W uprzywilejowanej pozycji w tym zakresie są profesjonalni traderzy wielkich banków którym udaje się czasem zrobić stratę nawet 5 miliardów euro. Taką właśnie stratę (€4.9 mld z groszami) wyrobił niedawno niejaki Jerome Kerviel, trader banku Societe Generale, tego samego od otwartego niedawno ETFu na GPW w Warszawie.
Co oznacza że trader banku wypracował stratę aż tak wielką? Otóż oznacza to jedną z dwóch rzeczy. Albo że bank zarządzany jest przez zupełnych idiotów, albo przez zupełnych oszustów. Albo więc nikt nic nie rozumie z tego co robią traderzy, nic niczego nie kontroluje, nikt niczego nie sprawdza i nikt nikomu nie składa sprawozdań z tego co zrobił. Nie ma też żadnych zewnętrzych biegłych rewidentów i państwowych organów kontrolnych. Albo też do czynienia mamy z organizacją przestępczą typu mafii, w której cała hierarchiczna struktura od bossa w dół a na traderach kończąc, doskonale wie co robi – gigantyczne przekręty. Ukrywają to wszystko przy tym solidarnie przed klientami, biegłymi rewidentami i państwowymi organami kontrolnymi. Trzeciej możliwości po prostu nie ma.
To znaczy, nie ma w normalnych krajach. We Francji natomiast, która normalnym krajem przestała być już jakiś czas temu, okazuje się że istnieje także trzecia możliwość. Że mianowicie bawiący się w Konrada Wallenroda samotny trader Kerviel, nie bogacąc się przy tym sam a przynajmniej nie oficjalnie, sam z siebie nakręcił niezauważony tak wielką stratę. Jest to strata równa mniej więcej sumie którą inwestorzy na kontynencie włożyli w Lyxor ETF DJ Euro Stoxx 50, zarządzany przez kolegów Kerviela z Societe Generale największy akcyjny ETF w Europie.
Sprawiedliwość francuska jest jednak nieubłagana. Nie dając wiary twierdzeniom Kerviela że pozycje maskował fałszywymi transakcjami na polecenie przełożonych i nic z nich sam nie miał skazała biedaka na umiarkowane trzy lata w kiciu i nie tak umiarkowaną grzywnę wysokości 4.9 miliarda euro, którą spłacić musi Societe Generale.
Na szczęście w La Grande Nation poczucie humoru jeszcze nie zanika. Aby to spłacić wg francuskich tabel długowieczności pracujący obecnie jako konsultant Kerviel musiałby żyć 177000 lat, w dodatku nic nie jedząc. Prasa niestety nie donosi jaki to inny bank Kerviel obecnie konsultuje. Wydaje się jednak że wykorzystując swój nieprzeciętny talent Kerviel ma szanse te 170000 lat znacznie zredukować. A jeżeli jest to bank z podobną jakością zarządzania co Societe Generale to jest nawet szansa że Kerviel spłatę tej sumy skróci do lat zaledwie kilku…. 😉
W międzyczasie straty z tradingu przez Kerviela pozwoliły Societe Generale zaoszczędzić zdrowe 1.7 miliarda euro w odpisach podatkowych tak że bankowym kotom krzywda się nie dzieje. Sam Kerviel w międzyczasie kreuje się na ich niewinną ofiarę. Czuję że jestem kozłem ofiarnym za kryzys finansowy – powiedział niedawno w TV. Naszym zdaniem jest raczej ofiarą wierzącego w bankowe cuda francuskiego wymiaru sprawiedliwości któremu najwyraźniej nie wolno tknąć dobrze ustosunkowanego banku.
©2010 dwagrosze.com
A propo intent.
No to chyba jest tak, że kredytobiorca dom kupił za pożyczkę. Czyli dom już jest jego. Pozostaje kwestia spłaty kredytu. Sąd z jednej strony może ustalić intencje stron bez wątpienia, ale z drugiej… ma przeciwko sobie amerykańskich prawników którzy będą dowodzić że intencja owszem jest w mocy ale właściciel nie będzie spłacał póki Sąd nie wskaże komu naprawdę jest winien, a co Sąd potrzebuje czegoś więcej niż jasności intencji obu stron. A wrogiem banków jest czas.
Tak mi się wydaje.
alt: Zgodnie z prawem, jeżeli nie ma dokumentów i nie ma komu spłacić kredytu, spłacać nie trzeba i John Doe dostaje dom za darmo.
Nie tak szybko, to akurat IMHO jest nonsensem. Ktoś kto spodziewa się otrzymać dom za darmo w tym bałaganie powinien wziąć zimny prysznic… 😉
Jest takie coś co się nazywa "intent" – jeżeli w dokumentach coś się nie zgadza ale intent stron był czytelny i jednoznaczny to pierwszy lepszy prawnik moim zdaniem rzecz odpowiednio wyprostuje. Intent nigdy nie był i nie będzie że gość miał otrzymać dom gratis.
Z tego co widzę to z punktu widzenia (eksmitowanego) właściciela, oprócz restytucji strat i prawa do domu, różnica może tylko dotyczyć tego czy pożyczka którą MUSI spłacać tak czy siak jest zabezpieczona (nieruchomością) czy też nie. W tym drugim przypadku byłoby bardzo ciekawie. Co robić na przykład gdy gość ogłosi bankructwo a bank nie może mu zabrać domu?
@Olaboga part 3 of 3
Strach zajrzał w oczy bankom, bo gdyby zrozumieli potęgę sytuacji poznali kredytobiorcy, którzy nadal spłacają swoje kredyty, to mogli by dojść do wniosku, że wcale nie muszą dalej spłacać. Ponieważ banki nie chciały się moczyć w całą tą sprawę zaginionych dokumentów, łańcuchów przekazywania praw własności itp. wynajęły firmy wyspecjalizowane we foreclosures i eksmisjach (tzw. foreclosure mills), by te odwaliły za nie tą czarną robotę. Przez pewien czas od początku kryzysu było fajnie, bo foreclosure mills przeprowadzały eksmisje i sprzedawały niespłacone domy i z punktu wiedzenia banków problem był załatwiony. Problem powrócił, kiedy okazało się, że foreclosure mills przywracają łańcuch dokumentów przekazujących własność poprzez drukowanie ich i fałszowanie podpisów. Sprawa nabrała takiego rozmachu, że fałszowane podobno były nawet dokumenty ludzi, którzy spłacili już w całości swoje kredyty lub też nawet nigdy nie mieli kredytów w danym banku (!), a mimo to eksmisja się odbywała. Oczywiście banki odcięły się od instytucji, które fałszowały umowy, kiedy wyszło to na jaw.
Ponieważ w USA trwa teraz przedwyborcza zawierucha pojawiły się pomysły, żeby przyklepać obecny stan prawny jakąś ustawą. Na przykład żeby zalegalizować kopie elektronicznych zapisów. W każdym razie sytuacja nieciekawa. Dla Johna Doe z kredytem telewizja proponuje zmuszenie banku do udowodnienia, że ten ma jakikolwiek kredyt. W normalnej sytuacji polega to na wygrzebaniu umowy kredytowej z szuflady i pokazaniu Johnnemu Doe. Jednak na skutek zawieruchy wiele banków nie posiada i nie może pokazać papierowej wersji umowy, przez co kredyt w sensie prawniczym jest nieważny.
@Olaboga PART 2 of 3
Tak działało to w czasie boomu, kiedy wchodzących na rynek spekulacji nieruchomościami było dużo, a niespłacających mało. Obecnie okazało się, że kiedy instytucja grupująca kredyty (REMIC) skanowała je do postaci elektronicznej, przestawało być dla niej istotne, gdzie fizycznie leży papier "umowa kredytowa" i wszystko dalej załatwiane było cyfrowo. Zgodnie z prawem amerykańskim zachwiany został łańcuch przekazania własności, na który składa się lista papierowych podpisów przekazania umowy kredytowej z banku lokalnego do banku matki, z banku matki do REMIC, z REMIC do MERS, z MERS do inwestora kupującego MBS. (podobnie jak nasze US "nie rozumieją" faktur elektronicznych). Okazało się, że nie ma pełnej dokumentacji, na podstawie której można by stwierdzić komu tak właściwie John Doe jest winny spłacić kredyt. Kiedyś to był jego bank, ale teraz, dzięki MBSom, bank nie jest właścicielem kredytu, tylko właściciele MBSa. A ponieważ MBS polega na pocięciu i rozdzieleniu kredytów, wysoce prawdopodobne, że swój kredyt John Doe musi spłacić po części każdemu z kilkudziesięciu inwestorów. Problem w tym, że nie wie komu – podczas szaleństwa kredytowego pogubiono dokumenty. Zgodnie z prawem, jeżeli nie ma dokumentów i nie ma komu spłacić kredytu, spłacać nie trzeba i John Doe dostaje dom za darmo.
@Olaboga PART 1 of 3
Ja może dodam taki wstęp do wypowiedzi Olaboga.
Dawno temu, kiedy kredyty były udzielane przez lokalne oddziały banków, zwykły amerykanin John Doe pokazywał zaświadczenie o dochodach, podpisywał umowę kredytową i dostawał kredyt. Potem, kiedy wszystko się pozmieniało, wprowadzono kredyty hipoteczne "na dowód" (chociaż w stanach nawet dowodów nie mają), czyli kredyty NINJA (No Income No Job), dla każdego bez sprawdzania czy w ogóle ma najmniejsze szanse na ich spłacenie. Boom kredytowy miał się w najlepsze, a kredytami zaczęto handlować. Stworzono produkty strukturyzowane zabezpieczone kredytami hipotecznymi (MBS = mortgage backed securities).
MBS to takie zwierze do którego wrzuca się dużo dużo kredytów, a wychodzą z niego paczki o różnej jakości. Paczki najlepsze (senior) dostaną wypłatę z kredytów nawet jeżeli część będzie niespłacona. Paczki gorsze i najgorsze (junior) mogą nie zostać spłacone, bo przydzielane do nich będą kredyty z niewypłacalnymi kredytobiorcami. Paczki te mogły być kupowane przez inwestorów. Senior dla tych którzy chcieli umiarkowanego ryzyka, junior dla ryzykantów. Były też odpowiednio oznaczone przez biura ratingowe, od AAA do junk. Dziś wiemy, że ratingi były nieprawidłowe i większość z tych paczek była nic nie warta.
I podczas boomu kredytowego, z włączonymi kredytami NINJA i MBSami, kiedy John Doe przychodził do oddziału banku i podpisywał umowę kredytową, ta umowa była wysyłana do instytucji grupującej kredyty, i nie znajdowała się już dłużej w lokalnym oddziale banku. Instytucja grupująca kredyty (REMIC – Real-Estate Mortgage Investment Conduits) skanowała te umowy i wrzucała do elektronicznego systemu, który tworzył z nich MBSy. System elektroniczny (MERS – Mortgage Electronic Registration System) ciął kredyty na paczki (senior, junior i pośrednie) i przekazywał własność tych kredytów na inwestorów, którzy kupowali paczki.
@Olaboga PART 1 of 2
Ja może dodam taki wstęp do wypowiedzi Olaboga.
Dawno temu, kiedy kredyty były udzielane przez lokalne oddziały banków, zwykły amerykanin John Doe pokazywał zaświadczenie o dochodach, podpisywał umowę kredytową i dostawał kredyt. Potem, kiedy wszystko się pozmieniało, wprowadzono kredyty hipoteczne "na dowód" (chociaż w stanach nawet dowodów nie mają), czyli kredyty NINJA (No Income No Job), dla każdego bez sprawdzania czy w ogóle ma najmniejsze szanse na ich spłacenie. Boom kredytowy miał się w najlepsze, a kredytami zaczęto handlować. Stworzono produkty strukturyzowane zabezpieczone kredytami hipotecznymi (MBS = mortgage backed securities).
MBS to takie zwierze do którego wrzuca się dużo dużo kredytów, a wychodzą z niego paczki o różnej jakości. Paczki najlepsze (senior) dostaną wypłatę z kredytów nawet jeżeli część będzie niespłacona. Paczki gorsze i najgorsze (junior) mogą nie zostać spłacone, bo przydzielane do nich będą kredyty z niewypłacalnymi kredytobiorcami. Paczki te mogły być kupowane przez inwestorów. Senior dla tych którzy chcieli umiarkowanego ryzyka, junior dla ryzykantów. Były też odpowiednio oznaczone przez biura ratingowe, od AAA do junk. Dziś wiemy, że ratingi były nieprawidłowe i większość z tych paczek była nic nie warta.
I podczas boomu kredytowego, z włączonymi kredytami NINJA i MBSami, kiedy John Doe przychodził do oddziału banku i podpisywał umowę kredytową, ta umowa była wysyłana do instytucji grupującej kredyty, i nie znajdowała się już dłużej w lokalnym oddziale banku. Instytucja grupująca kredyty (REMIC – Real-Estate Mortgage Investment Conduits) skanowała te umowy i wrzucała do elektronicznego systemu, który tworzył z nich MBSy. System elektroniczny (MERS – Mortgage Electronic Registration System) ciął kredyty na paczki (senior, junior i pośrednie) i przekazywał własność tych kredytów na inwestorów, którzy kupowali paczki.
Tak działało to w czasie boomu, kiedy wchodzących na rynek spekulacji nieruchomościami było dużo, a niespłacających mało. Obecnie okazało się, że kiedy instytucja grupująca kredyty (REMIC) skanowała je do postaci elektronicznej, przestawało być dla niej istotne, gdzie fizycznie leży papier "umowa kredytowa" i wszystko dalej załatwiane było cyfrowo. Zgodnie z prawem amerykańskim zachwiany został łańcuch przekazania własności, na który składa się lista papierowych podpisów przekazania umowy kredytowej z banku lokalnego do banku matki, z banku matki do REMIC, z REMIC do MERS, z MERS do inwestora kupującego MBS. (podobnie jak nasze US "nie rozumieją" faktur elektronicznych). Okazało się, że nie ma pełnej dokumentacji, na podstawie której można by stwierdzić komu tak właściwie John Doe jest winny spłacić kredyt. Kiedyś to był jego bank, ale teraz, dzięki MBSom, bank nie jest właścicielem kredytu, tylko właściciele MBSa. A ponieważ MBS polega na pocięciu i rozdzieleniu kredytów, wysoce prawdopodobne, że swój kredyt John Doe musi spłacić po części każdemu z kilkudziesięciu inwestorów. Problem w tym, że nie wie komu – podczas szaleństwa kredytowego pogubiono dokumenty. Zgodnie z prawem, jeżeli nie ma dokumentów i nie ma komu spłacić kredytu, spłacać nie trzeba i John Doe dostaje dom za darmo.
@Tresor pisze…
> "Błędem premiera, wg naczelnego "GW", jest
> ingerowanie w rynek. (…)
> …i zrozum tu swiat;)
Akurat A. Michnik jest organizmem bardzo prostym i jego wypowiedź znaczy tylko tyle, że obecnie rynkiem gier hazardowych w Polsce rządzą ci, którzy – zdaniem Michnika – rządzić powinni. Gdyby jednak przestali rządzić, to wtedy ingerencja państwa będzie przez GW popierana jak najbardziej.
A propos klubu (swieze, bo dzisiejsze):
"Błędem premiera, wg naczelnego "GW", jest ingerowanie w rynek. – Dzieją się rzeczy dla mnie nie do końca zrozumiałe. Widzieliśmy, jak nasze państwo ingerowało w rynek gier hazardowych. To ingerencja, której w dzisiejszej Polsce bym się bał. Mam więcej zaufania do tego konkretnego rynku niż do tego konkretnego państwa rozumianego jako administracja, biurokracja, klasa polityczna itd. – podkreśla Adam Michnik
…i zrozum tu swiat;)
@olaboga: w systemie common law tak bardzo różnią się od prawa kontynentalnego
Mała dygresja. "Foreclosure gate" jest istotnie sprawą perspektywiczną, aby to tak ująć. Muszę jednak powiedzieć że w tym kontekście śmieszy mnie trochę odmienianie "prawa" w mediach przez wszystkie możliwe przypadki. Prawo się skończyło jakiś czas temu.
Prawo jest takie że bankrut bankrutuje, cześć, czapa. Bailout banków TARP-em przez państwo był bezprawiem do kwadratu które podważa, IMO, jakąkolwiek dalszą referencję do "prawa" i państwa prawa. To był nie tylko "moral hazard", to akt terroryzmu państwa nad populacją. Dlatego też żąglowanie nagle "prawem" przy foreclosuregate musi być widziane raczej przez kontekst jakiej grupie interesów jest to wygodne i co chce osiągnąć.
@tresor: To panstwo w swej obecnej formie jest problemem.
O, to, to. Witaj w klubie… 😉
Ciekawe wiadomości z USA. Prawdę mówiąc, tak ciekawe, że nie byłem w stanie zrozumieć co się dzieje i do teraz nie rozumiem wszystkich konsekwencji. O co chodzi – większość głównych banków wstrzymała foreclosures (czyli przejmowanie domów z niespłaconymi kredytami). Część konsekwencji zrozumiałem dopiero dziś, jak Gonzalo Lira łopatologicznie wytłumaczył o co się stało. Więc spróbuję to też łopatologicznie rozwinąć. W skrócie – sekurytyzacja długów hipotecznych spowodowała nieważność zobowiązań kredytobiorców. A teraz tłumacząc na polski- ta sama inżynieria finansowa, która napompowała bańkę na nieruchomościach i okazało się po jej pęknięciu, że pożyczano ludziom, których absolutnie nie było na to stać grubo powyżej realnej wartości nieruchomości, sprawiła, że pożyczkobiorcy być może nie są zobowiązani do spłaty. Banki nie są w stanie udowodnić, że są wierzycielami. Sytuacja obecnie jest w fazie pewnego przesilenia. Wygląda na to, że po fazie masowych fałszerstw sponsorowanych przez banki i obsługujące je firmy prawnicze, banki się poddały. Jednak wypada zaznaczyć, że zasady rządzące nieruchomościami w systemie common law tak bardzo różnią się od prawa kontynentalnego (opartego na kodeksie Napolena), że nie mam o nich większego pojęcia.
Brzmi to wszystko kompletnie nieprawdopodobnie, a konsekwencje tego, że coś co 5 lat temu było aktywami, 2 lata temu toksycznymi aktywami, teraz stało się toksycznymi-już-nie-aktywami trudno sobie w całości wyobrazić. Oznacza to, że największa klasa aktywów w bilansach banków po prostu nie istnieje. Banki mają dotychczasowe zobowiązania, za to nie mają aktywów na ich pokrycie. Rzeczywiście przy tym upadek Lehman Brothers to pikuś…
Z konsekwencji – po pierwsze i najważniejsze – wszyscy posiadacze Mortgage Backed Securities są kompletnymi bankrutami. Te aktywa są nic nie warte. Co więcej – banki, które prowadziły egzekucje z nieruchomości w ostatnich latach mogą spodziewać się fali procesów sądowych. W Stanach prawnicze sępy szybko wyczują padlinę… Dalej- może zbyt optymistycznie, ale obstawiam, że rząd mógł ratować przed zwykłym bankructwem, ale przed bankructwem podmiotów umoczonych w masowe oszustwa nie będzie miał politycznej możliwości ratowania „zbyt dużych by upaść”. Dalsze konsekwencje – banki nie będą miały strumienia dochodów z egzekucji długów – nie sądzę, że jest on specjalnie istotny, ale w obecnej sytuacji może to być gwóźdź do trumny. Całego systemu bankowego. Scenariusz argentyński w USA? Wygląda prawdopodobnie.
Oczywiście najbardziej zyskają nierzetelni dłużnicy i na dłuższą metę konsekwencje tego są nieciekawe – zaciąganie niemożliwych do wykonania zobowiązań jako strategia bardziej zyskowna od odpowiedzialności finansowej to recepta na przeniesienie całego kraju do trzeciego świata.
Jeśli amerykański system bankowy zacznie się walić na poważnie – to w reszcie świata z banków szybko zostaną strzępy. Zapewne, aby ratować bilanse lokalne oddziały zaczną od udzielania łatwych pożyczek, a potem wycofają je zupełnie. Najmocniej oberwą, jak zwykle „emerging markets” – w tym Polska, też jak zwykle. Wydaje się, że jesteśmy jeszcze w fazie ładowania kredytu. Wkrótce amerykańskie centrale poproszą o zwrot. Patrząc na poziom umoczenia- bardzo wkrótce.
Mr. Lira wywodzi z tej sytuacji wniosek o nadchodzącej hiperinflacji dolara – dla mnie raczej to wygląda na hiperdeflację a'la Argentyna. System się wali w widoczny sposób, ale kierunek załamana nadal jest dla mnie zagadką.
Oczywiście- jeśli któryś z czytelników z USA jest w takiej sytuacji – to po pierwsze iść do prawnika, a dopiero potem zastanawiać się co dalej. Też, jak ktoś skorzysta/już skorzystał z profesjonalnej porady – uprzejmie proszę o komentarz/maila z jakimś opisem sytuacji i konsekwencji.
@ anonimowy- caly ten kryzys jest wynikiem dzialalnosci panstwa jako jego naczelnego architekta i trzeba wreszcie dokladnie zdac sobie z tego sprawe. Wielu graczy w tym systemie ma generalnie 'dobra wole' lub porusza sie w nie otwartych obszarach hybrydowych na styku polityki, urzedu, gospodarki, dotacji unijnych, koncesji przyslug kolezenskich itp, gdzie trudno znalezc konkretne haki zeby sie do kogos dobrac, a skoro wiekszosc nie odpowiada za swoje bledy majatkiem to sie ten caly uklad rozszerza jak kolonia bakteryjna. Prawdziwi oszusci stanowia margines. Tak naprawde sami sie oszukujemy zwalajac wine na bankierow, czerwone krawaty, a co bardziej 'ideologicznie oswieceni' na 'burzuacje' i kapitalizm. To panstwo w swej obecnej formie jest problemem.
Oszuści w instytucjach finansowych? Chyba już od dawna. Jest oczywiste, że cały ten kryzys jest wynikiem działalności oszustów, mafii i przestraszonych.
@Julia: dobry link. Proponuję od razu wiać gdzie pieprz rośnie od czegokolwiek BGŻ, banku który – proszę nie spaść z krzesła – nie ma możliwości nadzorowania tego co robią maklerzy gdyż fundusze obsługuje specjalny program informatyczny, do którego bank nie ma wglądu.
Czyli klienci wrzucają gotówkę do młynka sterowanego zdalnie jakimś programem a bankowa ciemnota nie ma zielonego pojęcia co jest grane… 😀
@Julia
dzięki Julka za artykuł i art. 335 kpk. […]To tryb, który nie wymaga, aby pokrzywdzony zgodził się na warunki dobrowolnego poddania się karze przez oskarżonego.[…] może się kiedyś przyda w przyszłości 🙂
Jak ukraść (tylko) milion, nie oddać i nie trafić za kratki.
Makler w BGŻ przywłaszczył sobie z kont klientów banku prawie milion złotych. Świdnicki sąd okręgowy skazał go w zeszłym tygodniu na cztery lata więzienia w zawieszeniu na sześć lat i nakazał mu oddanie bankowi ukradzionej kwoty. – To kpina z wymiaru sprawiedliwości – mówi pełnomocnik banku mecenas Tomasz Bokszczanin. – Dariusz O. praktycznie nie poniesie żadnej kary.
cd. w (tfu) wyborczej wrocławskiej
link
Fajnie.
Po prostu Dobry Wieczór we Wrocławiu!
@Sokomaniak
Źle przeczytałeś z wikipedii: PKB Polski to 430 mld, ale dolarów. Biorąc liczby za 2010 (szacowane IMF) 4.9 mld EUR, po kursach dzisiejszych, to 1.4% PKB Polski. Strata jest rozłożona na wiele krajów. Niemniej wynik imponujący.
"Dla przeciętnego inwestora na przykład zrobienie straty 5 milionów złotych, nie mówiąc już o euro, jest szalenie trudne; dużo wcześniej sam pójdzie z torbami. " – słuszna uwaga 😉
"aką właśnie stratę (€4.9 mld z groszami) wyrobił niedawno niejaki Jerome Kerviel, trader banku Societe Generale, tego samego od otwartego niedawno ETFu na GPW w Warszawie." – nie takie niedawno, bo 2 lata temu 🙂
"Co oznacza że trader banku wypracował stratę aż tak wielką? Otóż oznacza to jedną z dwóch rzeczy. Albo że bank zarządzany jest przez zupełnych idiotów, albo przez zupełnych oszustów. " – albo i to i to
Życie nie znosi pustki. Ów trader został po prostu wydymany przez lepszego spryciarza na pięć baniek, i to co dla jednego stało się gigantyczną stratą dla innego innych) okazało się interesem życia. Ktoś nie śpi aby spać mógł ktoś.
@Sokomaniak
"My tu żuczki podniecamy się podwyżką VATu, krzyżem, drugą irlandią a tak naprawdę to prawdziwe cuda dzieją się w instytudjach finansowych, które grabią całe kraje."
a żeby było śmieszniej, owe instytucje finansowe sprzężone są z aparatem państwa.
obecnie RZĄDY PAŃSTW posiadają monopol na emisje pieniądza, który delegują na "prywatny" sektor bankowy. ten pseudoprywatny sektor bankowy jest koncesjonowany, a także kontrolowany przez międzynarodowe instytucje rządowe takie jak Komisja Nadzoru Finansowego. nad całością takiego konglomeratu czuwa niepodzielnie Departament ds. Fałszowania Pieniędzy, tj. Bank Centralny.
już Karol Marks zauważył bliski związek między państwem a wielkim biznesem, szczególnie elitami finansowymi; mimo to wytłumaczenie tego związku przez Marksa było niestety błędne.
powodem owego związku nie jest to, że burżuazyjny establishment wspiera państwo jako gwaranta prywatnych praw własności i obrońcę kontraktów. wręcz przeciwnie, elita postrzega – zgodnie z prawdą – państwo jako całkowitą antytezę własności prywatnej i ma z tego powodu istotny interes w jego utrzymaniu. im bardziej udany biznes, tym większe ryzyko wyzysku rządowego, lecz jednocześnie tym większe potencjalne zyski z operowania pod osłoną specjalnych, rządowych przywilejów i bycia zwolnionym z pełnego obciążenia kapitalistyczną konkurencją. oto powód, dla którego elity finansowe są zainteresowane państwem i jego infiltracją.
z drugiej strony elita u władzy ma również interes w bliskiej współpracy z establishmentem wielkiego biznesu, z oczywistego powodu jego ogromnej siły przebicia na polu ekonomii. w szczególności, ważne są związki z elitą bankierów, gdyż państwo, jako wyzyskująca firma, chce mieć wyłączność na drukowanie pieniędzy bez pokrycia. państwo może łatwo osiągnąć taki stan monopolu poprzez układ, w którym establishment bankowy otrzymuje przyzwolenie na swe własne fałszerskie machinacje obok państwowych mechanizmów monetarnych.
@Sokomaniak
Dobrze Ty patrzysz aby w tą Wikipedię? Jakie to PKB dla Polski jest?
W pewnym momencie po prostu mój umysł się wyłącza słysząc kwoty o których jest mowa. 5 000 000 000 Euro. PAtrząc na wikipedię widzę że PKB w 2009 Polski to 430 mld czyli ok 110 mld EUR. Czyli gostek przepuścił 4,5% Polkiego PKB. Kwota niewyobrażalna. Czy to bank ją stracił, czy jego klienci? I jak po czymś takim nadal funkcjonuje.
My tu żuczki podniecamy się podwyżką VATu, krzyżem, drugą irlandią a tak naprawdę to prawdziwe cuda dzieją się w instytudjach finansowych, które grabią całe kraje.
świetnie ujęte!