Ile warta jest firma Ty.s.a. ?
Nawet jednak gdy pominiemy przypadki skrajne, sukces kompanii zależny jest od wielu czynników mniej namacalnych, ale również krytycznie zależnych od innych ludzi – od ich zrozumienia rynków na których operują, od ich znajomości konkurencji, od ich zdolności przewidywania wydarzeń i ruchów cen, od efektywności przebicia się z kompanijną misją i produktem do odbiorcy. Jeżeli tych umiejętności, instynktu czy czasem i szczęścia nie starczy aby sprostać konkurencji, kompania również nie odniesie sukcesu. Nawet wtedy gdy każdy będzie formalnie wykonywał swoje zadania. Pomijamy tu już masę innych sytuacji, w których kompania działa poprawnie, ale jej akcje są sztucznie manipulowane w górę czy w dół – przez innych ludzi – i w żaden sposób nie reprezentują jej aktualnej wartości.
Na wszystkie te rzeczy indywidualny, drobny inwestor z zewnątrz nie ma najczęściej żadnego wpływu. Jest biernym obserwatorem. Może jedynie wyrobić sobie bardziej lub mniej wyrafinowaną opinię o mechanizmach, pozycji i szansach kompanii, a i to opierając się najczęściej na udostępnionych przez nią materiałach.
Z drugiej strony każdy z nas ma pewne cechy szczególne, pewne specyficzne zdolności czy pewną wąską gałąź wiedzy w której jest ekspertem. Z ekspertyzą ważną i cenioną przez innych, choć w wielu wypadkach może nie być to od razu ewidentne. Wielokrotnie rzecz dotyczy hobby, czy wogóle zainteresowań poza zawodowych. W wielu innych wiąże się z zawodem ale idzie znacznie głębiej niż aktualna posada. We wszystkich tych przypadkach pojawia się relewantne pytanie – czy czasem zamiast inwestować w innych ludzi/kompanie, nie lepiej jest zainwestować w siebie i we własną kompanię?
Ok, przyznajemy że jest to pewien przeskok myślowy od naszego dotychczasowego fokusa w DwuGroszach, ale punkt startowy jest w końcu ten sam. Jest pewnien kapitał który czeka na zainwestowanie, i ma się rozumieć na pomnożenie. Czy w takiej sytuacji rzeczywiście najlepszym jego adresem i najlepszą szansą na pomnożenie będzie nabycie akcji takiego na przykład Petrolinvesta po 500zł? Dla większości „graczy” z całą pewnością był to akt czystej spekulacji bez najmniejszej możliwości zweryfikowania czegokolwiek. Czy czasem nie lepiej byłoby zainwestować ten kapitał w siebie, we własną organizację pod własną kontrolą? Innymi słowy, czy zamiast stawiać na innych, i być od nich zależnym, nie lepiej postawić na siebie i być własnym szefem?
Nie jest to pytanie proste i nie jest to opcja dla każdego. Ale pytanie nie jest też całkowicie abstrakcyjne. Masy mogą pasjonować się tabloidami opisującymi fortuny czołowych piłkarzy czy gwiazd filmowych, razem z paroma Kulczykami czy Karkosikami. Faktem jest jednak że z 10 przypadkowo wybranych ludzi którzy odnieśli pewnien finansowy sukces prawdopodobnie więcej niż połowa to właściciele jakiegoś prywatnego byznesu. Nie skakacze z jednego waloru na na drugi na WIGu, nie genialni inwestorzy typu Buffeta których wczesna inwestycja w ich Petrolinvest stała się nagle Exxonem, ale właśnie ludzie którzy zainwestowali w siebie, we własną wizję, i mieli dość odwagi i zamozaparcia aby ją urzeczywistnić. I nie owijając rzeczy w bawełnę – w kraju i społeczeństwie tak niechętnym prywatnej inicjatywie i prywatnemu sukcesowi jak w PL olbrzymie zamozaparcie jest konieczne.
Z drugiej strony jednak sky is the limit. W odróżnieniu też od ruletki do której dla wielu sprowadza się tzw. “inwestowanie” tu recepta na sukces jest przynajmniej przejrzysta – znajdź produkt czy serwis który inni ludzie chcą kupić i go dostarcz lepiej niż inni. Nie zmieniła się ona od czasów Henry Forda i jego modelu T. Nie jest to recepta na miliony z dnia na dzień, ale recepta na stałe, metodyczne budowanie pewnej pozycji finansowej, dokładając przy tym ważną cegiełkę do rozwoju społeczeństwa w którym funkcjonujemy. Satysfakcji i szczególnego zadowolenia dostarcza wielu również sam fakt sterowania własną organizacją, i obserwowania jej harmonijnego, stopniowego rozwoju, od garażowej operacji po pracy do kompanii notowanej na giełdzie. Każdy byznes jest w końcu maszynką do robienia pieniędzy ( praktyczny model myślowy – który nie oznacza że wiele z tych maszynek nie jest bezwartościowym szmelcem) a własny byznes to po prostu własna maszynka.
Wpisem tym rozszerzamy nieco dotychczasowy zakres tematyczny DwuGroszy na sprawy przedsiębiorczości, inicjatywy własnej i generalnie inwestowania “w siebie”. W pewnym sensie zresztą wątek o nieruchomościach już o to zahaczał, ponieważ indywidualne inwestycje w nieruchomości nie są od tego zbyt odległe. Jednak głównym motywatorem są tutaj dyskusje z Drogimi Czytelnikami, w których pojawia się motyw powracającego do kraju po wojażach zagranicą młodego człowieka, z pewnym kapitałem, pewnym know-how, pewnymi preferencjami i pytanie “co robić”.
Pasywne zainwestowanie tego kapitału jest oczywiście opcją i w części prawdopodobnie rozsądną propozycją. Ale w wielu przypadkach najefektywniejszą metodą na jego pomnożenie może naszym zdaniem być właśnie zainwestowanie go “w siebie”, i w drogę do własnego byznesu.
We wpisach tej serii dorzucać będziemy własne dwa grosze komentując rozmaite możliwe scenariusze, podsunięte w wielu wypadkach przez Drogich Czytelników.
©2008cynik9
Ludzie którzy odnoszą sukces jak najbadziej inwestują w siebie, ale również w innych. Spójrzmy na Kulczyk Holding świetny prezes ale i najlepsza kadra menedżerska.
Generalnie warto inwestować w siebie ale jak najszybciej za młodu (5 z matemtyki nie ma nic do tego)
Jak mówił Kiyosaki trzeba dążyć do tego żeby to pieniądze na nas pracowały a nie my na nie 🙂
Szkolenia w zakresie marketingu, sprzedaży(https://profeo.pl/), kursy językowe albo na własną ręke, prenumerata Forbesa czy też gazety koputerowej, prawnej…
Dla mnie najcenniejsze rzeczy to mądrzy ludzie i dobre książki. Jeśli je mamy to mamy i też pieniądze.
Psychologia, wiara w siebie jest też ważna. Zawsze sobie myślę że to będzie kiedyś na wyciągnięcie ręki – np. nowy mercedes, za kilka lat 😉
Właśnie obejrzałem sobie Skrzypka- a że jestem zagranica zdarzyło mi sie to po raz pierwszy. No i jedyne co mogę zrobić to milczeć…z zażenowania!
-Timo
Ceny rudy żelaza w tym roku nawet do 65 proc. mają wzrosnąć , węgla koksującego o 50 proc. , koncesje na wydobycie też mocno drożeją.
Do 2010r. wydobycie rudy żelaza o 30 proc. ma wzrosnąć do 2,1 mld. ton.
W tej branży nikt się nie przejmuje ,,recesją”w USA , każdy koncern walczy o złoża surowcowe aby zapewnić sobie dostawy do strategicznych inwestycji hutniczych. A wszystko to odbywa się globalnie.
Zresztą warto to przeczytać.
https://hutnictwo.wnp.pl/hutnicza-wojna-o-surowce,4441_2_0_0.html
@anonimowy #?
Tematów ci u nas dostatek, czas jest dobrem w deficycie…
@NBP: nie widzę nic szczególnego. Jeżeli złoto uwzględniali po ówczesnych cenach rynkowych to byłoby tego ok. 100 ton. KGHM dorzuca pewnie po 1.7 tony rocznie. Gdyby NBP czytał DwaGrosze to od dawna miałby plan systematycznego dumpowania trzymanego papieru na korzyść złota, zwiększając w ten sposób łatwo narodowe rezerwy walutowe. Ale za myślenie bankierom jeszcze nie płacą, no i trzeba mieć prezesa który wie co to są rezerwy walutowe . 😉
@link: większość z tych sensacji jest dobrze znana czytelnikom tego bloga. Wystarczy puścić sobie filmik z tego odcinka
Odnośnie tematów drogi Cyniku9 może po blogować na temat galopujących cen żywności oraz pokusić się o malę przepowiednie ich wzrostu w tym roku
Ostatni link jest bledny.Podaje jeszcze raz tym razem prawidłowy link :
https://tinyurl.com/8xbo5
Bigben
Ponieważ Pan Cynik sam prosi czytelnikow podrzucane tematow do artykułow na swoim znakomitym portalu to prosze bardzo – w linku ponizej znalezc mozna bilans NBP na koniec 2006 roku :
https://nbp.pl/Home.aspx?f=Statystyka/Bilans_NBP/bilans_dor.html
Nie wiedziec czemu nie wzielismy pod lupe na tym blogu rezerw NBP a sa tam aktywa ktore nas bardzo interesuja i prawie nic o nich nie wiadomo…Z oficjalnego bilansu z 2006 r. wynika że aktywa w postaci złota i „należności w złocie” wynosiły ponad 6 mld zl co stanowiło ok. 4 % ogółu rezerw banku centralngo. Mnie szczególnie by interesowały te wielkość rzędu „należności w złocie” oraz ich struktura a takze miejsce/miejsca przechowywania złota fizycznego. Zgadnijmy – wieksza czesc złota fizycznego należcego do NBP przechowywana jest w USA ?
Prosze takze Pana Cynika o komentarz do fraudu #6 z artykulu w :
https://tinyurl.com/a6t65
Bigben
A ja po 15 latach własnej działalności gospodarczej, mam już dosc i juz jestem na krok od zatrudnienia się w pewnej firmie. Juz mam dom, oszczędnosci inwestycje, a praca spokojna. Po co szarpać się z socjalizmem w PRLbis, to nawet nie jest to co było jak zaczynałem w 1992 roku ( pamietacie te łózka polowe na chodnikach ;)) Mam 45 lat…mam nadzieje na emeryturkę za 10 lat ( własną). Szkoda, że własnie chwilowo nie jestem przy kasie…zobaczcie na kurs złota…znowu robi sie proporczyk, czyli znowu za moment wybicie i kontynuacja kursu…Pozdrawiam
Wiesiek
@anonimowy:
1. przeczytaj najpierw komentarz pod „Napisz komentarz”
2. a/k/a = also known as
3. W zasadzie obie na raz (dobre pytanie). W dobie masowego debazowania walut przez rządy i galopującej inflacji generalnie tangibles oferują relatywnie bezpieczniejszą przystań niż papier, IMO. Ale też i w obrębie tangibles są zawsze rzeczy w danej chwili bardziej lub mniej sensowne. Tradycyjnie np. złoto jest typowo defensywną pozycją, podczas gdy metale bazowe, a nawet srebro, zależą w większym stopniu od koniunktury. Rzecz zależy też od tego co się z daną „tangible” działo ostatnio. Dom na przykład nigdy do zera nie spadnie i tradycyjnie jest uważany za długoterminową inwestycję o charakterze defensywnym. Ale kupiony w szczycie hossy może być długo pod wodą i jego wartość „defensywna” jako przechowalni siły nabywczej kapitału w krótszym okresie czasu może być znikoma.
Inwestowanie w siebie czy też praca na własny rachunek to jest coś nad czym zastanawiam się od pewnego czasu… Nie jest łatwo zmienić podejście do pracy jako takiej, porzucić w miarę bezpieczną opcję pracy dla kogoś (oczywiście ze wszystkimi związanymi ograniczeniami – zarobki, niemożność realizowania siebie, konieczność postępowania wg. reguł zdefiniowanych przez innych, itd…) i samemu podjąć ryzyko.
A jako człowiek który lubi przemyśleć i zaplanować zanim przejdzie do działań zacząłem czytać różne książki i publikacje na ten temat.
To co mi się bardzo spodobało to traktowanie samego siebie jak firmy. A żeby firma czy też ja sam odniósł sukces następujące kroki muszą być spełnione w kolejności od najważniejszego:
1. Wiedza – (idealnie pokrywa się z inwestowaniem w siebie)
2. Marketing – (nic nie znaczy że okryłem lekarstwo na wszelkie choroby jeśli o tym nikomu nie powiem)
3. Ludzie – (kto dla mnie pracuje, kogo znam)
4. System – (wszystko poniżej musi funkcjonować spójnie)
Tyle przemyśleń na tą chwile – czytam i uczę się dalej – inwestując przy okazji w wiedze czyli w siebie 😉
PS.
Gratuluje ciekawego bloga!
Skoro już przeszliśmy do wyjaśnień newslettera, to mam dwa pytania:
1. Co oznacza a/k/a?
2. Czy sugestia „defensywna pozycja w wartościach tangibles” oznacza „jeśli masz jakieś tangibles, to zajmij w nich defensywną pozycję” (cokolwiek to znaczy), czy też „dobra defensywna pozycja to pozycja w tangibles, więc rozważ wejście w nie, jeśli cię tam jeszcze nie ma”?
Pozdrawiam
mick
@sniperslaststand:
Dziękuję za uznanie. Aż nas onieśmiela i już wpadamy w grzech pychy ;-)…
@beerkg ( z poprzedniego postu)
…wyjaśnić fragment… o co chodzi z kupowaniem złota przez Dow-Jones.
Sorry, to pewnien skrót myślowy. Niektórym wydaje się że DJ (tj. wartości „papierowe”) idą zawsze do góry. Innym że wartości „tangibles”. W rzeczywistości preferencje inwestorów fluuktują od jednej skrajności w drugą, tyle że okres tych fluktuacji – dwadzieścia kilka lat – jest dla mas nie do ogarnięcia. Typowo w apogeum nieufności do papieru (TANIE akcje) wszystkie akcje wchodzące w skład indeksu Dow-Jones (po jednej), a wiec dziś suma $12350, równa się z grubsza jednej czy dwom uncjom złota. („kupuje jedną uncję”). Obecnie więc, ze złotem po $910, daleko jeszcze do tego punktu (choć D-J kupował przed kilku laty nawet 40 uncji). I tym razem bez wątpienia punkt ten osiągniemy.
Wspomniane akcje wchodzące w skład D-J produkują również sumaryczną dywidendę, która w porównaniu z ich ceną daje „dividend yield”, i również jest rozsądną miarą tego jak drogie – czy jak tanie są akcje. Tanim akcjom odpowiada dividend yield typowo rzędu 7-8%, rzecz nie słyszana od lat. Drogim – poniżej 3%, obecnie coś ok. 2%. Wszystko to do czasu, wszystko do czasu. 😉
Obok własnej firmy, czyli pracy na swój rachunek, dodatkowym torem inwestowania w siebie jest również inwestowanie we własną wiedzę, umiejętności, rozumienie systemów działających na świecie (wszelkiej maści, od monetranych poprzez produkcyjne aż do informatycznych) itd. etc.
Ogólnie, we własną głowę.
Taka doinwestowana głowa świetnie później może spieniężyć swoją wiedzę, czy to świadcząc usługi oparte na wiedzy i doświadczeniu innym, czy to inwestując.
Postacią takich inwestycji mogą być lektury różnych mądrych blogów (;-), wartościowych książek, fundowanie sobie dających mierzalne zyski szkoleń, amalizy działań ludzi sukcesu czy udzialenia się w trudnych, nowatorskich projektach służących kolekcjonowaniu doświadczeń.
Za najlepszy przykład takiej doinwestowanej głowy może tutaj posłużyć nieprzekonanym ta posiadana przez Pana Cynika9 🙂
PS. Swoją drogą, na liście najbogatszych w historii globu, obok różnych „z nadania” są tylko właściciele własnego „geszeftu” 🙂
https://tiny.pl/llk6 (lista na wiki)