Ale czy taki na przykład Czarnecki czy Krauze, niewątpliwi uczestnicy rynku i jego istotne elementy, są “graczami”? Czy ich akcje mają coś wspólnego z przypadkowym “wejściem” w Bioton na tydzień czy z wyjściem z Getinu na dwa tygodnie by zobaczyć co się dzieje z trendem, bez dogłębnej znajomości kompanii w której mają udział? Sukcesy i porażki tu i ówdzie są oczywiście nieodłączną częścią akcji rynkowej i udziałem każdego inwestora. Ale czy można sobie wyobrazić, powiedzmy, Karkosika który powie kiedyś: pas, kiepska ręka, proszę o nowe rozdanie?
W odróżnieniu od krótkoterminowych zygzaków, naszym zdaniem sensowne długoterminowe inwestowanie ma w sumie niewiele z gry losowej, orzeł czy reszka, w dół czy w górę. To sporo więcej – educated guess co do kierunku ruchu akcji, zakładając że wartość ich odzwierciedla wartość kompanii tak jak ją widzi rynek. To wnikliwa analiza samej kompanii i otoczenia w którym działa, jej perspektyw i szans wśród zmieniających się trendów i zawsze obecnej konkurencji. To ważne rozróżnienie bo na partyjkę pokera internet jest przecież bardziej odpowiedni niż giełda, a na ruletkę z większą pompą można się wybrać do Las Vegas. W ostatecznym rachunku chodzi o zmaksymalizowanie szans na sukces. A kombinacja wiedzy, cierpliwości, logicznego wnioskowania i długoterminowego spojrzenia naszym zdaniem daje uczestnikowi który nimi dysponuje znaczącą przewagę nad innymi inwestorami, a w szczególności nad watahami losowych “graczy”.
Przewagę taką zapewnia uczestnikowi rynku przede wszystkim właściwe zrozumienie swojej roli jako akcjonariusz kompanii, czyli właściciel części jej kapitału akcyjnego. Innymi słowy – współwłaściciel fantastycznego wynalazku kapitalizmu – maszynki do generowania pieniędzy – jaką jest właściwie prowadzone przedsiębiorstwo. Kto kupiłby od nas miniaturową wersję takiej maszynki z miejsca, bez pytań, bez sprawdzania jak działa, bez zrozumienia jej mechanizmów i parametrów? Kto kupiłby od nas, powiedzmy, sklep z cygarami na rogu, bez dokładnego obejrzenia go, bez sprawdzenia jego dochodów i rentowności przez ostatnie parę lat, bez upewnienia się o ciągłości dostawców i pewności klienteli, czyli rynku zbytu, wreszcie bez porozmawiania z właścicielem czy pracownikami?
Pomimo tego jednak nie przestaje nas zdumiewać jak wielu inwestorów inwestuje własne fundusze w akcje kompanii na zasadzie kompletnego przypadku, “wskakując” w dany walor bez większego zrozumienia istoty byznesu jaki za tym stoi. A bez odrobienia minimum pracy domowej nie jest przecież możliwe dokładniejsze zrozumienie jak kompania generuje money – a zatem poznanie istoty owej maszynki. Często jedynym motywatorem jest tip na forum w internecie, wzmianka w mediach czy po prostu fakt że walor ostatnio “idzie do góry”. W takich przypadkach istotnie mamy do czynienia z czystymi “graczami”, bo z inwestowaniem nie ma to wiele wspólnego.
W większej kompanii której jesteśmy jedynie małym współwłaścicielem sytuacja jest nieco inna. Tu na ogół na rozmowę z prezesem raczej nie możemy liczyć, a o ile wpuszczą nas na halę fabryczną czy do kopalni to tylko po długich korowodach. Nie oznacza to jednak że sytuacja dla inwestora jest gorsza, może nawet jest znacząco lepsza. Większa kompania bowiem w którą inwestujemy jest na ogół firmą publiczną, a odpowiednie organizacje nadzoru i sama giełda wymagają zapewnienia odpowiedniej informacji o stanie byznesu swoim akcjonariuszom i inwestorom. Nie chodzi tu tylko o raport roczny, będący kompendium wiedzy o kompanii i przysyłany chętnie na życzenie wszystkim. Są też raporty kwartalne, prezentacje i inne kompanijne dokumenty, są też raporty stron trzecich o kompanii, jest wreszcie mnóstwo informacji ogólnej na internecie.
Raporty i informacje to jednak tylko suche dane startowe. Dopiero ich właściwa interpretacja, analiza i wyciąganie wniosków, poprzedzające ewentualne zajęcie pozycji, umożliwić może odseparowanie ziarna od plew i stanowi sedno różnicy między inwestowaniem a graniem.
Eee, a może niepotrzebnie dzielimy włos na czworo? Najwyższy czas kulbaczyć konie, wiosna za rogiem…
©2008cynik9
@miziel:
Niezły link do tych paru czerwonych krawatów i jednej krawatki, najwyraźniej wyrotowanych z jakiegoś FIO… Nic tylko się umówić i dać się doradzać o diamentach i złocie, ha, ha, ha. 😀 😀
Jak tak dalej pójdzie do i Debet będzie musiał coś otworzyć. W końcu jego stajnia wygląda lepiej niż ten kwasi-office na fotce.
@sara:
spoko, no hard feelings 🙂
a tu przykład migracji doradców finansowych:
https://tinyurl.com/24ofag
domena założona 2007.10.29 😉
jak grzyby po deszczu…
@ mizel
Jeśli Cię uraziłem tym co napisałem , to na pewno nie było to mym celem.
Przyszłość pokaże na ile się mylę, bo w to że się mylę nie wątpię , pytanie tylko na ile się mylę , gdybym to dziś wiedział mógłbym prognozować a może nawet wróżyć bo różnica w tym jak mi się zdaje niewielka (jeżeli i w tym jest jakaś krytyka to kieruję ją szczególnie do siebie , a jeśli pomoże to innym to nic w tym złego , przecież nikogo nie chcę urazić a tym bardziej poniżyć , bo i powód ku temu banalny : przyszłość której nie znam ).
Dzięki za uwagę .
Złoto staje sie modnym tematem – o zapasach zlota pisze nawet manageria:
https://www.manageria.pl/manageria/1,85822,4955085.html
czyżby to sam cynik pisał ten artykuł:)?
Niniejszy blog zyskuje coraz szerszą publikę, o czym można się przekonać czytając TEN artykuł 🙂
Link {miziela} jest bardzo relewantny i dotyczy przedruku w wp kawałka z gazety finansowej, nie gazety prawnej.
Sam artykuł jest istotnie anty-złoty. Samo to wzbudza naszą ciekawość i zajmiemy się nim wkrótce. Oczywiście każdy ma własną opinię o tym i o owym, ale argumenty tam cytowane są kiepskiej jakość i sugerują znaczny poziom ignoracji autora, który w pewnym miejscu przeciwstawia „niebezpieczne” złoto pozbawionej wszelkiego ryzyka inwestycji w obligacje… Proponuje też opuścić niebezpieczne złoto aby szukać „bezpieczeństwa” w srebrze. Hmmm, mozna i tak. Wkrótce więcej.
@sara:
Twój mentorski ton trochę mnie uraża – owszem, nie znam się na inwestowaniu ale zrozumiałem intencje autora artykułu.
I właśnie z powodu odmiennego poglądu zamieściłem link.
Choć w mojej ocenie argumenty przeciw niezbyt mocne…
Ale przecież, co ja tam wiem 😉
@markam:
budo rządzi, budo radzi, budo nigdy cię nie zdradzi ;D
złoto powinno kosztować jescze więcej kalkulując wyłącznie inflacyjnie : aż $6,255/uncję:
Now that gold has climbed above the $850 high reached back in January 1980, many are proclaiming that gold is at a new ‘record’. That’s true of course when gold’s x rate to the dollar is viewed in terms of nominal dollars.everyone knows that because of inflation a dollar today purchases much less than it did 28 years ago, so clearly, $850 today does not have the purchasing power it did back then. what price does gold have to reach in inflation adjusted dollars to equal the purchasing power of 850_ 1980-dollars?
depends upon which Consumer Price The two alternatives are the US government’s CPI or the CPI of http://www.ShadowStats.com.
The changes made by the government to its CPI were clearly introduced to lessen reported CPI inflation. A lower inflation rate reduces the cost-of-living increases the US government makes to welfare and Social Security recipients, thereby reducing its budget deficit. An example : assume that a recipient received $850 per month from the US government in January 1980.
• Using the US government’s CPI, that recipient is today receiving $2,310.
• However, if the US government had not made any changes to the way it calculates CPI, the recipient would today be receiving $6,255. This difference can be seen in the following chart, which presents the January $850 gold price adjusted for inflation using both CPI’s.
@ mizel
Artykuł z ,,Gazety Prawnej”, który poleciłeś jest wyraźnie przeciw inwestowaniu w złoto.
A Ty wyłapałeś pewnie jedyne zdanie które dało się podciągnąć pod pozytywną interpretację co do przyszłości złota.
Złoto rzeczywiście powinno nadal drożeć (w następnych latach), ale cała sztuka polega na tym aby zainwestować jak najefektywniej przy określonym współczynniku prawdopodobieństwa (ryzyku), a wtedy znajdzie się coś lepszego do właściwie zdywersyfikowanego portfela.
Zresztą Gospodarz tego blogu , zaleca słusznie złoto jako część ,,ubezpieczenia” portfela inwestycyjnego.
Chyba że ktoś jest graczem wtedy może zaszaleć (ale świat jest tak zbudowany że , szalejący gracz nawet gdyby dziesięć razy wygrał to następnie wszystko straci , a to dlatego że uwierzy w swą nadprzyrodzoną siłę ).
Teraz co do tego zdania które zacytowałeś. Obecnie inwestorzy są ostrożni , bo się mocno oparzyli w ostatnim czasie (fundusze hegdgingowe w styczniu zanotowały najwyższe straty od 8 lat ,głównie przez spadek cen akcji ,więc to zmusi je również do wyższej ostrożności na innych instrumentach).
Kiedy ktoś jest ostrożny to patrzy na koszt produkcji , w tym przypadku złota , a jakieś historyczne dane niewiele wtedy znaczą , zresztą wiadomo że wtedy w 1980r. złoto było spekulacyjnie wyśrubowane (bo zawsze patrzy się na alternatywną możliwość inwestycji).
Niedawno Tomek pisał że CNBC podało że uwzględniając inflację od 1908r.złoto obecnie powinno kosztować 2,4 tyś. USD i z pewnością zakładają obecny kurs USD. To znowu naiwne historyczne porównanie , bo wiadomo że postęp technologiczny obniżył koszty wydobycia.
W obecnych czasach więcej jest wysoko przetworzonych produktów , co znacznie obniża wskaźnik CPI w porównaniu do PPI a szczególnie do wzrostu cen surowców (czym produkt znajduje się wyżej w piramidzie produkcji, więc jest bardziej przetworzony , mniej kapitałochłonny tym mniej drożeje). Z tego wynika że wiele zmieniło się od 1908r., a CNBC porównało pewnie cenę złota z koszykiem cen surowców i metali bo złoto jest produktem mało przetworzonym , ale i tu musiało dużo się zmienić (przecież wydobywanie złota jest obecnie rentowne).
Dodam jeszcze że często wszyscy wpadamy w podobną pułapkę i wyłapujemy z mediów tylko te dane które pasują do naszej teorii czy inwestycji , a cała sztuka polega na tym aby ciągle być czujnym i porównywać z innymi możliwościami inwestycyjnymi .
Pozdrawiam miziel, można by już właściwie dodać do działu 'inni o nas’ budo.net.pl 🙂
@zbyszeq
Pod tym wlasnie katem zaczalem sie przygladac i…
Wplacac i wyplacac mozna w Polsce przez np. planetpay z oprocentowaniem takim: https://www.planetpay.net/index.php?a=rates
(2 % z PLN na Egolda i odwrotnie 1,5%)
By sprawdzic czy to wszystkie oplaty podjalem probe przelania symbolicznej kwoty i sprawdze czy bede jeszcze w stanie ją odzyskac. .:-) Ale ze jest likend to pieniadze z konta Mbankowego do uzywanego przez Planetpay Nordei pewnie przeplyna dopiero w poniedzialek, wiec wtedy napisze wiecej ..
@niu
Warte przyjrzenia się. Można to potraktować jak inwestycję w złoto. Trzeba jeszcze sprawdzić, czy nie ma ograniczeń terytorialnych, jak duże są prowizje za przelewy i czy konto tam nie będzie traktowane przez polskie banki jako konto w banku zagranicznym.
Tu jest polskie tłumaczenie wstępniaka.
Oferta obejmuje również konta rozliczane w platynie i srebrze.
Mam pytanie: czy ktos slyszal o E-gold?
oto cytat: „E-Gold jest pierwszym i całkowicie zaufanym bankiem internetowym. Działa już od 1996 roku i obecnie zajmuje dominującą pozycję na rynku. Jego kont od lat używają ludzie zarabiający przez internet na całym świecie. (…blablabla…) Za każdym razem, gdy ktoś dokona przelewu na Twoje konto – kwota jest automatycznie przeliczana na złoto (stąd poniekąd nazwa banku). Przelicznikiem jest aktualna stawka za 1gr złota. Jest to korzystne, gdyż ceny złota są stabilniejsze od kursów walut. Oczywiście, kiedy chcesz pobrać kasę następuje przeliczenie w drugą stronę – na pieniążki w wybranej przez Ciebie walucie.
https://www.e-gold.com/
głos w sprawie inwestycji w złoto…
https://tinyurl.com/yosmvt
że zacytuje z pierwszego akapitu:
„A trzeba pamiętać, że realna wartość ówczesnego dolara była znacznie wyższa niż obecnie. Zatem realna wartość uncji złota była również wyższa.”
no comment…
@PiS i podatek Belki
Najlepszy z tego wszystkiego jest jeden z komentarzy do tego artykułu przytoczonego przez sarę: niech giełdowi gracze płacą podatek od zysków! 🙂
Wprawdzie luźno zazębia się on z tematem naszego wpisu o graczach (;-) ale przede wszystkim ilustruje typowo polską kombinację socjalistycznego bezmózgowia z mentalnością psa ogrodnika. OK, niech ten „gracz” coś tam zarobi, w co zresztą statystycznie biorąc raczej wątpimy. Przecież jak mu państwo mniej z tego zabierze to sam więcej wyda. A zatem bardziej nakręci koniunkturę, której to samo państwo jest głównym beneficjentem. W interesie państwa jest aby obywatele się bogacili, w interesie obywateli powinno być aby ich państwo było ubogie! Tego przeciętny polski homo sovieticus nie jest w stanie pojąć.
Wydaje się że ta sama kombinacja zawiści i socjalizmu, a nie żadne względy finansowe, leżą u podstaw trudności z wprowadzeniem podatku liniowego.
Nie martwcie się. Belkę zniosą ale dopiero za parę lat jak będziemy w głębokiej bessie i skala przychodu do budżetu z tej daniny będzie jakimś tam zupełnie nieistotnym promilem, a wybory będą tuż, tuż. Wtedy łaskawcy się znajdą, bez znaczenia czy to będą czarni, różowi, czy czerwoni. Tak to już się kręci, ha, ha, ha.
No i jest odpowiedz :
,,Minister Finansów Jacek Rostowski nie widzi możliwości zniesienia podatku od zysków giełdowych”.
@sara: „PiS chce zniesienia podatku Belki”
Jak mogli, to nie chcieli, jak nie mogą to chcą. Typowe propagandowe zagrywki. To samo PO: „Chcemy podatku liniowego!” (ale od 2011 roku, jak już nie będziemy rządzić:). To jakaś propaganda dla pół-główków. Nie stać ich na lepszych specjalistów od PR?
https://tiny.pl/lkg7
nauka na błędzie …
U mnie działa ale poprawiłem :
PiS chce zniesienia podatku Belki
http;//tiny.pl/lkg7
@hes: Rzeczywiście, wyglada na bezceremonialną agitkę napisaną na czyjeś zamówienie. Wyjaśnia też dlaczego nie było szans aby Niemcy w wolnym referendum porzucili DMark na korzyść euro i trzeba było uciec się do demokratycznego masowania w kuluarach aby ten „esperanto” papier wdusić im do gardła… 😉
@sara: link chyba został obcięty. Proponuję skrócić przez tinyurl lub zastosować instrukcję o wstawianiu długich rynków pod „Napisz komentarz”.
@łoś: dopoki dywidenda jest promilem ceny akcji lub jej w ogole nie ma, dopoty granie na gieldzie bedzie wylacznie graniem, a nie inwestowaniem
Z tym że są pewne niuansy. Młode kompanie bardzo szybko rosnące na ogół potrzebują kapitału i zainwestowanie zysków spowrotem oznacza często najlepsze jego wykorzystanie. Właściciele w takim przypadku chętnie wybiorą perspektywę przyszłej aprecjacji kapitałowej, ponad bieżącą dywidendę. Wiele jednak dużych, ustabilizowanych kompanii produkuje ZBYT DUŻO ZYSKU, którego nie można sensownie zainwestować w linii kompanijnego byznesu. W tej sytuacji zwrócenie nadmiarowego kapitału bezpośrednio właścicielom w postaci dywidendy jest rozsądnym rozwiązaniem.
Już się oparzyli ,teraz trendy są depozyty bankowe co potwierdzają dane (a banki w styczniu trzykrotnie r do r zwiększyły wydatki na reklamę depozytów i kont oszczędnościowych do 46 ml. zł.)
A sama dywidenda dla inwestora jest zbyt słabym argumentem , dlatego nie gardzi też surowcami czy metalami (mimo że tam ani odsetek ani dywidend nie ma , jedynie koszty za przechowywanie , magazynowanie).
W uproszczeniu inwestor szuka okazji patrząc na :
-oczekiwana stopa zysku
-realna stopa zysku
-wielkości nominalne
-wielkości realne
Do tego :
-ryzyko waluty
-ryzyko stopy
-ryzyko rynku , które z tych trzech jest najczęściej najbardziej doceniane.
A obecnie najbardziej ,,męczy” go to że wszystko wskazuje na to że ożywienie przyjdzie od strony krwioobiegu realnej gospodarki.
Więc endogenicznie (tak zwana odwrócona przyczynowość). A całe obecne pompowanie pieniędzy jest traktowane w optymistycznym wariancie jako obowiązkowe lekarstwo doprowadzane do krwioobiegu , bo bez niego jego część produktywna by się załamała szczególnie poprzez utratę zaufania , które już znajduje się na pograniczu .
Ale te czekanie na impuls z realnej gospodarki wydaje się racjonalne , bo daje to czas (ale i nacisk) na odnowienie , zmodernizowanie i powiększenie mocy produkcyjnych firmom.
No i właśnie to wyczekiwanie finansuje te odbudowe poprzez gromadzenie depozytów w bankach przeznaczanych na ten cel ,(w dużej części jest to pieniądz który był przekładany na coraz wyższe poziomy podczas budowania piramidy na rynkach akcji , bo przecież po sprzedaniu akcji w tym czasie gracz trzymał gotówkę i ,, polował’’ na kolejną okazje).
>Dopiero ich właściwa
>interpretacja, analiza i
>wyciąganie wniosków,
>poprzedzające ewentualne
>zajęcie pozycji, umożliwić
>może odseparowanie ziarna od
>plew i stanowi sedno różnicy
>między inwestowaniem a
>graniem.
Pod warunkiem wszakze, ze o cenach akcji decyduja czynniki fundamentalne, a nie „inwestorzy”, ktorzy przy powszechnym dodruku pieniadza maja jego nadmiar i z braku innych pomyslow kupuja akcje, bo te ostatnie akurat rosna, a granie na gieldzie jest dodatkowo trendy 😉 Wedlug mnie, dopoki dywidenda jest promilem ceny akcji lub jej w ogole nie ma, dopoty granie na gieldzie bedzie wylacznie graniem, a nie inwestowaniem.
Któś naciska, żeby drukować Euro. Tylko kto? kto jest właścicielem Financial Times? Czy zaczęła się już gra o przejęcie przez Euro roli USD, czy chodzi raczej o osłabienie Euro?
Link: https://www.tinyurl.pl/?LhH3fGIw
Podatek od oszczędnosci.
https://gielda.wp.pl/index.html?a=1&b=1&c=11&POD=3&P%5Bnumer%5D=9681098&P%5Bobr%5D=wp
Gracze przecież idą na łatwiznę i ,, zarabiają ”stosując głównie analizę techniczną.
Ale nawet jeśli takie osoby mają niewiele czasu czy chęci to lepiej aby poznali wartość spółki a wtedy i gra będzie bezpieczniejsza dla nich.
Bo przecież początkujący nie wiedzą o tym że kiedy zaczyna spadać to następuje blokada w ich umyśle (założonej przez nich taktyki sprzedaży) , a panikują na dnie i tracą.
I dlatego warto nie poddać się nagonce maklerów i analitykom sprzedającym analizę techniczną bo tu następuje konflikt interesów ,(oni chcą prowizji i opłat , a do tego najlepiej służą gracze których oni również ,, produkują ”).
Problem też jest w tym że na porządnej spółce , a do takich zaliczają się również dynamicznie rozwijające , trudno oderwać cenę zbytnio od fundamentów bo inwestorzy to wyczuwają i sprzedając blokują wzrost . Dlatego gracze preferują najczęściej akcje spółek o marnych wskaźnikach ilościowych i danych jakościowych , windują ich kursy np. dziesięciokrotnie za wysoko a wtedy zaczyna się powolny efekt domina w którym wszyscy tracą.
Lepiej założyć sobie kupując akcje że kupuję:
1). coś na czym się znam ( a jeśli zmieniam pozycje to dlatego że znalazłem taką na której znam się lepiej , albo jest znacznie tańsza).
2). kupując nawet jedną akcję , kupuję całe przedsiębiorstwo.
3). a zakładając punk 2). trzeba dodać ,,tylko tym się zajmuje”.
No i na koniec , gracze będą zawsze bo są częścią rynku . W długim terminie zarabiają mniej niż inwestorzy , ale nie tylko pieniądz jest w życiu ważny.
Giełda zawsze będzie miejscem transferu pieniądza i wygląda na to że gracze są tu na gorszej pozycji (i nie zapomnijmy tu również o prowizjach i innych kosztach).
W określeniu „gracz” nie ma chyba nic pejoratywnego. Oprócz gier czysto losowych jak ruletka, poker (albo wojna) są także gry bardziej szacowne jak brydż czy szachy(bez elementu przypadkowości). Nie wiem jak inne giełdy, ale jak słyszę, że dzienne obroty GPW wynoszą miliardy złotych, to na pewno nie są to inwestycje ale transakcje spekulacyjne (to jest płytka giełda i mało spółek)