Monte Cassino

Mija 78 lat od bitwy pod Monte Cassino.  Między 17 stycznia a 18 maja 1944, siły alianckie we Włoszech 4 razy atakowały linię umocnień niemieckich zwaną linią Gustawa. 16 maja drugi korpus polski gen Andersa, w składzie alianckiej ofensywy dwudziestu dywizji wzdłuż dwudziestopięcio kilometrowego odcinka frontu, rozpoczął ostateczne natarcie na linie niemieckie.

monte cassino
Spadochroniarze niemieccy pod Monte Cassino

Po ciężkich stratach pierwszego natarcia 17 maja korpus Andersa zaatakował Monte Cassino ponownie. Pod stałym ogniem artylerii i moździerzy z ufortyfikowanych pozycji niemieckich, z niewieloma miejscami oferującymi schronienie, walka była mordercza i miejscami nawet wręcz. Rankiem 18 maja na wzgórzu klasztornym resztki drugiej polskiej ofensywy były tak zbite horrorem walk że, jak pisze naoczny świadek, „zabrało trochę czasu aby znaleźć ludzi z dostateczną jeszcze siłą aby wspiąć się na szczyt wzgórza”. Ostatecznie dokonał tego patrol 12-go pułku ułanów podolskich który dotarł tam i zatknął polską flagę  na ruinach klasztoru.

Dzień chwały? Bez wątpienia. Bohaterstwa? Jak najbardziej. Zwycięstwa? Tak mówi historia. Ale było to zwycięstwo niezwykle krwawo okupione. Życie straciło 924 polskich żołnierzy, 2931 zostało rannych, 345 uznano za zaginionych. W zestawieniu z  ogólnym stanem drugiego korpusu (48’000) daje to 8,75 proc. , a w zestawieniu z liczbą żołnierzy biorących udział w bitwie (25’000) daje to poziom 16,8 proc. Całkowite straty aliantów sięgnęły w sumie 55 tys. w zabitych i rannych, wobec około 20 tys. strat niemieckich. Oddaje to stopień  zażartości walk na linii Gustawa.

Historię piszą zwycięzcy. Z tych powodów niewiele miejsca poświęca się stratom strony niemieckiej, które musiały być również znaczne. Dla Niemców Monte Cassino było rodzajem Termopili. Mimo wielkiej zaciętości kilkudniowych walk bitwa zakończyła się pewnym antyklimaksem. Obawiające się okrażenia siły niemieckie wycofały się  mianowicie ze wzgórza w nocy na 18 maja. Jedyne co zostało z obrońców klasztoru Monte Cassino to grupa 30 rannych, którzy nie byli w stanie się przemieszczać.

Tragizm polskich strat pod Monte Cassino tkwił nie tylko w skali strat ale w tym że zostały one w znacznej mierze poniesione na próżno. Zgodnie z planami Churchilla siły alianckie we Włoszech dostały misję wyzwalania Bałkanów i Europy środkowej. Plany te jednak zmienił Roosevelt decydując się  na otwarcie 2-go frontu w Normandii, zgodnie z obietnicą daną Stalinowi. Przez to znaczenie frontu sił alianckich na półwyspie apenińskim mocno spadło. Z drugiej strony bitwa pod Monte Cassino wypadła w niefortunnym dla Polaków momencie dziejowym. Sprawy były już politycznie roztrzygnięte, zadecydowane wcześniej na spotkaniu wielkiej trójki w grudniu 1943 w Teheranie. Alianci ustalili że Polska na kresy wschodnie nie wróci. Ci walczący pod Monte Cassino mieli już nigdy nie zobaczyć tej ziemi o którą myśleli że walczą  i z której głównie się wywodzili. Nie mieli dokąd wracać.

Zagadką w tej sytuacji jest  czemu Anders zdecydował się wykrwawić armię w trudnym ataku frontalnym na silnie umocnione pozycje nieprzyjaciela w sytuacji gdy był już  świadomy rozstrzygnięć teherańskich. Musiał wiedzieć że przegrana Niemiec jest jedynie kwestią czasu i że Polska przegrała sprawę kresów wschodnich. Sam był w końcu mocno krytyczny wobec późniejszej decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego.  Była ona zdaniem Andersa niepotrzebnym rozlewem polskiej krwi. Jak pogodzić to z krwawym szturmem Monte Cassino?

Nie było też bynajmniej tak aby dokonany wybór był  jedyny. Wśród dowódców alianckich nie było w tej mierze jednomyślności i nie brakowało głosów za manewrem oskrzydlającym, który oszczędziłby wiele żyć ludzkich.

25 Replies to “Monte Cassino”

  1. Najsłynniejsze legendy- bitwy na Zachodzie, to Tobruk, Monte Cassino, Falez, Market Garden, pojedynek Pioruna z Bismarckiem….
    W sumie niewiele, bo i siły były skromne.

    Anglosascy stratedzy nie byli moim zdaniem zbyt wybitni.
    Przykładem lądowanie i klęska pod Anzjo.
    Dysponowali natomiast logistyką, przewagą przemysłową i nieskończoną iloscią mięsa armatniego z róznych kolonii.
    Ilość przechodziła w jakość, zarówno na froncie wschodnim jak i zachodnim.

    Zacytuję ze starej publikacji:
    II Korpus stracił 4400 zabitych, rannych, zaginionych, z poczatkowych 48 000.
    Stany w batalionach piechoty spadły do 30%
    Straty Aliantów oblicza się na 100 000 żołnierzy.

    Krytyków Andersa, jego wybujałego ego jest sporo.
    Trepiński, Kot, Sosnkowski.
    O nieudolnosci Andersa świadczą późniejsze walki o Piedimonte.

      1. czyli tu idealnie pasuje, dla nas nielicznych, a reszta i tak tu nie zagląda, co może i lepiej.

  2. Miałem okazję czytać Monte Cassino Wańkowicza pierwsze wydanie Rzym 1946 rok. Wstrząsająca lektura. Nie pamiętam jaki to amerykański generał stanowczo przeciwstawiał się szturmowi i stał twardo na stanowisku manewru okrążającego wzdłuż rzeki Liri. Anders zarzucił mu niemalże defetyzm i przeforsował szturm który przyniósł tylko śmierć. Ostatecznie po ciężkich stratach zdecydowano się na okrążenie pozycji niemieckich co poskutkowało wycofaniem się Alpejczyków z gruzów klasztoru. Szkoci zreflektowali się pierwsi ale nasi szybciej biegli pod górę i Polska flagą jako pierwsza powiała nad zgliszczami. Anders powinien mieć pomnik w Jerozolimie. De facto ojciec chrzestny państwa Izrael. Kupę sprzętu i ludzi zostawił Korpus w Palestynie. Bez niego Żydzi Wojny na Wyczerpanie mogli by nie wygrać. Ale są zbyt dumni by to przyznać, pies ich jebał. Ja tam bym za bardzo tego nie rozkminiał czemu zrobił tak jak zrobił. Najprostsze wyjaśnienie może być najtrafniejsze, chciał się po prostu wykazać.

  3. Dla mnie Monte Cassino jest niejako analogią do Somosierry. Brzydko napiszę, że po prostu obce mocarstwo potraktowało polskich żołnierzy jak mięso armatnie. Jeśli się uda natarcie, to dobrze, jeśli nie – cóż, to „tylko” Polacy.

    1. Somo-Sierra jest zgoła innym przypadkiem.
      Nie można porównywać czasów kiedy odwaga na polu bitwy miała jeszcze znaczenie z czasami gdzie maszynki do masowego zabijania nie dają jej już szansy. Pukt wspólny obu bitew to to, że atakowali Polacy to fakt, ale tych szarżujących Somo-Sierre było zalewie 120-130, atak trwał 8-10 minut, przebyli 2,5km zdobywając kolejno 4 baterie dział. Połowa zgineła lub odniosło rany, ale z punktu widzenia kilkudziesiecio tysięcznych armii które stały zakleszczone naprzeciwko siebie był to niesamowity atak i genialny ruch który oszczędził wiele ofiar. Rozkaz wydał sam Napoleon.

      1. Ruch okazał się genialny, prawda, tylko czemu tą odwagą nie wykazali się francuscy konni? O to tylko mi chodzi.

  4. Po bitwie pod Monte Cassino Marokańczycy we francuskich mundurach masowo gwałcili Włoszki. Ich ofiarą padło 20 tys. Kobiet.

    W maju 1944 roku słownik języka włoskiego wzbogacił się o dodatkowy neologizm: „marocchinata”. Słowo to oznacza potworności i barbarzyństwa, które nie miały sobie równych. We Włoszech zbiorowe gwałty zainicjowały francuskie oddziały kolonialne.

    Do Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego generała Alphonsa Juina zostali wcieleli ciapaci z afrykańskich gór RIF, którzy żadnej kobiecie nie przepuścili skutkiem tego były brutalne traktowania i gwałty – od nieletnich dziewczynek niemających nawet 10 lat, do ponad 80-letnich staruszek.

    Chodzi o około 12 tys. żołnierzy wcielonych do sił zbrojnych Francji generała de Gaulle’a i przydzielonych w sposób nieregularny do kompanii arabskich liczących po 70 ludzi, których cechowała więź plemienna i krewniacza, ale którzy – tak jak wszystkie oddziały kolonialne – byli dowodzeni przez oficerów i podoficerów francuskich.

    Ale to, co miało miejsce pod osłoną ostatniej, decydującej bitwy pod Monte Cassino, przekracza wszelkie wyobrażalne granice ludzkiej tolerancji.

    Bandy Afrykańczyków, znajdujące się pod rozkazami francuskiego generała Augusta Guillaume’a, przypuściły szturm na strefę wokół Monte Maio i Monte Petrella i rozgromiwszy niemieckie jednostki, zaczęły grasować po okolicznych miejscowościach. Nic i nikt nie mógł uratować się przed furią hordy prawie 7 tys. mieszkańców Maghrebu. Szczególnie dwie miejscowości, Ausonia i Esperia, noszą piętno wstrząsającego doświadczenia.

    Według rozpowszechnionej wersji Juin tymi słowami zwrócił się do „goumiers”: „Żołnierze! Tym razem, gdy wygracie tę walkę, obiecuję wam nie tylko wolność waszych ziem. Na tyłach wroga są kobiety i domy. Jest wino, jedno z najlepszych na świecie, jest złoto. Wszystko to będzie wasze, jeśli zwyciężycie. Musicie zabijać Niemców aż do ostatniego człowieka i za wszelką cenę przebić się. Wszystkiego, co wam obiecałem, dotrzymam. Przez pięćdziesiąt godzin będziecie absolutnymi panami wszystkiego, co napotkacie na swej drodze po drugiej stronie linii wroga. Nikt was nie będzie karał za to, co uczynicie. Nikt was nie będzie rozliczał z tego, co sobie weźmiecie”.

    Mieszkańcy Maghrebu z Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego włoskie kobiety napotkane w Ciociarze traktowali jak prostytutki, „haggiala” lub „gahba”. Jak przedmioty służące do sprawiania przyjemności, godne najwyższej pogardy, które można wykorzystywać na wszelkie możliwe sposoby – możliwość rozładowania ich seksualnych napięć w jakikolwiek sposób, w niczym niepohamowana przez Francuzów, była poza tym nagrodą za ich wysiłki wojenne. Zatem wszystko było dozwolone, legalne i stosowne. Krwawych gwałtów, w najlepszym wypadku, dokonywało po dwóch żołdaków naraz, w najgorszym scenariuszu były to grupy 10-osobowe i większe. Norman Lewis, angielski oficer, który brał udział w bitwie pod Monte Cassino, napisze w swej książce „Napoli ’44” (Neapol, 1944 rok), że „wszystkie kobiety z Patrica, Pofi, Isoletta, Supino i Morolo zostały zgwałcone… W Lenola 21 maja zgwałcono pięćdziesiąt kobiet, a jako że nie wystarczyły one dla wszystkich, to samo robiono z dziećmi i starcami. Marokańczycy zazwyczaj napadali kobiety we dwóch – jeden odbywał normalny stosunek seksualny, podczas gdy drugi miał stosunek analny”.

    Pod koniec wojny Francja przyznała symboliczne odszkodowanie, które wynosiło od 30 tys. do 150 tys. lirów dla każdej zgwałconej kobiety. Istniało ono tylko na papierze, ponieważ sumy te zostaną potrącone od kwot, które Włochy miały wypłacić tytułem odszkodowania wojennego. Liczba ofiar (oscyluje w granicach tysiąca–dziesiątek tysięcy) nigdy nie została ustalona i nigdy nie będzie możliwa do ustalenia z powodów łatwych do wytłumaczenia, jeśli zaś nie, to przynajmniej łatwych do zrozumienia. Burmistrz Esperii, Giovanni Moretti, 12 listopada 1946 roku podczas zebrania burmistrzów regionu Ciociary wyjawił, że przynajmniej 700 kobiet zostało zgwałconych w populacji trzy rJuż raport karabinierów z 25 czerwca 1944 roku przekazany prezesowi Rady Ministrów informował, że w gminach Giuliano di Roma, Patrica, Ceccano, Supino, Morolo i Sgurgola od 2 do 5 czerwca 1944 roku (data wkroczenia aliantów do Rzymu) odnotowano 418 gwałtów seksualnych (w tym trzy na mężczyznach), 29 zabójstw, 517 kradzieży: wszystko przypisano marokańskim żołnierzom, którzy „wyładowywali swą wściekłość na tej ludności, terroryzując ją. Rozliczne kobiety, dziewczęta i małe dziewczynki […] były gwałcone, często wielokrotnie, przez żołnierzy dających upust swemu niepohamowanemu popędowi seksualnemu i sadystycznym skłonnościom, którzy często zmuszali siłą rodziców i mężów kobiet do asystowania tej masakrze. Żołnierze marokańscy dopuszczali się również licznych grabieży, okradając mieszkańców z całego ich dobytku i z bydła. Wiele domostw było plądrowanych, często dewastowanych i podpalanych”.

    13 września 1944 roku urzędnicy Ministerstwa Zdrowia napisali do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, że około 3,1 tys. kobiet zostało zgwałconych między prowincją Frosinone a prowincją Latina (jak została nazwana Littoria). Umowna liczba 20 tys. zgwałconych kobiet jest cyfrą, która jest najbliższa prawdy. W 1952 roku posłanka Włoskiej Partii Komunistycznej, Maria Maddalena Rossi, będzie mówiła w parlamencie o 60 tys. aktów gwałtu w samej prowincji Frosinone.

    Tę samą cenę co kobiety z regionu Ciociary zapłacą jeszcze kobiety z Lacjum i z Toskanii aż do chwili, gdy w październiku 1944 roku alianci wymuszą przeniesienie Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego do Prowansji.

    1. Tuż po wojnie, nakręcono film oparty na reportażach Malaparte „Kaputt”.

      Jeżeli jesteś z hmmm…młodszych roczników, to warto byś obejrzał scenki z wyzwolenia Włoch, Rzymu.
      Tak wygląda wojna, głód, desperacja, poniżenie ludności cywilnej w przegranym państwie.

      Oddziały marokańskie lubiły również świeże mięsko w postaci nastoletnich chłopców.
      Których matki same sprzedawały ich wdzięki….
      Tą scenę pamiętam do dziś.
      Głód wykreśla wszelkie hamulce.

      Podobna sytuacja była w Niemczech.
      Po co gwałcić, skoro można mieć kobietę za paczkę papierosów, czekoladę?
      Tu prymat mieli czarnoskórzy, nigdy nie mieli tylu białych, uległych kobiet do dyspozycji…..

  5. Na ten temat napisano wiele.
    Kluczowe było zajęcie doliny Padwy przez siły francuskie, co groziło okrążeniem niemieckiego korpusu.
    Broniącego Monte Cassino.
    Co spowodowało odwrót sił niemieckich.
    4 atak był niepotrzebny…..

    Tragiczne jest to, że po obu stronach gineli Polacy.
    1/4 sil niemieckich stanowili Ślązacy służący w ramach poboru w niemieckiej dywizji.
    Więc, była to walka bratobójcza.

    Czy Sikorski miał wybór?
    Nie sadzę.
    Brytyjczycy zawsze walczą do ostatniego żołnierza.
    Sił sojuszniczych……
    Wojska kolonialne złożone z tubylców są tanie w utrzymaniu i zużyciu.
    I rzucane na najbardziej zagrożone linie frontu.

    Po wojnie, zapłaciliśmy za każdy nabój, okręt, samolot, użyty do obrony Wielkiej Brytanii.
    Polska krew nie była przeciwwagą w tych rachunkach.
    Losy polskich generałów- Maczka, Andersa, Sosabowskiego, świadczą o cynizmie brytyjskich elit.
    Przestaliśmy być potrzebni, staliśmy się ciężarem.
    Bezrobocie, emigracja, alienacja- to czekało bohaterów.

    1. „ Po wojnie, zapłaciliśmy za każdy nabój, okręt, samolot, użyty do obrony Wielkiej Brytanii.”
      Przywilej walki pod własnymi sztandarami kosztuje. Brytyjczycy postawili sprawę jasno na samym początku. Jeśli chcecie walczyć jako „Polskie Siły Zbrojne” to musicie za wszystek sprzęt, obsługę i szkolenia zapłacić. I Rząd Polski za tą namiastkę mocarstwowości i przywilej siedzenia przy zielonym stoliku zgodził się zapłacić. Ale nie przeceniałbym roli jaką odegrali. Powiedzmy sobie szczerze, wojna z Polakami czy bez i tak skończyła by się w 1945 roku. Zaryzykuje nawet stwierdzenie że może i wcześniej bo po sukcesie Operacji Bagration i unicestwieniu de facto Grupy Armii Środek dalszy pochód Armii Czerwonej zatrzymała kretyńskim zrywem Warszawa. A tak być może Sowieci spotkaliby się z Amerykanami nad Loarą i Francuzki doświadczyłyby Sowieckiego wyzwolenia na własnych dupskach czego im życzę serdecznie i z całego serca.

      1. @Kamil:”Jeśli chcecie walczyć jako „Polskie Siły Zbrojne” to musicie za wszystek sprzęt, obsługę i szkolenia zapłacić.”
        Szczególnie, że GB była zależna i „kupowała” (lend-lease) sprzęt i materiały od USA. Zależność GB od USA nie była iluzoryczna. Pamiętam jak ktoś opisywał jak Francja i GB interweniowały militarnie w kanale sueskim bez zawiadomienia (i zgody) USA. Podobno Amerykanie na wiadomość o inwazji zażądały wycofania wojsk interwencyjnych pod groźbą żądania natychmiastowej spłaty wszystkich długów wojennych GB w stosunku do USA. Niby pomagamy i „dajemy” ale w zeszyciku mamy zapisane ile nam jesteście winni. Z Ukrainą pewnie będzie podobnie.

    2. Proszę nie rozpowszechniać nieprawdy:
      „Rozliczenia za wojenne wsparcie

      Rządowi na uchodźstwie zależało na tym, by polskie wojsko było niezależne finansowo, by nie można było go uznać za najemne. Stąd w umowie polsko-brytyjskiej z 5 sierpnia 1940 r. postanowienie, że koszty utrzymania Polskich Sił Zbrojnych (w tym lotnictwa) będą pokryte z kredytu „udzielonego przez rząd jego Królewskiej Mości rządowi polskiemu”. Sytuacja zmieniła się po przystąpieniu USA do wojny – przyjęto wówczas zasadę wzajemnych usług, zgodnie z którą materiałowa część (koszty uzbrojenia i wyposażenia) uległa umorzeniu. Brytyjskie Ministerstwo Lotnictwa przestało je naliczać od 1 stycznia 1943 r., a polsko-brytyjską umową z 29 czerwca 1944 r. z dotychczasowych wydatków ministerstwa (ponad 42 mln funtów) umorzono aż 36,7 mln. Końcowy bilans sporządzony w listopadzie 1945 r. w Dowództwie PSP opiewał na ok. 107,7 mln funtów, z czego wydatki osobowe (np. żołd) niepodlegające umorzeniu – 8,3 mln.

      Całość polskich zobowiązań ostatecznie rozliczono umową z 24 czerwca 1946 r. już z władzami komunistycznymi. Brytyjczycy umorzyli 75 mln funtów za dostawy materiału wojennego, zawiesili 47,5 mln kredytów wojennych (jak się zdaje, nigdy do tej kwestii nie powrócili), a z 32 mln niewojskowej części długu domagali się tylko 13 mln. Zgodnie z polską propozycją natychmiast wypłacono im 3 mln z polskiego złota zdeponowanego w Banku Anglii, a spłata pozostałych 10 mln funtów miała nastąpić w 15 równych ratach rocznych z pięcioletnią karencją.

      Wszelkie więc opowieści o tym, jakoby Zjednoczone Królestwo kazało sobie zapłacić za utrzymanie polskiego wojska, należy włożyć między bajki. Dodajmy, że Brytyjczycy swoje zobowiązania wojenne wobec USA i Kanady uregulowali dopiero w 2006 r. „

      1. To bardzo ciekawe. Bodajże w tym samym roku Niemcy zapłaciły ostatnią transzę reperacji za I Wojnę Światową. Co do definitywnego zakończenia i rozliczenia II Wojny to sytuacja na Ukrainie pokazuje że sprawa jest cały czas otwarta. A pomyśleć że Francja spłaciła Niemcy za wojnę z 1871 w dwa lata. Kiedyś to ludzie byli konkretniejsi. Ja na przykład na miejscu Rosjan za tą akcję przywaliłbym Ukraińcom atomem w sam Kijów. Naprawdę dziwię się że się z tymi syjonistami tak pieszczą. Ale jeśli potwierdzi się i Polska i Litwa „wejdą” do wojny (Łukaszenka na coś się gotuje) to należy przygotować się na najgorsze. A chyba idzie ku temu bo to już drugi raz kiedy wysoki oficjel Amerykański dzwoni do Rosyjskiego odpowiednika. To Moskwa już wie że butnym Amerykanom mięknie powoli rura. Co sobie Rosjanie zażyczą to dostaną. Ponadto Senator Paul zablokował tą zuchwałą kradzież 40 miliardów dolarów i niewiadomo czy Ukraińcy kiedykolwiek i cokolwiek z tego szmalcu powąchają. Czyżby Polska „wyprawa Kijowska” to był ostatni akt tej nieszczęsnej kampanii? Jeszcze się okaże że dokonamy rozbioru Ukrainy i ci będą nam za to wdzięcznie, lato będzie gorące to jest pewniak.

  6. @Autor:”Dla Niemców Monte Cassino było rodzajem Termopili.”
    Jeżeli Monte Cassino było „niepotrzebnym rozlewem polskiej krwi” to co z podobnym zdaniem w stosunku do Niemców czy Anglików, którzy też brali udział w walkach. Im się „opłacało”? Może Polska we wrześniu ’39 roku powinna nie stawiać żadnego oporu Niemcom? Straty byłyby bez wątpienia mniejsze (albo żadne). Ale może bez walk w kampanii wrześniowej Hitler przyspieszyłby atak na zachodzie i być może Anglia zostałaby pokonana. A czy Ukraińcy powinni stawiać opór w Mariupolu? Przecież ten opór też był beznadziejny. Ale był potrzebny, bo wiązał siły rosyjskie i spowolnił atak na południu Ukrainy. Wskazuję tylko na powody militarne a są jeszcze powody polityczne, propagandowe a nawet „cywilizacyjne”. Niektórzy wolą „Pax Americana” od „Ruskiego Miru”;)

    @:”Jak pogodzić to z krwawym szturmem Monte Cassino?”
    A pod Lenino? Tam straty były jeszcze większe (%).

    1. @:”Jak pogodzić to z krwawym szturmem Monte Cassino?”
      A pod Lenino? Tam straty były jeszcze większe (%).

      A u was murzynów biją… Zupełnie nie rozumiem tej wstawki, nie jedynej zresztą w tej serii…Co ma u licha piernik do wiatraka a Monte Cassino do Lenino? Czy nie można nic napisać o bitwie X bez wynikających chyba z jakichś ukrytych kompleksów regurgitacji historycznych że gdzie indziej było jeszcze gorzej/głupiej/krwawiej? Przecież wpis nie ma tytułu „O wyższości zwycięstwa pod Monte Cassino nad zwycięstwem pod Lenino”…

      Ciekawszy jest wątek ze stawianiem oporu. Tu widzę nie pierwszy raz skłonność do spłycania zagadnienia przez pretendowanie jakoby wybór był tylko binary – dać się wyżnąć do ostatniego albo poddać bez walki. Kampania wrześniowa ’39 jest podwójnie kiepskim argumentem ponieważ stawiano opór jednemu agresorowi zbyt długo (obrona Warszawy, z rządem dawno już uciekłym, nie miała żadnego sensu) a drugiemu nie stawiano prawie wcale przez co straciliśmy ważny argument przetargowy kiedy później decydowały się losy kresów po wojnie.

      1. @cynik:”Co ma u licha piernik do wiatraka a Monte Cassino do Lenino?”
        Bo chyba też była „niepotrzebnym rozlewem polskiej krwi”. Wojna przez Niemcy już była przegrana (październik ’43).
        Więc skoro szturm Monte Cassino był bezsensowny (z polskiego punktu widzenia) to chyba bitwa pod Lenino też. Trzeba było nie formować żadnej „polskiej armii” i poczekać aż Stalin rozprawi się z Hitlerem. Chyba skupiłeś się na samym wątku militarnym ignorując inne czynniki. W zdobywaniu Monte Cassino oprócz Polaków brali udział żołnierze z kilku innych krajów (także Amerykanie i Nowozelandczycy). Nie wiem jak oni oceniają tą bitwę. Może jak to na wojnie połowa bitew (i potyczek) jest niepotrzebna i niesie ze sobą zbędne ofiary. Watpię czy Anders mógł odmówić udziału Polaków w szturmie. Podobnie jak pod Lenino Berling. Chyba nic nie mieliśmy do gadania. Podobnie jednostronnie można przedstawiać przegrane powstania (listopadowe, styczniowe, śląskie, …) i wiele innych „bezsensownych” bitew, w których ginęli Polacy ale mam wątpliwości czy one były takie bezsensowne. Może (np.) to dzięki nim odzyskaliśmy niepodległość. Może to były argumenty, których użyto podczas konferencji w Wersalu i one przeważyły o odzyskaniu niepodległości i przebiegu granic II Rzeczpospolitej. Może podobnie było podczas II WŚ. Może ofiara krwi złożona pod Lenino i Monte Cassino spowodowały, że i Alianci i Stalin traktowali nas „trochę lepiej” (niżby mogli;). Na wojnę nie można patrzeć tylko od strony militarnej. Dlatego uważam, że Rosja już przegrała konfrontację z Ukrainą. Nawet jakby zajęła ją całą. Bo przez następne kilkadziesiąt lat będzie cierniem w boku Rosji i będzie ją osłabiać.

    2. „A czy Ukraińcy powinni stawiać opór w Mariupolu? Przecież ten opór też był beznadziejny. Ale był potrzebny, bo wiązał siły rosyjskie i spowolnił atak na południu Ukrainy.”

      Przykro mi, ale to dorabianie ideologii dla przegranej. Takie same jak tezy, jak to Powstanie Warszawskie było ważne, bo wiązało siły niemieckie. Niczego nie wiązało, niczego nie opóźniało.
      Obrona Mariupola nie miała znaczenia na skalę operacyjną, że o strategicznej nie wspomnę. Widać to było już w momencie zamykania okrążenia. Było to tylko dogodne miejsce do obrony, a wycofanie się było niewskazane z powodów politycznych (a kto wie, może także z powodu tego, co kryło się w podziemiach Azovstalu?). Jak pokazuje praktyka, dłużej i skuteczniej można się bronić w mieście, szczególnie za osłoną ludności cywilnej. W polu te oddziały ukraińskie zostałyby szybko rozniesione.
      Ilość wojsk związanych w Mariupolu nie miała praktycznego znaczenia dla działań na froncie. Te toczyły się swoim tempem, a okrążony Mariupol wymagał niewielkich środków. Za to pozwolił Rosjanom podszlifować walki w mieście, co odbije się na kolejnych szturmach na miasta. Bo jakby propaganda ukraińska nie twierdziła, to Rosjanie głupi nie są, i jak pokazują na Ukrainie, bardzo szybko się uczą. Zdumiewająco szybko…

      1. @mmajstruk:”Takie same jak tezy, jak to Powstanie Warszawskie było ważne, bo wiązało siły niemieckie.”
        Takiej argumentacji nigdy nie słyszałem. Możesz podać jakieś źródło tej tezy?

        1. Takiej argumentacji nigdy nie słyszałem. Możesz podać jakieś źródło tej tezy?

          A może słyszałeś inną: wielka ofiara krwi jest konieczna, poruszy ona serca swiata dla sprawy polskiej, bla, bla…?

          Łapiesz za słówka ale chodzi o rzecz szerszą – dekady (samo)propagandy powoli obrastają legendą, czas zaciera ślady. A gdy jakieś zagadnienie wziąć pod światło ponownie to często okazuje się że z prawdą i faktami ma to niewiele wspólnego. Nikt nie odmawia żołnierzom Andersa odwagi, ofiarności i zdecydowania. Co nie oznacza jednak że bitwa – a zwłaszcza jej polityczny rezultat – była jakimś spektakularnym sukcesem. Nie była. Więcej takich zwycięstw i nie potrzebujesz żadnych porażek…

          Poluję na książkę Wańkowicza którą ktoś tutaj zareklamował a której nie czytałem. Mam podejrzenia że dynamika wydarzeń mogła być nieco inna niż się powszechnie przyjmuje. Żołnierze Andersa i on sam mieli za sobą lata ciężkich przejść, ale bez powaznej walki. Chcieli rewanżu na wrogu, co było tylko naturalne, a ich dowódca chciał się wykazać. Z drugiej strony historia toczyła się w taki dziwny sposób że całkiem realne stawało się iż mogą zakończyć wojnę praktycznie bez kontaktu z wrogiem. D-Day był tylko 2 tygodnie w przodzie, a zmienił mnóstwo rzeczy i percepcji…  

          1. Dzięki, są też na Amazon. Problem jest z adresem bo jako nomad się regularnie przemieszczam…

        2. Tezy o wiązaniu sił niemieckich pojawiły się już podczas Powstania:
          https://www.polska1918-89.pl/pdf/prasa-powstania-warszawskiego,5775.pdf

          Taką tezę masz np. tutaj:
          https://wiadomosci.dziennik.pl/historia/wydarzenia/artykuly/435148,powstanie-bylo-bledem-ocenia-historyk-wojskowosci.html,1,3

          To tak na szybko. Piszę z pamięci. Z takim argumentem spotykałem się wielokrotnie. Od dłuższego czasu jest on już oficjalnie nieobecny (nie ma go np. na Wikipedii), ale też dlatego, że prosty wykaz sił niemieckich dławiących powstanie nie pozwala na jego obronę (co któryś z historyków wypunktował ze 20 lat temu).
          Ale mit ten gdzieś się tam przewija, szczególnie w dyskusjach…

  7. Fajnie prezentują się puzzle przedstawiające obrazy cenionej sztuki. Nieco czasu trzeba by poświecić aby skompletować ich wiecej. Patrząc na nie, nie sposób zaprzeczyć że każde przedstawia inny przecież obraz. Może nawet udało by się nam nabyć zestaw z obrazem, którego twórca nazwał prawdą. Nasz ulubiony – ale nie tylko mi się on podoba. Kilku spośród sasiadów którzy nas odwiedzają też lubi go układać. Są jednak mniejszością. Większość w ogóle nic nie próbuje poskładać – popatrzą na tą bezładną masę i na tym poprzestają. Ale dzieci lubią, choć czasami nie wszystko tam pasuje w tym co ułożą. Ale w miarę czasu i tym najmłodszym którzy dopiero zaczynają idzie coraz lepiej. Uczą się – to dobry znak, że dostrzegają co do czego pasuje a co nie. Pamiętam, że kiedyś dzieci wymieszały wszystkie puzzle ze sobą i miały w tym dobrą zabawę. Śmiały się że teraz i mi trudno będzie ułożyć mój ulubiony. Od tego czasu jakoś tak już jest że zwykle są pomieszane, ale przez to i wytrwałych do układania ubyło. Fajnie jest widzieć jak kilku wzajemnie sobie pomagając próbuje coś poskładać aby zobaczyć rzeczywisty obraz. I dobrze, że w ogóle ktokolwiek próbuje.

    Sprawiedliwość to tylko hasło w słowniku. A prawda?

    No i jak to odczytujecie, że teraz trzeba się posłużyć VPN, aby mieć dostęp do dwagrosze.com
    Jakby nie patrzeć to też i wyróżnienie.
    Osobiście serdecznie pozdrawiam autora bloga.

Comments are closed.