No, jak już wejdziemy do strefy euro to dopiero przyspieszymy… Absolutnie! Zależy tylko w którą stronę…Słowacja na przykład, do niedawna prymus wśród wschodnioeuropejskich prymusów który załapał się na euro rok temu, przyspieszała przez cały rok 2009 jak rakieta. Pisze o tym na swoim blogu Zbigniew Kuźmiuk. PKB spadł o ponad 5% wobec wzrostu o 10% w 2007 i o 9% w 2008. Bezrobocie z 9.5% w 2008 skoczyło do 13%, deficyt budżetowy jest 8X większy niż przed rokiem. Kosmiczną prędkość osiągnął eksport który przyspieszył o minus 25% oraz turystyka która przyspieszyła o blisko minus 30%.
Owszem, część z tego wynika z szerszego kryzysu i nie fair byłoby wszystko przypisywać euro. Ale pozbycie się suwerenności w polityce monetarnej i przyjęcie euro po bezsensownie wysokim kursie kryzys znakomicie zaostrzyło i jego skutki pogłębiło. Potwierdza się raz jeszcze obawa że przyjęcie euro nie jest początkiem szczęśliwego etapu szybkiego wzrostu. Jest prędzej jego końcem.
Słowacja jest ładnym krajem sympatycznych ludzi który przyciąga wielu turystów. Ale nie oszukujmy się. To nie powab Słowaczek, rzymskie ruiny czy ciepłe morze ściągały ich tłumnie. Ściągało ich to że kraj był atrakcyjnie tani. Jeśli wykonkurował się z rynku przyjmując euro to po co tam jeszcze jeździć? Żeby płacić za obiad tyle co w Brukseli? Za narty tyle co w Crans Montana?
Podobna sytuacja jest w przemyśle. Słowacja od dawna była pieszczochem koncernów samochodowych lokujących tam swoją produkcję. Połączenie leżącego trochę na uboczu, ale w unii kraju, jego kultury technicznej, niskich podatków i wykwalifikowanej a nie strajkującej permanentnie siły roboczej sprowadziło na Słowację wiele fabryk. Wśród nich wiele czołowych koncernów z Volkswagenem, Peugeot/Citroenem i KIA na czele.
Ale i tu nie ma się co oszukiwać. Główną atrakcją Słowacji było to że kraj był tani i że zatrudnienie robotnika tam się po prostu kalkulowało. Tu też wybierając euro Słowacy wybrali wykonkurowanie się z rynku. Przyjęcie euro oznacza dramatyczne pogorszenie konkurencyjności kraju. Koszty wytwarzania czegokolwiek znacznie wzrosły co podważa opłacalność eksportu, dotychczas silnika gospodarki.
Volkswagen czy Peugeot nie wyniosą się z kraju z dnia na dzień. Ale bajka o Kopciuszku już prysła. Kalkulacja ekonomiczna która ściągała do kraju wielkie koncerny straciła rację bytu. Po co w końcu płacić słowackiemu robotnikowi tyle samo co w domu? Lepiej poszukać atrakcyjniejszych łączek dokąd euro jeszcze nie dotarło.
Sami Słowacy takie łączki już znaleźli. Masowo wyjeżdżają poza swój euro (k)raj na zakupy m.in. do Polski gdzie ceny są o 20% – 30% niższe. I pomyśleć że jeszcze nie tak dawno wyjeżdżało się na zakupy w odwrotnym kierunku… Polskie sklepy i biznesy po drugiej stronie granicy zacierają ręce i liczą kasę. Czeskie też. Węgierskie też. Co przybyło polskiemu VATowi stało się stratą VATu słowackiego.
Słowacy chórem dziękują premierowi Tuskowi za to nie udało się mu jeszcze uszczęśliwić swoich rodaków wspólną walutą. Której wprowadzenie oczywiście nie będzie prowadziło, jak sam przekonywał, do wzrostu cen. Wie to przecież każde dziecko. Zwłaszcza to które nie było nigdy na Słowacji. Bo pozostałe dzieci mają inne zdanie.
A co z tymi dziećmi które protestowały głośno kiedy nieśmiało sugerowaliśmy na tym blogu dawno temu jednorazową skokową dewaluację złotego, skoro już musimy wchodzić do strefy euro? Cel tej operacji – złagodzenie szoku będącego obecnie udziałem Słowacji. Wielu marzyło się wtedy wejście do strefy euro ze wspólną walutą po 3zł z groszami. Narty w Alpach tańsze były wtedy niż w Zakopanem a silny jak tur złoty przyjemnie podbełtywał dumę narodową.
Od tamtego czasu na szczęście za dewaluację złotego wzięło się samo życie wyręczając w tym rząd. Mocny spadek złotego w środku kryzysu okazał się cennym atutem pomagającym polskim eksporterom przetrwać i prosperować. Klepie się po ramieniu pewnie sam premier Tusk, gratulując sobie że nie został wywieziony jeszcze na taczkach. Miałby to jak w banku gdyby obecny kryzys zastał Polskę już w sztywnym gorsecie euro, ze złotym w ERM2 i z decyzjami monetarnymi oddelegowanymi do ECB we Frankfurcie. Sytuacja z ciężkiej stałaby się tragiczna a do łatania dziur w budżecie zabrakłoby OFEs… 😉
Entuzjastów wchodzenia do strefy euro przy kursie 1:3 też jakby ubyło. I dobrze. Wśród nie opartych na niczym walut jedna waluta „silniejsza” od innych jest jedynie megalomanią. Nie cnotą lecz upośledzeniem. Strefa euro zachęca aby waluta kraju wstępującego była „silna”. Im jest silniejsza tym mniejsze konkurencyjne zagrożenie dany kraj stanowi dla reszty. A najlepiej gdy, jak Słowacja, sam zredukuje swoją konkurencyjność do zera , vielen Dank.
Nie przemawia to jednak do mas którym wydaje się że pensja w koronach czy w złotych przemieniona nagle w euro automatycznie zrobi z niej zachodni wersal i przyniesie zachodnie przywileje. W rzeczywistości przyniesie to tylko urawniłowkę do zachodnich poziomów wzrostu między minus 0.5% a plus 0.5%. O wzrostach takich jak przed euro pozostaną tylko wspomnienia. Dodanie zaś do tego jeszcze zachodnich „zdobyczy socjalnych” w formie karty socjalnej oznaczać będzie dalszą utratę konkurencyjności i masowe zwolnienia dużo prędzej niż masowe równanie pensji do poziomów zachodnich.
Powiedzmy otwarcie – zachód przyszedł do Słowacji czy do Polski tylko dlatego że nie były one zachodem. Gdy połkną haczyk i zaczną pretendować że są zachodem ucieknie dalej na wschód bo nie ma tu czego szukać.
podobny temat: 08-08-2008: Korona mocna jak złoty
©2010 dwagrosze.com
————————-
dodane 7.01.13 Reakcja czytelnika na kłamstwa tvn24 o sytuacji na Słowacji z pocz. 2013:
Informacja całkowicie przekłamana. Mieszkam w rejonie przygranicznym sąsiadującym ze Słowacją i przez 15 lat prowadziłem tam interesy z małymi i średnimi firmami. Ich sytuacja po przyjęciu euro jest dramatyczna. Połowa z nich zniknęła z rynku, a reszta jest na progu bankructwa. Przeciętny mieszkaniec Preszowa czy Świdnika jeśli wogóle ma pracę to zarabia średnio niecałe 300 euro. Żaden z tych obywateli nie jest zwolennikiem euro, ani całej Unii Europejskiej jako takiej.
@Cynik9
Niech i tak będzie choć można to zdanie dwojako rozumieć. Nie często ktoś do mnie łaciną przemawia wiec chyba za wysokie progi.
szacunek 🙂
@zarejestrowany:
Drogi przyjacielu, to że do TwoNuggets NIE ściągnęło Cię ciepłe morze nie oznacza jeszcze że je tam mamy. Idem Słowacja.
@Cynik9
"Słowacja jest ładnym krajem sympatycznych ludzi który przyciąga wielu turystów. Ale nie oszukujmy się. To nie powab Słowaczek, rzymskie ruiny czy ciepłe morze ściągały ich tłumnie."
Panie Cuniku9
Czytam ten wpis i przecieram oczy bo pomijając treść poświęconą ekonomi Słowacji dowiedziałem się że ma ona dostęp do morza. O ruinach rzymskich również nic mi nie wiadomo. Chyba się pan pomylił ze Słowenią! W związku z tym straciłem punkt orientacyjny i nie wiem o której ekonomi Pan faktycznie pisze?
Jakieś wskazówki?
hmm…
to spytac by nalezalo, jak tam u nich wartosc nieruchomosci?, zlota?
@cynik9
Żebyśmy pełną jasność mieli: miałem na myśli to, że konsekwencją monstrualnego spadku(osłabienia) waluty rodzimej w stosunku do walut w ktorych denominowane jest nasze zadłużenie, jest adekwatny wzrost tego ostatniego. Co jest złe z definicji.
@mantrid: dlaczego de Soto tak twierdzi i jak to spróbować scalić z postulatami cynika9?
Nie czytałem jeszcze całości ale już z tego kawałka widzę że nie ma tu nic do scalania – gość ma rację!
1. wchodząc do euro eliminują Państwo wszelką możliwość interwencji i czynienia szkód przez Waszych polskich polityków
Zamiast hipokrytycznego trucia o rzekomych korzyściach z euro gość wali prosto z mostu – jesteście za głupi aby sami się rządzić. Lepiej wyjdziecie gdy inni będą za was rządzili waszą walutą. Jest to opinia do której skłania się większość w tym kraju i prawdopodobnie mają rację! Na paradoks ten – że głównym argumentem za euro jest wyeliminowanie z wpływu na walutę tych którzy są najbardziej wokalnymi przeciwnikami zrzekania się suwerennej polityki monetarnej, choć na gruncie ksenofobiczno- nacjonalistycznym – zwracałem nieraz uwagę. Jeżeli Tusk wyjdzie i tak uzasadni konieczność wprowadzenia euro to chyba przyznam mu rację…:-(
Zauważ jednak że konsekwencją przyznania racji deSoto jest przyznanie że każdy chodzący na wybory w tym kraju jest idiotą – bo wybiera tych samych oszołomów przed którymi deSoto stara się nas ochronić.
2. Także w drugim ważnym punkcie zgadzam się z deSoto: regulacja euro, po pierwsze, kontynuuje tradycję niemiecką, która jest raczej nastawiona na stabilność… choć tym razem ujmuje rzecz zbyt dyplomatycznie. Tłumaczenie: istotą euro jest wziąć rzecz za mordę w stylu niemieckim, z centralą w Berlinie, i dać wykonywać Befehlen. Cóż, dla wielu pewnie jest to atrakcyjna recepta…
wszystko pięknie, ale jeżeli wejdziemy po kursie słabej złotówki to dosięgnie to ludzi mających kredyty w np. chf, których jest niemało ….
Wiadomo, najlepiej by było, żeby złotówka była mocna, ale eksport rósł; żeby zarobki były coraz wyższe, a ceny pozostały w miejscu albo spadły; żebyśmy zarabiali jak G7, ale byli dalej w stosunku do nich konkurencyjnym rynkiem pracy.
A najfajniej by było gdyby takie rzeczy były możliwe.
Na slowacji w Donovalach – karnet dzienny 30EUR!!! Gdzie tu sens??? Jak ktos ma jeszcze watpliwosci to niech popatrz na index gieldowy o nazwie SAX jest na stronie http://www.stooq.com
@Cynik9, Adam Duda:
profesor de Soto podczas wizyty w PL w wywiadzie
powiedział :
"de Soto: (…) Teraz nie jest to możliwe, bo szczęśliwie jesteśmy w strefie euro i politycy nie mają tej możliwości, przez co ludzie mogą sobie uzmysłowić potrzebę reform strukturalnych w duchu liberalizacji
Red: Pozostańmy przy euro. W Polsce trwa wciąż debata na temat przystąpienia do strefy euro. Z politycznego punktu widzenia integracja taka jest zrozumiała, natomiast czy może być uzasadniona ekonomicznie?
de Soto: Nie, nie chciałbym mówić o polityce. Uzasadnienie jest ekonomiczne – ważne jeśli chodzi o euro jest to, że wchodząc do euro eliminują Państwo wszelką możliwość interwencji i czynienia szkód przez Waszych polskich polityków.
Red: No tak, ale wtedy to bank centralny będzie kontrolować euro.
de Soto: Tak, ale regulacja euro, po pierwsze, kontynuuje tradycję niemiecką, która jest raczej nastawiona na stabilność, a po drugie, jest odpowiedni organ z proporcjonalną reprezentacją wielu państw, który zajmuje się tą sprawą. Szkody, które mogą być uczynione są znacznie mniejsze – euro jest o wiele bardziej stabilne niż waluta, której Państwo używacie, czy też dolar lub liwr. Choć jednym z celów polityki pieniężnej jest zwiększanie podaży pieniądza i ogółem ekspansji kredytowej, to jednak dzieje się to w bez wątpienia mniejszym stopniu niż w Stanach Zjednoczonych. Euro jest przede wszystkim dla krajów średniej wielkości jak Portugalia, Polska albo Hiszpania. Osobiście myślę, że jest pewną wartością i jedną z fundamentalnych spraw, które powinna regulować Unia Europejska."
szczerze mówiąc jestem skonfundowany. jakby nie było de Soto jest libertarianinem i jednym z najwybitniejszych dzisiaj "austriaków". czy stabilność waluty jest ważniejsza czy nie? nie oczekuję konkretnej zero-jedynkowej postawy wobec argumentów profesora tak jak nikt nie oczekuje jasnych sygnałów kupuj-sprzedawaj złoto 🙂 ale dlaczego de Soto tak twierdzi i jak to spróbować scalić z postulatami cynika9?
PS: oczywiście ewentualne zarzuty, że profesor osobiście chce u-nie-konkurencyjnienia PL bo sam jest w UE to absurd (tak chciałem wyprzedzić emocjonalne lecz bezwartościowe komentarze).
Nie napisałem że są nam potrzebne niższe stopy, ani że są one korzystne. stwierdzilem tylko fakt że w strefie Euro są niższe.
A co do Twoich punktów, to wszytko się dotyczy oddanie władzy nad pieniadzem. podatki, związkokracja, etc, idzie do nas czy mamy euro czy nie. Z Euro może szybciej, ale to pokłosie oddania władzy
@Adam Duda:
Dlaczego zmiana jednostki rozliczeniowej doprowadzi do zaniku konkurencyjności
Gdyby chodziło tylko o jednostkę przeliczeniową euro nie miałoby żadnego sensu. W rzeczywistości chodzi tu o kompleks nieodwracalnych zmian. Myślę że z tego iż wspólna waluta dzielona między suwerennymi państwami nie ma żadnego sensu zdają sobie sprawę architekci euro. Chodzi o użycie tego jako faktu dokonanego do uzasadnienia konieczności dalszej integracji i harmonizacji – w szczególności podatków, socjału i systemów prawnych.
Dlaczego zamknie?
Z uwagi na powyższe. Lewa noga, z tymi samymi podatkami i socjałem, nie może biec szybciej niż prawa.
Euro to tylko jednostka rozliczeniowa.. nie jest to ani rozwiązanie podatkowe, anie technologiczne. jedynie co nam się zmieni to stopy procentowe, na znacznie niższe.
Nic bardziej mylnego. Wprowadzenie euro to koń trojański który z czasem doprowadzi do ujednolicenia m.in. podatków i socjału. Bez tego nie ma po prostu sensu. BTW, skąd wiadomo że potrzebne nam są znacznie niższe stopy procentowe? Może znacznie wyższe? I skąd wiadomo że optymalny dla Niemiec poziom stóp procentowych będzie optymalny dla warunków polskich? Jakoś dla warunków hiszpańskich czy irlandzkich optymalny się nie okazał…
Polska tym się różni od zachodniej Europy, że mamy niższe płace… to wszytko powoduje, że kapitał będzie tu napływał, i będziemy produkować, czy będzimy mieć Euro czy PLN.
Wishful thinking, zaproponuj to związkokracji zachęconej pan-europejską kartą socjalną…:-D
W rzeczywistości euro, powtórzę, nie jest li tylko abstrakcyjną "jednostką przeliczeniową" ale częścią szerokiego pakietu harmonizującego, do którego wliczam także traktat lizboński i nieuniknioną harmonizację podatków i socjału w przyszłości. O tym czy kapitał będzie napływał, datki z UE na boku, decyduje nie wiara że będzie ale stopa zwrotu z inwestycji. A ta niby czemu miałaby się utrzymywać konkurencyjna przy postępującej harmonizacji? Podejrzewam też że w pewnym momencie UE pod wodzą Niemiec doprowadzi do rodzaju "strategicznego stowarzyszenia" z Rosją i być może z Ukrainą, co dokumentnie wyssie cały kapitał chętny jeszcze do "napływania"…
@gosc codzienny:"Na własną, niezależną i silną walutę (nawet opartą tradycyjnie na parytecie złota) może sobie pozwolić państwo przede wszystkim niezależne surowcowo i energetycznie."
Tej tezie przeczą "dane obserwacyjne". Szwajcaria i Japonia mają własne silne waluty, a nie są to kraje które miałyby jakieś istotne złoża surowców (energetycznych). Chyba że jako surowce traktować społeczeństwa, zamieszkujące te kraje.
@cynik9
"Obawiają się tego tylko ci którzy od 9 at się obawiają"
Mnie przejmuje strach gdy widze, ze globalizację może szybko szlak trafić. Prawdopodobieństwo wojen walutowych czy surowcowych. Piszesz coś o 9 latach. Ale o co chodzi? Od 9 lat do czegoś nawołujesz/ masz strone? Nie rozumiem. Bardzo prosze o bardziej jasne sformułowanie myśli.
Dziękuję
Manta
echelon laska dynamitu, stinger, granat
Cynik9
Trudno te rzeczy izolować. W aspekcie, powiedzmy, mniej negatywnym nie mówimy o "pogrążeniu" gospodarki ale po prostu o zaniku jej konkurencyjności.
Dlaczego zmiana jednostki rozliczeniowej doprowadzi do zaniku konkurencyjności (cały czas abstrahujemy kurs po jakim przeliczymy na euro)
Przyjęcie euro, co widzę jako część szerszego pakietu, zamknie IMO dwie dekady "gonienia" – istotnej różnicy tempa wzrostu GDP. Odtąd wzrost będzie taki jak gdzie indziej, +/-1%.
Dlaczego zamknie?
Nie można przegonić całości będąc jej częścią i adoptując te same rozwiązania co reszta, ustalane w interesie jej dominujących graczy.
Euro to tylko jednostka rozliczeniowa.. nie jest to ani rozwiązanie podatkowe, anie technologiczne. jedynie co nam się zmieni to stopy procentowe, na znacznie niższe.
W aspekcie bardziej negatywnym natomiast daję szanse lepsze niż 30% na to że euro się rozleci w przeciągu kilku lat. Perspektywa rozlecenia się waluty jest niezbyt przyjemna. Podejrzewam że dezintegracja esperanto waluty może być podwójnie traumatyczna dla kraju który nie ma na nią żadnego wpływu.
Spoko.. zanim się rozleci Euro to prędzej się rozleci złotówka.
Cynik9.. piszesz o skutkach, a ja się pytałem o przyczyne.
Polska tym się różni od zachodniej Europy, że mamy niższ płace, niższy poziom kapitały per capita, mniej zaawansowanie technologicznie. w miarę stabilne prawo (w porówaniu na przykąd z latin ameryką, afryką, rosją etc…)
To wszytko powoduje, że kapitał będzie tu napływał, i będziemy produkować, czy będzimy mieć Euro czy PLN.
A Słowacy przewalutowali się po fatalnym kursie to raz, a dwa stoją na samochodach, które przeżywają największy kryzys.
@manta: Obawiam sie ze ceny złota mogą pójśc wgórę
Więcej odwagi! Obawiają się tego tylko ci którzy od 9 at się obawiają. Dla reszty jest to konsekwencja, nie obawa.
@rzyjontko: Czy ja dobrze rozumiem ten wpis? Sugerujesz, że Słowacja powinna szukać swojego dobrobytu w wiecznym byciu Chinami Europy Zachodniej?
Wpis rozumiesz dobrze. Myślę jednak że nie rozumiesz ani Chin ani Europy Zachodniej. "Chinami Ameryki" była długi czas Japonia choć nikomu nie przyjdzie dzisiaj do głowy wysuwanie tego argumentu. Awans materialny kraju trzeba na tym świecie wypracować produkując coś co inni chcą kupić. Przydaje się do tego przewaga w pewnej dziedzinie. Przewaga taniej siły roboczej jest ważna ale ma charakter czasowy. Samo wziecie sobie na głowę zachodniego socjalu i zadekretowanie zachodnich pensji nie jest tego substytutem.
Obawiam sie ze ceny złota mogą pójśc wgórę.
Chiny zablokowały wszelka sprzedaż metali ziem rzadkich.
https://www.idg.pl/news/354704/Chinski.rzad.podjal.decyzje.o.ograniczeniu.sprzedazy.rzadkich.metali.html
oczywiście to tylko wstep ;(
Manta
dla echelo Wojna, napaść, wybuch, rasa broni.
Waluta nie powinna być mocna czy słaba, bo to wszystko względne, tylko stabilna… Czyli podsumowując, przez euro Słowacja straciła swoja konkurencyjność w stosunku do np. takiej Polski, bo przez deprecjacje PLN koszty pracy znacząco spadły u nas, czego Słowacy nie mogą dokonać, bo nie tak prosto jest obniżać pensje. Z drugiej strony obserwując zachowanie korony czeskiej – mimo ze wolna, nie osłabiła się do euro aż tak jak złotówka. Wiec potencjalne zyski wolnej waluty na Słowacji wcale nie musiałyby być tak duże (co do niwelowania różnic miedzy Polska a Słowacja). Za to jest teraz stabilna.
@all
Na własną, niezależną i silną walutę (nawet opartą tradycyjnie na parytecie złota) może sobie pozwolić państwo przede wszystkim niezależne surowcowo i energetycznie. Państwa muszące sprowadzać powyższe zza granicy i płacić za to obcą walutą muszą tę walutę wpierw pozyskać choćby poprzez konkurencyjną cenowo (i kosztowo) produkcję exportową (barter to dziś rzadkość). Do tego ceny tzw "rynkowe" surowców czy nośników energii nie wynikają z żadnej tam gry popytu i podaży czy indywidualnych negocjacji cenowych ale z działań spekulacyjnych instytucji pośredniczących które te segmenty zdominowały. Bliskie takiego "ideału" są wszelkiej maści raje wypoczynkowe, które żyją z przyjezdnych, wyciągając od nich na miejscu obce waluty przy wymianie na lokalną. Jednak i one nawet jeśli mają fart i jakieś tam własne zasoby i tak nie pchają się w samodzielne ich wydobywanie, przetwarzanie ani tym bardziej w masową produkcję dóbr konsumpcyjnych (bo i po co) poza może nisko przetworzonymi produktami spożywczymi. Tym samym trudno znaleźć taki idealny model oparty o autarkię i jest praktycznie dziś nie spotykany.
Cynik ma rację w tym, ze pospólstwo o wielu rzeczach i mądrościach ludowych zapomniało. Oszczędnością i praca ludzie się bogacą (chociaż państwo stara się jak może ogołocić ich inflacją;-)
Kurs papierowej waluty narodowej powinien umożliwiać przede wszystkim prace. Kryterium pracy łatwo sprawdzić na przykładzie bilansu handlowego. Jeśli kraj sprowadza więcej wyrobów gotowych i usług niż sprzedaje, to tym samym eksportuje swoje miejsca pracy.
Czy ja dobrze rozumiem ten wpis? Sugerujesz, że Słowacja powinna szukać swojego dobrobytu w wiecznym byciu Chinami Europy Zachodniej?
@antey:
Kraje takie jak Polska MUSZĄ mieć silną walutę…
…do czego najpewniejszą receptą jest…
adekwatne zwiększenie się naszego długu publicznego, daleko poza wszystkie progi konstytucyjne. I to dotyczy każdego: importerów/eksporterów/podatników/konsumentów itp….
😮
@Adam Duda:
Trudno te rzeczy izolować. W aspekcie, powiedzmy, mniej negatywnym nie mówimy o "pogrążeniu" gospodarki ale po prostu o zaniku jej konkurencyjności. Przyjęcie euro, co widzę jako część szerszego pakietu, zamknie IMO dwie dekady "gonienia" – istotnej różnicy tempa wzrostu GDP. Odtąd wzrost będzie taki jak gdzie indziej, +/-1%. Nie można przegonić całości będąc jej częścią i adoptując te same rozwiązania co reszta, ustalane w interesie jej dominujących graczy.
W aspekcie bardziej negatywnym natomiast daję szanse lepsze niż 30% na to że euro się rozleci w przeciągu kilku lat. Perspektywa rozlecenia się waluty jest niezbyt przyjemna. Podejrzewam że dezintegracja esperanto waluty może być podwójnie traumatyczna dla kraju który nie ma na nią żadnego wpływu.
—————
@slawek: kurort Alpejski Soelden w Austrii pobiera opłatę 40 € za dzień jeżdżenia natomiast Słowackie Rohace niedaleko polskiej granicy tylko 20 €.
Jest co najmniej parę przyczyn dlaczego Sölden po €40 jest dużo tańszy niż Rohace po €20. Ale do rzeczy ma tutaj co innego – ile karnet w Rohacach kosztował rok temu. Nie twierdzę że się koniecznie podwoił, zważywszy recesję. Ale puste wyciągi wydają się o czymś świadczyć, IMO…
—————–
@Marek: Wspominanie o cięciach w przemyśle motoryzacyjnym na Słowacji z powodu wprowadzenia euro jest co najmniej chybione
Może i jest, dlatego nikt o tym nie wspomina, a w szczególności wpis. Wpis natomiast powiątpiewa czy atrakcyjna dawniej lokacja słowacka będzie na dłuższą metę w stanie dalej kogoś przyciągnąć, a jak tak to czym konkretnie.
Nie należy też zapominać o …niższych podatkach.
He, he, cały witz polega na tym że o tym właśnie należy zapomnieć, i to raczej szybko. Nie po to imperium się integruje, ujednolicając przepisy, socjał, walutę i wkrótce podatki aby jakaś prowincja się wyłamywała i konkurowała z centralą wysokością danin.
I znów mit "słabej waluty". Nie ma czegoś takiego jak korzyść ze słabej waluty. NIE MA.
Jeżeli eksport zależy wyłącznie od sztuczek finansowych tj. regulawania kursu (bo nowe produkty, powiększanie udziału w rynku, to abstrakcja) to nie jest to eksport, tylko intensywnie masowana "crowd-sourced" bańka.
Kraje takie jak Polska MUSZĄ mieć silną walutę – mityczne zyski niewydarzonych "eksporterów" nie przykryją FAKTU że
1. cała gospodarka jest zasilana paliwami rozliczanymi w EUR/USD; im słabsza waluta narodowa, tym mocniej cierpi cała gospodarka
2. zeszłoroczny spadek PLN o 30-40% do EUR / USD z automatu powinien oznaczać adekwatne zwiększenie się naszego długu publicznego, daleko poza wszystkie progi konstytucyjne.
I to dotyczy każdego: importerów/eksporterów/podatników/konsumentów itp….
Cynik9
oprócz oddania władzy nad pieniądzem oraz kursy po jakim się to stanie , to jaki czynnik wpływa na Twój osąd, że przyjecie Euro pogrąży naszą gospodarkę?
zgadzam się ze Sławkiem że cynizm jest nie na miejscu.
Wspominanie o cięciach w przemyśle motoryzacyjnym na Słowacji z powodu wprowadzenia euro jest co najmniej chybione. Przecież to przemysł motoryzacyjny najbardziej ucierpiał w obecnym kryzysie, czego przykładem jest likwidacja Saaba.
Zmniejszenie turystyki było natomiast spowodowane wprowadzeniem euro, ale również gwałtownym osłabieniem złotówki. Kiedy w poprzednim sezonie zimowym euro kosztowało prawie 5 zł spowodowało to ogromny spadek liczby przyjeżdżających polaków. W tym roku Słowacy obniżyli ceny, cena euro spadła i liczba polaków na Słowacji rośnie.
Nie należy też zapominać o znacznie prostszym systemie podatkowym na Słowacji oraz niższych podatkach.
Słowacja podobnie jak inne małe kraje europejskie najbardziej ucierpiała podczas kryzysu.
Słowacja ma znacznie większy problem niż Euro. Ok 10% całej populacji to Romowie, poniżej 15 lat to ok 30%. Mają zdecydowanie młodszą strukturę społeczeństwa i są kilka razy bardziej płodni. Cygańskich noworodków już pewno jest 40-50% ogółu i praktycznie mają już zaklepane, że w niedalekiej przyszłości będą większością.
Na wschodzie Słowacji już widać "preview" jak będzie wyglądać ten kraj za kilkadziesiąt lat. Mierzmy rzeczy właściwą miarą. To są prawdziwe problemy gospodarcze, społeczne i polityczne Słowacji a nie jakieś tam euro czy unie.
Wprowadzenie euro byloby bledem bo oddawaloby polityke monetarna w obce rece.Wiadomo ze EBC ustawia stopy procentowe pod Francje i Niemcy i nawet to logiczne-w koncu to najwieksze gospodarki strefy euro ktore ciagna cala UE.Z tego co czytalem jakis czas temu wiele krajow w tym wlasnie Grecja czy Hiszpania na to sie skarzylo bo nie mogly dopasowac stop procentowych do wymagan realnej gospodarki(jak to sie skonczylo wiemy-to juz wkrotce bankruci).Dokladnie tak samo jest ze Slowacja oraz byloby z Polska(sprobuj to powiedziec na Onecie czy Interii to zaraz cie moherem nazwa).Slowacja leci na twarz-siedze w UK juz pare lat i gdzies od pol roku jest tu prawdziwa inwazja Slowakow ktorzy w prywatnych rozmowach twierdza ze Slowacja to juz gospodarczy(a i polityczny)trup.
Nie wiem ile kosztuje obiad w Brukseli ale w Bratysławie musi być tańszy niż w Wiedniu jeśli idąc starym miastem Bratysławy słyszy się tylko niemiecki głos wszędzie a szczególnie z ogródków restauracyjnych. A może to tylko zbieg okoliczności…
Co do karnetów natomiast to znany mi kurort Alpejski Soelden w Austrii pobiera opłatę 40 € za dzień jeżdżenia natomiast Słowackie Rohace niedaleko polskiej granicy tylko 20 €.
Po co zatem tworzyć iluzję że na Słowacji jest drogo bo jest euro ? 🙂
Genialny cynizm, dobry wpis. Niespodziewanie dużą liczbą wpisów nas ostatnio obdarowujesz 🙂
Pozdrawiam