Ratowanie ratowników

Trzęsienie ziemi to nie przelewki. Nie ma wielu rzeczy dziwniejszych niż gdy wylatujesz w pośpiechu z budynku aby złapać się najbliższego drzewa bo ziemia  autentycznie się trzęsie. Przypominało to trochę zmianę żagli na jachcie przy dobrej fali kiedy „the big one” niespodziewanie nadszedł – 7.0 Richter Loma Prieta quake kilka mil od naszej firmy.

Trzęsie się to co dotychczas było niezmiennym układem odniesienia – ziemia po nogami. Na jachcie tego oczekujesz i odpowiednio kalkulujesz swoje ruchy. Na ziemi nie. To zaskoczenie chyba jest przyczyną niezupełnie racjonalnego odbierania rzeczywistości przez dobre kilkanaście sekund trwania wstrząsu. Nie możesz schwycić odległego o 3 metry dziecka na środku trawnika. Zastanawiasz się skąd się wzięła chmura żółtego pyłku w miejscu gdzie stało odchylone teraz od pionu drzewo. I ta ulga że jesteś na zewnątrz. Gdy w środku walą się sufity i ściany może być bardzo nieciekawie.

Wielu nie miało szczęścia wydostania się na zewnątrz gdy podobny wstrząs nawiedził ostatnio Haiti. Liczba ofiar i rozmiar znieszczeń są olbrzymie. Wyobrazić sobie łatwo można rozmiar panującego po katastrofie bałaganu i załamanie się porządku publicznego. Los dotkniętej katastrofą populacji wywołuje odruch solidarności i chęć przyjścia z pomocą. W tym miejscu jednak należy uważać aby nie mieszać autentycznych intencji pomocy i dobrych chęci jednych z oportunizmem i chęcią zbicia kapitału PR innych. Nierzadko obie strony wykazują przy tym zdumiewającą głupotę.

Weźmy sprawę wysłania polskich ratowników na Haiti. Nie kwestionujemy ich zaangażowania ani umiejętności. Kwestionujemy sens tej misji. Ratownicy mają ratować. Ale postronny obserwator mógłby odnieść wrażenie że misją polskich ratowników był głównie udział w kampanii PR. Wyjaśniałoby to wożenie ich prezydenckim samolotem i nagłaśnianie tego w prasie. Bo jeżeli była to konieczność to jeszcze gorzej – podważałoby to w ogóle sens wysyłania polskich ratowników gdziekolwiek. Po prostu nie stać nas na to.

Ratownicy mogą poruszać się rozmaitymi środkami lokomocji, od hulajnog począwszy. Ratownik na czas ma wartość złota. Ale ratownik nie na czas ma wartość ujemną – jedynie przeszkadza i kosztuje. O ile do pożaru w fabryce nawet hulajnoga może wystarczyć o tyle do ratowania kogoś na drugim końcu świata możliwość bezpośredniego własnego transportu lotniczego jest konieczna. Jeśli się nią nie dysponuje to nie należy nikogo wysyłać, kropka. Wysyłanie ratowników pierwszej linii samolotem prezydenckim z grubym opóźnieniem wygląda więc na tanią misję PR.

Sam samolot też nie wystarczy ratownikom. Do sensownej misji konieczne jest jeszcze myślenie. Trzęsienie ziemi o sile 7 Richter na Haiti z pewnością znokautowało sieci telefoniczne i energetyczne. W chaosie nawiązanie komunikacji z kimś kompetentnym na miejscu mogło być bardzo trudne. Jest to zrozumiałe. Jednak wysyłanie stąd samolotu na drugą półkulę w ciemno zrozumiałe nie jest. Jest świadectwem że u kogoś żadna z półkul mózgowych nie zadziałała. Trudno inaczej nazwać wymuszone lądowanie w Dominikanie i wyczerpującą 36 godzinną podróż lądową ratowników przez ten kraj do Haiti. Można sobie łatwo wyobrazić że kiedy polskim ratownikom dane już było przystąpić do akcji w Port-au-Prince było już dawno po ptakach. W sytuacjach takich jak trzęsienie ziemi liczą się godziny, a nie tydzień. Ciekawe też jak sprawny byłby najsprawniejszy ratownik poddany torturze długiego lotu i potem jeszcze trzydniowego konwoju lądowego.

W końcu trudności w zabraniu ratowników z powrotem do domu z fiaska polskiej misji na Haiti uczyniły groteskę. „Powrót to jedno wielkie piekło” donosiły media. Pewnie miały rację skoro dzielnych ratowników polskich musieli od niechybnej śmierci głodowej ratować ratownicy brytyjscy którzy udzielili im schronienia we własnym obozie i nakarmili. Nakarmienie i napojenie okazało się konieczne bo nasi rozdali wcześniej wszystko miejscowej ludności oczekując na prezydencki samolot który ich miał zabrać z powrotem. A ten się jak na złość zepsuł, fatalnie psując i tak już nikły propagandowy wizerunek misji.

Dla ratowania ratowników te same myślące półkule które ich wysłały na Haiti uruchomiły inną akcję ratunkową na skalę dużo większą. Trzy grupy ratowników- ratowników, po jednej w Samarze, Polsce i Puerto Rico, głowiły się na okrągło aby wykryć czemu prezydencki Tupolew nie działa. Na szczęście w końcu zadziałał i uratował tym ratowników od szukania przymusowego azylu w Port-au-Prince. Jasne jest jednak że cała akcja zakończyła się kompromitacją, prominentnie widoczną dla każdego. Była grubo spóźniona, nie uratowała nikogo, kosztowała polskiego podatnika krocie i nie przysłużyła się wizerunkowi kraju. Zamiast silić się na spóźniony zastęp ratowników który nie mógł nic zdziałać dużo rozsądniej było działając w ramach swoich możliwości wyrazić jedynie głębokie ubolewanie z powodu katastrofy, deklarując za to jednocześnie konkretną pomoc w późniejszej odbudowie.

©2010 dwagrosze.com

19 Replies to “Ratowanie ratowników”

  1. @Cynik

    Dlatego, ze samolot podczas startu, a pozniej wznoszenia zuzywa najwiecej paliwa. Powietrze w wyzszych warstwach atmosfery jest zadsze = mniejszy opor, do tego zmniejszenia obrotow silnika. Dlatego lot non stop bedzie tanszy.

    Jeden latajacy tankowiec moze zasilic w paliwo kilka innych samolotow. Tak wiec cala eskadra moze pozostawac w powietrzu w pelnej gotowosci, podczas gdy jedna maszyna pobiera paliwo druga wykonuje misje.

    To tak w duzym skrocie…

    pzdr
    Ludo

  2. Najpierw wypadalo by naprawic syf w kraju a nie brac sie za operacje wojskowe. Kraj sie rozpada a szweje o militarnej potedze Polski bredza.

  3. @cynik9

    Jam nie mundurowy, tylko hobbysta 😉 dzięki kilku mundurowym zorientowany nieco w niektórych kwestiach.
    Służę: samoloty i to co samoloty głównie wykrywają i zwalczają też lata. To oznacza, że przemieszcza się względnie szybko. Oznacza to że samolot startujący z ziemi nie szans aby na czas znaleźć się we właściwym miejscu – w takim z którego będzie mógł skutecznie osłonić wskazany obiekt (zniszczyć wrogiego nosiciela zanim tamten użyje uzbrojenia). Poza tym – nie pytaj dlaczego – tak jest zwyczajnie taniej ze względu na czas i paliwo. Najwięcej paliwa i czasu pochłaniają starty i lądowania (i tam maszyny są najbardziej narażone na wypadki oraz nie mogą ani walczyć, ani uciekać). Poza tym, czas tranzytu do bazy i z powrotem trudno uznać za użyteczny. Więcej, Izraelczycy nawet w swoim czasie kombinowali z _dozbrajaniem_ samolotów w powietrzu. Tyle ogólników.
    Przykład życiowy: F-16 wiszący nad Zatoką Gdańską może zdążyć (nie musi, ale teoretycznie przynajmniej może) zniszczyć wyrzutnię Iskanderów w obowodzie Kaliningradzkim zanim ta wystrzeli. Jeżeli już wystrzeli, to F-16 startujący z Krzesin prawdopodobnie nie zdąży wyjechać z pasa zanim nad pasem nie rozcali się głowica kasetowa tegoż Iskandera.
    MRTT to transportowe wersje samolotów pasażerskich, które można za pomocą gotowych palet dostoswać do przewozu żądanej kombinacji ludzi i ładunków a ponadto potrafią tankować inne samoloty.
    I dochodzi kwestia "naszego suwerennego Entebee" – być może pół eskadry wystarczy żeby wesprzeć taką misję; ale te samoloty muszą tam dotrzeć i wrócić. Naprawdę, po 3 sztuki C-17, C-130J i KC-767 by nas nie nadwyrężyły finansowo, a to zupełnie nowe możliwości. Żeby tak jeszcze mieć chociaż takiego jak pakistan mini-Awacs'a (EMB-145 ze szwedzkim radarem Erieye)…

  4. popularną praktyką jest uzbrajanie samolotów na maxa kosztem paliwa i dotankowywanie ich w powietrzu. Choćby po to, aby były w stanie dłużej pełnić dyżur nad Zatoką Gdańską

    Widzę że panowie eksperci (mundurowi? – dobrze zgaduję?) rozgadali się na dobre na tematy wysoce techniczne… To może wyjaśnią laikowi cynikowi9 czemu uzbrojony po zęby samolot miałby latać w kółko nad Gdańskiem i w czym lepsze/tańsze byłoby dolatywanie innym samolotem aby go dotankować, zamiast normalnie wylądować od czasu do czasu?

  5. @grafzero

    Pisałem właśnie o 3 C-17 zamiast C-130. Fakt, że przydałby by się oba typy. Ideałem byłoby coś pośredniego, ale ani An-70 ani A-400M (pomink eurosocjalizmu) nie są dostępne.

    Co do tankowców: MRTT (gdyby jeszcze same potrafiły pobierać paliwo) są jeszcze bardziej użyteczne, a latające cysterny przydają się nie tylko do latania daleko, ale latania blisko a długo. Np. nasze F-16, jak większość nowoczesnych samolotów mogą zabrać więcej uzbrojenia i paliwa niż wynosi ich masa startowa. Dlatego popularną praktyką jest uzbrajanie samolotów na maxa kosztem paliwa i dotankowywanie ich w powietrzu. Choćby po to, aby były w stanie dłużej pełnić dyżur nad Zatoką Gdańską czy Szczecinem 🙂

    I to że nie prowadzimy dalekich misji, albo że prowadzimy tylko obecnie niepopularne, ie powinno być wymówką dla nieposiadania takich możliwości. Bo może zaistnieć sytuacja kiedy będziemy chcieli i musieli wybrać się gdzieś sami. Chciałbym aby Polska bez niczyjej łaski była w stanie przeprowadzić operację np. w rodzaju Enteebe.

  6. @Antey – co do tych telefonów to pewnie masz rację, Tusk jakieś blackberry od Obamy pewnie dostał i musi odbierać:)

    A co do C-130. Rzeczywiście, przydały by się takie WŁASNE samoloty, moim zdaniem powinny być cywilne. A co do cystern – pytanie brzmi CZY CHCEMY latać interwencyjnie po całym świecie.
    Moim zdaniem nie ma takiej potrzeby. Nie mamy interesów ani na Filipinach, ani na Haiti, ani na Falklandach.

  7. @Anonimowy

    W Polsce, wbrew pozorom, w wielu dziedzinach pieniędy jest dość. To sposób ich wydawania i zarządzania nimi generuje wrażenie drastycznych braków.

    @grafzero

    Napiszę brutalnie: kacykom rządzącym obecnie Krajem Nadwiślańskim nie potrzeba samolotów _w_ogóle_. Do odbierania polecen z Moskwy/Waszyngtonu/Brukseli czy gdzie tam miejsći się ośrodek decyzyjny wystarczy normalny telefon za złotówkę.

    Siły Szybkiego Reagowania są: nazywa się to NRF (NATO Response Force) i poza tym, Polska, w ramach inicjatywy transportu strategicznego ma dostęp w ciągu roku do 150h godzin lotów 3 C-17 na których zakup się składaliśmy. Poza tym, zamiast zużytych C-130 moglibyśmy w obecnej sytuacji kupić / wziąć w leasing z opcją kupna(jak Brytyjczycy) właśnie 3 takie samoloty. Kongres USA od lat utrzymuje linię produkcyjną z której zeszło ponad 200 tych nowoczesnych, uniwersalnych i użytecznych maszyn. USAF już ich nie chce, ale kupuje je wiele innych państw. I dałoby się wynegocjować korzystne warunki zakupu samolotów które poza naprawdę dużymi możliwościami dla nas, mogłby zarabiać latajac na potrzeby choćby "inwestujących w Hindukuszu". Gdyby do tego dorzucić 3 używane B-767, przebudowane w Izraelu na wariant MRTT (Multi Role Tanker – Transport) okazałoby się, że mamy możliwości aby lecieć natychmiast i wszędzie tam, gdzie MY CHCEMY bez pytania kogokolwiek o zgodę, i to po okazyjnej cenie. Ale tu patrz odpowiedź na komentarz Anonimowego…. i poprawka na bałagan decyzyjny, w rodzaju niemożność ustalenia czy można wykorzystać wojsko do pomocy w odśnieżaniu….

  8. Cała ta akcja była bez sensu.

    Ciągle słychać, że nie ma pieniędzy na służbę zdrowia i ratowanie życia chorym Polakom, dokarmianie dzieci w szkołach, a tu okazuje się, że na nieudolne, drogie i niepotrzebne akcje, prowadzenie okupacji afganistanu są fundusze – bezczelność, kpina i kompromitacja tej rządzącej bandy.

    Pamiętam powódź sprzed 13 lat i jakoś nam niwielu pomagało, no ale przeież Polska jest bardzo bogatym krajem :-/

  9. Fakt że ratownicy polecieli RZĄDOWYM samolotem uważam za kompromitujący i pokazujący słabość polskiego państwa.
    Ten samolot, a raczej flota 2, 3 samolotów tego rodzaju(tyle że sprawnych :)) powinien być do dyspozycji rządu/prezydenta/sejmu. Bo co jeśli w czasie kiedy JEDYNY samolot będzie na Haiti, prezydent będzie musiał negocjować zażegnanie jakiegoś konfliktu polsko-zagranicznego?

    Oprócz tego powinniśmy mieć jakąś służbę szybkiego reagowania(NIE MOŻE BYĆ WOJSKOWA, bo wówczas zastosowanie mają inne przepisy dot. dostępu do przestrzeni powietrznej). Pytanie tylko jak liczną, jak dobrze wyposażoną i jak drogą? Bo o tym że wysyłanie ratowników z Polski na drugą półkulę jest bez sensu nie muszę chyba mówić? Nie stać nas na to.

    A co do samej akcji w Haiti. To trzęsienie całkowicie zniszczyło państwo. Rozmiar uszkodzenia infrastruktury przekroczył oczekiwania ratowników z całego świata – za zwyczaj mniej więcej wiadomo kogo i skąd ratować. W Haiti nie wiadomo kogo, gdzie, ani gdzie uratowanych umieścić, czy będzie miał ich kto napoić i opatrzyć. Zero komunikacji, większość dróg całkowicie nieprzejezdna, mieszkańcy w krańcowej desperacji. W pewnym momencie na lotnisku były setki TON pomocy, ale co z tego, jak nie wiadomo kto tego potrzebuje najbardziej…
    Amerykański lotniskowiec jest w stanie produkować 200-300tyś galonów wody na dobę, ale rozprowadzić można najwyżej kilkadziesiąt tysięcy. Wysyłanie w pierwszej kolejności marines może wyglądać okrutnie, ale to jedyne rozwiązanie aby opanować skalę zniszczeń i straty w ludziach. Bo propagandowe gadki o 1mln dol od tej gwiazdy czy zebranie 200tyś zł przez sms nie ma NAJMNIEJSZEGO ZNACZENIA. Możemy te pieniąze przekazać caritasowi czy dowolnej innej haitańskiej organizacji pomocowej, ale to nic nie zmieni – i tak nie będą mieli czego kupić i jak dostarczyć do potrzebujących.

  10. Z początkiem tego roku Tu-154 wycofał nawet Aerofłot.
    Samolot nie był zły, tylko po prostu zestarzał się moralnie i jest coraz większy kłopot z ich utrzymaniem (dostęp do cześci, zużycie paliwa).

  11. Jakby na to nie patrzeć od momentu katastrofy na Haiti do fizycznego pojawienia się tam polskich ratowników minął grubo ponad tydzień. Nie w tym rzecz ile to kosztowało i ile ludzkich istnień ocaliło. Jesteśmy k… w NATO, mamy Siły Szybkiego Reagowania, kuźwa jest XXI wiek a zorganizowanie przemieszczenie kilkudziesięciu chłopa w miejsce tragedii zajęło kilka dni. Na hasło "PALI SIĘ" powinni stanąć w pełnym rynsztunku, armia udostępnić transportowiec, wydać żelazne rezerwy żarciai i uzgodnić lądowanie na Haiti z Amerykanami (wiadomo było że oni tam pojawili się pierwsi i przejęli lotnisko) i zawieźć całe to towarzystwo tego samego dnia. Wylot po tygodniu zbierania się jak sójka za morze pokazał bezsilność i ułomność naszych służb i instytucji. IMHO totalna kompromitacja.

  12. Ano Ily mniej sie psuja bo stoja wybebeszone w muzeum 🙂
    Nie ma sie juz co psuc…

    @Slav

    "expert" jednak ma racje. TU154M sa calkiem udana konstrukcja, a od czasu jak Concorde przestal latac to sa to najszybsze cywilne samoloty na swiecie. Oba prezydeckie egzemplarze sa odkupione od LOT'u. LOT nabyl te samoloty w 1984 roku i wycofal na poczatku lat 90-tych zamieniajac je na Boeingi. Podczas krotkiej eksploatacji nigdy nie bylo z nimi problemu. Ale… LOT ma bardzo rozbudowana baze techniczna o wysokiej kulturze mechanicznej. Samoloty byly ciagle ekspolatowane i wszelkie usterki/naprawy dokonywano na bierzaco. Widocznie Spec pulk takiej bazy i kultury technicznej nie ma. To po pierwsze.
    Po drugie, te samoloty wiecej stoja jak lataja. I gnija.
    Mysle ze zamiana na sprzet zachodni niczego nie zmieni w tej kwestii. Podniesie tylko koszty bo samoloty trzeba bedzie serwisowac za granica.
    Osobiscie uwazam, ze Polska jako czlonek UE i NATO, a takze jako w sumie nieduzy kraj nie potrzebuje pulku transportowego do wozenia dupy preziowi i dietetyka. Moga latac rejsowymi samolotami…

    pzdr
    Ludo

  13. Już w momencie wylotu było wiadomo, że nie lecą ratować, co sami mówili oceniając szanse. Potrenowali w warunkach naturalnej katastrofy i to też jest ważne (może cyniczne, ale ważne).

  14. Widziałem wczoraj TVN24 eksperta, który poważnie twierdził, że prezydenckie 2 TU to są superprodukcje, powinny latać jeszcze do 2016 roku. Na pytanie prezenterki czy warto było wydać 60 mln zł na remont w Samarze tych latających ptaków i zamiast remontów wydać na nowe samoloty – zmienił tok rozmowy i nie odpowiedział. Dziwne?

  15. @Ludo: Tupolew

    A co, Iły się mniej psują? 😀 Wielkie dzięki za tę uwagę.

    ———–
    @Marcin: ..trochę z zupełnie innej beczki…;-)
    Wyjaśniałem to kiedyś abonentom 2NN. Chętnie powtórzę ale proszę uprzejmie przesłać to pytanie wewnętrzną pocztą 2N.

  16. Witam.

    Moje pytanko z troszkę innej beczki niż powyższy artykuł, jednak całkowicie związane z tematyką blogu.
    Mianowicie, wszystkie analizy prowadzone na 2GR i 2N dotyczące złota są prowadzone w odniesieniu do franka szwajcarskiego, Więc moje pytanie brzmi, czy oznacza to ,że wszystkie transakcje w złocie należy rozliczać w CHF (via ETF), jeśli tak to dlaczegi? Jakie są korzyści operowania w CHF zamiast w USD.

    Z góry dzięki za rozjaśnienie tematu.

  17. Kondolencje i obietnica pomocy, to co najwyżej jedna "setka" w telewizorze (tak się w slangu telewizorowym nazywa stu sekundową przebitkę do materiału informacyjnego), bo nawet na porządną konferencję prasową jakby za mało w tym materii (kogo by to zresztą obchodziło..?). Więc jakiś propagandowy zysk byłby dopiero PO udzieleniu tej pomocy w odbudowie (jakaś szkoła, szpital, itp.) – ale to będzie już dawno po wyborach prezydenckich, więc kogo to teraz może obchodzić? Pijarowiec, który zdecydował o wysłaniu tych biednych ratowników, liczył na co najmniej kilkudniowy reality show we wszystkich kanałach tv i to, z jego punktu widzenia, za darmo (kogo obchodzi, że płacą za to podatnicy..? Nie podatników przecież, bo się nie buntują, jak widać…). Kalkulował prawidłowo. A że się nie udało? To mi przypomina dowcip z 2001 roku. Pod PKiNem siedzi dwóch meneli na ławce i obserwują latających wokół Pajacu lotniarzy. Nagle jeden z lotniarzy wpada na ścianę budynku i rozbija się. Jaki kraj – mówi jeden z meneli – tacy, k..a, terroryści…

Comments are closed.