Złoty rekordowo słaby – alarmuje nie bez racji Businessinsider. Na szczęście już skądś też wie że „załamania nie będzie”. Co za ulga! Nie wiem co byśmy robili bez „insidera”. Taka informacja przecież na chodniku nie leży.
Naszym skromnym zdaniem złotemu grozi jednak także inny rekord – włazidupstwa – pardon me – pana prezesa NBP. Zamiast wykonywać swój obowiązek trzymania inflacji w ryzach, pan prezes Glapiński wybrał podlizywanie się naczelnikowi państwa emisją złotej monety kolekcjonerskiej a także „kolekcjonerskiego” okolicznościowego banknotu 20 zł.
Tym co łączy obie te rzeczy jest nie tylko slogan „warto być Polakiem” i wysoka marża którą NBP skalpuje „kolekcjonerów” tłoczących się po nie w kolejce. Można to od biedy podciągnąć pod ściąganie z rynku nadmiaru pieniądza. Jest nią przede wszystkim widniejąca na obu artefaktach postać śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie da się ukryć że oddawanie hagiograficznej czci tak kontrowersyjnej postaci już teraz, kiedy władzę w kraju sprawuje ciągle partia kierowana przez jego brata, trąci nepotyzmem. W Warszawie na przykład, kierowanej przez inną partię, śp. prezydent nie może się nawet doczekać swojej ulicy. Przy tak rozbieżnych ocenach najlepiej byłoby osąd postaci Lecha Kaczyńskiego zostawić przyszłym pokoleniom. Będą one bardziej sposobne – jak to ujął kiedyś poeta – w prawdy zwierciadle wystawić kto zgubił Polskę a kto chciał ją zbawić. Utracie suwerenności kraju, którą Lech Kaczyński ma na koncie, bliżej może być do zdrady narodowej niż do narodowego zbawienia. W sumie zaś dość jest przecież bardziej zasłużonych a mniej kontrowersyjnych nieboszczyków którymi ozdobić można szykowną, prostokątną sztabkę 24-karatowego złota, zwaną z nieznanego bliżej powodu „monetą”.
Nie podziela tej opinii prezes Glapiński którego wiernopoddańczy gest ma jak się zdaje przyczynić się do ponownego wyboru na fotel prezesa NBP. Niestety, kraj z tego żadnego pożytku mieć raczej nie będzie. To że pan prezes nie ma chyba większego pojęcia co robić z szalejącą inflacją, najwyższą od wielu lat, poznać można po jego eratycznym zachowaniu. Rezultat ochoczego wsparcia przez NBP pandemicznych stimulansów rządu i drukowania gór papierowego pieniądza widzimy już obecnie w postaci zdmuchującej czapkę inflacji. Prezes Glapiński naprzód tego nie zauważał, potem dowodził że mimo tego, i mimo negatywnych rzeczywistych stóp procentowych sięgających minus 5%, podwyżka stóp byłaby „szkolnym błędem”. Nie oświecił nas jednak dlaczego.
W kolejnym miesiącu stopy te jednak podniósł i to od razu o 75 punktów procentowych. Nie wiemy do jakich szkół pan prezes uczęszczał i czy w międzyczasie konsultował być może swoje stare notatki. Faktem jest jednak że taki flip-flop nie daje rynkom przekonywującego dowodu że NBP i RPP wiedzą co czynią.
Tymczasem już nie tylko paliwa i żywność strzelają w kosmos. Inflacja ruszyła do szturmu szeroką ławą, niczym goście Łukaszenki przez polską granicę. Zamiast tracić cenny czas na okolicznościowe świecidełka prezes Glapiński powinien działać szybko i zdecydowanie, nie powtarzając pobożnych życzeń rozmaitych ekspertów jakoby podmuch inflacji był „tymczasowy”. Nie ma specjalnych przesłanek do takiego optymizmu.
Za słabością złotego stoi nasilająca się presja inflacyjna, która ma charakter strukturalny. A z inflacją, jak to kowboje dawniej mawiali, jest tak jak z czerwonoskórym – dobry dopiero gdy martwy… Rozpaloną inflację wygasić jest trudno. Raz rozpalona martwa długo nie będzie.
Owszem, nie wszystkie grzechy być może obciążają bezpośrednio konto prezesa Glapińskiego. Część z inflacji jest z pewnością importowana. Gdy ropa czy gaz podwajają się w cenie na rynkach światowych to NBP wiele zrobić nie może. Ale masowe drukowanie papierowego pieniądza czy szerokie i politycznie motywowane rozdawnictwo rządowe, w tym nieudolne „tarcze” covidowe, są już produkcją własną. Także za produkcję własną uznać trzeba inflacyjne efekty podwyżek cen energii elektrycznej, wynikłe z niepoczytalności rządu Morawieckiego który zgodził się na udział w unijnym szaleństwie klimatycznym. W imię zielonych mrzonek kraj popełnia przez to samobójstwo energetyczne, czemu równoważne jest odchodzenie od własnego węgla. Nikt poczytalny by się na to nie godził, nie w każdym razie inaczej jak uruchamiając nowe moce pochodzące z atomu a dopiero potem zamykając stare. Tymczasem nie wiadomo nawet czy zdominowana przez zielonych jihadystów i okładająca nas wszelkimi możliwymi karami unia pozwoli w końcu prowincji polskiej na atom w ogóle, wbrew woli odchodzących od atomu i rządzących nią Niemiec. Wysokie ceny importowanych surowców energetycznych, odchodzenie od własnego węgla i płacenie horrendalnych kar za CO2 będą długoterminowym czynnikiem pogarszającym polski bilans handlowy, co także przełoży się na presję inflacyjną.
Im dłużej prezes Glapiński będzie czekał z koniecznymi, znacznymi podwyżkami stóp tym wiara w złotego będzie spadać, a wraz z nią jego kurs. Już teraz słaby złoty zbliża się do granicy 4.5 w stosunku do franka, w przyszłym ma dobrą szansę przekroczyć kamień milowy 5 złotych za franka. Dalsza słabość złotego uderzy w siłę nabywczą konsumentów powodując drożyznę której kraj nie widział od przynajmniej dwóch dekad. Spowolni też skłonność przedsiębiorców do inwestowania, i tak już poważnie nadszarpniętą nieodpowiedzialną podwyżką podatków w ramach Polskiego Wału, czy jak mu tam. Wreszcie nie należy zapominać że przy inflacji bliskiej 7% rzeczywiste stopy procentowe w Polsce są ciągle mocno negatywne, co skutecznie odstrasza inwestorów.
Co gorsza własnie podano do wiadomości że w październiku NBP sprzedał 2,8 tony złota, Wartosć takiej ilości to czyli lekko licząc ok 650 mln zł Szkoda tyle złota wywalił za papier.
https://stooq.pl/n/?f=1454499
#Hamal:”sprzedane złoto”
Hmm, może sprzedali (po znajomości:) komuś, kto chciał się pozbyć papieru.
Trzeba pamiętać, że zawsze w transakcjach jest druga strona.
Ojtam, ojtam! W tym Insiderze to jacys malkontenci siedza. Niech sobie zrobia wykres porwnawczy za dowolny okres USDPLN do USDTRY, to im sie humor poprawi. Inne waluty EM w stosunku do USD niewiele lepiej ostatnio wychodza. Moze to poczatek kolapsu systemu papierowego pieniadza? Tak na zdrowy rozum to powinien sie on zaczac od kolapsu walut peryferyjnych.
Złoty polski nie podziela losów liry tureckiej czy hrywny bo w PL jest skomplikowany i niesprawiedliwy system podatkowy tzn osoba zatrudniona na etacie płaci podatki posrednie i bezpośrednie 70% lub więcej……a poza tym statystyczny ciulacz trzyma oszczednosci w walucie PLN czy na koncie czy w domu i dlatego glapinski „luzuje ilościowo „…skoro leszcze trzymają oszczednosci w śmieciowej walucie to ich sprawa
…
i jeszcze troche o inflacji oraz warunkach gospodarowania i inwestycji pisze prof Orłowski:
„Pamiętajmy, że inflacja nie wzięła się z powietrza. To nie jest zjawisko atmosferyczne, jak wicher, deszcz, czy śnieg. Ona po pierwsze pojawiła się na skutek dodruku dolara, który przyczynił się do wzrostu cen ropy. To było niezależne od Polski. Drugim powodem wzrostu inflacji były decyzje rządu i Narodowego Banku Polskiego prowadzące do osłabienia złotówki. Jak się zmierza do osłabienia własnej waluty, to prędzej czy później efektem tego będzie inflacja. Po trzecie do inflacji dokładały się te pieniądze, które rząd wydawał czasami bez uzasadnienia. Chcę jednak podkreślić, że owszem, inflacja stanowi problem, ale w Polsce były prowadzone inwestycje także w czasie, gdy inflacja przekraczała 10 proc. Dla polskich przedsiębiorców nie jest to niczym nowym. Wtedy nie było takiego chaosu prawnego. Właściciele firm poradzą sobie z inflacją. Ze zmieniającym się jak w kalejdoskopie, niestabilnym systemem prawnym już nie”
@Autor:”Niestety, kraj z tego żadnego pożytku mieć raczej nie będzie. ”
Co tylko potwierdza moje przekonanie, że hierarchia wartości wszelkiej maści polityków (może ludzi?) jest następująca:
– ja z rodziną
– wszyscy krewni i znajomi królika
– najbliższe sąsiedztwo (ger. Heimat)
– kraj
Tu nic się nie zmieniło od tysięcy lat.
Są jednostki (idealiści), które patrzą na świat trochę inaczej ale ja ich zaliczam do grona świętych (błogosławionych:) niż ludzi.
Co oczywiście nie oznacza, że nie należy takich zachowań (jak Glapy) pokazywać i piętnować.
Jak posłuchałem co robi i jak mówi to nie miałem wątpliwości do czego zmierza ten „mały człowieczek”.
Jednocześnie to pokazuje, że chłop nie nadaje się na to stanowisko. No ale „grupa trzymająca władzę” takich właśnie potrzebuje.
Czasem najlepszą rekomendacją na stanowisko takie jak szef CB jest obietnica nic nie robienia. Umożliwia to przede wszystkim minimalizację potencjalnych szkód zaś pozostawiona sobie gospodarka daje sobie radę całkiem nieźle. Glapiński pod tym względem sprawdzał się całkiem dobrze, a biorąc pod uwagę posunięcia ze złotem nawet powyżej oczekiwań. Niestety, zdarzają się sytuacje specjalne, jak pandemia covid i reakcja rządu na nią, w których konieczne staje się działanie i wtedy zaczynają się schody… 😉
Muszę dodać, że też miałem o nim dobre mniemanie. Rozumiem, że to co robi, to po to żeby zostać szefem NBP na drugą kadencję. Jest nadzieja, że po nominacji się poprawi. Niestety straty są już ogromne i zanim wrócimy do „normalności” będzie kilka miesięcy rozwałki na złotówce.
parę uwag i dopisów do wpisu:
„Krytyka zachowania prezesa NBP płynęła w ostatnim czasie nawet z samej Rady Polityki Pieniężnej. Formę informowania o polityce pieniężnej w rozmowie z Interią podważył członek RPP Eugeniusz Gatnar. Jego zdaniem szef NBP powinien iść tropem szefa Fed Jeromego Powella, który mówi jednak, że „nie chce zaskakiwać rynków”.
– Tak właśnie powinny działać banki centralne – nikogo nie zaskakiwać. My jesteśmy poważną, wiarygodną instytucją, powinniśmy nasze działania odpowiednio komunikować i uzasadniać. Chciałbym, żebyśmy naśladowali Fed czy EBC, gdzie ich ścieżka decyzyjna może nie jest dokładnie określona, ale jest pokazane, w jaki sposób patrzą oni na procesy inflacyjne i co rozważają w przyszłości. Fed też nie mówi, że za miesiąc podwyższy stopy, ale sygnalizuje, że jeśli obecna sytuacja inflacyjna się utrzyma, to np. będzie rozważał zakończenie skupu aktywów. I to jest właśnie spokojna, rozważna komunikacja – stwierdził Gatnar.
– We wrześniu, kiedy złożyłem wniosek o podwyżkę o 15 pkt po raz trzeci i ostatni, bo potencjał dla tak małego, symbolicznego, ruchu się wyczerpywał, gdyż inflacja już dość szybko szła w górę, wtedy prezes Glapiński na konferencji prasowej po posiedzeniu RPP powiedział mniej więcej coś takiego, że „ci, co zgłaszają takie wnioski albo robią to ze złej woli, albo nie są absolwentami SGH”. Tak prezes mówił o mnie i kolegach, którzy mnie poparli – dodał.
https://businessinsider.com.pl/twoje-pieniadze/inflacja-w-kraju-bije-rekordy-kogo-winia-polacy-mamy-odpowiedz/l8jcsep
„Utrzymywanie niskich stóp procentowych przez RPP do września, a nie do czerwca, jak robiły banki Czech i Węgier, zaoszczędzi budżetowi nawet ponad miliard złotych odsetek w ciągu pięciu lat”
https://businessinsider.com.pl/finanse/najwyzsze-oprocentowanie-obligacji-od-lat-to-odbije-sie-na-budzecie-panstwa-i/4bjxw7b
a propo niemieckiej a właściwie to europejskiej no czyli jednak niemieckiej polityki klimatycznej i związanych w tym niebezpieczeństw dla Polski pisał sporo redaktor Kolany
Ciekawe…
Dodam że nie jestem przekonany iż NBP/RPP musi się niewolniczo trzymać tego co robi, czy czego nie robi FED. Zachowanie póki co własnej waluty pozwala na pewien margines swobody i niezależności przy prowadzeniu własnej polityki monetarnej. W szczególności kraj dużo prościej pozwolić sobie może na podwyżkę stóp procentowych niż FED, bez obaw że spowoduje to zawał światowy.