Bajka o czerwonej Kalacie

Ostatni skok państwa na kasę OFEs sprokurował nam niechcący nową wersję bajki o czerwonym kapturku. W sam raz dla przyszłych emerytów, a obecnych klientów OFEs aby opowiadać swoim wnukom. Tylko nie do poduszki, a raczej jak nie będą chciały jeść grysiku…

Przez ciemny las biegnie [minister pracy Anna] Kalata, w czerwonym kapturku [Samoobrony]. W rece trzyma koszyczek z miliardami złotych zainwestowanych przez przyszłych emerytów w OFEs. Goni ją stado wygłodniałych wilków – towarzystw ubezpieczeniowych – które miały na to chrapkę i którym sprzątnęła to sprzed nosa.

W końcu dopada drzwi domku babci w lesie i pospiesznie je barykaduje. Zawiedzione wilki wyją pod oknami. Ale babcia jakoś dziwnie wygląda. Babciu, czemu ty masz takie duże oczy? Żeby lepiej widzieć ile szmalu przyniosłaś. A czemu ty masz takie długie szpony? Żeby lepiej przeliczyć szmal który przyniosłaś. A czemu ty masz takie ostre kły?  Bo nazywam się ZUS, idiotko, mówi babcia zrzucając szlafmycę w kąt i zabierając się do liczenia łupu!

Ach, to pan przewodniczący! ależ mnie pan nastraszył…wyglądał pan jak prawdziwy wilk!

Jak to jednak w życiu bywa, wszystko wygląda trochę inaczej niż w bajce. Wilki czasami mają rację. Na przykład gdy słusznie stwierdzają że „najbardziej racjonalnym rozwiązaniem jest przekazanie wypłat emerytur z systemu kapitałowego instytucjom prywatnym, a jedynym oferowanym przez te instytucje produktem powinna być indywidualna renta dożywotnia.

Amen! Oczywiście że przy tym chcą upiec własną pieczeń! I niech pieką. Przyszły emeryt tylko zyska gdy wilki będą sobie nawzajem odgryzać ogony walcząc o niego! Rolą państwa jest jedynie przypilnować aby wilków było jak najwięcej, aby pole walki było równe dla wszystkich, i aby wilki nie robiły sobie żartów. Takich na przykład jak utrudnianie klientowi funduszu emerytalnego sponsorowanego przez ubezpieczyciela A zamianę swojego wkładu na produkt emerytalny od ubezpieczyciela B. Albo jak wspólne ustalanie opłat na sztucznie wysokim poziomie.  Można się spodziewać że wilki nie będą z tego najbardziej zadowolone, ale raz czy dwa strzelić z bicza nie zaszkodzi. I wilki będą chodziły wtedy na ogonach aby się nie narażać bo o za duży szmal tutaj chodzi.

Natomiast zaproponowane niedawno przez Ministerstwo Pracy przekazanie wkładów OFE do ZUS-u to nic innego jak grabież przez państwo prywatnych funduszy obywateli gromadzonych przez lata, w dużej mierze po to właśnie aby w końcu odczepić się od tej instytucji. Nie wspominając już o tym że takie przywłaszczenie podważa cały sens reformy emerytalnej na pierwszym miejscu. Od tego najżarłoczniejszego z wszystkich wilkow żadnej pieczeni się nie doczekamy, spokojna głowa. Co najwyżej będzie to sushi z polonem

Zostawienie otwartej kwestii jak dokładnie ma wyglądać przejście od fazy oszczędzania w OFE do wypłaty emerytury było dużą niedoróbką autorów reformy emerytalnej. Propozycja wilków ubezpieczeniowych ma tutaj sens, ale i ona nie akcentuje wystarczająco jednej ważnej rzeczy. Mówimy tu lekko o największej transakcji finansowej w życiu przeciętnego obywatela. Transakcji w wielu wypadkach większej niż sprzedaż/kupno domu i bardziej brzemiennej w skutkach. Chodzi o jednorazową zamianę oszczędności całego życia w obietnicę dożywotniego wypłacania comiesięcznych rat w ustalonej wysokości. Nie miejsce tu na eksperymentowanie i polityczne przepychanki. Przyszły emeryt musi mieć pełne zaufanie to tego że jego partner w tej transakcji swoje zobowiązania wypełni.

Nie ma możliwości późniejszej korekty tej decyzji. I postawić należy pytanie komu ma on zaufać: czy takiemu na przykład Allianzowi, zarządzającym aktywami idącymi w setki miliardów euro i aktualnie wypłacającym od lat emerytury milionom emerytów w całej Europie, czy farsie ZUS-u któremu sam przewodniczący rady nadzorczej nie daje więcej niż 9 lat życia? Jeżeli ze względów patriotycznych ktoś chce wybrać ZUS to powinien mieć do tego prawo. Ale w żadnym wypadku nie powinien być do tego zmuszany. Wilki ubezpieczeniowe można i należy oswoić, a oswojone są o wiele bardziej sympatyczne i łagodne niż ten najżarłoczniejszy wilk ze wszystkich, rodzimego chowu. A co najważniejsze – będą pod ręką gdy po nim nie będzie już śladu.

©2006cynik9