Hiszpania i cieknące wiadra

czyli sposób na Peak Oil

Swoim komentarzem na nasz archiwalny post Złoto Hiszpanii Drogi Czytelnik zwrócił uwagę na niedawny artykuł w the Financial Times, przedrukowany w polskiej wersji na onecie. Artykuł nosi tytuł “Na zwycięzcę hiszpańskich wyborów czeka kryzys” i odnosi się do wyborów w najbliższy weekend.

DwaGrosze mogą się tutaj wprawdzie pochwalić że przewidziały układ kart dość dokładnie, ale nie było to wcale takie trudne. Wystarczyło jedynie pomyśleć i nie włączać TV aby zdać sobie sprawę z tego co będzie, oraz z tego co będzie po tym co będzie – doskonałe okazje inwestycyjne. Co przy zbliżajacej się wiośnie generalnie wprowadza nas w nastrój kontemplacji nad istotą sensownego inwestowania, mniejsza już o to jakie brewerie urządzają akurat Hiszpanie i jakim nonsensem była, i się jeszcze okaże, ich sprzedaż złota sprzed pół roku.

Jedną z konkluzji jest ostateczne odrzucenie gminnej mądrości jakoby przyszłości nie można było przewidzieć. Oczywiście że nie umiemy przewidzieć gdzie się trafi następne trzęsienie ziemi (po to aby zashortować ubezpieczycieli, oczywiście). Ani też umiemy przewidzieć kiedy rząd tego kraju zacznie wprowadzać swoje obietnice wyborcze, na przykład…. ha, ha, ha.

Są jednak sytuacje w których do przewidzenia przyszłości wystarczy myślenie na poziomie podstawowym. Wyobraźmy sobie wiadro z wodą stojące na betonie, i stróżkę wody z niego wyciekającą. Nie wiemy czy dziura jest średnicy ołówka czy też może dwu złotych. Faktem jednak jest że jest. I faktem jest też że po dostatecznie długim czasie wiadro raczej samo się nie napełni ale nawet wręcz przeciwnie, stanie się tak puste jak głowa europosła. Czy wobec tego przyszłości – niech będzie że w ograniczonym zakresie – rzeczywiście nie można przewidzieć? Otóż można, i na szczęście dla myślącego inwestora świat pełen jest takich cieknących wiader. I byle tylko ciekły jak najwięcej!

Ale powróćmy do słonecznej Hiszpanii, z którą wielu porównuje PL. Kraj podobnej wielkości, podobny potencjał, podobnie późne wejście do EU, a następnie lata boomu wyzwolonego łatwym kredytem. No i oczywiście eksplozja na rynku nieruchomości, gdzie to się wszystko ujawnia.

Do tego dochodzą opłakane finanse państwa z deficytami po uszy, państwa które w dodatku samo sobie założyło stryczek na szyję przed kilkoma laty wchodząc do strefy euro. Jak wiadomo wyklucza to prowadzenie odrębnej polityki monetarnej, bardziej odpowiadającej aktualnej sytuacji w danym rejonie. Czyli bardziej łopatologicznie – nie można już bezkarnie zdewaluować pesety o 50% dodatkowym drukowaniem i cześć. Co by oczywiście problemy deficytów rozwiązało, i to jak. Teraz prawo do tej fraudy przysługuje jednak jedynie ECB we Frankfurcie nad Menem.

Na pytanie więc, co zrobić teraz z deficytem renomowany ekonomista hiszpański rezolutnie odpowiada: “najlepszy sposób to przestać go publikować”. A no właśnie, mamy tu całą esencję symbiozy fiat money z dyktaturą ulicy zwaną potocznie demokracją.

Klejnoty Pojezierza DrawskiegoZmięk żółty. autor: Waldemar Wiśniewski, www.fotogalerie.pl

Nie to aby sensowne długoterminowe inwestowanie było w takim przypadku niemożliwe. Wręcz przeciwnie, jest jak najbardziej możliwe ponieważ kombinacja demokratycznych rządów zarządających gospodarką obfituje w żelazne, powtarzalne reguły którym można zaufać. Jak na przykład to że bijące pianę o konkurencji i kapitaliźmie rządy zawsze socjalistycznie wyratują banki w opałach, kosztem oczywiście publicznej kasy. Tu oczywiscie miarodajnym standardem jest niedawna, ubolewania godna nacjonalizacja zbankrutowanego banku Northern Rock przez rząd UK.

Jeżeli więc sensowne inwestowanie w tych warunkach jest możliwe, to czemu nikt tego nie robi? No, może niezupełnie nikt, ale niewielu. Tu odpowiedź też jest prosta. Szerokie masy, jak psy Pawłowa, są trenowane aby wierzyć mediom a przez to, pośrednio, wierzyć rządom i bankowemu establishmentowi. TV grzmiąca w pokoju czy dziennik w kiosku Ruchu mają zawsze pewną aureolę prawdy objawionej. Tu i ówdzie szczegóły mogą wprawdzie wzbudzać wątpliwości ale sama natura przekazu a zwłaszcza dobór tematów przecież bardzo rzadko. Natomiast zauważenie i skorzystanie z szans jakie się prezentują wymaga, naszym zdaniem, podejścia kontrarnego, pod prąd, pod natrętnie serwowany, dominujący osąd. Podejścia kwestionującego popularne dogmaty o tzw. demokratycznie wyłonionym rządzie, złożonym ze specjalistów bez cienia prywaty, który pracuje oczywiście jedynie w interesie tychże mas, bezpiecznego systemu bankowego opartego wyłącznie na obietnicach fiat money, czy też o całkowitej fikcji zabezpieczeń emerytalnych.

Reporter FT pisze dalej: “Ostatnio zacząłem gromadzić kolekcję budzących grozę statystyk mieszkaniowych. Jedna z moich ulubionych tabeli pokazuje dane Banku Hiszpanii, wedle których od końca 2006 r. liczba wydawanych pozwoleń na budowę spadła na łeb na szyję. W szczytowym okresie rosła ona rocznie o 25 proc. Na jesieni 2007 r. roczny spadek wynosił 20 proc. (a to zapewne nie koniec). Ceny domów spadały o wiele wolniej, ale to tylko kwestia czasu, ponieważ na tym etapie cyklu mieszkaniowego sprzedający zwykle cierpią na zbiorowe złudzenia. Między rokiem 1995 a 2006 nominalne ceny domów wzrosły trzykrotnie a realne dwukrotnie…. Spodziewam się, że realne ceny domów w Hiszpanii spadną prawie tyle, ile wzrosły przez ostatnie 10 lat. [podkr.-cynik9]

Nam w DwuGroszach Hiszpania wpadła w oko dużo wcześniej niż reporterowi FT. Wcześniej nawet niż czerwcowe brewerie min. finansów Solbesa ze sprzedażą hiszpańskiego złota i nasze żarty ze “stryjka Pedro” który zamienił siekierkę na kijek. Długo przed tym raporty donosiły na przykład że gigantyczna liczba domów oddawanych do użytku w Hiszpanii przewyższa ilością łączną ich liczbę w Niemczech, Francji i, o ile pamięć nie zawodzi, bodaj jeszcze w jednym kraju.

Już to samo w sobie było okazją do pewnej refleksji. Czy trend taki może być trwały? Czy Hiszpanie nagle zaczęli wyjmować oszczędności z banków i kupować domy za gotówkę? Czy pensje w Hiszpanii doznały cudownej multiplikacji? Albo czy raczej nie mamy tu doczynienia z innym cudem – niekontrolowanego rozrostu kredytu umożliwanego przez system fiat money, stymulujący to bank centralny, i patrzący na to przez palce beztroski rząd? I czy pod względem rozpalonej do czerwoności, w podobnych okolicznościach, gorączki spekulacyjnej PL nie przypomina czasem nieco sympatycznej iberyjskiej sąsiadki?

“W sytuacji, gdy bańka gospodarcza właściwie już się całkowicie rozprysła, zwycięzcy niedzielnych wyborów będą mieli za zadanie – oprócz poradzenia sobie z kryzysem – poszukać nowego modelu wzrostu, opartego o zwiększanie wydajności”, kończy swój niezwykle minorowy artykuł FT.

Z punktu widzenia cierpliwego inwestora jednak całość wydaje się nam daleka od pesymizmu. No, chyba że ktoś pospieszył się już kupując jakieś kondo na Costa Blanca. Bo teraz wydaje się że wakacje w Hiszpanii będą rok w rok, przez 10 lat, stawały się coraz tańsze i tańsze. Powinno to ułatwić zainteresowanym w iberyjskich nieruchomościach wakacyjne eskapady łączące fun i inwestycyjne łowy. Łącznie z nabyciem, gdzieś może za parę lat, jakiegoś pięknego miejsca za 1/3 ceny, z widokiem na morze. Najlepiej na jakiejś licytacji komorniczej, choć tak daleko to my jeszcze hiszpańskiego no hablamos suficientemente bien. W sam raz aby grzać się w słońcu za darmo gdy w resztę Europy uderzy Peak Oil i gdzie jedyną przystępną metodą na ogrzanie się będzie “ruski kaloryfer” plus 100 gram żytniej.

©2008cynik9

16 Replies to “Hiszpania i cieknące wiadra”

  1. @przewrotny:

    …pewien udział w portwelu pozycji w fizycznym srebrze i platynie? Rozumiem że złoto to do nbp mogę zanieść i kupią a co z innymi metalami?

    Dobre pytanie, zajmiemy się nim w kolejnej edycji Dwa Grosze NewsLetter

    Czy jest możliwość zakupu certyfikatu takiego jak RCGLDAOPEN ale którego cena odzwierciedlałaby ceny zbóż…

    Na website Raiffeisena we Wiedniu widziałem certyfikaty na bodaj indeks giełdowy w Kazachstanie i inne super ezgotyczne frukty, tak że jest prawdopodobne że na jakiś indeks agro też coś pewnie upichcili. O tym co z tego próbują sprzedawać w PL nie mam zielonego pojęcia.

    Sugerowałbym jednak raczej zainteresowanie się ETFami w tym zakresie, jest parę notowanych na głównych giełdach, z odpowiednim wolumenem obrotów w walorze.

  2. Mam takie pytanie do cynik9. Czy popiera pan pewien udział w portwelu pozycji w fizycznym srebrze i platynie? Rozumiem że złoto to do nbp mogę zanieść i kupią a co z innymi metalami? Nie chodzi mi o przypadki skrajne (wojny itp.), gdzie dziś mogę metal wymienić na papierki? Druga część dotyczy zakupów na naszej giełdzie certyfikatów towarowych. Czy jest możliwość zakupu certyfikatu takiego jak RCGLDAOPEN ale którego cena odzwierciedlałaby ceny zbóż albo ropy na giełdach światowych?

  3. @ no hablamos:

    Poprawiamy nasz hiszpański na odpowiedzialność {anonimowego}. Przecież się zastrzegłem – no hablamos suficientemente bien.
    Dziekuję!

  4. Samych Angoli jest w Hiszpani kilkaset tysięcy ( tak nie ma pomyłki). Pokupowali na kredyt nieruchomości i podnosili z innymi ich ceny.
    Warto teraz zbierać kasę i czekać na okazje. Ja niestety nie mam teraz takich możliwości finansowych, ale kto wie cco los przyniesie…

  5. @zambra:
    no jak to – to jest część z tych obiecanych 3 mln a przeznaczone dla Polaków, którzy niedługo będą masowo wracać do kraju 😀 😉

  6. To wtrącenie po hiszpańsku to raczej coś jak „no hablamos suficientemente bien” niż „no decimos bastante bien”. „decir” to takie angielskie „say”, podczas gdy „hablar” to „speak”. Natomiast „bastante bien” to by było jak „quite well”, a „suficientemente bien” to „well enough”, gdyby na bardziej zrozumiały język przełożyć.

  7. @Takei Jeden Łoś
    Ale skad w ogole pewnosc, ze to wszystko jest finansowane kredytem? Skad wiadomo, ze przynajmniej w czesci to nie sa inwestycje gotowkowe np. bogatych Niemcow, ktorzy zamiast kupic sobie kolejne BMW postanowili kupic domek

    Kolego, mieszkam w kraju gdzie Ci bogaci Niemcy przyjeżdżają do pracy jako gastarbeiterzy a i nawet tutaj prawie wszyscy (bogaci w szczególności) kupują auta na kredyt. Nie rusza się zainwestowanej gotówki, kiedy można wziąć tani kredyt. Oczywiście to się pewnie wkrótce zmieni…

  8. >taki jeden łoś pisze:
    >Ale skad w ogole pewnosc, ze to >wszystko jest finansowane >kredytem? Skad wiadomo, ze >przynajmniej w czesci to nie sa >inwestycje gotowkowe

    To, czy finansowane to było kredytem, czy też gotówką na tą skalę nie ma większego znaczenia. Im więcej kredytem, tym gorzej.
    Te trendy przy papierowym pieniądzu i nahalnym globalizowaniem wszystkiego co popadnie charakteryzują się również globalnym zasięgiem. Hiszpania, czy Polska nie będzie tu wyjątkiem. I tu, i tu skala zjawiska jest porażająca. Zresztą pamiętam analizy popytu pochodzącego z zagranicy na nasze mieszkania na samej górce cenowej. Główną obcą siłą kupującą byli właśnie Hiszpanie, o ironio losu :).
    I jeszcze jedna obserwacja. Im więcej tam było/jest kapitału nietubylczego, tym amlituda wzrostu była/jest większa. A to oznacza, że tym bardziej tragiczne skutki zobaczymy w przyszłości.
    Pozdrawiam

  9. @ takie jeden los pisze
    „…Czy moze nieruchomosci tez da sie shortowac?”

    Właśnie chodzi mi coś takiego po głowie… 😉

    G.F.

    P.S. A w byłym NRD to Polaków biją. Podobno. 🙁

  10. >Poza tym prywatną nieruchomość wcale
    >nie tak łatwo jest finansować kredytem
    >z zewnątrz ponieważ zwykle
    >zabezpieczeniem jest asset w danym
    >kraju.

    Ale skad w ogole pewnosc, ze to wszystko jest finansowane kredytem? Skad wiadomo, ze przynajmniej w czesci to nie sa inwestycje gotowkowe np. bogatych Niemcow, ktorzy zamiast kupic sobie kolejne BMW postanowili kupic domek nad cieplym morzem? Polska to troche inna bajka, bo – przynajmniej w obiegowej opinii – nie jest krajem az tak atrakcyjnym turystycznie jak Hiszpania, a wiec podejrzenie, ze sa to inwestycje duzej liczby prywatnych ludzi chcacych tu po prostu spedzac kilka miesiecy w roku na blogim lenistwie, jest duzo mniejsze.
    Poza tym wciaz nie widze mechanizmu w jaki inwestor moze wykorzystac swoje przewidywanie dotyczace spadku cen nieruchomosci w Hiszpanii. Jesli sie zorientowal juz na gorce, to moze tylko czekac az stanieja.Czy moze nieruchomosci tez da sie shortowac? 😉

  11. @łoś: Skąd więc wiedza, że był to rodzimy kredyt, a nie zagraniczny kapitał?

    Oczywiście wszystko jest możliwe, i bez kapitału zagranicznego też się na pewno nie obyło. Ale jak gość biegający setkę w 15sec zaczyna nagle biegać w 8sec, podejrzenie jest że przyjmuje steroidy… Ludzie inwestują w ESP od Franco, ale eksplozja oddawanych do użytku domów jest stosunkowo świeżej daty i koreluje się z boomem ostatnich lat.
    Podłoże jest zresztą podobne do PL – tu przecież też do kilku lat wstecz niewielu słyszało nawet o nabywaniu nieruchomości inaczej niż za gotówkę! Łatwe kredyty dla każdego, plus długo odkładany popyt, odmieniły sytuację diametralnie.

    Poza tym prywatną nieruchomość wcale nie tak łatwo jest finansować kredytem z zewnątrz ponieważ zwykle zabezpieczeniem jest asset w danym kraju. A nawet gdyby, to podejrzewam że często i tak w akcji kredytowej bierze udział w tej czy innej formie bank w kraju nieruchomości.
    Czemu tysiące polskich posiadaczy hipotek w CHF nie brały ich (taniej) w Szwajcarii? Jaki bank w PL da nam hipotekę na dom, dajmy na to, w Rosji?

    @hes:
    Ja bym sprawdził czy koleżanka również „uświadamiała” żonę pół roku temu co do nabywania walorów na WGPW. Jeżeli nie to być może jest jedynie uważną czytelniczką DwuGroszy 😉

  12. >Już to samo w sobie było okazją do
    >pewnej refleksji. Czy trend taki może
    >być trwały? Czy Hiszpanie nagle
    >zaczęli wyjmować zaoszczędzone euros z
    >banków i kupować domy za gotówkę? Czy
    >pensje w Hiszpanii doznały cudownej
    >multiplikacji?

    Ja bardzo przepraszam, ale dla mnie ta mysl wcale nie jest oczywista. Ja z gwaltownego wzrostu liczby budowanych w Hiszpanii domow po jej wejsciu do EU wyciagnalbym wniosek, ze kapital zagraniczny inwestuje po prostu w turystyke i nie widzialbym w tym nic nadzwyczajnego. Skad wiec wiedza, ze byl to rodzimy kredyt, a nie zagraniczny kapital?

  13. @ hes – pamietajmy ze opozycyjna do Twojej opinii moze byc ta ktora widzi w tym poczatek prawdziwego run’u na zloto. na razie szalenstwa jeszcze nie widac ale np. jak ktos wczesniej napisal – domena gold-finance.pl/ zostala zarejestrowana dopiero w pazdzierniku, serwis kursyzlota.pl powstal dopiero niedawno (mimo iz domena jest zarejestrowana od 08.07) – z czego mozna by wnioskowac, ze dopiero teraz zacznie sie krecic. poza tym, moim zdaniem, fundamentalna analiza Cynika wskazuje na slusznosc inwestycji w zloto. na razie sie nic nie zmienilo jesli chodzi o jej podstawy. mam wrazenie, ze nie traktujesz nadciagajacego huraganu wystarczajaco powaznie 😉

  14. Skąd czerpać informacje ?

    No właśnie ?
    Czy szanowny autor mógłby podać jakieś wiarygodne, internetowe źródła informacji na tematy gospodarcze (w języku polskim i angielskim) ?
    Wszelkie „portale” zapewne trzymają poziom swoich właścicieli- czyli pokazac stadu to co trzeba, a co nie trzeba- przemilczec…

    Skąd więc czerpać wiadomości ?

  15. Sklep emonety.pl zaczął handlować złotem lokacyjnym (ceny tyciu niższe od tych w e-numizmatyka). Ja już mam wątpliwości co do inwestycji w złoto, bo do mojej żony przyszła koleżanka i „uświadomiła” ją, że teraz trzeba inwestować w złoto i grunty. Jak już dwie „gospodynie domowe” wiedzą w co inwestować, to trzeba uciekać z tego rynku.

Comments are closed.