Trolle i wbijanie szpilek Rosji

Wbijanie szpilek Rosji!   W Ukrainie trwa NATO-wsko – rosyjska wojna na drony. Konflikt wyniósł je do rangi środka niezbędnego na współczesnym polu walki. Kto by pomyślał że tanie, wolno latające projektyle, naszpikowane elektroniką  a niosące stosunkowo niewielki ładunek wybuchowy, okażą się tak skutecznie w tak wielu różnych funkcjach.

Eskalacją  działań są ostatnie NATO-wskie trafienia w lotniska daleko w głębi Rosji. To z pewnością nie wystawia najlepszego świadectwa skuteczności rosyjskiemu systemowi obrony powietrznej który reklamowany był jako całkowicie wodoszczelny. O ile przygranicznych trafień dronami trudno jest może uniknąć, o tyle dużo trudniej jest wyobrazić sobie drona który niezauważony leci sobie koło godziny w głąb Rosji i dosięga  celu odległego o przynajmniej 700 km. Wymieniane opcje tego co zaszło obejmują wywiadowcze drony izraelskie najnowszej generacji a także zachowany na Ukrainie z czasów jeszcze sowieckich bezpilotowy aparat TU141. Produkowany w Charkowie w latach 70-tych aparat mógł być prekursorem drona wywiadowczego. Nie miał w sobie jednak ani współczesnej elektroniki ani nie niósł ładunku wybuchowego.

Jak tam było tak było,  pro-ukraińskie trolle mają w końcu swój field day i okazję aby wetknąć Rosji szpilkę. Banderastan ugodził Rosję, hurra! Co prawda głównie propagandowo, ale zawsze. Jednak nawet do wetknięcia szpilki potrzeba czegoś więcej niż  tylko klinicznej rusofobii. Nie rozumie tego nasz dyżurny troll który regularnie podsyła nam banderowską propagandę, lądującą regularnie w koszu. Tym razem cieszy się w ten sposób:

I jak się okazało bombowce te stoją sobie „pod chmurką” ustawione w szereg, tak żeby łatwiej je było zniszczyć, a powinny być każdy w swoim schronie, lub przynajmniej w hangarze. Ale widocznie Putin tego nie dopatrzył a generałowie nie wiedzą że samoloty trzeba chronić.

Cóż, aby być skutecznym troll musi mieć dość IQ i nie być leniwy. „Nasz” oba te przymioty posiada niestety w deficycie. Gdyby zadał sobie trochę trudu i sprawdził jak hegemon trzyma swoje bombowce strategiczne to by się dowiedział że dokładnie tak samo jak ruskie. Wszystko i w Rosji i w USA stoi sobie na świeżym powietrzu. Jak obok, na przykładzie bazy na Guam (gdyby ktoś  nie mógł dostrzec strategicznych bombowców B-52 to tu ma obrazek w większej rozdzielczości):

wbijanie szpilek

Nie będziemy tutaj rozstrzygać czy to dobrze czy źle, i czy strategiczne bombowce powinny być pochowane po hangarach czy nie. Podejrzewamy jedynie że wszystko to ma jakąś przyczynę. Troll jednak przyjmuje że sam wie najlepiej, i przekonuje że wszyscy wiedzą to co on. Poza oczywiście złym Putinem i jego skretyniałymi generałami którzy kosztowne zabawki trzymają na trawce…

W innym punkcie troll od skretyniałych rosyjskich generałów przechodzi płynnie do genialnych banderowskich elektryków. Ci jak wiadomo heroicznie naprawiają  niszczoną regularnie ukraińską infrastrukturę energetyczną:

Bombardowania systemu energetycznego Ukrainy nie ma militarnego sensu, kiedy ataki są na tyle rzadkie, że Ukraińcy mają czas żeby naprawić powstałe szkody.

Czyli tak: połowa infrastruktury energetycznej Ukrainy jest zniszczona, ale banderowcy naprawiają ją niemal na bieżąco! I czynią to tak skutecznie że aż pytać nie wypada czemu w takim razie miliony Ukraińców siedzą w zimnie, bez prądu, wody i kanalizacji, o internecie nie wspominając? Czemu transport kolejowy, w tym dostawy na front, jest w znacznej mierze sparaliżowany skoro „Ukraińcy mają czas żeby naprawić”? A może czas mają  ale do „naprawy” brakuje im czegoś innego?

Powielając propagandę kijowskiej junty o „naprawianiu” troll tutaj również stara się  wbić ruskim szpilkę. Skretyniali generałowie rosyjscy znowu tak się starają i jak zwykle nic im nie wychodzi… Bez sensu bombardują  infrastrukturę  energetyczną  Banderastanu a ta odradza się niczym Feniks z popiołów. Tymczasem tym co nie wychodzi trollowi jest tu głównie wbijanie ruskim szpilki. Troll nie tylko nie pomyśli o sprawdzeniu podstawowych faktów ale samo myślenie, bez faktów nawet, też nie bardzo mu wychodzi.

Nie ma wątpliwości że na miejscu ruskich,  mniej skretyniali generałowie amerykańscy dopiero by pokazali klasę! Bombardując swoim zwyczajem cały kraj dywanowo, jak Irak czy Jugosławię, już w pierwszym dniu wojny zrobiliby z całego Banderastanu jeden wielki radioaktywny Czarnobyl. Kraj ma w końcu  cztery elektrownie nuklearne z 15 czynnymi reaktorami,  w tym jedną blisko Polski,  zaraz na Wołyniu.  Troll daleki jest naturalnie od dawania „rosyjskim generałom” pewnego kredytu za uniknięcie tej opcji i za odłączenie Ukraińcom prądu jak by nie było – bardziej inteligentnie. To jest tak aby utrudnić  banderowcom transport NATO-wskiego uzbrojenia i oddziałów na front, nie powodując przy tym jednocześnie nuklearnego Czarnobyla dla całej Europy.

Udało się to uderzając w infrastrukturę nadzwyczaj precyzyjnie i selektywnie. Za wyjątkiem nieodpowiedzialnego banderowskiego ostrzału z HIMARS-ów centrali nuklearnej w Zaporożu z jej 5 reaktorami, ani jeden pocisk czy rakieta nie spadł na elektrownię jądrową. Głównym celem niszczenia infrastruktury energetycznej były i są stacje transmisyjne. Nieczynne stacje uniemożliwiają odprowadzenie energii z elektrowni nuklearnych, które w takim przypadku są prewencyjnie wyłączane, zgodnie z dobrze znanymi, bezpiecznymi procedurami. To wydaje się całkiem sprytne, jak na skretyniałych ruskich generałów…

Wiedzieli także precyzyjnie co konkretnie wyłączyć i w jakiej kolejności. Przede wszystkim były to transformatory wysoko napięciowe, te wszystkie 300 kV rzeczy skąd prąd rozchodzi się po kraju po liniach wysokiego napięcia, na wysokich, stalowych słupach. Cała reszta jest mniej ważna. Lokalne elektrownie tradycyjne i lokalna infrastruktura przesyłowa jest miejscami zachowana dzięki temu życie ludzi nie jest kompletnym koszmarem.

Troll nie ma większego pojęcia o „naprawianiu” infrastruktury energetycznej,  wie tylko że klaun kijowski wszystko „szybko naprawi”. Otóż „naprawić”,  zwłaszcza „szybko”,  to można zerwany drut czy dwa. Rozwalonego transformatora 300 kV tak łatwo „naprawić”  się nie da. Raz, że są to wszystko produkty jeszcze z czasów sowieckich, robione na normach GOCT. Jeśli ktoś je jeszcze produkuje to tylko Rosja, która perspektywą udziału w odbudowie aktywów oligarchy Achmetowa zainteresowana raczej nie będzie.

Dwa, co ważniejsze, transformator taki to nie gadżet ze sklepowej półki czy nawet skrzynia czekająca w magazynie na klienta. Są to najczęściej robione na zamówienie skomplikowane konstrukcje,  z kupą miedzi i masą innych detali w środku.  Rzeczy które typowo jedna duża kompania zamawia u drugiej dużej kompanii. Kosztuje to wiele  a proces zamawiania, produkcji i instalacji  może trwać łatwo rok i dłużej. Nawet więc jeśli klaun zadzwoni do Bidena dzisiaj i zamówi to i tak niewiele realistycznie będzie mogło zostać „naprawione” w najbliższej przyszłości – przynajmniej nie tej zimy. Tym bardziej że wykonanie zamienników starych transformatorów sowieckich w warunkach zachodnich – innej technologii i innych standardów – proste nie będzie. Rzecz pachnie Chinami… ale to już inny problem.

Nie warto więc emocjonować się przedwcześnie propagandą ukraińską ekspresowego „naprawiania” szkód w infrastrukturze. Nie bez powodu dziadek Biden obiecał niedawno kijowskiemu klaunowi „aż” $50 M na „pilne” reperacje infrastruktury, podczas gdy straty w tej infrastrukturze sam klaun oceniał na $100 B.

Jeżeli trolle chcą  koniecznie wbijać szpilki Rosji to powinni zająć się bardziej perspektywiczną działką. Oto Vladymir Vladimirowicz zademonstrował światu ostatnio że zreperowano, i to błyskawicznie, most krymski uszkodzony wcześniej w  akcie terroru. Uczynił to przejeżdżając z pompą Mercedesem przez przywrócony do ruchu odcinek. Było to trafne posunięcie PR-owe, za wyjątkiem jednej rzeczy, wyglądającej na głupie niedopatrzenie. Mianowicie z uwagi na wspomnianego Mercedesa, który prowadza tutaj dziwny dysonans. Jak można świętować pomyślne przywrócenie do pełnej eksploatacji tak prestiżowego obiektu używając w procesie artefaktu produkcji wrogich Niemiec? Należących do tego do pogardzanej ( i całkowicie słusznie) bandy durni zwanej EU?

Naszym zdaniem PR-owo i prestiżowo sytuacja wymagała absolutnie użycia pojazdu marki krajowej! Jest przecież szereg znanych marek samochodów w Rosji więc nie wiem w czym problem.  Czajka Breżniewa też by się pewnie w jakimś muzeum znalazła…  Nikt najwidoczniej o tym po prostu nie pomyślał. Z braku samochodu PR-owo lepiej wyglądałaby nawet przejażdżka przez odremontowany most choćby na krajowej hulajnodze czy na krajowym rowerze w barwach narodowych, niż w ikonie zachodniego rewanżyzmu, konsumpcjonizmu i dekadencji, jakim jest Mercedes Benz!

Co oczywiście nie oznacza że prywatnie Vladymir Vladimirowicz nie ma dobrego smaku… 😉

25 Replies to “Trolle i wbijanie szpilek Rosji”

  1. Rosja nie ma wiele bombowców strategicznych, a te które pozostały są przestarzałe. Do ich obsługi potrzebne jest wykwalifikowana obsługa i zaplecze. Okazuje się, że tylko kilka lotnisk (2?) ma takie możliwości i niestety widać jak i gdzie parkują.

  2. @Klaatu 104

    W listopadzie Ukraina znacjonalizowała ukraińską fabrykę (Zaporozhtransformator), która produkowała transformatory mocy dla Związku Radzieckiego. Obecnie jest bez prądu, aw przyszłości prawie na pewno zostanie odzyskana przez Rosję wraz z równowagą obwodu zaporoskiego. Ponieważ transformatory mocy zawierają laminaty wytwarzane specjalnymi procesami metalurgicznymi, a obecnie poza Zaporoską Fabryką Transformatorów, stopy te są produkowane tylko w fabrykach w Rosji, Chinach i Korei, z czasem realizacji liczonym w latach, nawet jeśli nie są zasypane zamówieniami z powodu wojny, mimo że ZSRR zawsze zamawiał i przechowywał jednostki rezerwowe na wypadek uszkodzenia transformatorów głównych przez EMP (a dla transformatorów HT zamawiano je w grupach po sześć, po trzy transformatory pierwotne do oddania do eksploatacji, po jednym na każdą fazę, oraz trzy jednostki zapasowe, które należy starannie owinąć i zakopać w zbiornikach magazynowych z klatkami Faradaya obok instalacji). Nawet jeśli kopie zapasowe nie zostały sprzedane firmom zajmującym się recyklingiem ze względu na ich cenną zawartość metali, co było bardzo prawdopodobne na Ukrainie, teraz muszą być naprawdę bardzo rzadkie.

    PS Stany Zjednoczone nie produkują transformatorów dużej mocy od lat 80. ani specjalnych gatunków potrzebnych stopów od lat 70. i jest mało prawdopodobne, aby eksperci, a nawet zapisy firm, które to robiły, nadal były dostępne. Co prawdopodobnie będzie głównym czynnikiem w deindustrializacji USA, w wyniku kaskady niepowodzeń spowodowanych przez naturę, niepokoje społeczne lub wojnę (Biuro Badawcze Kongresu niedawno oszacowało, że 6 urządzeń EMP i żadnych innych działań wojennych zdetonowało nad kontynentalnymi Stanami Zjednoczonymi spowodowałoby śmierć ponad 95% Amerykanów w ciągu roku).

    Wysłane przez: Pustelnik | 9 grudnia 2022 5:40 UTC | 252
    ===========

    Ten komentarz sporo wyjaśnia.

    1. Dzięki, wartościowa informacja. Tyle na temat mozliwości „naprawiania” sieci przez klauna.

      Ukraina jeszcze z koszmarnych czasów sowieckich miała nowoczesną siec elektryczną z dużym nadmiarem mocy, z uwagi m.in. na centra przemysłowe i zbrojeniowe które miały działać nawet w przypadku wojny. „Naprawianie” sieci przez klauna dotychczas polegało na tym że rozdysponowywano ten nadmiar na pokrycie ponoszonych strat.

  3. Tak czy inaczej rosyjska armia nabiera doświadczenia w walce z dronami. Przed obecną wojną te aparaty były słabo wykorzystywane, teraz okazuje się, że mogą być bardzo groźne. Myślę, że Rosjanie szybko uszczelnią system obrony lotnisk i innych ważnych obiektów, chociaż nie będąc fachowcem nie wiem, jak to zrobią. Krótko mówiąc, drony mają swoje pięć minut, potem już tak pięknie nie będzie.

  4. Z wersji które czytałem, wynika kilka mozliwości:

    1-nie były włączone radary lokalnej obrony bazy- to zużywa sprzęt
    2-ataku dokonały drony bliskiego zasięgu, użyte przez grupę dywersyjną
    3-Brak czujności obsługi bazy położonej 0 700 km od frontu

    Przerobione drony obserwacyjne dalekiego zasięgu- tą wersję przedstawiają Rosjanie- miały niewielkie ładunki wybuchowe. Nie spowodowały wielkich szkód.

    A co do garażowania „pod chmurką”….
    Ułatwia to obsługę techniczną, tankowanie, wpływa na szybkość startu w sytuacjach awaryjnych.
    Odpalenie silników odrzutowych w hangarze jest niemożliwe.
    Wyholowanie kolosa o wadze kilkuset ton, trwa.

    Transformatory 330 kv produkuje Polska, według starej rosyjskiej specyfikacji.
    O ile oczywiście nie ograniczyliśmy znacząco mocy produkcyjnych, możemy dostarczyć Ukrainie.
    Tylko, ile rocznie?

    1. możemy dostarczyć Ukrainie.

      Strzeż nas panie Boże od dostarczania czegokolwiek Ukrainie! Tylko sprzedawanie za prawdziwe pieniądze i to po uregulowaniu wszystkich wcześniejszych należności, w tym za T-72 i masę innych „darów”… 😉 Nie mówiąc już o tym że trzeba się pierwsze upewnić że coś z Ukrainy zostanie…

  5. „Kto by pomyślał że tanie, wolno latające projektyle, naszpikowane elektroniką a niosące stosunkowo niewielki ładunek wybuchowy, okażą się tak skutecznie w tak wielu różnych funkcjach.”

    A kto wpierdzielił miliony w Segway, który miał zrewolucjonizować transport w miastach? Poważnie, nie pamiętam. Piekielnie drogie, żyroskopowe dwukołowce zostały zmiecione przez chińskie hulajnogi na paluszki w cenie pewnie z $50/szt. loco Shenzhen. A drogie i marne żarówki halogenowe wyparte przez LED (a taki piękny lobbing Osram i Siemens zaprezentowali, aż szkoda)? To potwierdza, że rozwoju nie da się zaplanować. Podobnież dzieje się właśnie z samochodami elektrycznymi. W Szwajcarii już szykują możliwość zakazu korzystania, gdy będzie mało prundu.

    Z drugiej strony ciarki mnie przechodzą na myśl, co może zrobić średnio zdolny majsterkowicz, mając projektyle do zakupu na klik, a granica z krajem ogarniętym wojną jest praktycznie otwarta i już się pojawiają informacje o znalezieniu broni z UKR w różnych miejscach. Dodając do tego emocje demosu po srandemii i miesiącach łądowania medialnej sieczki wojennej, może być wesoło.

  6. A propos dronów. Wieszałbym mocno napięte i nachylone, elastyczne siatki nad okopami, jakoś rozwiązuje problem prezentów zrzucanych przez droniki. W ruchu gorzej. Inna sprawa, to wykrywanie ciepła i brak liści na drzewach, w zimie będzie rzeź IMHO.

  7. „W Ukrainie”? Cyniku, błagam. „W Węgrzech” też? A szczepionki zapobiegają transmisji…

    1. Jak się okazuje – obie formy teoretycznie są dopuszczalne, poprawne i obie mają swoje korzenie w historii… – Polskie (jeszcze) Radio

      Choć forma „na Ukrainie” wciąż jest właściwa i prawidłowa, to – jak mówił dr hab. Mariusz Koper – sami Ukraińcy wolą, by w kontekście ich kraju używać sformułowania „w Ukrainie” – ekspert tamże.

      Przeciwstawiasz się woli Banderastanu? 😀

      1. @cynik:”jaka forma”
        Tłumaczenie tej dziennikarki jest nieprzekonywujące. To jest chyba sprawa przyzwyczajeń i tradycji. Bo nawet w Polsce mamy różne formy. Mówimy „w Małopolsce”, „w Wielkopolsce” a jednocześnie „na Mazowszu”, „na Śląsku”. Forma „na” jest znacznie częstsza i NIGDY przed 2022 rokiem nie słyszałem (a żyję długo:), żeby ktoś mówił „w Ukrainie”. Co woleliby Ukraińcy to mnie akurat wali i ja pozostaję przy formie „na”. Tak na marginesie powoływanie się na zdanie dziennikarki jest wątpliwe. Chyba że to polonistka. Przydałoby się przywołać jakiegoś psora, typu Gralczyk czy Miodek, żeby się wypowiedzieli na ten temat.

      2. Turcy od kilku lat apelują aby ich kraj nazywać Turkiye zamiast „indyk” z angielskiego. Na razie wzięła to sobie do serca tylko ONZ. Ale jak Ukraińcy wolą żeby pisać „w Ukrainie” albo Kiyiv zamiast Kiev, to wszyscy w podskokach tak robią.

        1. Mnie „na Ukrainie” nie przeszkadza, może być… Chciałem tylko podkreślić że „w Ukrainie” czy „na” jest kwestią zwyczajową a nie jest formalnym błędem językowym. Jak ktoś przekonująco uzasadni że jedna forma to błąd to chętnie poprawię. Zwolennicy „na” w zapale idą zbyt daleko dezawuując „tylko dziennikarkę” bo przecież od kogo innego jak nie od dziennikarza, pracującego z materią językową na codzień, oczekiwać można wyjątkowo dobrej znajomości języka.

          1. oczekiwać można wyjątkowo dobrej znajomości języka

            Obawiam się, że można mieć tylko nadzieję. Biorąc pod uwagę dzisiejsze standardy dziennikarstwa (ja właściwie nie wiem, czy to jeszcze można tak nazwać) oraz pogoń za modnymi trendami – vide „psycholożka”, „naukowczyni”, a nawet „gościna” (tak!) – oczekiwanie jest obarczone znaczną szansą na zawód.

          2. Językoznawcą nie jestem, ale coś z domu wyniosłem, poza tym język ewoluuje. Może dajmy głos fachowcom:

            „W tym samym tonie wypowiada się prof. Miodek:
            Zdecydowanie „na”. I proszę się nie martwić tym, bo ja teraz słyszę: Litwa jest teraz samodzielnym państwem, Białoruś samodzielnym państwem, Ukraina samodzielnym państwem – powinniśmy przestać z tym „na” i mówimy „w”. Nie, proszę pana. Odwieczna tradycja jest taka, że jeździmy do Urugwaju, do Paragwaju, do Argentyny, do Niemiec, do Portugalii, do Francji, do Hiszpanii. Ale od wieków jeździmy na Węgry, na Litwę, na Łotwę, na Białoruś i na Ukrainę. To jest tylko znakiem, proszę pana, właśnie tych odwiecznych relacji między nami. Chociaż muszę dopowiedzieć, że przyimek „na” wprowadza tutaj element takiej swojskości”.

            Kolejna sprawa – znam kupę Ukraińców. Rosjan, Kazachów etc także. Nie słyszałem, żeby jakikolwiek Ukrainiec (z moich znajomych) miał problem z „na”. Sami tak mówią. Z google translate: „na Ukrainę” = „на Україну”; „do Ukrainy” – wciąż „на Україну”. Co ciekawe deepl (który wolę) tłumaczy inaczej: „Zdarzyło się na Ukrainie” – „Це сталося в Україні”. Podsumowując, stosowanie „w” zamiast „na” to po prostu ukrainizacja języka polskiego. „Słudzy narodu ukraińskiego” niech się czołgają po ziemi, liżąc stopy nowych panów, ja mówię po polsku. Żeby nie było wątpliwości – zawsze wyszydzałem „na stołówkę”, „na świetlicę” jako rusycyzmy vel prymitywizmy. Last, but not least – „Za tydzień lecę w Tajwan”? Chyba jakbym Kalibrem został 😉

            A w ogóle, uważam że to kolejna wrzuta – sprawdzają jak łatwo mało mądrymi, ale mocno emocjonalnymi można pogrywać. Zmiany języka i znaczeń to głębsza sprawa…

          3. @cynik
            Z tym oczekiwaniem wyższej znajomości języka polskiego od dziennikarzy to, z całym szacunkiem, przestrzeliłeś jak S300 traktor.
            Chyba dawno nie widziałeś polskiej telewizji albo nie słuchałeś polskiego radia. Poziom języka jest… żenujący.

            Ja tam się nie znam, ale wydaje mi się, że „w Ukrainu” to rusycyzm. W aktualnej sytuacji wysoce niepoprawny politycznie.
            Taki sam debilizm jak „pierogi ukraińskie” zamiast „pierogów ruskich”. A spotkałem taki „wytwór” w karcie restauracji.

          4. Chyba dawno nie widziałeś polskiej telewizji.
            Yep, polskiej telewizji nie oglądam od lat, szkoda czasu. Rok temu chciałem ponowic próbę ale okazało się że wymaga to teraz kupna jeszcze jakiegoś pudełka. Czort z nim.

            Taki sam debilizm jak „pierogi ukraińskie”
            Yep, to samo widziałem w sklepie na wakacjach. Regularna etykietka na pudełku. I jest to tak samo płytkie jak ten cały amok pro-ukraiński. Na pytanie o pierogi ruskie ekspedientka bez oporów podaje „ukraińskie” i zamiast jakiejś pro-banderowskiej wstawki potwierdza że to to samo. Tym niemniej zaślepienie amokiem jest tak silne że nie sądzę aby się to dobrze skończyło…

          5. @Lysander
            „…sprawdzają jak łatwo mało mądrymi, ale mocno emocjonalnymi można pogrywać”

            Zmianę w podskokach na ukraińskie (chazarskie?) żądania naszego języka można postrzegać jako swoiste dodatkowe upodlenie Polski.
            Czyli – nie wystarczy, że pompujemy tam miliardy, że do granic absurdu uprzywilejowujemy „uchodźców” to jeszcze dominacja musi się odbyć w sferze symbolicznej. To trochę taka jakby analogia z cwelowaniem.

            .

  8. Suworow w jednej z książek pisał, że bombowców strategicznych nie można trzymać w hangarach i tak po prostu wyciągać na chwilę przed atakiem z tego prostego powodu, że wszelkie ruchy wojsk, a już w szczególności związanych z bronią strategiczną, są skurpulatnie monitorowane przez przeciwnika.
    Trzeba więc regularnie pozorować normalne działania bojowe, aby przeciwnik nie odróżnił działań pozorowanych od rzeczywistych przygotowań do ataku.
    To może być przyczyną trzymania przez Rosję bombowców na otwartym powietrzu, aczkolwiek może najzwyczajniej w świecie nie mają miejsca w hangarach dla wszystkich maszyn.

    1. A ja mysle, ze zwyczajnie zlekcewazyli Ukraincow uwzajac, ze ci ostatni nie maja mozliwosci do ataku na taka odleglosc. Podobnie jak wczesniej zlekcewazyla ich „Moskwa” wylaczajac na Morzu Czarnym systemy opl.

      1. Trudno powiedzieć…
        Niektórzy komentatorzy twierdzą że drony (któe zaatakowały lotniska w rosji) nie musiały startować z ukrainy, mogły z rosji.
        Inni sugerują że drony te mogły mieć transpondery udające cywilne statki powietrzne i poruszać się po ich torach lotu….

        1. No ale dlaczego na takim lotnisku nie stoi 2-3 zestawy Pancyr/Tor i nie pilnuje kto wlata i wylata z tego lotniska? Jesli tam takich zestawow nie bylo to pewnie ktos uwazal, ze nie sa potrzebne.

  9. Nigdy nie będziemy pewni informacji. Dostępne wiadomości to mgła wojny.
    1. Te bombowce strategiczne Rosyjskie i również Amerykańskie, to broń nieco przestarzała, nie rokująca i nie rozwijana;
    2. Nie byłbym pewien, że te drony leciały z Ukrainy;
    3. Gdyby drony zaatakowały z pobliża, to medialnie Rosja miałaby jeszcze większy problem – znaczy już mają u siebie jakąś partyzantkę;
    4. Mogła to być również operacja wykonana przez samych Rosjan – na zdjęciach satelitarnych widać iluzoryczne uszkodzenia.
    A, że ktoś widzi zwycięstwa Ukrainy – jak mu z tym dobrze, to jego sprawa. Tylko niech to powie Ukraińcom, którzy zostali ranni, a ich koledzy zginęli, nawet nie widząc Rosjan. Rosjanie do perfekcji opanowali niszczenie przeciwnika artylerią i lotnictwem.

Comments are closed.