summit [ˈsʌmɪt] n (rząd, polityka & dyplomacja) – spotkanie szefów rządów lub innych wysokich rangą urzędników
Jeszcze nigdy tak niewielu nie wystrychnęło na dudka tak wielu tak szybko.
Ostatni euro summit miał być tym czym jest zawsze – okazją aby popić i zakąsić. Zakończyć się miał też tym czym zawsze – czyli klapą. Nie wiemy jak to tym razem z tym popijaniem było, podejrzewamy że jak zawsze. Świat obiegła jednak wieść że summit zakończył się niespodziewanym sukcesem. Jeden żurnalista za drugim pieje z zachwytu nad tym „przełomem” a entuzjazm ze światełka na końcu tunelu zwanym strefą euro przelał się do rynków które wzrosły. Nawet złoto, które po kiepskim kwartale było już na wakacjach, wróciło aby wzrosnąć w ogólnym entuzjazmie.
Wszystko za sprawą pani Merkel która sprytnie i wyraźnie jak nigdy jeszcze sprzeciwiła się wspólnym obligacjom strefy euro tuż przez summitem. Niemiecki podatnik nie będzie na haczyku za bezeceństwa południowych bankrutów – podkreśliła kanclerz Niemiec używając mało dyplomatycznego choć widocznie bardziej komunikatywnego języka „po moim trupie”. Wydaje się że to nadzieje na jakikolwiek pozytywny rezultat spotkania położyło tak nisko że wszystko poza otwartym kanibalizmem w Brukseli okrzyczane zostać musiało jako „sukces”.
No i rzeczywiście. Dowiedzieliśmy się jak to południowa „trojka” (spontaniczny sojusz Francji, Włoch i Hiszpanii) wzięła panią Merkel w obroty i grożąc czymś bardziej nie sprecyzowanym odniosła sukces w wymuszeniu na niej zgody na pompowanie funduszy z ESM (European Stability Mechanism) bezpośrednio do zbankrutowanych banków zamiast do zbankrutowanych państw. Miał to być rodzaj Stalingradu dla Niemiec, które osamotnione w Europie w walce z bankrutami miały się poddać i zgodzić na szerokie otwarcie kranu ze szmalem swoich podatników.
Tymczasem napływające powoli szczegóły summitu wskazują że okres połowicznego rozpadu euro entuzjazmu z tego sukcesu liczony jest w dniach, jeśli nie w godzinach. Sukces okazuje się w rzeczy samej fiaskiem, a światełko na końcu tunelu okazuje się nie jego końcem ale światłami nadjeżdżającego pociągu. Nadzieja więc brnących w tunelu euro elit jest mocno przesadzona.
Pomijając już fakt że EMS jest grubo za mały do skali potrzeb to sama idea bezpośredniego finansowania z tego banków jest podważana w niemieckim sądzie konstytucyjnym. Prawne zastrzeżenia wysuwa też szereg innych, mniejszych krajów których nie poinformowano nawet o tym „sukcesie”. Nie chce się bowiem wierzyć aby zajęte one były już zagryzaniem podczas gdy „trojka” dogrywała jeszcze swój „sukces” z Niemcami. Holendrzy na przykład zażądali oficjalnej zmiany traktatu która by tego typu gimnastykę umożliwiała. Ratyfikowanie tego to oczywiście lekko licząc rok do tyłu, wystarczająco długo aby bankruci w końcu padli i przestali tym samym wymagać dofinansowania. Finlandia z kolei, jak zwykle rezolutnie, domaga się dodatkowych zabezpieczeń. Jest to więcej niż rozsądne – Francja i Włochy mają przecież jedne z największych rezerw złota wśród krajów zachodnich. Byłoby co najmniej nie fair gdyby nic z tego nie stało pod ryzykiem fizycznej utraty gdy inni mają płacić. Swojego czasu gdy minister Rostowski wyrzucał pieniądze polskiego podatnika na ratowanie banków francuskich też sugerowaliśmy aby zrobił to pod zastaw złota. Keynesiści wszelkiej maści nie powinni mieć przecież problemów z zastawianiem „barbarzyńskiego reliktu” którego i tak nikt nie potrzebuje…
Znajdujące się w podobnym jogurcie mniejsze kraje PIIGS: Portugalię i Irlandię, nie mówiąc już o Grecji, południowa „trojka” zupełnie wydymała, nie dając im partycypować w swoim „sukcesie” z Niemcami. Trudno uwierzyć aby teraz i one nie objęły obiema rękami konieczności oficjalnej ratyfikacji zmian w traktacie… he, he.
W końcu, jak by wyrok sądu konstytucyjnego nie był wystarczającym pretekstem, koalicyjny partner pani Merkel CSU powiedział jej aby dała się wypchać bo zamierzonej koncesji nie poprze, prowadząc prędzej koalicję do upadku. Oczywiście w dobie telefonów komórkowych nie zawsze warto wierzyć posturze na użytek publiczny ale sygnalizowana niezgoda otwiera zawsze okno do demokratycznego zapytania się mas o zdanie… Jeżeli więc tylko pani Merkel, po okazaniu dobrej woli i pozwoleniu się nacieszyć „sukcesem” południu Europy chce prosto anulować ten „sukces” to z dużym prawdopodobieństwem nie musi nic robić – jedynie czekać.
Niewielu obserwatorów widzi w jakim kolosalnym stopniu przedłużanie obecnej sytuacji jest korzystne dla Niemiec i uzasadnia niejeden mały gambit w rodzaju rzucenia „sukcesu” południowej „trojce”. W odróżnieniu od recesji gdzie indziej niemiecka machina gospodarcza kręci się na pełnych obrotach, z bezrobociem najniższym od 20 lat. Z drugiej strony szmal rzucany na bailouty i tak powraca do niemieckich banków jako spłata pożyczek PIIGS, dokapitalizowując je i wzmacniając. Gdy PIIGS ostatecznie padną będzie czas aby wyciągnąć wtyczkę z kontaktu i wyrazić szczere ubolewanie. Jednocześnie z każdym dniem kryzysu Niemcy, pożyczający teraz na rynkach kapitałowych praktycznie za friko, budują swoją przewagę nad dawnym „drugim motorem” unii Francją, z którą po wyborze socjalisty Hollande’a mają coraz mniej wspólnego i której pozycja gospodarcza systematycznie słabnie.
A gdyby nawet rzucony „trojce” „sukces” nie zmarł śmiercią naturalną w czasie wakacji to pani Merkel i jej CDU mają zawsze opcję zwrócenia się do populacji z pytaniem w referendum: czy chcesz dalej finansować PIIGS czy też powracamy do DMarki. O wynik, uzasadniający wyjście Niemiec ze strefy euro, może być spokojna.
Obawiam się, że owe rezerwy NBP (liczone w euro) nie są nawet przelicznikiem rzeczy typu „kilkadziesiąt ton złota, dolary, euro, obligacje skarbowe innych państw i kto wie co jeszcze”, tylko wirtualnym zapisem księgowym w elektronicznej rzeczywistości panującego światowego systemu bankowego.
Tylko 3% środków to gotówka, a 97% „pieniądza” krąży w kręgu operacji:
„1. Bank kreuje pieniadze jako pozyczki – z niczego! Z prozni!
2. Pozyczajac je, stwarza rzeczywistosc poprzez rzady dokladnie tak samo, jak czyni to poprzez osoby indywidualne, czy tez prawne, czy przedsiebiorstwa – z tym, ze na skale olbrzymia!
3. Rzad ma teraz pieniadze w formie pozyczki, ktore przeznacza na spoleczne uslugi i potrzeby wlasne etc…”
Tak więc kwestia pieniędzy: ich tworzenie, pożyczanie, przechowywanie rezerw itd., to wędrujące impulsy elektroniczne w systemie bankowym.
Przy załamaniu się tego umownego systemu wartość będą miały tylko potrzbne do konsumpcji rzeczy materialne. Zapasy złota (jeżeli jeszcze istnieją i do tego nie zastawione) są tylko podejrzewane o to, że stanowią rezerwy NBP.
NBP: rezerwy walutowe rekordowo wysokie – przekroczyły 80 mld euro
https://finanse.wp.pl/kat,58434,title,NBP-rezerwy-walutowe-rekordowo-wysokie-przekroczyly-80-mld-euro,wid,14738421,wiadomosc.html
Co się stanie z rezerwami po rozpadzie strefy euro ?(:
odbedzie sie kolejny sabat w brukseli na ktorym urzadzone bedzie losowanie: „Na jaka walute zostana wymienion Twoje rezerwy” – Vincent pewnie wylosuje escudo, co od razu tvn uzna za kolejny sukces na drodze do lepszej przyszlosci.
sorry, po przeczytaniu w artykule „NBP inwestuje rezerwy w typowe instrumenty stosowane przez banki centralne. Dominującą część w rządowe papiery wartościowe, pewne kwoty w papiery emitowane przez instytucje międzynarodowe oraz agencje rządowe. Niewielka część rezerw jest utrzymywana w formie lokat w bankach za granicą o wysokiej ocenie wiarygodności” zmieniam zdanie – beda palic w piecu.
@jpmorg
Po pierwsze, prędzej rozleci się UE niż strefa EURO. Ta ostatnia co najwyżej się nieco zrestrukturyzuje (dodruk, nowe procedury, zmiana składu itp).
Po drugie, to nie jest tak, że NBP ma jakieś Euro – na własnym rachunku i tym samym w paczkach w skarbcu. 80 mld EUR to równowartość naszych rezerw, na które sklada się kilkadziesiąt ton złota, dolary, euro, obligacje skarbowe innych państw i kto wie co jeszcze.
Zanim dla strefy euro którykolwiek scenariusz się zrealizuje, przewaga niemieckiej gospodarki i finansów będzie taka, że Niemcy będą mogli przyjąć każde rozwiązanie, byleby było dla nich korzystne w danej chwili.
Więc Merkel może sobie spokojnie rozgrywać swoją partyjkę szachów z biedniejącymi partnerami i obserwować ich nerwowe kombinacje.
Dla polskich decydentów to bardzo dobry przykład, co by się działo z naszą gospodarką, gdyby o stopach procentowych i pieniądzu nie decydowała Warszawa tylko Frankfurt.
Po wyborach prawdopodobna jest zmiana koalicji na SPD-Zieloni albo – co moze byc dla gospodarki rozadniejsze – na CDU-SPD. Obecna koalicja raczej sie nie utrzyma, chyba ze sie zdarzy cud.
Angela spokojnie rozgrywa swoją partię szachów. KAŻDY polityk marzy o dominacji, każdy europolityk marzy o dominacji w Europie. A droga do tego prowadzi przez swój kraj i najbliższe wybory. Aby wyborcy „zareagowali pozytywnie” Pani Kanclerz nie może zarżnąć gospodarki (do czasu wyborów), więc gra na obniżenie kursu Euro. Po wygranej gospodarka pójdzie weg, a my zobaczymy co tak naprawdę pod blond czupryną się urodziło.
@bart
Aniela nie tylko spokojnie ale i skutecznie rozgrywa partyjke: 66 procent poparcia w narodzie podczas gdy sie wali: 66 proc eddich!
https://www.sueddeutsche.de/politik/deutschlandtrend-umfrage-merkel-so-beliebt-wie-seit-jahren-nicht-1.1404211
Merkel powinna wiedzieć (a już napewno minister Schauble) co oznacza powrót do D-Marki: dla gospodarki, w której prawie 40% PKB stanowi eksport to strzał w stopę poprzez pewną eksplozję kursu z obecnego 1,25 na ekwiwalentne minimum 2,00 w relacji do USD. W takich warunkach nadwyżka w bilansie handlowym szybko stopnieje (o czym świadczy przykład Japonii z silnym jenem). Rezultat: spadek produkcji, wzrost bezrobocia, spadek nastrojów konsumenckich i… przegrane wybory. Niski koszt długu i tani import nie pomogą, kiedy trzeba wypłacać coraz większy socjał.
Wielu rzeczywiście tego nie zauważa, że rozpad eurolandu spowodowałby ogromną recesję w Niemczech, a być może nawet dojście Hitlera, tfu malarzy, tfu drukarzy do władzy.-)
Bez pewnej recesji by się może nie odbyło ale nie przesadzałbym. Ci którzy to wysuwają na plan pierwszy nie ostrzegają olbrzymiego potencjału jaki by taka zmiana uruchomiła. Choćby samo przekierowanie na produktywne cele środków bezproduktywnie marnowanych na bailouty… DMarka była w końcu silna jak stal długo przed euro i Niemcy też byli potegą eksportową. Czemu niby powrót do DM miałby być takim problemem? Sednem powrotu do DMarki z sukcesem musiałoby być jednak jednoczesne okrojenie socjału, tworząc podwaliny pod ponowny cud gospodarczy a la L.Erhard po wojnie. Plus pewne zmiany polityczne…
Środki z bailoutów bynajmniej nie są marnowane – służą ratowaniu zachodniego systemu bankowego :). I trochę się dziwię cynikowi, że w kontekście wydawania pieniędzy przez aparat państwowy pisze o „produktywnych celach” :).
Co do D-Marki, to była silna, ale rosła równolegle wydajność pracownika niemieckiego – był to proces rozłożony w czasie podczas gdy skokowa aprecjacja „nowej D-Marki” odbyłaby się szybko (daję kwartał) i nie byłoby czasu na dostosowanie.
Okrajanie socjału i zmiany polityczne to już zupełnie inna historia, można je też przeprowadzać będąc w strefie euro…
trochę się dziwię cynikowi, że w kontekście wydawania pieniędzy przez aparat państwowy pisze o „produktywnych celach” 🙂
Licentia poetica. Gdybym napisał prosto z mostu że ukradzione ludziom pieniądze państwo powinno im oddać paru socjalistów dostałoby zawału… 😉
Okrajanie socjału… można… przeprowadzać będąc w strefie euro…
Akurat… Istotą EU jest i było ujednolicanie socjału w górę, nie co innego…
zgadzam się z kolega
poza tym moje laickie oko zauważa:
– Niemiecka gospodarka napędzana jest przez duże firmy (czyt. nieelastyczne
), a nie przez małe (czyt. elastyczne), które tylko pracują na usługach gigantów,
– Firmy są pozadłużane,
– W razie jakiegokolwiek 'szoku’ czyli skokowego pogorszenia sie sytuacji wszystko się przewróci jak domek z kart.
Jasne… Gdyby im kurs tam mocno przeszkadzał to by mogli nadrukować w cholerę marek i zbić kurs do jakiegokolwiek poziomu jaki by chcieli. Z tym ze ten druk przeznaczali by na wydatki w Niemczech, a nie na finansowanie emerytów w Grecji.
Ciekawe, że Japończycy i także Szwajcarzy (peg do euro) walczą z tym samym problemem i nie mogą sobie z nim poradzić od lat? A Chińczycy coraz to ocierają się o łatkę „currency manipulator” co potencjalnie grozi karnymi cłami więc rezultat dla Niemiec byłby praktycznie jednakowy – załamanie eksportu i wzrost bezrobocia.
Ponadto jest podstawowy mandat banku centralnego – stabilność cen. Tzw. dodruk jako interwencja niesterylizowana ma wpływ proinflacyjny po pewnym czasie (lub hiperinflacyjny jeżeli proces wymknie się spod kontroli – Republika Weimarska się kłania), bank centralny woli więc rzucić ręcznik zamiast zbytnio ryzykować. To ryzyko to np. skup euro o wartości 1/6 PKB Szwajcarii w ciągu jednego(!) miesiąca co zrealizował SNB 2 lata temu. Interwencja nie udała się, trwa nadal, i SNB powiększa straty na rezerwach walutowych.
Kto finansowałby te „wydatki w Niemczech”? Chodzi o dalsze zwiększanie długu państwa niemieckiego z obecnych 80% w relacji do PKB? I na koniec: greckich emerytów bailout’y nie finansują – środki są transferowane wprost do wierzycieli (np. banków niemieckich) przez rachunek escrow.
Gdzie można obejrzeć ten mandat? Rozumiem, że to inherentna część natury skoro „jest”.
Rozumiem również, że przepychanie kasy przez ten escrow powoduje, że dług publiczny Niemca (bo przecież nie rządu niemieckiego) nie rośnie rzecz jasna w relacji do PKB, które fajną miarą jest.
Rząd chiński dogadawszy się z amerykańskim dyma Chińczyka – tak to wygląda z mojej perspektywy. Rząd chiński kupuje zielone papierki za walutę Chińczyka i składa je sobie w równą kupkę. Chińczyk produkuje towary i dostaje w zamian kopa w tyłek tzn. te RMB, za które jego rząd kupił sobie zielone papierki. To nie jest „obrona gospodarki” to jest jej zarzynanie. A że wieprz wielki i tłusty to chwilkę to trwa.
Szwajcarom w ich rządzie jakiś keynesista namieszał w głowach, albo pogroził czymś strasznym, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie postąpiłby w taki sposób. Cynik z niewiadomych mi powodów nie porusza tej kwestii jednocześnie wieszając psy na Polskim rządzie za chęć wstąpienia do Euro. Dziwaczny dysonans jakby na to nie patrzeć.
Cynik z niewiadomych mi powodów nie porusza tej kwestii jednocześnie wieszając psy na Polskim rządzie za chęć wstąpienia do Euro. Dziwaczny dysonans jakby na to nie patrzeć.
Jeśli mowa o pegu CHF do EUR to powody są całkiem znane – temat ten ma szerokie implikacje zarówno dla inwestorów jak i dłuzników w CHF i był poruszany wielokrotnie w TwoNuggets Newsletter. Natomiast to co nie jest całkiem wiadome, przynajmniej dla mnie, to to jak możesz porównywać peg suwerennej waluty z wchodzeniem do strefy euro i porzucaniem własnej. Na mój gust parę drobnych różnic dałoby się wskazać…
@8
Chiny nie składają tych dolarów na równą kupkę, tylko masowo zamieniają na mniej czy więcej warte „tangibles”, choćby w Afryce oraz za mniej namacalne rzeczy (np. przekupując tymi dolarami te nieliczne Państewka, które uznawały Tajwan w zamian za pomoc gospodarczą). W każdym razie, na coś, co może im przynieść taką czy inną wartość.
Natomiast od przeplywu tych dolarów są po prostu uzależnieni – bo tylko wściekły wzrost gospodarczy pozwala im utrzymać stabilną systuację w kraju.
Różnica polega na możliwości odpegowania w każdym momencie, jest jeszcze jakaś? Waluta suwerenną być nie może. Suwerenny może być rząd pod względem kontroli nad walutą. Mniejsza o maluczkich, którzy się walutami po prostu posługują.
Większą cześć tych zielonych papierków składa w równa kupkę – lepiej? Bo gdyby je zaczął wydawać jak to opisujesz – na prawo i lewo, byle coś konkretnego – szlag by trafił ich wartość (podejrzewam parę innych bytów też by oberwało) zanim rząd chiński doszedłby do połowy kupki. Jesteś pewien, że za dolary a nie za RMB wytrzepane z grzbietu Chińczyka? $ zdają się płynąć od USA ale niewiele z nich wraca do swojej macierzy. USA eksportuje głównie swój dług, ciężko spotkać namacalny produkt made in USA.
„Natomiast od przeplywu tych dolarów są po prostu uzależnieni – bo tylko wściekły wzrost gospodarczy pozwala im utrzymać stabilną systuację w kraju.”
Bo gdyby rząd chiński zostawił siłę nabywczą Chińczykowi zamiast wysyłać ją rządowi amerykańskiemu to by zdestabilizował biednego Chińczyka, który nie nawykł do dobrobytu. Dolar nic Chińczykowi nie daje – tylko zabiera. Chińczyk świetnie będzie się nadawał na konsumenta produktów swojego krajana, wcale nie potrzebuje Amerykanina, żeby ten konsumował za niego.
Różnica polega na możliwości odpegowania w każdym momencie, jest jeszcze jakaś? Waluta suwerenną być nie może. Suwerenny może być rząd pod względem kontroli nad walutą.
Hola, hola, nie uciekaj tutaj w krzaki ekwilibrystyki językowej. Czy naprawdę potrzebujesz szukać jeszcze większej różnicy niż ta że suwerenna waluta „odpegować się” może w każdym momencie i robić co się jej żywnie podoba, w najlepszym interesie kraju w którym jest używana? Czy rzeczywiście nie widzisz że cały bur..l w Europie polega właśnie na niezdolności waluty w pewnych krajach do „odpegowania się” w czorta od reszty? A co do innych różnic – suwerenna waluta może – i powinna być – zarządzana optymalnie pod kątem interesów kraju podczas gdy euro z definicji być NIE MOŻE, chyba że tym krajem są Niemcy.
Jak czytam tego typu artykuły, w gruncie rzeczy komentujące a właściwie zdecydowanie krytykujące stany faktyczne, coś co się już stało, to zadaję sobie pytanie jak to się dzieje, że nikt (lub niewiele osób) odważa się na napisanie, co należałoby zrobić (będąc na miejscu polityków i decydentów unijnych) by wyjść z tego bagienka. Ciągle tylko, że to źle, a to do do czterech liter, etc.etc, zamiast w punktach kolejno wyliczyć, iż należałoby zrobić to, potem to, a na koniec tamto …
Wiem, wiem, to są cenne infos :-)))
Nie dla szaraczków …
Albo po prostu może nikt nie wie, co z tym nawarzonym piwem zrobić, bo wypicie go chyba nie jest rozwiązaniem …
@Lantra
„…co należałoby zrobić (będąc na miejscu polityków i decydentów unijnych) by wyjść z tego bagienka”
Jak to co? Mehr Europa.
Jak mamy bust, to co sie robi? More credit.
Tak odpowie polityk. Jak bym nim byl, tez bym tak mowil.
A tak „odwazniej”, to jak sie siedzi w bagnie, to na poczatek trzeby by przekonac wspol-siedziacych-w-bagnie (patrz np eddy powyzej), ze to co smierdzi, to nie najnowsze perfumy diora, tylko exkrementa. Inaczej Cie tacy wciagna spowrotem, jak bedziesz probowac samemu sie z niego wydostac.
Paradoksalnie to już Lenin był mądrzejszy od całej tej lewackiej komisji europejskiej, bo gdy budowa komunizmu mu się waliła to zamiast „więcej komunizmu” w Związku Radzieckim taktycznie wprowadził NEP, czyli przejście do gospodarki rynkowej. „Miejcież wy odwagę Lenina…” (cyt. z „Przedwiośnia”) panowie komisarze i odejdźcie od hasła „jeszcze więcej integracji”.
@eddy
To nie jest zaden paradoks: Lenin byl bardziej lebski od panow komisarzy, od Ciebie i ode mnie. Nawet od Cynika, smiem twierdzic.
@Lantra
Wiem, wiem, to są cenne infos :-)))
Nie dla szaraczków …
No coż, widać Cynik9 nie umieścił na stronie żadnych linków typu:
Instytut Misesa: odtrutka na socjalizm po polsku
Czy Niemce się zbroją? Albo chociaż przygotowują do zbrojeń?
No, właśnie zreformowali Bundeswehrę czeskim sposobem – do poziomu 160 tyś. żołnierzy :D; sprzęt na nowy owszem, wymieniają, ale w relacji 1:2.
Całkiem przyzwoite czołgi, razem z Holendrami, masowo wyprzedają albo rozdają aby choć mieć na kontrakty serwisowe. Pobór ? Wybieg formalny dla 15 tys. kandydatów max.
Rozbrajaja. Zlikwidowali powszechna sluzbe wojskowa i 2 eskadry mysliwsko-bombowe. Prowadza natomiast prace nad systemami broni autmatycznych – aby nie miec takiej zaleznosci od rodzimych Szwejkow?
Niemcy coś kombinują:
https://konflikty.wp.pl/kat,1020223,title,Nowa-twarz-Bundeswehry-jak-zmieni-sie-niemiecka-armia,wid,14524666,wiadomosc.html
Tak, kombinują: mają być w stanie prowadzić dwie operacje, siłami 5-10 tyś. żołnierzy każda. Czyli ogółem mają być w stanie do wyprowadzenia odpowiednika całej jednej zimnowojennej dywizji :D, tyle że zamiast dwóch brygad pancernych ze wszystkimi narzędziami wsparcia, bedą to brygady lekkiej piechoty.
Wszystko to odbywa się kosztem demontarzu jednostek broni ciężkiej (czołgów, artylerii), siły uderzeniowej lotnictwa oraz rozrzedzeniem parasola przeciwlotniczego nad krajem.
czyli,co? … rozbrajające „rozbrojenie”?
😉
No cóż – jak śpiewał poeta: „Tak naprawdę nie dzieje się nic. I nie stanie się, aż do końca…”.
Zderzenie wartości realnie wytworzonych dóbr z „wartością” drukowanych pieniędzy musi mieć kiedyś stosowny finał. Kwestia tylko kiedy.
Dobrze byłoby zatem nie zostać w takim momencie z górami bezwartościowego siana.
Dlatego aktualni polscy sternicy już teraz powinni popierać komercyjne uruchomienie wydobycia gazu oraz bez końca przeciągać decyzję o „przystąpieniu” do strefy euro.
Tak czytam sobie od dłuższego czasu komentarze cynika9, K.Rybińskiego, Z.Kuźmiuka, R.Gwiazdowskiego i innych i muszę przyznać, że narasta we mnie zwątpienie. Rok temu chciałem nawet zacząć robić zapasy typu „survival” i gromadzić je w piwnicy na potrzeby własne i na wymianę, w obliczu tego zapowiadanego Armagedonu. A tu nic, życie toczy się jak zwykle, pomimo jakichś tam znaków na niebie i ziemi zapowiadających klęski totalne. Panowie, ostrzegam, jeszcze pół roku, rok i jak to wszystko się nie rozleci, to zmieniam swoich idoli i przewodników ekonomicznych.
Sorry że rozczaruję ale w 2GR żadnego armageddonu z koniecznością zapasów w piwnicy nie przewidujemy. Zależy zresztą od definicji. Dla kogoś kto uważa że „zycie toczy się jak zwykle” armageddonem będzie prawdopodobnie spadek WIGu o 10%. Socjalizm starego typu w Europie jest skończony ale nie w wyniku widowiskowego armageddonu (a szkoda) tylko w wyniku – powiedzmy – filmowanej w zwolnionym tempie katastrofy kolejowej i generalnie wysychania kasy… I rezultatem nie będzie powiew libertarianizmu (a szkoda) ale raczej krok w kierunku totalitaryzmu. Wszystko to nie oznacza ani nawrotu do życia jaskiniowego (a szkoda… 😉 ani tego że w kryzysie nie mozna znaleźć znakomitych okazji inwestycyjnych, i to po stronie „długiej”.
@Eddy
Sorry, ale mowisz jak gosc, ktory wyskoczyl z 10 pietra i na wysokosci 5go twierdzi, ze swietnie sie czuje, nic go nie boli i ze zwatpil we wszystkich tych, ktorzy mu skok odradzali.
@:”A tu nic, życie toczy się jak zwykle, pomimo jakichś tam znaków na niebie i ziemi zapowiadających klęski totalne.”
Przypomniało mi się zdanie z jakieś książki (filmu?).
„Koniec świata przyszedł tak cichutko, że nikt go nawet nie zauważył”
Faktem jest, że kryzys gospodarczy się „lekko przeciąga” bo obecnie są dostępne mechanizmy pozwalające go rozciągać w czasie (w latach ’30 nie było tak lekko:) Z drugiej strony wyraźnie widać niestabilną sytuację polityczną na świecie (walka o wpływy w Afryce i Ameryce Południowej) i to jest dla mnie wyraźniejszym objawem nadchodzącego kryzysu.
@HeS
Jeżeli walka o wpływy świadczy o nadchodzącym kryzysie, to w Europie od co najmniej 600 lat jest permamentny kryzys ;D
Hmm, nie porównuj tego co się obecnie dzieje na Bliskim Wschodzie (sterowane rewolucje, zabójstwa w Iranie, zestrzeliwania obcych samolotów wojskowych) z jakimiś nędznymi konfliktami w Europie. Po II WŚ w Europie był tylko drobny incydent w Serbii (naloty NATO), reszta to kulturalne podgryzanie się buldogów pod dywanem. W Afryce (i w internecie?) toczy się już gorąca wojna podjazdowa.
Właśnie gdzieś przeczytałem plotkę, że Rosja przygotowuje manewry wojskowe w Syrii??!? Gdyby w Syrii pojawił się jakiś liczący się kontyngent wojsk rosyjskich (mają tam bazę wojskową) to byłby to ruch porównywalny z blokadą Berlina w czasie zimnej wojny.
@HeS
Obawiam się, że historia się z Tobą nie zgadza 🙂
Nad ZSRR / w przestrzeni powietrznej tego kraju zgineło ponad 300 amerykańskich pilotów i inżynierów od rozpoznania elektronicznego, nie tylko F.G. Powers.
Strzelano wielokrotnie (celowo i na skutek wypadku) również do cywilnych samolotów (KAL007,IA665). Zreszta, z zestrzeleniem tego tureckiego F-4 Syryjczycy mieli zupełną rację i pełne prawo.
„Sterowane Rewolucje” oba supermocarstwa wywoływały mniej więcej raz na kwartał, również w Afryce i w Zatoce perskiej.
W Syrii owszem, pojawi się kontyngent żołnierzy rosyjskich (batalion piechoty morskiej) – zabezpieczą tamtejszą rosyjską bazę morską i ewakuację tamtejszych obywateli. Normalna rzecz. Rosyjskie okręty wojenne często i regularnie tam bywają w ramach „prezentowania bandery”.
Rosja natomiast wycofuje się ze sprzedaży Syrii i Iranowi jedynego uzbrojenia, zdolnego choćby wymusić zastanowienie w kwestii ew. powtórki scenariusza libijskiego – zestawów przeciwlotniczych rodziny S-300, zresztą w obu przypadkach, starszych wariantów.
Naprawdę – nie dzieje się *nic* nowego. Troszkę zmienili się gracze, cele, metody ale nie tak znów tragicznie.
@eddy
To zmień swoich idoli i przewodników. Chyba, że czekasz na oficjalne pismo z przeprosinami za wybrakowany Armagedon (bo brak fajerwerków) od Cynika9 i/lub kogoś z reszty wymienionych.
Btw Rybińskiego odradzam. Czasem zdarzy mu się czymś sensownym zabłysnąć, ale raczej głupoty opowiada/wypisuje.
Bo ludzie tak już mają, że potrzebują punktu odniesienia, aby ocenić swoją sytuacje.
Jeżeli ukradną ci portfel z 1000 zł to jesteś niezadowolony, ale jak dowiesz się, że sąsiadowi w tym czasie ukradli auto za 100 000 to już mówisz „ufff, nie jest tak źle” i samopoczucie masz lepsze niż jakby oba te wydarzenia nie miały miejsca.
Keynesiści wszelkiej maści nie powinni mieć przecież problemów z zastawianiem „barbarzyńskiego reliktu” którego i tak nikt nie potrzebuje…
Mentalnie to oni zadnego problemu by nie mieli. Chyba, ze podobnie do Niemcow, beda mieli problemy z ustaleniem, gdzie bank Francji/Wloch fizycznie je przechowuje. Bo moze zapasc klopotliwe milczenie, jak sie okaze, ze sa problemy z transportem z Fortu Knox 😉
O wynik, uzasadniający wyjście Niemiec ze strefy euro, może być spokojna.
Niemcy same ze strefy euro nie wyjda. Musialyby to zrobic w towarzystwie. Inaczej bedzie wszedzie glosno o jednostronnych posunieciach Niemiec, ktore znow pograzaja Europe w chaosie.