“Klienci tracą przez doradców” alarmuje ostatnio Życie Warszawy, które pewnie zaczęło dopiero teraz czytać DwaGrosze, ha, ha, ha. Dalsza cześć nagłówka jest równie niepokojąca: “’Eksperci’ finansowi zmniejszają oszczędności. Klienci tracą pieniądze przez niedoświadczonych doradców”.
Oh, la, la. Widać że czerwone krawaty musiały komuś poważnie podpaść. Całość jednak ma, jak to w mediach, ton bezmózgowej sensacji, bez krzty zrozumienia o co chodzi. Może jedynie w jednym redaktor tej notatki łapie jakiś sens, a i to przypadkiem: “Ostatnie spadki na giełdzie wykorzystali doradcy finansowi, którzy pracują na własną rękę. Często brakuje im doświadczenia, a klienci tracą oszczędności”.
Otóż co prawda to prawda – widząc zbliżające się ciężkie czasy co bardziej doświadczone czerwone krawaty dekują się na ciepłych posadach w OFEs, nie ryzykując prywatnej fuchy. W ten sposób mogą tracić kapitał OFEs, a nie żadnych klientów. Jak bowiem wskazujemy od dłuższego czasu w wątku emerytalnym, do żadnych “klientów” kapitał w OFEs dłużej już nie należy ponieważ został im praktycznie zabrany.
Życie Warszawy cytuje dalej niejakiego Kołodziejczyka który, jak się dowiadujemy, “inwestuje na giełdzie od roku. Mężczyzna skorzystał z usług doradcy finansowego…”. Wynika stąd od razu że Kołodziejczyk, nie świadom widocznie grafika poniżej, wybrał się na giełdę na samym szczycie. Można i tak. Tylko czego się tam spodziewał? Tego że zyski na WIG20 typu 42% w 2005 i 35% w 2006, będą trwały w nieskończoność? Tego że grawitacja przestała obowiązywać w Warszawie?
“Pomyślałem, że gdy sytuacja na rynkach jest teraz niepewna, to warto skorzystać z pomocy fachowca” opowiada dalej Życiu Warszawy Kołodziejczyk, po równo łgając jak bura suka i wykazując naiwność dziecka. Łgając bo oczywiście nic nie myślał. Gdyby myślał nigdy by na przewartościowaną giełdę w szczycie hossy nie wchodził, zwłaszcza w sytuacji jak sam przyznaje “niepewnej”. Kupując do tego zapewne Petrolinvesta na IPO w lipcu bo mu czerwony krawat doradził pozycję “w energii”, ha, ha, ha.
A naiwność dziecka wykazuje spodziewając się że chętny do doradzania czerwony krawat z ulicy pomoże mu zachować przynajmniej skarpetki w nieuchronnym tąpnięciu. Nie widział przy tym nic podejrzanego w fakcie że bezrobotny czerwony krawat dzwoni do niego, jak sam przyznaje, “z książki telefonicznej”. Świadka Jehowy gdyby wpadł z ulicy pewnie by wyrzucił, ale czerwonego krawata z ulicy chętnie wpuszcza.
No więc „ekspert” z ulicy, bez pracy, widocznie nie kwalifikujacy się nawet do OFE, zainwestował pieniądze Kołodziejczyka w dwa tygodnie. W tym czasie Kołodziejczyk stracił ponad 3 tys. złotych. Bloody murder – krzyczy teraz z tego powodu poszkodowany, dowiadując się widocznie po raz pierwszy że na giełdzie można także stracić.
“Poprosiłem o spotkanie i przedstawienie mi transakcji. Okazało się, że facet ma mniejsze pojęcie o finansach niż ja” – wspomina dalej Kołodziejczyk. Ukrywa jednak najbardziej interesujące szczegóły i nadal kłamie. Mógłby dodać przynajmniej trochę rumieńców swoim skargom gdyby bliżej zrelacjonował swoje spotkanie z czerwonym krawatem. Jakie pytania mu wtedy zadał? Panie, czemu pan inwestuje w to co spada? I po co mu było “przedstawienie transakcji? Czyżby się spodziewał że walor poszedł w górę a sam ma mniej z uwagi na prowizję “doradcy”?
Oczywistym kłamstwem jest zaś supozycja że “facet ma mniejsze pojęcie o finansach niż ja”. Nie wydaje się to fizycznie możliwe. Zresztą jak by nie było, przepływ gotówki był jednak od Kołodziejczyka do czerwonego krawata, a nie odwrotnie, co również podważa jego tezę. Mówiąc krótko, Kołodziejczyk postapił po prostu jak dureń który odwieczną rzeczy koleją otrzymał to na co zasłużył, a nie to czego się spodziewał.
Gorzej że do tej kategorii zaliczyć by chyba wypadało także niektórych, pożal się Boże, polityków, którzy na ewidentnej głupocie mas usiłują zbić polityczny kapitał. I tak, w dalszej cześci wspomnianej notatki to samo Życie Warszawy donosi o niejakim pośle PiSu, Waldemarze Andzelu , który postanowił interweniować w tej sprawie u ministra finansów. Domyślamy się że całość nie była zamieszczona w rubryce “humor”.
O co więc pan poseł miałby się skarżyć u pana ministra? O to że bywają bessy które najlepiej zdelegalizować? O to że trzeba kosztem innych zasubsydiować stratę Kołodziejczyka, subsydiując w ten sposób głupotę mas? A może zażądać aby giełdy po prostu pięły się zawsze po 10% rocznie do góry? Okazuje się że Andzel uważa że “od trafności decyzji doradców zależy to, czy klient straci, czy zyska”.
Hmm, może coś w tym jest. Tyle tylko że fool w rodzaju Kołodziejczyka straci zawsze, niezależnie od tego ilu i jakich doradców weźmie. Co więcej, w ramach darwinowskiego procesu oczyszczania narodowego gene pool stracić powinien i to wszystko. Po tym jednak Andzel wchodzi w sferę farsy: “dlatego powinni się tym [tj. doradztwem] zajmować wyłącznie profesjonaliści” twierdzi, proponując aby wprowadzić obowiązkowy egzamin dla osób, które chcą się zajmować doradztwem finansowym.
My w DwuGroszach nie jesteśmy zupełnie pewni czy akurat odpowiada to prawdzie i czy już nie ma jakiś egzaminów… Ale wszystko jedno, niech będzie jak jest, chodzi o zasadę. Odłóżmy też na bok oczywiste kwestie że w każdej relacji z klientem obowiązują pewne żelazne reguły profesjonalizmu, integralności i uczciwości, których przekroczenie, o ile nawet nie karalne, eliminuje w naturalny sposób niekwalifikowanego hochsztaplera z byznesu ponieważ traci on swój najcenniejszy kapitał – zaufania klientów. A że bezmyślni klienci też coś stracą w tym procesie, to trudno. Każda lekcja kosztuje, i nikt w PL zdaje się już nie twierdzi że edukacja powinna być bezpłatna.
Zamiast jednak zniechęcać raczej półgłówków od jakiegokolwiek inwestowania, może poza puszkami sardynek, Andzel chce powprowadzać, jak rozumiemy, jakieś glejty dla czerwonych krawatów. Tylko o czym taki formalny glejt miałby właściwie świadczyć? O uczciwości? O tym że czerwony krawat z glejtem jest lepszy od czerwonego krawata bez? O tym że zawsze zapewni Kołodziejczykowi pozytywny zwrot z inwestycji? O tym że nawet w bessie zapewni klientowi enklawę super-zysków? A może sprawi że spadający walor nagle zawróci i siłą samego glejtu zacznie się piąć w górę?
“Obecnie żadne regulacje nie mówią o tym, kto może nim [tj. doradcą] zostać” wyjaśnia Andzel, demaskując w końcu prawdziwe intencje PiSu. Czort więc z Kołodziejczykami i całym inwestoriatem, chodzi przede wszystkim o to co podejrzewaliśmy od samego początku – o większe solidarne państwo i o nowe regulacje, przepisy, licencje, glejty. No i oczywiście o szmal z tym związany oraz o nową warstwę urzędniczych darmozjadów zajmujacą się przydzielaniem nowych glejtów i przystawianiem nowych pieczątek. Wszystko po to aby tylko przypadkiem wolny rynek i wolna konkurencja nie zadecydowały o tym który z doradców, ze swoją wiedzą i wartościowym serwisem dla klientów utrzyma się w byznesie a który szczeźnie nie mogąc zarobić na sól do kwaśnego mleka. No i oczywiście chodzi o to aby watahy bezmózgowych Kołodziejczyków nadal głosowały na PiS.
©2008cynik9
tomek – To nie złoto zmienia swoją cenę(wartość), a dolar w którym jest wyceniane. Jeżeli od 1830 do 1930 nie produkowano dolarów więc ich wartość nie spadała.
Jak podało dzis CNBC, uwzgledniajac inflace i ceny z roku 1908 – zloto powinno kosztowac dzis..ok $2400….ciekawe co? Ale…pamietacie szalenstwo tulipanowe w Holandii 400 lat temu? gdy za rzadką cebulke tulipana mozna było kupic dom? gdzie lezy wiec ten złoty srodek? A wiecie ze od mniej wiecej 1833 do 1930, zloto kosztowało tyle samo przez cały czas? -czyli ok.$20.6 dolara za uncje.
-tomek
eportfel – świetny artykuł. Jak widać trzeba przebić się przez warstwę informacji o „150% zysku przez dwa lata” żeby dowiedzieć się ile rzeczywiście zarabiają ludzie na funduszach.
Bardzo interesujące.
zbysheq: ciekawy artykuł, tylko link źle skopiowałeś – ma być końcówka .html, a nie .htm
Dobrze jest skracać dłuższe linki, np. za pomocą tiny.pl
Znowu trafna notatka, trafiona w samo sedno!
Kazdy chce wierzyc ze podejmuje mądre decyzje, a za niepowodzenia jest winien ktoś inny.
pozdrawiam
Wojtek
Gdzieś już o tym czytałem 🙂
https://ft.onet.pl/11,6646,12_krokow_i_nie_placz_prosze8230,artykul.html
Na marginesie – dawno nie było mnie na DwaGrosze ale przejrzałem wiele ostatnich wpisów i muszę powiedzieć że Cynik mi troszkę zaczyna podpadać 😉 Poleca treści które wydają mi się delikatnie mówiąc… kontrowersyjne… chciałbym to kiedyś zrecenzować, jeśli czas pozwoli…
Zaczynam się też troszkę zastanawiać – czytając świetnego DwuGroszowego newslettera – czy gold bugs nie nabierają trochę za dużej pewności siebie, zachęcani ostatnimi wiatrami rynku – a to może być czasem zgubne…
W szczycie zeszłorocznej hossy, specjalnie dla takich Kołodziejczyków, których widziałem mnóstwo dokoła (a ostatecznym katalizatorem do napisania artykułu byli Kołodziejczycy którzy pojawili się w mojej rodzinie), napisałem ten artykuł:
https://www.eportfel.com/?q=node/31
Przeczytało go ponad półtora tysiąca osób i nikt nie podjął dyskusji… Także to nie kwestia doradców, bo ja też jestem doradcą, tylko głównie przez to co piszę na ePortfel.com – lub jeśli ktoś mnie o coś zapyta – służę wiedzą. Ale nie inwestuję czyichkolwiek pieniędzy – wystarczy mi inwestowanie swoich.
To nie kwestia doradców. To kwestia Kołodziejczyków, którzy słuchają tego co chcą usłyszeć i doradcy są tylko wymówką dla ich sumienia, dla tego aby nie przyznać się przed sobą do bezmyślności i lenistwa.
Kołodziejczycy mogli wejść na dwagrosze albo ePortfel.com i pomyśleć. Ale nie, oni woleli słuchać ładnie ubranych bajerantów… A to że ktoś to cynicznie wykorzystuje… no cóż – widzimy to, ale to już nie nasza sprawa tak naprawdę – każdy powinien ponosić odpowiedzialność za siebie.
Za głupotę trzeba płacić. Mnie byłoby wstyd przyznawać się tak otwarcie do głupoty i pomstować na to, że przez nią straciłem pieniądze…