krąży po Europie
Po niepowodzeniu siłowego odsunięcia PiS-u od władzy przez „ulicę i zagranicę” różnym resortowym dzieciom będącym jak można się zorientować główną siłą napędową „opozycji totalnej” pozostał rozpaczliwy krzyk „Polexit”.
Jest to pierwsze od dłuższego czasu sensowne hasło z ich strony. Wbrew pozorom straszenie Polexitem jest argumentem obliczonym na konsumpcję wewnętrzną. Obliczone jest na głupotę społeczeństwa polskiego które z przyczyn nie całkiem jasnych należy wciąż do jednego z najbardziej pro-unijnych. Perspektywa odebrania mu percepcji brukselskich fruktów może je przestraszyć. Czy socjaliści Kaczyńskiego, którzy mimo kłótni z Timmermansem sami są całym sercem za unią, dadzą się na to nabrać? Tego nie wiemy. Jasne jest natomiast że gdyby naczelnik państwa był Orbanem, i zdobył się na odłożenie na bok swoich fobii antyrosyjskich, to podsuwanym przez opozycję argumentem zagrałby zgodnie z pozorami – na użytek zewnętrzny. Zagrałby ostro i ugrałby sporo.
Czas jest mianowicie na szeroką dyskusję na temat tego po co wchodziliśmy do unii, co nam ona dała a co my jej, i jaki jest dotychczasowy bilans tej kohabilitacji. Bilans ten był początkowo pozytywny, na tyle przynajmniej na ile odurzony nagłą wolnością po komuniźmie kraj mógł ogarnąć. Wschód odchodził na wschód, a zachód nadchodził szerokim frontem, rozrzucając na prawo i lewo komplementy i forsę. Do dziś te brukselskie tantiemy odbierane są jako należny krajowi socjał na poziomie rządowym, a dopóki więcej wlata niż wylata to musi być dobrze. Wszystko jednak ma swój kres.
Do niewielu dociera że przejęcie post-sowieckiej strefy wpływów przez Niemcy było zimną kalkulacją biznesową a nie żadną działalnością charytatywną. Brukselskie dopłaty to rozłożona w czasie kompensata za przejęcie przez zachód za bezcen masy upadłościowej po polskim komuniźmie. Tak zwana „prywatyzacja” polskiego telecomu TEPSA przez francuskiego rządowego giganta France Telecom, praktycznie za darmo, to jedynie symbol charakteru ówczesnych „przekształceń własnościowych” i o co w nich chodziło – o ekspansję ekonomiczną na wschód tanim kosztem oszołomionych jeszcze odchodzącym komunizmem społeczeństw.
Większość Polaków, z kompleksem długiego komunistycznego zamknięcia, wiąże EU głównie z otwartymi granicami i ze swobodą przemieszczania się. To bardzo ważne. Ten istotny przywilej przyszedł jednak nie tyle z unią co wraz z układem europejskim z Schengen, który nie jest ograniczony do unii europejskiej. Najlepszym przykładem jest Szwajcaria która do unii nie należy a wjechać do niej można w ramach Schengen dokładnie tak jak do Niemiec czy do Czech. Podobnie inicjatywa unijna SEPA – zunifikowana strefa (bezpłatnych) płatności bankowych – która dostępna jest dla każdego chętnego, z unii i spoza. Innym istotnym elementem jest czynnik bezpieczeństwa i udziału w NATO. Członkostwo w unii per se nie jest więc konieczne dla osiągnięcia szeregu ważnych korzyści.
Dla innych korzyści, takich jak udział w wielkiej strefie wolnego handlu, członkostwo w EU jest jednak praktyczne. Pojawia się jednak pytanie w jakiej unii i za jaką cenę? Unia do której wchodziliśmy w 2004 była taką gigantyczną strefą wolnego handlu i do takiej unii był sens wchodzić, mimo kontrowersyjnych warunków akcesu.
Kiedy jednak przewiniemy taśmę do dzisiaj pojawia się obraz dramatycznie różny. Z bloku handlowego unia przekształciła się w ponadnarodowe imperium, z centralą przejmującą gros prerogatyw państw członkowskich. Państwa te zdegradowane zostały do roli prowincji które bez gadania przyjąć mają dyktat centrali, jak ostatnio miliony murzynów z Afryki szukających tu socjalu. Element ekonomiczny ustąpił całkowicie miejsca wysiłkom politycznej integracji i pogłębiania struktur imperialnych. Opanowana przez socjalistów centrala w Brukseli narzuca prowincjom jak żyć, ingerując w najdrobniejsze szczegóły ich działalności. Określa to co mają myśleć i co czuć, co jest postępowe a co należy zwalczać i jak.
Do takiej uniii nie wchodziliśmy! Jest kwestią otwartą czy członkostwo w takiej unii, rządzonej przez Timmermansów i Verhofstadtów, unii multi-kulti i tęczowej, ma dalej sens. Czy jest tego warta dalsza erozja substancji narodowej i czy kompensują to coraz mniejsze przywileje ekonomiczne totalizującego się imperium? Brytyjczycy mieli odwagę powiedzieć nie i wybrali Brexit. Punktem centralnym była właśnie sprawa zachowania suwerenności i stanowienia własnych praw, w tym sprzeciw przeciwko nieograniczonej emigracji narzucanej przez Brukselę.
Odcięcie pępowiny unijnej nie będzie ani proste ani tanie. Ale może być opłacalne, a nawet konieczne. W Polsce nikt do otwartego Polexitu na nazie jeszcze nie nawołuje. Czas jednak na poważne zastanowienie się czy i gdzie są granice obcej interwencji których unii przekraczać nie wolno. Czy na przykład wolno dopuścić aby brukselscy socjaliści mogli ingerować w proces oczyszczania sądownictwa w Polsce z resortowych przetrwalników dekujących się tam od lat? Czas najwyższy na uczciwe zestawienie zysków i strat z członkostwa w unii z którego okaże się czy dalsza obecność w niej ma sens, czy też większy sens miałby Polexit.
Jest dobra szansa na to że dopiero wtedy, z realną opcją Polexitu na stole, drony w Brukseli w końcu zrozumieją że w ich własnym interesie leży nie posuwanie się zbyt daleko w narzucaniu prowincjom swoich lewackich wzorów i swoich lewackich modeli.
.
Sadze ze UE nastepnego kryzysu ekonomicznego nie przetrwa i sprawa wychodzenia zalatwi sie sama.
Przyczyny zapatrzenia w UE wydają się być dość zrozumiałe – ludzie mają w większości przestarzałą wiedzę o różnych krajach. Być może na przykład przestarzałą o 50 lat.. Ludzie patrzą na różne państwa z perspektywy jakie te państwa były np. 50 lat temu albo 30 lat temu. Nie wychwytują w większości, że kraje, jak ludzie zmieniają się bardzo na przestrzeni dziesięcioleci (bo zmieniają obowiązującą w nich ideologię). Jedne idą do góry, a inne staczają się. Fakt jest natomiast taki, że jakiś kraj był bardzo fajny np. 40 lat temu wcale nie oznacza, że musi taki dalej i odwrotnie..
https://www.youtube.com/watch?v=F_Ji3WSMKRA
Chyba lud się denerwuje
A dlaczego spozywka musiala by podrozec?
usa jest w ue a jest taniej, ale i wiele krajow ma taniej.
Raczej pleciesz androny i starasz sie na szybko wymyslec proste rozwiazania a ich nie ma. Wazne by bylo madrzej a nie inaczej
„Nigdy nie pojawi się taka siła. Spożywka w sklepie musiała by pójść 200% w górę.”
I niewykluczone, ze tak bedzie. Wlasnie czytalem artykul, ze polityka FEDu „quantitative tightening” aktualnie zaczyna miec juz negatywny wplyw na tak zwane emerging markets. Zadluzenie i deficyt pogarszaja sytuacje.
Analiza wykazala, ze owszem Turcja jest w najgorszej sytuacji (co widac juz po ich walucie w ostatnich miesiacach), ale Polska niestety wcale nie jest tak daleko.
A polityka rozdawania pieniedzy (ktorych nie ma) przez aktualny rzad, tylko przyspieszy sytuacje.
https://www.zerohedge.com/sites/default/files/inline-images/EM%20external%20funding%20need.jpg?itok=HxscRuEo
Wedlug grafiki idziemy od lewej (najgorzej) do prawej.
opcja której nikt nie bierze pod uwagę to taka żeby zachować się przyzwoicie. scenariusze jskie tu widzę to albo nasrać na stół i czekać aż nas wywalą albo żreć ile wlezie a na odchodnym zapakować jeszcze sztućce i zastawę bo przecież biednym się należy. Aż się prosi o soczystego kopa w dupsko bez pieszczenia soię z gamoniami, rezultat i tak będzie ten sam a straty mniejsze.
no własnie o tym 'won’ dyskutujemy
Ta, a później wróci PObis i odwróci wszystkie złe i dobre posunięcia PiS i bedziemy znowu kilka lat w plecy. <<To moja frustracja. Co do meritum to oczywiście masz rację.
Polska mogłaby dobrze prosperować poza UE, ale wymagałoby to pójścia drogą hongkońsko-singapursko-japońsko-południowokoreańską, z pewnymi korektami/odstępstwami od ww. Z grubsza leseferyzm w twardej wersji, rezygnacja z socjaldemokratyzmu. Takie państwo stosunkowo szybko stałoby się dominującym graczem w Europie Centralnej, zrozumiałe, że nasi „przyjaciele” z Niemiec nie są zainteresowani konkurencją gospodarczego tygrysa w podobnym wydaniu, wolą bantustan zarządzany przez swoich pachołów i będą robić wszystko by Polska była przy Niemcach kulawym parobkiem. Poza tym nie widać na horyzoncie mocnych sił zainteresowanych podobnym rozwojem wydarzeń (tj. bardzo liberalnej gospodarki w PL, mało obciążonej daninami i regulacjami), środowisko wokół „Krula” i ludzie podzielający część symbolizowanych przezeń poglądów to stanowczo za mało. Czyli „jak nie UE to Białoruś” – to prawda, bo klasycznego liberalizmu to nam nowy Mieszko I albo Jarosław z Żoliborza nie ufundują. Potencjał jest ale realnych możliwości jego wykorzystania nie ma. Pozostaje kisnąć w UE i mieć nadzieję, że w końcu zapadnie się pod własnym ciężarem.
Koncepcje na Polskę są 3.
1 Mocarstwowa – to już za nami i się nie wróci.
2 Federacyjna- to teraz przerabiamy. Utrata niepodległości w zamian za dobrobyt i bezpieczeństwo. Niestety to w zamian jest na niby.
3 Tranzytowa – samodzielny kraj czerpiący korzyści ekonomiczne ze swojego położenia geograficznego czyli wszystkim sąsiadom pozwalamy na dużą swobodę gospodarczą na naszym terenie. Silne państwo poradziłoby sobie znakomicie ale nie państwo istniejące tylko teoretycznie.
Federacja wygląda najmniej sexy ale przy naszych „ELITACH” to jedyna opcja. Swoją drogą Korwin mówi o konieczności Polexitu ale nawet na prawicowym forum nikt nie bierze go na poważnie – smuta.
Slogan „Obalim komunę” lub „Obaliliśmy komunę” jest tu kluczowy. Bo przecież teraz mamy „demokrację” i jest „klawo jak cholera”. Ci, którzy posługują się dziś tym językiem – komuny zazwyczaj nie obalali, tylko przytulali się do pieca i siedzieli cicho, by się nie wychylić i nie narazić. Ale każdy z nich to dziś kombatant pełną gębą.
Drugi argument takich miśków jest taki, że wtedy zarabiało się ok. 20 dolarów, a dziś wiadomo. Jeśli zestawić te dwie liczby to obecnie mamy dobrobyt. Tyle tylko, że wtedy zachód też wprowadził sankcje na cały obóz radziecki, co w konsekwencji odbiło się na tym, że złotówka i inne waluty były słabe. Zachodowi nie były potrzebne ani złotówki, ani ruble, ani korony czy (wschodnio)niemieckie marki, bo nie miał interesów po naszej stronie muru. Co potrzebował, to i tak kupował za bezcen.
Po tzw. obaleniu komuny to się zmieniło. A po wejściu do UE już w ogóle. Zachód sprywatyzował za bezcen co tyko się dało w Polsce, ale najważniejsze by powstał tu rynek zbytu. Sankcje zniknęły, złotówka raptem „umocniła się” ale tylko po to, by Polaków było stać na zachodnie towary.
No i akces do Unii. Ta sypnęła groszem, ale w tych segmentach, gdzie jej to się opłacał. Czytaj – gdzie pieniądze wrócą do nich prędzej czy później.
Półki z sklepach zapełniły się i obecnie zamiast octu stoi na nich Coca-Cola i czipsy. Do tego postęp technologiczny. Nie pierzemy już we Franiach tylko w automatach, nie jeździmy Maluchami, tylko zachodnimi furami, początkowo szrotem z Niemiec i Holandii.
Przeciętny Polak poprawę bytu utoższami z UE i demokracją, bo nie widzi jeszcze, że staliśmy się niewolnikami we własnym kraju, gdzie banki i najlepsze przedsiębiorstwa są w zachodnich rękach, a Polakom pozostaje handel azjatycką tandetą i coraz mniej jadalnym zachodnim żarciem. W tej chwili mamy jeszcze mieszkaniowy boom, niestety w większości dzięki kredytom. Kiedy banki odniosą stopy, wydoją ulicę z pieniędzy i marzeń o demokracji.
A może Naczelnik państwa jest sprytniejszy niż myślimy.
Narozrabiamy(cokolwiek to znaczy) i sami nas wyrzucą.
Mi tam wszystko jedno: Polexit czy PolKickoff, byle wyjść z tego bajzlu.
W traktacie lizbońskim jest procedura wyjścia z UE a nie ma procedury wykopu członka z UE. I nie dlatego że w UE jest raj i każdy członek sie cieszy że nikt go stąd nie usunie siłą, tylko dlatego że nie po to Niemcy inwestują w UE budując swoją hegemonię żeby im jakaś prowincja uciekała z tych macek.
UE ma dużo możliwości w doprowadzaniu prowincji do porządku, narzuca prawa, a w razie ich nieprzyjęcia regulowanie strumieniem dopłat.
PolKickOff jest lepszym rozwiązaniem. To oni rezygnują z nas, a nie my chcemy zrezygnować z nich, a więc wszelkiej maści negocjacje wyjściowe, kompensacje wpłat do budżetu UE nie będą wchodziły w rachubę, jak to mam teraz miejsce przy Brexicie. Z drugiej strony sami nikogo nie będą chcieli wykopać, aby nie utworzyć precedensu dla innych niezadowolonych.
„kohabitacji” Drogi Panie
najbardziej wyjscia z UE boi się nasz euro-sceptyczny rząd więc nie wiem kogo i po co próbują oszukiwać
Jak dziecko…
Odpowiedzą: chcecie wychodzić? To idźcie!
Bo jak nie wiecie, jak wasza gospodarka działa – to w końcu się dowiecie. 😉
.
A wybór został dokonany wcześniej:
.
“Dodam, że tego samego dnia gdy u nas odbyły się te wybory, w Chinach armia rozgromiła protest na placu Tiananmen w Pekinie. Chiny poszły inną drogą niż ówczesne państwa Europy Środkowo-Wschodniej. Dziś Chiny są już drugą lub nawet pierwszą potęga gospodarczą świata, a państwa bloku wschodniego, które wybrały „demokratyzację” według wzorów i zaleceń Zachodu zostały zepchnięte na peryferia; dokonała się tam deindustrializacja a masy ludności opuściły ten obszar upadku przez co doszło tam do zapaści demograficznej i gospodarczej i nie widać sposobu by mogła nastąpić poprawa.”
Ostatnio chyba tylko polityka zostala na Panskim blogu. Mam wrazenie, ze czesc inwestycyjna, oszczednosciowa poszla w zapomnienie, chyba trend podobny jak na zlocie. A szkoda.
nic tak nie wyłoji oszczędności i inwestycji jak politycy. tematy polityczne to po prostu political risk managemennt
Dobre. A jak to wyglada z drugiej strony?
1.Polska potrzebuje unii (w domysle unii celnej) bardziej niż Polska
2. W momencie akcesji do UE (2004) było wiadomo, że Polska wchodzi nie tylko do unii celnej ale też politycznej
3. Polska straciła niepodległość 14 lat temu a teraz tylko nipotrzebnie fika, może tylko w ten sposób zrobic sobie krzywdę.
4. Jak się wchodzi do klubu to należy respektowac jego zasady a jak się nie podoba to won.
Poza tym jak zauważyłeś nie ma w Polsce poważnej siły ktora by postulowała wyjście z Unii. I jak to dyskutować z Europejskim oszołomstwem?
@Antyetatysta:”nie ma w Polsce poważnej siły ktora by postulowała wyjście z Unii”
Bo na razie za wcześnie. W/g mnie trzeba poczekać do nowego budżetu i zobaczyć jakie nam zrobią kuku. Jak będzie za bardzo bolało, to „się wyjdzie”. Na razie w ostateczności możemy olewać (jak inne kraje:) wyroki TSUE.
@HeS
Nigdy nie pojawi się taka siła. Spożywka w sklepie musiała by pójść 200% w górę. Partie polityczne wybierają ludzie dla których 500+ to darmowa manna z nieba dzięki łasce Kaczyńskiego. To z jednej strony, z drugiej jest obóz tych lepszych, bardziej światowych ludzi co to modla się o powrót Tuska i normalności. To jest dla mnie dramat, nieważne czy rozmawiam z kimś biedniejszym czy bogatszym to zawsze nasza rozmowa do tego się sprowadza. Ci drudzy bardziej mnie martwią, bo niejednokrotnie są to ludzie świetnie wykształceni i bardzo dobrze sobie radzą w polskim piekielku. Więc jak u nas ma w ogóle wyglądać debata o wyjściu z UE?
Tak hipotetycznie, ciekawe ile nas kosztowałoby wyjście z UE, skoro akces był tak kosztowny.
P.S.
Ja tam jak widzę Millera to zawsze przypomina mi się jak Kazik śpiewał 'będziesz wisiał Miller, Ty k*** j*** za to że Didi się tuła po obcych krajach’.
@arem:”Nigdy nie pojawi się taka siła. Spożywka w sklepie musiała by pójść 200% w górę”
No właśnie. Skoro nie idzie w górę (a płace tak), tzn. że jest lepiej niż przedtem. To komu by się chciało walczyć jak „jest dobrze”. Mówię o takich uregulowaniach UE, które spowodują te „200 % w górę”. A to może się to stać okrężną drogą. Energia o 30% w górę, woda, ścieki, śmieci, transport, … . i po paru latach dostaniemy znaczący spadek poziomu życia i to z powodu przynależności do UE, która wymusza lub ogranicza ( w miarę potrzeb) działania w ważnych dziedzinach życia gospodarczego.
Nasze władze i bez UE świetnie sobie radzą w goleniu nas baranów. Dobrze ze dodałeś to 30% na tym, 20% na tamtym. O to chodzi by podwyżki szły stopniowo aby nie było buntu. A tak subtelnie przykreca się śrubę.
Społeczeństwo się bogaci, to niby widać, ale czy poza bieżącą konsumpcją na towary coraz lepszej jakości pecznieją społeczeństwu konta?
Zasada swobody świadczenia usług, jako jedna z podstawowych zasad współczesnej UE, teoretycznie nie powinna być niczym ograniczana. W praktyce bywało z tym różnie. W 2004 roku Niemcy panicznie bali się konsekwencji rozszerzenia UE i konkurencji ze strony niektórych polskich firm. Lęk był na tyle silny, że w traktacie akcesyjnym wynegocjowali, iż polskie firmy z branż potencjalnie najbardziej konkurencyjnych nie będą mogły swobodnie świadczyć usług na terytorium RFN przez okres 7 lat (!) od dnia rozszerzenia UE. W drugą stronę to ograniczenie nie obowiązywało.