równo 45 lat temu…
Między kolejne „miesięcznice” katastrofy smoleńskiej zdołała się wcisnąć 540 miesięcznica wydarzenia nieco ważniejszego w dziejach świata…
45 lat temu, 15 sierpnia 1971, prezydent Nixon zamknął „złote okno”, kładąc tym kres honorowaniu przez Amerykę jej zobowiązań wymiany dolarów na złoto. Stanowiło to zamknięcie całej powojennej epoki układu Bretton Woods z 1944.
Na lewo: Nixon łga o „silnym dolarze” oblężonym rzekomo przez złośliwych „spekulantów”, uzasadniając tym decyzję o przerwaniu linku do złota (kliknij po wideo). W rzeczywistości Ameryka porzucała pozory jakiejkolwiek wstrzemięźliwości finansowej pod presją wielkich wydatków socjalnych połączonych z wysokimi kosztami wojny wietnamskiej. Bankructwo tej polityki „guns and butter” stało się ewidentne już wcześniej, od kiedy Ameryka zaczęła nadużywać swojej uprzywilejowanej pozycji emitenta „waluty rezerwowej świata”, czyli papierowego dolara wymienialnego na złoto.
Układ z Bretton Woods z 1944 ustalał nowy porządek monetarny powojennego świata. Stanowił zasadniczo dyktat amerykański, cementujący powojenny układ sił i demontujący dominującą przed wojną pozycję imperium brytyjskiego. Amerykański dolar zastępował brytyjskiego funta jako waluta rezerwowa świata, zaś waluty wszystkich innych sygnatariuszy układu BW utrzymywać miały stały kurs wymiany do dolara.
Podczas gdy dla Amerykanów indywidualne posiadanie złota było dalej surowo zabronione (edyktem Roosevelta z 1933) w relacjach międzypaństwowych dolar wymienialny był na złoto przez cały czas. Powojenny świat, zniszczony i wyczerpany wojną, potrzebował przede wszystkim rzeczy materialnych – praktycznie wszystkiego. Te zaś zakupić mógł przede wszystkim u mocarstwa które wyszło z wojny niezniszczone i które produkowało wszystko w wielkich ilościach – Ameryki. Potrzebował więc przede wszystkim dolarów. Stąd Ameryka w ramach Bretton Woods otwarła się także szeroko na importy z krajów sygnatariuszy co pomóc im miało w generacji potrzebnych rezerw dolarowych.
Złoto w tym kontekście pełniło swoją tradycyjną rolę stróża finansowego rozsądku, czyli kija w kącie. Kraj utrzymujący zrównoważony bilans handlowy nie miał się czego obawiać, także wtedy gdy wiele złota nie posiadał. Jako czynnik dyscyplinujący wchodziło ono do gry dopiero później, gdy nagromadzone deficyty zagrażały stabilności kraju. Gdyby taka Grecja na przykład dużo więcej kupowała niż sprzedawała wówczas to opamiętałaby się dużo wcześniej niż w najnowszym epizodzie swoich seryjnych bankructw. Po prostu rosnący deficyt handlowy osłabiłby walutę podrażając tym importy, potaniając eksporty, i przywracając w ten sposób równowagę. Alternatywą byłoby pozbycie się złota celem obrony kursu zawyżonego kursu waluty. Po wyczerpaniu rezerw złota nikt by z Grekami biznesu więcej nie robił i sytuacji by się również ustabilizowała… Rolę cerberów mających utrzymywać dyscyplinę w systemie BW pełnić miały dwie instytucje powstałe w tym samym czasie: IMF i Bank Światowy.
Układ Bretton Woods działał poprawnie przez blisko trzy dekady. Podstawowy mankament w jego konstrukcji dostrzeżony jednak został już w latach 50-tych przez Roberta Triffina. Z jednej strony w układzie BW deficyty handlowe USA są istotne i niezbędne ponieważ pompują one globalną liquidity do systemu. Ich zatrzymanie spowodować by mogło jego niestabilność. Z drugiej strony jednak rosnące deficyty podrywają zaufanie do waluty rezerwowej ponieważ jest ona jednocześnie walutą domową Ameryki.
Ten tzw. dylemat Triffina okazać się miał ostatecznym głazem o który okręt BW roztrzaskał się w dekadę później. Pomogła mu w tym postawa Ameryki która kontynuowała niefrasobliwy druk dolarów na wielką skalę, nie oglądając się na innych. Rosnąca liczba produkowanych z powietrza dolarów stała w coraz większym kontraście do kurczących się szybko amerykańskich zasobów złota. Sojusznicy Ameryki nie dali się nabrać i mając możliwości zamiany dolara na złoto wybierali to drugie. Celowała w tym zwłaszcza Francja która wymieniła w tym czasie znaczną część swoich nadwyżek dolarowych na złoto.
Kończąca porządek Bretton Woods deklaracja Nixona z 1971 była rzuceniem ręcznika na ring i przyznania się do porażki. Amerykańskie rezerwy złota, wynoszące po wojnie przeszło 20’000 ton, stopniały w międzyczasie do mniej niż 9’000 ton. Akcja Nixona uchroniła Amerykę przed utratą reszty, pozostawiając świat po raz pierwszy w dziejach z globalnym systemem pieniądza praktycznie całkowicie fiat.
Ciekawe jest zaślepienie czołowych ekonomistów tamtego czasu. Po kilku dekadach bez złota w systemie (za wyjątkiem wymienialności zewnętrznej) i z ceną zafiksowaną jeszcze przed wojną na $35 uncja, wielu z nich spodziewało się że to złoto, pozbawione wsparcia silnego dolara i instytucjonalnego linku do niego, spadnie teraz jak cegła w wodę. Nawet Milton Friedman, doradca Nixona w tym czasie, publicznie spodziewał się spadku złota w rejon $8/oz.
Reszta jest historią… W 9 lat po zlikwidowaniu ostatniego linku ze złotem inflacja szalała, złoto w USD było 2000% wyżej, a system był na skraju kolapsu. Paulowi Volckerowi, ówczesnemu przewodniczącemu FED-u, zabrało wiele wysiłku i szeregu niecodziennych posunięć, w tym ponad 15% stóp procentowych, aby system ponownie ustabilizować i przekonać publikę że dolar jest jeszcze coś warty. Wrócimy do historii niebawem…
Ja myslę, że złoto będzie się trzymać głównie ze względów – że tak powiem – tradycyjnych.
Rolę wybitnie „menniczą”,”rezerwową” przejmie jakiś metal ziem rzadkich. Będzie to o tyle wygodne, że zainteresowane instytucje – jeżeli zechcą – będą miały wszystkie cechy kruszcu i nie bedą miały konkurencji w obrocie w kwestii tzw. publiki.
Według mnie, nie po to Chińczycy próbują ściągnąć złoto do siebie by potem cieszyć się jego blaskiem, gdy włączą światło w ciemnym skarbcu, ale raczej po to by kontrolując je mieć wpływ na międzynarodowy system monetarny.
Inna sprawa, że Chińczycy bardzo starają się by nikt nie wiedział ile złota kupują. A kupują przez spółki ulokowane w Londynie, często przez oficjalną sprzedaż dużej ilości złota z Chin (jako sprzedający), która to transakcja powoduje dołek, co jest rekompensowane z drugiej strony zakupami na spółki (tutaj niebezpośrednio są kupującym). Po ludzku pisząc, jest to transakcja z lewej kieszeni do prawej.
Myślę, że cynikowi nie chodzi o deficyt handlowy, ale o deficyt w bilansie płatniczym :).
A czy w ramach BW waluty państw nie miały także stałego kursu wobec dolara, ergo złota z dopuszczalnymi niewielkimi wahnięciami? Jak wtedy miał się zachować kraj w przypadku chroniczego deficytu płatniczego?
Current account deficit is a measurement of a country’s trade where the value of the goods and services it imports exceeds the value of the goods and services it exports. (investopedia)
Jeżeli deficyt jest „chroniczny” znaczy USD odpływają z kraju ponieważ jeżeli handel jest w USD to trzeba je skądś brać a jeżeli jest w walucie kraju to BW zobowiązywał kraj do wymiany swojej waluty nagromadzonej u partnerow na dolary. Trzecią alternatywą był wypływ złota zamiast dolarów. Tak czy inaczej kraj bez korekty kursu dochodził do ściany ponieważ kończyły mu się dolary, złoto, lub i to i to.
przepraszam że nie na temat ale ostatnio dostałem materiał o komuchu ALTIERO SPINELLI https://www.youtube.com/watch?v=kPLi3Y_ySCw
…i na tym wzorują się obecne komuchy w brukseli
wniosek:
1.) ciułacze w krajach tzw ue nic nie wiedzą o tych komuchach bo ich elity sa durne albo biorą udział w tej komunie z premedytacją…..
2.) każdy życiorys człowieka bawiącego się w polityke powinnien być jawny od maleńkości po dzis dzień + 2 pokolenia wstecz ….a jak ktoś ma coś do ukrycia to po prostu idzie w biznes
a co do tematu to złoto fizyczne zawsze się obroni bo nawet jak ktoś nie zna tematu to na widok złota fizycznego wie że to coś ma wartość…..może z kreskówek, filmu itp
Technologia idzie do przodu, ale moralność w najlepszym razie stoi w miejscu, albo i gorzej.. Panie Goldshit, więc zobaczymy, jak to jeszcze będzie..
zloto to relikt przeszlosci, zwykla blaszka i metal ktory juz nie wroci do lask a jego cena jest skazana na ponizek 1000$, mamy XXI wiek i technologia idzie do przodu tak samo jak czas nie wroci
tzn. za kadencji Nixona doszło do skoku technologicznego w wydobyciu złota? Wątpię 🙂
hahaha świetny kawał 🙂
Jak tu mało komentarzy. A wydaje mi się, że to ważne wydarzenie.
Nie dla {goldshit}ów tego świata… ;-). Stąd też przypominamy jedynie historię bo ta lubi się powtarzać, a przynajmniej rymować… Dyskutowanie zagadnień inwestycyjnych na otwartym blogu ma istotnie ma umiarkowany sens, przyciągając głównie publikę niezbyt stabilną mentalnie, mam wrażenie… ;-D
cynik9, a nie było ostatnio jakiś technicznych problemów z komentarzami?
Wydaje mi się, że ostatnio komentarze nie działały. Dodałem komentarz, ale nie było standardowej informacji, że czeka na moderacje. Tak jakby w ogóle się nie zapisał.
MOD: {locker}, dzięki za zwrócenie na to uwagi.
Wina MOD-a, który widząc że wszyscy instalują roboty też zainstalował swojego. Robot-MOD nie jest jednak ani tak przyjazny ani tak wyrozumiały jak MOD i powyrzucał wszystkie komentarze precz jak leci. Teraz MOD zwolnił z pracy robota-MOD-a i zaraz odgrzebie usunięte komentarze. Przepraszam bardzo wszystkich drogich komentatorów za ten glitch… Roboty to przyszłość wprawdzie, ale chyba nie w 2GR… 🙁
Roboty do roboty!
Nie jestem w stanie napisac dlaczego polecam ksiazke, nie rozumiem – chyba cos tu jest nie tak. Bardzo nie tak.
czy to cos tu dziala?
Polcam te ksiazke, bo ladnie i rzetelnie opisuje historie budowy dzisiejszego systemu finansowego, opisujac chociazby to co autor bloga przedstawia. Do tego stara sie odpowiedziec na pytanie co nas czeka, a takze co juz sie dzieje, przedstawiajac pomijane przez media zachodnie wydarzenia, wypowiedzi. No i oczywiscie tlumaczy dlaczego finansjera walczy ze zlotem (a takze srebrem) chcac aby wszyscy kupowali te ich dolary wierzac, ze to jest cos warte a zloto i srebro to tylko metal. Mam nadzieje, ze autor bloga, ktory dosc mocno zwalcza np srebro, jak mi sie zdaje, jest w stanie przelknac taki wpis i go pusci.
Cyniku, czy mógłbyś coś napisać o bieżącej sytuacji gospodarczej i politycznej w Polsce? Czy oni dobrze idą i te wszystkie programy finansowe zaczną działać czy nie ma to szans. Bo z jednej strony spada bezrobocie i rośną płacę, rosnie PKB a z drugiej jakieś tam wskaźniki ekonomiczne są słabe. Prosiłbym o Twój komentarz jako że Cię bardzo cenię.
Zobaczymy… Interesuje to jeszcze kogoś? Rok temu było referendum o JOW-ach które nie zainteresowało dosłoawnie nikogo… Głównym fokusem cynika9 jest na razie zbliżający się numer TwoNuggets Newsletter…
Link będzie niskiej jakości, wyjątkowo 😉
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Rzad-przyjal-wstepny-projekt-ustawy-budzetowej-na-rok-2017-3577814.html
Czytam i widzę powiększenie zadłużenia, którego obsługa zjada już ponad 10% PKB (Niemcy mają nadwyżkę) oraz cos z 10 nowych sposobów rozdawania ukradzionych i pożyczonych pieniędzy. W tym często rozdawanie bezpośrednie.
Do tego założone wyniki makroekonomiczne z kosmosu i radość z najniższego od 25 lat bezrobocia (bo kilka milionów ludzi jest gdzieś-tam lub „wyrejestrowanych”).
Widzę również „zwiększenie wpływu z podatków” czyli błędne założenie, że duży obłożony podatkiem grzecznie go zapłaci a dodatkowa biurokracja i kontrole nie wykończą małych i średnich.
Kto ma lepszych speców – KPMMG/EY/Deloitte/PwC czy PiS? 😉
Reakcja inwestorów jest pozytywna, mówi wielki zaklinacz. Pewnie dlatego złoty znowu spadł a z GPW trwa w zasadzie masowa już ewakuacja zagranicznego kapitału.
Będzie dobrze, prezes się pomodli i będzie git 😉
Spada bezrobocie? O popatrz, a jakims dziwnym zbiegiem okolicznosci Brytyjski GUS cos ostatnio podawal, ze w 2015 imigracja z Polski byla o 63 tysiace wieksza niz rok wczesniej. A tym pewnie jeszcze ten rekord pobija, bo Polakow juz sie tu widzi i slyszy wszedzie. Agencje sprzedazy i wyajmu nieruchomosci zacieraja rece az furczy.
Polecam ksiazke Willema Middelkoopa, Wielki Reset.
—
MOD: chętnie usłyszałbym jeszcze dlaczego drogi czytelnik ją poleca… 😉
Rzad niemiecki straszy wojną i apeluje o robienie zapasów na 10 dni. Chyba z inflacją jest gorzej niż wszyscy myślą i podaje się w danych? Bo jak inaczej to interpretować? Robienie zapasów na wypadek wojny to chyba jedyny sensowny argument by zakupić nie jedno opakowanie kaszy jak zwykle, a dziesięć i wesprzeć gospodarkę europejską i stojący na jej czele EBC.
Ten sam EBC, który skupuje długi korporacji, ale na swojej stronie skutecznie utrudnia w poznaniu nazw konkretnych firm https://www.ecb.europa.eu/mopo/implement/omt/lending/html/index.en.html tworząc strukturę drzewiastą złożoną z banków i firm reprezentowanych przez numer ISIN. Właściwie to nie wiadomo na co idą te pieniądze, które drukuje EBC.
Dziękuję za odpowiedz. Racja, „Oszczędzanie” to pewnie lepszy termin niż „inwestowanie” w tym przypadku.
Czy zgodzę się Panowie z tezą że kupując systematycznie, co miesiąc po np 1 oz miesięcznie – po uwzględnieniu:
-Wahań cen złota w pieniądzu fiducjarnym 1980-2016, w tym szczytu styczeń 1980(USD 2K/oz) po doły z 2001(USD357/oz)
-Inflacji pieniadza fiducjarnego
-Cen niezbędnych dóbr w złocie(np. energii elektrycznej)
Możemy powiedzieć, że jednak kupimy sobie na „emeryturze” więcej albo tyle samo dóbr (np. Kwh energii elektrycznej)?
Obserwacja laika jest taka, technologia pozawal ana produkowanie dóbr szybciej, taniej i w wiekszej ilości. O ile ich ceny tych dóbr mierzone w pieniądzu fiducjarnym rosną (odnośnik 2) to mierzone w złocie spadają (odnośnik 3 i 4)
Ukłony
zródła
1.
2.
3.
4.
Prawdopodobnie nie… Przede wszystkim trudno jest porównywać bo „dobra” się zmieniają. Najrozsądniejszym porównaniem jest IMO tylko cena podstawowych artykułów żywnościowych, jak tuzin jajek i chleb.
@cynik9:” Najrozsądniejszym porównaniem jest IMO tylko cena podstawowych artykułów żywnościowych”
Niestety w naszym klimacie nie. Musimy mieć gdzie mieszkać. Czyli trzeba dodać koszty wynajmu lub utrzymania własnego lokum (podatki, remonty, standardowe media). A w zimie trzeba się ogrzewać czyli dochodzą niebagatelne koszty energii. Koszyk „podstawowych” dóbr jest dosyć szeroki.
Nie chodzi o to że nie było dawniej kosztów energii czy mieszkania ale że nie ma ich jak sensownie porównać idąc daleko wstecz.
Człowiek konsumuje ileś tam jaj rocznie, i o ile ich sam nie zniesie to musi je kupić. Można też rozsądnie założyć że przez wieki zwyczaje się nie zmieniły aż tak aby znacząco zmienić bazowe menu. Idem chleb. Plus jeszcze jeden element – relatywna łatwość uzyskania informacji cenowej na wieki wstecz.
Spróbuj teraz zbliżyć się nawet do tego idąc wieki wstecz szukając rozsądnie porównywalnej i reprezentatywnej ceny energii czy kosztów mieszkania…
@cynik9:”rozsądnie porównywalnej i reprezentatywnej ceny energii czy kosztów mieszkania…”
Nie ma problemu. Trzeba porównywać do ówczesnej średniej (minimalnej?) płacy. Tak naprawdę zawsze klienci konkurują między sobą o dostęp do towarów i usług wytwarzanych przez innych. A im trzeba płacić. Ile? To możemy wnioskować ze średnich kosztów pracy (czyli płacy).
Jeszcze jedna uwaga, bo czasem rozmawiam na ten temat ze starszymi ludźmi.
Znam model rodziny, które w latach międzywojennych a także ’60 miały trójkę dzieci. Pracował (w przemyśle) tylko ojciec. Matka dorabiała w domu i razem prowadzili mikro gospodarstwo rolne (typu ~1 ha ziemi, 1-2 krowy, świniak, jakieś kury). I taka 5-osobowa rodzina była w stanie wybudować dom. Bez kredytu. I teraz pytanie. Czy ta rodzina na dzisiejsze standardy była bogata czy biedna?? Jaki odsetek młodych małżeństw dzisiaj jest w stanie zrealizować taki „model rozwoju”?
Bardzo dobry punkt pokazujący jednak że cofając się w czasie porównywanie do „ówczesnej średniej (minimalnej?) płacy” ma bardzo ograniczony sens. Dodaj jeszcze że gospodarstwo rolne mieli pod lasem, ergo koszty energii zero.
Budowali, ale biede klepali ostro. Tamto pokolenie bylo przystosowane do hardships i umialo bardzo ciezko pracowac majac bardzo niewiele. Byli wdzieczni, ze w ogole zyja pamietajac zawieruche wojenna. Dzisiejsi mlodzi by sie pochlastali po dwoch tygodniach takiego zycia.
średniej (minimalnej?) płacy. —- nie wiem jak daleko z tym zajedziesz… Samo pojęcie regularnej „płacy” jest relatywnie świeże, nie nie powiem nic o „sredniej” implikującej uśrednianie czegoś porównywalnego. Ludzie owszem, wymieniali się towarami od czasów prehistoryczych ale był to w znacznej mierze, i do późna barter, a nawet jak istniał pieniądz to nie musiał być ani powszechny, ani uniwersalny. Czasem łatwiej jest porównać coś do starożytnego Rzymu niż sprzed 100 lat…
Złoto jest dobrym transporterem wartości do przyszłych pokoleń.
Śriedniolitrarzowy fiat z dużym prawdopodobieństwem się wyłoży w (wcale nie tak bardzo) dłuższym terminie jak nie z tego to innego powodu. Akcje obligacje itd. też są marnym pomysłem. Srebrne sztućce i złota biżuteria już nieco lepszym ;-), choć nie ma sensu narzut „artystyczny” bo gusta się zmieniają. Moneta bulionowa/sztabka jest pozbawiana wielu wad.
Dla oprzytomnienia warto rozważyć swojego dziadka, żyjącego raptem 100 lat temu. Co on tam mógł nam zostawić? Papierowe ruble? Papierowe marki, złote przedwojenne? A może akcje czy obligacje? Wszystko dziś nic nie warte. Nawet jeśli miał majątek ziemski to być może na Ukrainie czy Białorusi czyli jakby na Jowiszu. Kicha. A jeśli kupił jakieś solidne złote monety, to coś mamy.
Warto o tym pamiętać myśląc o posagach / spadkach dla swoich dzieci.
Warto też pamiętać, że wymiana czy to złota czy jakichkolwiek aktywów na potrzebne do życia towary/usługi w przyszłości może być bardzo trudna z powodu braku producentów/oferentów w/w towarów/usług lub jawnie wrogiego otoczenia „produkcyjnego” (jeśli powstanie tu kalifat, a *MY* się z nim nie zasymilujemy). Więc może najlepsze aktywo to dzieci, dużo dzieci… Nawet jak będzie bardzo ciężko, to Polak (nasze dziecię) sobie jakoś poradzi. Obcemu (nawet Polakowi) może nie da rady pomóc, ale ojcu/matce przecież pomoże…
Panie Cyniku bez obrazy, ale jak przystało na każdego prawicowca-konserwatystę odwołującego się do (najlepszego)świata, czyli wieków temu ,nie uwzględnił Pan tego, że spadek cen złota spowodowany był odkryciem nowych złóż złota. Spadek cen złota był związany nie z inflacją, ale wzrostem podaży!
Ale to nic. Coraz częściej słyszę od prawicowców, że najbardziej wartościowym okresem było średniowiecze…
Co Szanowny Gospodarz i Współdyskutanci sądzą o podejściu do inwestowania inwestowania w złoto fizyczne, w którym inwestor kieruje się nie tyle kursem złota w $ ale cenami towarów w złocie?
Przyjmujemy że do życia na emeryturze potrzebujemy benzyny, prądu, ubrań, samochodu, jedzenia itd.
Analizujemy więc ile gramów/uncji złota musimy uzbierać, aby pozolić sobie na na zakup okreslonej ilości dóbr wyżej wymienionych.
Pozdrawiam
Rolą złota w portfelu długoterminowym inwestora niekoniecznie jest pasywne przechowanie siły nabywczej w ten sposób. Dla wielu inwestorów strategia tego typu okazałaby się unmitigated disaster, zważywszy że uwzględniając inflację złoto nie jest nawet tam gdzie było 40 lat temu…
No właśnie Cynik. Jaki zatem istnieje cel przechowywania złota fizycznego w portfelu? Jeżeli nie zabezpiecza ono w sposób właściwy naszych oszczędności to czy jego jedyna funkcja to polisa na wypadek wywrotki systemu? I czy w takim wypadku nasza pozycja w złocie fizycznym powinna być zmienna w czasie (% w stosunku do wielkości portfela)? Bo jeżeli dobrze rozumiem to są okresy, w których ważne jest bezpieczeństwo i takie w których bezpieczeństwo nie odgrywa tak istotnej roli ze względu na względnie stabilną sytuację finansową.
Jeżeli nie zabezpiecza ono w sposób właściwy naszych oszczędności to czy jego jedyna funkcja to polisa na wypadek wywrotki systemu? — Oszczędności w sposób właściwy zabezpieczamy dwiema metodami: a) pomnażając je, oraz b) nie tracąc. Do a) złoto nadaje się średnio – okresowo. Są jednak sytuacje w których jedynym sposobem na b) jest złoto, wszystko inne się nie liczy. Nie jest więc całkiem prawdą że służąc jako polisa ubezpieczeniowa portfela złoto go nie „zabezpiecza” – jest newralgicznym składnikiem tego zabezpieczenia.
I czy w takim wypadku nasza pozycja w złocie fizycznym powinna być zmienna w czasie — oczywiście
@m:”Przyjmujemy że do życia na emeryturze potrzebujemy benzyny, prądu, ubrań, samochodu, jedzenia itd.”
Ja mam podobne podejście do tematu. Nie mówię o „inwestowaniu” a o „oszczędzaniu”.
Na ile oszczędzanie (w czymkolwiek) było trafione wyniknie dopiero w chwili sprzedaży towaru.
Ja przeliczam na średnie zarobki. Czyli jak zapakowałem w coś 10 średnich krajowych a po 15 latach pozbywając się towaru odzyskam te 10 średnich krajowych w chwili zbycia, to jest OK.
Nie zarobiłem ale i nie straciłem. Przechowałem wartość. Oczywiście najlepiej jak oszczędności przynoszą zysk, ale dla mnie to jest inwestowanie (z intencją uzyskania nadwyżki) a nie oszczędzanie.
Jesli nastapi upadek dzisiejszego systemu finansowego, a to jest raczej pewne, chyba, ze wprowadzac niewolnictwo, to najdogodniejsza metoda z punktu widzenia USA bedzie wprowadzenie jakiegos nowego dolara opartego na zlocie. Czesc analitykow twierdzi, ze w tym momencie zloto podrozeje 10 razy w stosunku do wartosci wyrazonej w dzisiejszym dolarze. Do waluty opartej na zlocie staraja sie przygotowac Chiny, ktore od jakiegos 2010 dosc mocno zwiekszaja ilosc zlota fizycznego, co ciekawe zachecaja tez obywateli do zakupu zlota i srebra. Tym zasadniczo roznia sie od tzw „swiata zachodniego” w tym takze jak sie wydaje autora bloga, ktorzy staraja sie odwiesc ludzi od kupowania zlota. Chodzi w tym wszystkim o jedna rzecz i tylko o te jedna: USA chce, zeby swiat uzywal dolara jako waluty rezerwowej a nie zadnego zlota. USA oczywiscie ma mnostwo zlota, bo wie, ze to musi znowu wrocic, ale chce, zeby inni nie zbierali zlota, tylko ich papier. Czyli dolara.
to nie było rzucenie ręcznika na ring i przyznanie się do porazki tylko:
https://www.youtube.com/watch?v=PeHiBMdgO8g