na co można liczyć i w jakim stopniu
Poniższy tekst Darka kontynuuje cykl „samoobrony energetycznej”, w którym zajmujemy się szeroko pojętą energią – jak ją generować jak najdalej od państwa, jak nią gospodarować, jak jej tracić jak najmniej, jak najmniej za nią płacić. Autor skupia się tym razem na możliwościach technicznych źródeł alternatywnych przez co narracja dla osób bez technicznej podbudowy może być miejscami trudniejsza w odbiorze. Tym niemniej jeśli myślimy o inwestowaniu w niezależność energetyczną to pewne podstawy musimy po prostu znać.
W kolejnym tekście chciałbym zająć się lokalnym pozyskiwaniem energii. Z tego co zauważyłem wokół OZE powstało wiele mitów. Zwolennicy naciągają możliwości, a przeciwnicy je nie doceniają. Aby dowiedzieć się jak jest naprawdę należy poznać podstawy co wiąże się z większą dawką teorii. Biomasa i fotowoltaika jako najbardziej opłacalne zasługują na odrębne wpisy więc w poniższym tekście zostaną potraktowane po macoszemu.
Wiatr. Moc wiatraka zależy od powierzchni zataczanej przez łopaty, gęstości powietrza oraz prędkości wiatru podniesionej do trzeciej potęgi. Pierwszy parametr podobnie jak sprawność urządzenia zależy od konstrukcji wiatraka, a drugi zmienia się nieznacznie. Pozostaje trzeci, kluczowy dla tego źródła energii. Moc wiatraka najczęściej podaje się dla wiatru wiejącego z prędkością 12 m/s (silny, głośno szumiący). Ale nawet w dobrym miejscu średnia prędkość wiatru na wysokości dostępnej dla przydomowych elektrowni nie przekracza 6 m/s (umiarkowany wiatr rozwijający flagi). Ponieważ moc jaką może dostarczyć wiatrak zależy od szybkości wiatru podniesionej do 3-ej potęgi 2x szybszy wiatr niesie 8x większą moc.
Jeżeli przykładowo kupimy wiatrak o mocy 8 kW (przy 12 m/s) to po zamontowaniu obok w/w domu najczęściej będziemy mieli 8x mniej czyli 1 kW. Rzadziej będzie wiało 5 m/s i 7 m/s, 4 m/s i 8 m/s itd. Wykres prędkości wiatru jest zbliżony do krzywej dzwonowej i im dalej od średniej tym rzadsze zjawisko, brak wiatru jest równie mało prawdopodobny jak potężna wichura. 6 m/s dotyczy miejsca o dobrych parametrach czyli na wybrzeżu lub na Mazurach, nie zasłoniętego przez drzewa lub budynki oraz na wzniesieniu.
W gęsto zabudowanym terenie o słabej wietrzności można spodziewać się średniej w okolicy 3 m/s (lekki wiatr poruszający liście) co oznacza 1/64 mocy nominalnej. 8kW wiatrak przy 3 m/s może dać zaledwie 1/8 kW. W praktyce z 1 kW mocy zainstalowanej przydomowa elektrownia wiatrowa może wytworzyć od
100 kWh do 1000 kWh rocznie. Ponieważ cena energii waha się w granicach 30-60 gr/kWh w/w elektrownie zaoszczędzą od 30-300 zł w przeliczeniu na gaz lub prąd w II-ej taryfie do 60-600 zł w przeliczeniu na prąd całodobowy. Po szybkim przeglądzie cenników wychodzi mi, że minimalna cena 1 kW mocy (przy 12 m/s) wynosi ok. 2 tys zł przez co inwestycja w ten rodzaj energii bez uprzedniego pomiaru szybkości wiatru może okazać się bardzo nietrafiona. W gęsto zabudowanym terenie wiatrak będzie się amortyzował kilkadziesiąt lat! Osobom chcącym zgłębić temat polecam wpis Jak oszacować uzysk energii na blogu solaris18 traktującym o OZE. Warto też przeczytać komentarze bo jest w nich wiele cennych wskazówek.
Uważam, że przydomowe wiatraki mają sens jedynie tam gdzie nie ma dostępu do sieci i gdzie służą do wspomagania PV. Wyjątkiem są małe i tanie konstrukcje które będą traktowane jako hobby, a nie inwestycja sensu stricte. Ale w tym wypadku polecałbym raczej budowę, więc napiszę parę słów o różnych konstrukcjach. Najpopularniejsze są wiatraki o poziomej osi obrotu wśród których królują o profilu „lotniczym”. Mają one wiele zalet jak bardzo wysoka sprawność przy względnie małej materiałochłonności. Największą wadą jest bardzo duża wrażliwość na zakłócenia przepływu powietrza więc w terenie zabudowanym mogą działać dużo gorzej. Na dodatek są dosyć hałaśliwe, a ich amatorska budowa jest bardzo trudna. Wiatraki wielo łopatowe zwane amerykańskimi mają mniejszą sprawność ale za to są proste w budowie.
Osobną kategorię wiatraków stanowią te o pionowej osi obrotu. Ich największą zaletą jest całkowita niezależność od kierunku wiatru, a konstrukcja o profilu „lotniczym” typu Darrieusa ma wysoką sprawność. Niestety ten wiatrak ma problemy z samodzielnym startem. Z tego powodu często stosuje się hybrydę z innym typem o pionowej osi – wiatrakiem Savoniusa. Ma on niską sprawność i dużą materiałochłonność ale za to całą masę zalet. Przede wszystkim pracuje bezszelestnie, możemy usłyszeć co najwyżej pracujący generator i łożyska. Potrafi wykorzystać wiatr bez względu na to jak bardzo jest zawirowany. Na dodatek ten typ łatwo poddaje się „obróbce estetycznej”, widziałem zdjęcia naprawdę bardzo ładnych Savoniusów. Dla majsterkowiczów największą zaletą będzie łatwa budowa. Wystarczy jakaś wolnoobrotowa prądnica i dwie przecięte beczki (w tym wypadku trudno mówić o estetyce, ale na bezludziu…). Nie trzeba budować masztu, bo jak wspomniałem wykorzysta każdy podmuch wiatru a niższą sprawność związaną z pracą tuż przy ziemi można nadrobić większą powierzchnią.
Osoby które zdecydują się na zakup wiatraka powinny zwrócić szczególną uwagę na następujące parametry:
- Moc zainstalowana określa maksymalną moc elektryczną jaką da się uzyskać z elektrowni. Większa szybkość wiatru nie powoduje jej dalszego przyrostu.
- Moc nominalna. Najlepiej jak jest określona dla 12 m/s bo większość producentów tak właśnie podaje. Jeżeli odnosi się do innych prędkości wiatru inne modele należy porownywać dla podanej prędkości lub znaleźć w charakterystyce moc dla 12 m/s
- Startowa prędkość wiatru określa kiedy nasz wiatrak zacznie produkować prąd. Ma ona szczególne znacznie tam gdzie słabo wieje. Jeżeli np. średnia prędkość wiatru jest równa startowej to przez około pół roku wiatrak będzie
stał nieruchomo.
Przy okazji obalę mity dotyczące wykorzystania mocy zainstalowanej. W Polsce dla zawodowych elektrowni wiatrowych wynosi ok. 25% co wielu interpretuje jako „nie produkują prądu przez 3/4 roku”. Każdy kto przeczytał tekst już wie, że to nieprawda: wiatrak pracuje większą część roku ale z różną mocą. Kolejny mówi, że „w Polsce wiatraki wykorzystują 25% mocy bo za słabo wieje”. Wystarczy pomyśleć co by się stało gdyby wszystkie zainstalowane wiatraki miały identyczną konstrukcję i 2x mniejsze generatory? Takie elektrownie osiągnęłyby max moc przy ok. 10 m/s, przy czym do tej prędkości dawałyby dokładnie tyle samo energii co wcześniej. Przy 11 m/s wyprodukują ok. 75% energii w
porownaniu z poprzednią prądnicą, a powyżej 12 m/s generowałyby 2x mniej prądu. Jak wiadomo im silniejszy wiatr tym rzadziej występuje więc w przybliżeniu ta zmiana dałaby 2x lepsze wykorzystanie mocy, a produkcja prądu zmniejszyłaby się nieznacznie. Jak widać ten współczynnik zależy głównie od przyjętych rozwiązań konstrukcyjnych.
Słońce. Najważniejszym parametrem określającym wydajność kolektorów jest współczynnik emisji e. Określa on ilość energii wyemitowanej w postaci promieniowania podczerwonego w porównaniu do ciała doskonale czarnego o tej samej temperaturze. Dla większości kolektorów wynosi od 0.05 do 0.1. Drugim parametrem jest współczynnik przenikania ciepła kolektora U który dla próżniowych (rurowych) ma pomijalną wartość. Jednak tym co określa osiągi kolektorów słonecznych nie są w/w współczynniki ale warunki pracy. Poza oczywistymi jak ustawienie względem Słońca szczególnie ważna jest temperatura.
Przypuśćmy, że mamy kolektor rurowy e=0.1 o zerowych stratach ciepła, dobry płaski e=0.05 i U=1 W/K*m2 pracujące w 80 stopniach oraz przeciętny e=0.1 i U=2 W/K*m2 pracujący w 50 stopniach. Na absorber pada taka sama moc, a temp. otoczenia wynosi 30 stopni. W pierwszym straty na promieniowaniu podczerwonym wyniosą 900*0.1=90 W/m2 (900 W/m2 to emisja IR w temp. 80 stopni), w drugim 900*0.05=45 W/m2 + straty ciepła 50*1=50 W/m2 razem 95 W/m2. Trzeci kolektor straci 630*0.1=63 W/m2 + 20*2=40 W/m2 razem 103 W/m2. Jak widać w tych konkretnych warunkach różnice między 3-ma konstrukcjami są niewielkie.
Oczywiście w innej temperaturze zewnętrznej i/lub temperaturze absorbera (ta wynika z temp. bojlera) wyniki mogą być diametralnie różne. Jeżeli szukamy kolektora do grzania CWU w dużym bojlerze tylko latem doskonale sprawdzą się nawet najprostsze kolektory. Dla osób chcących pozyskiwać ciepło przez cały rok lepszym wyborem będzie kolektor o dobrej izolacji termicznej, a dla posiadaczy zbyt małych bojlerów warto polecić kolektory z jak najniższym współczynnikiem emisji e. Z m2 powierzchni kolektory mogą wyprodukować 500-800 kWh rocznie o wartości 150-240 zł (liczonej dla 30 gr/kWh). Zestaw kolektorów płaskich o powierzchni 4 m2 daje roczny zysk ok. 600 zł, a w necie znalazłem oferty za 5 tys zł co daje zwrot w mniej niż 10 lat.
Fotowoltaika powinna pracować przy napięciu zbliżonym do punktu mocy maksymalnej (Vmpp) bo wtedy jest najwydajniejsza. Jeżeli nie ma poboru prądu jej napiecie osiągnie maksymalne (obwodu otwartego Voc) ktore nie powinno przekraczać wytrzymałości instalacji. Napięcie nie zależy od nasłonecznienia ale od temperatury PV. Natężenie prądu zwarciowego (Isc) oraz prąd w punkcie mocy maksymalnej (Impp) zależą od mocy promieniowania słonecznego docierającego do fotowoltaiki. Ponieważ moc jest iloczynem natężenia prądu i napięcia w PV zmienia się ona wraz ze zmianą prądu. Czyli moc jaką będzie dostarczała fotowoltaika pracująca w punkcie mocy maksymalnej jest liniowo zależna od jej nasłonecznienia. Te zmienia się w zależności od kąta padania promieni słonecznych na PV oraz pogody. W Polsce moc słoneczna rzadko przekracza 800 W/m2 co oznacza pracę PV ustawionego prostopadle do Słońca na 80% mocy znamionowej.
Przy okazji można obalić jeden z mitów mówiący o tym, że „przy dużym zachmurzeniu fotowoltaika jest bezużyteczna”. W zależności od gęstości chmur moc jaka pada na PV może się wahać od ok. 200 W/m2 (tarcza słoneczna przebija przez chmury) poprzez 100 W/m2 (nie można ustalić pozycji Słońca) do 50 W/m2 (ciemno, często w połączeniu z opadami deszczu). Moc PV w w/w warunkach będzie wynosiła od 20% do 5% znamionowej. Oznacza to 200 W, a w najgorszym wypadku 50 W z 1 kW mocy zainstalowanej co wystarcza np. do podładowywania akumulatorów. 1 kW najtańszej fotowoltaiki kosztuje poniżej 2 tys zł. W polskich warunkach z 1 kW mocy zainstalowanej można uzyskać ok. 1000 kWh energii rocznie.
Biomasa. Lokalne pozyskiwanie biomasy powinno skupiać się na wykorzystaniu odpadów. Ich najlepszym źródłem jest sad który oprócz dużej ilości suchej biomasy w postaci gałęzi może dostarczyć sporo surowca do produkcji biopaliwa. W przybliżeniu z 1 ha sadu uprawianego metodami ekstensywnymi można pozyskać 10 ton owoców zawierających ok. 10% cukru. To wystarczy do wyprodukowania ok. 500 litrów „wysokooktanowego” (ok. 90%) paliwa. Innym źródłem biomasy jest ogród warzywny, a poza surowcem do przepędzenia jak ziemniaki (10-20t/ha) jest też sucha biomasa nadająca się do spalenia jak słonecznik czy kukurydza. Niektóre gatunki roślin ozdobnych dają plon suchej biomasy nie ustępujący roślinom energetycznym. Jeżeli w/w będzie za mało można posadzić rośliny przeznaczone wyłącznie do spalenia. Najwydajniejszą jest miskant olbrzymi który ścinany na przedwiośniu jest suchy. Polecam tę piękną roślinę każdemu posiadaczowi ogrodu i kominka bo jego pędy są doskonałą podpałką. Wierzba posadzona na podmokłym terenie jest w zasadzie jedyną metodą jego wykorzystania co powinni docenić posiadacze przydomowych oczyszczalni ścieków. Plony z ekstensywnej uprawy roślin energetycznych powinny kształtować się na poziomie 10 t/ha czyli ok. 400 kWh z ara.
Najwydajniejszą metodą odzyskania energii z biomasy jest jej spalenie w kontrolowanych warunkach. Należy dostarczyć tyle powietrza by dokładnie ją spalić oraz nie za wiele aby balast w postaci azotu nie zabierał ciepła do komina. Szczególnie ważne jest, by biomasa przeznaczona do spalenia była sucha. Odparowanie 1 kg wody pochłania ok. 0.7 kWh energii + ciepło do ogrzania pary zawartej w dymie. W praktyce oprócz utraty bez mała 1 kWh na kg wody mokra biomasa pogarsza warunki spalania. Ciepło zużyte do odparowania obniża temperaturę w palenisku co utrudnia dopalenie gazu drzewnego przez co część palnych zwiążków ucieknie przez komin. Jednak suszenie drewna obok kominka nie jest najlepszym pomysłem bo i tak zmarnujemy dokładnie taka samą ilość ciepła, a przy okazji wpuścimy do domu sporo wilgoci. Takie działanie ma sens jedynie w przypadku podpałek. Bardzo mokrą biomasę można poddać fermentacji metanowej jednak to skomplikowana metoda. Zwykłe spalenie w dobrym palenisku daje ok. 80% sprawność natomiast w przypadku biogazu da się odzyskać ok. 50% energii zawartej w biomasie. Nie jest to związane z odparowywaniem wody lecz wydajnością procesów biologicznych. Gdybyśmy chcieli produkować prąd z biomasy w silniku spalinowym to mamy wybór: holzgaz lub biogaz. Ze względu na sprawność lepiej (jeśli to możliwe) wysuszyć biomasę i zgazować ją do postaci holzgazu co pozwoli na uzyskanie nawet 30-40% sprawności elektrycznej. W przypadku biogazowni sprawność będzie na poziomie 15-25%. Na koniec powszechny mit: „używanie biomasy szybko doprowadzi do wyjałowienia gleby”. Jeżeli będzie się odpowiednio postępowało nic takiego nie wystąpi z powodu zasady zachowania materii. W przyrodzie nic nie ginie więc wystarczy wysypywać popiół oraz wylewać szlam z biogazowni na pola, a składniki mineralne wrócą tam skąd się wzięły.
.
Witam serdecznie,
W artykule w sekcji dotyczącej energii wiatrowej jest poważny błąd. Energia kinetyczna (nie tylko wiatru, ale i wody czy dowolnych innych ciał) jest proporcjonalna do DRUGIEJ potęgi prędkości. We wszystkich wzorach na energię prędkość występuje bowiem co najwyżej w drugiej potędze (np. Ek=(m*V^2)/2 ). Można to również udowodnić matematycznie: jednostką energii jest [(kg*m^2)/s^3] – jednostka długości występuje zawsze w drugiej potędze (nie w trzeciej!).
Ma to swoje oczywiste konsekwencje: zwiększenie prędkości wiatru 2x oznacza, że przenosi on 4x więcej energii (nie osiem!)
Pozdrawiam serdecznie,
Carlos
Witam,
Z pośpiechu mi również wkradł się błąd 🙂
Jednostką energii jest oczywiście [(kg*m^2)/s^2). Natomiast jednostką mocy to [(kg*m^2)/s^3].
Nie zmienia to jednak konkluzji mojego wcześniejszego wpisu…
Pozdrawiam,
Carlos
Jak napisałem moc wiatraka zależy od powierzchni zataczanej przez łotaty, gęstości powietrza i prędkości wiatru do trzeciej potęgi (wszystko dzielone przez dwa aby być bardziej dokładnym) czyli:
[m2 * (kg/m3) * (m/s)^3]
Po przemnożeniu w/w jednostek wychodzi:
[(kg*m^2)/s^3]
Czyli wszystko się zgadza, 2x silniejszy wiatr niesie 8x większą moc. Fajnie, że czytelnicy są czujni bo „errare humanum est” i nie wykluczam, że w moich tekstach gdzieniegdzie czają się błedy.
Ależ Cyniku oczywiście masz rację. Papierologia jest potężna, przypomnę chociaż raport oddziaływania na środowisko. Osobiście nie interesują mnie wiatraki, ale małe elektrownie wodne bardzo. I tak np. w przypadku odbudowy starego młyna wraz z piętrzeniem, który znajduje się w miejscu X od czasów krzyżackich, bo są takie młyny, przy rzeczce, którą można przejść dobrym krokiem ( !!!) potrzebna jest przepławka dla ryb, których w tym cieku nigdy nie było, trzeba dogadać się z wędkarzami chroniącymi ryby przez ich regularny połów, oraz okolicznymi rolnikami wszędzie szukającymi pretekstu do odszkodowania, no i uzyskać zgodę urzędnika zapierającego się plecami o wszystkie możliwe zapisy ustawowe, by utrudnić zainwestowanie własnych środków płatniczych. Tak w ogóle to raport winien mieć nazwę nie raport oddziaływania na środowisko a raport oddziaływania na społeczeństwo.
Oczywiście piszę w dużym skrócie.
Sprawy techniczne w odniesieniu do wiatraków dominują dyskusję, jest gdzieś nawet mowa o wiatraku „na dachu”. Wierzyć mi się jednak nie chce aby od strony legislacyjno – przepisowej panowała w PL aż taka wolność aby właściciel odpowiednio położonego gruntu rolnego (ergo – wiatrak w „szczerym polu) mógł sobie łatwo postawić na nim większą konstrukcję i nie dzieląc się z państwem niczym cieszyć się z niego „darmową” energią w swoim domu, nawet jeśli cała instalacja i dom są na tym samym kawałku. Ma ktoś może doświadczenia jak wygląda strona papierkowo- pozwoleniowa?
Z tego co swego czasu zdążyłem przeczytać, to na dachu można bez żadnych zezwoleń stawiać dowolne konstrukcje 0.5 m to zawsze trzeba było jakieś zezwolenia lub zgłoszenia. Na elektrodzie jest duży wątek o wiatrakach i wiele osób postawiło je sobie bez zezwoleń. Nie przypominam sobie by ktokolwiek miał z tego powodu jakieś problemy, poza technicznymi (jednemu podobno omal nie urwało komina do którego zamocował wiatrak).
Stawianie wiatraków w polu to pewnie masa papieru od „odrolnienia” kilku m2 zaczynając, a na wysokich podatkach od tego kawałka kończąc. IMHO lepiej na podwórku postawić sobie savoniusa ktory nie musi byc wysoko (czyli nie kłuje sąsiadów i urzędników w oczy). A o przepisy i wymagania techniczne większych wiatraków najlepiej pytać sprzedawce który powinien go zamontować. Kolektory czy PV wybaczą wiele błędów konstrukcyjnych, a wiatraki nie.
Widzę, że obcięło mi jedno zdanie. Na dachu bez zezwoleń można stawiać konstrukcje do 3 m, a ze starych czasów gdy coś tam stawiałem pamiętam, że zezwolenia sa potrzebne od fundamentów głębokich na min. 0.5 m. Jednak przepisy ciągle się zmieniają: dziś jest tak, a jutro inaczej.
Najfajniejsze w tym kierunku rozwoju jest to, że pewnie niedługo będziemy w stanie wytwarzać tą drogą tyle energii ile jest nam potrzebne i magazynować ją. Ponieważ to są elementy zasilania rozproszonego, znacznie zmaleje potrzeba przesyłu a także pewnie wytwarzania scentralizowanego. Co pewnie byłoby zgodne z ideami głoszonymi na tym blogu 🙂
Ciągle tyko : fotowoltaika, wiatraki , wodór (sic), czasem atomna elektrowniam a może trakcja konna : full zielona energia ?
Sugeruję nowe hasła : geotermia, generatory Rossiego (https://ecat.com/ecat-technology)i prace Mehrana Keshe na nowe milenium ( https://www.keshefoundation.org/) idzie nowe , najnowsze, proszę państwa.
Konie mają tę zaletę nad urządzeniami Rossiego itp, że… działają! Pamiętam jak wiele, wiele lat temu na Peak Oil jakiś fan tego pana uparcie przekonywał, że reaktory lada dzień będą w sprzedaży. Ale nie chciał się o to zalożyć, bo by przegrał. Od czasu gdy usłyszałem o tym „wynalazku” upłynęło chyba 10 lat, a od conajmniej 5-ciu miały być w kazdym sklepie. Nie ma? A to pech, tyle przedpłat i dotacji… A ten drugi pan to taki sam cwaniaczek. Jak widze można za 500 eurasów kupic sobie jego maszynkę, a podobno 16-go października udostępnił ją światu. Minął miesiąc nowego, najnowszego a czy KTOKOLWIEK TO MA UŻYWA?
Jak ktoś chce niech czeka na wynalazek który może zbawić świat. Ja zamontuję to co mam dostepne tu i teraz, nawet jeżeli miałby to byc chomik kręcący prądnicą 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=5jqE1wjVVYI
Małe i tanie kolektory mają sens od marca do końca września.
Instalacja na filmiku ma niecałe 2m2 i praktycznie w tym okresie eliminuje grzałkę w bojlerze.
Jeśli idzie o biomasę (której jestem fanem), są jeszcze zagajniki o krótkiej rotacji. Produkujesz drewno i dostajesz dopłaty 🙂
” 1 kW najtańszej fotowoltaiki kosztuje poniżej 2 tys zł. W polskich warunkach z 1 kW mocy zainstalowanej można uzyskać ok. 1000 kWh energii rocznie.”
Może same panele firmy no-name kosztują 2tys zł/1kW.
Instalacja on grid (bez akumulatorów) robiona przez firmę i „pod klucz” 3-4kW kosztuje 20-25 tys zł. Co daje 6-7 tys/1kW. Trza jeszcze inwerter, zabezpieczenia, szkielet do montażu, kable, robocizny. Raczej nie będzie taniej, bo rynek pokrzywiły dotacje i dopłaty.
Oczywiście robiona samemu wyjdzie taniej, ja się nie znam, więc zbierałem oferty.
Ad. Wiatraki
podane zależności są prawidłowe, ale jak widać nie wszystkim wystarczają. Ze strumienia wiatru, który niesie energię
możemy wyciągnąć maksymalnie około 59% tej energii – nazywa się to limitem Betza. Żródło tutaj:
https://en.wikipedia.org/wiki/Betz%27s_law
Ponieważ mamy jeszcze straty (choćby z przekroju idealnego trzeba zabrać zaburzenie od wieży wiatraka i generatora)
praktycznie osiągalna sprawność dla komercyjnych dużych turbin osiąga 44-45%. Dla mniejszych nieco mniej. Szczególnie
dla małych wiatraków pomocniczych często przesuwa się charakterystykę tak, żeby miał lepszy moment obrotowy startowy (czytaj
pracował przy niższej sile wiatru) niż moc nominalną. To że akurat częste są trójłopatowce wynika ze stabilności dynamicznej tego układu. Dwu i jedno (tak, to możliwe) łopatowe wiatraki są podatne na drgania, w cztero i więcej łopatowym układzie nie zyskuje się wiele a trzeba zabudować ekstra łopaty.
Moc nominalna generatora faktycznie jest rzadko osiągalna, niemniej jednak to ważny parametr ponieważ jak wynika z równania dla wiatrów bardzo mocnych (typowo powyżej 15m/s) tej mocy zaczyna być za dużo i trzeba jej się aktualnie pozbyć bez przeciążania generatora. Oczywiście można budować wiatraki, które zniosą dużo więcej wiatru, ale to kosztuje a skoro przeciętnie rocznie mamy mieć mniej niż 1% przekroczeń tej prędkości to lepiej sobie z tym radzić inaczej a z pozostałego materiału zbudować drugi waitrak obok.
W profesjonalnej energetyce częsty jest trend zwiększania rotorów (bo to zwiększa wprost strumień z którego możemy energię wyjmować) przy zostawieniu tego samego rozmiaru (mocy) generatorów. Wtedy zazwyczaj dochodzi do tego skomplikowany system pozwalający na hamowanie wiatraka przy większym wietrze (zasadniczo są 3 rozwiązania- obrót w chorągiewkę, przeciągnięcie płata (stall) lub obracane końcówki jako hamulce). Takie aktywne systemy niestety kosztują sporo ekstra komplikacji i dlatego są zazwyczaj dostępne w dużych wiatrakach. Wymagają też komputera z układem pomiarowym aby całością sterował.
Ostatnia kwestia to profil wiatru na wysokości w danej lokalizacji. Ze względu na „szorstkość” terenu powodowaną przez np. drzewa, budynki, ale nawet i fale na morzu wiatr ma większą prędkość im wyżej nad poziomem terenu. Dlatego np. ten sam generator z tym samym rotorem ale 10m wyżej będzie dawał większy uzysk (bo będzie pracował na większej prędkości wiatru) niż niżej.
To zasadnicze komponenty równania, które sprowadza się do znalezienia kombinacji, dającej najlepsze ROI.
Wieczorem spróbuję opisać jeszcze kilka spraw technicznych, które też tu padły bez odpowiedzi.
Przepraszam za pytanie laika, ale dlaczego wlasciwie 'hamowac’ wiatraki przy duzym wietrze? Nie lepiej pozwolic im sie krecic i po prostu marnowac energie produkowana przez nie bez przetwarzania? W razie duzych wiatrow uklad przelaczal by sie altomatycznie w tryb marnowaia energii. Takie pytanie laika 🙂
Osobiście zrobiłem kilka małych Savoniusów które z racji swojej aerodynamiki niejako „same się wyhamowują” więc nie trzeba dodatkowego układu. Ale jak to z samoróbkami bywa kilka razy urwało się sprzęgło i wtedy wiatrak krecił się bez oddawania energii. Nawet przy dosyć słabym wietrze (6-10 m/s) wyglądało to tak jakby próbował polecieć!
Takie kręcenie się przyspiesza zużycie wiatraka oraz naraża go na niepotrzebne obciążenia mechaniczne. Gdy przy zbyt silnym wietrze śmigła ustawi sie w chorągiewkę i go zatrzyma siła działająca na wiatrak bardzo mocno spada. IMHO gdyby nie to że energetyka ma obowiązek odkupu energii z wiatru po bardzo wysokiej cenie (obecnie ok. 300 zł/MWh) to nikt nie montowałby wiatraków 2 MW. Gdy mocno wieje jest więcej prądu z wiatraków czyli na gieldzie będzie tańszy. A to sprawiłoby, że zyski z energii produkowanej przy wietrze >10 m/s byłyby dużo mniejsze. W takim wypadku lepiej byłoby zahamować wiatrak by się nie zużywał niż oddawać energię za kilkadziesiąt złotych za MWh.
Hamowanie bierze się z tego, że wzrastają obciążenia na wszystkie komponenty, co może prowadzić do awarii lub katastrofy. Coś podobnego do pociągu, który wypada z torów gdy najedzie za szybko na ostry łuk. Na youtube są filmiki jak rozpadają się wiatraki – dość efektowne. Warto wtedy przebywać kilkaset metrów od wiatraka, nie bliżej.
Co do produkcji energii- byla juz sytacja w ktorej cena energii na towarowej gieldzie w niemczech spadla do zera,
ze wzgledu na wichurę obejmujaca polnocne niemcy.
Przyszloscią jest hybrydowy układ wiatraków z innymi źrodlami prądu – np. z wodnymi lub fotowoltaicznymi. Sporo prac jest teraz prowadzonych nad przechowywaniem energii w formie latwej do uzycia. Warto tu wspomnieć np. zbiornikach na sprężone powietrze, które można wypuszczać przez turbiny aby odzyskać energię lub ogniwach paliwowych. Dlatego ograniczenie kosztów tych technologii oraz potencjalna ich dostępność w formie rozproszonej może sporo namieszać.
Dziś najlepszym akumulatorem tego typu są elektrownie wodne – szczytowo pomopowe oraz zwykłe, które można eksploatować w trybie zbierania wody i używania jej wtedy gdy brakuje innych zrodel.
Obiecalem jeszcze pare slow o elektryce wiatrakow i podlaczaniu ich do sieci AC.
Sa 3 drogi:
– generator DC i przetwornica DC do AC – najprostsze rozwiazanie ale sa straty na przetwornicy i nie nadaje sie to do wiekszych mocy
– sterowanie obrotami wiatraka tak aby go zgrac z czestotliwoscia sieci – teoretycznie mozliwe, ale wiatr to kaprysne medium
– generator asynchroniczny z wieloklatkowym stojanem, ktory jest tak przelaczany ze roznica predkosci obrotu wirnika i pola w stojanie jest rowna czestotliwosci sieci – wymaga skomplikowanego ukladu sterowania, ale daje dobra sprawnosc i nadaje sie do duzych mocu
Dlatego w zastosowaniach amatorskich opcja 1 jest najlepsza, w energetyce profesjonalnej wszystko chodzi na opcji 3.
Dzięki za profesjonalne uzupełnienie mojego tekstu o wiatrakach.
Jako ciekawostke podam, że ceny energii elektrycznej na zachodzie systematycznie uzyskuja wartości ujemne. Tylko częściowo jest to spowodowane nadmiarem pradu z wiatraków, ważniejsze jest zapotrzebowanie na moc. Z tego powodu w ciemno można powiedzieć, że na sylwestra i nowy rok znowu będą dopłacali do prądu. Rekord padł latem 2013r gdy do jednej MWh Francuzi dopłacali 200 euro!
https://www.epexspot.com/en/market-data/dayaheadauction/chart/auction-chart/2013-06-16/FR
A’propos sprężonego powietrza. W Norwegii rozpoczęto prace nad zbiornikami zanurzonymi pod wodą. Podobne próby prowadzono w Polsce na jeziorze Hańcza jeszcze za PRL. Zalety pomiędzy zwykłym zbiornikiem ze sprężonym powietrzem a zanurzonym na pewnej głębokości są olbrzymie:
– Energia sprężonego powietrza sumuje się z energią słupa wody nad zbiornikiem
– Ciśnienie wody na ściany zanurzonego zbiornika równoważy ciśnienie powietrza wewnątrz więc nie trzaba budowac wytrzmałych zbiorników
– W odróżnieniu od el. szczytowo-pompowych gdzie trzeba szukać różnicy poziomów tu wystarczy znaleźć głęboki zbiornik (w/w fiordy, jeziora, morskie głębiny, zalane kopalnie itp).
W zasadzie jest to jedyna metoda ktorą można wykorzystać w warunkach amatorskich do przechowania energii przez długi czas. 20 m głębokość lub ściślej różnica poziomów (można zastosować dwa zbiorniki np. 10m studnia i drugi na 10 m wzniesieniu) pozwala na zgromadzenie ok. 150 Wh brutto (=10Ah w 12V aku) na 1 m3 objętości. Wraz ze wzrostem głebokości (ciśnienia) zdolność magazynowania gwałtownie rośnie i przy 100 m będzie to ok. 1 kWh/m3. Być może w kolejnym wpisie zahaczę o magazynowanie nadwyżek i skrobnę parę słów o tej metodzie.
Dopisz kolejną część o przechowywaniu. Chętnie przeczytam.
Moja wiedza jest amatorska – inżyniera innej branży, który kiedyś studiował mocno temat od strony technicznej. To co napisałem generalnie jest dostępne w internecie, może tylko nie w tak skrótowej formie. Generalnie osoba z branży 10 lat temu powiedziała mi, że nie jest istotne czy będzie to super finezyjny wiatrak obliczony komputerowo, czy 3 prostokątne płaty ustawione pod kątem – liczy się ROI, bo jeżeli płacimy 2x tyle za wiatrak tylko 30% sprawniejszy to lepiej kupić dwa te mniej sprawne.
W sprawie papierkowej – uciążliwość „papierkowa” podłączenia wiatraków brała się jeszcze całkiem niedawno z tego, że łatwiej zarządza się siecią kilkudziesięciu profesjonalnie utrzymywanych elektrowni (sterowanych z centralnej dyspozytorni mocy) niż siecią kilku tysięcy prywatnych generatorów o nie do końca wiadomym utrzymaniu.
O możliwych skutkach awarii systemu sterowania – proszę zerknąć tutaj:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Elektrownia_Turów#Awaria_w_1998_roku
i wyobrazić sobie efekty gdy coś nawala w sterowaniu wiatraka i zaczyna pracować jak silnik. Dlatego działalność energetyki wiatrowej musi podlegać kontroli a co za tym idzie niestety papierologii. Być może dziś szlaki są bardziej przetarte
dzięki lepiej dostępnym dobrym zabezpieczeniom technicznym.
proponuje rowniez tematyke zwiazana z woda (przydomowe oczyszczalnie, studnie ), gdzies czytalem ze oplaty za wode,gaz, energie, smieci pochlaniaja 2 razy wiecej budzetu domowego Polaka niz zachodnioeuropejczyka, jak wybijalem studnie domowym sposobem to moglem nagrac, bylby swietny material, w skrocie ( lustro wody mam na 6 metrach, wierci sie swidrem recznym ktorego zasieg sie zwieksza 1 metrowymi przedluzkami, gdy zaczyna byc lustro wody wsadza sie 6 m rure cisnieniowa , rozklada 3-nog i zaczyna pracowac PLUCZKA,dokladajac 1 metrowe przedluzki do rury cisnieniowej( taka rure mozna obciazyc masa 100kg) i tak do 12 metrow, poznej wklada sie rure rynnowa z dziurami owinieta susznikiem i wyciaga rure cisnieniowa, calkowity czas pracy 1,5 dna w 2 osoby
konopie wlokniesty- niestety nie w Polsce, bylibysmy potega celulozowa,energetyczna ewentualnie narkotykowa 😉
@kunta kinte dot. Twojego pierwszego posta – z racji tego, że jestem elektrykiem a Ty odnosisz się do „frekwencji” to proszę wyjaśnij mi o co tu chodzi bo chyba przespałem na zajęciach.
Polski to raczej malo powszechny jezyk. Mozna wywnioskowac ze Kunta jest z CH. Reszte dodaj sobie sam.
No teraz już się domyślam o co chodziło. Dzięki 🙂
@Althis
Przepraszam ale w Polsce mieszkalem podczas studiow i po nich w sumie 10 lat. Moje posty pisze wiec z pomoca polskiego Worda i nie podkreslil tego na czerwono.
Mnie jednak dziwi ze elektryk nie wie co to frekwencja czy okres dla pradu zmiennego? Przeciez Polska nie produkuje juz silnikow, jak wiec chce Pan dzisiaj odczytac tabliczke znamionowa jakiegokolwiek silnika? A co dalej idzie go podlaczyc do sieci?
Przy turbinach wiatrowych to wazne, dlatego ze te pradnice maja czesto wieksza liczbe pol, a co za tym idzie wieksza liczbe par pol przez co przy mniejszych obrotach moga produkowac wyzsze napiecia ale o mniejszej frekwencji. Dodatkowo poslizg? (Schlumpf) jest wiekszy co wplywa negatywnie na dopasowanie do sieci (jesli chcemy sie do niej polaczyc).Musimy wiec do kazdej turbiny zamontowac Frekwencji zmieniacz bardzo drogi. Oczywiscie turbina produkuje 20% energii biernej indukcyjnej, ktorej do sieci nie mozemy wpuscic. Wiec do kazdej turbiny musimy dokupic filtr kondensatorowy (ok 20 tys SFr) ale tu cena zalezy od mocy i rosnie wykladniczo do przyrostu mocy.
Teraz rozruch i hamowanie turbiny? To tematy na prace bechelor, dlatego ze w zaleznosci od rodzaju pradnicy mamy 7 sposobow na to i kazdy ma wady i zalety jak np hamowanie pradem stalym. W zarysie polega to na tym ze jak wieje silny wiatr turbina przestaje produkowac a musimy ja zasilic pradem stalym ktory bedzie ja hamowal i to o wielkiej mocy. Oczywiscie metodami pradowymi nie da sie zatrzymac do zera turbiny sa wiec niezbedne hamulce mechaniczne, najlepiej porcelanowe takie jak w pociagu. W tym wypadku trzeba wyposazyc turbine w kompresor i pneumatyczne uklady. Prosze pamietac bowiem o silach dzialajacych na smigla podczas wichury!!! a turbiny sa tak usytuowane aby byly jak najbardziej wyeksponowane na wiatr. Turbine uruchomic to maly problem, turbine zatrzymac to big problem.
Frekwencja – częstotliwość – w ogóle nie przyszło mi to do głowy!
Filtr kondensatorowy – bateria kondensatorów (polska nomenklatura)
Natomiast uwaga w stylu „jak wiec chce Pan dzisiaj odczytac tabliczke znamionowa jakiegokolwiek silnika? A co dalej idzie go podlaczyc do sieci” to już wycieczka bezpośrednio w moim kierunku i nie ma żadnego związku z artykułem. Wypraszam sobie.
———-
MODERACJA: Dyskutant dostał już ostrzeżenie za chamstwo i stoi ON SHARP. Jeszcze jedno odniesienie ad personam z jego strony i jest OUT. Nie ma potrzeby rozwijania tego wątku dalej.
Bardzo bym prosił nie używać nieszczęśliwych sformuowań typu „od podłączonego bojlera utniemy wtyczke elektryczną”.
Z doświadczenia wiem że kolektory słoneczne do wody mają jako taki sens. Reszta bardzo rzadko się opłaca.
@zadddaa
„Bardzo bym prosił nie używać nieszczęśliwych sformuowań…”
Jest piekny listopadowy dzien, dzisiaj niedziela tak ze Polacy swietuja. Co Panu zalezy? Niech Pan utnie ta wtyczke! Zrobi Pan mila niespodzianke rodzinie na wieczor! Taki niezapomniany event ktory pozwoli Panu zastanowic sie nad zjawiskiem „projekcji umyslu”!
———–
MODERACJA: proszę wypowiadać się wyłącznie merytorycznie i darować sobie wstawki osobiste pod adresem innych uczestników które odbieram jako chamskie. Następny post ze śladem odniesień osobowych wyląduje w koszu.
Chyba doszło do nieporozumienia. Tekst dotyczy lokanych źrodeł energii które można wykorzystać w celu „energetycznej samoobrony”. A zatem większość uwag nie ma tu zastosowania:
Wiatr nie będzie bezpośrenio pracował na sieć. W domowych warunkach prąd pójdzie w grzałkę albo po wyprostowaniu zostanie wtłoczony w aku. Rozruch małego wiatraka następuje przy 2-3 m/s czyli b. słabym wietrze. Już sama bezwładność wystarczy aby po starcie kręcił się w miarę stabilnie (zwłaszcza masywniejsze konstrukcje jak Savonius).
Gdybym przy swoich kolektorach które nawet się nie umywają do fabrycznych obciął wteczkę bojlera to i tak od końca maja do początku wrzesnie nie miałbym problemów z ciepła wodą. Produkowały tyle ciepła ile trzeba, a bojler jest na tyle duży i dobrze zaizolowany by przetrzymać je nawet kilka dni. W połączeniu ze źródlem ciepła na paliwo stałe działającym w sezonie grzewczym wtyczka w kontakcie ląduje dosłownie kilka razy w roku.
Jak się trafi na okazję 1 W PV można mieć nawet za 1 zł (tyle ostatnio płaciłem). Ale z tego co widzę okazji już nie ma i na allegro najtańsze kosztują bez mała 2000 zł/kW. Owszem, dochodzi koszt montażu lecz jak się pogłówkuje nad montażem na dachu to nie jest on drogi. Do gotowania obiadu czy grzania wody nie trzeba żadnej elektroniki ani wielkiej mocy tak się składa dzisiaj przetestowałem. Z ok. 600 W mocy zainstalowanej na oporowej kuchence uzyskałem ok. 400 W i fasolka wstawiona o 10-tej przed 13-tą była gotowa. Wystarczy dopasowanie mocy do obciążenia, a jak to zrobić napiszę w kolejnym tekście 😉
W przypadku pozyskiwania biomasy na własne cele wystarczy mały sad (drzewa owocowe można ciąć bez zezwolenia) i dobra piła motorowa. Jeżeli wytniemy je na przedwiośniu i zostawimy do wyschnięcia to jesienią będa nadawały się do palenia. Nawet w Polsce jest conajmniej kilka elektrociepłowni zasilanych wyłącznie biomasą (na pewno są obok zakładów papierniczych). Jednak największy potencjał biomasy kryje się w gazie drzewnym (holzgaz). Na forum „Drewno zamiast benzyny” pewna osoba mająca chemię teoretyczną w małym palcu zrobiła obliczenia które wskazują, że można dzięki niemu mieć sprawnośc porównywalną z najlepszymi elektrowniami! Jeżeli teoria mówi o tym, że holzgaz ma takie możliwości, to koniecznie należy szukać praktycznych rozwiązania. Pochodzę z miejscowości gdzie działało kilka zakładów drzewnych i tartaków. Jeszcze w latach 80-tych na placu największego były całe góry wegla do lokalnej kotlowni. Po jego prywatyzacji nowy właściciel (Niemiec) przerobił kotłownię na zasilanie z pylu zasysanego z silosów i tam gdzie wcześniej leżał węgiel postawił suszarnie do drewna. Gdyby holzgaz był rozpracowany to zapewne zamiast ciepłowni uruchomiłby elektrociepłownię bo paliwa ma w nadmiarze. Nadwyżki ktorych stolarnia nie jest w stanie zagospodarować spala miejska ciepłownia.
Wielkie dzięki za te artykuły.
@ Darek
Aha a wiec chodzi o czasy Mad Maxa? Jesli tak to po co jakies wiatraki czy fotowoltanika, nie lepiej ta fasolke zrobic na ognisku? Bedzie szybciej! Dobre ognisko z paleniskiem i miejscem do gotowania to wielka sztuka!
Mad Max? […]
———-
MODERACJA: ok, wątek został wcześniej wygaszony przez moderatora. Nie miejsce tu na jałowe sprzeczki nie wnoszące nic do dyskusji
Ja się bardziej obawiam się czasów Wzorowego Porządku niż Mad Maxa, ale każdy ma swego bzika. 🙂
Raczej o dziecięcą fascynację „Tajemniczą wyspą” J. Verne, podobała mi się autonomia jaką tam zbudowali 🙂
W moim przypadku fotowoltaika zwroci sie w ok. 10 lat, a gotowanie „na Słońcu” jest jednym z wielu dodatkowych zastosowań (bazą ma być bojler) przyspieszającym czas zwrotu. Ponieważ fasola musi się długo gotować nie widzę żadnego zysku z zastosowania „normalnej” kuchenki o mocy >1 kW. Owszem, do stanu wrzenia dojdzie szybciej niż w moim wypadku ale przy >1 kW do akcji wkroczy termostat ustawiając średnią moc na ok 400W czyli powolne gotowanie. Jeżeli ktoś omyłkowo ustawi go na większą wartość to woda szybko odparuje. Gdyby moc była zbyt duża, np. 1000W to woda po prostu wykipi i po obiedzie. A wysiłek jaki musiałem włożyć w gotowanie na PV był następujący:
1) Postawienie garnka na kuchence
2) Właczenie kuchenki
I następnie spokojnie sobie wyszedłem z domu bo mała moc zabezpieczała obiad przed znieszczeniem. IMHO jest to znacznie łatwiejsze niż użycie do tego celu nowoczesnej kuchenki indukcyjnej, o gazie nie wspominając 😉
WIATR
A rozruch? A hamowanie? A kompensacja mocy biernej indukcyjnej? A dopasowanie faz i frekwencji? A dopasowanie napiecia? A nawet ma Pan krecacy sie wiatrak na placu i co? Co Pan z niego zasili oprocz grzalki na wode(na podgrzanie ktorej nikt nie czeka)?
KOLEKTORY SLONECZNE
Najlepiej przekonac sie jaka maja sprawnosc, gdy od podlaczonego bojlera utniemy wtyczke elektryczna. Ponoc, grzalka elektryczna ktora ma bojler tylko „delikatnie wspomaga” nasz kolektor.
(zalecam: przed ta operacja zakup nowa wtyczke w Bauhaus abys wykapal sie w cieplej wodzie)
FOTOWOLTANIKA
„1 kW najtańszej fotowoltaiki kosztuje poniżej 2 tys zł”
tak? a gdzie? oczywiscie z instalacja skonstruowana tak ze bede mial 1kW na wyjsciu odliczajac wszelkie straty!Bede litosciwy, chce 1kW tylko przez 3 godziny dziennie przez 365 dni do gotowania obiadu dla singla na 1 plycie jednego dania.Prosze o linka z wycena w/w instalacja za 500 SFr=1kW na wyjsciu.
BIOMASA
Hola hola, a gdzie koszty zwiazane z peletowaniem (podgrzanie wysuszenie zmielenie i sprasowanie)? Poza tym wartosc kaloryczna? Przeciez nie podgrzeje Pan kotlow w elektrowni do wymaganej temperatury jedynie biomasa z drewna? Prosze wiec o zrobionie kosztorysu instalacji do biomasy np wierzby energetycznej z zakupem pola, zbiorem i peleciarka. Potem prosze porownac z tona wegla typ 35 za 500zl.
Co do pedzenia bimbru pelna zgoda, jest to od tysiecy lat sprawdzone.
PODSUMOWANIE
Podkreslam, nie jestem przeciwnikiem szukania nowych drog i budowania instalacji eksperymentalnych. To jest ok. Jesli jednak mimo twardych wynikow matematycznych i eksperymentalnych ktos chce to w masowy sposob powielac uznaje go za szalenca. Np do podgrzania wody wystarczy beczka na dachu pomalowana na czarno z wezownica, sposob znany chyba od Babilonu.
Dzisiaj najtanszym srodkiem lokomocji jest Trolejbus, Tramwaj i pociag bez lokomotywy( wiecej malych silnikow w osiach). W Szwajcarii rozmawia sie aby zrobic pas autostrady do ciezarowek zasilanych jak trolejbus.
Samochody na akumulatory bowiem to bajka na dobranoc dla chorych psychicznie dzieci .
Ja nie rozumiem, dlaczego w tej Polsce ciagle chcecie odkrywac i szukac nowego, kompleks dziewicy? Przeciez macie gornictwo tyle lat-jedyne co trzeba tam zrobic to zwolnic 70% zatrudnionych, ktorzy z produkcja nie maja nic wspolnego.
Ten pomysł na zasilanie samochodów na autostradach poprzez pantografy na długich dystansach połącz jednoczesnym ładowaniem akumulatorów podczas takiego tranzytu. I wada samochodów elektrycznych – ograniczonego zasięgu zostaje wyeliminowana. Doładowujesz się w trasie. Poproszę 0,1% od praw patentowych. ;-D Odrobina szaleństwa czasem się przydaje. Rozepnij siatkę na wysokości 6 m i zasil ja prądem stałym. Pantografy teleskopowe dla osobówek można podpatrzyć w wesołych miasteczkach. Minister finansów będzie zadowolony kasa z akcyzy nie zniknie, za to zdenerwujesz Saudów.
G.F.
@Goldfinger
Niestety nie dostanie Pan 0,01%..gdyby zastosowal Pan siatke na wysokosci 6m to podloga (droga) musialbyby byc zelazna. Musi byc wiec tak jak trolejbus a nie tak jak tramwaj.
Podladowywanie akumulatorow, a co za tym idzie jakiekolwiek auta na akumulator ladowany z sieci (a nie z odzysku energi np hamowania czy jazdy z gorki) to szalenstwo ( na dzisiejszy stan wiedzy o magazynowaniu elektronow). To sie moze zmienic ale, gdzyz np niemieckie, izraelskie i rosyjskie male okrety podwodne dzialaja na silnikach diesla i bateriach plastrowych o calkowitej sprawnosci ukladu 0.85 . Wymyslono to na ETH ZH i jest objete tajemnica. Taka bateria (a w zasadzie baterio-kondensator o kontrolowanym wspolczynniku tau) wyglada jak beczka, z tym ze sklada sie z rdzenia w srodku i plastrow o grubosci rzedu mikrometrow, jedna bateria to wiec setki milionow plastrow poprzedzielanych diaelektrikum. Koszt jest ogromny ale dla wojska nie jest problemem. Poza tym taki okret na asynchronmotor z wbudowany Frequenzumrichter (specjalne silniki ABB klasy EFF-1 o cosinusie 0.95) jest tak dalekosiezny i cichy ze nie do wykrycia. Sa to wiadomosci sprzed 6 lat tak ze dzisiaj z pewnoscia juz sa dalej.
Co do Saudow:
Poziom cieczy w naczyniach polaczonych jest taki sam, a ropa jest lzejsza od wody. Woda wiec wypelnia wyrobiska po wypompowanej ropie naftowej. Kiedys z pewnoscia przyjdzie taki dzien, ze z szybow naftowych zacznie plynac woda. Saudowie sa tego swiadomi, dlatego od kilku lat agresywnie inwestuja pieniadze w inne sektory. Nie jest nasza rola okreslanie daty tego zdarzenia a rozmowa i badania w celu przestawienia zasilania transportu na inne paliwo. Z tego co widze to w Szwajcarii wydatki kolei nie schodza ponizej 30 miliardow SFr rocznie i to nie tylko w dluga szyne (bo ta juz jest wszedzie) w Tunele czy dwupoziomowe wiadukty ale takze w nowe rozwiazania w sygnalizacji czy samym sprzecie (nowe platformy do przewozu TIR czy pociagi osobowe lekkie-duzo malych silnikow w osiach przez co odpada ciezar lokomotywy). Poza tym nowe rozwiazania thyristorowe dla lokomotyw co znacznie polepsza ich sprawnosc elektryczna a przez to koszta. Te rozwiazania ma opatentowane 2 firmy na swiecie ABB i Mitsubishi.
To nie jest problem techniczny tylko kwestia woli. ;-D Łatwiej będzie wymyślić technologię, niż zmusić ludzi(Państwo) do ich wprowadzenia i ustanowić z tego ogólnoświatowy standard.
Wyobraź sobie, że masz do dyspozycji nieograniczone zasoby gotówki i najlepszych inżynierów i naukowców, zamykasz ich na pustyni w Nevadzie i nie pozwalasz im odejść póki nie wymyślą rozwiązania problemu. W tym wypadku autonomicznego środka transportu o napędzie elektrycznym z opcją ładowania i/lub korzystania z ładowania zewnętrznego lub/i zasilania na trasach dłuższych niż pojemność nośnika energii przenoszonego przez pojazd wykorzystywanego podczas trwania podróży. Z zastrzeżeniem, że nie mogą wykorzystać drucianej siatki podwieszanej na wysokości 6 metrów i pantografu z wesołego miasteczka bo wymagałoby to stalowej drogi lub drugiego pantografu prowadzonego po np. metalowych barierkach ochronnych oddzielających pasy drogi. Ma to działać w skali kraju,i ma być na tyle tanie by opłacałoby się to wdrożyć. Można użyć np. takiej technologii:
https://www.ted.com/talks/eric_giler_demos_wireless_electricity?language=pl
W celu oszczędzania energii stacje bazowe zasilające pojazd mają wykrywać i zasilać system tylko w miejscu gdzie on się w obecnej chwili znajduje. Wykonać! Nie interesuje mnie jak to będzie działać i na jakiej zasadzie.
Jak się skończą zasoby taniej ropy, to Arabia Saudyjska będzie wyglądać tak jak dzisiaj wygląda Baku.
G.F.
P.S. Smutne jest to,że jak człowiek coś fajnego wymyśli to się okazuje, że przednim było już kilku innych.
P.S.S. Szwedzkie łodzie podwodne zasila silnik Stirlinga, tylko co z tego? 😉
„Smutne jest to,że jak człowiek coś fajnego wymyśli to się okazuje, że przednim było już kilku innych.”
Też coś o tym wiem! Kiedyś na potrzeby bloga, stworzyłem taki opis własnej osoby:
„Co jakiś czas, w mojej głowie, pojawia się pomysł na wynalazek. Czasem mały, czasem wielki, w każdym razie pojawia się niespodziewanie. To COŚ od razu jest tak wyraźne, że bez trudu mogę to zwizualizować w myślach, przeliczyć podstawowe założenia i… przełożyć te obliczenia na zyski należne właścicielowi patentu 😉
Szczęście wynikające z tego zdarzenia trwa do momentu, aż w kilku słowach-kluczach opisuję mój wynalazek w wyszukiwarce google. Wtedy czar pryska. Ktoś już to zrobił. To moment, w którym radość, że to COŚ, co zaledwie kilka chwil wcześniej powstało w mojej głowie, ktoś na świecie wymyślił przede mną i to COŚ rzeczywiście działa, miesza się ze smutkiem wynikającym z moich spóźnionych narodzin…”