Euro a koniec czynienia szkód

Wpis o Słowacji i euro niespodziewanie poruszył lawinę zainteresowania i ciekawych wątków okołotematycznych.   Uświadamiają one nam że teren jest śliski, śnieg głęboki jak w Tatrach słowackich i że trzeba stąpać po nim ostrożnie.  Dalszą dyskusję o tym czy wprowadzenie euro zaowocuje czy nie zaowocuje wzrostem cen  proponujemy w związku z tym odłożyć do czasu gdy śnieg w Tatrach slowackich stopnieje i odsłoni  więcej szczegółów.  Obawiamy się że na pełniejszą ocenę tego obecnie,  w mrozie recesji na całym kontynencie,  może być nieco za wcześnie.  Jeśli za jakiś czas okaże się że ceny jednak nie wzrosły umieścimy Słowację na chlubnej liście prymusów euro integracji.  Tuż obok Niemiec gdzie jak pamiętamy po wprowadzeniu euro ceny także nie wzrosły.  Jedynie znak DM zastąpiony został znakiem  €… 😉   Oficjalne media  z tamtego czasu, jak słowackie teraz,  przekonywały o  powszechnym entuzjazmie  z jakim naród spontanicznie pozbywał się swojej ulubionej DMarki.
 
Okay.  Inny ciekawy wątek poruszył  {mantrid} cytując wywiad z  prof. deSoto [cały wywiad tutaj – dziękuję bardzo].   Profesor deSoto, hiszpański ekonomista i przedstawiciel austriackiej szkoły ekonomii, jest autorem kilku książek. Definiuje w nich m.in.  socjalizm jako każdy system instytucjonalnej agresji przeciwko wolnej przedsiębiorczości i określa go dalej jako błąd intelektualnyFair said.

Jak to się zatem dzieje, zapytuje {mantrid}, że nadający najwyraźniej  na podobnej, libertariańskiej długości fali prof. deSoto widzi sens wprowadzania euro a my w DwuGroszach jesteśmy jakoś na ten temat sceptyczni?

Dobre pytanie. Krótka odpowiedź – bo mamy jeszcze pewne złudzenia których deSoto nie ma.   Ale się szybko z nich leczymy!

Zachęcamy do przeczytania całego tego wywiadu, zatytułowanego, nawiasem,  Przeciwko każdej formie państwa.  Wywiad poświęcony jest w dominującej części światowemu kryzysowi ekonomicznemu widzianemu z pozycji austriackich.   Dopiero w  końcowej jego części rozmowa schodzi na kryzys w Hiszpanii a po nim na rolę w tym euro. W końcu dyskutowane są   perspektywy wprowadzenia euro w Polsce. Tutaj prof. deSoto ma rzecz znamienną do powiedzenia: ważne jeśli chodzi o euro jest  że wchodząc do euro eliminują Państwo wszelką możliwość interwencji i czynienia szkód przez Waszych polskich polityków.

Nieco dalej, na obiekcje rozmówcy że wejście do strefy euro oznacza przecież  utratę kontroli kraju nad walutą prof. deSoto wyjaśnia: Tak, ale regulacja euro, po pierwsze, kontynuuje tradycję niemiecką, która jest raczej nastawiona na stabilność, a po drugie, jest odpowiedni organ z proporcjonalną reprezentacją wielu państw, który zajmuje się tą sprawą. Szkody, które mogą być uczynione są znacznie mniejsze – euro jest o wiele bardziej stabilne niż waluta, której Państwo używacie [podkr. – cynik9].

Otóż rozczarujemy może niektórych ale przyznamy w obu punktach rację deSoto, nie zamierzając z tym polemizować.

Zamiast hipokrytycznego nawijania o rzekomych korzyściach z pozbawienia się suwerenności nad własną walutą prof. deSoto wali prosto z mostu – jesteście za głupi aby sami się rządzić. Lepiej wyjdziecie gdy inni będą za was rządzili waszą walutą.

Hmm, nie często się słyszy taką ożywczą szczerość.  Jest to oczywiście temat tabu. Niedopuszczalna w  Warszawie,  mocno politycznie niepoprawna retoryka.  Sprowadzająca się w zasadzie do podważania fasady za którą kryje się cała szopka tak zwanej polityki.  Nie zmienia to faktu że deSoto ma rację,  trafnie definiując istotę problemu.  Nie jest to ocena pochlebna. Rozwiązanie które sugeruje uzasadniając euro jest końską medycyną  –  kaftan bezpieczeństwa i  izolatka.  Wara lokalnym oszołomom od  dźwigni polityki monetarnej.

Ocenę tą, co najciekawsze, wydaje się dzielić przeważająca większość polskiego społeczeństwa. I nie bez powodu. Po dwudziestu latach niepodległości i kwitnącej demokracji preferowanym wyborem dla decydowania o tym czym płacimy i  w czym trzymamy oszczędności wydaje się nam anonimowy komitet biurokratów we Frankfurcie nad Menem. Lepszym niż ktoś lokalny, demokratycznie wyłoniony  spośród ludu nad Wisłą.  Lepszy komitet o tysiąc kilometrów niż gdyby klucze do drukarki złotych miały pozostać w rękach  Lepperów, Tusków,  Kaczyńskich, Giertychów i  reszty rodzimej, demokratycznie wyłonionej elity.

Przykre lecz  znamienne…   Na paradoks  że głównym argumentem za euro  jest wyeliminowanie z wpływu na walutę lokalnych decydentów,  szczególnie tych którzy są najbardziej wokalnymi jego przeciwnikami, zwracaliśmy nieraz uwagę.  Jeżeli premier Tusk czy  prezydent Kaczyński uczciwie uzasadniłby  w ten sposób  konieczność pozbycia się złotego na rzecz  euro to przyznamy mu rację..  🙁

Sceptycyzm DwuGroszy wobec euro jest bowiem głównie konstatacją tego  stanu rzeczy i  odruchem buntu, choć  symbolicznego,  że tak jednak być nie musiało. Ale tak niestety jest.  Nie mamy iluzji że lokalna klasa polityczna którą kraj ten był w stanie wydać  jest o cent bardziej  godna zaufania i bardziej czuła na  potrzeby i inspiracje jego mieszkańców niż obce komitety anonimowych biurokratów we Frankfurcie.  DoSoto ma po prostu rację.

Zauważyć tylko wypada że konsekwencją przyznania racji deSoto jest przyznanie że ci chodzący jeszcze na wybory w tym kraju są półgłówkami.  Wybierają  bowiem wśród tych samych lokalnych oszołomów przed którymi deSoto stara się nas ochronić.  Bardziej racjonalnym i tańszym rozwiązaniem byłoby rutynowe kopiowanie gotowych rozwiązań z zewnątrz. Po co komu kosztowne demokratyczne przedstawienie co cztery lata i ta gra pozorów?   Skoro komitet obcych biurokratów lepiej wie jakie mają być stopy procentowe nad Wisłą  istnieje poważna szansa że także dużo sprawniej przeprowadzi budowę autostrad czy zreformuje służbę zdrowia.

Także z drugim  punktem związanym z wprowadzeniem euro a  podniesionym przez prof. deSoto musimy się zgodzić. Ze zrozumiałych względów prof. deSoto ujmuje tu  rzecz raczej dyplomatycznie.  Rzecz z wprowadzeniem euro nie polega na tym że sterylną decyzję ekonomiczną niższego szczebla podejmuje się tu czy tam.  Chodzi o  to że wejście do strefy euro jest nieodwracalnym przyjęciem drogi zmian,  prowadzących do dalszej harmonizacji  – podatków, prawa i socjału. Oczywiście nie od razu lecz stopniowo, dwa, trzy, kilka lat.  Ale prowadzić będzie do tego nieuchronnie  i w prostej linii.

Tak być po prostu musi ponieważ wspólna waluta ma docelowo sens jedynie między połączonymi ze sobą organizmami zależnymi,  z jednym ośrodkiem decyzyjnym.  Nie ma żadnego sensu  pomiędzy suwerennymi organizmami państwowymi podejmujacymi autonomiczne decyzje.   Stąd też, a nie skadinąd, bierze się tzw. europejska integracja.  Po to, krok za krokiem,  konstruuje się euro imperium kosztem prerogatyw odbieranych stopniowo jego częściom składowym.  Wypowiedź deSoto stawia tu tylko kropkę nad „i”  odzierając cały projekt  integracji z płaszcza hipokryzji.  Ośrodek decyzyjny jest jeden i jasny,  i nie jest nim brukselska pokrywka ale Berlin.  Tradycja jest też jedna i nie budząca wątpliwości – niemiecka.

Może się to nam podobać lub nie podobać.  Tradycja nastawiona „na niemiecką stabilność” nie musi być wcale zła. Z pewnością  kojarzy się lepiej niż tradycja nastawiona na stabilność włoską czy francuską.   O ile tylko nie będzie wymagała niemieckiego poczucia humoru może być do przyjęcia…

Ale znowu, dajmy sobie spokój z opowiadaniem  historyjek że w całym projekcie euro chodzi tylko o nie kolidującą z narodową suwerennością zmianę środka płatniczego.  O prosty chwyt rachunkowy.  Nie o to chodzi. Chodzi o coś znacznie poważniejszego i nieodwracalnego.  Skończmy się też  łudzić z wpływem  na komitet decydujący o tym co ma się naprawdę dziać nad Wisłą.  Decydują o tym stopy procentowe ustalane przez komitet w centrali,  dla centrali i w interesie centrali.  Niezależnie od tego kogo do siedzenia w nim centrala wybierze.   Stopy procentowe, jedne dla wszystkich, ustalone będą tak aby były najkorzystniejsze dla centrali a nie dla peryferii.  Taka jest logika imperium. Tak zawsze było i tak zawsze będzie – centrala decyduje, prowincje słuchają. I wykonują  Befehl.

Po dwudziestu latach demokracji i niepodległości dla wielu będzie to zapewne ulga…

©2010 dwagrosze.com

21 thoughts on “Euro a koniec czynienia szkód

  1. Schiff: […] center-libertarian Civic Platform"

    😀 haha ! (śmieję się ponieważ byłbym mile zaskoczony, gdyby okazało się, że chociaż połowa członków i choć 10% elektoratu w ogóle rozumie to słowo)

    lukaszs: Jesli w innych wypowiedziach Petera Schiffa jest tyle samo prawdy co w tej, to delikatnie mowiac kladzie sie to brzydkim cieniem na jego osobie ;>

    Coś bardzo podobnego też sobie pomyślałem, ale zgadzam się mniej więcej z diagnozą Antey'a co do artykułu. Oglądałem vbloga Schiffa po tym forum – jak to z rozmowy w taksówce z jakaś panią dowiedział się jakie to u nas niskie podatki w porównaniu do USA :-). Poza tym nie mieszkając w Polsce i nie obserwując tego co naprawdę robi PO a jedynie słuchając wypowiedzi niektórych jej przedstawicieli, faktycznie może napawać to czasem optymizmem…

    Zresztą, to jest chyba troszkę taki symptom dwojga dzieci, jedno z guzem, drugie z siniakiem, sprzeczających się o to które "ma gorzej" – zauważcie, że Daniel Hannan zazdrości wolności Stanom a znowu Ron Paul Europie – po prostu będąc u siebie dostrzega się więcej a z zewnątrz zawsze wszystko lepiej wygląda.

    marioosz

  2. skupiacie się na opcjach politycznych o których shiff pewnie nie ma pojęcia.. on głównie pisał o Polsce… a ze przy okazji artykułu rostowskiego to tak wyszło.

    A pis obniżył podatki ale z drugiej strony zadłużał kraj przy hossie na wszystkim… szansa na nadwyżkę budżetowa zmarnowano.
    Obniżać podatki za wzrost zadłużenia każdy potrafi 🙂

  3. @lukaszs

    Bez przesady. Gość napisał krótki artykuł, jaki pisze się na kolanie – w zasadzie to byłaby notka blogowa.
    Pomysł był PiSu ale wszedł w życie za kadencji PO. Na swoim podwórku ostatnio dał radę, i mówi rozsądnie.
    A że nie wchodził w detale i tak niezrozumiałe dla nikogo poza PL… ja się nie dziwie. Źle to wygląda, ale zbyt dalekosiężnych wniosków bym nie wyciągał. Posługuje się np. oficjalną relacją GDP Polski do zadłużenia – o to też masz pretensje ?

  4. Jeszcze moglby kto pomyslec, ze to Civic Platform zredukowala income tax to two tiers: 18% and 32% :>

    Jesli w innych wypowiedziach Petera Schiffa jest tyle samo prawdy co w tej, to delikatnie mowiac kladzie sie to brzydkim cieniem na jego osobie ;>

    Moze to tylko srodek do pozyskania glosow w wyborach, heh…

  5. @dylandog:"Grać będą zawsze pod siebie"

    O, właśnie. To że Niemcy mają większe doświadczenie w bankowości, nie oznacza, że będą podejmować decyzje korzystne dla innych (wszystkich). Dla mnie to tylko oznacza, że lepiej wiedzą jak "wycyckać" innych. Lepiej mieć konkurentów (wrogów?) głupszych niż kutych na 4 nogi. To trochę jak z politykami. Czy lepiej wybierać mądrzejszych? Niekoniecznie. Jeżeli prowadzą politykę przeciwko tobie, to lepiej wybierać głupszych. Wolę wybierać głupszego, który mi sprzyja (prowadzi politykę zgodną z moim interesem) niż madrzejszego, który działa przeciwko mnie.

  6. "[Wprowadzenie wspólnej waluty – przyp. mój] nie ma żadnego sensu pomiędzy suwerennymi organizmami państwowymi podejmujacymi autonomiczne decyzje."

    Że co? A standard złota to na czym polegał???

    Pozdrawiam.

  7. @anonimowy

    > Brakującą kwotę FUS będzie mógł
    > uzyskać z 3 nowych źródeł:
    > nieoprocentowanych pożyczek z budżetu
    > państwa, Funduszu Rezerwy
    > Demograficznej (7,5 mld zł), a także
    > z kredytów bankowych.

    No skoro chlopaki tak zadbaly o dywersyfikacje zrodel dochodow ZUS, to ja czuje sie uspokojony i bede spal dobrze.

    Co do Anieli Makreli, to jak ktos sobie wynegocjowal Traktat Lizbonski w taki sposob, ze moze robic wszystko co chce, podczas gdy inni moga robic tylko to na co im Komisja Europejska pozwoli, to faktycznie moze z troska patrzec jak inni sobie beda radzic z kryzysem.

  8. Czyli jednym słowem, FUS stanowi 50% naszego tegorocznego budżetu (o ile prezydent nie podeśle go do TK). Mowa jednak o całym budżecie a nie tym po podmalowaniu i podkolorowaniu, żeby lepiej wyglądał w roku wyborczym. To jest straszne, żeby jedno źródło pochłaniało taką dużą cześć naszych pieniędzy…

  9. Nadchodzi trudny czas dla euro

    OPINIA: W najbliższych kilku latach euro czeka "bardzo trudna sytuacja" – twierdzi p. Aniela Merkel, niemiecka kanclerz.

    W komentarzu dla niemieckich mediów p. Merkel powiedziała, że nie obawia się jednak o stan niemieckiej gospodarki, bo – jak twierdzi – finanse publiczne zostały dobrze zabiezpieczone na następne lata. Kanclerz jednak ma obawy czy pozostałe kraje strefy euro będą umiały sobie z tą trudną sytuacją poradzić, mając na myśli zwłaszcza Grecję.

    ZUS-owi zabraknie prawie 50 mld zł!

    INFO: W tym roku dotacja z budżetu do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych będzie rekordowa i wyniesie 37,9 mld zł, a mimo to nadal będzie brakowało ok. 10 mld zł na wypłatę świadczeń!

    W 2010 r. do FUS ze składek wpłynie 86,8 mld zł, a wydatki wyniosą 157,2 mld zł. Oznacza to deficyt na poziomie 68,6 mld zł.

    Jednak ZUS uzyska z budżetu jako refundację części naszych składek emerytalnych, które wpłacił do OFE (22,5 mld zł) oraz dotację z budżetu państwa w wysokości 37,9 mld zł. Brakującą kwotę FUS będzie mógł uzyskać z 3 nowych źródeł: nieoprocentowanych pożyczek z budżetu państwa, Funduszu Rezerwy Demograficznej (7,5 mld zł), a także z kredytów bankowych.

  10. Kwestia przyjęcia euro jest chyba rzeczywiście właśnie kwestią poziomu optymizmu/pesymizmu. Po wykładzie profesora de Soto na Uniwersytecie Warszawskiem, którego miałem przyjemność wysłuchać, odniosłem wrażenie, że jest on politycznie b.pesymistycznym anarchokapitalistą:) A takim to rzeczywiście wszystko jedno.

    W Berlinie może rzeczywiście mają trochę dłuższe doświadczenie w prowadzeniu polityki monetarnej i może bardziej boją się hiperinflacji niż w PRL-bis, ale co z tego? Grać będą zawsze pod siebie – np. Hiszpanię już załatwili zbyt niskimi stopami. Ja to bym się bronił rękami nogami przed przyjęciem euro.

  11. @Adam Duda
    sam fakt przejęcia EURO nie ma negatywnych cech oprócz założenia na siebie chomąta 🙂

    Założenie na siebie chomąta ma cechy zniewolenia, czy nie ma? Lepiej być wolnym, czy chodzić w chomącie?

    Euro mi nie przeszkadza, jak nie muszę go używać. Podobnie, jak to, że zwykle nie przeszkadza ludziom niewolnictwo, dopóki nie zostaną zniewoleni.

  12. @Adam Duda
    > Poza tym kończy się
    > rządowi alternatywa, że
    > jak im się bedzie dług
    > palił pod nogami to
    > najwyżej NBP kupi… EBC
    > nie kupi i dlatego trzeba
    > się bardziej pilnować

    No wlasnie chyba wrecz przeciwnie. NBP mogl kupic dlug denominowanyw PLN, a dlug denominowany w euro/USD troche trudniej. A po wprowadzeniu euro, UE bedzie mogla bezkarnie sie zadluzac i EBC z pewnoscia kupi. Tak jak bailoutowal banki, tak kupi dlug. Nie mow mi, ze nie. Zamiast wiec robic reformy w Polsce pod ciezarem dlugu, zyskamy mozliwosc dalszego zadluzania sie w euro dopoki kolektywnie nie walnie na pysk cala strefa euro. A ze socjalizm z pewnoscia walnie to juz zostalo wielokrotnie udowodnione.

  13. dobra puenta 🙂

    TJŁ nie chodzi o to czy sa mądrzejsi.. większy statek to więskza siła bezwładnosci.. stóp nie zmienią na zawołanie może to zrobić RPP..
    Poza tym kończy się rządowi alternatywa, że jak im się bedzie dług palił pod nogami to najwyżej NBP kupi… EBC nie kupi i dlatego trzeba się bardziej pilnować

    Cyniku… czyli tak jak mówiłem z zeszłego postu.. sam fakt przejecia EURO nie ma negatywnych cech oprócz założenia na siebie chomąta 🙂

  14. Osobiscie wolę nasz rodzimy burdel nad faszystowski Ordung must Sein i ein Reich, ein Furher, ein Euro.

    Podobnie, jak Takie Jeden Łoś nie zauważyłem, aby w Berlinie "gęstość mądrości" była większa niż w Warszawie. Zauważyłem natomiast, że dość ciekawa idea Wspólnot Europejskich została zawłaszczona przez faszystów, aby realizować idee imperium, w którym panuje rasa nadludzi. Lokalnym kacykom nad Wisłą może się i to opłaca, ale lokalnym plemionom już nie za bardzo, bo zapłacą za imperium najpierw z własnej kieszeni, a potem własna krwią.

  15. Jakos nie zauwazylem, zeby biurokraci z Frankfurtu byli duzo madrzejsi od rodzimych. Wiecej odziedziczyli, maja wiecej do roztrwonienia, wiec i pozniej zacznie byc widac negatywne skutki ich decyzji. Jednak caly trend postmodernizmu przyszedl do nas wlasnie spoza zachodniej granicy i nic widze nic dobrego w akceptowaniua tego stanu rzeczy i czynienia zmian nieodwracalnymi lub trudniej odwracalnymi.
    Dziwi mnie tez, ze Pan pisze na temat polskiej suwerennosci. Wedlug mnie nigdy zesmy tak naprawde suwerennosci nie odzyskali, a co za tym idzie krytyka wlodarzy wybranych rzekomo przez Polakow jest chybiona. Dotychczasowi wlodarze byli jedynie marionetkami kontrolowanymi przez tych, ktorzy teraz beda rzadzic u nas oficjalnie. Mowienie, ze Polacy ich wybierali jest po prostu nieprawda. Chcialem przypomniec, ze do wyborow chodzilo na ogol mniej niz 50% uprawnionych. Wiekszosc nie widziala wiec w nich sensu ze wzgledu na brak wsrod wybieranych reprezentantow opcji, ktore bylyby akceptowalne dla wybierajacych.

  16. Ludzie sa ślepi cyniku…

    "permit me to issue and control the money of a nation
    and I care not who makes its laws"
    – Amschel Mayer Rothschild

    pozdrawiam
    george

Comments are closed.