inni też, ale nie mają referendum
Reakcje unijnego establishmentu na temat odrzucenia przez ludność Holandii umowy stowarzyszeniowej EU z Ukrainą wahają się od patetycznych do idiotycznych. To co jest zasadniczo pozytywną wiadomością dla narodów unii, i co powinno być świętowane jako tryumf demokracji, przedstawiane jest jako tragedia czy błąd. Amerykański gubernator Ukrainy Poroszenko dopatruje się w tym nawet ataku: „Wynik referendum w Holandii to atak na jedność Europy”. Atak? Coś się Poroszence Holandia myli z Donbasem. Jaka jedność Europy i od kiedy? Do głowy mu pewnie nie przyjdzie że Holendrzy mają już po prostu dość, i że przypadkowo dostali szansę aby się wypowiedzieć. Mają dość wasalskiej polityki swojego rządu na pasku hegemona, dość wspierania amerykańskiej burdy na Ukrainie, dość kluczenia i matactw w sprawie MH-17, dość anty rosyjskich sankcji uderzających tylko w interesy Europy a bez afektu na Amerykę, dość oficjalnego przytulania banderowskich sierot i dość kamuflowania prawdy – skorumpowany ukraiński bantustan jest bankrutem. Obawiają się, i słusznie, że jak się amerykański prowokator znudzi się i spakuje walizki to ciężar stawienia czoła katastrofie humanitarnej o biblijnych proporcjach spadnie na Europę. Kosztów humanitarnych i fali migrantów nie da się prawdopodobnie uniknąć ale im mniej formalnych związków z upadłym banderastanem tym lepiej.
Nie mniej megalomańska była reakcja J.Szczerskiego: „wynik referendum w Holandii to bardzo zła wiadomość, bo pokazuje, że to, co było kluczowym dla Polski celem, by kraje Partnerstwa Wschodniego wprowadzać do UE, spotyka się z oporem w krajach centrum europejskiego„. Z pełnym respektem, Polska do unii to wprowadzać może sobie co najwyżej paru nielegalnych emigrantów złapanych na granicy, nikogo wiecej. Więcej to „wprowadzimy” dopiero wtedy gdy banderastan definitywnie padnie i miliony Ukraińców krokiem zwartym, z workiem na kiju, przekroczą granicę polską tak jak „uchodźcy” syryjscy przekraczali niedawno węgierską.
Wbrew pozorom holenderskie referendum nie było jednak o Ukrainie. Było o Europie. Trafnie widzi to Der Spiegel który pisze o „podwójnym policzku wymierzonym w EU”. Tak, był to policzek, choć może trafniej byłoby to nazwać kompromitacją holenderskiej klasy rządzącej. W EU jak wiadomo dopuszczalne są jedynie referenda z zagwarantowaną wygraną, podobnie jak wybory za PRL. Holendrzy mają już za sobą jedno zaliczone referendum nt konstytucji EU w 2005 którą rezolutnie odrzucili zaraz po Francuzach. Dwa negatywne wyniki pod rząd przestraszyły Brukselę nie na żarty. Z pakietu wyrzucono pospiesznie hymn unijny, „konstytucji” zmieniono tytuł a całość przepchnięto metodą kuluarową tylnymi drzwiami. Koniec ryzykowania z demokracją i referendami.
Co się więc stało że tym razem doszło niespodziewanie znowu do referendum? Otóż fuks, czysty przypadek. Dokładnie taki jak nasze referendum Kukiza o JOW-ach które było niespodziewanym prezentem od panikującego prezydenta. Tam gdzie demokratyczne elity danego kraju nie zdelegalizują wprost instytucji referendum zachować się mogą pewne przetrwalniki tej metody konsultowania ogółu w sprawach szczególnie ważnych. Na ogół są one odpowiednio bezzębne a spiętrzenie trudności sprawia że szansa że aby do referendum doszło, nie mówiąc już o zmianie czegokolwiek, jest bliska zeru. Czasem jednak zdarza się mały cud i do referendum dochodzi.
W Polsce na przykład referendum, nawet jeśli przejdzie, ma jedynie rolę doradczą, a nie wiążącą. Kukiz mógł więc swoje referendum wygrać i to przy dużej frekwencji, a rządząca klika i tak by złożyła jego wyniki obok siebie. Nie inaczej jest z ostatnim referendum holenderskim. Po niespodziewanym pokonaniu wysokiej bariery podpisów (dzięki internetowi) do referendum doszło. Dzięki wysokiej frekwencji referendum stało się ważne. I na koniec, jego wynik okazał się pozytywny i dokładnie odwrotny niż życzyłby sobie tego establishment.
Tym niemniej nadal wynik referendum nie jest wiążący. Premier Rutte obiecał jedynie go „rozważyć”. Demokratyczny suweren nie może, niestety, chwycić Rutte’go za grdykę i powiedzieć „Roma locuta, cause finita, teraz robisz to co chcemy, zrozumiano”? Rutte będzie się oczywiście wił i kręcił ale się wywinie, podobnie jak w przypadku MH17. Po prostu referendum w euro-wydaniu nie ma zęba. To nie Szwajcaria ze swoim systemem demokracji bezpośredniej i wynikiem referendum wiążącym dla rządu.
Czy zatem referendum holenderskie było „na nic”? Niezupełnie. Kropla drąży skałę. Jest to ważny sygnał wysłany rządzącym i ważna demonstracja jak daleko unijne kacyki rozjechały się z oczekiwaniami i aspiracjami mas które ponoć reprezentują. O podobną delegitymizację rządzących chodziło także w polskim referendum o JOW-ach.
W przypadku Holandii rozjechanie to jest zgoła komiczne. Układ stowarzyszeniowy z Ukrainą, potrzebny EU jak psu piąta noga, został dawno już temu przyklapany przez wszystkie państwa, w tym i Holandię. Przyklepały go również parlamenty krajowe i żadnemu nie przyszło do głowy wygłupiać się z pytaniem elektoratu o zdanie. Byłoby to tylko niepotrzebnym szukaniem problemów. Tylko tyle że prywatna grupa wścibskich obywateli akurat w Holandii wynalazła pewną szczelinę, przez którą wprowadziła słonia. Zastartowała procedurę referendalną oddolnie, przy walnej pomocy internetu i aktywnym przeciwdziałaniu establishmentu, i referendum wygrała.
Wynik referendum oczywiście niczego bezpośrednio nie zmieni. Niewielu w EU potrzebuje zbankrutowanego banderastanu ani też ma on cokolwiek do zaoferowania. Referendum pozbawi jednak rząd dawnej pewności, odbierając mu mandat społeczny. W rezultacie referendum euro kacyki wyszły na durni, działających w jasnej sprzeczności z pragnieniami i aspiracjami elektoratu na którego wolę bez przerwy się powołują. Mogą włazić teraz z Poroszenką do łóżka na Ukrainie ale prywatnie; nie mogą powiedzieć że stoi za tym naród. Naród nie stoi i ma dość. Wiadomość przesłana jest jasna: ignorujcie wyniki referendum na własne ryzyko. Zamiast następnego może być ulica.
—————–
z ostatniej chwili – zgodnie z oczekiwaniami złożona z samych demokratów Komisja Europejska wrzuca holenderskie referendum do kosza likwidując obowiązek wizowy dla Ukraińców. Nie będzie jakieś referendum pluło nam w twarz…
W Polsce na przykład referendum, nawet jeśli przejdzie, ma jedynie rolę doradczą, a nie wiążącą.
Art 125.3 Konstytucji RP:
„Jeżeli w referendum ogólnokrajowym wzięło udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania, wynik referendum jest wiążący.”
We Wrocku pełno, pracuję z ukraincami na magazynach, w spedycji,są to osoby wykształcone, nie przysłowiowe prostaki.
Trzeba mieć trochę oleju aby obsługiwać maszyny i systemy komputerowe.
Różne są powody,głównie finansowe, nie ma co się czarować. Z ich widzenia język polski
jest łatwy do nauczenia, podobne charaktery i obyczaje, nie czują się asymilowani. Ostatnio mi żona uświadomiła, że pół dolnego śląska to repatrianci ze wschodu.
Tak, że między pracownikami polskimi i ukraińskimi nie ma jakiś mentalnych kontrastów.
Po prostu jak to stwierdził Pawlak w „Samych Swoich” ludzie dziela sie na mądrych i głupich.
Może delikatny off-topic ale, nie aż tak bardzo:)
https://portalniezalezny.pl/publicystyka/jak-manipuluje-tvn24
Widzę że kolejny Pan poszedł się kopać z koniem , w takiej stacji to można bywać jedynie w programach „na żywo” jeśli chce się coś mądrego powiedzieć bo inaczej to się człowiek dowiaduję że czarne jest białe i na odwrót i przez to się robi więcej szkody niż pożytku.
Cyniczne podejście Cyniku, ale prawdziwe. U mnie na osiedlu w żabce oprócz jednej dziewczyny samełode ukrainki pracują. Ale generalnie wolę Ukrainki niż hebanowych chłopców.
Otóż nie! W Polsce wynik referendum jest wiążący jeśli (1) frekwencja przekroczy 50%, (2) pytania są sformułowane tak, że w razie (1) władze muszą implementować wolę narodu. Jeśli pytanie referendalne brzmi czy „Czy chcesz, żeby Sejm rozpatrzył ustawę…” to w razie zaistnienia (1) Sejm musi ustawę rozpatrzyć. I może wyrzucić ją do kosza w pierwszym czytaniu, ale pod względem prawnym wszystko jest cacy.
Ukraina przegrywa w walce z korupcją
https://www.obserwatorfinansowy.pl/forma/rotator/w-walce-z-korupcja-przegrywa-ukraina/
w Polsce człowiek, który nadał by się do kopania dziury, albo zbierania śmieci to zazwyczaj alkoholik, wiem co piszę, bo mam pracę w której się z tym spotykam, więc pracodawcy i zleceniodawcy wolą Ukraińców,
to ludzie, przeważnie z wyższym wykształceniem, ostatnio miałam do czynienia z prawnikiem i inżynierem elektrotechnikiem, to taki powrót do lat 70 i wyjazdu naszych wykształconych rodaków do rfn
piguł już w Polsce nie ma, kto nam będzie leki w szpitalu podawał, jak Ukrainki nie będą przyjeżdżać,
No na pewno inżynier nie zna swojej wartości i przyjedzie kopać rowy do PL za 1700zł. Większość tych ludzi nie posiada wykształcenia a jeśli posiada to śmieciowe kierunki bez języka. Taki człowiek dla gospodarki jest wart tyle samo co ten bez wykształcenia. Tutaj chodzi o to, żeby pozwalać na pracę ale na zasadzie „Drenowania mózgów”.
Dlaczego w Polsce nie ma chętnych do wykonywania fizycznej pracy?
Bo większość woli wyjechać na zachód i mieć wyższy poziom życia.
Tak więc łatanie etatów Ukraińcami to efekt błędnej polityki prowadzonej latami. Gdyby podatki były niższe a presja płacowa większa. Więcej osób by zostało w kraju i taki Ukrainiec nie miałby racji bytu.
Teraz mamy taki model:
Dużo taniej siły roboczej z Ukrainy = niskie pensje
Niskie pensje = więcej chętnych Polaków do emigracji
Więcej chętnych Polaków do emigracji = więcej miejsca dla Ukraińców
Dużo taniej siły roboczej z Ukrainy = Fabryki Hansa i Pierre na terenie RP szczęśliwe.
Taka ilość taniej siły roboczej mogłaby nam być potrzebna. Gdyby Polska posiadała fabryki jak Niemcy czy Francja. Tutaj wychodzi na to, że zniesienie tych wiz pomoże tylko biznesowi z Reichu czy Francji, który ma ulokowane fabryki na terenie RP. Gdzie tutaj jest interes dla Polaka?
Smutne, ale prawdziwe. Pytanie co dałoby się zrobić, by zmienić tą sytuację? Wg mnie w najbliższym czasie kilku dziesiątek lat nic się nie zmieni.
Dobra recepta, ale chyba na to jak zostać wiecznie nieszczęśliwym pracownikiem któremu ciągle pod górkę.
Czyli granica z Ukrainą nie będzie pilnowana, a Ukraina (jako państwo upadłe) swojej granicy nie pilnuje z definicji. Poza migrantami ekonomicznymi z Ukrainy dojdą nam więc wszelkie ludy migrujące przez Ukrainę. Między bajki można więc włożyć pomysły, że powstanie perpetuum mobile eurokołchozu: Ukraińcy pracujący na socjal dla murzynów.
Co do samej Ukrainy, to ten kraj jest strukturalnie niewydolny (układy) i chyba tylko wojna albo kilka lat resetu (np. dyktatury/rewolucji zmiatającej cały porządek) może to wyplenić. Eurokołchoz wziął już na utrzymanie jedną post USmańską „demokrację”, tzn. Kosowo. Teraz euro-kołchoźnicy biorą na klatę Kosowo X 10. Oj, będzie się działo :(.
Zapewne politruk Szczerski ględzący o jedności unijnej „sam się wyżywi”, a Polacy….cóż – nawóz historii na którym wzrośnie człowiek europejski, a potem…już tylko Rząd Światowy, gdzie definicję człowieka podadzą tacy jak Owadia Josef. Ukraina to pod względem bardzo zdrowe państwo. Wszak premierem Ukrainy został pan o starosłowiańskim nazwisku Grojsman :). Ukraińska specyfika, gdzie tubylcze masy żyją w totalnym zbydlęceniu pod dominacją ekonomiczną oraz informacyjną Grojsmanów, Kołomojskich itp. to praktycznie jedyny powód wytrysków ukrainofilstwa w Polsce. tzw. rusofobia (Ukraina jako bufor itd.) to chwyt marketingowy dla starych bab.
A ja tam wole Ukraincow od Syryjczykow…
Paradoksalnie otwarcie granic UE dla Ukraincow moze wyjsc Polsce na dobre. No bo wyobrazcie sobie kilka milonow Ukraincow przekracza granice i gna do Niemiec, Holandii, UK czy Irlandii. Tam na miejscu podejmuja sie prac ktore do tej pory wykonywali….Polacy. Pracuja za stawki nawet przez Polakow nieakceptowalne bo chca miec jakakolwiek prace. Nasi rodacy pozbawieni dotychczasowej pracy co zrobia? Przynajmniej co poniektorzy zdecyduja sie na powrot do naszego kraju-raju. Majac porownanie jak sie zyje i pracuje na zachodzie i w Polsce mamy gotowe zarzewie do buntu jakiego nasz kraj dawno nie widzial. Kukiz przy tym to bedzie herbatka u cioci w niedzielne popoludnie….
Wyczytałem w Newsweeku, ze wynik referendum w Holandii to PORAŻKA demokracji, bo jak to jest, że naród wybrał swoich wybrańców do parlamentu, a teraz się bezczelnie wtrynia do rządzenia organizując jakieś referenda. Szczęka mi opadła z takim hukiem, że sąsiad zarzuca mi teraz łamanie ciszy nocnej.
„(…) Komisja Europejska wrzuca holenderskie referendum do kosza likwidując obowiązek wizowy dla Ukraińców.”
Ułatwienie podróży (zgaduję, że głównie w jedną stronę) dla naszych wschodnich sąsiadów w porównaniu z nielimitowanym importem statystycznie ujmując pracowitych inaczej dżihadystów wydaje się mieć prawie same zalety…
Śmiem wątpić (aczkolwiek jest sąd a priori), by statystyczny Holender był zorientowany w problemach Ukrainy czy kulisach śledztwa w/s lotu MH 17 – zgaduję, że mając ku temu okazję Holendrzy pokazali po prostu „środkowy palec” swoim elitom…
Według mnie likwidacja wiz dla Ukraińców to tragedia. Już teraz w Polce pracuje około miliona Ukraińców. Nie ma co ukrywać, że w większości okupują oni stanowiska nisko płatne. Ma to i będzie miało bardzo negatywny wpływ na presję płacową.
Obrońcy powiedzą, że to tylko wizy turystyczne. Problem polega na tym, że w Polsce bardzo łatwo można zdobyć pozwolenie na pracę. Wystarczy zdobyć papier od pracodawcy „zapotrzebowanie na pracownika”. Może to wystawić nawet Ukrainiec z kartą Polaka. Później zdobycie pozwolenia na pracę to czysta formalność. Najśmieszniejsze jest to, że nikt później nie sprawdza czy rzeczywiście ta firma kogokolwiek zatrudniła. Bo nie ma takiego wymogu. Przepisy w Polsce są dziurawe jak sito. Tak więc proszę bardzo. Jeśli mają znieść wizy to najpierw niech zostanie uszczelniony ten system. Niech pozwolenie na pracę otrzymują tylko dobrze wykształceni Ukraińcy. Ewentualnie pozwolenie na pracę niech dotyczy tylko miejsca, które dokument wystawiło.
Szczegółów nie znam ale podejrzewam że wręcz przeciwnie… 😉 Polska granicząca z Ukrainą może mieć obecnie specjalny reżim graniczny typu „małego ruchu” i patrzeć przez palce co przybysze robią. Z chwilą ruchu bezwizowego dla całej unii tylko najgłupsi z Ukraińców zostaną w PL…Czemu by mieli?
Niestety, to nic dobrego z punktu widzenia Polski. Mogliśmy zalegalizować ten milion Ukraińców bez przyznawania im obywatelstwa przez następne kilkanaście lat. Pomysł ten propaguje od jakiegoś czasu Cezary Kaźmierczak, argumentując, że przez ten czas zdążyliby wysłać dzieci do szkół, a przez to zwiększyć prawodpodobieństwo pozostania w Polsce. W przypadku ruchu bezwizowego ten pomysł traci rację bytu, a my tracimy szansę na podreperowanie demografii. Może o to Niemcom chodziło? Wspomnę tylko, że w Krakowie ukraińskich blach widzę naprawdę dużo i to często w nie byle jakich samochodach. Stracimy relatywnie wysokiej jakości imigrantów.
a dlaczego odmawiać obywatelstwa gdy chce się mieć nowych mieszkańców kraju? Czy to jakiś przywilej należny tylko genetycznie czystym Polakom, żeby jeszcze przez parę pokoleń Polacy mogli czuć nad nimi wyższość?
A to ci dopiero liberalizm, wolny rynek itp, itd. To można w końcu zatrudniać, kogo się chce czy trzeba – socjalistycznie – nająć wskazanych przez państwo?
I jeszcze jeżdżą sobie kiedy, dokąd i jak chcą!
Na youtubie jest filmik o parze Ukraińców szukających pracy w Polsce. Szukają, zmieniają miejsca, w pewnym momencie ktoś im zaproponował wyjazd do Niemiec. Dziewczyna kręci na to nosem, bo praca wydaje jej się raz że niepewna finansowo a dwa mówi ona tam coś w stylu „mam wizę na poruszanie się po Schengen ale jeśli podejmę pracę na czarno w Niemczech i mnie złapią to mnie wydalą i dostanę zakaz ponownego wjazdu do UE”. Ona się wyraźnie bała pracy na czarno na Zachodzie, natomiast nie było problemów żeby razem z chłopakiem tam pojechali. Z tego wynika, że w Polsce nawet jak pracują na czarno, to po złapaniu nie są wydalani, nie mają wbijane do paszportów zakazu wjazdu na jakiś dłuższy czas. Tak jakby Polska oferowała im specjalne przepisy w tym względzie, korzystniejsze niż inne kraje unijne, dlatego wolą pracować u nas choć stawki mniejsze.
Bedac w Lwowie, poszedlem z znajomymi moich przyjaciol na obiad. Mowili, ze jak podrozuja po Polsce wlasnym samochodem na ukrainskiej rejestracji to nigdy nie maja problemow. Jak jada do Niemiec to w tygodniu potrafia byc zatrzymani przez Polizei lub Grenzschutzu do rutynowej kontroli 1-3 razy w tygodniu.
Tylko i wyłącznie kwestia tego jak łatwo będzie znaleźć pracę Ukraińcowi w takim Reichu czy Francji. Według mnie tak łatwo jak w Polsce nie będzie. Polska im się podoba z kilku względów. Podobna kultura, blisko domu no i łatwość podjęcia pracy nawet na czarno jest to możliwe. Chociaż przyznam szczerze, że wielu Ukraińców na ofertę 2000zł/ rękę tylko się roześmieje.
Nie mam nic do tego, żeby poprawiali swój los. Jednak uważam, że milion Ukraińców w Polsce to gruba przesada. Okupują nisko płatne stanowiska pracy a Polacy sami jadą za chlebem na zachód. Może by zamiast rozwijać model Państwa niewolniczo-kolonialnego to nasza elita by pomyślała nad czymś więcej. Niestety model wzrostu gospodarczego przez tanią siłę roboczą się wyczerpał.
Zniesienie wiz dla Ukraińców to kolejne 2 miliony. Już teraz słyszę od wielu znajomych ze wschodniej Polski, że w autobusach to czują się jak na Ukrainie. Kilka lat temu tego nie było. Polska jest za biedna na takie numery.
raczej ironia losu niż tragedia
nawet najzagorzalsi euro-sceptycy w Polsce teraz nagle zauważą swoje euro-przywileje i będą ich bronić jak własnej ojcowizny