Pisze dalej GP: Proceder trwa od 2004 roku. By uzyskać dopłatę na plantację ekologiczną, wymogi były minimalne – wystarczyło obsadzić sadzonkami np. orzecha włoskiego co najmniej hektar ziemi i zgłosić tzw. jednostce certyfikującej oraz Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) przestawienie gospodarstwa z konwencjonalnego na ekologiczne. Przez pięć lat właściciel sadu otrzymuje dopłatę z unijnego programu rolno środowiskowego. Ci, którzy przystąpili do niego przed 2007 rokiem, otrzymali 1600 zł za hektar przez trzy pierwsze lata, a 1540 zł przez dwa następne. Ci, którzy później – 800, 650 lub 160 zł.
Jak widać, sprytni pływali w orzechach jak pączki w maśle i nie byli skorzy do dzielenia się swoją wiedzą tajemną. Ale nic to. Nieubłagana ręka sprawiedliwości ludowej już w pięć lat po starcie przekrętu przestała dotować im uprawy. Czas najwyższy aby po pięciu latach intensywnego drenażu unii zaorać cały ten biznes i przerzucić się na coś innego, lepiej dotowanego. W przymknięciu kranu z dotacjami maczali niewątpliwie palce cwani. To oni musieli też wymóc że na jednym hektarze musi być teraz już co najmniej 75 sadzonek, a nie na przykład jedna jak wcześniej. Nie ma co ukrywać że jedna sadzonka na hektar znakomicie ułatwiała obsadzanie orzechem włoskim olbrzymich połaci kraju. Nic też dziwnego że inwestowanie w orzechy włoskie stało się dużo mniej opłacalne ostatnio. Oj, nie będzie coś strucli z orzechami, nie będzie…
Mniejsza jednak o struclę. Chodzi o to że dzięki nieodpowiedzialnym akcjom cwanych z przewidywanej mocarstwowej pozycji Polski na unijnym froncie orzechów włoskich może nic nie wyjść. Okazuje się że wszystko to wina klimatu. Gazeta Prawna dotarła do tajnych danych z których wynika że największe plantacje orzecha włoskiego – liczące od 100 do 300 ha – powstały w województwach zachodniopomorskim i warmińsko-mazurskim, gdzie ze względów klimatycznych nie ma szans, aby się udały. Na całe szczęście unia europejska nie przyjęła jeszcze Rosji. W przeciwnym razie pewnie cała Syberia do Kamczatki też by była obsadzona orzechami włoskimi…
W sumie rzecz się zgadza. Klimat wprawdzie się ociepla ale chyba nie aż tak szybko. Tylko co ma do rzeczy udanie się orzecha włoskiego do inwestycji? Chodziło przecież od samego początku o inwestycję, a nie o orzechy. A jeśli już to raczej o kokosy… Inwestycja była świetna, wysoce dochodowa, a orzechy włoskie pies drapał. I tenże pies z kulawą nogą przecież cokolwiek kontrolował…
No i tu właśnie jest teraz ów pies z kulawą nogą pogrzebany… Okazuje się że cwani zaczęli nasyłać na sprytnych kontrolerów. A wiadomo, jak kontroler zacznie już coś kontrolować to wykryje. Chyba oczywiście żeby nie wykrył co z kolei dalej obniży rentowność naszej inwestycji… Wiadomo też że gdy już prasa zaczyna trąbić ile w ten sposób wyłudzono dopłat to robi się mniej przyjemnie.
Ach, gdzie te radosne czasy początków władzy unijnej kiedy to nikt niczego nie kontrolował… Dzięki czemu inwestycja była opłacała na pierwszym miejscu. Więcej nawet, bez unii w ogóle by jej nie było bo nikt by się nie ważył z aż takim przekrętem wychodzić publicznie! A teraz, panie, wszędzie te kontrole. Kto kontroluje? Jak to kto, wiadomo. Cwani kontrolują sprytnych. Dlatego dużo lepszą inwestycją niż w orzechy włoskie wydają się być teraz inwestycje w tzw. jednostki certyfikujące. Czemu? No bo to one przeprowadzają kontrole orzechów włoskich. Muszą się im poddać właściciele wszystkich upraw.
Tak więc wygląda na to że istotnie orzechy włoskie w klimacie polskim raczej się nie przyjmą. Zwłaszcza że cwani już odkryli przerażające rzeczy. To na przykład że, jak pisze GP: na niektórych plantacjach kompletnie nic nie jest robione, nie ma żadnej pielęgnacji. Są pojedyncze rośliny, mnóstwo chwastów, nie można się doliczyć, ile drzewek zostało posadzonych na hektarze. Dotyczy to co dziesiątej sprawdzanej przez nas uprawy orzecha. Zgłaszamy to szczegółowo w sprawozdaniach do ARiMR, ale bez odzewu – twierdzi Dorota Metera z jednostki certyfikującej Bioexpert.
Ależ pani bioexpertko, podobno pani cwana a nie wie że ARiMR to sprytni? Teoretycznie mają oni możliwość karania właścicieli fikcyjnych upraw ale… bądźmy realistami… Nawet zmniejszenie czy zawieszenie dopłat będzie ciężkie. Zresztą, o czym tu mówimy? Kontrolami jest przecież objęte tylko 5 proc. losowo wybranych upraw. Wciąż więc są duże szanse biznesowe dla cwanych. A poza tym sprytni losowi mogą nieco pomóc okazując na przykład wdzięczność. Zawsze to tańsze niż przeprawy z kontrolerami, nie mówiąc już o zajmowaniu się orzechami włoskimi na serio. Wystarczy że na serio zajmuje się tym podobno większość upraw orzechów w Polsce, choć w to mocno wątpimy.
Pewne jest tylko to że ARiMR wybuliła w 2007 roku na dopłaty do spryt.., pardon, oczywiście do orzechów włoskich prawie 56 mln zł. Jeszcze Polska nie zginęła póki orzech włoski. I dopóki unia płaci, ma się rozumieć. Maksymalna dopłata za hektar orzechów wynosi 1600 zł, trzy raz więcej niż średnia dopłata na hektar. Niech żyje i rozkwita unia europejska bez której nie byłoby tylu intratnych szans inwestycyjnych!
©2010 dwagrosze.com
Oczywistym jest, że w przypadku uwolnienia rynku większość produkcji rolnej przestałaby się opłacać także w Polsce, bo ze względu na konkurencję z państw pozaunijnych ceny żywności znacznie by spadły.
"Tak samo jak chińskie dzieci wysysają smykałkę do produkcji taniej odzieży/elektroniki/etc…"
Jeśli miałoby to oznaczać, ze w PL panują warunki do produkcji rolniczej tak dobre jak w CH do produkcji odzieży i elektroniki, a zatem zdecydowanie lepsze niż w Niemczech czy Francji, bo w DE i FR już takie warunki nie panują, to przy pomocy takiej figury można by udowodnić wszystko.
Twierdzenie o bezkonkurencyjności polskiego rolnictwa w warunkach wolnorynkowych to czysta nacjonalistyczna megalomania. Czort wie jakby wyglądała Europa z uwolnionym rynkiem rolnym. Gdyby było z góry wiadomo, co i gdzie lepiej jest na poziomie państw produkować, to komunizm by trwał po wieki całe. Byc może europejscy decydenci myślą, ze po uwolnieniu rynku rolnego nastąpiłby podobny do wyżej przedstawionego scenariusz wydarzeń, ale nie oznacza to, ze maja racje.
Generalnie orzechami to w Zachodniopomorskim zainteresowali się prawie wszyscy którzy byli we władzach i robili w ekologi/rolnictwie.
I niektórzy się z prokuratorem już spotkali, ale nie za sam fakt że to były orzechy.
Przy czym od poczatku było wiadomo że orzechy trzeba tylko wstawić do ziemi.
Z tego co czytałem to w Grecji montowali nawet na jakiś uprawach(niekoniecznie orzecha) plastikowe drzewka. Z powietrza wygląda tak samo(a tak przeprowadzano kontrolę) a dbać o nie nie trzeba i nie uschnie.
@Para-Site
> …bo polskie dzieci wysysają smykałkę do
> rolnictwa z mlekiem matki(?)
Tak samo jak chińskie dzieci wysysają smykałkę do produkcji taniej odzieży/elektroniki/etc…
Z tymi orzechami nie jest tak źle. Swojego posadziłem osobiście w dniu, w którym kupiłem działkę pod dom w 1993. Do dziś pięknie rośnie, sypie orzechami (w tym roku akurat cienko). Dom zbudowany. Syn za rok odbiera dowód osobisty. Dopłaty nie dostałem ale i tak inwestycja była opłacalna 🙂
@tibuktu
Będąc zainspirowaną wielką postacią wielkiego Mandelbrota naszło mnie myślenie ! (brr)
No więc…
Skoro "z jedną sadzonką wiadomo było, że wyłudzał kasę" to należałoby uściślić czy na ten przykład z dwiema również wiadomo, że wyłudzał. A skoro z dwoma również to czy z trzema. Jak już ustalimy w końcu liczbę M sadzonek od której "nie wyłudzał" tylko ekologicznie się realizował to niestety ale…
Musimy zapytać dlaczegóż to znamienici Twórcy Wspólnej Polityki Rolnej oraz Wielkich Oświeconych Zasad Dotacji nie wpisali liczby M do Wielkiego Europejskiego Prawa. Czyż nie uniknęliby wtedy wyłudzaczy?
Wracając jednak do Oszusta Wyłudzacza, tego o którym wiadomo że wyłudzał, to ciekawi mnie również pytanie kogo on właściwie oszukał i na czym polegało mianowicie jego oszustwo.
A nawiązując do wyłudzaczy ogółem – jako do zjawiska występującego w przyrodzie – to ja osobiście notorycznie wyłudzam od różnych osobników dobra materialne, tylko że zwykle nazywam to "pracą" lub "inwestycją". No są jeszcze "darowizny" ale to już bez wyłudzania 😉
Kończę życząc wszystkim jak najwyższych wyłudzeń.
To jest ten problem – spryciarze powinni teraz oddać kase i ponieść srogą karę.
Tak to jest jak socjalizm wynajduje problemy których nie ma na wolnym rynku – ale moim zdaniem oszuści powinni ponieść karę. Z jedną sadzonką wiadomo było że wyłudzał kase.
Z drugiej strony jakby dopłat nie było to nie było by problemu…
@uri
"dzięki" za info – smutna wiadomość
Mandelbrot lubił cytować Jonathana Swifta:
(z Guliwera to chyba jest)
"So, naturalists observe, a flea
Hath smaller fleas that on him prey
And these have smaller fleas to bite'em
And so proceed od infinitum."
R.I.P. Mandelbrot
A ponieważ obraz jest wart więcej niż…
Zbiór Julii 😉
Cyniku. Czy zgodzisz się z słowami Cyrylego, że EU to reaktywacja Rosji Bolszewickiej. Jeżeli tak to dlaczego
@uri_brodsky: Dzięki, zauważyłem. Dla zainteresowanych fraktalami i postacią Mandelbrota ten link.
Dziś zmarł Benoit Mandelbrot – światowej sławy naukowiec, urodzony w Warszawie w 1924 r. Ochrzczony został ojcem fraktali, wiążących się z teorią chaosu. Już w latach 60 pisał, że rozkład zmian cen na rynkach finansowych jest leptokurtyczny, co do czasu obecnego kryzysu eksperci w większości bagatelizowali.
Ciekawe, czy i jakie media w Polsce przekażą ten fakt
Dobrze, że orzechy włoskie nie potrafią czytać. Bo gdyby umiały, to przeczytałyby te ekspertyzy klimatyczne i musiałby by biedactwa pousychać czy pozamarzać. Ale one, matoły jedne, czytać nie potrafią i rosną sobie bezczelnie tu i tam po całej Polsce, między innymi w zachodniopomorskim i warmińsko-mazurskim.
Jakiś jeden taki analfabeta rośnie też mi od 30 lat za oknem.
I również wystarczy krzaczek malin na 1 hektar? 😛
"W przypadku skończenia absurdalnej "wspólnej polityki rolnej" (…) okazałoby się, że polscy rolnicy są bezkonkurencyjni zarówno co do ceny jak i jakości produktów."
…bo polskie dzieci wysysają smykałkę do rolnictwa z mlekiem matki(?)
@Tommy:
maliny i inne rośliny jagodowe, dajace przy przestawieniu sie na gospodarstwo ekologiczne ok 3,6kzl do ha 🙂
Jaka roślina jest teraz najwyżej dotowana? 🙂
Drogi Cynic'u.
Dopłaty do rolnictwa w UE MUSZĄ być, bo ich brak wywróciłby całą jej antygospodarkę, która jednak jakoś jeszcze funkcjonuje.
Gdyby dopłat nie było, to w UE uprawą roli i w ogóle rolnictwem zajmowaliby się niemal wyłącznie rolnicy z byłych demoludów, ze szczególnym uwzględnieniem Polski.
Ponieważ zaś rolnik niemiecki czy francuski ma dwa razy tyle płacone do ha co polski, a na dodatek jest wspierany łatwym kredytem, infrastrukturą i innymi zachętami rządu, to jest jak jest.
W przypadku skończenia absurdalnej "wspólnej polityki rolnej", której tylko zabawnym aspektami są orzechy, plastikowe drzewka oliwne liczone z na zdjęciach lotniczych i inne ciekawostki, okazałoby się, że polscy rolnicy są bezkonkurencyjni zarówno co do ceny jak i jakości produktów.
To zaś wyrugowałoby z rynku Niemców i Francuzów.
Oczywiście produkcja pól środkowoeuropejskich jest zbyt mała do wyżywienia całej UE, jednak po zniesieniu dopłat do Europy płynęłaby żywność z całego świata, zwłaszcza trzeciego, dając mu w końcu szanse na sprzedanie czegokolwiek po bardziej rozsądnej cenie.
I teraz proszę sobie wyobrazić porzucone użytki rolne w Niemczech i Francji, spadki cen ziemi rolnej, co za tym idzie spadki cen działek budowlanych (no bo jak uzasadnić odmowę zmiany użytkowania parceli, która stoi odłogiem), spadki cen nieruchomości i dalej …
No właśnie. W Niemczech i Francji kilka procent ludności zajmuje się uprawą roli, oficjalnie przynajmniej.
Bo nieoficjalnie na potrzeby rolnictwa produkuje przemysł, pracują masy ludzi je obsługujących, tak, że gdyby to wliczyć, wyjdzie na to samo co w Polsce.
I teraz ten cały przemysł, te wszystkie usługi stałyby się niepotrzebne.
Te kombajny o kilkunastometrowych kosach, te ciągniki o mocy kilkuset koni z komputerami pokładowymi, te super preparaty chemiczne i nawozy, to wszystko przegrałoby konkurencję z rękami i widłami polskiego chłopa.
No i ta biurokracja obsługująca rolnictwo, co ona by robiła.
Po zniesieniu dopłat i dotacji rolnictwa, cena produktów rolnych w Polsce skoczyłaby dwukrotnie, przy obniżce cen środków produkcji.
To oznaczałoby koniec bezrobocia na wsi, ba odpływ ludzi przybyłych do miasta na wieś, a co za tym idzie i podniesienie płac w sektorze nierolnym.
W Polsce, bo na zachodzie akurat na odwrót.
Dlatego dopłaty są i będą, bo być muszą, i dalej w Polsce będą dużo niższe niż w Niemczech.
Pozdrawiam AlexSailor.
O ile dobrze sie orientuje to jednym z prekursorow "uprawy" orzecha wloskiego w Polsce byl Pawel Piskorski(ktory ma te "plantacje" wlasnie w zachodniopomorskim).Czy trzeba jakiegos innego dowodu ze to przekret?