Czas kołem się toczy, polska Tesla nadjeżdża…
Za komuny państwo polskie produkowało limuzyny marki Warszawa. Nie powiem, nawet jeździły. Choć głównie dlatego że musiały, bo porządne samochody Polacy mieli wówczas zakazane. Państwo inwestowało wówczas w co innego. Potem były Syrenki, które też jeździły, z przyczyn jak wyżej. Warszawy i Syreny były wizytówką aktualnych możliwości technicznych i organizacyjnych kraju. Pełniły też niebagatelną rolę PR-ową, choć niekoniecznie po myśli rządzących socjalistów. Można było je mianowicie wykorzystać do straszenia populacji zachodnich duchem komunizmu. Zagłosuj na komunistów i zapomnij o porządnym samochodzie! Polska Syrenka na talon Mercedesem twoich marzeń! I rzeczywiście, Syrenka przypominała nawet nieco Mercedesa – choć głównie ceną.
Minęło 30 lat od tamtych strasznych czasów które miały się już więcej nie powtórzyć. A jednak zmieniło się w międzyczasie wszystko co zmienić się musiało tak aby wszystko pozostało po staremu. Znowu mamy wiodącą siłę narodu której egzekutywa znowu prowadzi naród ku ideom socjalizmu i państwowym środkom produkcji. Znowu gremia kacyków partyjnych słuchając poleceń zagranicznej centrali planują państwową produkcję Warszaw i Syren. Tyle że tym razem w wersji elektrycznej i pod bardziej pasującą nazwą „mizeria”, czy jakoś tak. Biuro polityczne rządzącej partii uznało że kraj, obok wielu innych swoich funkcji i zajęć, zająć się musi bezpośrednio produkcją aut elektrycznych. Nikt go w tym nie wyręczy. Bystrzy urzędnicy państwowi swoim sokolim wzrokiem wypatrzyli szansę na zyski której nie dostrzegli zachłanni kapitaliści.
No więc socjalistyczne przedsięwzięcie startuje od zera, z tradycją obciążoną komunistycznymi gniotami jak właśnie Warszawy czy Syreny. Jakie szanse ma państwowy producent w konkurencji z elektrycznymi samochodami Tesli, BMW czy Mercedesa? Jakie szanse na wolnym rynku będzie miał produkt Morawieckiego wobec produktu Muska? Otóż nie będzie miał żadnych.
A co za tym idzie rynek wolny nie będzie. Opchnięcie państwowej produkcji swoim obywatelom państwo wymusić będzie musiało protekcjonizmem i środkami nacisku. Nałoży na konkurencję cła na przykład, albo zmusi Polaków do kupowania gorszych i droższych produktów państwowych innymi środkami nacisku finansowo – administracyjnego. Nikt przecież poczytalny nie sądzi że startująca od zera państwowa firma, pod światłymi wskazówkami urzędników PiS-u, zostawi w tyle wyspecjalizowanych prywatnych producentów o znacznie wyższej kulturze technicznej i know how, z potężną machiną marketingową i globalną siecią sprzedaży.
Aż w końcu państwowy behemot pracy socjalistycznej narobi tyle strat produkując gnioty których nikt nie chce że padnie a masa upadłościowa z fanfarami zostanie kiedyś przejęta za półdarmo przez jakąś Toyotę czy Hyundaia. I to nie po to aby przejąć przełomową polską myśl techniczną lecz głównie dla przejęcia udziału w rynku. Być może także dla opylenia z należytym przebiciem niepotrzebnych dłużej nikomu cennych gruntów komercyjnych w dobrej lokacji. Jak po stoczniach na przykład.
Tak jest z reguły ilekroć socjaliści, jak Morawiecki i spółka, sami biorą się za „inwestowanie”. Pół biedy gdyby za własne pieniądze kupili sobie akcje Tesli i dali innym spokój. Ale problem polega na tym że inwestując prywatnie można jeszcze stracić a nawet pójść z torbami. Co gdy nie znajdziemy większego cepa aby mu akcje odsprzedać drożej niż kupiliśmy? Dlatego socjaliści „inwestują” tylko pieniądze innych, a nie swoje. Nikt ich wtedy nie pogoni za ewentualne straty, choćby szły one w miliardy. Raz odseparowanemu od swojej gotówki demokratycznemu mobowi obojętne jest jak jego środki państwo „zainwestuje” i czy ma z tego zysk czy stratę. Swoje środki otumaniony mob daje sobie odbierać nie tylko pod przymusem ale nawet dobrowolnie, uczestnicząc choćby w „Państwowych Planach Kapitałowych” czy w innych farsach żywiących lewiatana.
Po co nam Izera skoro mamy VW… brzmi znajomo?
To kolejny miś na miarę naszych możliwości. Ile razy jeszcze będziemy przeżywać te krótkie wskrzeszenia Syrenki i Poloneza, toż to już perwersja i nekrofilia. No ale przedsięwzięcie monumentalne to i monumentalnej kasy nikt nie liczy, założę się że im drożej tym lepiej a klientów i tak nikt nie potrzebuje, tak jak i PKP nie potrzebuje pasażerów a kopalnie najlepiej funkcjonują bez wydobywania czegokolwiek.
A nikt jakoś nie wspomina pojazdów elektrycznych które powstały za PRL i są do dziś, i nawet odniosły całkiem spory sukces na rynkach światowych – mówię o poczciwych Melexach. Firma znalazła swoją niszę, znalazła pomysł na produkt, myślę ze pakując dotacje w branżę elektrycznych pojazdów użytkowych czy przemysłowych można by coś sensownego osiągnąć. Ale znowu, takie kapitalistyczne patrzenie na biznes zupełnie nie przystoi w socjalizmie.
Cyniku. Podyskutujmy poważnie. Ja wystąpię jako typowy adwokat diabła i zbiję niektóre (w/g mnie nietrafione) zarzuty.
Oczywiście nie wiemy jak „władza” chce to zorganizować, ale:
@:”A co za tym idzie rynek wolny nie będzie. Opchnięcie państwowej produkcji swoim obywatelom państwo wymusić będzie musiało protekcjonizmem i środkami nacisku.”
Tak jest od 40 lat w Chinach (i pewnie nie tylko). Zewnętrzny import „dóbr luksusowych” (np. samochodów) był (i jest) obciążony potężnymi cłami. Konkurencja pewnie jest ale na rynku wewnętrznym. Przypominam, że rynki (i konkurencja) są zawsze ograniczone do jakiegoś terytorium. Cła służą do izolacji rynków, co niekoniecznie zabija „wewnętrzną” konkurencję. Oczywiście im rynek większy tym lepiej bo bardziej płynny i odporny na manipulacje ale niestety wszystko na tym świecie jest ułomne.
@:”No więc socjalistyczne przedsięwzięcie startuje od zera, z tradycją obciążoną komunistycznymi gniotami jak właśnie Warszawy czy Syreny.”
Z tym już polemizowałem. To jest na tyle nowe przedsięwzięcie, że tradycja niewiele pomaga. Tak jak tradycja w produkcji wozów drabiniastych niekoniecznie jest potrzebna do rozpoczecia produkcji prostych samochodów. Zresztą ten zarzut jest o tyle nietrafiony, że „ktokolwiek nowy” (np. Musk:) by w takim przedsięwzięciu wystartował „od zera” mógłby się spotkać z zarzutem „braku tradycji”.
Oczywiście, mam poważne obawy, bo wiem, że jak „władza” się za coś bierze to raczej to spieprzy, ale gdyby to miało być zorganizowane jako czasowe ulgi dla prywatnych inwestorów i/lub tańsze kredyty, to poczekam z oceną.
Uważam, że to jest przemysł o tyle prostszy, że polscy producenci „mają szansę”. Trochę tak jak z polskim przemysłem stoczniowym.
Upadł, ale Polska stała się potentatem światowym w produkcji niewielkich jachtów. Bo byli ludzie, którzy wiedzieli jak to zorganizować na małą skalę. Montownie samochodowe już mamy więc pewnie jakaś wiedza organizacyjna wsród średniej kadry kierowniczej jest. Nie startujemy (jak za przeproszeniem w Zimbabwe) od absolutnego zera.
Proponuję zwrócić uwagę na kluczowy zwrot w prezentacji: „licencjonowana platforma”.
Prowadzi nas to ni mniej ni więcej do drugiego Polskiego Fiata 126p i 125p, który wyewoluował w Poloneza. Tym razem od razu kupują licencję na SUV’a i hatchbacka w customowej karoserii.
Te samochody będą tak samo polskie, jak są montownie VW/GM/PSA. Polska myśl techniczna tak ekstatycznie podnoszona i odmieniana przez przypadki będzie się kończyć na doglądaniu linii produkcyjnych, które gotowe przyjadą „na tirach”.
Ciekawe, jak komentarze tutejsze świadczą o beznadziejnym oderwaniu ludzkiej świadomości od naszej rodzimej rzeczywistości gospodarczo-politycznej (czy na odwrót). Po ukończeniu studiów podyplomowych przez czterdzieści lat czekałem na jakikolwiek krok naprzód w dziedzinie o której i dzisiaj się pieprzy czasem „w najwyższych kręgach”. I nic. Zmieniło się kilka (kilkanaście ?) „dyrekcji”, „zarządów” i „rad nadzorczych”, wydano kilkadziesiąt (kilkaset ?) milionów PLN. I nic. Nieważne czy „socjalizm” czy „prawica”, ten kraj już tak ma. Nigdy nie będziemy „drugą Japonią” czy Koreą Południową. Tutejsi „komentatorzy” muszą chyba być dość młodymi ludźmi. Odnośnie „najwyższych kręgów”: nieistotne jest czy PiS czy PO/KO (lub jeszcze inna „formacja”) – po owocach ich poznacie, trzeba tylko poczekać. Oby tylko koronawirus pozwolił.
Właśnie miałem to napisać 😉 Tak samo jak ten samochód, nie powstanie centralny port lotniczy, nie powstanie przekop na Mierzei Wiślanej (no chyba, że odkryją ogromne złoża bursztynu), nie powstanie też elektrownia atomowa. Powstaną za to nabite kieszenie niektórych ludzi, którzy na tych zapowiedziach już teraz robią fortuny.
Bezsensowny wpis. W wielu krajach państwo wspiera różne przedsięwzięcia gospodarcze. Nich autor śmieje się z państwowego francuskiego Renault.
Cóż, zawsze gdy ktoś chce coś nowego zrobić znajdzie się jakiś entuzjasta z opinią ” Na pewno się nie uda” . Pozdrawiam
@Wacek:”W wielu krajach państwo wspiera różne przedsięwzięcia gospodarcze. ”
Tylko, że to nie jest „wspieranie” a wprost zajmowanie się przez państwo działalnością gospodarczą.
Wpis nie jest bezsensowny. Rozważania czy państwo powinno zajmować się jakąś działalnością jest konieczne!
Chyba że uważasz, że państwo może i powinno zajmować się „wszystkim”. Ale to jest odchylenie faszystowskie zgodnie z definicją klasyka: „Wszystko w Państwie, nic poza Państwem, nic przeciw Państwu”
Zwracam uwagę, że w wielu rozwiniętych krajach (np. Korea, USA, Niemcy) firmy są PRYWATNE ale pod silną kontrolą państwa. To (jak dla mnie) kuriozum, że prezydent USA może nakazać jakiejś firmie, żeby „coś” produkowała (np. respiratory).
Dla mnie to czysta „bolszewia”. Chyba, że wprowadza się stan wyjątkowy i wtedy hulaj dusza, można wszystko, łącznie z czasowym zajmowaniem firm i sprzętu na potrzeby państwa.
Szanowny Wacławie. Ja tam się nie znam, więc się wypowiem – opracowałem ten wpis na podstawie materiałów ogólnie dostępnych w Internecie – linków nie podaję, ale dla zainteresowanych – oczywiście.
Zacznę od obliczeń, więc kalkulator w dłoń i voilà.
Na początek pytanie – ile kosztuje jedna ładowarka do elektryków ?
Od 100 do 200 tysięcy .
Miesięczne utrzymanie stacji ładowania to koszt od 950 złotych w Tauronie do 2 100 zł abonamentu w Energa Operatorze. Ta stała kwota to cena za przyłączenie tej stacji do sieci energetycznej. W sumie można auto elektryczne ładować z własnego gniazdka 230V ale czas ładowania wynosi ponad 13 godzin dla małej baterii, więc z auta można korzystać co drugi dzień.
W przypadku Skody Citigoe iV (takie małe autko wielkości Fiata Pandy) akumulatory mają pojemność 36,8 kWh, natomiast bateria Tesla Model 3 to pojemność 80,5 kilowatogodziny i tego auta nie da się naładować w rozsądnym czasie ze zwykłego gniazdka w swoim garażu które dostarcza moc 2,3 – 3,7kW w godzinę przy zabezpieczeniach 16A .
Dopłatę w wysokości do 36 tys. zł do zakupu samochodu elektrycznego przewiduje projekt rozporządzenia Ministra Energii o wsparciu z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. Wg branży, jeśli propozycja wejdzie w życie, rynek nabierze rozpędu (za czyje pieniądze)
Czyli rząd ma – rząd da (a skąd rząd bierze pieniądze?)
Jeszcze porównanie ceny Elektryczna Škoda CITIGO-e iV cena 82 tysiące
Škoda Citigo Easy z nadwoziem 3-drzwiowym (silnik spalinowy 60 KM) 30 tysięcy zł.
Nieco lepiej wygląda ładowanie z własnej instalacji fotowoltaicznej, ponieważ za 30 tysięcy montujemy ją na własnym domku (oczywiście w miesiącach listopad-marzec nie da naładować, bo brakuje słoneczka he, he), a ponieważ miesięcznie na benzynę wydaję około 600 zł x 12 miesięcy ~ 7 tysięcy czyli po około 5 latach cena benzyna/prąd teoretycznie mi się zrówna. Pozostaje jeszcze różnica w cenie samochodu elektrycznego i spalinowego i trzeba pamiętać że wszystkie rządy w Europie dopłacają do elektryka.
Osoby decydujące się w Niemczech na zakup nowego samochodu z napędem elektrycznym w cenie poniżej 40 tys. EUR skorzystają z dopłat o łącznej wysokości nawet 9 tys. € (ok. 40 tys. zł) . Droższe pojazdy mogą liczyć jedynie na wsparcie w wysokości 3 tys. EUR (ponad 13 tys. zł). Cena zwykłego Mercedesa A250 i elektryka A250e to różnica około 2400 € (ok.10 tys. zł)
Wniosek – samochód na prąd nigdy się nie zwróci (no może w dłuższym okresie jak podwyższą opłaty za benzynę i CO2 co jest dużym nadużyciem, bo do wyprodukowania akumulatora też emituje się CO2 a do wydobywania metali ziem rzadkich w Afryce zatrudnia się nawet dzieci w wieku 4 lat.)
No i trzeba mieć własny domek.
Taka ciekawostka – nowy akumulator kosztuje nawet 120 tysięcy złotych: W trzyletnim aucie zasięg jazdy spadł do 40 km więc nowy akumulator do Leafie z roku 2017, właściciel auta w serwisie uzyskał informację, że akumulatory mogą zostać mu wymienione za około 30 tys. euro, co w przeliczeniu na złotówki daje kwotę bliską 130 tys. zł.
Poza tym nie wyobrażam sobie nowego auta bez klimatyzacji potrzeba około 1,5 kW czyli 4% prądu a zimą trzeba włączyć ogrzewanie wnętrza, potrzeba około 7 kW czyli spada zasięg auta.
Czy jazda autem na prąd w ogóle się jeszcze opłaci?
Zdecydowanie się nie opłaca – ładowanie kosztuje 3,5 zł/kWh czyli elektryk żre prądu aż za 88 zł zł/100 km a za tę kasę kupię 21 litrów oleju napędowego.
Niektórzy w wyliczeniach kosztów utrzymania auta elektrycznego wymieniają „DARMOWE PUNKTY ŁADOWANIA” no to ja wysiadam, bo na takie określenie, że w naszym świecie coś jest darmowe to trzeba jednym ukraść w podatkach i rozdać drugim „za darmo” Wtedy mamy tani samochód elektryczny. Drogi Wacławie, następnym razem, to po wydaniu opinii, że „bezsensowny wpis” bym oczekiwał merytorycznego uzasadnienia swojej opinii. Pozdrawiam serdecznie, kalkulator w dłoń i niech moc geniusza Tesli będzie z Tobą.
Ciekawe dane. Nie mam specjalnego zainteresowania w elektrykach od strony użytkowej ale nie wiedziałem nawet że jest aż tak tragicznie.
@Markus:”Czy jazda autem na prąd w ogóle się jeszcze opłaci?”
Dodam, że pod wzgledem czysto energetycznym auto spalinowe będzie zawsze wydajniejsze od elektryka.
Z tej samej porcji energii cieplnej (np. spalonego litra benzyny) uzyskujemy większą energię niż z tego samego litra spalonego w elektrowni i przesłanego do auta elektrycznego. Wszystkie konwersje po drodze (energia spalania -> prąd zmienny-> przesył -> konwersja na prąd stały -> ładowanie akumulatora -> zamiana na prąd zmienny w samochodzie) obarczone są niebagatelnymi stratami. Gdybyśmy cały prąd mieli z „zielonej energii” (atom, wiatraki, …), to OK ale do tego daleka droga. Słabsza wydajność energetyczna powinna być rekompensowane tańszym samochodem w produkcji. Na razie na przeszkodzie stoi koszt baterii, który taniość elektryka niweluje na starcie. Jak się nie pojawi jakiś geniusz, który DRASTYCZNIE zwiększy pojemność akumulatorów, to „cały pogrzeb na nic”.
Odpowiedz dla Markus ,,Ja tam się nie znam, więc się wypowiem – opracowałem ten wpis na podstawie materiałów ogólnie dostępnych w Internecie – linków nie podaję, ale dla zainteresowanych – oczywiście.”” Chyba Pan Markus rzeczywiscie ięmie zna bo plecie androny jakich dawno nie slyszalem :-))
Bzdura nr 1 ,, Czy jazda autem na prąd w ogóle się jeszcze opłaci?
Zdecydowanie się nie opłaca – ładowanie kosztuje 3,5 zł/kWh czyli elektryk żre prądu aż za 88 zł zł/100 km a za tę kasę kupię 21 litrów oleju napędowego. ” Nie wiem skad Pan Markus zapodał te dane ?Chyba z najdrozszych stacji Ionity które generalnie dedykowane sa do aut PREMIUM typu Porscha Taycan lub Audi e Tron które maja instalacje waucie 800 Voltowa asamochód ma osiagi 3 sekundy do 100 km/h.Dla włascicieli tych aut gdzie cena Porsche e zaczyna się od 145 000 Euro cena pradu nie ma az takiego znaczenia.Licza sieosiagi auta i czas ładowania gdzie mozna 90 KWh baterie naładowac w 10minut.Normalny uzytkownik ,,elektryków” typowy helmut lub Jan korzysta a domu z wallboxa w taryfie nocnej G12 as lub G 12.Tayfa u najdrozszego operatora w Polsce Innogy to 0,36 zł. za 1kwh link do cennika Innogy https://www.innogy.pl/pl/dla-domu/oferta/najprostsza-dzien-i-noc Osobiscie mam Golfa e z baterią 35,8 kwh .naładowanie w garazu walboxem kosztuje mnie zatem na dzien dzisiejszy 12,88 zł pls opłata przesyłowa.Wiec cirka ebałt w zaojragleniu 🙂 powiedzmy 15 zł. Na naładowanej baterii przejedzam około 230 km.Wiec w uproszeciu 100 km kosztuje mnie około 7zł :-)).Samochód w zakupie jest drozszy.Ale połowy rzeczy w aucie ie ma wiec serwis w autoryzowanej stacji jest srednio 3 krotnie tanszy ) przeglad _ Czas ładowania wynosi około 4 h jesli chce na szybko przy ustawieniu 7,2 kwh pobieranej mocy lub 10 h przy mocy 3,6 kwh. Oprocz zmiany taryfy z G11 na G12 po zakupie elektryka zmieniłem sobie rowniez moc przylączeniową z 11 kwh na 22 kwh oraz bezpiecznik licznikowy z 25 A na 40 A Nikt nie musi ładowac sie na najdrozszym Ionity po 3,5 zł za kwh.Chyba ze w sytuacji awaryjnej Ale nawet wtedy mozna skorzystac z Greenwaya po 1,14 za kwh których jest juz peno i w bród.Rozsmieszył mnie ten naciagany argument ze stacjami ionity. Taki wpis moze popelnic ktos kto nie ma zielonegopojecia o elektrykach.na ionity chodzi glownie o czas ładowania który dla klientow pREMIUM jest najistotniejszy.A i tak wiekszosc korzysta z własnych wallboxow na koniec dodam tylko i zachecam co poniektórych do wizyty w salonie i jazdy próbnej elektrykiem.To przepasc technologiczna.Nie mozna porównywac benzyniaka czy diesla do elektryka.To jak porównywanie wozu bryczki konnej czy wozu drabiniastego do auta.Nie bez kozery czolowi producenci zaprzestali rozwoju silników diesla czy zwykłych benzynówek.nadchodzi era elektrykow.W ciagu maximum 10 lat kazdy czytajacy ten wpis bedzie jezdził juz tylko elektrykiem :-))Nadchodzi nowa era
Jakie szanse na wolnym rynku będzie miał produkt Morawieckiego wobec produktu Muska?
Czy Musk, to jest ten facio, ktory po zorganizowanym w Boliwii przewrocie obalajacym Moralesa w celu zapewnienia, zeby boliwijskie rudy litu byly eksploatowane po wolnorynkowych cenach powiedzial “We will coup whoever we want. Deal with it!”?
O ile również pozostaję sceptyczny wobec tego przedsięwzięcia i sposobu jego dotychczasowej realizacji. O tyle należy zwrócić uwagę czy raczej mieć świadomość (choćby dla rzetelności tekstu), że:
– interwencja i zaangażowanie Państwa może mieć nadzwyczajne pozytywne skutki na przykładzie przywołanego w tekście Hyundaia
– takie projekty niektórym się udają bez nadzwyczajnego zaplecza i historii w branży wiec generalnie się da, na przykładzie choćby przywołanej Tesli
– no i jest jeszcze taki Pan jak Mate Rimac:)
Nie zmienia to faktu, że ten projekt ma na tym etapie mnóstwo słabych punktów wiec jest co i jak krytykować bez populizmy bo w tym zakresie mamy już tu ekspertów z którymi ciężko będzie wygrać.
Wybitny przywódca narodowo socjalistyczny Hitler wymyślił sobie tani samochód dla mas – VW. Inny wybitny przywódca socjalistyczny Kaczynski wymyślił sobie w sto lat później jego elektryczną wersję którą chce na siłę uszczęśliwić naród. Niech będzie jak chce, byle by nikt tutaj nie twierdził że ma to coś wspólnego z prawicą czy z kapitalizmem… 😉
A ile nowych miejsc w radzie nadzorczej przybędzie dla przyjaciół króliczka! Sukces murowany!
@Cynik
” Niech będzie jak chce, byle by nikt tutaj nie twierdził że ma to coś wspólnego z prawicą czy z kapitalizmem”
Rozumiem z Twojej wypowiedzi ze sukces MUSI byc prawicowy?Prawicowy albo zaden i kropka?Coz za ZASLEPIENIE!!!!
I o ile sosbiscie watpie w powodzenie projektu Izery(to medialna wydmusza i zwykly skladak)to Twoja wypowiedzi swiadczy i ideologicznym zaslepieniu-ale to typowe dla korwnistow-jakoby merytokracja i wrecz technokratyzm a w rzeczywistosci kompletne zaslepienie neoliberalne posuwajace sie wrecz do ignorowania niepasujacyh faktow(jak chocby wskazanaych powzyej przez @Marcin-przeciez cala potega Korei Poludniowej a wczesnije Japoni a jeszcze wczesnije USA zostala zbudowana na protekcjonizmie i interwencji panstwa-oczywiscie odpowienido aplilkowanych i luzownaych kiedy trzeba ale jednak-ale ten fakt jest wygodnie „zapominany” przez korwnistow)..
Z korwinizmu się podobno wyrasta, ale widocznie części zostaje na dłużej. Niektórzy nie potrafią chyba przyjąć do wiadomości, że w dzisiejszym zglobalizowanym świecie nie ma czegoś takiego jak wolny rynek czy „czysty” kapitalizm.
@Marcin:”takie projekty niektórym się udają bez nadzwyczajnego zaplecza i historii w branży”
Szczególnie, ze samochód elektryczny jest (tak na oko) 3/4 mniej skomplikowany niż spalinowy.
Zwracam uwagę, że cała (ogromna) wiedza o silnikach spalinowych i ich sterowaniu jest niepotrzebna.
Podobnie wiedza na temat przenoszenia napędu (jakieś wały korbowe, skrzynie biegów:).
Silniki w „elektryku” można umieścić wprost w kołach (bo małe) więc dodatkowo napęd na 2 lub 4 koła uzyskujemy poprzez sterowanie silnikami elektrycznymi. Myślę, że „starym producentom” samochodów przybędzie ogromna konkurencja, bo w tej branży może wystartowaź „każdy” (z pieniędzmi;). Oczywiście jest problem z zasięgiem i pojemnością akumulatorów, ale elektryk jako dodatkowe auto w rodzinie ma sens i z czasem rynek na nie będzie szeroki.
Zwracam uwagę, że cała (ogromna) wiedza o silnikach spalinowych i ich sterowaniu jest niepotrzebna.
Podobnie wiedza na temat przenoszenia napędu
Jeszcze mniejsza wiedza potrzebna jest przy prowadzeniu baru mlecznego. Czemu by nie wprowadzić na powrót państwowych barów mlecznych, jak za komuny?
Ja bym się zastanowił nad prawdziwą intencją rządu. Są firmy stworzone przez rządy, które jakoś dają sobie radę, ale były stworzone z myślą o zapewnieniu środka lokomocji obywatelom i taki był główny cel. Także pewnie w przypadku Hyundaia i innych rentownych firm, w zarządach posadzono ludzi, co naprawdę chcieli stworzyć dobrze prosperujące firmy.
W PL nie ma co sie łudzić, że jest inna intencja, niż wyciągniecie PLN od uradowanych obywateli. Widzieliśmy to w kolejnej spółce od budowania elektrowni atomowej, w spółce do organizacji Euro 2012, która dalej istnieje (nie wiadomo po co) i reszty bytów tworzonych do dojenia pieniędzy na lukratywnych posadach i przetargach.
Robiono tak już dziesiątki razy, także powiedzcie, czemu w tym przypadku ma być inaczej ?