Śmieszy nas neologizm „kultura zasiłków”. To przecież prędzej chamstwo a nie żadna klasa czy kultura. O jakiej kulturze może być mowa w przypadku porażających patologii socjalizmu?
Narastającymi patologiami w Polsce, przed którymi wielokrotnie przestrzegaliśmy na tych łamach, zajęła się ostatnio Gazeta Prawna. Autorzy zwracają uwagę na swoisty cud – bezrobocie w Polsce jest na historycznym minimum, pensje rosną, gospodarka kręci się na granicy przegrzania… A mimo to liczba zasiłków rodzinnych rośnie. Jak jest to możliwe? Przecież zasiłki uzależnione są od kryterium minimalnych dochodów na osobę. Ze zwrostem dochodów zasiłki powinny zanikać, nie rosnąć.
Cud wyjaśnia pani ekspertka: Część obecnie otrzymujących zasiłki powinna wychodzić z ubóstwa, bo jest dobra sytuacja narynku pracy i rosną pensje. Ale w obecnej polityce społecznej jest znaczący bodziec dla rodzin z dużą liczbą dzieci, by utrzymywać się w nieaktywności zawodowej –podkreśla Iga Magda z Instytutu Badań Strukturalnych.

Utrzymywać się w nieaktywności zawodowej… Podoba się nam ten Instytut Badań Strukturalnych. Gdyby nie było socjalizmu nie byłoby instytutu i nie miałby kto badać (strukturalnie) nowego zjawiska – jak utrzymać się z/w nieaktywności zawodowej. Od czasów wynalezienia pierwszego zawodu ludzkość nieustannie próbowała rozwiązać ten dylemat. Długo nikomu się to nie udawało. Każda próba kończyła się albo pustą kiesą, albo przymieraniem głodem, albo kombinacją tychże oraz powrotem do robienia czegoś za co inni chcieli płacić. Czyli powrotem do aktywności zawodowej.
Problem rozwiązał dopiero socjalizm przekonując masy że każdy może żyć na koszt kogoś innego, czyli że każdemu należy się kasa od państwa za nic. A skoro się należy i można z tego jakoś wyżyć, a zwłaszcza gdy jeszcze można dopłodzić parę dzieci do kompletu aby wyżyć z tego całkiem nieźle, to po kiego czorta jeszcze pracować? Nie lepiej leżeć martwym bykiem przed TVP a w przerwach na reklamy obalić jakiś browarek czy dwa? Jest rzeczą oczywistą dla wszystkich, z możliwym wyjątkiem PiS-u, że pieniądz demoralizuje, zaś pieniądz otrzymany absolutnie za nic demoralizuje absolutnie. Tworzy w ten sposób właśnie wspomnianą „kulturę zasiłków”.
Pisze dalej Gazeta Prawna: W nowym okresie zasiłkowym to 95zł miesięcznie na dziecko do piątego roku życia, 124 zł nadziecko do 18. roku i 135 zł na dziecko powyżej 18. roku kontynuujące naukę. Ale do tego dochodzą jeszcze inne dodatki oraz świadczenie 500 plus także na pierwsze dziecko. Dlatego są przypadki, gdy rodzice zatajają część dochodu, by dostać te pieniądze.
Przykład? Ojciec pracuje w firmie remontowej. Oficjalnie dostaje pensję minimalną, resztę pod stołem. Matka oficjalnie nie pracuje. Mają trójkę dzieci. Efekt: w ramach 500 plus dostają co miesiąc 1,5 tys. zł. Do tego dochodzi ponad 300 zł z zasiłków rodzinnych. Suma to odpowiednik pensji brutto w wysokości 2,5 tys. zł. Bardziej opłaca się im ukrywać dochody, niż zarobić więcej.
Oczywiście że się opłaca i kiep ten kto może a nie ukryje dochodów, aby dostawać w sumie mniej. „Kulturę zasiłków” wzmacnia także i utrwala powszechność rządowego rozdawnictwa. Dawniej przynajmniej trzeba było pójść do okienka i poprosić, to wpadało w oko i każdy wiedział kto jest na doli. Była w tym jakaś bariera wstydu i doping aby coś z tym zrobić. Kiedy jednak rozdawnictwo staje się bezwarunkowe i powszechne to odium społeczne związane z wiszeniem na socjalu zanikło. Socjał jest nawet hip. Należy się wszystkim a więc i mnie. A jak każdy bierze to i ja. Głównym wyróżnikiem społecznym staje się wysokość socjału a więc skala dziecioróbstwa oraz spryt nie zarobienia więcej niż minimum, i to tylko dla tych którzy jeszcze coś wogóle zarabiają.
Największe tabu autorzy tekstu w GP zostawiają na koniec, cytując tym razem badania norweskie. Wynika z nich że „dzieci wychowujące się w rodzinach żyjących z zasiłku z większym prawdopodobieństwem same będą go pobierać w dorosłym życiu niż dzieci z rodzin, które po taki zasiłek nie sięgały. I nie wynika to z powodów majątkowych, lecz kulturowych. Według autorów to efekt wytworzenia specyficznej kultury w rodzinach korzystających z opieki społecznej. Dzieci są lepiej poinformowane, jak korzystać z systemu, i nie mają poczucia stygmatyzacji. Prawdopodobieństwo, że sięgną po zasiłek w ciągu pięciu lat po opuszczeniu domu, wynosi 6 proc., w ciągu kolejnych 10 lat rośnie do 12 proc. W przypadku osób, które nie wyniosły z domu „kultury zasiłku”, prawdopodobieństwo wynosi 1 proc.”
I czy to taka niespodzianka? Wniosek Norwegów – że dzieci rodziców „utrzymujących się z nieaktywności zawodowej” są długofalowym problemem – jest bez wątpienia słuszny. W jaki sposób dziecko nie widzące nigdy w swoim życiu rodzica wychodzącego do pracy może wyrosnąć na normalnego obywatela? Nie może i nie wyrośnie! Wyrośnie na mentalnego dewianta takiego jak jego rodzice, którzy nie odczuwają żadnej potrzeby aby pracować i którzy uważają taki stan za normalny.
Bo i po co pracować? Jest przecież socjał.
Wyobraź sobie że pracujesz masz do wyboru pracę za najniższą krajową, ale musisz opłacić żłobek (do którego i tak sie twoje dziecko nie dostanie bo nie ma miejsca), lub zostaniesz w domu i zaopiekujesz sie dzieckiem? Zostając w domu, zrobisz porządki, zakupy, obiad dla pozostałych domowników. I co w tym złego? Lepiej iść do pracy, zapłacić za dojazd do pracy, dokonać cudów ekwilibrystyki organizacyjnej zawożąc/odbierając dzieci ze żłobka/przedszkola/szkoły. W ostatecznym rozrachunku po prostu sie nie opłaca wypruwać sobie flaki aby tylko „pójść do pracy”. Zapewne większość komentujących zarabia na tulę, że obiad zjedzą albo w czasie lunchu w pracy, albo zamówią coś do domu. Dlatego tez zapewne Ci którzy zarabiają powyżej minimum nigdy nie zrozumieją dlaczego ktoś kto ma małe dzieci nie pójdzie do pracy. Ubiorą swoje wyprasowane koszule i bedą dalej dywagować o tym ze 500 plus jest zbytkiem socjalizmu, samemu jednak nie doświadczając jak to jest pogodzić koniec z końcem. Zupełnie jak w filmie „Nic śmiesznego” gdy Pazura dzwoni do znajomego scenarzysty, stoi po kostki w wodzie, jakiś pies go obszczekuje, on opędza sie nogą, a po drugiej stronie linii „zaczekaj mój drogi, nabiję sobie tylko fajeczkę”. Tym kto nabija fajeczkę są Ci z dużych miast, zarabiający „let’s say more than average”.
Zaś Ci po kostki w wodzie to beneficjenci 500 plus.
Facet fajeczką nigdy nie zrozumie tego stojącego w wodzie….
musisz opłacić żłobek (do którego i tak sie twoje dziecko nie dostanie bo nie ma miejsca)
Oj, niedobrze się aż robi od tego nieustannego pitolenia o żłobkachw tym wątku: państwo musi więcej… , nawet Czaskowski obiecuje więcej…, miejsca nigdy nie ma, zawsze problem. Z drugiej strony pielęgniarki strajkują o większą pensję, nauczyciele strajkują o to samo, co to za socjalistyczna paranoja!!!! =:o
Państwo nie powinno słyszeć o żłobkach! Nawet miasto nie. To nie jest ich biznes. Żłobek czy przedszkole to przecież idealny biznes prywatny dla sfrustrowanych niską pensją pań pielęgniarek i pań wychowczyń. Przecież nie potrzeba do tego żadnych ubrojonych stanowisk pracy czy większych inwestycji kapitałowych. Jedyny udział państwa to usunięcie się z drogi i nie przeszkadzanie jakąś nieprzemyślaną legislacją. W USA jak by ktoś wyjechał z „federalnym żłobkiem” czy stanowym przedszkolem to by go spytali co palił…
W PRL-u było tak, że jak jeden z rodziców pracował (przeważnie ojciec) to szło z tego wyżyć. Było cienko, ale po śmietnikach nie trzeba było grzebać ani tym bardziej kraść. Jestem tego przykładem.
Wychowałem się w rodzinie 2+5, mama pracowała bardzo sporadycznie. Inaczej przedstawiały się opłaty, nie wiem też jakie były zasiłki / zapomogi, ale wiem, że coś było.
A dziś? Dziś by okazało się, że jestem z patologicznej rodziny, a gdyby jeszcze ojciec nie był zatrudniony na etat, tylko na śmieciówkę – to nawet nie chcę myśleć. Matkę wyzywaliby od nierobów, albo jeszcze gorzej – jako rozpłodówkę. Nie wiem, czy na czynsz i energię by nam starczyło z jednej pensji. Dodam, że Ojciec nigdy nie pił i nie pije. Dziś bez pomocy byli byśmy patolami, nierobami, albo 2w1. Moi rodzice nie korzystają z 500+, bo nie zdążyli się załapać. Dziś było by to koniecznością, przy cenach i opłatach.
Nie krytykuję programu 500+, co więcej – uważam, że przywrócił on godność wielu rodzinom, a zwłaszcza dzieciom. Nie wiem, czemu akurat do tego programu jest tyle obiekcji. Jak ktoś nie lubi PIS-u niech krytykuje ich inaczej.
Bo jeśli ktoś nie przeżył trudnego dzieciństwa, to powinien się zastanowić, pisząc nieroby, patole, itp.
Nie kieruję tego do autora, ale do wszystkich, którym tak łatwo niektóre rzeczy przychodzą.
@Ksawery
Objekcje do 500+ ma każdy kto nie jest beneficjentem, a tak naprawdę nikt nim nie jest ponieważ w czasach prosperity państwo zadluza się na potęgę co nikomu nie wyjdzie na zdrowie.
Program został wprowadzony po najmniejszej linii oporu, a wystarczyło by np. zastąpić to wyższa kwotą wolna od podatku na każde kolejne dziecko, co wielu tutaj niejednokrotnie podkreślali. Tylko po co? Efekt ten sam, PIS i ich wyborcy tak czy siak zawsze mogą w ogniu krytyki wytrzeć sobie gębę tym, że przecież na dzieci dali. PIS nie tylko gębę, tak swoją drogą.
Co jak prosperity się skończy? Chociaż patrząc na Francję i ich dyscyplinę budżetową o ciągłość programu możemy być spokojni.
a wystarczyło by np. zastąpić to wyższa kwotą wolna od podatku na każde kolejne dziecko, co wielu tutaj niejednokrotnie podkreślali.
Podobna ulga przeciez istnieje, bo co roku mozesz sobie odliczyc od podatku po 1114 na pierwsze i drugie dziecko, a na trzecie 2000 i czwarte 2700 PLN. Ale program 500+ zostal wprowadzony nie tylko zeby zyskac elektorat, ale takze po to, zeby nakrecic inflacje.
@TJŁ
Prawda,nie przeszkadza to jednak w niczym by dane kwoty powiększyć o owe 500+, zamiast pieniędzy do ręki. Dla mnie ten program niczym się nie różni od kupowania sobie głosów górników kosztem reszty społeczeństwa.
„1114 na pierwsze i drugie dziecko, a na trzecie 2000 i czwarte 2700 PLN” miesięcznie? Bo coś mi się nie wydaje…
Przeciez napisalem „bo co roku mozesz sobie odliczyc”
Racja, przegapiłem. Przepraszam.
Tak, czy owak, porównując do przekupstwa 500+ są to pieniądze „na waciki”, a nie realna pomoc.
Hehe, kolejna nostalgia „a za PRL to było to i tamto” jeszcze dodaj że darmowe wczasy nad morzem i darmowy dentysta w szkole. PRL to gospodarka państwowa więc wszystko stało na głowie, nawet nie wiedziałeś ile tak naprawde kosztowął wtedy 1kWh energii elektrycznej, bo każdym aspektem sterował rząd od wydobycia, przez produkcje i przesył. Oczywiście w wyniku działalnosci rządu w skali kraju jest wieksza równość z tym że to równość w biedzie (oczywiście to nie dotyczy aparatu władzy) i ludzkie oczy miały inny horyzont. Dzisiaj też rodziny 2+5 z głodu nie umierają, nie da się przeżyć bez komputera, smartfona, tableta, wyjazdów zagranicznych, obiadów w restauracji, nowego samochodu czy markowych ubrań, i nie jeść niemieckich żelków ? Weźmy nawet zejęcia dodatkowe dla dzieci, dzisiaj prowadzi się juz kilkuletnich chłopców do szkółek piłkarskich, każdy kupuje komplet stroju, getry, mali bramkarze nawet rękawice, zatrudnia drogich trenerów a za komuny po prostu szło sie grać po szkole na boisko czy pole i powiedzcie mi dla przypomnienia kiedy to zajeliśmy 3-cie miejsce na mistrzostwach świata ? Może nie trzeba życia czynić tak drogim.
„nie da się przeżyć bez komputera, smartfona, tableta, wyjazdów zagranicznych, obiadów w restauracji, nowego samochodu czy markowych ubrań, i nie jeść niemieckich żelków?”
Da sie, ale jak wszystkie dzieciaki w klasie to maja, a ty swojemu nie kupisz, to nie bedzie mialo o czym z rowiesnikami rozmawiac, bedzie czulo sie gorsze i wychowasz zakompleksionego samotnika. Poza tym swiat sie zmienil i wiedza o tym jak produktywnie uzywac tych wszystkich gadzetow jest cholernie przydatna. Wy starsze pokolenie po prostu macie major butt pain, ze 12 latek potrafi w 5 minut w Internecie znalezc rozwiazanie problemu, ktore wam w jego wieku zajmowalo znalezienie odpowiedniej ksiazki i jej przeczytanie, albo bycie zdanym na laske lub nielaske dostepu do dobrego nauczyciela, ktory mial o czyms pojecie.
Hmm,
akurat w tym przykładzie dzieci widzą że ojciec chodzi do pracy codziennie (wszak pracuje a że na czarno to dzieci nie wiedzą). A matka zostaje z nimi w dom – wcale nie muszą wiedzieć ze dostaje 1500 na nie. Zwłaszcza jeśli są małe. Więc raczej dobre mają wzorce 🙂
A poza tym ten ojciec wziął sobie do serca porady najbardziej liberalnych polityków którzy twierdzą że państwo nas okrada. W końcu uwierzył i przestał płacić podatki a 500+ bierze bo w końcu musi sprawiedliwie odebrać to co mu państwo do tej pory ukradło… Także gitara…
W pełni się zgadzam , w Polsce oboje niepracujący rodzice to ogromna rzadkość, nawet zaryzykowałbym twierdzenie że takich nie ma, ale się do tego nikt nie przyzna, oficjalnie są biedni i bezrobotni. Po prostu przynajmniej jedno z rodziców przynajmiej dorabia na czarno do zasiłków. A VAT i akcyzę płacą tak jak wszyscy, więc i tak na podatkach są w plecy.
Polska to nie Niemcy tu z samych zasiłków się nie wyżyje.
nawet zaryzykowałbym twierdzenie że takich nie ma
I słusznie, bo jest to bardzo ryzykowna teza… 😉 Rozglądnij się po wsiach na przykład.
jedno z rodziców przynajmiej dorabia na czarno do zasiłków
Znowu ryzykowna teza. Do zarabiania na czarno trzeba jednak coś chcieć, umieć, oraz wykazywać IQ wyższy niż temperatura pokojowa. 500+ zabija nawet chęć prób w tym kierunku bo się to nie opłaca.
500+ usprawiedliwia pracodawców w niepłaceniu pracownikom 500 zł więcej, bo „to razem z 500+ będziesz mieć 2000 / mc, to mu/jej starczy”. Pracodawca kobiety odlicza 500 z jej wypłaty a pracodawca faceta z jego 🙂
A jaka jest szansa by przeforsowac wyzsza kwote wolna, np 50% sredniej krajowej prywatnej ~ 50%x4.000×12=24.000???
Trochę zimno mi się robi na określenie „szansa na przeforsowanie”, ponieważ sugeruje to proces myślowy który nam w ogóle nie najlepiej wychodzi a proces wymyślania czegokolwiek w podatkach w Polsce kończy się zawsze tragedią… 😀
Zamiast więc wymyślania czegokolwiek do czego się nie nadajemy proponuję od lat zerżnięcie jak leci sprawdzonych rozwiązań funkcjonujących gdzie indziej, na przykład od sąsiadów. Niemcy na przykład: średnia pensja = €3700/mo, rodzina – tax free sum = €17640, współczynnik ~ 4.7.
W warunkach polskich oznacza to ekwiwalent 21K zł. Tak na początek, nie potrzeba niczego „forsować”… 😉
Nad zrzynaniem czegokolwiek, a prawa w szczególności zastanowiłbym się kilka razy. Prawo to nie jest zlepek osobnych ustaw i kodeksów, tylko naczynia połączone. Miała być ustawa rolna chroniąca polską ziemię, wzorowana na rozwiązaniach francuskich i duńskich, a wyszedł potworek, który wywłaszcza ludzi z własnej ziemi. Polecam prześledzić co się dzieje z ziemią po śmierci rolnika.
Więc może jednak trzeba usiąść, pomyśleć i samemu napisać. A polityków napuścić, aby spierali się czy ma to być współczynnik krotności 4.7 czy 5.1.
Niestety, aby prawo było dobre trzeba mieć jaja, żeby wiedzieć kiedy się zatrzymać, a nie cały czas krzyczeć, że nasze jest bardziej.
wzorowana na rozwiązaniach francuskich
Och, nie przesadzaj! Durnie które to pisały nie tylko nie znały słowa po francusku ale nie miały IQ aby choćby przepisać co trzeba bez błędu… 😀 Jak zresztą miało to być rozwiązanie „francuskie” to pewnie rodem gdzieś z francuskiego Czadu…
To znowu był rezultat radosnej twórczości własnej półgłówków którzy myśleli że w ten sposób dadzą ziemię „swoim” osłabiając PSL.
Ja pracuję, mąż też, 500 plus pobieramy – bo i tak wielokrotnie więcej zabierają nam w podatkach. Ale gdyby mnie ktokolwiek zapytał, to programu oczywiście nie powinno być, bo to dodatkowa aparatura urzędnicza do rozdawania, która kosztuje, poza tym inne postrzeganie (jednak „zasiłek” – czuję się, jakby mi ktoś łaskę robił, że mi oddaje część tego, co mi ukradł). Niskie podatki w ogóle i ulgi w podatkach jak najbardziej, z uwzględnieniem kryterium dochodowego na osobę w rodzinie/gospodarstwie domowym. W tej chwili, mając na utrzymaniu gromadkę dzieci płacę więcej nie tylko VAT, ale relatywnie więcej PDOF, niż wypindrzona singielka bez dzieci. A relatywnie więcej nie zarabiam – raczej wydaję na opiekę nad dziećmi.
Jak dają to brać, byle nie dać się nabrać że to dobre… 😉
Dużo lepszym krokiem byłoby jednak podwyższenie kwoty wolnej od podatku do poziomu przypominającego przynajmniej średnią w EU, per osoba na utrzymaniu. Rodzina 2+3 => 5x kwota wolna od PIT. Większość rodzin z dziećmi nie płaciłaby pewnie żadnego PIT-u w ten sposób, a co państwo „straciłoby” to by zyskało oszczędzając 24 mld na besensownym rozdawnictwie 500+ oraz na zwolnieniu połowy hien skarbowych.
Podtrzymuję tezę że rozdawnictwo bez „gainful employment” jest socjalistyczną degeneracją społeczeństwa.
wadim tyszkiewicz, burmistrz nowej soli, jakos kilka di temu
„Przyszła właśnie do mnie mieszkanka miasta z żądaniem remontu mieszkania komunalnego (wymiana dwóch pieców i wszystkich okien). Okazało się, że zaległości w opłatach sięgają już 5000 zł, przy ok. 200 zł czynszu miesięcznego (po odjęciu dodatku mieszkaniowego wypłacanego przez miasto) za 70 m2 mieszkania, gdzie mieszka 9 osób, w tym 4 osoby dorosłe, z których żadna nie pracuje. Pani nie pracuje i ma trójkę dzieci. Dostaje 1500 zł z programu 500+ i inne zasiłki socjalne. Na pytanie co z pozostałymi dorosłymi osobami, usłyszałem, że mama (57 lat) jest chora. To spytałem, skoro chora, to dostaje zapewne rentę? Pani wyjaśniła, że jej matka nie dostaje renty, gdyż nigdy w życiu nie pracowała, a jeśli już, to na czarno. Córka żyje jak mama.
Widać, że autorowi artykułu nawet trudno jest sobie wyobrazić jak wygląda obecnie życie rodziny z trójką dzieci. Ciekawe, kto zajął by się tą trójką, gdyby oboje rodzice musieli codziennie wychodzić na 6,7 lub 8 do roboty? Nawet tak trywialna czynność jak odprowadzenie dzieciaka do szkoły na godzinę według planu lekcji (a plan w dzisiejszej szkole potrafi być bardzo nieprzewidywalny) staje się wielkim problemem. Jaki jest sens zatrudnienia się drugiego rodzice na etat, aby później trzeba było zatrudniać opiekunkę/pomoc?
Nigdzie nie twierdzę że oboje rodzice muszą pracować, tradycyjny podział ról w zupełności wystarczy. Twierdzę natomiast że jeśli żadne z nich nie pracuje to nie powinni otrzymywać też nic z 500+. W końcu zaoszczędzają na 2 opiekunkach, czyż nie?
@art
Dokladnie-roboty przy dwojce czy trojce dzieci jest na caly etat.Ze nie wspomne o tym iz wszystkie badania pokazuja ze dzieci ktorymi opiekuja sie rodzice(a nie przedszkola itp) na dluzsza mete znacznie rzadziej popadaja w konflikt z prawem,maja lepsze kariere zawodowa,sa zdrowsze itp itd.Ten poped do gonienia rodzicow do roboty to sztuczne nadmuchiwanie PKB poprzez placenie za inaczej niepotrzebne(na masowa skale) uslugi typu przedszkola,opiekunki itp itd.Poziom zycia spada(ile to sie trzeba nalatac od pracy do przedszkola i z powrotem)i na dluzsza mete spoleczenstwo ma sie gorzej ale na krotka meta dmucha sie PKB wiec politycy wygrywaja wybory a corpo wyplacaja bonusy-koszty jak zwykle ponosi szary Kowalski/Smith.
@cynik
Ludzie zwyczajnie za malo zarabiaja na tradycyjny podzial.I zawsze beda za malo zarabiac jesli stary numer banksterki to zalewanie rynku pracy masami imigrantow.Niby istnieje jakis rynek sily roboczej ale co do czego to jedna strona ciagle oszukuje manipulujac podaza chocby tylko potencjalnej sily roboczej(co zaniza stawki dla pracownikow).No chyba ze chcesz sie upierac(jak wiekszosc neoliberalow)ze zawsze dzialajace prawo popytu i podazy na rynku pracy jakos magicznie i wygodnie dla korporacji nie dziala?I na rynku zywnosci dziala i na rynku energi dziala i na kazdym innym dziala ale wedle neoliberalnych thik tankow na rynku pracy „nie dziala”-no nie dziala i juz a kto sadzi inaczej ten faszysta/socjalista itp.
@Piotr34
Odnośnie popytu i podaży. Prawo popytu i podaży działa, ale często wyciągane są z niego zbyt daleko idące wnioski. To trochę tak, jakby pisać, że winda może jechać tylko do dołu, bo w wskutek grawitacji przecież wszystko spada w dół. Ale po kolei.
Wniosek z prawa popytu i podaży, że żeby zwiększyć ceny należy zwiększyć popyt, albo zmniejszyć podaż jest nieprawidłowy (co nie oznacza, że w pewnych szczególnych sytuacjach nie zadziała, w skutek wyskoczenia przez okno spada się w dół, w przeciwieństwie do wejścia do windy, po prostu nie jest to ogólna zasada). Kontrprzykłady, to np. technologia cyfrowa od lat 70, która potaniała około miliarda razy dzięki bardzo wysokiemu popytowi. Czy ceny w galeriach handlowych, gdzie koncentruje się podaż, które są wyższe niż w pojedyńczych sklepach gdzie podaż jest mniejsza.
W przypadku rynku pracy, wynagrodzenia pracowników w danych kraju zależą od kilku czynników. Jednym z nich jest stosunek ilości osób pracujących do zakumulowanego kapitału, co może kojarzyć się z podażą i popytem, ale nie jest to czynnik jedyny.
Inne czynniki, to m. in:
– Wysokość, złożoność i progresywność podatków (wyższe, bardziej skomplikowane i bardziej progresywne podatki efektywnie obniżają wynagrodzenia).
– Złożoność przepisów.
– Struktura pracowników (lepiej dopasowana do potrzeb gospodarki podnosi wynagrodzenia, braki specjalistów z niektórych branż krótkoterminowo podnoszą pensje tych specjalistów z tych branż, ale obniżają ogólne wynagrodzenia w gospodarce).
– Stosunek ilości osób pracujących, do ilości osób utrzymywanych lub częściowo utrzymywanych przez państwo.
– Polityka międzynarodowa
Z tych czynników import dodatkowych pracowników najbardziej, zawsze i w sposób oczywisty wpływa na stosunek ilości osób pracujących do ilości osób utrzymywanych przez państwo. W sposób pośredni wpływa na wysokość podatków i strukturę pracowników. Wpływ, zwłaszcza na pierwszy z tych czynników z nadmiarem równoważy wzrost stosunku ilości osób pracujących do zakumulowanego kapitału, przyspiesza też akumulacje kapitału w przyszłości. Tak więc rozsądny import pracowników (bez osób przyjeżdżających na utrzymanie państwa) powoduje wzrost wynagrodzeń.
Imigrację można krytykować z innych powodów, ale choć PiS bardzo ją zwiększył (w tym z krajów muzułmańskich, nie tylko Ukraińców) w stosunku do PO, to wciąż jest poniżej optymalnego dla gospodarki i wzrostu wynagrodzeń poziomu. Alternatywą są głębokie reformy, by przekonwertować Polaków biorących zasiłki na Polaków pracujących i obniżyć podatki, a najbardziej szkodliwe dające małe wpływy do budżetu (belka, PCC, danina) zlikwidować (z docelową likwidacją również podatku dochodowego, jednak ze względu na znaczne uzależnienie od niego budżetu przeprowadzaną stopniowo). PiS jednak słusznie wyczuł, że łatwiej Polacy zaakceptują złamanie obietnic wyborczych poprzez zwiększenie imigracji na bardzo dużą skalę, niż rozsądne reformy gospodarcze, które w krótkim terminie odbiłyby się spadkiem poziomu życia części Polaków.
Piotr34, guzik prawda. Sam mam dwojke dzieci i razem z zona pracujemy. Wiec jesli sie chce to sie da. Tylko trzeba dac sporo od siebie. Np. nie pamietam nawet kiedy ogladalem ostatnio jakis film w TV.
Znam tez rodziny z trojka i czworka dzieci gdzie obydwoje rodzicow pracuje. Da sie? Tak. W dodatku jesli takie osoby sa obrotne to kaze sie je wiekszymi podatkami zeby dolozyc tym ktorzy uwazaja ze „sie nie da”. Oczywiscie sa sytuacje losowe typu niepelnosprawne dziecko i wtedy panstwo powinno pomoc. Ale dwie lewe rece do roboty nie powinny byc traktowane jako choroba.
Poza tym przedszkole akurat dobrze wplywa na umiejetnosci socjalne dzieci. Dzieci potrzebuja zabawy z innymi dziecmi. Jesli beda siedziec do 6 czy 7 roku zycia w czterech scianach z niepracujaca mama nie wyjdzie im to na lepsze niz chodzenie do przedszkola.
Inna sprawa z zlobkiem, tutaj faktycznie trzeba odpowiedziec sobie na pytanie niania/babcia jesli moze/rezygnacja z pracy na jakis czas.
@jimmy:”Sam mam dwojke dzieci i razem z zona pracujemy.”
Wow. A jak sobie radzicie jak jedno dziecko zachoruje i nie może (np.) przez tydzień chodzić do przedszkola? Przecież to typowe. Dzieci w wieku przedszkolnym chorują „na potęgę”.
Pewnie biorą tzw. „opiekę”
Jak ktoś pracuje na etacie to w składkach zrzuca się min. na to.
Albo zaprzegaja do kieratu opieki tesciow. Znam z wlasnego podworka jak moja mama, juz wtedy emerytka, o 6 rano wstawala, zeby sie opiekowac chorym na kolejna grype bratankiem jak oboje rodzice uderzali do pracy. Z opowiesci ludzi wiem, ze podrzucanie dzieci babciom i dziadkom to jest norma.
Dzieci w wieku przedszkolnym chorują “na potęgę”.
Tylko te szczepione i karmione szajsem 😉 Dzieci nieszczepione i dobrze karmione prawie w ogole nie choruja. Z trojki moich dzieci, ktore w sumie przezyly juz 21 lat, tylko dwojka dostala antybiotyk raz w zyciu, a jedno w ogole antybiotyku na oczy do tej pory nie widzialo. Jak opowiadam takie rzeczy ludziom, to mysla, ze ja sobie z nich robie jaja.
wychowałam trójkę dzieci urodzonych 1987, 1990, 1995, pracując wraz z mężem, nie było żadnych ulg podatkowych, ceny z kosmosu..
teraz ludzie są wygodni, nie chce im się wychowywać dzieci, wśród członków mojej rodziny i moich znajomych a mam wielu, urodziło się tylko dwoje wnucząt, budzą sie jak pyka 40, a wtedy trudno o potomstwo
trudno o potomstwo
…a jeszcze trudniej o zdrowe… 😉
Pod pewnymi wzgledami wychowywanie dzieci w latach 90tych bylo latwiejsze niz teraz. Nie bylo jeszcze takiej presji (ze strony panstwa i wychowanych przez nie lemingow) na medykalizacje dzieci i bylo latwiej o nietoksyczna zywnosc. Teraz to naprawde trzeba miec oczy dookola glowy, zeby sie ustrzec wszystkich niespodzianek i ja troche rozumiem ludzi, ktorzy sie boja miec dzieci, choc tez uwazam, ze wiekszosc z nich nie ma z lenistwa.
Dzieci, już w dosyć wczesnej podstawówce, były też w stanie dotrzeć same do szkoły. Czasem pomimo dojeżdżania autobusem (komunikacji miejskiej, rzecz jasna). Teraz w porannych i wczesno-popołudniowych godzinach pełno jest aut pod szkołami, a dzieci są dostarczane precyzyjnie pod szkolną bramę. Ńiebezpieczeństwo musi chyba czyhać na każdej ulicy.
Swoją drogą, jeśli teraz ludzie są wygodni, to ich wybór. Dla niektórych dzieci są celem życia, a dla innych nie. Nic nikomu do tego. Wolę w sumie takich wygodnych, niż obsmarkaną siódemkę dzieci „chowających się” bez przerwy na ulicy i okolicznych podwórkach, podczas gdy ich rodzice żyją tylko z ich produkcji.
Mam trójkę dzieci. Ja i żona pracujemy. Dzieci chodzą do szkoły (samodzielnie), najmłodsze do żłobka. Dwie sprawy są kluczowe – potrzebne są żłobki i przedszkola oraz pozwolić dzieciom (tym w wieku szkolnym) na pewne usamodzielnienie.
Zarówno politycy, jak i pobierający zasiłki postępują rozsądnie i optymalnie.
Politycy sądzą, że rozdawnictwo przełoży się na lepszy wynik wyborczy i pewnie mają rację. Nawet jeśli się mylą, to za pomyłkę zapłacą podatnicy.
Pobierający zasiłki też kalkulują i byliby głupkami, gdyby tych pieniędzy nie brali.
Ofiarami są tylko syci, leniwi i obojętni pracujący na te zasiłki. I dobrze im tak.
Ja bym wprowadził jakąś pajdę prac społecznych dla tych co nie pracują a chcą pobierać 500+. Gość się nie stawi 2-3 razy i nie dostaje świadczenia. Przynajmniej ulice by były zamiecione i śmieci pozbierane. Przy okazji uczestnictwo w takich zajęciach działałoby stygmatyzujaco i zachęcało do poszukania sobie innej pracy. Ale zaraz się podniesie larum obrońców praw człowieka.
Zwalczanie jednego socjalizmu drugim? Powodzenia!
Warunkiem 500+ powinna być pełnoetatowa praca przynajmniej 1 rodzica a sama suma przynajmniej w części pochodzić z ulgi podatkowej.
A moim zdaniem to bardzo dobry pomysł. Część ludzi do pracy trzeba po prostu przyuczać skoro nie wynoszą tego z domu.
ten złodziejski system trwa bo statystyczny kocmołuch/palacz/ i/lub gównojad/fast food/ trzymają swoje uciułane w realnej gospodarce papierki w walutach krajów socjalistycznych m.in w pln i dobrowolnie oddają/przelewają do tzw banku/skoku na lokate max 2% na rok a tzw bank/skok udziela pożyczek na minimum 12% na rok/ze wszystkimi kosztami/ ….lub kupują obligacje i utrzymują komunizm
przecież to jest elementarz
„W jaki sposób dziecko nie widzące nigdy w swoim życiu rodzica wychodzącego do pracy może wyrosnąć na normalnego obywatela? Nie może i nie wyrośnie! ”
No to towarzysz Cynik sie grubo oburzyl.. Jak to tak 1500PLN na 3-jke dzieci toz to patologia. 3ka dzieci powinna byc zakazana albo towarzysze urzednicy powinni miec prawo zabierac ile dzieci trzeba jak np w ulubionej przez towarzysza cynika Norwegii..
1500PLN to po dzisiejszym kursie 393CHF.. Hmm za za 400CHF to koledzy towarzysza Cynika chyba nie wstana do roboty bo taka dniowka u Helwetow to jak dostac w twarz z liscia..
Mysle ze jakby wojek Sam zajumal Norwegom rope to prawdopodobbienstwo ze w ciagu 10 lat Norwegia zamieni sie w Koree polnocna z ich komuszym aparatem urzedniczym jest wynosi 71%..
Tak ze obywatele z nadwisly.. robcie robote nie dzieci!
Paccie skladku ZUS jak w Norwegii a koledzy towarzysza Cynika te skladki dobrze zainwestuja w Szwajcarii oczywiscie juz nie na wasze konto tylko na konto waszych towarzyszy wyzszych urzednikow! Ale to juz jest naturalna kolej rzeczy ze nie kazdego stac na korzystanie z rad obywatela Szwajcarskiego wszak minimum 1000CHF na dzien to trza by miec z 5 tuzinow dzieci.. toz to przedszkole.. najlepiej panstwowe..
Bardzo smutne. A chyba najsmutniejsze jest to że uczy się tych ludzi patrzeć w drugą stronę gdy prezentuje się im fakty. Nawet oczywisty fakt że pieniądze na socjal to pieniądze odebrane innym jest wypierany! Obecnie zauważenie tego ze wszystkie państwowe wydatki są finansowane z kieszeni obywateli dla wielu osób byłoby zaskoczeniem..
Ale czemu patologia i dewiacja? Przedstawiłeś całkowicie racjonalne zachowania. Nieracjonalnie zachowują się tylko ci co za to płacą, ale ich nikt się nie czepia.
Instytut Badan Systemowych:
https://ibs.org.pl/o-nas/
a tam w ten desen:
„Realizujemy projekty naukowe ze środków grantowych Komisji Europejskiej, Narodowego Centrum Nauki oraz Development Grant Facility. ”
A ten Development Grant Facility to jest odnoga Banku Swiatowego. Wedlug mojej koncepcji spiskowej jest wiec tak, ze eksperci IBS wykladaja w prasie kawa na lawe, zeby nawet najbardziej odpornym na wiedze wytlumaczyc (zareklamowac?), jak zyc z niektywnosci zawodowej i ze sa glupi, jesli do tej pory z tego nie skorzystali.
Good job! Podejrzewałem ten link ale nie sprawdzałem…
Gdyby nie było socjalizmu nie byłoby instytutu i nie miałby kto badać (strukturalnie) nowego zjawiska – jak utrzymać się z/w nieaktywności zawodowej.
Tu moze sie Pan mylic. Ja bym sie dobrze przyjrzal, czy przypadkiem posrod sponsorow tego instytutu nie ma znanego finansowego grandziarza, specjalisty od spoleczenstwa otwartego. W koncu chowanie roszczeniowych pasozytow to metoda obmyslona przez Szkole Frankfurcka, ktora skutecznie niszczy eurpejska cywilizacje.
A na zasilek 500+ mozna spojrzec troche inaczej. Dla ludzi pracujacych jest to metoda na wypisanie sie z socjalizmu. Bo jakby nie miali dzieci, to byliby platnikami netto do budzetu. A jak dostaja 500+ na dwojke dzieci, to dalej sa platnikami netto, ale duuuuzo blizej zera. I ja bym powiedzial, ze jest w tym cos ze sprawiedliwosci i to takiej zwyklej, a nie spolecznej.
cos ze sprawiedliwosci i to takiej zwyklej, a nie spolecznej.
Raczej coś z logiki, i to nie zwykłej ale Kalego: Kalemu ktoś ukraść krowe – źle, Kali komuś ukraść krowę – dobrze …. ;-D
Dla ludzi pracujacych jest to metoda na wypisanie sie z socjalizmu
Połowa ludzi śmiecących w Polsce wypisuje się w ten sposób z socjalizmu paląc na przykład śmieci… Bo jak by nie palili to byliby płatnikami netto do budżetu gminy a tak płacą dużo mniej. Niech ciepną jeszcze resztę śmieci do lasu a wypiszą się z socjalizmu zupełnie… 😀
Z tymi smieciami to jest w tej chwili tak, ze gmina obowiazkowo zapewnia ich wywoz i kaze placic. Ludzie wiec placa, ale dalej nocami pala smieciami w piecach i procz tego w lesie tez mozna znalezc kupe smieci pomimo, ze jak system obowiazkowego wywozu smieci byl wprowadzany to wladza obiecywala, ze po jego wprowadzeniu smieci w lesie nie bedzie. Jednak wladcza jak zwykle blednie prowadzila proces myslowy. Bo za smieci w lesie kolo mnie nie sa odpowiedzialni mieszkancy, ale niedzielni turysci przyjezdzajacy do Kampinosu z Warszawy na grilla. Z kolei mieszkancy nie pala smieci jedynie po to zeby nie placic za wywoz, ale rowniez po to, zeby miec tani opal i cieplo w domu. Dalej wiec pala…
Trzeba jeszcze zauważyć koszta: żeby wspaniałomyślnie państwo dało 500+ to musi zrabować w podatkach 1000. Wydajność naszego systemu podatkowego to ok 50% (chyba że uszczelnianie pomogło?) Niemniej – wolał bym żeby nie zabierali.. niż rozdawali. Co do tego kto i jaki przykład dzieciom daje to wyjątkowo nie zgadam się z autorem. Jestem tradycjonalista i wolał bym żeby moja Pani była z dziećmi w domu – stać mnie. Tylko że ona nie chce.. 🙂
Drogi cyniku.. co sądzisz o podatku odwrotnym? Zastanawiałem się czy nie była by to lepsza opcja i tańsza w utrzymaniu, przynajmniej w tej opcji jak to sobie wyobrażam:
Usuwamy cały socjał (Krus zus mops itd) i zastępujemy go podatkiem odwróconym. Ustalamy kwotę X np 1000pln.. zarabiasz 0 – dostajesz X, przykłady:
zarabiasz N=600 – dostajesz X-N/2 = 700, w sumie masz 1300 (jest przyrost i zachęta do pracy)
przy N=2k dostaniesz 0 .. – od każdego złotego powyżej 2k – zaczynasz płacić podatki
Planując wydatki w budżecie masz: zakładane dochody, przewidywane bezrobocie, średnią krajową, itp.. na podstawie tych danych można corocznie/kwartalnie/miesięcznie określać kwotę na socjal w systemie oraz manipulować kwotą X.. Państwo pozbywa się w ten sposób zobowiązań. Masz gwarancję że nigdy nie wyda więcej niż założona kwota. ergo: socjal nie zbankrutuje państwa. Mamy też ujemne sprzężenie zwrotne wbudowane w układ: mniej ludzi pracuje -> mniejsze wpływy z podatków -> mniejsza kasa na socjał (bo % w budżetu jest stały – np w konstytucji) -> mniejsze zapomogi -> większa motywacja do pracy..
Decyzje czy obdzielić więcej ludzi – strasznie małymi środkami, czy dać więcej mniejszej grupie wspaniałomyślnie zostawił politykom.. Próżny Salomon nawet na pochyłe drzewo nie naleje.
Drogi cyniku.. co sądzisz o podatku odwrotnym?
Oczywiście że to o wiele lepsze. Było o tym tu: Zatruty owoc 500+.
Ale problem jest binarny – albo się go widzi i odpowiednio głosuje (w tym przypadku na Kukuz15 – patrz wystąpienie ś.p. posła Wójcikowskiego) albo jest się bezmyślnym kołkiem, głosuje za 500+ i wymyśla się cuda niewidy aby uzasadnić że „mnie się należy” i do czorta z resztą.
Większość nie widzi że 500+ wprowadzony został własnie w celu zagwarantowania katastrofy demograficznej, z państwem wchodzącym w dług w celu wyrzucenia explicite olbrzymich pieniędzy na każde dziecko które następnie nie zwróci nigdy do budżetu nawet 1/3 poniesionych nakładów. Sam PiS przyznawał w chwilach szczerości że dzietność skoczy raptem z 1.3 do 1.5, co jest dokładnię tą gwarancją. Być może nie bez kozery hołubi Żydów ale odżegnuje się od izraelskiego rozwiązania zakładającego właśnie ujemny podatek dochodowy – i dającego tam dzietność 3.5.
Wybacz, ale tak na pierwszy rzut oka to ten podatek odwrocony to mi wyglada na idelanego kandydata do robienia na nim wszelkiej masci przekretow, podobnie jak sie je robi na podatku VAT.
No racja, przy naszej narodowej okupacyjnej mentalności na pewno będą jakieś przekręty. Tylko czy skala tego była by tak duża jak na obecnym socjalu, piramidzie Zus, emeryturach mundurowych, krusach, śmusach.. to wątpię. Jednostka nie przekręci więcej jak X. No i system powinien się równoważyć.. tzn stały % budżetu.
Do tego mamy już w powijakach system permanentnej inwigilacji finansowej. Już teraz mogą dokładnie określić ile ktoś ma wpływów na konto i ile wydaje. „Dobra” zmiana i uszczelnianie to dopiero przygrywka. Tak jak Cynik ostrzega wywalą z obrotu papiery, dogadają się z ITKorpo (prawie każdy z nas nosi szpiega w kieszeni), dorzucą „credit score” albo inny system punktowy jak chiny. Oczywiście wszystko w ramach po”d”stępu. Takie mam wrażenie że ta cała UE to właśnie po to żeby takie dobre zmiany zrobić nad naszymi głowami.
Żyjemy w ciekawych czasach.. idą ciekawsze 🙂