Davos

Do wstecznej Szwajcarii, gdzie kobiety prawo głosu otrzymały dopiero w 1971 roku a mężczyźni ciągle jeszcze latają uzbrojeni w broń palną nie wystrzeliwując się przy tym wzajemnie ściąga w tych dniach najbardziej postępowa elita świata. A ściąga konkretnie do niewielkiej mieściny Davos w kantonie Graubünden która na parę dni World Economic Forum przemienia się w światową metropolię goszczącą wszystkich pociągających za sznurki na tym świecie.

Najwięksi bankierzy świata, a przynajmniej ci z największymi bonusami które w tym roku wystarczyły im na kupno biletu do Davos, naradzać się będą nad tym na ile tłuste koty mają pozwolić rządom które kontrolują, aby wiązały im łapy. Jak wynika z grafika poniżej, prezydent Obama zaczął już to robić, zaraz po otrzymaniu zgody od Goldmana Sachsa.

Nie znaczy to, ma się rozumieć, aby w Davos zabrakło polityków. W obszernych walizach bankierów jest dla nich wystarczająco wiele miejsca. Problem ma tylko premier Tusk którego w tym roku do Davos nie zaproszono. Najwyraźniej nie chcieli mu przeszkadzać bo tak był zajęty wprowadzaniem cenzury do polskiego internetu a obowiązki, ma się rozumieć, mają priorytet. W ten sposób polscy internauci już w przyszłym roku mogą się nawet nie dowiedzieć że premiera ponownie nie zaproszono. A nawet że wręcz przeciwnie, zaproszono ale odmówił zajęty cenzurowaniem czego innego.

Swoją drogą, jest rzeczą zdumiewającą co socjalizm i fasada demokracji robią z ludzi. Naród który przez 50 lat jęczał pod butem cenzury z Mysiej 2 po 20 latach względnej wolności ponownie demokratycznie zakłada sobie knebel na usta. I to gdzie? W sytuacji gdy połowa mieszkańców nie ma dostępu do szerokopasmowego internetu, gdy z nieudolności rządu marnują się unijne środki przeznaczone na ten cel, główną polską kontrybucją do tego wspaniałego wynalazku jest jego cenzura, kontrola, ograniczanie. Oczywiście tylko dla twojego dobra, bo niczego innego socjalizm przecież nigdy nie pragnął.

Ale powróćmy do zaśnieżonego Davos. Nie należy odnieść wrażenia aby bankierom i politykom było tu lekko. Co to to nie. Tylko towarzyszące im panie, zwłaszcza te bardziej wyemancypowane, śmigają na nartach po okolicznych stokach. Panowie natomiast pracują ciężko, ocierając pot z czoła w gorącu telewizyjnych jupiterów i gorącu dyskusji panelowych. Dziennikarzy kręci się tu prawie tylu co bodyguards z osobistych obstaw a razem więcej ich niż mieszkańców Davos. Co wyjaśnia czemu socjalistyczna w większości elita, gardłująca w domu na kontrolą wszystkiego, w a szczególności broni palnej, nie boi się tutaj w ogóle wychodzić z pokoi hotelowych.

A kiedy gadające głowy w sesjach dziennych wystarczająco się nagadają, kiedy naudzielają wystarczająco wiele wywiadów, kiedy ostatni żurnaliści wyciągną z kontaktu ostatnie jupitery, nad Davos zapada zmierzch. Wtedy dopiero ci którzy naprawdę o czymś decydują zajmują dyskretnie miejsca w miękkich skórzanych fotelach w hotelowych lounge’ach i zamawiają drinka. Zaczyna się prawdziwy biznes.

Nietrudno domyślić się jakie tematy dominować będą prawdziwy biznes w tym roku. Przed wszystkim oczywiście jak trzymać się pędzla gdy dolarowa drabina zacznie lecieć. A skoro już o pędzlu, to jak odmalować zbliżającą się hiperinflacyjną depresję jako podnoszącą stale głowę deflację którą gasić trzeba nowymi strumieniami świeżo drukowanych banknotów. Dalej, w jakim stopniu kolaps nieruchomości komercyjnych oraz drugi peak resetów w 2011 przypominać będzie niedawny kolaps nieruchomości na Haiti, i jak się z tego uratować. No i oczywiście główny problem grypy świńskiej w Europie – jak leczyć problematyczne PIIGS* nie robiąc przy okazji z euro salcesonu.

*PIIGS – Portugal, Irland, Italy, Greece, Spain

©2010 dwagrosze.com