Czy socjalizm grecki zbankrutuje unijny

łyk ouzo na początek roku
Na stół operacyjny DwuGroszy trafiają od czasu do czasu różni znajdujący się w stanie komy pacjenci  którym przeprowadzamy rodzaj obdukcji zwłok. Niedawno dowieźli tu Łotwę której obdukcja wykazała rosnące szanse padnięcia sztywnego pegu łata do euro. Oczywiście rząd łotewski premiera Dombrovskisa bije się w piersi przysięgając na Boga i partię że do skokowej dewaluacji łata nigdy nie dojdzie.  Co oczywiście spostrzegawczemu inwestorowi podsuwa od razu myśl o jego zashortowaniu…Ostatnio karetka na sygnale dowiozła także Grecję, której agencja Fitcha obniżyła w zeszłym miesiącu rating kredytowy na BBB+.  Nie jest to wprawdzie jeszcze poziom obligacji śmieciowych ale krok w tym kierunku i niewątpliwy uszczerbek na autorytecie.  Wystarczy powiedzieć że jest to pierwszy przypadek od 10 lat aby dług poważnego kraju spadł poniżej A. W dodatku agencja w dystyngowanej lecz dosadnej formie scharakteryzowała Grecję jako stajnię Augiasza, skądinąd także Greka. Pisze Fitch wprost: The weak credibility of fiscal institutions and the policy framework … exacerbated by uncertainty over the prospects for a balanced and sustained economic recovery. Fitch kończy podsumowanie stwierdzeniem że perspektywy średnioterminowe kraju są negatywne.Różnice między Łotwą a Grecją widzimy co najmniej dwie.  Jedna jest taka że kolaps Łotwy która nie jest w strefie euro napędziłby prawdopodobnie kota jedynie paru umoczonym tam bankom szwedzkim.  Na strefę euro w zasadzie większego wpływu mieć to jednak nie powinno. Kolaps natomiast Grecji, która kreatywnie masując liczby  do strefy euro weszła wcześniej spowodowałby najprawdopodobniej  wielki galimatias i  znacznie osłabił euro. O ile oczywiście w ogóle  nie wysadziłby  w powietrze całej strefy wspólnej waluty.Inna natomiast różnica polega na tym że Łotysze nie najlepiej tańczą i śpiewają,  żarcie u nich średnie a i trunek  wprawdzie mocny ale chamski.   Co innego Grecy.  Ci dla odmiany  już od czasów Homera rzadko robią co innego niż tańczenie i śpiewanie.  Pozwoliło im to zająć się kunsztem kulinarnym który wznieśli  do niebywałych wyżyn,  degustując swoje delicje w wyszukanym aromacie ouzo i retsiny.   Mimo więc katastroficznych tytułów w zagranicznych mediach o „Grecji nad przepaścią”  sami Grecy  przejmują się tym najmniej,  wierząc że jakoś to będzie.  I słusznie ponieważ jeszcze nigdy nie było tak żeby jakoś nie było. Po co zatem się denerwować na zapas, jak Łotysze?

Pisząc o Grecji polskie media wpadają czasem w ton lekkiej wyższości kontrastując polski dług publiczny z ponad dwukrotnie wyższym, w odniesieniu do PKB,  długiem greckim.   Istotnie,  grecka odmiana socjalizmu podpompowała  tam stosunek długu państwowego do  PKB do wysokich 112%.  Inwestorzy skrobią się w głowę i przebąkują coś o możliwym bankructwie. Zapominają jednak że suwerenne państwa nigdy nie bankrutują.   Co najwyżej zaprzestają  spłacania długów, puszczając inwestorów w swoje obligacje z torbami.  Życie jednak nadal toczy się wesoło, wśród tańców, śpiewu i wina. Nie inaczej jest przecież w zbankrutowanej, i to nie raz, Argentynie.

Póki co  jednak pogłoski o możliwym bankructwie Grecji stwarzają odważniejszym inwestorom niezłą okazję.  10-letni dług grecki w euro  płaci obecnie 5.4% rocznie,  całkiem nieźle w porównaniu do kiepskich 3.2% na podobnych obligacjach niemieckich. Z jakichś powodów media nie podkreślają że dług polski jest w podobnej cenie co grecki, mimo że kryzys jest podobno tam a nie tu. Nie widzieliśmy także nigdzie wzmianki że tym co pomogło wykończyć Greków była organizacja olimpiady w Atenach  która pogorszyła finanse kraju. Polskę natomiast organizacja podobnie wielkiej imprezy dopiero czeka i  dopiero będzie drenowała. Podobnie zresztą jak drenują ją już teraz   „inwestycje” premiera Tuska w Afganistanie. Przynajmniej te ostatnie  Grecy,  którzy nawojowali się w starożytności wystarczająco, mądrze sobie odpuścili. I o dziwo, nikt ich z NATO za to nie wyrzuca.  Na śmianie się z Greków może więc być jeszcze trochę za wcześnie.

Nie zaszkodzi natomiast pośmiać się z socjalistycznego rządu premiera Papandreou który w odpowiedzi na zachodnie monity udaje, jak by tu powiedzieć… Greka  i ani myśli poważnie redukować deficyt budżetowy.  No i  trudno się mu dziwić. Od czasów wspomnianego Homera nie trafił się przecież ani jeden socjalista który by rozważał zaciskanie pasa.  W  tym  roku więc deficyt budżetowy w Grecji  ma wynieść coś  12.7%. W  następnym ma się on zdaniem rządowych planistów co prawda zmniejszyć do  9.1% ale kto w to uwierzy?  Można śmiało założyć że zrobi się z tego w końcu dalej dobrze ponad 10%.

Na co więc liczą Grecy oprócz, ma się rozumieć,  łyk metaxy który koi wszystkie zmartwienia lecz na krótko?  Otóż wydaje się że na to iż prędzej czy później zawiadujący strefą euro Niemcy przypomną sobie desant swoich komandosów na Kretę i powtórzą go na Ateny. Wyratowaliby w ten sposób  euro-sojusznika z opresji.  Problemy Grecji są bowiem teraz problemem całego Eurolandu. Nie sposób sobie wyobrazić Niemców przyglądających się bezczynnie z Frankfurtu jak tonie cała Hellada a wraz z nią ich projekt euro.  Chyba żeby po cichu planowali już powrót do sprawdzonej DMarki,  w co jednak wątpimy.

Nie bardzo też widzimy  jak Euroland i jego ECB mógłby selektywnie odciąć się od kłopotliwego greckiego kamienia u szyi i dać mu zatonąć a samemu zachować nienaruszone euro.  Z drugiej strony wybuch pozostawionego bez opieki starszych i mądrzejszych  greckiego  granatu może pogrążyć całą strefę euro.  Wygląda więc na to że w sytuacji absolutnie podbramkowej do „desantu”  ECB na Ateny  istotnie może dojść. Cała Unia płacąc solidarnie przez nos będzie musiała wtedy wy-bailout-ować Greków w rozwiązaniu typu DDR bis:  drzwiczki otworzyć, pacjent do środka, drzwiczki zamknąć.

Byłaby to niewątpliwie operacja bez precedensu, prowadząca najpewniej do poważnych zmian strukturalnych w samej strefie euro i do gorszących kłótni między sojusznikami kto ma płacić bardziej solidarnie od innych i dlaczego. Postawiłaby również pod znakiem zapytania sam sens kontynuowania wspólnej waluty w sytuacji w której lokalni socjaliści mogą bezkarnie zaciągać dług krajowy w dowolnej wysokości.

O ile dla przewidującego inwestora grecki dług państwowy może wydawać się w miarę bezpieczny bo go ktoś najprawdopodobniej jednak spłaci o tyle w mniej komfortowej sytuacji zdają się być banki greckie.  Standard & Poor’s ocenia że kryzys mógł je zastać z  toksycznymi aktywami stanowiącymi nawet i 20% portfela kredytowego.   Na razie  ECB przedłuża agonię bankrutujących banków w strefie euro kroplówką nadzwyczajnych aukcji.  Banki w potrzebie  mogą zatankować na nich dowolne ilości pieniędzy euro-podatnika na śmieszne 1% rocznie po to aby pożyczać mu to z powrotem na 7% i lepiej.  Kiedyś jednak  ECB wodopój ten zamknie i odetnie banki od liny ratunkowej.  Niewykluczone że dla banków greckich oznaczać to będzie drugą Cheroneę. Ale to już temat na inne opowiadanie.

.

©2010 dwagrosze.com

 

15 thoughts on “Czy socjalizm grecki zbankrutuje unijny

  1. a co z socjalizmem naszym (https://www.parkiet.com/artykul/7,885041_Zmiany_w_zarzadzie_NBP_.html) i amerykańskim (https://www.parkiet.com/artykul/7,884802_Waszyngton_steruje_rynkiem_akcji_.html)?

    prezesowi nie podobała się walka z inflacją za pomocą zbyt wysokiej projekcji.. a w Ameryce sami już nie wiedzą, czy to rząd manipuluje akcjami, czy to tylko wydrukowane TARPowe pieniądze utknęły w systemie giełdowym, zamiast rozlać się po gospodarce..

  2. @graf:
    uważasz że Unia nie posiada narzędzi POLITYCZNEGO nacisku

    Na to właśnie wygląda… Te "naciski polityczne" na Grecję to trochę jak przyciski na Titanicu. Naciskać to je sobie można…;-)

  3. Cynik – uważasz że Unia nie posiada narzędzi POLITYCZNEGO nacisku na rząd i parlament Grecki, tak aby zmusić ich do zmiany swojej polityki?
    Bo to oznaczałoby że państwa w UE nadal są bardzo suwerenne, jeśli tylko chcą.

  4. @Salwatore, "Planowany na ten rok debecik USA to 2000 miliardów dolarów (tak jakoś sympatyczniej mi to wygląda), Chiny powiedziały pass, Euro-zona ma własne problemy, pozostaje monetaryzacja.

    Chyba, że ktoś ma jakiś inny pomysł."

    No jak to? Household sector to pokryje :D:D:D

  5. Dodam tylko, że link pod słowem desant w tym tekście jest zepsuty.

  6. https://www.youtube.com/watch?v=gdT-R2zmwB0&feature=related

    Jakiż ten Glenn jest rozkoszny, dla tych którzy mają jakiekolwiek wątpliwości, co tak właściwie się dzieje. Koniecznie obejrzyjcie całość (A,B,C..)

    @Fredd
    >Wydrukuje stówkę, da dwie trzy >bańki na pokrycie strat na naked >shortach i gra.

    No wszystko do czasu, aż więksi gracze stracą cierpliwość i wszystko z prędkością startującej rakiety poleci w kierunku 2k.

    Planowany na ten rok debecik USA to 2000 miliardów dolarów (tak jakoś sympatyczniej mi to wygląda), Chiny powiedziały pass, Euro-zona ma własne problemy, pozostaje monetaryzacja.

    Chyba, że ktoś ma jakiś inny pomysł.

  7. Komentowanie
    Ciekawe.
    U mnie nie działa. BTW uzywasz JScript?
    W każdym razie dziwne.

  8. Widać, że Ojro i Zielony pójdą razem na dno – powoli niewyobrażalne staje się faktem: dolar i euro równocześnie się osłabiają.

    Względem dolara australijskiego i kiwi, no i względem surowców. Przy załamaniu koniuktury i nadprodukcji surowce drożeją.

    Ze złotem jest powszechnie znany problem naked shortów na Comexie. Jak Benio drukuje po 100 baniek na tydzień, a cały COMEX to ledwie kilkadziesiąt baniek w porywach z Londynem razem, to co się dziwić, że złoto kosztuje zaledwie 1k z hakiem. Wydrukuje stówkę, da dwie trzy bańki na pokrycie strat na naked shortach i gra.

    Kupowanie papierowego złota jest w tej chwili pozbawione jakiegokolwiek sensu – albo złoto fizyczne, a jak chce się lewarowac to lepiej grać przeciw dolarowi obstawiając AUD i NZ – albo jakas kombinacja powyższego.

  9. —–
    zaznaczenie opcji "Nazwa/URL" i wpisanie dowolnego nicka w pole "Nazwa" nadaje ten nick wypowiedzi bez żadnego problemu.

    No wlasnie caly czas tak robie i nic.
    Manta
    —–

    (powyższy komentarz tytułem sprawdzenia od cynika9 podszywającego sie pod Mantę)

  10. "Zapominają jednak że suwerenne państwa nigdy nie bankrutują. Co najwyżej zaprzestają spłacania długów, puszczając inwestorów w swoje obligacje z torbami."

    Uwaga techniczna – to, co opisałeś, cyniku, to właśnie JEST bankructwo. A to, co miałeś na myśli, to zdaje się, "suwerenne państwa nigdy nie podlegają upadłości likwidacyjnej". Chociaż i to nie jest do końca prawdą, bo że dyplomacja kanonierek (egzekucja długów za pomocą floty, piechoty i lotnictwa) nie miała miejsca ostatnio, to nie znaczy, że kiedyś się nie powtórzy; w historii przykłady są obfite.

  11. Piszesz cyniku9 o Argentyie. Ale zauważ, że jeszcze w 1902 roku był to najbogatszy kraj po USA! Gdyby nie faszysta Peron i 2 jego poprzedników ten kraj nadal byłby bogaty.

    Napisz coś o inwestowaniu w kruszce. Rajca pisał jak Austria zabierała sztućce srebrne. Wszyscy znamy jak zabierano nawet dzwony w kościołach na armaty. Może zamiast drogiego złota kupić jaąś belę miedzi (ale gdzie?)
    A może odwrotnie. Moze sa jakies ETF-y na zborze, cukier czy herbate?

    Manta

    dla echelona tez cos tam jest: bomba, wybuch, niebezpieczeństwo, atak

Comments are closed.