Negocjowanie z unią

ciąg dalszy poradnika

negotiations

A propos technik negocjacyjnych… Naprawdę przykro patrzeć jak rząd polski daje się ogrywać  przez KE jak kompletny nowicjusz. Jest najwyraźniej bez elementarnej znajomości negocjacyjnego ABC.  Mamy więc Komisję Europejską wieszczącą absolutny koniec świata z brakiem polskiej demokracji i w ogóle. To tylko otwarcie.   Nikt jednak nie pofatyguje się zapytać o jaki brak demokracji, czy o jakie mankamenty państwa prawa konkretnie chodzi.

Okay. Nadpremier Mateusz Krzywousty jedzie następnie na sparring z Timmermansem do Brukseli  i podobno wygrywa. Wszystko podobno jest na dobrej drodze, nadzieja zaczyna kiełkować. Artykuł 7 wobec Polski ma zostać wycofany, może nawet w maju. Kwestia dni, cały kraj czeka w napięciu…  A potem wychodzi Timmermans ze znaną  z tysiąca negocjacyjnych podręczników gadką – postęp jest, absolutnie, ale niedostateczny. Potrzeba o wiele więcej…

Nie wiem czy światowej ogłady nadpremier Morawiecki wie nawet że pada ofiarą nieznajomości klasycznej techniki negocjacyjnej. Technikę tę znają na wylot profesorowie wyższych uczelni. Profesor wiedząc że studenta stać na więcej nigdy mu tego nie powie wprost ani nie wyspecyfikuje: naucz się pan rozdziału A, B i C i sprawa załatwiona. Powie natomiast: wierzę w pana, wiem że stać pana na wiele więcej. Ocena niedostateczna.

W powtórce student zarywa noce, wkuwa jakieś nonsensy które mogą się ewentualnie przydać. Co też belfer miał na myśli? A przecież byłem przygotowany… Może tym razem się uda?   Następnym razem oczywiście się udaje. Student otrzymuje piątkę. Dziwi się tylko że belfer o nic w zasadzie nie pyta. Zamiast tego wstawia gadkę szmatkę i gratuluje…  Otóż nie pyta bo dostał to co chciał – zmusił oponenta do maksymalnego wysiłku, do pokazania wszystkich kart. Chciał aby student wypruł z siebie żyły i aby opanował jak najlepiej cały materiał. Po co mu wtedy cokolwiek sprawdzać?

Mało ludzi orientuje się że reakcja typu: „niewystarczająco… oczekuję znacznie więcej niż to” jest znanym trickiem negocjacyjnym, wymierzonym w to aby oponent wyszedł z lepszą propozycją. To dosłownie negocjacyjne ABC.    Gdyby o tym nadpremier Morawiecki wiedział, albo gdyby choć  przerzucił sobie parę negocjacyjnych podręczników, dowiedziałby się że właściwą reakcją na tę odzywkę nie jest wypruwanie z siebie żył i nie jest wychodzenie z czymś lepszym z miejsca! Absolutnie nie! Właściwą reakcją na tę zagrywkę jest jej zakwestionowanie z miejsca,  danie oponentowi do zrozumienia że dobrze znamy ten trick i zmuszenie go do kwantyfikacji żądań.

Mam wyjść z lepszą propozycją? Okay,  a co uważałby pan/pani za propozycję lepszą? O ile lepsza propozycja z mojej strony byłaby dostatecznie dobra?   W ten sposób ograniczamy swobodę oponenta zyskując dla siebie cenne informacje o jego priorytetach.

Gdyby nadpremier Morawiecki o tym wiedział nie byłoby nierealistycznych oczekiwań ze strony KE a jej pies łańcuchowy Timmermans zostałby ograniczony w ruchach odpowiednio wcześnie. Musiałby wykrztusić z siebie, bez kluczenia i gry na czas którą uprawia obecnie, że EU chodzi o to, o to i o tamto, a reszta jest w porządku. Wtedy i Morawiecki mógłby go rozliczyć, zamiast dać się wpuścić w maliny niezdefiniowanych bliżej a eskalujących się ciągle ustępstw.

Stosowana od początku technika ta mogłaby też prawdopodobnie  zepchnąć KE do defensywy. Podejrzewamy bowiem że zarzuty o „brak praworządności” w Polsce są zasadniczo bogus – bez substancji. Komisji Europejskiej jest tak naprawdę obojętne  czy paru komunistycznych jeszcze przetrwalników będzie orzekać czy nie będzie, albo kto kogoś tam wybiera czy nie wybiera. C’mmon! Chodzi jej o jedno – przedterminowy koniec niechętnych jej rządów PiS-u. Dokładnie o to samo chodzi jej właśnie we Włoszech, gdzie niechętny jej rząd Conti nie doszedł nawet do skutku, zastąpiony przez posłuszego Brukseli aparatczyka. Lud może sobie głosować ile chce ale KE wybiera kto ma rządzić.  Ha, ha…

Panie premierze Morawiecki – get real!

20 thoughts on “Negocjowanie z unią

  1. Przygnębienie to jedno, niedowierzanie to drugie. Jak długo nim coś się zmieni?

  2. Jestem przygnębiony. Naprawdę! Bo jak ogarnąć całe to bagno, w którym przyszło nam się pławić, wszystkie te afery i aferki, cały ten wszechobecny syf, to nachodzi mnie taka refleksja. Po co my tę „komunę obalali”, komu to przeszkadzało?

    1. Głównie dlatego że taki właśnie był plan Stanów Zjednoczonych na obalenie bloku sowieckiego od wewnątrz, przy czym samo Radio Wolna Europa odegrało niemałą rolę. Nie jest to jednak tragiczne – daleko nie ujechalibyśmy na tym systemie, wbrew temu co z entuzjazmem wspomina dość wielu Polaków ze słynnym „oh, za komuny było tak dobrze, cieszyliśmy się ze wszystkiego.”
      Obecny stan rzeczy nie jest co prawda zadowalający, ale sama Unia nie ma się najlepiej i przy zmiennych czynnikach gospodarczo-finansowych przyszłość może jeszcze ukształtować się znacznie pozytywniej dla Polski. Oczywiście NAJLEPIEJ byłoby, gdyby nasz kraj całkowicie otworzył się na nowe technologie i trendy, i to jak najszybciej… ale jak widać – to może jeszcze potrwać.

    2. @Ksawery:”Po co my tę “komunę obalali”, komu to przeszkadzało?”

      Hmm, wyczuwam, że ten komentarz napisał jakiś „młodzik”. Ja pamiętam komunę i zaręczam Ci, że to był dopiero syf. Dzisiaj to mamy „High life, bon ton, savoir vivre, pardon”. Wtedy, to bez pozwolenia władzy nie można było sobie pierdnąć, nie mówiąc o prowadzeniu jakiejś działalności (gospodarczej, politycznej, społecznej). Fakt, nie było podatków (wcale, jak w Auschwitz:)

  3. W przypadku Hiszpanii czy Włoch sytuacja jest zrozumiała – ich zobowiązania gwarantuje EBC, więc mogą sobie pozwolić na niskie odsetki. Tyle że Polska nie jest w strefie euro, więc nas to nie dotyczy. Wczoraj czytałem w Rzeczpospolitej, że Glapiński nie planuje podwyżek aż do roku 2020. Ja się pytam – jakim cudem?!

  4. Na taśmach wiadomych powinni zmienić …i kamieni kupa na …i ŚMIECI(orów) kupa!!!

  5. @Cynik9 -> Polecisz jakies ksiazki o technikach negocjacyjnych?
    Ew. inne zrodlo skad wiesz jak to dziala 🙂

  6. Zgadzam się w zasadzie z przedstawionym rozumowaniem. Ale właściwie jest istotniejszy problem. Dlaczego marnujemy czas w tym przedstawieniu? Zakończmy te gierki i idźmy tam gdzie się tworzy historia. Co z tego, że będziemy świetne negocjować? Nam trzeba budować kraj, gdzie ludziom chce się mieć plany rzeczywiste: rodzina, dzieci i dom. nie takie sponsorowane dzieci, ale tylko własne, za które my ponosimy odpowiedzialność.
    Nasz piękny i żyzny kraj leży odłogiem, nikomu właściwie się nic nie chce, bo startupy nie są wyrazem tego, że sa jakieś marzenia i świetne rozwiązania w ślad za nimi, ale tylko i wyłacznie kolejną modą, która znowu przyniosła kolejne biurokratyczne przebranie państwowego rozdawnictwa…

    1. Co z tego, że będziemy świetne negocjować?
      Wbrew popularnemu przekonaniu negocjowanie nie jest tylko dla rządu, związkokracji czy sytuacji z terrorystami. W zasadzie negocjujmy za każdym razem stojac oko w oko, krawat do krawata, z drugą osobą. Łącznie z własnymi dziećmi które są czesto doskonałymi negocjatorami! Rzeczy takie jak poproszenie szefa o podwyżkę to czyste negocjacje! Zdanie sobie sprawy z pewnych ogólnych prawidłowości tego procesu, i wykorzystanie ich, jest pomocne w osiągnięciu założonych celów.

  7. Przepraszam za offtop, ale może jakaś mądra głowa wyjaśni mi pewną rzecz. Otóż stopy procentowe w USA po ostatnich podwyżkach zrównały się z polskimi. Obligacje amerykańskie płacą w zasadzie tyle samo co polskie. Jakim więc cudem polski rząd znajduje kupców na swój dług? Jeśli chodzi o wiarygodność, USA jest lata świetlne przed Polską. Wydaje się zatem oczywiste, że światowi inwestorzy będą oczekiwać „bonusu” w zamian za inwestowanie w bardziej ryzykowne papiery jakiegoś wschodnioeuropejskiego kraju. Co więcej, FED zapowiada kolejne podwyżki, a NBP wręcz przeciwnie. Jak to jest możliwe, że w takiej sytuacji Morawieckiemu udaje się rolować dług? Albo świat stoi na głowie albo ja czegoś nie ogarniam.

    1. Przypomina się anekdota ze sprzedażą psa za 50000 zł. Psa technicznie sprzedać po tej cenie wprawdzie się nie udało ale już wymiana na dwa koty po 25000 zł każdy zakończyła się pełnym sukcesem… 😉

      USD/PLN może być specjalnym przypadkiem z szeregiem wyjaśnień w obie strony, ale jak jest możliwe że rentowność 10Y obligacji zbankrutowanej Hiszpanii jest 1.57%, prawie dwukrotnie mniejsza niż 10Y treasuries? Albo leżących na nosie Włoch jest porównywalna? Odpowiedź – jeśli się ma ECB który skupuje każdy scheiss za „prawdziwe” pieniądze to pojęcie „ceny rynkowej” przestaje praktycznie istnieć.

      1. W latach 1938-1939 podobna sytuacja była w Rzeszy Niemieckiej. Banki zostały zobligowane, by za coraz większą część lokat ludności kupować państwowe obligacje. Można się domyślać, że i w Polsce taka sytuacja może mieć miejsce. Banki zamiast kredytować gospodarkę, będą zmuszone kupować państwowe bondy, nawet, gdy teoretycznie nie będzie to zbyt opłacalne.

        1. …bo przecież elity przetrwały IIWŚ i… robią dzisiaj dokładnie to samo co dziadek Hitler.

          Różnica pomiędzy czasami NSDAP a dzisiejszą UE polega na tym, że Włochy czy Polska już dawno byłaby spacyfikowana zagonami czołgów na wieść o niezależnych rządach.

          W obecnych zaś czasach nieposłuszne kraje pacyfikuje się 100 mln euro na np. „rozwój handlu w Polsce”. Dzięki temu odbiera się rządowi możliwość obrony terytorium – brak podatków bo np. bierda zapłaciła 440ml podatku, to jest 0,5% podatku dochodowego toż to grabież!!! sic!)?…

          Brak podatków to brak siły wojskowej a tym samym brak możliwości obrony przed wrogiem.

          O to, im tam w KE chodzi. Nic więcej.

  8. A propos…

    Ja oczywiście wiem, że „koncesja” tutaj to kalka językowa z „concession”. Wiadomo o co chodzi. W jęz. polskim (wydaje mi się, nie jestem polonistą) w tym kontekście używane jest raczej „ustępstwo”, bo „koncesja” to na ogół rodzaj zezwolenia, bądź licencji. Słowo „koncesja” w znaczeniu „ustępstwo” nie jest już używane.

Comments are closed.