Kogo straszy autonomia Śląska

czyli ideały ideałami ale racja musi być po naszej stronie

autonomia śląskaWow!  Poprzednie dwa wpisy wzbudziły szereg ciekawych uwag łączących Katalonię ze Śląskiem.   Narracja je łącząca:  suwerennej Katalonii nie możemy poprzeć bo będziemy mieli zaraz suwerenny Śląsk na karku, a do tego dopuścić  nie możemy!  Nie trujmy więc o prawach i wolnościach innych  bo wiadomo że racja w tej sprawie musi być po naszej stronie…

Hmm, hmm, ciekawe to, ciekawe… Pokłady demokracji, wolności i zrozumienia dla idei samostanowienia muszą być  w Polsce grube… niczym warstwa farby na zardzewiałym słupie… 😉      Ale podrążmy ten ciekawy temat dalej.  Dlaczego właściwie Śląsk nie miałby uzyskać daleko idącej autonomii, odróżniając się drastycznie od reszty Polski? I od reszty Niemiec, na ten przykład. Co gdyby rządząc się po swojemu, wg własnych praw, stał się oazą wolności i wolnego rynku,  kontrastując z reżimami go otaczającymi?

Dla uproszczenia, odejdźmy od przebrzmiałej, historycznej spuścizny mówiącej że Śląsk musi „należeć”  albo do Polski albo do Niemiec. Nie musi być niczyją kolonią. Załóżmy zamiast tego że Ślązacy (z których wielu czyta tego bloga, o czym dobrze wiem) chcą po prostu utworzyć  autonomiczny euro region i rządzić się po swojemu.  I co w tym złego? Kto na tym traci?

Kto na tym traci wiadomo  –  każdy kolonialny hegemon który chciałby wycisnąć ze Śląska dużo więcej niż sam tam włożył.  Problemy ze Śląskiem w przeszłości wynikały właśnie z tego.  Retoryka patriotyzmu była głównie parawanem. Co więc gdyby autonomiczny euro region Śląsk/Silesia, formalnie część składowa państwa polskiego,  zatrzymać mógł 90% zbieranych w nim podatków, zamiast odprowadzać je do centrali w Warszawie?   Dokładnie tak jak autonomiczny region Tyrolu Południowego we Włoszech.    Rewolucja? Być może… Ale czy jest wielu  Ślązaków którzy powiedzą: nie, zamiast tego pragniemy być wyciskani z własnych bogactw przez zewnętrznego hegemona, czy to Polskę, czy Niemcy, czy Czechy?

Nam się tak nie wydawać… Obok całej retoryki suwerenności, własnych praw, parlamentów, wolności  językowej, religijnej, obyczajowej, whatever, tak naprawdę liczy się w praktyce jedno – autonomia finansowa. Ergo, money. I to nie w żadnym negatywnym sensie, po prostu albo kontrolujesz money na własnym terenie, i przez to ten teren,   albo ktoś inny ją kontroluje,  i przez to ciebie.   Jest to ważne ponieważ  od tego zależy wszystko inne, w tym zakres i trwałość  regionalnej suwerenności. Jeżeli kontrolujesz money to zatrzymujesz >90% zbieranych podatków i rządzisz się w ich ramach. Wtedy kwestia do jakiego hegemona wędruje pozostałe 10% nie robi wielkiej różnicy. Ważne że jesteś u siebie i decydujesz o sobie!

Każdy region w Polsce odprowadza wszystko do centrali w Warszawie. Nie zostaje mu nic, i  jest zdany na jej łaskę i niełaskę w tym co otrzyma z powrotem.  Nie ma nic do gadania w sprawie najważniejszej – co się dzieje z tym co sam wypracował. Co więc jeśli region Śląsk/Silesia nie odprowadzałby tych 90% podatków do Warszawy ale zatrzymałby je dla siebie? Co jeśli miałby sam władzę nad swoimi bogactwami i nie dzielił się nimi z nikim pod przymusem? Herezja? Koniec świata?  Czy tylko inne podejście do tematu?

I co gdyby ten przykład spodobał się innym?   Co gdyby wyciskani jak cytryna i wiszący potem na datkach z centrali ludzie z innych regionów zaczęli ściągać na rosnący w siłę i znaczenie autonomiczny Śląsk,  szukając tam  wolności i lepszych warunków własnego rozwoju?  Czy rządzący się po swojemu Śląsk,  nie drenowany przez centralę ze swoich bogactw,  byłby takim końcem świata jakim sugeruje to aktualny hegemon skwapliwie unikając słowa „autonomia”?  Podnoszona czasem,  pusta w środku,  obawa „aneksji” niemieckiej jest wygodnym straszakiem  aby nie dopuścić do utraty kasy z  eksploatowanej kolonii.  Sukces regionu śląskiego mógłby okazać się zaraźliwy, zmuszając hegemona do redukcji socjalistycznego centralizmu, w tym podatków,  także w innych regionach.  Inaczej zaczęłyby one tracić biznes, i ludzi, do lepiej prosperującego i  bardziej atrakcyjnego,  śląskiego  konkurenta.  Decentralizacja władzy,  konkurencja między regionami  i związana z tym utrata kasy centralnej  jest  marą senną  totalitarystów każdego odcienia.

Wreszcie, czy autonomiczny,   prosperujący Śląsk/Silesia nie byłby nowym otwarciem, krokiem w kierunku tej Europy którą chcemy widzieć  a której jak na lekarstwo? Alternatywą dla obłędu europejskiej „integracji” i „harmonizacji”, rozsiewanego przez totalitarne lewactwo spod znaku Verhofstadtów, Schultzów i Macronów? Jeśli ktoś ma wątpliwości do czego prowadzi autonomia niech spojrzy na Szwajcarię i jej kantony. A jeżeli ktoś woli marudzić że „Polska to nie Szwajcaria” niech przeczyta ten wpis, w którym przytaczamy przykład  kwitnącego autonomicznego regionu w samym środku podatkowego piekła EU.

78 thoughts on “Kogo straszy autonomia Śląska

  1. tak sobie myślę ze powinienem ogłosić autonomie od swojego miasta, co mi tu jakiś prezydent miasta będzie podatki gruntowe nakładał a ja póxniej nie mam wpływu na to na co one idą dalej
    odgrodzę się drutem kolczastym i zrobię „autonomiczną demokratyczną republikę 21a”

  2. Cyniku jeśli można wtrącić taki mały offtopic: media podały że jakiś 17-latek zaatakował siekierą i ranił sporo ludzi w kantonie St. Gallen (media podają że Łotysz , co on tam robił ?) , niecałe 3 miesiące temu również w St. Gallen był atak nożownika w restauracji. Co się stało z tym szwajcarskim prawem do posiadania broni ? To mają te pistolety czy nie ? Byłem przekonany że taki jak wyciągnie siekierę to co drugi przechodzień wypali mu w łeb, a ten zdążył kilkanaście osób pociąć i dopiero policja go złapała.

    1. Yeah, pewnie miał trudności w opanowaniu Schweizer Deutsch… trudno się dziwić że się chłopak sfrustrował 😉 Prawo prawem ale nawet Szwajcarzy nie wchodzą do knajpy jak John Wayne do saloonu, z palcem na cynglu…

  3. Drogi Cyniku ! Wystarczy spojrzeć komu te wszystkie autonomie są na rękę – oczywiście Niemcom jako politycznemu kierownikowi Unii Europejskiej. Podstawowa sprawa: podział dowolnego państwa osłabia to państwo. Więc widzimy podział Hiszpanii, właśnie odbyły się referenda we Włoszech – Wenecja Euganejska i Lombardia też chcą autonomii, mówi się już o francuskiej Alzacji, do tego Śląsk, wszystkie duże państwa UE zaczynają się dzielić, tylko Niemcy jakoś pozostają zjednoczone. Przyszły wygląd UE jest jasny: silne Niemcy jako centrala i rozdrobnione regionalnie okolice. Podejrzewam że narastanie regionalizacji zostało zaplanowane przez Niemcy i doprowadzi do zmiany wyglądu Europy podobnie do nacjonalizmów na początku 20 wieku.

    Przypominam również niemieckie pretensje terytorialne do Śląska i Pomorza zach. doskonale wpasowują się w ten nurt regionalizacji.

    A dlaczego Polska nie powinna poprierać Katalonii ? Aby otrzymać sojusznika w osobie Hiszpanii. Ponieważ po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE nikt nie będzie miał siły aby przeciwstawić się Niemcom. Polska już dawno powinn przygotowywać taką koalicję.

    1. po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE nikt nie będzie miał siły aby przeciwstawić się Niemcom.
      To niestety wygląda jednak na kliniczny przypadek narodowej schizofrenii… 😉
      Po co było w ogóle wchodzić do EU, organizacji stworzonej, zdominowanej i FINANSOWANEJ przez Niemcy? Po to aby kombinować cały czas jak się Niemcom „przeciwstawić”? Owszem, uznaję argument że akces w 2004 był do organizmu materialnie innego niż totalitarna struktura powstała potem, do której wprowadzał nas Lech K. Uznaję też argument że UK było ważnym ogniwem przeciwwagi dominacji niemieckiej i dużo bardziej bliskie idei „Europy ojczyzn” M.Thatcher niż pogłębianie socjalistycznego bagna euro-integracji franko- germańskiej. Tym bardziej jednak czas skonfrontować rzeczywistość i nazwać rzeczy po imieniu – wyjście UK z EU szanse na strawną dla polskich interesów narodowych unię redukuje do zera. Rozpaczliwe szukanie sojuszników teraz, aby w post-brexitowej EU „przeciwstawić się Niemcom”, te rozmaite „międzymorza” i sojusze z Maltami, Cyprami i połową Litwy (2-ga połowa i tak już w Londynie… 😉 jest po prostu śmieszne. Co zresztą Timmermans z Merkel i Macronem udowadniają na każdym kroku. Wyjść z tego czerwonego tramwaju zanim drzwi za UK zamkną się na dobre!. Jedyne czego nam potrzeba to dostęp do wspólnego rynku. Bedzie się z tym wiązała pewna cena którą trzeba będzie płacic. Ale dużo bardziej warto ją płacić wiedząc za co i stojąc z boku niż płacić składki do Brukseli na Timmermansa, „uchodźców” i pogłębianie imperium.

  4. Miałem już się kłaśc spać (budzik nastawiony na 5 rano) ale trudno, nieopatrznie zernąłem na blog i stwierdziłem, że jednak spróbuję wytłumaczyć po co komuś coś tak jednoznacznoie ohydnego jak autonomia 😉

    Czy ktokolwiek z komentatorów neguje słuszność zasady pomocniczości (https://pl.wikipedia.org/wiki/Zasada_pomocniczo%C5%9Bci)? Nie? To fajnie, ja też nie. Niestety, do realizowania jakichkolwiek zadań na jakimkolwiek szczeblu potrzebny są fundusze. Tak jak każdy z nas (chyba?) jest zdania, że sam najlepiej dysponowałby swoimi funduszami, tak też na szczeblu wyższym (w moim przypadku – wspólnoty mieszkaniowej) udaje się wyracowywać naprawdę sensowny sposób wydatkowania WŁASNYCH pieniędzy wspólnoty, nie można zatem wykluczać, że na kolejnych wyższych szczeblach administracyjnych rozsądnie wydawałoby się WŁASNE pieniądze, aż do szczebla centralnego. Autonomia nie jest może panaceum, ale jest IMHO krokiem we właściwym kierunku. Jeśli się nie mylę, projekt RAŚu przewidywał stworzenie sub-autonomii dla oszczególnych regionów, z ich własnymi budżetami zasilanymi wprost z podatków mieszkańców tych sub-regionów.
    Kolejnym argumentem jest transparentność rozliczeń pomiędzy poszczególnymi regionami a centralą. Teraz wszyscy płacą do wspólnego wora a horda polityków, która akurat dorwała się do żłoba na Wiejskiej, decyduje, gdzie ile na co wydać. Wszelako na żadnym szczeblu poza centralnym nikt chyba nie zna bilansu wpłaciłem – otrzymałem. Wątpię, by w skali mikro ktokolwiek z czytelników byłby w stanie zaakceptować robienie interesów na takich zasadach.
    Kolejny punkt – pluralizm i konkurencja między poszczególnymi regionami. Uważam, że konkurencja o podatnika w skali średniej czy małej (miasta) stymulowałaby ewolucję coraz lepszego zarządzania (oczywiście, „pomyłki ewolucji” upadałaby). Łatwiej jest kotrolować wydatkowanie własnych pieniędzy na niższym szczeblu niż wyższym. Łatwiej rozliczać osoby dysponujące podatkami na niższym szczeblu. Poza tym – teraz by zdecydowanie zmienić system podatkowy trzeba zasadniczo opuścić państwo. Przy delegowaniu uprawnień na możliwie niskie szczebel administracyjny – wystarczałoby zmienić region, sub-region a kto wie? może po prostu miasto? Tak, tak, podobnie jak RAŚ, jestem zwolennikiem autonomii dla wszystkich regionów RP.

    To tyle argumentów. Teraz pozwolę sobie ustosunkować się do niektórych stwierdzeń jakie napotkałem w komentarzach.
    1. Niektórzy utożsamiają pojęcia autonomii i separatyzmu. Uważam takie utożsamianie za całkowicie bezpodstawne. Czy poszczególne stany USA mają dużą autonomię, np. w sprawach podatkowych czy prawnych (jak chociażby swobodę w decydowaniu o karze śmierci – większą niż RP w ramach UE)? Tak? Ale stany nie są od siebie odseparowane, niepodległe, prawda? To samo można powiedzieć o kantonach Konfederacji Szwajcarskiej, landach Austrii czy RFN, regionach autonomicznych we Włoszech, częściach składowych Zjednoczonego Królestwa. Fakt, że niekiedy regiony autonomiczne chcą zmaksymalizować swoją autonomię (kilka lat temu Szkocja czy obecnie Katalonia), ale to już inna para kaloszy – popatrzmy ile autonomiczny regionów nie dąży do odseparowania się.
    2. Karalność propagowania autonomii z uwagi na separatyzm. Właściwie poprzedni punkt rozstrzyga sprawę, ale – gdyby RAŚ dążył do separatyzmu, co jest penalizowane – to czy w przeciągu już 27 lat swojej działalności nie został rozwiązany a jego przywódcy oskarżeni i skazani?
    3. Autonomia ma uzasadnienie tylko dla mniejszości etnicznych (tak rozumiem łączenie kwestii autonomii z rachitycznym śląskim renesansem z ostatnich kilkunastu lat). Zadajmy sobie pytanie, czy stany USA zamieszkują różne narodowości (po części tak, ale chyba przytłaczająca większość obywateli USA odpowiedziała, że są Amerykanami)? Czy landy Austrii czy RFN zamieszkują różne narodowości? Zasadniczo gross (jeszcze) mieszkańców nie miałaby wątpliwości, że są Austriakami czy Niemcami. Jak widać, odrębność etniczna mieszkańców danego regionu nie jest konieczna do zorganizowania ustroju wewnętrznego państwa opartego o autonomię stanów, landów czy jak by zwać mniejsze jednostki administracyjne. Co do Szwajcarii – może gospodarz bloga mógłby udzielić stosownych informacji?
    4. Autonomia ma sens tylko w przypadku kreowania regionów a’la specjalne strefy ekonomiczne w ChRL. Owszem, sukces takich stref w ChRL jest spektakularny. Jednak nie jest to IMHO jedyna przesłanka do takiej organizacji struktury wewnętrznej państwa. Uzasadnienie – na początku mojego komentarza.
    5. A propos Katalonii – cóż, spróbujmy podejścia cynicznego: czy taki kryzys wewnętrzny nie jest „manną z nieba” dla rządu w Madrycie? Kondycję gospodarczą Hiszpanii przybliżał wielokrotnie gospodarz bloga, w przypadku konkretnych problemów gospodarczych można by się spodziewać niepokojów społecznych, zmiany rządu itp. A tutaj – proszę, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, mieszkańców Królestwa Hiszpanii mniej interesują kwestie gospodarcze czy społeczne, większość jest zjednoczona wokół bohaterskiego premiera Rajoya! Owszem, są koszta ale są też nieliche zyski… W zalewie informacji nt. Katalonii trudno mi odnaleźć teraz źródło, ale jakiś miesiąc temu czytałem (czy nie sygnowaną przez EFA) publikację, z której wynikało, że rząd centralny w kilku punktach naruszył autonomię Katalonii jakiś czas temu, co pchnęło rząd Katalonii w przeciwną stronę…
    6. Śląsk, woj. Śląskie… Zainteresowanych regionem odsyłam do Wikipedii https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Al%C4%85sk . Woj. Dolnośląskie, ze swoją stolicą na czele, radzi sobie co najmniej dobrze (https://wyborcza.pl/7,155287,22526630,mumia-tutenchamona-i-silniki-lotnicze.html#BoxBizLink) i może najzwyczajniej w świecie nie być zainteresowana w tworzeniu większej struktury organizacyjnej. RAŚ działa praktycznie tylko na Górnym Śląsku (jego polskiej części – bo jest też czeska) – w woj. Opolskim i zachodniej części woj. Śląskiego. Rosnące zainteresowanie mieszkańców woj. Opolskiego ideą autonomii musiało ograniczyć morderstwo burmistrza Zdzieszowic (dziwnym trafem krótko po wyrażeniu przez niego poparcia dla autonomii gospodarczej Górnego Śląska). Co do poparcia RAŚu w woj. Śląskim – mierząc je liczbą mandatów w sejmiku wojewódzkim otrzymujemy poniżej 10% (pamiętajmy, że na terenach małopolskich poparcie nie przekracza pojedynczych procent). Czy to mało? Jak na organizację, której roczne sprawozdania finansowe wykazują wpływy rzędu 100 tys. PLN, zwalczaną od wielu lat przez centralę i jej lokalnych czynowników, będącą przedmiotem powszechnego hejtu, bezskutecznie próbującą się przebić przez mur ignorancji i arogancji do świadomości społecznej – całkiem znośnie, moim skromnym zdaniem. Niestety, obawiam się, że poparcie ogranicza się do części śląskiego „getta” oraz nielicznej grupy co światlejszych przedstawicieli narodu polskiego. Czy to ma szanse na zmianę? Wątpię – idea autonomii została już chyba tak zohydzona w oczach społeczeństwa, że zmiana tego będzie już niemożliwa :(.
    7. Autonomia spowoduje straszne skutki, przyłączenie do Niemiec itd itp. Cóż, w II RP woj. Śląskie miało bardzo szeroką autonomię (nie tylko gospodarczą – https://pl.wikipedia.org/wiki/Statut_Organiczny_Wojew%C3%B3dztwa_%C5%9Al%C4%85skiego), a a takie rozwiązanie było przed przedwojennych polskich profesorów stawiane za wzór dla dalszej ewolucji utroju wewnętrznego RP (https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1507360,2,autonomiczny-slask-w-latach-dwudziestych.read). Co do przyłączania do Niemiec – po drodze jest właściwie w 100% polskie woj. Dolnośląskie, naprawdę myślicie, że – nawet gdyby w zdecydowanej większości polscy mieszkańcy Górnego Śląska zechcieliby kiedyś takiego przyłączenia – to da się jakoś magicznie połączyć G. Śląsk z RFN? Jak? Czy RFN nie ma dość innych problemów, by brać sobie na utrzymanie stopniowo biedniejący i wyludniający się region, w dużej mierze zdewastowany i zatruty ekologicznie? Przy okazji popsuć sobie stosunki z coraz większym podwykonawcą – RP? IMHO to już nawet nie fiction, to fantasy.
    8. Kondycja G. Śląska, finanse… Kondycję – przynajmniej wschodniej części – Górnego Śląska naszkicowałem powyżej. Przesadzam? Niedawno prasę obiegła prognoza PAN, wg której w przeciągu następnych bodaj 30 lat najsilniej wyludniającym się miastem będzie Zabrze, zaś w pierwszej 10-tce najsilniej wyludniających się miast są jeszcze 4 inne miasta G. Śląska. Co do finansów – w XX międzywojennym autonomiczne woj. Śląskie rok w rok dopłacało do budżetu centralnego (raz, w apogeum kryzysu gospodarczego Warszawa zgodziła się na pozostawienie tangenty w dyspozycji Skarbu Śląskiego). Po wojnie ówczesne woj. Śląskie (Górny Śląsk + Zagłębie) w pierwszej 5-latce wypracowało 49% PKB ówczesnego państwa polskiego. Teraz – te same ziemie wypracowują co najwyżej ćwierć tego udziału w PKB). Tylko wówczas Warszawa był gruzowiskiem a teraz jest metropolią. W dużej mierze nietknięte zniszczeniami (nie licząc powojennego szabru) miasta Górnego Śląska służyły kilka lat temu jako plenery do filmu o Powstaniu Warszawskim. Kto zyskał, kto stracił na bezprawnym zlikwidowaniu autonomii – widać gołym okiem. O liczbach coś jeszcze – kilka lat temu Ministerstwo Finansów zostało zapytane, jaki procent podatków wpłacanych z obecnego woj. Śląskie wraca w postaci rożnych dotacji / dofinansowań do woj. Śląskiego. Po kilku miesiącach MinFin odpowiedziało zestawieniem , że 10% wpłaconych podatków wraca do woj. Śląskiego. Jak widać proporcje są dokładnie odwrotne, niż postuluje gospodarz bloga – dziwi jeszcze kogoś, że koncepcja autonomii jest tak zwalczana? Zresztą – skoro wszyscy są przekonani że do G. Śląska nic tylko dopłacają – czemu nie popieracie autonomii? Przecież przed wojną wzajemne transfery finansowe regulował dość prosty wzór (trudno mi szybo znaleźć inny link, muszę zadowolić się tym: https://mariuszwons.wordpress.com/2014/07/08/o-skarbie-slaskim-nieco-inaczej/#more-54). Chcecie wiedzieć ile dopłacacie do Górnego Śląska – proszę bardzo, wzorzec z czasów II RP jest gotowy :).
    9. Kondycja Ślązaków… w szczególności mieszkańców Zabrza i Gliwic… Cóż, w ostatnim spisie powszechnym narodowość śląską (jako jedyną i w różnych konstelacjach zadeklarowało mniej niż 850 tys obywateli RP – https://slonzoki.org/2013/07/narodowosc-slaska-w-powiatach-wg-gus/). Jak widać, Gliwice i Zabrze należą do najsilniej spolonizowanych / „odśląszczonych” dużych miast wschodniej części G. Śląska. Wnioski pozostawiam PT czytelnikom bloga. Co nie znaczy, że kondycja Ślązaków jest jakoś szczególnie dobra. Inklinacje do socjalizmu i etatyzmu są silne (na ile się orientuję wśród rodziny, głównie PiSowskiej proweniencji). Czy zatem autonomia nie spowoduje natężenia socjalistycznego drive’u? Przypuszczam, że tak (jak chyba w reszcie kraju). Mam tylko nadzieję, że jak już wyborcy w naszym rejonie wypróbują wszystkie inne możliwości, to zaczną wybierać te sensowne (vide losy Słowacji, wpierw rządy populistów a potem liberalizm i sukces gospodarczy).

    1. W kwestii autonomii napiszę to samo Tobie co napisałem autorowi tego bloga. Życzyłbym sobie by taka autonomia powstała i stała się punktem zwrotnym w historii współczesnej Polski. Oczywiście w pozytywny sposób. Moje obawy dlaczego Śląsk miałby pójść do Niemiec przedstawiłem już wcześniej, oczywiście w wersji hard, mam nadzieję że to się nie zisci.

      Inna sprawa, ze miałem przyjemność pracować w kilku miasteczkach woj. opolskiego. Cześć rodziny przeprowadziła się na Śląsk (Gliwice i Knurow). Obraz Ślązaków z np. Knurowa to piękny podział na pijanych górników z domami mieszkalnymi (w charakterze altanek, byłem pod wrażeniem) na przyblokowych ogródkach działkowych, jakichś 'normalnych’ obywateli i rozrastajaca się klase średnia – to ostatnie bardzo mi się spodobało. O patolach z Bytomia nie będę się rozpisywał, znasz temat na pewno lepiej odemnie.
      Napiszę za to o np. Oleśnie i okolicy, połowa miasteczka i okoliczne wioski działają na zasadzie mąż i ojciec zaoieprza w Niemczech i przyjeżdża na weekendy do domu. Jeśli wyemgrowali cala rodzina to na święta przyjeżdżają nowymi autami z wypożyczalni by poszpanowac pod kościołem jak to zajebiscie im się wiedzie. Podobnie jest w Krapkowicach, Głogówku.

      Chyba znamy różnych Ślązaków, ponieważ moje zdanie jest takie, ze PKB regionu ciągną w górę dobrze wykształcone 'słoiki’ które przyjechaly na Śląsk za pracą a nie rdzenni mieszkańcy takich Gliwic dla przykładu. Mojemu kuzynowi który całkiem daleko zaszedl w Hitachi sąsiadki śląską gwarą oznajmily, ze dopiero trzecie pokolenie będzie się mogło nazywać slazakami, a same zajmują się plotkowaniem przez cały dzień. Jakby to miałby być jakiś przywilej. Choć w Knurowie podoba mi się niedzielny poranek, gdy na całym osiedlu słychać jak kobiety tłuką wołowinę na rolady : )

      1. Jeśli dobrze rozumiem, jest Pan przeciwnikiem autonomii Śląska / Górnego Śląska, gdyż jest Pan fatalistą „w kwestii terytoriów, konfliktów”?

        Czy słyszał Pan kiedykolwiek, by autonomia Woj. Śląskiego w II RP przyczyniła się w jakikolwiek sposób do upadku II RP? Nie? Ja też nie.
        Przyjrzyjmy się granicom II RP:
        – z Niemcami: 2033 km (wliczając bardzo silnie pro-niemieckie Wolne Miasto Gdańsk)
        – z ZSRR – 1412 km
        – z Czechosłowacją (później niemieckim Protektoratem Czech i Moraw oraz pro-niemiecką Słowacją) – 984 km
        – z Litwą – 507 km
        – z Rumunią – 349 km
        – z Łotwą – 109 km.
        W sumie granice lądowe II RP wynosiły 5394 km, z czego blisko 92% z państwami nieprzyjaznymi bądź z niezabliźnionymi sporami granicznymi.
        Przyjrzyjmy się granicom III (czy może już IV) RP:
        – z Czechami – 796 km
        – ze Słowacją – 541 km
        – z Ukrainą – 535 km
        – z Niemcami – 467 km
        – z Białorusią – 418 km
        – z Rosją – 210 km
        – z Litwą – 104 km
        Jak widać, granica z Niemcami jest blisko 5 razy krótsza niż w II RP, z Rosją – blisko 7 razy krótsza niż z ZSRR w II RP. Nawet jeśli Federacja Rosyjska w jakiś sposób „inkorporowałaby” Ukrainę, czego się Pan obawia („Mamy na południu zbankrutowany bantustan ukraiński, który bez zewnętrznego finansowania się rozleci. Wcale nie wykluczam opcji, że w przyszłości możemy graniczyc z Rosją nie tylko na mazurach.”) to i tak granica byłaby o ok. połowę krótsza niż w czasach II RP. Sytuacja graniczna III RP jest dużo lepsza niż w II RP, z tym się chyba każdy zgodzi. Co więcej, Czechy, które jeszcze w latach wojennych zabiegały o pozyskanie (w ich oczach zapewne o odzyskanie) Śląska, chyba już nawet o tym nie pamiętają.
        Czego zatem się obawiać? „Unii rozlatującej się z powodu socjalizmu, centralnego planowania i postępu obyczajowego. Na co receptą jest jeszcze więcej powyższych plus import afrykańskich lekarzy i inżynierów.”? Niemców, w zgodnej opinii gospodarza i czytelników bloga, z pieśnią na ustach karnie podążających do samozagłady wg planu Hootona? To ma być korzystna alternatywa cywilizacyjna i finansowa dla Śląska? Osobiście wątpię, ale każdy ma prawo do swojego zdania…
        Może należy się obawiać Rosji – sukcesorki ZSRR, której Armia zapisała z reguły w bardzo nieprzyjemny sposób w zbiorowej pamięci mieszkańców Śląska 72 lata wstecz? Państwa, które oddziela od Śląska szczelny pas rdzennie polskich ziem?
        Jeśli jakieś państwo mogło by stanowić interesującą alternatywę cywilizacyjno-finansową dla Śląska, to typowałbym Republikę Czeską – sęk w tym, że – pominąwszy nikłe prawdopodobieństwo tego, by taki pomysł uzyskał kiedykolwiek jakąś szerszą akceptację na Śląsku – trudno mi sobie wyobrazić, że państwo, które blisko ćwierć wieku temu rozstało się 5,5 mln mieszkańców Słowacji teraz mogłoby zapałać chęcią do wejścia w bliski związek ze Śląskiem, zamieszkałym obecnie przez około 7 mln mieszkańców, w przytłaczającej mierze – rdzennych Polaków.

        Skoro autonomia woj. Śląskiego w II RP nie przyczyniło się w żaden sposób do upadku tego państwa, to jak autonomiczny Śląsk / Górny Śląsk mógłby stanowić zagrożenie dla III RP – państwa niemalże całkowicie jednolitego etnicznie, z o wiele lepszą sytuacją graniczną i mimo wszystko – lepszą międzynarodową, przeżywającą obecnie gospodarcze prosperity (w kontraście do problemów gospodarczych II RP, czasów Wielkiego Kryzysu)?

        „Obraz Ślązaków z np. Knurowa to piękny podział na pijanych górników ”

        Cóż, przypadki uzależnień się zdarzają, górnicy nie są żadnym wyjątkiem (w rodzinie mam przykład uzależnienia HFA, dla równowagi – mam też całkowitego abstynenta, brata tego HFA).

        „O patolach z Bytomia nie będę się rozpisywał”

        Ja ze swej strony chciałbym tylko przypomnieć, że:
        – w latach międzywojennych Bytom był najbogatszym miastem niemieckiej fragmentu wschodniej części Górnego Śląska,
        – przez wiele dziesięcioleci Bytom wypracowywał 2 % PKB całego państwa polskiego,
        – w ostatnim spisie powszechnym jedynie 17,6 % mieszkańców Bytomia zadeklarowało narodowość śląską (w różnych konstelacjach, również z narodowością polską).

        „PKB regionu ciągną w górę dobrze wykształcone ‘słoiki’ które przyjechaly na Śląsk za pracą a nie rdzenni mieszkańcy takich Gliwic dla przykładu”

        A ileż to rdzennych mieszkańców w Gliwicach pozostało, w tym bodaj najskuteczniej spolonizowanym / „odśląszczonym” mieście spośród miast wschodniej części Górnego Śląska? Poza tym proszę wziąć pod uwagę, że miasta G. Śląska poniosły niesamowite straty w elitach – wpierw eksterminowano ludność żydowską, następnie wyjechały elity polskie (szczęśliwi, którzy wybrali Zaleszczyki, ewakuowani na wschód zostali w dużej mierze wymordowani w ZSRR), potem prześladowano elity pro-polskie, wraz z kolejami wojny wyjechali Niemcy a następnie prześladowano… z początku „na ślepo”, następnie czyszczono etnicznie G. Śląsk z ludzi uznanych arbitralnie za Niemców, przy czym „burżuje” byli podwójnie niepożądani. W latach 50-tych czy do pewnego stopnia późniejszych tak uprzyjemniano życie autochtonom, że wielu wyjechało (nieważne – RFN czy NRD), pozostawiając cały majątek. Kolejne dziesięciolecia to kolejne fale emigracji, coraz bardziej motywowanej ekonomicznie – a w takich sytuacjach wyjeżdżają częściej ludzie przedsiębiorczy, silniej zmotywowani do poprawy swojego losu… Rezultaty miał Pan okazję zaobserwować.

        „sąsiadki śląską gwarą oznajmily, ze dopiero trzecie pokolenie będzie się mogło nazywać slazakami, a same zajmują się plotkowaniem przez cały dzień. Jakby to miałby być jakiś przywilej.”

        Zaobserwował Pan jeden z aspektów tradycyjnego stylu życia – kobiety zajmujące się domem i wychowaniem dzieci. BTW: to klachanie, a plotkowanie 🙂 Co do bycia Ślązakiem – chyba większość mieszkańców RP nie czuje bluesa, ze swej strony mogę polecić felieton autorstwa ks. bp dr hab. Andrzej Czaji, obecnego biskupa opolskiego: https://gornyslask.wordpress.com/fenomen-slaski/
        Tak rozumianej śląskości nie można nabyć poprzez prostą zmianę miejsca zamieszkania. W przypadku przybyszów – trzeba nią „nasiąkać” wiele dziesiątek lat, te 3 pokolenia wcale nie muszą być przesadzone. Aha – oczywiście trzeba chcieć nią nasiąknąć, dostrzec w niej wartość.

        1. OK, separatyzm i wojny włożyć między bajki- z tego się można tylko cieszyć. A patologia na śląsku jest polska, nie śląska ,oprócz knurowskich górników, tu zdania nie zmienię bo miałem czas im się przyjrzeć i ich zwyczaje znaczy się chlanie po pracy i w dni wolne są patologią, ale przynajmniej za swoje piją i to na + zaliczam. Dziękuję za wyczerpującą odp.

  5. przy okazji było spotkanie reprezentantów „ludziów” pracy NSDP Solidarność z ministrami i prezesami „czempionów” narodowych w skrócie cyrk https://www.youtube.com/watch?v=4R_lqpUHhxQ

    wniosek:
    dopóki ludzie nie są w stanie zrozumieć czym jest pieniądz fiducjarny /i konsekwencje tego/ nie ma szans żeby ludzie cokolwiek zrozumieli i wzięli los w swoje ręce…..

  6. Argumentow za autonomią brak bo naruszenie status quo jest nie w smak większości ludzi i będą bronić tego co jest niezależnie od racjonalnosci
    Tym bardziej kudos dla GB za brexit – ze doprowadzili do realizacji czegoś co wydawało się nie do pomyslenia

      1. Może to nie cud tylko jakaś cecha charakteru która jest nam nieznana.
        Nasz euro-sceptyczny rząd prędzej by sobie urżnął nogę tępą piłą niż odspawał się od darmowej kasy, choć w gębach bardzo mocni to palcem by nie kiwnęli gdyby to groziło upadkiem ze stołka.
        Co nie znaczy że uważam brexit za gwarancję sukcesu – raczej znak że Anglicy mają jeszcze trochę cojones i są gotowi nadstawić karku gdy trzeba.

        1. Nasz euro-sceptyczny rząd prędzej by sobie urżnął nogę tępą piłą niż odspawał się od darmowej kasy (…)

          Ironia tkwi w tym, że ta darmowa kasa może się niedługo skończyć albo mocno skurczyć, tak czy owak. To by było bardzo ciekawe do obserwowania. Niezły test na to jak wspaniale sobie radzi polska gospodarka, gdy musi nagle działać dużo bardziej samodzielnie. Gadające głowy twierdzą że wszystko jest świetnie.

          1. Gdyby to było tylko tyle to OK. Ale koniec PRLu też był testem jak sobie radzi gospodarka gdy musi działać dużo bardziej samodzielnie. I jak wypadła? Wypadła świetnie, tylko szybko plasnęła o beton – nagle wyszlo że nie mamy nic co było by w stanie konkurować z przedsiębiorstwami zagranicznymi a miejscowi 'bogacze’ są nędzarzami w porównianiu z zachodnimi odpowiednikami. No i trzeba było od początku wszystko wystartować, od sprzedaży sznurowadeł, hotdogów i gumy do żucia na straganach…
            A teraz znowu budujemy socjalistyczną gospodarkę, tyle że w calej Europie, ale nie spodziewam się żeby nagły koniec socjalizmu bardzo różnił się od PRLu.

          2. ale nie spodziewam się żeby nagły koniec socjalizmu bardzo różnił się od PRLu.

            Moim zdaniem różnica będzie olbrzymia bo bardzo krwawa.
            Polityka gospodarcza PiSu wprowadziła Polskę na ślepy tor ze stacją końcową o nazwie narodowy-socjalizm. Przeciętny rolnik z 3 dzieci i 30 ha ziemi dostaje obecnie od państwa za nic 60000 pln rocznie. Kto to niby miałby odwrócić i jak? Następna wielomilionowa grupa to biurokraci i ich najbliższa rodzina (o wiele mniej zaradni od tych komunistycznych). Dla 50% prywatnych firm w Polsce strategicznym źródłem utrzymania są kontrakty z szeroko rozumianym państwem. Trzeba będzie wiele dóbr odebrać niektórym żeby tą całą resztę utrzymać.
            Na koniec historia z własnego podwórka: Wystąpiłem w tym roku do Dyrekcji Ochrony Środowiska z wnioskiem o odszkodowanie za ścięte na mojej posesji przez bobry drzewa (dla mnie to już jest kuriozum, że takie odszkodowania są wypłacane). Po miesiącu nowym Dusterem przyjechały 4 panie (to oczywiście kuriozum nr 2).
            1.Pani kierowca
            2.Pani kierowniczka, która mierzyła pnie drzew i psikała pomarańczowym sprajem
            3.Pani I zastępca kierowniczki, która zapisywała pomiary
            4.Pani II zastępca kierowniczki która fotografowała ścięte pnie
            Następnie od Pani kierowniczki dowiedziałem się o dwóch następnych kuriozach:
            1.Ponieważ DOŚ nie dysponuje własnymi pieniędzmi przekazuje sprawę do Ministerstwa Środowiska a te występuje o nie do Ministerstwa Finansów, które każdorazowo uruchamia rezerwę celową.
            2.Od stycznia 2017 Ministerstwo Finansów OPODATKOWAŁO ODSZKODOWANIA podatkiem dochodowym.
            A na koniec kuriozum, kuriozów: Narobiły się te biedne bobry, narobiły panie z DOŚ, 2 ministerstwa wymieniły dokumentację i pochyliły się nad sprawą, żebym mógł dostać za 12 ściętych drzew (w tym 3 pomniki przyrody) 526 pln oczywiście minus podatek.

          3. Dzięki za tę cenną wiadomość! Widzę że swoje bobry też będę musiał zaskarzyć. Występuje jedynie skandaliczna dyskryminacja której unia surowo przecież zabrania. Jak bobry wygryzą pomnik przyrody to wyceniają go na 500zł. Jak Ty wygryziesz ten sam pomnik przyrody bo na przykład zacienia ci działkę to wyceniany jest on na blizej kilkanaście tysięcy zł, jesli nie lepiej… 😉

            Wniosek – chcąc tanio pozbyć się „pomnika przyrody” trzeba zaprosić bobry na obiad… 😀

          4. Przeciętny rolnik z 3 dzieci i 30 ha ziemi dostaje obecnie od państwa za nic 60000 pln rocznie. Kto to niby miałby odwrócić i jak?

            Mała przesada. Tylko w zachodniopomorskiem średnia powierzchnia gospodarstwa jest 30 ha, średnia w skali kraju jest 10.48 ha. 2K/ha za „nic nie robienie” wyciągąć można tylko w wypadkach specjalnych, wymagających generalnie pomyślunku co zresztą nie kwalifikuje się jako „nic”… 😉 Za autentyczne „nic nie robienie”, bez upraw czy hodowli, nie wyciągnie więcej niż 1K/ha. 

            Uzależnienie chłopów od narkotyku dopłat jest znane. Bonanza prawdopodobnie się też kiedyś skończy – okay. Ale czemu od razu „krwawo” i PiS? Przecież to nie PiS płaci a EU. Jeżeli EU przestanie płacić to PiS będzie pierwszy aby zwalić to na Brukselę i napuścić na nią chłopów z kosami.

          5. Można dostać znacznie wyższe odszkodowanie jeśli nie można wykorzystać drewna, np: ścięte drzewo zabierze powódź.

            Liczyłem 1K za ha + 1500/miesięcznie na dzieciaki + zwrot VAT z paliwa.

            Krwawo skończy się za wiele lat, nie wiem kto będzie wtedy rządził ale puszkę Pandory otworzył PiS programem 500+, PO już oficjalnie zaproponowała 500 pln nawet na 1 dziecko.

          6. @fanjkm:”Krwawo skończy się za wiele lat …”

            Chyba że „za wiele lat” inflacja sprowadzi te kwoty do przysłowiowych kwot „na waciki” (nikt nie obiecuje waloryzacji:)

  7. MOD: @all
    Dziękuję wszystkim za interesującą dyskusję. Przyznam że dziwi mnie nieco strona „śląska” tym że nikt nie podjął przeciwnej strony argumentu wyjaśniając dlaczego autonomia byłaby korzystna i mile widziana. Może się jednak jeszcze zmaterializuje…

    1. Może dlatego:

      Kodeks Karny
      Art. 127.
      § 1. Kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.
      § 2. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.
      Art. 128.
      § 1. Kto, w celu usunięcia przemocą konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.
      § 2. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. (…).

      1. Biurwa i bolszewicy się w Polsce dobrze umocowali. Przecież nie wolno nic zmieniać.

        Ale nigdy nam to nie przeszkadzało. Lotniska są pootwierane i bilety tanie (stąd masowa emigracja z Polski).

    2. „dziwi mnie nieco strona “śląska” tym że nikt nie podjął przeciwnej strony argumentu”

      Drogi Gospodarzu bloga,

      jako uważający się za przedstawiciela „strony śląskiej” zapewniam, że zbyt zajęty jestem pracowaniem na podatki idące do centrali :/ by się teraz wypowiadać. Może znajdę czas w niedzielę by się wypowiedzieć, ale szczerze powiedziawszy, wątpię bym znalazł go wystarczająco dużo, bo zasadniczo różnię prawie we wszystkim prawie ze wszystkimi komentatorami – musiałbym chyba w niedzielę nic innego nie robić, jak tylko polemizować z komentarzami, skończyłbym pewnie w poniedziałek rano (cóż – praca).
      Generalnie ja (i chyba nie tylko ja) różnimy się diametralnie od poglądów większości czytelników tego bloga. Czytając wypowiedzi czytelników bloga dochodzę do smutnego przekonania, że mój ideał ustroju wewnętrznego państwa jest o wiele wiele bliższy Konfederacji Szwajcarskiej niż przytłaczającej reszty komentatorów. Jeśli ktoś zna jakąś analizę socjologiczną tego fenomenu, będę bardzo wdzięczny o jej wskazanie.

      1. Yeah, Szwajcaria otoczona jest reżimami unijnymi naokoło. Jej 26 kantonów ma finansową autonomię zbliżoną, wg. naszej terminologii, do praktycznie maksymalnej. Jak to się więc dzieje że kantony te, jeden po drugim, nie „wybierają wolności” w ościennych mocarstwach? W szczególności szereg kantonów graniczy z Niemcami, co zdaniem jednego dyskutanta wyżej uniemożliwia jakąkolwiek autonomię Śląska… 😉 Dalsza grupa kantonów graniczy z Francją, także znaną w przeszłości z zapędów ekspansjonistycznych… Zamiast jednak przechodzić w szpony hegemona dzieje się raczej rzecz odwrotna. Kiedy kilkadziesiąt tysięcy Niemców rocznie wybiera wolność w Szwajcarii, a nie słyszano o jednym Szwajcarze który by jej szukał w Berlinie. Może więc jednak element wolności, a w szczególności autonomii finansowej, nie jest zupełnie martwy?

        1. Uniemożliwia autonomię w najgorszym możliwym scenariuszu, który przedstawiłem wcześniej.
          Zapytam się, skoro Niemcy migruja do Szwajcarii a nie odwrotnie dlaczego również nie wprowadzają szwajcarskiego modelu u siebie?
          Takie dość ogólne pytanie. Dlaczego sprawnie działający ustrój państwa, skuteczne prawo czy system podatkowy nie jest masowo kopiowany przez inne kraje? Zapewniając im tym samym dobrobyt i lepsza przyszłość. Z tego co wiem nie ma na to patentów.

          1. Dobre pytanie, trudna odpowiedź… Zależy chyba od ludzi, ich tradycji, przekonań, zwyczajów i pragnienia decydowania o własnym losie, a także od ciągot totalitarnych kasty rządzącej i jej stopniem przyspawania do koryta.

            Podam dobry przykład – pytasz się  „dlaczego [Niemcy]również nie wprowadzają szwajcarskiego modelu u siebie?„. Otóż widziałem wystąpienie Frauke Petry z AfD w czasie wizyty w Szwajcarii. Padły z jej ust dokładnie te słowa: „chcemy więcej Szwajcarii w Niemczech”. Dlaczego więc nie więcej niz tylko coś 13% Niemców głosowało na AfD, mimo że jako jedyna partia jest ona przeciwko przyjmowaniu „uchodźców”. Otóż dlatego że tę pierwszą opozycję w Niemczech od przynajmniej 20 lat rządzący establishment obmalował jako „skrajną prawicę”, marginalizujac ją na każdym kroku i zaprzysięgając że nie utworzy z nią koalicji. Zaznaczenie w pracy sympatii pro AfD równa się towarzyskiemu ostracyzmowi takiemu samemu jak wystapienie przeciwko uchodźcom, i to nie dlatego że ktoś czytał program AfD lecz przez czystą indukcję rządzącego lewactwa.

          2. Oczywiście że patent jest, wprowadzenie daleko idącej wolności gospodarczej. Działa zawsze i wszędzie. Problem w tym że ludzie którzy rządzą każdym państwem nie należą do biednych, więc nie są zainteresowani w wolności gospodarczej. Do tego dochodzi to że wolność gospodarcza ma słaby PR wśród mas ludu (być może celowo). Widocznie w Szwajcarii masy ludu są nieco bardziej oświecone i cenią sobie wolność gospodarczą i dlatego ludziom władzy w Szwajcarii trudniej jest przeprowadzać swoje operacje na masach tak jak by chcieli.

          3. @Cynik
            Ok więc w imię politpoprawnosci ludzie w Niemczech masowo wyłączają zdrowy rozsądek? Potrafię zrozumieć, ze w towarzystwie ludzie ukrywają swoje poglądy będąc niepewnym reakcji otoczenia. Sam się tego nauczyłem np. ws. Smoleńska. Jednak w niemieckiej komisji wyborczej podejzewam, ze ludzie oddają głosy pojedynczo i za kotara gdzie zakreslaja na kogo głosują nie ma politzmajstra pilnujacego na kogo głosują ludzie. Może się mylę, ale oficjalnie poglądy oficjalnymi a właściwe głosowanie powinno ukazać poziom zdrowego rozsądku niemieckiego społeczeństwa. Chyba, ze mieliśmy kreatywne liczenie głosów.

            @Filharmoniker
            „Do tego dochodzi to że wolność gospodarcza ma słaby PR wśród mas ludu (być może celowo). Widocznie w Szwajcarii masy ludu są nieco bardziej oświecone i cenią sobie wolność gospodarczą i dlatego ludziom władzy w Szwajcarii trudniej jest przeprowadzać swoje operacje na masach tak jak by chcieli.”

            To jest bardzo dobrze powiedziane, sklanialbym się jeszcze do tego, ze ludzie nie chcą wolności gospodarczej tylko jeszcze więcej manny z nieba. Żadna indoktrynacja nie jest potrzebna. Każdemu się należy, tym bardziej teraz po 500+ wyobraź sobie która partia w programie wyborczym założy likwidację tego programu? Umacnia to wszystko większość naszej kochanej emigracji. Przyjadą na święta i opowiadają o tych wszystkich dodatkach, kindergeldach dzikich wezach. Nie czarujmy się, wybory wygrywa partia która zdobędzie rząd dusz nad ludźmi którzy wierzą w darmowe 500+, czy wcześniej, ze stadiony wybudowane za dlugi na euro rozwina nasz kraj itp.
            Jeszcze w sprawie PR wolności gospodarczej w Polsce. Wolność gospodarcza = Korwin = oszołom. Uważam osobiście, ze Korwin bardziej szkodzi sprawie o która walczy (albo raczej walczył) ze względu jak jego niemal każda wypowiedź jest modyfikowana w mediach by bardziej podkreślić jego rzekome oderwanie od rzeczywistości.

          4. Ok więc w imię politpoprawnosci ludzie w Niemczech masowo wyłączają zdrowy rozsądek?

            Dokładnie! To że ukrywają swoje poglądy jest też prawdą. I rzecz nie ogranicza się do Niemiec, jest tak w całej EU. Byt określa świadomość. Mechanizm tego jest w zasadzie prosty – istnieją pewne relacje zależności, łańcuch zaczyna się gdzieś w partii i idzie w dół drabiny społecznej. Partie mogą być różne i spierać się o szczegóły, ale polit-poprawność paraliżuje poruszanie pewnych tematów z góry na dół. Przekroczenie linii tabu na pewnym poziomie propaguje się z kolei w górę, z potencjalnymi konsekwencjami dla przekraczającego…

  8. Jest jeszcze jeden aspekt rzadko poruszany. Może nie do końca trafny, ale wszelkie takie autonomie źle mi się kojarzą – jeśli byłoby tak jak piszesz cyniku to luz. Zrzutka na wojsko do wspólnej kasy jest ok, a resztę organizujmy sobie sami (bo w małym regionie premier mieszka obok mnie i niech no tylko fiknie albo zdefrauduje coś – Islandia). Natomiast bolszewicką międzynarodówkę łączyła wspólna nienawiść do ludzi, i tym ugrali bardzo wiele, bo 'narody’ kłóciły się o jakieś języki i nazwy ulic/autonomie, zamiast tak samo zjednoczyć pod szyldem antybolszewickim… Jeśli chodzi tylko o kapustę to ok. Jeśli o pokrojenie świnki przed zjedzeniem, to gorzej.

      1. Wrocław to nie Śląsk! To Dolny Śląsk!

        Różnica? Na przykład nasi wszyscy przodkowie przyjechali w latach 40-tych i 50-tych z Kresów. To nie Opolskie czy Śląsk, „rodowity Wrocławiak” to max 3 pokolenia do tyłu! Brak jest kompletnie zjawisk obecnych w takich miastach jak Kraków czy Warszawa że ktoś dzieli ludzi na „prawdziwych” Warszawiaków/Krakusów… wszyscy jesteśmy tu napływowi. Myślę, że to wprowadza zdrowszą atmosferę.

        Nikomu tu żadna autonomia w głowie (a byłoby super bo KGHM i aglomeracja Wrocławska). Za federalizacją byłbym na tak… Bardzo dużo różnic w sprawach światopoglądowych przebiega plus-minus po linii Wisły… Po co mamy się męczyć z in vitro albo bez in vitro, z aborcją albo bez aborcji – wystarczyłoby, że na wschodzie po swojemu a na zachodzie po swojemu.

        1. Ależ Wrocław to stolica całego Śląska – tak Górnego jak i Dolnego:
          https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Al%C4%85sk
          https://pl.wikipedia.org/wiki/Dolny_%C5%9Al%C4%85sk
          https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C3%B3rny_%C5%9Al%C4%85sk
          https://pl.wikipedia.org/wiki/Wroc%C5%82aw
          Proszę o wybaczenie, ale obawiam się, że uległ Pan oficjalnej propagandzie, zawężającej –
          pojęcie „Śląsk” do Górnego Śląska / wschodniej części Górnego Śląska / wschodniego fragmentu wschodniej części Górnego Śląska lub rozszerzającej na ziemie zachodnio-małopolskie, wchodzące w skład obecnego woj. Śląskiego. Dłużej klasztora niźli przeora – pojęcie Śląsk zdefiniowało więcej niż 1000 lat historii, prosiłbym – jeśli wolno – o posługiwanie się pojęciami zgodnie z ich encyklopedycznymi definicjami.

  9. Witam
    Zgadzam się ze wszystkim tylko na Śląsku nigdy nie będzie kapitalizmu, wolności gospodarczej ,niskich podatków bo Ślązacy nienawidzą komunizmu ale kochają socjalizm.

        1. O, bardzo prosto, Śląsk poprzez historię miał często status specjalny, czasem miewał autonomię, przechodząc spod jednego suwerena do drugiego, z każdym zostawiającym pewien ślad starego ładu, tradycji, zwyczajów i przekonań. Wystarcza to do pewnej odrębności obyczajowej, jak np. Wielkopolska. I wprawdzie po wojnie dokonano znacznego przemeblowania to jednak na Śląsku nie w takim stopniu jak np. całkowity wipeout na Pomorzu zach.

          1. Ale obecny Slask(od dobrych kilku dekad)to zwiazki zawodowe,lewe spolki i dojenie budzetu.Mieli swoje tradycje ale juz nie maja-nie widze tego.

          2. Bo na gornym Slasku juz prawie nie ma prawdziwych Slazakow.
            Znasz ten slaski kawal, ktory niestety nie jest kawalem:
            Jakby sie wszyscy gorole (czytane dokladnie jak pisze, „imigranci”, nie mylic z goralami) ze slaska wyniesli, to kazdy slazak mialby dla siebie blok i czerwony autobus.
            Slazacy na Slasku byli przez ruskich i polakow bardzo tepieni. Moglbym o tym wiele napisac. Ale po co, i tak bym zostal zabanowany.

    1. Odnoszę wrażenie że ta wypowiedź odnosi się do górnictwa węgla kamiennego na Górnym Śląsku, czyli wszystkich tych „trzynastek”, „czternastek”, „piętnastek”, „barbórkowych”, deputatów, etc. Jeśli tak, to nie ekstrapolowałbym tego na cały Śląsk, choćby tylko ten w granicach administracyjnych Polski, bo to znacznie większy region.

    2. Mow za siebie. Prawdziwy Slazak nigdy nie byl komunista/socjalista. Pomyliles goroli i zaglebiokow ze Slazakami.

  10. Małe jest piękne! Uważam że nie jest przypadkiem, iż małe kraje są jedocześnie często krajami bogatymi i dobrze zarządzanymi. W małym organizmie państwowym rozmiary państwa w naturalny sposób skracają dystans pomiędzy obywatelem a władzą. Ciężej zignorować wolę obywatela mieszkającego w pobliżu a nie setki kilometrów dalej , a zarazem łatwiej wczuć się w jego potrzeby jeśli przedstawiciele władzy żyją na tym samym obszarze. Nadto prościej sprawnie zarządzać niewielkim organizmem. Świetnym tego przykładem jest oczywiście Szwajcaria , która nie dość że sama jest niewielka, to jeszcze składa się z kantonów, które posiadają większość kompetencji państwowych. Moim zdaniem Polakom wyszłoby na zdrowie nie tylko danie autonomii Ślązakom, ale podzielenie całego kraju na autonomiczne regiony. Pomysły iż autonomię Śląska mogliby wykorzystać Niemcy uważam za urojenia. Po pierwsze aktualnie Śląsk zamieszkuje niemal wyłącznie ludność polskojęzyczna (w przeciwieństwie do międzywojnia ) a po drugie Niemcy zanim zaczną myśleć o „odzyskiwaniu” śląska będą musieli najpierw ostro się napracować nad „odzyskaniem” szeregu dzielnic niemieckich miast.

    1. Ciężej zignorować wolę obywatela mieszkającego w pobliżu a nie setki kilometrów dalej

      Owszem, prawdopodobnie już dystans około 100km powoduje zerwanie jakiejkolwiek więzi między ogołoceniem obywatela z pieniędzy a jakimkolwiek wyczuwalnym z nich pożytkiem… 😉

  11. Skoro RAS dostaje jakies smieszne 2-3% w wyborach to nie widze powodu rozmawiania o autonomi Slaska-po prostu.Jakby dostawali 20-30% to mozna by pogadac ale skoro ludzie NIC CHCA to o czym mowa?Tym bardziej ze i te obecne 2-3% wynika glownie ze sponsoringu z Berlina i rojen co niektorych ze zostana niemieckim landem z niemieckim socjalem(landem moze i tak ale bez socjalu bo Niemcy juz ledwo zipia).
    Slask nie bedzie takze zadna enklawa kapitalizmu gdyz jest to region opanowany przez kolesiowskie spolki i spoleczki zerujace na opanownaych prze zwiazki kopalniach-to kapitalizm ale w stylu kolumbijskim-wszystko mafie i gangi-to bylaby druga Ukraina z jej oligarchami.
    Reasumujac-o czym mowa skoro praktycznie nikogo nawet na Slasku ta idea nie interesuje a jedyne co moze przyniesc to klopoty?No chyba nikogo nie bedziemy ZMUSZAC do autonomi?

    1. Świetny komentarz Panie Piotrze. Ale są pewne grupy, pewne kraje – które bardzo potrzebują rozognionej kwestii Śląska. Marzą o tym, piszą artykuły, głoszą zachęty itp. Prawda jest taka, że te małe organizmy państwowe są silne tylko w tamach takiej UE czy innej jedności gospodarczej. W przypadku zwijania globalizacji – a ten trend teraz nam grozi – małe organizmy państwowe tracą i wchodzą w relacje wasalizacji bez prawa wpływu na politykę wasala. Więc niekoniecznie to wszystko się opłaca jak Cynik to przedstawia. .

      1. W przypadku zwijania globalizacji – a ten trend teraz nam grozi – małe organizmy państwowe tracą i wchodzą w relacje wasalizacji bez prawa wpływu na politykę wasala
        Zwijanie się globalizacji ok, ale nie ma to wiele wspólnego z powyższymi uwagami wynikającymi z niepełnego zrozumienia idei autonomii… Po pierwsze, organizm Śląska, jak i Katalonii, byłby średniej wielkości państwem europejskim, dużo bardziej zdolnym do samodzielnej egzystencji niż Malta, Cypr, Estonia, Łotwa, Litwa czy dziesiątki innych. Po drugie, nie będzie państwem, spokojnie, bo nie oto chodzi. Autonomiczny region ma już hegemona z wyłącznymi prerogatywami politycznymi i sam nie ma żadnych do wchodzenia w relacje wasalizmu z innymi hegemonami. Po trzecie, w przypadku zwijania się globalizacji i perturbacji ekonomicznych dużo większy zasięg lokalnej autonomii finansowej regionu okazać się może prędzej cenną przewagą niż minusem. 

        Bardziej już przemawia do mnie uwaga że Ślązacy „nienawidzą komunizmu ale kochają socjalizm”, choć nie wiem na ile prawdziwa. To rzeczywiście kładłoby autonomię opartą zawsze na tym że żyje się na własny rachunek… 😉

    2. Kiedy mieszkalem w Zabrzu w trakcie studiow pamietam jak codziennie robilem jogging w jednym z tamtejszych parkow lesnych, przez ktory przebiegala magistrala weglowa. Okoliczni tak te pociagi rozkradali, ze wlascicielowi transportu oplacalo sie zrobic upgrade torowiska, by zwiekszyc znaczaco predkosc pociagow by to wyeliminowac.
      Pamietam kiedys taki widok, pociag towarowy stojacy na semaforze, a na wagonach ze setke ludzi jumajacych ten wegiel, na kilkunastu wagonach pootwierane luki zaladunkowe i ten caly wegiel wysypany. Masakra.
      Tam sa podobno cale mafie, do ktorych SOK, czy ktokolwiek tam to ochrania, boi sie podejsc bo mozna zostac ostrzelanym z broni ostra amunicja.

      A kto wie jak wyglada wsiadanie do autobusow komunikacji miejskiej chocby w Zabrzu, albo Gliwicach na glownych przystankach? Chocby linia 870 czy 840? Kiedys wpadli do Ikarusa lini 6 kanarzy to 3/4 ludzi nie mialo biletow. Spisywanie ich wszystkich zajelo im z Zabrza do samych Gliwic.

      Dzisiejsci mieszkancy Slaska to holota i chamstwo. Za nic w swiecie nie chcialbym tam mieszkac.

      1. Można spojrzeć na to także z innej perspektywy. Jak bym żył w regionie gdzie wydobywa się cenny minerał i masowo wywozi się go gdzieś za koło polarne a ja samemu nic z tego nie mam to też bym miał mieszane uczucia. Gdyby natomiast to autonomiczny region eksportował, i miał z tego bezpośredni dochód, to miejscowi czuliby znacznie większą lojalność wobec mniejszej, spójnej grupy a złodziejstwo byłoby duzo bliższe okradaniu własnej rodziny. Która także, działając w ramach autonomii, dużo łatwiej by niepoprawne czarne owce namierzyła i ukarała – tu też autonomia by pomogła. 

  12. A co to jets ten „Śląsk”? Jakie są jego granice? RAŚ w wyborach samorządowych dostaje w skali województwa po kilka procent, w najlepszych dla siebie powiatach po ok.8%. Ta idea jest martwa. Zapewne jeszcze bardziej we Wroclawiu i Opolu. Śląkie województwo z Częstochową, Jaworznem, Sosnowcem, Dabrową Górniczą, Będzinem, Bielsko-Białą, Żywcem to Śląsk już tylko z nazwy (wymienione powyżej to małopolskie z pochodzenia miejsocowości doklejone do Katowic ze względu na bliskośc geograficzną). Najwiękcej ludzi mówiących gwarą mieszka w okolicach Chorzowa. Ale już taki Bytom, Zabrze, Gliwice, a więc przedwojenne Niemcy (tam utonomii nie było) w niewielkim stopniu używają gwary. W Gliwicach chyba tylko 2% ludzi uznało się w spisie za „narodowość śląską”. Co do biznesu i kapitalizmu, to jets wręcz odwrotnie. Tu jedzie komuną najgorszego typu. Ile kasy władowano w Stadion Śląski, co jakiś przetarg to zaraz ploty, że ktoś się pod stołem obłowił. Kolesiostwo, marnotrastwo i dziadostwo, czyli typowa Polska, tak to widzę.

  13. Paradoks pańskiego wpisu polega na tym, że „wolny śląśk” sponosorują za dodrukowane EURO’sy przedewszystkim Verhofstadty, Schultze i Macrony.

    To że Polska bankrutuje, to będzie widać po polskich 10-cioletnich bondach. Powie mi Pan gdzie szukać wykresów „europejskich” 10-cio latków ?.

  14. Przykro mi, ale ten wpis jest nieco utopijny. Glownie z powodu tego, ze w obecnym swiecie zeby zachowac suwerennosc trzeba dysponowac m.in. wlasnym, nowoczesnym i – co za tym idzie – bardzo drogim uzbrojeniem, na ktore pozwolic moga sobie tylko duze i gospodarczo silne panstwa takie jak USA, Rosja, Chiny i moze troche Niemcy (choc w to ostatnie watpie). Wszystkie male panstwa suwerenne sa tylko na papierze. Na zachowanie czesci suwerennosci w ramach lokalnego folkloru wielcy tego swiata moga pozwolic Wegrom, ktore leza w malo strategicznym miejscu, ale na pewno nie pozwola Polsce, ktora ma strategiczne polozenie. Zatem fragmentacja srednich organizmow panstwowych to woda na mlyn dla wielkich i agresywnych panstw zyjacych z zawlaszczania cudzej suwerennosci. Jakos nie za bardzo mi sie chce wierzyc, ze Slaska autonomia potrwalaby dlugo. Predzej czy pozniej skorzystalyby na niej Niemcy.
    O tym, ze Slask to lakomy kasek wiadomo juz od dawna. Taki np. John Quincy Adams, pozniejszy prezydent USA, na poczatku XIX wieku odbyl podroz po Slasku w scisle szpiegowskim celu, a wrazenia opisal w listach, ktore – o dziwo – ujrzaly swiatlo dzienne:

    https://archive.org/stream/lettersonsilesi00adamgoog#page/n7/mode/2up

    A jesli chodzi o Katalonie i jej suwwerennosc, to jak wynika z cytowanego juz tu wczesniej przeze mnie wpisu Tradera21 w 2007 roku w referencum za secesja opowiedzialo sie raptem 14% glosujacych. Co sie wiec stalo teraz, ze nagle sie zrobilo z tego 90%? Kto wie, czy emocji wokol Katalonii nie podgrzewaja Bryci, w momencie kiedy przy okazji Brexitu zaczyna sie zaostrzac dyskusja o przyszlosci Gibraltaru. Hiszpania rozdzierana konfliktami w Katalonii i Kraju Baskow na pewno nie bedzie miala sily, zeby odzyskac Gibraltar.

    1. Zgadzam sie z przedmowca. Teoretyzowanie o tym ze lepiej byc pieknym i bogatym niz starym biedakiem sa troszku jalowe. Male bogate panstwa nigdy nie mialy racji bytu. Zeby byc bogatym to trzeba miec sile czy jest ona oparta o droga technologie(Izrael) czy milion luda(Turcja) czy bycie wygodnym satelita hegemona(Tajwan). Straszenie „Slaska” Niemcami jest bez senseu bo jedyne co Niemcy maja do zoferowania to jeszcze wyzsze podatki. Nizsze podatki moglyby zaoferowac Czechy ale oni sami sasatelita obrotowym wiec przy odpowiednim „przycisnieciu” opylily by Slask komu potrzeba. Jedyne male bogate kraje ktore w nowoczesnym swiecie maja racje bytu to tam gdzie mafie krecace „republikami” trzymaja kase badz piora pieniadze..

  15. Ale jak daleko z tym iść ?
    Gdyby tak Gliwice nie chciały bulić na resztę autonomicznego Śląska, bo gadka autonomiczno-patriotyczna to tylko zasłona dymna na skok na Gliwicką kasę ? No a w Gliwicach też są dzielnice.

    1. Doskonałym probierzem jak daleko iść jest kasa.

      Ludzie zrzucają się dobrowolnie na pewne organizmy kolektywne jeżeli dają one im korzyści wieksze niż działanie w pojedynkę. I tak Gliwice zrzucają się np. w ramach wspomnianych 10% na polskiego hegemona zapewniającego integralność terytorialną – bo same do NATO nie wejdą i rakiet Patrior raczej nie kupią. Zrzutka na rzecz „reszty autonomicznego Śląska” z kolei jest sprawą lokalnego bilansu korzyści – prawdopodobnie jest to bardziej korzystne dla mieszkańców niż analogiczna zrzutka wysłana do czeluści Warszawy. Na poziomie lokalnym w ramach składki autonomiczny region Sląsk utrzymywać może np. biuro łącznikowe w Brukseli. Jeśli Gliwice chcą się szarpnąć na własne biuro, reprezentujące tylko ich własne interesy, to proszę bardzo. Co w tym złego? Będzie jakaś dzielnica chętna do tego?

      1. @ Cynik
        Tak jak kolega powyżej, oraz inni zwrócili na to uwagę, Twoja wizja jest piękna i potencjalnie mogłaby pociągnąć dalszą decentralizacje. Polska jak Szwajcaria, fajnie. Polska samorządem stoi, chyba jest taka partia która lubi to podkreslac: ).
        Porownujesz Śląsk do Tyrolu, ok, zapominasz tylko, ze Tyrol graniczy z Austrią, nie z Niemcami. Powiedział bym, ze ma to znaczny wpływ na przynależność terytorialna tego regionu.
        Inna sprawa to sami mieszkańcy Śląska, już pominmy górników, ale np. Bytom ile tam patoli co pracy się nie imaja, a weźmie taki czapkę i rzuci za siebie i pewnie trafilby w potencjalnego pracodawcę, miejsce pracy. To tak apropo jakiejś wolnorynkowej enklawy. Jakoś wątpię by zmienilaby się ich mentalność w nowopowstalej autonomii śląskiej.
        Pamiętać należy również o naszych największych sojusznikach. Kto powiedział, ze 'dac Polsce Śląsk, to jak dac małpie zegarek’?

        Ogólnie moje zdanie jest takie, ze autonomia regionu jest potencjalnie bardziej niebezpieczna, niż korzystna. Chciałbym tego co napisales, autonomiczny i wolnorynkowy slask rosnie w sile i następne regiony podazaja jego droga ograniczajac wplywy politykow z wiejskiej. Nie zapominajmy o jakichś potencjalnych zielonych ludzikach i majdanach made in USA. W
        przypadku jakichś zawirowań moglibyśmy stracić najlepiej rozwinięty region naszego kraju.

        1. zapominasz tylko, ze Tyrol graniczy z Austrią, nie z Niemcami.
          Oj, nie przesadzaj, jak długo po wojnie można siedzieć w bunkrze, z bagnetem na broni, i czekać na atak wroga? Jeżeli przez blisko 80 lat po wojnie nic sie nie zmieniło i dalej graniczymy z niemieckim diabłem wcielonym to jak można było wyrzucać ruskich, którzy byli jedynym praktycznym gwarantem utrzymania ziem zabranych Rzeszy? Czy w takim razie wejście do utworzonej przez tychże diabelskich Niemców unii nie zakrawało na akt zbiorowego szaleństwa? I czy trwanie w niej nie jest kontunuacją tego szaleństwa?

          1. Rosjanie zostali zastapieni jankesami. Ci są po to by ruskich drażnić a nie Polski bronic, ale nie o tym mowimy. W kwestii terytoriów, konfliktów jestem fatalista. Jednak nie jestem w stanie spojrzeć na ta sprawę w inny sposób. Mamy na południu zbankrutowany bantustan ukraiński, który bez zewnętrznego finansowania się rozleci. Wcale nie wykluczam opcji, że w przyszłości możemy graniczyc z Rosją nie tylko na mazurach. Tym bardziej, ze w Syrii Rosja ograła USA i Izrael. Mamy wspomnianych wyżej jankesow i naszego Macierewicza (oraz jego następców) który oskarża Rosję nawet o plamy na słońcu. Jesteśmy w tej niemieckiej diabelskiej Unii Europejskiej. Unii rozlatujacej się z powodu socjalizmu, centralnego planowania i postępu obyczajowego. Na co receptą jest jeszcze więcej powyższych plus import afrykańskich lekarzy i inżynierów. Idąc dalej w te stronę załóżmy rozpad UE i Rosję w miejsce Ukrainy nie zapominając o polskich i amerykańskich warmonglerach u nas. Wymieszajmy to razem z śląską autonomia. Znów Polska znajdzie się w ciężkiej sytuacji ze spuszczonymi portkami. Ja tam w takiej sytuacji zostaje w bunkrze. Ale to tylko moje gdybanie.

            Tak jak wcześniej pisałem, życzę sobie taki Tyrol w Polsce. I mam nadzieję, ze to co pisałeś jest możliwe. Chętnie przeprowadzilbym się z powrotem do opola i mieszkał wśród ludzi zarabiających 37k euro : )

  16. W warunkach polityki realnej przedstawiony powyżej scenariusz to alternatywa z gruntu fałszywa. To nie jest tak, że Śląsk jest częścią Polski XOR Śląsk jest autonomicznym regionem [a już szczególnie z autonomicznym money]. Prędzej uwierzę w alternatywę: „Śląsk jako region polski XOR Śląsk jako region niemiecki”. I prędzej uwierzę w mocne tendencje finansowej decentralizacji niż w to, że autonomiczny Śląsk poprzestanie na autonomii i dzielnie oprze się zakusom sąsiadów.

    W realpolityce do autonomii Śląska mam podobne nastawienie, jak do rozbrojenia, przyjmowania uchodźców i tym podobnych wynalazków: to wszystko jest piękne, mądre, nowoczesne i bez wątpienia słuszne, ale w tym momencie jesteśmy bardzo zajęci innymi projektami i wdrożymy to na końcu, po wszystkich.

    Tym bardziej, że decentralizacja finansów, słuszna nawet bez powyższego sarkazmu, może w zupełności odbywać się bez dyskusji o autonomii politycznej.

    1. Wiadomo już kogo straszy autonomia! ;-D Ale straszy Cię autonomia polityczna którą usiłuję właśnie wyekstrahować z rozważań. Śląsk jest w granicach państwa polskiego tak jak Tyrol Południowy w granicach państwa włoskiego. Wojsko, polityka zagraniczna, sojusze, NATO, EU, całej tej warstwy nie ruszamy. Chodzi o resztę.

      autonomiczny Śląsk [nie] poprzestanie na autonomii i dzielnie [nie] oprze się zakusom

      No właśnie, to sedno rzeczy. Od zakusów sąsiadów mamy polskiego gwaranta całości terytorialnej Śląska, za co hegemon pobiera 10% haracz. Jeden NATO-wski kruk drugiemu oka przecież nie wykole…

      Reszta tego argumentu jednak to skryte przekonanie że jedynym elementem łączącym Śląsk w Polską jest brutalne trzymanie za buzię. Z chwilą gdy przemoc ta ustanie Śląsk, jak magnes neodymowy, przyssie się jako nowy land do niemieckiej macierzy. Czemu miałby to robić mając opcję rządzenia się autonomicznie po swojemu?

      1. > Czemu miałby to robić mając opcję rządzenia się autonomicznie po swojemu?

        Szanowny Panie Cynik. Żeby zrobić rewolucje trzeba mieć środki, armię i być skutecznym. Jak na razie przywódcy katalońscy siedzą spałowani, pozamykani w pierdlach. Znam sytuację jaka jest na śląsku. Służbami mundurowe na śląsku to „zlepek” z całej Polski i nie ma mowy, o tym żeby jakiekolwiek jednostki stanowiły jakiś śląski monolit.

        Na razie „Autonomiści” robią w okresie letnim regularne marsze wykrzykując słowa „autonommia, autonommia”, ale boję się żeby jakiś komendant Policji nie dostał z Warszawy rozkazu pałowania tego środowiska, bo znowu zaczniemy temat wojny domowej. Oby nie skończyło się to większą rozpierduchą. Wie Pan zbudować coś, jest bardzo trudno, ale zniszczyć dorobek całych pokoleń jest bardzo łatwo.

  17. Sukces regionu śląskiego mógłby okazać się zaraźliwy, zmuszając hegemona do redukcji socjalistycznego centralizmu, w tym podatków, także w innych regionach.

    No to jest postawienie problemu na głowie he he he.
    Skąd wiadomo, że Śląsk stałby się oazą kapitalizmu? Osobiście szczerze w to wątpię.
    O wiele lepszym rozwiązaniem jest wprowadzenie na terytorium całej RP wolności wszelakich co spowoduje absolutny koniec rozmów o autonomii kogokolwiek.
    Może receptą na wiele problemów Rosji jest zgoda Putina na autonomię Kaliningradu?

    1. Skąd wiadomo, że Śląsk stałby się oazą kapitalizmu?
      Znikąd, to istotnie niewiadoma. Ale niewiadoma która jest w gestii przede wszystkim ludzi tam żyjących, nie kogo innego. Może autonomicznie się rządząc wybiorą chodzenie w spódniczkach z banana? Czemu w zasadzie nie?

      Może receptą na wiele problemów Rosji jest zgoda Putina na autonomię Kaliningradu?
      Nie wiem skąd tu ta nie wyglądająca zdrowo troska o problemy Rosji. Sugere to brak problemów w Polsce, na pewno dzięki braku autonomii Śląska… To powiedziawszy autonomia Kaliningradu, ewoluującego w rodzaj Hong Kongu nad Bałtykiem, byłaby prawdopodobnie doskonałą ideą i intratną dla wszystkich stron. Poza oczywiście hegemonem …

      1. Ale niewiadoma która jest w gestii przede wszystkim ludzi tam żyjących, nie kogo innego.

        Te lekcje tez juz przerabialismy:

        Przygotowania do plebiscytu odbywały się w atmosferze terroru. Wiosną 1919 roku została utworzona niemiecka policja bezpieczeństwa – Sicherheitspolizei, w skrócie Sipo, powszechnie zwana „zycherką”. W rzeczywistości była to jedna z organizacji stworzonych w obawie przed ewentualnymi postanowieniami konferencji pokojowej, które mogły zabronić Niemcom posiadania własnej armii. Jej zadaniem było zakamuflowanie kadry wojskowej. Policja ta przejęła niektóre zadania wojskowe, m.in. strzegła granicy z Polską. Sipo utrudniało kontakty na tejże granicy, a jednocześnie ułatwiało napływ niemieckich bojówkarzy i transport broni na Górny Śląsk poprzez linię demarkacyjną oddzielającą ten teren od Rzeszy. Po zawarciu traktatu wersalskiego aliancka Rada Najwyższa nakazała Niemcom rozwiązanie Sipo do kwietnia 1920 roku. Decyzję tę jednak zignorowano, zaś po przybyciu Komisji Międzysojuszniczej i opuszczeniu Śląska przez znienawidzone przez Polaków oddziały Grenzschutzu, Sicherheitspolizei stała się jedyną zorganizowaną siłą wojskową strony niemieckiej na obszarze plebiscytowym. Zgodnie z tajnymi dyrektywami płynącymi z Berlina jej funkcjonariusze dopuszczali się aktów przemocy wobec działaczy polskich, utrudniali ich legalne działanie, stosowali terror i zastraszanie.

        Jak wiec widac zawsze musi byc ktos, kto kontroluje jak „ludzie tam zyjacy” beda glosowac. A zaby glosowali dobrze to im sie organizuje „zycherke”, transporty broni i bojowkarzy.

        1. Owszem, bywało hadko… Epatowanie jednak historycznymi przypadkami kiedy szereg chętnych państw narodowych walczyło na maczugi o sporne terytorium nie ma wiele sensu. Rzeczy się mieniają, cywilizują i ewoluują w kierunku consensusu, dialogu i, przynajmniej jest taka nadzieja, w kierunku decentralizacji i lokalnych jednostek autonomicznych. Nazywanie ww fragmentu „przerabialismy” jest też bez sensu. „Przerabialiśmy” ale co z tego w końcu zrozumieliśmy? Że panaceum na wszystkie bolączki jest wejście do unii?

          1. A czy nas ktos sie pytal czy my chcemy do UE wchodzic? Traktat podpisal Kaczynski, retyfikowali Tusk i Sikorski. Wszystko obca agentura.

          2. Nie za dużo tej obcej agentury? 😉 Są dwie opcje aby wykazać że z tego „to co przerabialiśmy” wyciągneliśmy jakiekolwiek wnioski: i) jeżeli już obcej agentury nie ma to wyjść z tego dokąd nas obca agentura zaciągneła ii) a jeżeli wciąż jest to osłabić i rozmontowć to od środka, do czego mozliwie jak najwieksza autonomia (autonomie) i tendencje odśrodkowe okazać się mogą pomocne… 😉

          3. @cynik9: „Rzeczy się mieniają, cywilizują i ewoluują w kierunku consensusu, dialogu …”

            Hmm, czy to nie napisał jakiś „zastępca”? To takie niecyniczne:). Natura człowieka nie uległa zmianie przez ostatnie tysiąc lat. Owszem, cywilizacja „przypudrowała” wbudowane instynkty ale wystarczy, że zabraknie żywności czy energii dla wszystkich i zobaczymy co są warte te wzniosłe idee. Gdzieś czytałem o polskich turystach „uziemionych” na jakiejś karaibskiej wyspie po przejsciu huraganu. Cała wyspa w parę godzin została pozbawiona prądu, wody, dostaw żywności. Pisali, że już następnego dnia zostali okradzeni ze skromnych zapasów jedzenia, które mieli w pokoju hotelowym. Żadna ewakuacja do Polski nie wchodziła w grę. Nic nie latało.

            @TJŁ:” które mogły zabronić Niemcom posiadania własnej armii.”
            To samo zrobił Hitler. Reichswehra miała limit osobowy (100 tys.) żołnierzy, to NSDAP powołało do życia dwie organizacje paramilitarne SA i SS. SA liczyła w 1934 r. ~3 mln członków.

            Tak na marginesie chyba Macierewicz idzie tą samą drogą:)) Rozbudowuje OT a położył lagę na kadrowym (zdemoralizowanym) wojsku polskim. Może za kilka lat OT będzie wojskiem jak w Japonii „siły samoobrony” czy armia w Szwajcarii. Pewnie „wojsko wysokich technologii” (lotnictwo, marynarka, …) zostanie w dotychczasowych strukturach ale trzonem armii lądowej będzie OT.

          4. Sorry ale to jakaś kpina, jedyne do czego OT będzie służyć to pacyfikowanie miejscowych którzy przyjdą z widłami pod ministerstwa i sejm.

        2. Patrząc bezstronnie można dojść do wniosku, że wówczas powstające państwo polskie toczyło swoistą „wojnę hybrydową” z ówczesnym państwem niemieckim, od działań dyplomatycznych aż po wysyłanie transportów broni i ówczesnych „zielonych ludzików”. Gdyby (podkreślam: tryb warunkowy) obecnie jakieś państwo – np. pełniąca dla wielu czytelników tego bloga rolę szwarc-charakteru Ukraina – zaczęła tak postępować wobec np. okolic Przemyśla, to chyba służby zbrojne RP nie ograniczałyby się do wystawiania mandatów? Zresztą ówczesna strona (pro-)polska też potrafiła sięgać po terror (vide https://pl.wikipedia.org/wiki/Teofil_Kupka). Podłe czasy szalejących nacjonalizmów… 🙁

      2. Nie wiem skąd tu ta nie wyglądająca zdrowo troska o problemy Rosji.

        Troska jest absolutnie zdrowa i szczera. Chciałbym wymienić dzisiejszy Kaliningrad na Hong Kong.
        Pisanie, że tak się nie dzieje bo hegemon Rosjanom nie pozwala jest śmieszne. Skoro hegemon pozwala Rosjanom budować z wielkim rozmachem Czarnogórę i z niewiele mniejszym Bułgarię to w jaki sposób może uwalić budowę Kaliningradu? Hong Kongu nie będzie bo ruskie władze go nie chcą, wolą Krym ale tam tez Hong Kongu nie będzie.

        1. Pisanie, że tak się nie dzieje bo hegemon Rosjanom nie pozwala jest śmieszne.
          Jedna rzecz jest jednak jeszcze śmieszniejsza – spodziewanie się czegokolwiek w tym kierunku ze strony Rosji z NATO otaczającym enklawę ze wszystkich stron.

          1. z NATO otaczającym enklawę ze wszystkich stron.

            To znaczy, że nie da się w tej całkiem dużej enklawie upchnąć razem wolności gospodarczej i Iskanderów?
            Zresztą gdyby powstał tam Hong Kong to miałby on magiczną moc przyciągania i trudno było by znaleźć chętnych żeby go dalej okrążać. Rosjanie na swoje i nasze nieszczęście tego nie kumają. A ty cyniku tą idiotyczną ich politykę popierasz.

          2. trudno było by znaleźć chętnych żeby go dalej okrążać.
            Faktu że jeden nuklearny hegemon otacza terytorium drugiego 100 km od Gdańska, z oczywistymi implikacjami tego, nie zmieni sprawianie wrażenia jakby to Rosja okrążała wyspę Guam czy Porto Rico…

            To znaczy, że nie da się w tej całkiem dużej enklawie upchnąć razem wolności gospodarczej i Iskanderów?
            Nie, to znaczy jedynie że łączenie niechęci dla przeciwnika z automatycznym założeniem że musi on być idiotą jest czesto poważnym błędem…

          3. że musi on być idiotą jest czesto poważnym błędem…

            Patrząc na politykę Rosji wobec Łukaszenki trudno doszukać się inteligencji. A jak się Białoruś przyłączy do okrążających to nawet sprzedawanie chińczykowi gazu za papier toaletowy pod nazwą juan może nie pomóc.

Comments are closed.