i tak przychód będzie, a przy marginalnych kosztach stałych, da to zysk. W odróżnieniu od np lokali na wynajem ryzyko jest minimalne, sprzedajemy czystą energię. Żadnych mód, marketingów, miejscowości zyskujących lub tracących popularność, problemów z płatnościami. Można sobie kupić taką elektrownię w urokliwym miejscu i postawić obok dom, nawet jak się dookoła wszystko będzie sypać, to nie grozi przejście na lampy naftowe no i ogrzewanie gratis, a przy okazji może być fajne miejsce, żeby w lecie sobie popływać, czy ryby łowić 😉 Idealną opcją byłoby postawienie obok zakładu produkcyjnego, wymagającego energii. Odpadają opłaty za przesył, marża firmy energetycznej, akcyzy etc. Od razu dostaje się kopa w porównaniu do konkurencji. Znam też takich, którzy do elektrowni wodnej podpinali koparki bitcoinów…

  7. @HeS – możesz kupić antyki. Ale wybitne, te zawsze są w cenie, 99% rynku to śmieci, albo zwykłe starocie. Znam historie ludzi, którym w czasie IIWŚ dzieła sztuki ratowały życie. Nie bez powodu Hermann G. we wrześniu zaraz za frontem puszczał specjalistów, którzy rabowali konkretne rzeczy w konkretnych miejscach. Pomyśl tak – jak masz obraz Vinciego, zawsze sprzedasz za bardzo duże pieniądze, nawet jak będzie się wszystko sypać. Choćby do Luwru czy muzeum w jakimś Dubaju, czy gdzie będzie pieniądz za 30 lat, a zawsze gdzieś będzie. Chyba, że wrócimy do etapu barteru i kamienia łupanego, albo Madmaxa, ale wtedy to żadne inwestycje nie pomogą. Broń, nośniki energii i żarcie.

    Raczej nie inwestowałbym w meble, wszyscy na słowo „antyki” o tym myślą, a to margines rynku, do tego trudny logistycznie, jak się chce sprzedać, zwłaszcza szybko, albo trzeba szybko się przemieścić. Antyki nie młodsze niż 1840, wtedy zaczęła się masówka. Najlepiej obiekty takiej klasy, żeby muzea chciały to mieć, państwo jest najlepszym kupcem. Tylko, że to wymaga wiedzy. Porady „specjalistów” i „antykwariuszy” można w kiblu spuścić, nie chodzi tylko o Polskę. Jak oceniać, to przez kolekcjonerów, oni cały czas mają „rękę na pulsie”. Domy aukcyjne to chłam, mogę pokazać falsy sprzedawane nawet przez Christie’s czy Sotheby’s. Minusem jest właśnie zalew falsów, trzeba się znać lub znać kogoś, kto się zna. Plusem – mając wiedzę, możesz kupić za ułamek wartości.

    Przy okazji – antyki cieszą oko, zwłaszcza jak chcesz coś mieć w perspektywie 30 lat. Może to być np „głupi” zegarek kieszonkowy z XVIII w., średnica do 8 cm, zawsze można do kieszeni wrzucić i zabrać ze sobą, a bywają warte gigantyczne pieniądze. Przy okazji – mała szansa, że złodziej się skusi, to zwykle debile, raczej wezmą z domu zestaw kina domowego, warty paręset złotych, niż wybitne dzieło sztuki, znam takie historie. Tu z obrazami gorzej. Ja bym się też specjalnie nie chwalił, bo to może sprowokować włam na zamówienie.

    Nie wchodziłbym w sztukę „narodową”, np rosyjska poszła od końca lat ’90 kosmicznie w górę, a potem 60% w dół, bo rubel spadł. Powyższe oczywiście marginalnie dotyczy rzeczy topowych. Jajko Faberge zawsze będzie warte miliony. Podobnież ostatnio Chiny zasuwają pod sufit, ale wystarczą problemy na tamtym rynku i wszystko wróci do normy. Albo się ustabilizuje. Albo spadnie na pysk. Trzeba kupować obiekty uznane na całym świecie. Albo pomyśleć o polonikach, jeżeli planujesz te 30 lat spędzić w kraju. Ale znowu – tylko wybitne rzeczy. Jeżeli masz coś, za co kolekcjonerzy będą się zabijać, to jesteś w domu. Tu przykład – polska strzelba w kasecie, wywoławcza $45K, poszła za $270K: https://auctions.morphyauctions.com/_A__TRULY_SUPERB_QUALITY__BEAUTIFULLY_RELIEF_GOLD_-LOT475148.aspx. Podejrzewam, że kupiło polskie muzeum, ale pewności nie mam. Były nawet artykuły w polskiej prasie, bo jedna z tej serii zaginęła w czasie wojny. Twierdzili, że to ta sama bo „numer seryjny 388”. Kompletna bzdura, to nie numer seryjny, ale numer działki. „Fabourge de Cracovie no. 388” to po polsku Krakowskie Przedmieście nr działki 388. Przy okazji pokazuje to wiedzę naszych muzealników i ekspertów domu aukcyjnego oraz rzetelność dziennikarzy…
    https://www.rp.pl/Historia/309239918-Czy-zrabowana-w-Powstaniu-Warszawskim-strzelba-jest-licytowana-w-USA.html
    Na szczęście nasi się zrehabilitowali: https://www.gov.pl/web/kultura/oswiadczenie-w-sprawie-strzelby-z-warszawskiej-manufaktury-koczi-i-jachimek-oferowanej-na-aukcji-w-usa.

    Możesz też połączyć parę rzeczy. Srebrna zastawa stołowa z XVIII w. ma wartość jako dzieło sztuki, zawiera kruszec, a przy okazji będziesz jadł ładnie i zdrowiej, bo srebro nieprzypadkowo do tego stosowano – jest bakteriobójcze. Czasem da się kupić w cenie metalu albo taniej, znam gościa który wozi takie rzeczy z zachodu i hurtem pyli w mennicy.

    Unikałbym sztuki współczesnej. To czysty marketing. Pompowane nazwiska, frajerzy kupują, bo idzie w górę, a potem leci na pysk. Zresztą wystarczy oglądnąć katalogi aukcyjne, większość jest po prostu marna, a duża część wręcz ohydna. Np Franz Kline, poziom przedszkolaka, ale wypromowany i chodzi za miliony. Tu się pewnie na mnie rzucą znawcy, że jestem prymitywem i nie rozumiem sztuki współczesnej. Sorry, takie coś maluje trzylatek, a do dobrej kopii Damy z gronostajem potrzeba fałszerza z błyskiem geniuszu… W sztuce współczesnej biznes robią marszandzi, domy aukcyjne, rzadziej twórcy. No i ci, którzy załapali się na początku windy i w porę sprzedali. Modelowa spekuła.

    1. Sprawdziłem z ciekawości tego Franz Kline. Faktycznie poziom przedszkola albo małpy której ktoś dał pędzel.

  8. Daleki jestem od teorii manipulacji kartelu ale staram się obserwować ceny i wydaje mi się , że na rynku srebra wcześniej czy póżniej można spodziewać się efektu sprężyny .Kopalnie srebra są słabo rentowne ograniczają poszukiwania bez nowych odkryć srebra starczy na 10lat wydobycia , zapasy wydobytego srebra jest mniej niż złota.Za długo cena jest za nisko to potem jest odreagowanie w drugą stronę.I jeszcze myślę ,że na 1 oz srebra kupionej po 60-80 zł w dłuższym okresie się nie straci bo nie ma szans na cenę niższą czyli ryzyko małe a w perspektywie 1-5 lat cena może być 100-500 zł.Uncję srebra można trzymać w domu gorzej z baryłką ropy.Mam nadzieję ,że dożyje aż sprężyna wystrzeli a jak nie to trudno.Ostatnio tak się stał z palladem.

    1. nie ma szans na cenę niższą – tak twierdzili eksperci przy srebrze ponad $40/oz… . So never say never… 😉

      Kopalnie srebra są słabo rentowne – tak, ale może jednak nie bez przyczyny?… Kopalnie [primary] srebra dostarczają poza tym jedynie 26% metalu. Oczekiwanie na odbicie srebra bez odbicia w metalach głównych do których srebro jest dodatkiem wydaje mi się naciąganiem logiki w kierunku wiary. Zarówno miedź jak cynk czy ołów są tymczasem mniej więcej tam gdzie były 5 lat temu.

      Ostatnio tak się stało z palladem. – Oczekiwania w tym kierunku też wydają mi raczej aktem wiary bez pokrycia… 😉 Kluczem do zrozumienia tego co się stało w palladzie jest koncentracja produkcji, do której w srebrze nigdy nie dojdzie. Jeśli już to bardziej sprzyjająca temu sytuacja byłaby w platynie…

      1. „Kluczem do zrozumienia tego co się stało w palladzie jest koncentracja produkcji, do której w srebrze nigdy nie dojdzie.”

        To nie pan kilka zdań wyżej pisze „So never say never…” ?

  9. Oczywiście nie potrzeba dorabiać mitologii do manipulacji ale fakty są takie ,że jest to jedyny metal ba jedyny surowiec który jest poniżej i to grubo poniżej cen z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.Zapotrzebowanie na srebro skoczyło kilkaset procent a cena w dół ,oczywiście produkcja jest większa ze względu na byproduct przy produkcji cyny cynku miedzi itd.ale mimo wszystko produkcję mamy wyższą rudy żelaza,złota,cyny,miedzi,kukurydzy,soi itd itp a jednak ceny tych surowców są dużo wyższe niż 50 lat temu nie wspominając o ropie a srebro taniej dziwne nie dziwne ale jakoś zastanawiające nieprawdaż?

    1. Cofanie się wstecz pół wieku celem implikowania pewnych wniosków obecnie jest właśnie częścią mitodologii… Był czas, nieco dawniej co prawda, gdy srebro było nawet na par ze złotem. No i co z tego? Czekanie na srebro po $1400? Jeśli cofniemy się jeszcze dalej, do neolitu to srebro i złoto przegrałyby pewnie zgodnie z krzemieniem. Czy jednak inwestowanie w krzemień wygląda na rozsądne posunięcie?… 😉

      Tak więc porównywania z tym co było sens mają IMO jedynie w ograniczonym zakresie czasowym, powiedzmy 5 lat, góra 10. Dla zakresu 5 lat srebro jest aktualnie w środku peletonu i nie jest żadnym wyjątkiem. Dostarczyło negatywnego zwrotu w tym czasie, nie takiego wprawdzie jak cyna (ta jest do tyłu o ok. 30%) ale też nieporównanie gorszego niż np nikiel, który jest ca 30% do przodu.

      Z popytem i podażą też nie koloryzowałbym zbytnio w imię podtrzymania mitodologii. W ciągu ostatniej dekady podaż srebra wzrosła o coś 10%, a popyt o około 2x więcej. Deficyt (czasowy) więc jest, okay, ale nie epatujmy tymi setkami razy… 😉

      Owszem, srebro jest szeroko wykorzystywanym metalem przemysłowym i na podstawie rozważań fundamentalnych można się zgodzić że jest raczej tanie obecnie. W przypadku cyklicznego ożywienia w sektorze surowców przełożyć się to może na wyższe ceny, przy jak się wydaje ograniczonym potencjale spadkowym. Byle podejść do rzeczy racjonalnie i nie halucynować  o „powrocie do 1:16” czy o bankach centralnych złośliwie manipulujących je w dół…

  10. co do zasady to porządny człowiek nie powinien grać/inwestować na giełdzie po przy sprzedaży akcji płaci tzw podatek belki 19% i nie powinien kupować srebra bo 23% haracz vat zabiera państwo …w jednym i drugim przypadku przyczynia się do trwania komunizmu …poza tym nie powinien pić wysokoprocentowych alkoholi gdzie podatki/haracze to ponad 70% i nie palić papierosów – również wysoki haracz …….czy to tak wiele dla osoby posiadającej minimum rozumu

    komunizm można zniszczyć inteligentnie

    1. nie powinien pić wysokoprocentowych alkoholi gdzie podatki/haracze to ponad 70% i nie palić papierosów – również wysoki haracz

      Z drugiej strony trzeba mieć jednak trochę przyjemności w życiu, a niestety okazuje się że wszystko przyjemne w życiu jest albo nielegalne, albo niemoralne, albo niezdrowe [Alexander Wilcott] ;-D

      1. To moze cos sie pomylilo z linkiem, bo ja po kliknieciu widze artykul o zamrozeniu przez wladze Berlina czynszow najmu na nastepne 5 lat. Wszystko w oczywiscie w trosce o najemcow…

          1. Tylko czekac jak pomysl uregulowania czynszow w szczytnym celu walki z inflacja zostanie podchwycony w PL. W koncu jak minimalna placa ma wynosic 4kPLN, to nie po to, zeby najem jakiejs glupiej kawalerki kosztowal 8kPLN, tylko – jak na neomarksistowski raj przystalo – najwyzej 1kPLN. I Pan w takim otoczeniu spodziewa sie spadkow cen srebra?

          2. Nie ma nigdzie wzmianki o spadkach srebra. W neomarksistowskim raju przy takiej płacy minimalnej w górę pójdzie wszystko materialne przez co nie ma dużej różnicy czy ratujemy się przed tym siedząc w srebrze czy w, dajmy na to, w pustakach szalunkowych. Chodzi raczej o to że jeżeli srebro wzrośnie to nie będzie to na skutek pozbawionych sensu argumentów typu powrotu do proporcji ze złotem sprzed paru wieków… Srebro jest cennym metalem przemysłowym, bez potrzeby dorabiania mu mitologii rzekomej manipulacji w stopniu innym niż w innych metalach. Z których, notabene, więcej chyba niż połowa dostarczyła w ostatnich 5 latach zwrotu dużo lepszego.

          3. Chodzi raczej o to że jeżeli srebro wzrośnie to nie będzie to na skutek pozbawionych sensu argumentów typu powrotu do proporcji ze złotem sprzed paru wieków…

            To prawda. Ale w takim razie sensu tez moze nie miec realizacja zyskow na srebrze. Skoro ktos juz w nim siedzi to najprawdopodobniej moze siedziec dalej bez wiekszych szans na strate, tym bardziej, ze obecnie, w czasach, kiedy panstwo bierze sie za zarzadzanie prywatnymi nieruchomosciami, tylko metale wydaja sie sensowna inwestycja na przeczekanie. Wiec gdyby chciec wyjsc ze srebra i wejsc w inny metal to trzeba by slono zaplacic za przesiadke. Oczywiscie mowie tu z perspektywy goscia inwestujacego w fizyczny metal w PL, a nie „papierowego” spekulanta.

          4. tylko metale wydaja sie sensowna inwestycja na przeczekanie. Wiec gdyby chciec wyjsc ze srebra i wejsc w inny metal to trzeba by slono zaplacic za przesiadke.

            A no właśnie, przeczekanie w czymkolwiek materialnym jest okay tyle że trudno jest nazwać takie przeczekiwanie inaczej niż inwestowaniem w koniec świata, który może wprawdzie nastąpić ale może także i nie… 😉

          5. @Cynik:”A no właśnie, przeczekanie w czymkolwiek materialnym jest okay tyle że trudno jest nazwać takie przeczekiwanie inaczej niż inwestowaniem w koniec świata”

            Hmm, to powiedz Cyniku w co „inwestować” w horyzoncie czasowym (tak strzelam:) ~30 lat. Nie pisz, że 5 lat temu to to albo owo. Zwykły (statystyczny) polak-szarak nie będzie ślęczał i analizował co kwartał swoich odłożonych „dóbr”, żeby wykoncypować czy lepiej wycofać się z jednego rynku i wskoczyć na inny, bo tak robią specjaliści (lub spekulanci) a nie ciułacze. Zachowanie kapitału przez długi okres czasu jest niezmiernie trudne. Nie ma takich aktywów co do których możemy być pewni, że za 30 lat po spieniężeniu zwrócą nam zainwestowany kapitał. Cokolwiek byś wymienił (nieruchomości, obligacje, akcje, …) to może się okazać, że wartość tego „dobra” spadła (czasem do ZERA:). We Włoszech znane są przypadki umierających wiosek, w których pewnie ktoś kiedyś wyłożył niezłe pieniądze kupując jakieś pola czy budynki, a teraz można to nabyć za 1/10 ceny a i tak nikt nie chce tego kupić i tam mieszkać. Ja znam taki przypadek w Polsce.
            Ja (np.) nie chcę „zarobić” na inwestycji. Ja chcę „przenieść” zainwestowany kapitał „w przyszłość”. Jak zainwestowałem 30 lat temu 100 średnich krajowych (pensji) i po spieniężeniu dostanę po 30 latach 100 średnich krajowych, to będę (bardzo!) zadowolony. Jakiś mądrala powie, że przecież było tyle „lepszych” inwestycji. To ja się pytam czy wtedy (te 30 lat temu) ten ktoś to wiedział, że na tym czymś będzie hossa? Kto wygrał (czy przegrał) to będzie wiadomo wtedy jak będzie musiał to”coś” spieniężyć. Na pewno wiadomo jedno. W długim horyzoncie czasowym (kilkadziesiąt lat) wartość waluty ZAWSZE spada. Więc ponawiam pierwsze pytanie. Skoro zakup srebra to była zła inwestycja, to jaka wtedy była dobra? Trzymanie US$? Zakup nieruchomości? Jakiej? W jakiej lokalizacji? A może akcje spółek miedziowych? Których? W jakim kraju? A może trzeba było zakotwiczyć się w ropie? Przecież tyle pisało się o „peak oil”.
            Dzisiaj można powiedzieć, że ci co kupili srebro i muszą je sprzedać stracili. Na pewno?? To zależy ile by stracili gdyby zainwestowali w coś innego (np. w Amber Gold:).

          6. Ciekawe spostrzeżenia! Zastanawiam się do jakiego stopnia można mówić o „inwestowaniu na 30 lat”. To blisko długości całej kariery inwestycyjnej człowieka. Czy raczej nie należałoby mówić o „filozofii życiowej”, zwłaszcza gdy szukasz strategii typu „wystrzel i zapomnij”? Jeśli tak to cokolwiek wybierzesz będzie absolutną spekulacją, daleką od mojej definicji inwestowania zakładającej zasadniczo siedzenie w rynkach ale też i periodyczną zmianę, w zależności od warunków rynkowych. Stąd sensowny „długi termin” to raczej nie więcej niż dekada a częstotliwość korekt przynajmniej coroczna.

            Wpis nie ma na celu podważania meritum srebra jako medium inwestycyjnego. Kwestionuje natomiast fałszywe założenia które skłoniły niektórych do zakopania się tam i bezsensownego siedzenia w sytuacji gdy racjonalnych przesłanek było w bród aby na czas i z niezłym bagażem wstać od stołu i spróbować czegoś  bardziej perspektywicznego. Zauważ że przy horyzoncie czasowym 30 lat spekulacja ciągle trwa i że nie możesz nawet powiedzieć że w srebrze zakończyła się sukcesem czy klęską…

            Kwestia co wybrać na tę „raz na 30 lat spekulację” to moim zdaniem niepotrzebne komplikowanie sobie życia… ;-). Są owszem niektóre rzeczy i trendy które można z grubsza przewidzieć ale ich inwestycyjne wykorzystanie to inna para kaloszy. Dlatego rozsądniejszą strategią wydaje się zmiana – okresowa zmiana zarówno horyzontu inwestycyjnego jak i kursu. Stąd też nacisk jaki przykładamy do, że tak powiem, ciągłości podejścia, szacowania ryzyka i nie tracenia, jako elementu ważniejszego niż zyski.

          7. @Cynik:”Stąd też nacisk jaki przykładamy do, że tak powiem, ciągłości podejścia, szacowania ryzyka ”
            Tak chyba robi mikroskopijny odsetek „inwestorów”. Mam przykład „w rodzinie”. Chłopak pracuje i nie ma czasu na dogłębne, długie analizy. Na razie, po chłopsku, zaparkował gotówkę i czeka na zjazd cen na nieruchomościach. Zamierza większość zainwestować w ten rynek (działki, mieszkania pod wynajem). Nie analizuje możliwości grania na giełdzie czy nawet prostego zakupu obligacji. Nie zna się na tym i chyba nie ma czasu na poznanie tych (dla niego) nowych metod inwestowania. Szczególnie, że taka „inwestycja” (czas nauki, wysiłek intelektualny) jest obarczony podwyższonym ryzykiem wejścia i niekoniecznie zakończy się sukcesem. Na razie zwykłe zarabianie pieniędzy (spotkania z klientami, przygotowanie kontraktów, przetargi, …) absorbuje 4/5 jego wysiłku i czasu. Można ironicznie powiedzieć, że „bogaczom” zarabianie pieniędzy zabiera tyle czasu i energii, że nie mają już ani siły ani chęci na ich wydawanie (czy inwestowanie:).

          8. Myślę że intuicja go nie zawodzi. I że generalnie ma rację! Jeśli w łapance ulicznej znaleźć 10 ludzi którzy posiadają znaczący kapitał to okaże się że przynajmniej 6-ciu zrobiło go w nieruchomościach. Dwóch może – prywatna inicjatywa wszelkiego sortu. Jeden – duży spadek po rodzicach lub wujku z Ameryki. Jeden – czyste złodziejstwo, styk socjalizmu, polityki i mafii. Jestem przekonany że w Polsce mniej niż 1 na 10-ciu „majętnych” zawdzięcza swój majątek „inwestowaniu” w sensie klasycznym.

            Przyczyna że nie są to rzeczy publicznie dostępne jest prosta – rzeczywisty majątek nie szuka publicity i nie ma parcia na szkło… 😉 To w jakim stopniu publika to rozumie odzwierciedla jej kolektywne IQ…

Comments are closed.