Prawdziwe zagrożenia dla Polski

Czy wszyscy szturmujący granicę polsko-białoruską są aby wyszczepieni?  Nikt przecież nie nosi maseczek. Zwłaszcza „kobiety i dzieci” zwalające drzewa na drut kolczasty aby przedostać się na drugą stronę. Czemu Horban nie stoi nad granicą ze strzykawką gotową do użycia?  Stanowi to przecież poważne zagrożenie epidemiologiczne… 😀

Nie widziano też nigdzie utrzymywanych przez Polskę wojsk amerykańskich  aby wspomagały polskiego sojusznika w odparciu agresji na kraj NATO.   W końcu coś by się należało – bez agresji NATO na Irak nie byłoby Irakijczyków szturmujących teraz granicę polsko-białoruską. Polska biorąc udział w „koalicji chętnych” w pacyfikacji Iraku, agresji na suwerenny kraj w interesie anglo-syjonistycznym, nie może być teraz zdziwiona że siejąc burzę gdzieś indziej przychodzi jej teraz  zbierać  żniwo u siebie.

prawdziwe zagrożenia

Kryzys na granicy białoruskiej jest też świetnym probierzem  tego jak miałkiego kalibru ludzie  rządzą tym krajem. Co jest zagrożeniem dla Polski? Otóż zagrożeń dla Polski jest kilka. Pakiet klimatyczny unii, „Fit for 55”, bezmózgowe zamykanie kopalń węgla,  uwspólnotowienie długu. Zagrożeniem dla Polski są unijne kary, idące w miliony euro dziennie, czy to za Turów, czy za „praworządność”, czy za inne rzekome delikty. Zagrożeniem dla Polski jest też szantaż  ze wstrzymywaniem miliardów funduszy unijnych pod byle pretekstem. Zagrożeniem dla Polski jest w końcu kwestionowanie przez unię  orzeczenia trybunału konstytucyjnego o prymacie prawa polskiego nad unijnym. To są poważne zagrożenia dla Polski, nie kilka czy kilkanaście nawet tysięcy Irakijczyków na granicy wschodniej z których każdy jeden ani nie ma tu czego szukać ani też niczego szukać tu nie pragnie, jedynie skorzystać z otwartego zaproszenia Angeli do odwiedzenia Niemiec.

Co robić w takim razie z „uchodźcami” na granicy wschodniej? Nic, a potem jeszcze mniej, poza życzliwym patrzeniem w inną stronę. Wszystko, z transportem włącznie, mają załatwione i opłacone. Nie kosztuje to polskiego podatnika złamanego grosza. Dać za to unii ultimatum na usunięcie tych wszystkich prawdziwych zagrożeń, plus na dosypanie do tego paru miliardów ekstra w funduszach Frontexu, zanim kiwniemy nawet palcem z jakimkolwiek płotem wzdłuż granicy białoruskiej. Bez tego bardziej uzasadniona jest budowa płotu wzdłuż Odry – aby przerzuceni do Niemiec Irakijczycy po szoku LGBT przypadkiem nie zechcieli tutaj wracać.

Prezydent kraju powinien w końcu zrozumieć że kryzys jest szansą  aby usunąć prawdziwe zagrożenia dla kraju. Tyle że trzeba do tego zacząć myśleć i działać. Siedzieć w Brukseli negocjując z von der Leyen a nie kompromitować się i kraju podziękowaniami dla Tichanouskiej na rzekomy „support”. Za jej „support” i hegemona w obalaniu Łukaszenki właśnie drogo płacimy. Obawiać się jednak można że nikt z polityków polskich dowolnej opcji nie jest w stanie nawet pojąć że unikalna szansa na zlikwidowanie rzeczywistych zagrożeń dla państwa bezpowrotnie zniknie z chwilą gdy EU dogada się  z Łukaszenką ponad naszymi głowami. Miałeś chamie złoty róg…

Niestety, hadko słuchać gdy nawet rozsądny dotychczas poseł Sosnierz z Konfederacji bredzi coś o strzelaniu do Irakijczyków na granicy. Do Irakijczyków okupowanych przez NATO to już Polacy strzelali w Iraku, panie Sośnierz, nie dość panu tej kanonady? I w imię czego chce pan tak bronić granicy unijnej,  tej unii która jest dla nas zagrożeniem o wiele poważniejszym niż wszyscy Irakijczycy  do kupy, z Łukaszenką na czele?

39 thoughts on “Prawdziwe zagrożenia dla Polski

  1. A według mnie kryzys na granicy jest wykorzystywany do destabilizacji obecnej władzy w RP i ma się przyczynić do do jej wymiany na bardziej pro-europejską.
    Może to do końca nie po myśli Putina ale w końcu może to cena uzyskania certyfikacji NS2 – może nawet potrwać do marca 22.
    Rząd nie może wpuścić migrantów do PL/EU bo straci duże poparcie wśród swojego elektoratu (proszę zwrócić uwagę na protesty ludności na Litwie jak Litwini przyjmowali uchodźców, organizowali im schronienie i zapewniali rejestrację). Pozostaje im samodzielna walka z ich naporem.
    EU pytała czy ma pomóc Polsce – ale może to zrobić jedynie kiedy PL się o taką pomoc zwróci. A to znów pokazałoby słabość rządu. Morawiecki tłumaczył dlaczego takiej pomocy przyjąć nie chce (https://natemat.pl/383353,sejm-mateusz-morawiecki-wyjasnil-dlaczego-odrzuca-pomoc-frontexu).
    No i na koniec wizyta Michela, który jakoś poszedł w rejony praworządności: https://www.rmf24.pl/polityka/news-spotkanie-morawiecki-michel-o-czym-rozmawiali-politycy,nId,5638862#crp_state=1. A także wypowiedzi całego środowiska opozycyjnego, od posłów, przez dziennikarzy do artystów i innych.

    Chyba będą wybory na wiosnę.

    1. Morawiecki tłumaczył dlaczego takiej pomocy przyjąć nie chce
      Tu akurat ma rację, frontex jest kpiną i to kłopotliwą w dodatku bo umożliwia unii włożenie stopy między drzwi.

      Nie potrzebujemy innej, i nie ma lepszej formy pomocy od unii jak zaprzestanie z jej strony wrogich aktów i kroków, a w szczególności blokowania funduszy, nakładania astronomicznych kar i wtrącania się do polskich spraw wewnętrznych. Zdjęcie tego wszystkiego ze stołu, i to szybko, raz a dobrze, powinno być warunkiem aby strona polska kiwnęła palcem w sprawie płotu na granicy. Z tym że do tego trzeba premiera z kojones a nie miękiszona. Merkel może rozmawiać z Putinem o kryzysie polsko-białoruskim a miękiszon Morawiecki nie może wysłać kogoś do Mińska aby przynajmniej nawiązać dialog i zapytać Łukaszenkę o co mu konkretnie chodzi? Niech się uczy od Putina – który nie uznaje „rządu kijowskiego” ale linię dialogu trzyma otwartą.

      Łukaszenka prawdopodobnie powie że skoro Erdogana EU futruje miliardami po to tylko aby powstrzymywał strumień uchodźców to on chce czegoś podobnego za podobną usługę, a nie sankcji nakładanych na niego przez EUro-idiotów, w tym Polskę. Zachowuje się całkowicie racjonalnie, rewanżując się za próbę nieudanego puczu na siebie. I będzie nie tylko miał w tym wszystkim rację ale także wskaże sposób w jaki unia mogłaby być wreszcie pomocna w tym konflikcie, niech sobie trzyma frontex do odganiania murzynów od Sicilii.

      1. Jak dla mnie to sytuacja dojrzala do tego, zeby sie z UE wypisac. Nie chca nas tam, sa do nas wrogo nastawieni, powinnismy prowadzic wlasna polityke i znormalizowac stosunki z Bialorusia i Rosja. Nasza polityka na wschodzie jest bezsensownie wroga i w zasadzie nie za bardzo wiadomo dlaczego.

        Migrantow nalezy wpuszczac. Dawac im wizy. Niech sobie jada gdzie chca. Jak nie chca jechac, to niech zostaja i pracuja. Mamy brak rak do pracy, Za wszystko maja placic normalnie. Socjalu nie dawac. Ich sprawa jak tu sobie poradza.

        1. Sądzę że samo życzliwe patrzenie w inną stronę spowoduje że ze 3/4 migrantów mając opłacony już transport do Niemiec rozpłynie się bezproblemowo w listopadowej mgle. Wystarczy nie zatrzymywać furgonetek przemytników. Z wpuszczaniem czekałbym jednak na kulminację kryzysu i ewentualne, choć wątpliwe, oficjalne odrzucenie zaprezentowanego unii ultimatum na załatwienie spornych kwestii, odblokowanie funduszów, anulowanie jakichkolwiek kar. Gdyby Morawiecki nie był bezideowym miękiszonem to sądzę że unia – zagrożona rozpadem – by się ugięła. Ryzyko warto podjąć bo jest ono mocno „lopsided” na naszą korzyść. Unia ma w obecnych warunkach dużo więcej do stracenia niż Polska i wybycie Polski oznacza najprawdopodobniej jej rozpad w obecnym kształcie.

        2. Żeby się tylko nie okazało że granicę na Odrze będą szturmować uchodźcy z Iraku razem z uchodźcami z Polski

    2. Morawiecki chyba nie jest najlepszy z arytmetyki. Granica polsko-białoruska to ok. 400 km jeżeli w tej chwili przerzucono nad granice 15 tys żołnierzy, policjantów i strażników granicznych to jakby nie liczyć wychodzi, że musieliby stać od siebie, co 26 m, żeby ją upilnować. Przy założeniu, że każdy z nich jest co najmniej „Johnem Rambo” – to może wytrzyma na posterunku bez snu max 3 doby. Potem potrzeba będzie kolejne 15 tys Johnów Rambo, którzy ich zastąpią i tak przez całą zimę, bez względu na śnieg, deszcz, mróz aż do Wielkanocy. Doskonały test wyszkolenia i sprawności. I nawet nie trzeba narażać się na wysokie koszy żeby wyjeżdżać do Afganistanu, Iraku aby wdrażać z sojusznikami z NATO demokracje. Łukaszenko idzie z duchem czasu i dostarcza „door to door” możliwość realizacji europejskich wartości, demokracji i wolności na miejscu.
      A w ogóle to po co ta afera z kilkuset uchodźcami na granicy polsko białoruskiej skoro marokański, bałkański i libijskie ekspresy dostawy migrantów pracują pełną parą. Nawet Francuzi z Belgami całkiem legalnie przy udziale lokalnych władz przez ostatni kwartał przerzucili przez Kanał na pontonach i łódkach ok 25 tys osób.

      1. Potem potrzeba będzie kolejne 15 tys Johnów Rambo, którzy ich zastąpią i tak przez całą zimę, bez względu na śnieg, deszcz, mróz aż do Wielkanocy

        ale zdaniem rządowej propagandy w tej wojnie „zwyciężamy”, „nie wolno nam jej przegrać”, i tego typu nonsensy. Z mitomanem Morawieckim na czele zanosi się na kolejne polskie zwycięstwo bez zwycięzców, bo wszyscy polegną czy tutaj: zbankrutują. Zamiast wziąć po prostu zadzwonić do Łukaszenki i sprawę rozwiązać w jedną dobę. Erdogan ma parę milionów „uchodźców” i kosi miliardy z EU za to że ich nie wypuszcza, Łukaszenka chce to powtórzyć w mniejszej skali i durnie unijne na to się zgodzą prędzej czy później nie mając innego wyjścia.

        1. No właśnie. Ale prezydent „wszystkich Polaków” Andrzej D. zamiast do Łukaszenki dzwoni w sprawie migrantów nie do Łukaszenki tylko do „gospodyni domowej” Tichanowskiej. Przecież Łukszenko jest nielegalnym uzurpatorem a jedynym uznanym przez UE i Polskę „P- rezydentem” jest „gospodyni domowa”.
          I jako ciekawostka – Austria planuje zorganizować wielka europejską konferencję w sprawie migrantów na polsko-białoruskiej granicy oczywiście bez udziału Białorusi. W zeszłym roku Niemcy zorganizowały taką samą konferencje w sprawie konfliktu w Libii oczywiście bez głównych aktorów tego konfliktu – oczywiście bez efektów.

  2. bez agresji NATO na Irak nie byłoby Irakijczyków s
    —————————————————————————–
    No, coz. Na chlopski rozum, to ten, co nawarzyl piwa powinien je wypic.
    Ale w stosunkach miedzynarodowych chopski rozum nie funkcjonuje.
    IL.

  3. Dla mnie cały ten konflikt z Białorusią jest bardzo smutny. Patrząc na wszystkich naszych sąsiadów na mapie to właśnie Białoruś jest jedynym krajem z którym, przy odrobinie dobrej woli z naszej strony mogliśmy mieć partnerskie stosunki.

    Białoruś powinna być hubem handlowym dla naszych produktów eksportowanych na wschód. Każdy pamięta o tym, że Polska eksportowała mnóstwo żywości do Rosji, także meble ale to inna kwestia.
    A wystarczyło płacić marżę Łukaszence i zarabiać dalej. Wszyscy na tym korzystali. Nasi rolnicy przegrywają w starciu z zachodnimi konkurentami ze względu na różnice w dopłatach i nie do końca tak wolnym rynku. Zamiast kopać się z koniem (np. Danish Crown) wystarczyło słać wszystko na wschód.
    Zamiast tego nasi włodarze niezależnie od opcji politycznej ochoczo klaszczą i sypią kasą na każde pierdnięcie niezależnej (!) białoruskiej opozycji.

    Białoruś to nie np. Litwa, śmiem twierdzić, że gdyby Możejki leżały na terenach Łukaszenki historia tej inwestycji potoczyłaby się inaczej.

    Autor w tym, jak i w poprzednich wpisach celnie zwrócił uwagę, że zamiast zapytać u źródła problemu, w Mińsku, o co chodzi, lepiej załatwiać sprawy przez Brukselę. Polska władza jest prawdziwie antyunijna, prawda? 🙂

    Swoją drogą Białoruś może nie jest najbogatszym krajem na świecie, ale drogi mają dobre, jest tam czysto, a gdy wejdzie się do sklepu to na półkach w pierwszej kolejności pod ręką są rodzime produkty, a nie zagraniczne wynalazki.

    1. od 2014 toczymy wojnę z rosja. nie jest to nasza wojna tylko eurpejsatej mafii. byt naszego kraju, dobrobyt obywateli dla mafii nie ma tu żadnego znaczenia.

      ostatnio naczelnik kaczor oświadczył, że chce zwiększenia armii. naiwni pytali po co.
      „nasi” umiłowani przywódcy z POPIS-u są nakręceni do wojny z rosją. wojna będzie trwała do ostatniego polaka. po wyczerpaniu „mięsa armatniego ” i doprowadzaniu państwa do bankructwa umiłowani przywódcy uciekną z resztką kasą do brukseli lub londynu. jak ich poprzednicy. są na to gotowi w każdej chwili

      a my tu w kraju znowu zaznamy „jesieni średniowiecza”

      euromafia zaproponowała sankcje na białoruś na co łukaszenko zaproponował zamknięcie gazociągu jamalskiego. ciekawe komu pierwszemu zmięknie rura

  4. Dla mnie ciekawe jest tutaj milczenie drugiego najważniejszego gracza w tym cyrku, tj USA. Jakby ich nie było.

  5. Niestety.. większość rządzących jest tam tylko po stołek, władzę i kasę. Od wielu wielu lat Polska nie ma pomysłu na siebie i rolę jaką chce pełnić. No więc jak sami nie mamy pomysłu, to inni ten pomysł na nas znajdują i jesteśmy pomiatani jak chorągiewka raz w jedną, raz w drugą stronę. Niestety alternatyw nie widać. Żal patrzeć jak marnujemy swój potencjał i dajemy sobą sterować.

  6. To dopiero skromny początek Amerykanie uciekną do końca roku z Iraku. Pamiętamy eksodus gdy uciekali z Afganistanu. Teraz za przelot na polska granice Irakijczyk płaci 4000 dolarów .dla Łukaszenki to dobry biznes i odpłata za próbę jego zabójstwa w zeszłym roku. Wystarczy. pomnozyyc 4000 dolarów przez ilość uchodźców. Ci Irakijczycy to Kurdowie których wykorzystano do walk w państwie i teraz porzuca. się jak zbędne śmieci. Prawdziwwym naszym wrogiem jest mafia rządząca Polakami. To mmafia wysyłała najemników do. Iraku szykowała zamach stanu na Ukrainie i Białorusi. Polską rządzą terroryści zarządzani przez międzynarodowe macie. Tylko czasy się zmieniły. Ale nadrzędny cel pozostał wojna i grabież zasobów Rosji. Tylko że teraz Rosja i Chiny to mocarstwa które nie rozmawiają z takimi państwami zbujeckimi jak polska

    1. @Polak:”Prawdziwwym naszym wrogiem jest mafia rządząca Polakami.”
      Drobne uszczegółowienie. W „każdym” kraju rządzi mafia. W Polsce nazywa się „grupa trzymająca władzę” (ang. deep state).
      Zmiana jednej mafii na drugą jest trudna i zwykle zajmuje dziesięciolecia o ile wogóle jest to możliwe (jak np. w USA, Chinach, Rosji czy Białorusi). Mafie w małych krajach zwykle muszą się słuchać mafii w większych i silniejszych krajach. Muszą także jakoś płacić „za ochronę”. To się niewiele różni od sytuacji jaką pamiętam z „dziecięcego podwórka”. Trzymając się analogii gangsterskich, cały czas powstają nowe gangi (partie), które chcą dobrać się do konfitur i szukają „sponsorów”. Te wszystkie mafie obiecują obywatelom, że pod ich włádaniem obywatelom „będzie lepiej” niż obecnie. Niektóre nawet obiecują, że będą ściągać mniejszy haracz (podatki:). Jak narzekasz na obecną polską mafię, to mam proste pytanie. Która mafia w Polsce u władzy by ci odpowiadała? Wybieraj z istniejących, ułomnych, bo pewnie takiej jaką byś sobie „wymarzył” nie ma.

      1. Nie jest problemem, że rządzi „mafia” czy jak zwał deep state. Problem jest taki, że nasza mafia nie traktuje Polski jak swojej własności w dobrym tego znaczeniu. Wiara, że rządzi demokracja i wybierane przez naród partie jest cokolwiek naiwna. Jak chcesz długo i korzystnie eksploatować jakieś terytorium, to dbasz żeby było co eksploatować i żeby nie wtrącały się zbytnio inne mafie. Węgry nie są od Polski silniejsze, Turcja do niedawna też nie była – można prowadzić samodzielną politykę na własną miarę – można! Nasza mafia nie czuje, że od dobrobytu w tym kraju zależy też jej dobrobyt. Jedyne co potrafią to wysługiwać się innym mafiom. Są jak alkoholik, wszytko sprzedają byle starczyło na następną flaszkę. Były i będą sytuacje, kiedy będziemy potrzebni USA, Niemcom i Rosji i trzeba umieć takie sytuacje wykorzystywać dla własnego pożytku i własnego wzmocnienia, czyli dobrze się sprzedawać ale samemu, nie żeby inni nami handlowali, dwa ww. kraje to potrafią. Państwo demokratyczne bez własnego deep state nie funkcjonuje, czego jesteśmy najlepszym przykładem. Już Kochanowski pisał, że niewiele nas ten przykład uczy.

        1. @dlen:”Jak chcesz długo i korzystnie eksploatować jakieś terytorium, to dbasz żeby było co eksploatować ”
          Przecież dbają!! W ostatnich kilkunastu latach Polska rozwijała się i to dość dynamicznie. Chyba nie zaprzeczysz. Problem w tym, że „nasze mafie” są zależne od swoich zagranicznych opiekunów i MUSZĄ słuchać bo inaczej ryzykują że stracą władzę. A jak mają alternatywę, że w Polsce będzie lepiej ale nie oni będą rządzić to wolą żeby było gorzej ale dalej będą „przy żłobie”. To jak powiadał niejaki Dorn (trzeci bliźniak:): „Kierownictwo partii (PiS) w pierwszej kolejności myśli o utrzymaniu władzy w partii a dopiero w drugiej kolejności o wygraniu przez partię wyborów”. Bo co im po wygranych wyborach jak stracą kontrolę nad partią. Tu jest podobnie. Lepiej postępowac jak każe „zagranica” (nawet wbrew interesom kraju) i rządzić niż rozwijać kraj ryzykując utratę władzy.

          1. Może nie do końca jasno napisałem. Ci których widzimy w TV, nazwiska nieważne, to IMO frontmeni, kukiełki nie mogące podejmować żadnych istotnych decyzji (to jądro dzisiejszej demokracji), nie o nich pisałem. Za nimi stoją ci którzy podejmują prawdziwe decyzje (jak zabronienie Tuskowi startu w wyborach prezydenckich, przykładów bez liku). To o nich mi chodziło. Faktycznie rozwijamy się dynamicznie, jakbym dostawał przez ostatnie kilkanaście lat po milionie rocznie/miesięcznie też bym się dynamicznie rozwijał 🙂 Ten prawdziwy rozwój to efekt tytanicznego wysiłku MSP wbrew opresyjnemu państwu a nie na skutek stworzonych prze nie doskonałych warunków, taka prawda.

  7. Nasi miszcze chyba nie mają żadnego scenariusza dłuższego niż kilka dni, a co się stanie jeśli:
    1) „przegramy” tj. ludzie koczujący na granicy przejdą a nie daj Boże komuś z naszych puszczą nerwy i ktoś zginie, jeden europejczyk będzie nas chwalił, że obroniliśmy heimat i Helgi przed kulturowym ubogaceniem ale 10 jego kolegów oskarży nas o mordowanie niewinnych i wiele innych niefajnych spraw, coś mi się wydaje, że w EU przeważy ta druga narracja, czyli „czarna d**a”;
    2) „wygramy” – nie przepuścimy prawie nikogo, obronimy granicę unijną (szlag, teraz wszystko musi być unijne, nawet granica) tj. przegra Łukaszenka, tzw. imigranci w jakieś liczbie nie przeżyją u niego zimy, może to być jego koniec, jakieś wątpliwości kto zajmie jego miejsce?, zamiast mieć ma granicy białoruskie KGB, niechby po polskich szkołach, będziemy mieć ruskich pograniczników, czy przy następnej „hybrydzie” (w tym wariancie na pewno się zdarzy) będziemy w lepszej sytuacji? czyli „czarna d**a”.
    W każdej opcji ogrywają nas poważni ludzie mający plan A, B itd. Na tzw. imigrantach teraz zarabia rodzina Łukaszenki a my zrzucamy się na płot następnego Sasina, to nie skończy się na 1,5 mld, może na kilku mld, ustawi sobie „patriotycznym” sposobem rodzinę i znajomych na kilka pokoleń, może to nie są w skali państwa duże kwoty ale wywalamy konkretną kasę dokładnie w błoto. A wystarczyło nie przeszkadzać ogarniętym ludziom w nocnych transportach na zachodnią, a może i południową granicę, i tylko regulować strumyczek a bomba byłaby rozbrojona. Ech …

    1. Słyszałem gdzieś buńczuczne pohukiwanie że „tę wojnę wygramy”. Typowo polski bezsens – zwycięstwo bez pytania się o koszty. Zważywszy na ogrom wyrzuconych w błoto sum wojnę tę wygrał Łukaszenka już dawno i o to mu zapewne chodziło – o spowodowanie nieproporcjonalnie dużych strat u sąsiada, wyrównując z nawiązką straty własne z tytułu sankcji etc. Całkowicie racjonalny motyw. Teraz wystarczy mu dopuszczać po paru Irakijczyków dziennie w nieskończoność, a przeciwnik będzie utrzymywał pół armii urzędników do pilnowania płotu a drugie pół do bezmyślnego budowania jeszcze wyższego. Nawoływałem jakiś czas temu – nawiązać dialog z Łukaszenką i zatrzymać eskalację tego nonsensu.

      1. pełna zgoda,- nawoływałeś, i wyszło jak zwykle
        zebrane parę trudnych pytań nie tylko dotyczącch Białorusi ale ogólnie „naszej polityki” wschodniej:
        Kto ponosi odpowiedzialność za to, że w 1994 t. Polska wspierała kampanię wyborczą Aleksandra Łukaszenki?
        Kto ponosi odpowiedzialność za to, że przez 25 lat ani nie zbudowaliśmy z nim relacji, ani też nie udało się go obalić?
        Kto ponosi odpowiedzialność za to, że rok temu całkowicie błędnie oraz pochopnie politycy uznali, że Aleksander Łukaszenko straci władzę i prowadzona była polityka oparta o całkowicie błędne założenia?
        Kto ponosi odpowiedzialność za to, że Polska przez lata nie zbudowała relacji z reżimem (klęska rewolucji to też przecież w dużym stopniu skutek braku dezercji z reżimu)?
        Kto ponosi odpowiedzialność za to, że w Polsce, mimo ewidentnych porażek na kierunku białoruskim nie odbywała się normalna debata na temat polityki w stosunku do Białorusi?
        Kto ponosi odpowiedzialność za to, że granica od lat nie jest chroniona?
        Jakie wnioski wyciągamy z faktu, że po 30 latach naszej rzekomo wspaniałej polityki wschodniej jej bilans okazuje się być taki, że na naszych oczach kończy się ona straszliwą klęską?

        1. Dobre pytania. Nie wszystko da się załatwić NATO i wasalską relacją z hegemonem który wykorzystuje wasala wyłącznie do hec antyrosyjskich i pro-zydowskich, a la 447.

          Sądzę że główną rolę gra tu po prostu nasza nieumiejętność do rządzenia się i prowadzenia polityki w ogóle, nie leży to jakoś w polskim DNA. Było to widać po roku 1918 i po nieumiejętności ułożenia sobie stosunków z sąsiadami (ex. Rosja), w tym z własnymi miejszościami. Białoruś powinna być od początku traktowana specjalnie, z historycznym sentymentem i otwartością, trochę może nawet paternalistycznie, ale w żadnym wypadku i w żadnych okolicznościach nie wrogo. Kraj z wieloma linkami z Polską, część dawnej RP, ze sporą mniejszością polską. Polska nie miała żadnego interesu w podburzaniu przeciwko panującemu reżimowi, jaki by on nie był, te wszystkie Bielsaty czy udział w zachodnich sankcjach przeciwko sąsiadowi były dowodem na to jacy idioci nami rządzą, zwłaszcza na tle płaszczenia się przed wrogim nam Banderastanem. To że prezydent dziękuje Tichanouskiej za „support” potwierdza to w całej rozciągłości. Nie wiem czy w dłuższej perspektywie Białoruś była do „uratowania” chociaż soft power działa nieraz cuda… Jeśli się jednak sąsiad zabiera za organizowanie puczu przeciwko sąsiadowi to bezgraniczna głupota załatwia tutaj sprawę.

          1. pytania dotyczą nie tylko białorusi ale oczywiscie i ukrainy, mołdawii, krajów nadbałtyckich itp, całosci tzw stosunków z sąsiadami (vide Czechy, gdzie jak wróble cwierkaja zaczęło się od tego, że czesi grzecznie zapytali o rozważenie możliwosci niepowiększania kopalni, bo takie mieliśmy plany. nie o wydobycie chodziło a o ewentualna rozbudowę!!! jak to polacy zlaliśmy wielkopańsko ich pisma, nie poniżając się jakimkolwiek odpowiadaniem wiec się zeźlili i poszło na cąłość). myślę że twórczo wprowadzamy w zycie doktrynę marsząłka Piłsudzkiego – jesteśmy pokłóceni ze wszystkimi sąsiadami, póki co jeszcze tylko mamy z Bałtykiem dobrosąsiedzkie stosunki).
            co do soft power to zawsze działa cuda – popatrz jak działało w przypadku Jugosławii!!! narody i ludzie którzy nienawidzili się jak zarazy, nigdy wcześniej nie tworzyli własnej państwowości w takim ukłądzie (ani w podobnym) zostali przekonani, za pomoca soft power bo przeciez nie przemoca, że jednak współpraca zawsze daje wiecej i da się w jednym państwie pokojowo życ i pracowac. oczywiście trzeba miec do tego MĘŻA STANU, który bez strachu i tzw. układów politycznych (podział łupów) wybierze sobie współpracowników, a nie nasze popłuczyny.

          2. @tryger:”nie o wydobycie chodziło a o ewentualna rozbudowę!!!”
            Przecież w przypadku kopalni odkrywkowych to jest to samo. Zbierasz nadkład w kierunku w którym idzie złoże. Niekoniecznie wgłąb. Kopalnia dostała koncesję na wydobycie do 2049 roku i to zeźliło Czechów. Ich żądanie było „skromniejsze”. Zażądali by kierunek rozbudowy nie zbliżał się do granicy (wesołki:). Jak spojrzysz na mapę, to tzw. Worek Turoszowski jest ze wszystkich stron otoczony granicami. Jest tylko wąski przesmyk od północy prowadzący do Polski.

        2. Przeczytaj sobie czym był project Sunflower to będziesz wiedział kto szkolił obecne elity UE. W Polsce masz najważniejszego ministra z Londynu, gdzie nigdy nie było raportu o pozyczkach ile i od kogo>
          Za to uchwala się ustawe o obronie Państwa gdzie nie ma żadnego projektu w sejmie, za to w ub roku zmieniono w listopadzie w rozporządzeniu nr 20 – wycięto pkt 7, który mówił, że wojskiem dowodzi szef sztabu i sztab generalny, a teraz dowodzi rebe Błaszczak bezprawnie.

          W 1997 roku ekipa Aleksandra Kwaśniewskiego, przy uchwalaniu Konstytucji Polski wprowadziła taki zapis:

          Rozdział 10, art. 220 ustęp 2 mówi:

          „Ustawa budżetowa nie może przewidywać pokrywania deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązania w centralnym banku państwa”.

          Za to masz kolejne artykuły
          https://businessinsider.com.pl/gospodarka/wozy-dla-wojska-blaszczak-zapowiada-zakup-300-pojazdow-z-usa/lgy9726

          Toć to powtórka Citi, a obecnie DC jak w 1939 r, a mało znany jest fakt, że Anglicy pisali raport, by Polacy na rozmowy nie przysyłali żydów.

  8. Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że ci wszyscy wpuszczeni zostaną natychmiast zarejestrowani jako imigranci do Polski jako pierwszego kraju UE?
    I zdajesz sobie sprawę z tego, że kiedy Niemcy odmówią im socjalu to nie muszą ich deportować do ich kraju pochodzenia, tylko deportują ich do Polski, bo tu po raz pierwszy przekroczyli granicę UE?
    I wiesz o tym, że Polska nie może ich deportować bez zgody UE a do tego czasu MUSI im wypłacać socjal na warunkach takich jakie obowiązują w Niemczech?

    Wiesz o tym?

    Chyba nie, bo nie wypisywałbyś dyrdymałów
    A może jednak wiesz…
    Wtedy piszesz to powodowany na [pewno nie sympatia do Polski.

    1. Stek nonsensów.

      Kto ma zostać „wypuszczony”? Może jeszcze z polską pieczątką w paszporcie? Wpuszczą się sami, bez śladów.

      kiedy Niemcy odmówią im socjalu – a bo to Niemcy są znani z masowych deportacji i odmawiania socjalu… A poza tym do deportowania muszą wiedzieć skąd przybyli. Nikt zaś ze zorganizowanej grupy przerzutowej nie przekracza granicy oficjalnie.

      Polska nie może ich deportować bez zgody UE – bezsensowny argument w czasie otwartej wojny z unią.

      MUSI im wypłacać socjal na warunkach – idem. „musi wypłacać” to tylko unia nam, i tego właśnie nie robi. Cel uświęca środki.

  9. Troche naiwny ten wpis.Tzn metoda dobra ale skala musialby byc 100 razy wieksza-przed kilkunastoma tysiacami „uchodzcow” UE sie nie ugnie-jedyne co dostaniemy to kolejne kary z UE.

    1. UE sie nie ugnie-jedyne co dostaniemy to kolejne kary z UE.
      Nie należy może „ultimatum” brać dosłownie, z odliczaniem dni do końca etc… ale o to mniej więcej chodzi, w wersji soft. Chodzi o to że „bronienie” granicy unijnej z punktu widzenia unijnego wasala który utracił swoją suwerenność i jest przez centralę pomiatany przy każdej okazji nie ma po prostu żadnego sensu. Ani Irakijczycy ani sam fakt przymykania oka na to że zorganizowane grupy przemytnicze transportują ich przez PL do Berlina ani nas nie grzeje, ani nie ziębi. Jest to problem unijnego hegemona, nie nasz. Fakt że unijny hegemon potrzebować może w tym pomocy wasala stwarza wasalowi okazję do zażądania quid-pro-quo – coś za coś.

      Myślałem że jest to całkowicie jasne…

      1. Tylko ze broniac tej „unijnej granicy” bronimy przede wszytskim wlasnej-kilometr za ta granica sa polskie miasteczka,szkoly i szpitale to tam beda „migranci” rozrabiac jak sie przedra a nie w Niemczech.Ja sie zgodze ze centrali w Brukselii trzeba tak dowalic zeby im………… ale to nie ta okazja moim zdaniem-beda inne i lepsze.

        1. Jak tylko wladza ludziom nie bedzie przeszkadzac, to sobie poradza z ewentualnymi rozrabiajacymi przybyszami.

  10. Dodam, że szefem KGB i Specnazu Białorusi są Polacy i po polskiej szkole co nie jest podawane dla gawiedzi. Oni traktują to jako powtórkę z historii jak było Radziwił nie dostał od nas pomocy to poszedł na łaskę Szwecji, a teraz Białoruś musi to samo robić w Moskwie.
    Kraj, z którym mieliśmy unię 500 lat nagle jest największym zagrożeniem.
    Tą rząd i resztę tej zbieraniny trzeba po prostu wywalić i tyle.

    1. Dlatego mówię: kuć żelazo póki gorące, wykorzystać szansę jaką konflikt ten nam daje na usunięcie prawdziwych zagrożeń które płyną wyłącznie z kierunku zachodniego. Dać unii ultimatum i cierpliwie czekać. Nie sobie turyści iraccy spokojnie jadą zwiedzać Berlin, nic to nas nie kosztuje, w odróżnieniu od Turowa, zawieszonej wypłaty środków czy agresji unijnej na innych odcinkach.

      I ostrzegam że jeśli rząd warszawski nie pójdzie po rozum do głowy, i nie wyśle kogoś do Łukaszenki aby komiczną tę „wojnę” rozładować i sytuację znormalizować, to zmarnuje niepowtarzalną okazję usunięcia prawdziwych zagrożeń dla państwa. Wcześniej czy później unia oprzytomnieje, wyśle kogoś do Mińska, i szansa na poprawienie naszej pozycji zniknie. Dalej będziemy zbierać pety po niewczasie…

      1. Przyznam sie, ze ja nie do konca te zagrywke Lukaszenki rozumiem. UE nie ma chyba wiele tutaj do dogadywania sie w Minskiem, bo kolorowa rewolucje na Bialorusi sterowano chyba z PL na zlecenie hegemona, wiec awanture na granicy interpretowalem sobie jako nacisk na Polske, zeby odpuscila i przestala bezkrytycznie robic to, co hegemon zleci.Nie wiem jednak, czy to wlasciwa interpretacja bo rownie dobrze to moze nie byc atak na Polske, tylko na UE w celu wymuszenia zamkniecia unijnych granic i zlamania resztek solidrnosci poprzez pokazanie Polsce, ze UE w tej sytuacji solidaryzowac sie bedzie z Warszawa tylko werbalnie. I czy to przypadek, ze w tym samym czasie europejskie rzady przygotowuja swoje lemingi na blackouty:

        https://pch24.pl/skutki-uboczne-zielonego-ladu-europejskie-rzady-przygotowuja-sie-na-mozliwe-blackouty/

        Czy wiec ta awantura na granicy to jest rozgrywka na linii Minsk- Warszawa, czy raczej Moskwa-Bruksela?

        1. Nie wiem czemu te dwie opcje muszą się wykluczać. Unijni wasale hegemona pookładali sankcjami Rosję i Białoruś, a wasal polski jak się zdaje skopał przydzieloną mu rolę zorganizowania białoruskiego majdanu. Pucz anty-Łukaszenkowy w każdym razie się nie udał a Protasewicz wyśpiewał wszystko. W rezultacie społeczeństwo białoruskie być może nie miałoby nic przeciwko zmianie Łukaszenki ale lepszy „baćko” niż powtórka z sytuacji ukraińskiej, do czego zmierzał hegemon.

          W rezultacie sytuacja z „uchodźcami” jest raczej eleganckim instrumentem miękkiego nacisku aby wasale, i EU wraz z nimi, opamiętały się i doszły to zmysłów, skoro inne środki zawodzą. Zaproszenie do „Gambitu Erdogana”, o czym pisałem wcześniej. Tego czy ktoś z tego zaproszenia skorzysta nie wiem. W każdym razie uważam że dyplomacja polska kompletnie zawodzi, dopuszczając do jednostronnej eskalacji emocji po stronie polskiej a nie wiedząc nic o tym o co chodzi konkretnie Łukaszence. Tymczasem właśnie w czasie konfliktu ważne jest aby linie kontaktu utrzymywać otwarte i prowadzić dialog.
          Myślę że cała ta „wojna hybrydowa” jest do zakończenia w jeden dzień po wybraniu się kogoś do Łukaszenki i po zapytaniu o co mu właściwie chodzi. Jest to szczególnie ważne w kontekście mniejszości polskiej w tym kraju. Może być że to o co Łukaszence chodzi możemy mu po prostu dać z miejsca: jak odejście od idiotycznych samych w sobie sankcji, obietnicy nie wtrącania się do wewnętrznych spraw tego kraju czego żaden kraj nie lubi, otwarcia przestrzeni publicznej czy zamknięcie propagandowej szczekaczki Biełsatu.

      2. Napisał Pan „I ostrzegam że jeśli rząd warszawski nie pójdzie po rozum do głowy, i nie wyśle kogoś do Łukaszenki aby komiczną tę „wojnę” rozładować i sytuację znormalizować, to zmarnuje niepowtarzalną okazję usunięcia prawdziwych zagrożeń dla państwa. Wcześniej czy później unia oprzytomnieje, wyśle kogoś do Mińska, i szansa na poprawienie naszej pozycji zniknie. Dalej będziemy zbierać pety po niewczasie…”

        Pańska ocena sytuacji jest bardzo optymistyczna, gdyż zakłada że polski rząd jest czymś więcej niż przedmiotem w tej geopolitycznej rozgrywce. Podobna sytuacja dotyczy zresztą rządów innych „suwerennych” państw z tego regionu, tj. Ukrainy, Litwy, Łotwy i Estonii, które tak się dziwnie składa, postępują dokładnie odwrotnie niżby tego wymagał ich interes państwowy. Ta cała polityka trzyma się na cienkiej nitce wynikającej z łagodności Putina i Ławrowa. Ale jakie mamy gwarancje, że ich następcy będą równie łagodni?
        Łukaszenka nie jest niestety Ławrowem i Putinem i mamy kryzys, a właściwie po raz pierwszy ponosimy skutki prowadzonej przez nasz kraj polityki wschodniej. To jest polityka, która sprawiła że na granicy wschodniej mamy teraz śmiertelnych wrogów, mimo że mogliśmy mieć, jeżeli kraje nam nie przyjazne to przynajmniej życzliwe. Czy ktoś w Polsce odważy się zmienić tę politykę? Wątpię. Będzie dobrze, jeżeli to wszystko nie skończy się wojną. Zresztą przyszłość i tak nie zapowiada się dla nas różowo, choćby dlatego że tracimy nasz najważniejszy atut – tanią siłę roboczą, której zasoby się zmniejszają wraz ze starzeniem się społeczeństwa.

Comments are closed.