czyli wyciąganie królików z kapelusza
W tych dniach odpowiedź jest jedna – kupić 10-letnią obligację rządu greckiego, które spadły z pieca na podłogę prawie pionowo. (diagram pokazuje rentowność która zmienia się odwrotnie do wartości).
Ci inwestorzy którzy pluli sobie w brodę dwa lata temu że nie załapali się na obligacje włoskie płacące coś 6% czy hiszpańskie 7% mają więc drugą szansę. Obecnie 10-latki z tych krajów mają mikrą rentowność nieco ponad 2%.

Ostrzeżenie jest jednak na miejscu – posiadacz tak atrakcyjnej 10-latki greckiej ma prawdopodobnie niewielką szansę dotrwania w stanie nienaruszonym do jej końca. Po prostu wydaje się że w przeciągu tego czasu coś musi zniknąć: albo Grecja ze strefy euro, albo strefa euro z Europy, albo euro z Grecji, czy może kombinacja powyższych. W każdym razie szansa że obligacja będzie mu regularnie wypłacała ekwiwalent obiecanej siły nabywczej rok w rok przez 10 lat wydaje się bliska zeru.
Co więc się stało z greckimi obligacjami? A no, greckiemu prestidigitatorowi przestał się udawać odstawiany od czterech lat numer. Cylinder z którego miał wyciągnąć kolejnego królika okazał się pusty, królik pasie się pod stołem, a publiczność zrywa boki ze śmiechu.
Trick grecki był prosty: wyciągać króliki z kapelusza tak długo jak się da, z wydatną pomocą „troiki”, odciągając tym uwagę od trzech podstawowych prawd w sprawie których nic się nie zmienia:
- banki greckie są zbankrutowane
- państwo greckie jest zbankrutowane
- sektor prywatny jest zbankrutowany
Poza tym Grecja ma się okay. No, powiedzmy okay w sensie dojrzałego melona który spadając z wieżowca na wysokości 20 piętra też miał się okay.
Greckie wyciąganie królika z kapelusza doznało wsparcia w 2012 kiedy to szef ECB Mario Draghi pogroził palcem spekulantom w długu EU („whatever it takes”). Tak ich tym nastraszył że bez dalszej akcji ze strony ECB rentowności papierów PIIGS od razu spadły na łeb na szyję. Psim swędem na trend ten załapały się także obligacje greckie które jeszcze miesiąc temu miały niewiarygodnie niską rentowność poniżej 5%.
Sukces ECB spowodował przypływ wody sodowej do głów polityków EU, przypadłość ostatecznie rzucająca się na mózg. EU mianowicie kolektywnie uwierzyła że skoro nawet rentowności greckie mogą być tak niskie to musi być już po kryzysie. Widząc to inwestorzy kolektywnie uwierzyli że skoro dług zbankrutowanego państwa jest tak drogi to może nie jest ono zbankrutowane do końca. A skoro tak może jego banki też nie są zbankrutowanie do końca. A skoro tak to może są coś warte i stanowią okazję giełdową. Grecka giełda skoczyła do góry. W końcu główny grecki prestidigitator, premier Samaras, uwierzył że skoro obligacje i akcje przeżywają boom bo rynki uwierzyły że Grecja nie jest całkiem zbankrutowana to czas samemu w to uwierzyć.
Ekwiwalentem spotkania się spadającego melona z chodnikiem okazał się dla Grecji ciąg wydarzeń zapoczątkowanych niepozorną odmową ECB uznania gwarancji zbankrutowanego państwa greckiego wobec zbankrutowanych banków greckich za pełnowartościową (Tier 1) rezerwę. Oznaczało to że $9mld dla zbankrutowanych banków musi się skądś wziąć. Akcje banków spadły, pociągając za sobą resztę. Potem próba wyborczego szpanowania przez rząd Samarasa zamierzonym wycofaniem się z ustaleń bailoutowych została odprawiona z kwitkiem przez IMF. A w końcu rząd zbankrutowanego państwa uwierzył że skoro może teraz pożyczać na 5% to będzie to trwało w nieskończoność a więc czemu nie pożyczyć tych brakujących $9mld na „rynkach”.
Tego było już za dużo nawet dla rynków. Perspektywa dodania jeszcze $9mld do i tak astronomicznego długu greckiego wyzwoliła przebłysk przytomności. Jeśli cały zbankrutowany grecki majdan dalej chce pożyczać i trwonić kapitał – rynki zdają się mówić – to niech przynajmniej pożycza po cenie bardziej zbliżonej do realiów. Stąd koniec taryfy ulgowej 5% i koniec złudzeń pod Akropolem.
Establishment unijny ma teraz nielada problem. Od pewnego czasu lata z gaśnicą od kraju do kraju, w panice gasząc jakiekolwiek przejawy demokratycznego wyboru mas nie po myśli imperium. Ostatnio z trudem zagasił na przykład referendum katalońskie. Na zbliżające się wybory greckie będzie musiał wyprawić się chyba wozem strażackim bo po nieudanym numerze grecki prestidigitator nie ma szans w wyborczym starciu z SYRIZĄ, która jest największą partią. Owszem, partia jest lewacka ale w jednym przynajmniej znaczy biznes – koniec wyciągania królików z kapelusza i koniec pretendowania przez zbankrutowany kraj że nie jest.
To czego nie osiągną dobrowolne referenda gdzie indziej osiągnie mała Grecja jako pierwsza opuszczając strefę euro. Raz napoczęta strefa euro rozpruje się do końca. Teza ze stycznia 2010: czy socjalizm grecki zbankrutuje unijny? przestaje być pytaniem… 😉
.
A tutaj piszą że jednak najpierw Szwedzi. To dla tych co mimochodem wierzą w socjalizm skandynawski, który „wymyka się logice” 😉
Patologia socjalizmu skandynawskiego to głównie kwestie obyczaju, np. odbieranie dzieci. Gospodarkę zawsze mieli konkurencyjną. Do celu można dojść różnymi środkami. Można np. zbudować bardzo wydajne przedsiębiorstwo na bazie sekty. W takim wypadku krytyce powinna podlegać metoda a nie efekt, inaczej byle lewacki ciul cię zjedzie metodą „na Skandynawię”.
Problemem dla skandynawskiej gospodarki okazuje się obłęd takich mróweczek jak Barbara Spectre. Zwłaszcza w Szwecji jest to problem. Cały system socjalistycznego skandynawskiego państwa zakładał wysoką jakość materiału ludzkiego: opiekę państwa dawały wysokie podatki, podatki płacili wysoko wykwalifikowani pracownicy. Sprowadzenie paru milionów analfabetów bez żadnego etosu pracy (kultura), a czasem i genetycznie przystosowanych bardziej do pasterstwa niż rzemiosła, ucina dopływ podatków, ale poszerza wielkość gęby do wykarmienia. zerwano ogniwa łańcuchów tej maszyny. Przybysze podatków nie zapłacą, a opiekę wezmą, i jeszcze spalą pare samochodów, zgwałcą i pobiją gdy wejdziesz na ich dzielnię. Koniec. Skandynawia wrzuciła bieg wsteczny jadąc 100km/h do przodu. Skrzynia biegów poszła w drobny mak. Niedługo ten bolid zacznie zwalniać.
Oczywiście pytaniom i uczonym analizom „kto zgasił światło” nie będzie końca :).
Patologia socjalizmu skandynawskiego => …to m.in. bogata Norwegia stawiająca sobie za cel społeczeństwo bezgotówkowe do 2020… 😀
może po prostu cała cywilizacja upadnie..
… i już nie żyje
https://deutsche-wirtschafts-nachrichten.de/2014/07/07/franzosen-wollen-weichen-euro-total-chef-fordert-ende-des-petro-dollars/
Zaraz, chwileczkę. 10 lat wypada w roku 2024. Hmmm…
Proponuję wziąć pod uwagę przy takich planach inwestycyjnych jeszcze jeden istotny czynnik:
https://www.tradoc.army.mil/tpubs/pams/tp525-3-1.pdf
„Ameryka – plan III wojny światowej.
Nie wiadomo, w jakim celu została opublikowana w internecie zajawka planów III wojny światowej. Skoro my wiemy po ruchach finansowych czy innych działaniach, co planuje Ameryka, to Rosja ma te elementy dokładniej i lepiej rozpracowane. Dlatego nie wiadomo, jaki jest cel ujawnionej zajawki. Być może zastraszenie reszty państw świata.”
powinienem chyba dodać jeszcze ten link:
https://alexjones.pl/pl/aj/aj-swiat/aj-polityka-na-swiecie/item/39234-znamy-plan-iii-wojny-%C5%9Bwiatowej
cdn?
Amerykanie są takimi idiotami że sami nie wiedzą co piszą i jak poufne informacje udostępniają w Internecie, a my jesteśmy takimi kretynami że potrzebny nam człowiek co wyjaśni co tam jest napisane, bo sami nie rozumiemy. No już biegnę, nie wiem jeszcze po co, ale kierunek już pokazany – jak to na wojnie, nie zastanawiać się tylko wykonać.
Tu nie ma nic poufnego. Tę „tajną strategię” można wyczytać składając sobie z klocków wiadomości z ostatnich 10 lat i ekstrapolując jej eskalację na podstawie determinacji USA w 2014. Tajne to mogą być np. nazwiska Ujgurów pracujących dla CIA.
Za to jest ciekawy wykres polskich 10-latek…
https://stooq.pl/q/?s=10ply.b&c=5y&t=l&a=lg&b=0
Sytuacja z greckimi 10-latkami (wraz z ich stanem „okay”) przypomniała mi stary kawał:
—
Baca zatrudnił się w kopalni. Już pierwszego dnia miał pecha, bo wpadł do starego, zapomnianego szybu. Zbiegli się koledzy i mówią:
– Franek, jesteś tam?
– Jo.
– Nic ci się nie stało?
– Ni.
– To wyłaź stamtąd.
– Kaj nie mogę, bo jeszcze lecę…
—
Nie jest to żadna tajemnica, że Grecja jest bankrutem. Zresztą Polska też jest bankrutem, tylko jeszcze nie obwieszczono tego tak ładnie, jak w przypadku Grecji.
Jednak największym bankrutem w tej części planety jest Eurokołchoz. Jednym z ostatnich wierzgnięć tego bankruta jest poniższa in formacja:
„W UE zostanie zniesiona tajemnica bankowa
Ministrowie finansów krajów UE zatwierdzili ustawę, zgodnie z którą w 28 krajach UE de facto zostanie zlikwidowana tajemnica bankowa.
Zgodnie z nową ustawą, europejskie banki zobowiązane są do automatycznego wysyłania danych o kontach klienta służbom podatkowym kraju, którego obywatelem jest klient. Zdaniem ministrów krajów UE, nowe wymagania mogą zapobiec unikaniu płacenia podatków. Ustawa wejście w życie – za wyjątkiem Austrii – w 2017 roku.
W Austrii ustawa zacznie obowiązywać od 2018 roku – władze kraju poprosiły o odroczenie terminu na rok, aby stworzyć system wymiany informacjami z bankami.
Źródło: Głos Rosji”
większość „inwestorów” inwestuje NIE swoje pieniądze dlatego taki bajzel poza tym wartość waluty która nie ma pokrycia w metalu szlachetnym wynosi ZERO – ile osób/populacja/ na Ziemi to rozumie – 2%,3%…?
wniosek: banksterzy/polytycy/socjaliści mają ludzi za totalnych głupków więc mają eldorado tj druk makulatury dla kolesi ….za psucie pieniądza/gospodarki odpowiadają banki centralne i to w pierwszej kolejności towarzyszy trzeba zamykać do więzienia…po prostu proces i do paki albo w pole orać ziemie
jak grecja nie ma być bankrutem skoro cena owoców jest sufit – droższe nawet od polskich kwaśnych jabłek
obrazek dla szerszego kontekstu:
https://i.imgur.com/hL99URC.png
———
MODERACJA: dzięki!
Gratuluje trafny spostrzeżeń…Sygnały Przesilenia & aktywacji GREEK RISK OFF były widoczne od wielu miesięcy ( maj 2014 )
WHAT’S WRONG WITH GREEK ASSETS…!!???
XXXXX
Ukłony & Pozdrowienia…
———-
MODERACJA: ukłony i pozdrowienia z tej strony również. Regulamin nie zezwala niestety na linki promocyjne.
Bardzo lubię Grecję i w ciągu ostatnich 15 lat chyba z 10 razy byłem na wakacjach. Nie jeżdżę na wyspy, tylko jak Cejrowski – do interioru, czyli do Aten (Świetne miejsce na wakacje, jak się wypożyczy samochód). Osobiście nie jestem pewien, czy do Syrizy, jako opcja, nie doszlusuje Złoty Świt. W Grecji nigdy nie było socjalu, a teraz kładzie się jeden po drugim mnóstwo drobnych interesów z których żyli ludzie. Poza tym ci drobni przedsiębiorcy buntują się, że z nich się zdziera forsę, a inne święte krowy – sektor publiczny zostawia w spokoju. Parę lat temu obejście głównej ulicy handlowej 28 Października (Patission) zajmowało mojej żonie dwa dni, ostatnio dwie godziny. Poza sieciówkami obecnymi i w Polsce wszystkie lokale są puste na sprzedaż lub wynajem. W dodatku mają moim zdaniem bardzo poważny problem z nielegalną imigracją z Afryki i Azji (Pakistan, Afganistan), którzy nie chcą ciężko pracować i utrzymują się z przestępstw. Wcześniej to tolerowano moim zdaniem dlatego, że różne instytucje mogły od imigrantów wyłudzać pieniądze. A teraz zamiast Europy Wschodniej i Południowej mają to.
Grecy mają trochę prywatnej broni i już podczas głośnej ruchawki kilka lat temu po zastrzeleniu przez policjanta nastolatka w Exarchii (dzielnica trochę anarchistyczna w centrum blisko politechniki ateńskiej) zwykli mieszkańcy grozili, że będą strzelać do łobuzów rzucających koktajlami Mołotowa. Poza tym Grecy wciąż chodzą do Kościoła i (tego nie jestem pewny) to chyba jedyny kraj w UE, gdzie nie ma meczetu.
W ostatnich wyborach grecka PO (Nowa Demokracja) i SLD (PASOK) dostały mocno w tyłek, ale greckiego PiSu nie ma.
Dzięki za te ciekawe spostrzeżenia. Sam jestem fanem greckiej kuchni…
W Grecji nigdy nie było socjalu — Hmm, zależy w jakim czasie… Tu chyba masz na myśli czasy Peryklesa? 😉 😉
Pardon, mój błąd, socjal rozumiem po skandynawsku albo jak kolega wyżej napisał o UK. Grecja to raczej nie był welfare state. Grecję zepsuło wstąpienie do UE. kolega jeszcze na początku lat 90-tych pojechał do Grecji z małym handlem. Były kobiety w czerni i osiołki, jak w Ucieczce na Atenę. Potem dopiero każdy zaczął marzyć o państwowej posadzie, żeby się opieprzać i łapówki brać. Lasy też przestały płonąć dopiero jak zawalił się rynek nieruchomości.
Sytuacja obecnego proeuropejskiego rządu w Grecji rzeczywiście jest nie do pozazdroszczenia. Mam pomysł jak rząd może obniżyć te lichwiarskie oprocentowanie. Problem wysokiego długu Grecji wziął się z dwóch czynników: po pierwsze Rząd Grecki za dużo wydawał, a po drugie za mało uzyskiwał z podatków. Z pierwszym czynnikiem nie wiele można zrobić, ale za to w drugim przypadku występują dużo większe możliwości działania. Grecy nie płacą wysokich podatków, bo ich zwyczajnie na to nie stać, mają za mało Euro. Biedni Grecy mają za to dużo innych rzeczy np. willi z basenami. Rząd Grecki mógłby więc pójść za wzorem Włoch i umożliwić płacenie podatków Grekom w dobrach materialnych takich jak wille, jachty, których mają pod dostatkiem. Uzyskane w ten sposób dobra mogłyby np. stanowić zabezpieczenie pod przyszłe pożyczki, co mogłoby doprowadzić do obniżenia ich oprocentowania.
https://www.gp24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20141013/SWIAT/141019914
O rany boskie! Człowieku, Boga i partii się nie boisz, jak mawiali za Gierka… 😉 Proszę, nie wymyślaj już więcej niczego!
Nieodpowiedzialny ten artykuł to krok ku państwu totalitarnemu, a jakoś tego nie widzisz! Przede wszystkim zrozum jakie nonsensy wypisujesz: Grecy nie płacą wysokich podatków, bo ich zwyczajnie na to nie stać, mają za mało Euro. Biedni Grecy mają za to dużo innych rzeczy np. willi z basenami. Podsuwasz tym socjalizmowi który nie może nic więcej wycisnąć z ludzi PITem niebezpieczną ideę opodatkowania obok dochodu także i majątku!!! Bo co to znaczy że biedny ma willę z basenem? Znaczy to że willa z basenem jest droga i aby sobie na nią pozwolić trzeba wydać kupę gotówki i w sensie gotówkowym „zbiednieć”. No więc ktoś zarobił gotówkę, zapłacił podatki PIT, i ją wydał. Żyje odtąd oszczędnie, tylko na samych dolmades, fecie i Retsinie, ale za to nie w slumsach i sobie pływa we własnym basenie. A Ty chcesz od razu mu tę willę i basen, opodatkowane już wcześniej i stale płacące podatek od nieruchomości, jeszcze opodatkowywać jako majątek??? Toż to istny stalinizm!!! 😉
Z tego stalinowskiego artykułu: „Zamiast pieniędzmi będzie można zapłacić na przykład obrazem czy kolekcją eksponatów archeologicznych lub też nieruchomością – podkreślają media. Oferowane przedmioty zostaną najpierw wycenione przez ekspertów, a ich autentyczność i data pochodzenia będzie zweryfikowana. W przypadku wątpliwości co do wartości dzieła nie wyklucza się dalszych konsultacji z innymi znawcami sztuki.” —- O rany boskie! Czy zdajesz sobie sprawę jaki musiałby być rozrost państwa aby to wszystko móc „wyceniać” a potem „weryfikować”? I dużo ważniejsze – czy nie widzisz że to na kilometr pachnie kadastrem już nie tylko nieruchomości ale po prostu kadastrem majątkowym? Urząd podatkowy utrzymuje listę wszystkiego co masz, od willi po śrubokręt, którą musisz regularnie uaktualniać i która służy do wymiaru podatku… Za posiadanie willi na rok xx tyle a tyle, za posiadanie śrubokręta w roku xx tyle a tyle…. Toż to Orwell do kwadratu!
I jak tu mieć nadzieję, że będzie lepiej.
Nie będzie, bo mentalność jest taka, a nie inna.
Znamy ten problem w 2GR od blisko 8 lat… 😉
„Podsuwasz tym socjalizmowi który nie może nic więcej wycisnąć z ludzi PITem niebezpieczną ideę opodatkowania obok dochodu także i majątku!!!”
Przeceniasz moje możliwości niestety. To nie ja wpadłem na ten pomysł z opodatkowaniem majątków tylko trafiłem w internecie na artykuły mówiące o tym, że na razie we Włoszech są podejmowane kroki w tym kierunku – na razie umożliwiają płacenie podatków w dobrach materialnych. Chciałem tylko zwrócić uwagę, w którym kierunku niestety to zmierza. Na razie głównym źródłem finansowania socjalu w Eurokołchozie jest praca innych ludzi. Jednak to źródło wysycha, bo pracujących jest coraz mniej, a beneficjentów przybywa. Jak wiadomo tonący brzytwy się chwyta, więc jak zacznie brakować pieniędzy to oprócz pracy mogą zacząć opodatkowywać również majątki. Tego typu posunięcia będą akceptowane w demokratycznym społeczeństwie. Ludzie uważają, że skoro kogoś stać na posiadanie willi, dzieł sztuki i drogich samochodów tzn. jest bogaty to może płacić od tego podatki. Mam tylko taka cicha nadzieje, że zanim naszym rządzącym uda się zrealizować ten plan ten Eurokołchoz się rozleci, albo przynajmniej przejdzie gruntowne zmiany. Oczywiście nie popieram tego typu działań.
@AlexSailor
Pewnie, że można, ale najpierw muszą się znaleźć ludzie, którzy będą chcieli to chcieć zrobić oraz będa mieli ku temu możliwości oraz umiejętności przekonania tych ludzi dla których te zmiany są niekorzystne do znalezienia sobie lepszego zajęcia (i nie chodzi tu oczywiście o rozróby). Ja nie mam złudzeń.
Ok, może jestem trochę przewrażliwiony ale te wieści z Italii odbieram z rosnącym horrorem. Cała nadzieja w tym że z tego co znam Włochów dyrektyw władzy nikt tam nie bierze na poważnie… 😉 Mam też nadzieję że Włosi swoim zwyczajem stracą kiedyś cierpliwość i sami zrobią z tym socjalizmem porządek, czy się Brukseli to podoba czy nie.
A dlaczegóż szanowny Pan uważa, że nie można zmniejszyć wydatków???
Wystarczy zwolnić 50% urzędników i pracowników budżetowych i zaraz będą mniejsze wydatki.
Wystarczy zlikwidować rejestry państwowe, dotacje do „sztuk” wszelkich i już są pieniądze.
Można też odchudzić jedną z najsilniejszych w Europie armii i znowu będą pieniądze.
Pieniądze będą w budżecie (dopnie się), ale z gospodarki i tak będą uciekać, bo po co inwestować w Grecji jak są lepsze miejsca do inwestowania? Nie oszukujmy się, cały świat gra znaczonymi kartami. Do wyciągania kraju z bagna trzeba stratega i to odważnego. Tak przy okazji. Jak pan Orban, dobrą ma ochronę, badają mu markery nowotworowe?
Cyniku, Grecja wydaje się mieć sytuację w miarę przejrzystą – wszyscy wiedzą że to bankrut ale niektórzy jeszcze się łudzą, że nie dojdzie tam do gwałtownych zmian (jak pisałeś – wyjście ze strefy Euro oraz może i z UE).
Dużo większą zagwozdką jest UK – ten kraj jest kosmicznie zadłużony a nie przeszkadza to socjaluchom fundować darmowe mieszkanka/szkoły/medykamenty całej rzeczy różno-kolorowych (białych też) nierobów, którym „się należy”. Puszczają tu czasami taki program „Benefit Street” – jak się to ogląda to włosy stają dęba! Facet ściąga kasę za to, że narobił 25 dzieci z 17 kobietami! I ten gnój (przepraszam za wyrażenie ale to i tak komplement w stosunku do tego gościa) śmie mówić do kamery, że mu się należy. Na koniec programu poszedł do councila mówiąc, że bolą go plecki i dostał motorek dla niepełnosprawnych! Jedna z jego córek poszła do pracy (jedyna z całej tej osobliwej gromadki) i mówi – nie cierpię tego, ale czyni mnie to wyjątkową. Jak taki socjalizm ma się nie zawalić??
„Benefit str€€t”, czy w tym przypadku raczej „Benefit s£ree£”, łapie z grubsza sedno rzeczy… 😉 Musi to być bardzo ciekawy program w którym pewnie nie jeden telewizor polegnie od rzutu butelką…
Cyniku,
Szkoda telewizora, zwłaszcza gdy kupiony za własne, ciężko zarobione pieniądze.
Widziałem kilka kawałków tego programu i zazwyczaj jest tak ukazana sytuacja ludzi utrzymujących się z benefitów, ale raczej niskich. I można by to porównać do polskiego słynnego reportażu/filmu „Arizona”.
Co jest zadziwiające to pojawiające się co kilka historyjek kwiatki opisywane powyżej. Zastanawia mnie jeki jest cel takich bulwersujących przedstawień. Nie znaczy, że jest to nieprawda – w Glasgow są całe kwartały ulic gdzie życie na benefitach jest praktykowane przez pokolenia. Dziadek, ojciec i syn nigdy nie pracowali, a żyją całkiem dobrze.
Co do sytuacji gdy płaci się tzw Child benefity – zazwyczaj rodziny wielodzietne pobierające bardzo duże kwoty nie są patologiczne. Są to narmalni ludzie, pracujący na pełnych etatach. Wysokość benefitów jest tak ustawiona, że wypłaty mogą być duże. Dlatego UK jest rajem dla muzułmanów – rodziny wielodzietne z bardzo dużymi benefitami, duże możliwości dochodów nieopodatkowanych z drobnego handlu.
UK to trochę enigma… Z jednej strony cień dawnej klasy i blasku imperium, plus niewątpliwa kultura polityczna i wiele rzeczy rozwiązanych dobrze. Z drugiej strony debilitujące długi i socjalizm korodujący tkankę społeczną. Dlatego relacje emigrantów polskich są często super ciekawe bo postrzegają rzeczy stojąc niejako z boku i widzą je z dużą ostrością.
Wiele wieczorów spędziliśmy z bratem na dyskusjach, zastanawiając się skąd się bierze stosunkowo niezły stan UK. Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie, zwłaszcza gdy widzi się codzienność gospodarczą. Głupota, niekompetencja, tumiwisizm, nieustanna prowizorka we wszystkim co się robi to jest codzienność.
Postawiliśmy sobie więc kilka pytań o to co może warunkować te relatywne bogactwo UK:
Czy są to niskie podatki? – Wcale nie są takie niskie, jest wiele państw w których są niższe. Prawdą jest, że opodatkowanie pracy nie jest wysokie – kwota wolna od podatku to 10000 funtów, NI nie jest super wysokie dla pracujących. NI dla mikro-przedsiębiorców – bardzo niskie do kwoty ok 6000 funtów, potem niskie. Opodatkowanie większych podmiotów – z grubsza jak w reszcie UE.
Dobra siła robocza? – Tu jest ogólnie tragedia. Pracowników często szuka się latami (jeżeli mają coś sobą reprezentować). Pracownicy z Polski odznaczają się: chęcią do pracy, obowiązkowością (standardem bywa nieprzychodzenie do pracy w poniedziałek), pomysłowością, chęcią do nauki, wykształceniem (na każdym poziomie, po polskiej zawodówce jest się o niebo lepiej przygotowanym do pracy niż tubylec). Dlatego są bardzo cenieni – w firmie kolegi (jest tam szefem produkcji) przez bardzo długi czas przyjmowano Polaków tylko dlatego, że są Polakami. W firmie gdzie mój frat jest konstruktorem laserów czekali na polskiego konstruktora 2 lata bo nie byli w stanie znaleźć tubylca.
Łatwość założenia i prowadzenia biznesu? – Tu jest dobrze/bardzo dobrze. Zwłaszcza dla małych firm. Założenie firmy to decyzja wewnętrzna (czyli wymyśliłem sobie firmę i już ją mam), na rejestrację od momentu rozpoczęcia działalności mam 3 miesiące. Wszystkie sprawy urzędowe to internet lub telefon – prowadzę firmę już ponad 5 lat i jeszcze nie musiałem być w żadnym urzędzie. Założenie Sp. z o.o. (Private Limited Company) to wypełnienie formularza w Companies House (20 min), opłata 15 funtów. Po kilku dniach (w moim przypadku formularze wysłałem w piątek, w poniedziałek rano dostałem Certificate of Incorporation) firma założona. Rejestracja do podatku korporacyjnego to formularz (jedna strona A4) wysłany na adres firmy przez HMRC (urząd skarbowy), odsyła się go pocztą. Rejestracja do VAT to interentowy formularz na stronie HMRC – czas oczekiwania na rejestrację ok dwa tygodnie. Można prowadzić firmę przez pewien czas bez VAT, a później gdy się przejdzie na VAT można wstecznie (do trzech lat) odliczyć część VAT od zakupów. Wszystkie rozliczenia VAT przez internet.
VAT? – Tu jest ciekawie bo UK sobie wynegocjowała z UE stawkę zerową na wiele towarów – żywność, zabawki, ubranka dziecięce, książki i inne. Prowadząc małą działalność gospodarczą można korzystać z różnych sposobó rozliczania VAT (np. płacić go ryczałtem -11% od sprzedaży).
Biurokracja? – Różnie. Tubylcy narzekają ale nie byli w innych krajach więc nie wiedzą jak źle może być. Ja mam generalnie bardzo dobre doświadczenia w tej dziedzinie – szybko, uprzejmie, elastycznie.
Zasoby z lat imperium? – Tu widzimy jeden z głównych czynników warunkujących ten dobry stan. Jednak przez pewien czas to 1/4 świata należała do UK. I jakieś tam zyski z tego płynęły.
Podsumowując: zasoby imperialne, kontakty z tamtych czasów ułatwiające handel, otwartość na biznes, znośny system podatkowy, nieniszcząca biurokracja to plusy. Niestety rozpuszczone, niewykształcone, roszczeniowe społeczeństwo prawie te plusy niweluje. No i postępująca „unionizacja” prawa zaczyna coraz bardziej niszczyć relatywną przewagę UK w wielu dziedzinach.
Jak powiedziałem wyżej, super ciekawe i ostre obserwacje polskiej diaspory… 😉
Wydaje mi się że ta „łatwość założenia i prowadzenia biznesu” odpowiedzialna może być za dużo więcej niż się wydaje. Socjalizm nigdy tego nie zrozumie… Gość pracujący na swoim z jednej strony robi z definicji coś pożytecznego dla innych, z drugiej przestaje być ciężarem dla państwa stając się dostarczycielem gotówki. Rządy wszędzie powinny kochać antreprenerów i samozatrudnionych, bo i tyle problemów mają mniej a gotówki więcej! Niestety, pieszczochem większości rządów jest związkokracja i bezrobotni… 😉
Ty cynki dalej swoje, zwiazki i bezrobotni 🙂
a ilez oni wyłudzjaą tej kasy?
porównaj sobie z Apple
https://wyborcza.biz/biznes/1,100896,16839964,Apple_plywa_w_morzu_dolarow__Kogo_to_martwi_lub_denerwuje_.html#BoxBizTxt
w kasie 155mld dolarów, zarobki rekordowe, a zapłacili 0,01mld dolarów
to koncerny robią duże przekręty a nie bezrobotni i zwiazkowcy, to jak narzekac ze mrówka kradnie gdy obok słoń trąbą drzewa na pakę wrzuca 🙂
Witaj, {zenek}!
Nie ma potrzeby czytać, już sam tytuł linku mówi za siebie: „kogo to martwi”?. Nie ma w tym żadnej niespodzianki – martwi to naszego szanownego nadwornego socjalistę… 😀
A co go konkretnie tak martwi? W tym też nie ma żadnej niespodzianki, martwią go stare rzeczy, cyt. „w kasie [AAPL ma] 155mld dolarów, zarobki rekordowe, a zapłacili 0,01mld dolarów”. To go boli!
Czyli, aby nie było nieporozumień: drogiego Czytelnika, who gives a damned shit on HOW and WHY, martwi tylko to że ktoś a) zgromadził pewien kapitał oraz b) nie został jeszcze z niego oskubany…. 😉 😉
No further comment…
Zenkowi chodziło chyba o to, że Apple zarabia miliardy, a nie płaci podatków. Ale mogę się mylić. Moim zdaniem to też skandal, ale socjalista nie jestem.
Każdy powinien płacić 1% przychodowego, albo żadnego dochodowego i przychodowego.
to też skandal, ale socjalista nie jestem. —– jestem zupełnie pewien że każdy spośród drogich czytelników zaglądających do 2GR prędzej przyznałby się do sypiania z nieletnimi orangutanami niż do tego że jest socjalistą z krwi i kości… 😀
Zastanawiam się jednak skąd biorą się te pokłady czysto socjalistycznej zazdrości… Załóżmy że Apple przeprowadza się, w jakimś zaćmieniu, do Polski i zatrudnia tu 10’000 ludzi oraz kooperuje z 1000 miejscowych firm. Każda z tych osób i każda z tych firm zarabia pieniądze dzięki Apple i je wydaje, głównie lokalnie, płacąc też z tego podatki. Wtórne, pozytywne efekty obecności dużej firmy na gospodarkę są też nie do pominięcia. Jakiemu celowi służyć ma w tym przypadku załamywanie rąk nad tym że Apple (załóżmy) LEGALNIE nie płaci tu podatku CIT wykryła (załóżmy) LEGALNĄ metodę aby ich nie płacić? Czy lepiej będzie komuś jeśli zapłaci 19% w pierwszym roku a w drugim zwinie cały majdan, zwolni wszystkich na buzię, zerwie współpracę z kooperantami i wyniesie się do czorta? Kto i co konkretnie na tym zyska?
To, że Apple nie paci CITu, jest do przyjęcia. Może skrobie każdy grosik, by wypłacić akcjonariuszom sutą dywidendę? Dziwne. Dywidendy Apple nie należą do najwyższych, a ceny akcji spadają… bo inwestorzy oczekują większych dywidend. ;-D Dywidendy nie są sowite, bo wiązałoby się to z koniecznością zapłaty podatków Wujowi Samowi, a podatki są jak wiemy passe. Inwestorzy mają się zadowolić wzrostem kursu akcji i zarobić na ewentualnej ich sprzedaży, wtedy podatek zapłacą tylko oni. Wszystko fajnie do momentu, w którym akcje rosną, jak się klienci znudzą, to firma skończy jak Nokia, a inwestorzy zostaną ze spadającymi akcjami firmy, która siedzi na górze gotówki, której nie chce wydać wydać na dywidendy bo jest w kryzysie… Już, nawet chińscy kooperanci maja dość tego żyłowania i wolą zbankrutować niż się z Apple męczyć. (Kompania produkująca szkło szafirowe). Ta firma jest tak chciwa, że ma spore szanse skończyć jak ENRON.
Puenta: Czasem trza się podzielić.
G.F.
Chodziło mi o wątek czystej socjalistycznej zazdrości wobec wątka autentycznych i nie kwestionowanych korzyści netto dla państwa z faktu działania wielkiej firmy, nawet jesli nie płaci ona CITu.
Formułując to inaczej – socjaliści są tak owładnięci zazdrością i egalitaryzmem że nie widzą chyba iż CIT jest podatkiem od zysku a zysk jest w znacznej mierze kwestią uznaniową właścicieli kompanii którzy mogą go manipulować w szerokich granicach. W ogólności wyższe płace zmniejszają zysk ale zwiększają PIT tych którzy je otrzymują. Państwo więc nie łapie dochodu w jednym miejscu, ale za to łapie go w innym. W dodatku czysty zysk, ten już po opodatkowaniu, jest znowu opodatkowany jeśli zostanie wypłacony jako dywidenda. Plus wiele innych metod. W rezultacie domaganie się aby „każda kompania coś płaciła bo tak jest fair” jest niczym innym jak krótkowzrocznym nawoływaniem do socjalistycznego totalitaryzmu. Jeżeli sąsiad nic nie płaci a ja tak właściwym krokiem nie jest domaganie się urawniłowki; jest nim wizyta u sasiada i zapytanie się jak on to robi… 😉
Nie rozumiem. Myślałem,że zasady powinny obowiązywać wszystkich bez wyjątku, prawo powinno być tak dobre, by wszystkim się w danym kraju opłacało je przestrzegać. Czy mamy specjalnie traktować część inwestorów, bo tworzą miejsca pracy, a cała reszta nie dość,że tworzy te miejsca pracy (może w mniejszej skali), to jeszcze musi utrzymywać podatkami Państwo, bo nie potrafi się od tego wymigać, bo jest za małym graczem i nie może ma szans na stosowanie inżynierii finansowej zachodnich koncernów? Czemu część ma mieć szansę w niepartycypowaniu we wszystkich kosztach, a korzystaniu tylko przywilejów. Takie podejście katapultowało w 2006 z rynku niemieckiego takiego potentata jak Wal-Mart.Jego strategia rynkowa i polityka względem pracowników,na lokalnych ściśle egzekwowanych zasadach, nie pozwoliła na wypracowanie przewagi na konkurencyjnym lokalnym rynku. I nikt po Wal-Marcie w Niemczech nie płacze. To jego strata. Podobnie szykuje się sprawa z Amazonem. Jeśli polityka władz jest kwintesencją takiej socjalistycznej zazdrości, to RFN chyba nieźle na tym wychodzi. To rodzaj wojny kanonierek, w dostępie do własnego szerokiego, dojrzałego rynku, na którym Niemcy nieźle wychodzą. Pomijając agencje pracy tymczasowej, przycięcie socjalu w Hartz 4, obniżenie płac na przestrzeni ostatniej dekady, ale sami na swoich nienarzuconych z zewnątrz warunkach.
G.F.
Czy mamy specjalnie traktować… —- problem jest z tym „my”. Kto to „my”? Ty? Ja? Ja tam nie poczuwam się do specjalnego traktowania kompanii A oraz kompanii B. Jeśli A jest sprytniejsza niż B i rządzi się lepiej niech LEGALNIE płaci mniej. Nic w tym złego. Jeżeli są przypadki specjalnego traktowania to winne jest kiepskiej jakości państwo produkujące kiepskiej jakości prawo i kiepskiej jakości wymiar sprawiedliwości. W jaki sposób sytuacja ma się polepszyć jeśli temu samemu państwu zlecimy przeprowadzenie odgórnej urawniłowki „każdy musi coś płacić” która – jak starałem się pokazać – niczego nie rozwiązuje?
to nie ma nic wspólnego z zazdrością
raczej z tym że związkowcy płaca podatki, nawet płąca je bezrobotni, a Apple nie płaci podatków
kto jest beneficjentem systemu?
mi wychodzi ze bogate koncerny a nie bezrobotni i zwiazkowcy wyszarpujący dla siebie grosze w porównaniu z z ogromną kasą wyszarpaną dla siebie przez Apple dzięki „optymalizacjom podatkowym”
przyczyną światowego zadłużenia nie są związkowcy i bezrobotni lecz rosnące zyski koncernów nie płacących podatków
w dzisiejszym systemie żeby ktoś zarobił gdzieś musi się pojawić dług – tak to działa
więc jeśli Apple zarabia dużo a podatków nie płaci to albo to u kogoś muszą rosnać długi, konsumentów lub w budżecie kraju
podatki… nawet płacą …bezrobotni, a Apple nie płaci podatków —- tłumaczenie jednego zboczenia socjalizmu drugim… ;-).
Zastanów się tylko nad bezsensem płacenia przez socjał bezrobotnemu i odbierania tego „podatkiem”. Być może ktoś pomyślał – ok, dajmy bezrobotnemu po prostu różnicę, będzie prościej. Ale podniósł się chór czerwonych janczarów że to „nie fair” bo każdy musi płacić podatki. No to bezrobotnemu podwyższyli zasiłek aby też płacił… Typowy zapętlony socjał…
Można też spojrzeć na to inaczej – Apple nie płaci podatków (załóżmy) ale za to zatrudnia. Państwo zaoszczędza więc wielokrotność tego co by musiało wyrzucić na utrzymywanie armii bezrobotnych.
———–
żeby ktoś zarobił gdzieś musi się pojawić dług – socjalistyczna recepta na problem: nikomu nie dać zarobić! 😀
przecież powinny być równe szanse
a jakie one są równe skoro Apple nie płaci podatków a małe firmy płacą?
zwiazkowcy też płacą?
sądząc po nagonce można by odnieśc wrażenie że to zwiazkowcy nie płaca podatków a Apple bardzo wysokie 🙂
Moja uwaga była luźnym pytniem… Odpowiedź na nie najwyraźniej brzmi: screw all the benefits to all and screw the laws, socjalistyczny egalitaryzm wymaga tego aby niepłacący płacił, kropka.
Jeżeli Apple nie płaci bo przekupiła ministra w bantustanie X to jedna sprawa. Jeżeli nie płaci bo jest dużą kompanią która może lepiej przestudiować dostępne jej LEGALNE opcje to druga i zupełnie inna. Mała kompania jeśli nie chce płacić musi stać się duża. Apple też było małe… Jak Cejrowski mówi, z socjalizmem się nie dyskutuje, socjalizm trzeba zwalczać… 🙂
„Państwo zaoszczędza więc wielokrotność tego co by musiało wyrzucić na utrzymywanie armii bezrobotnych.”
Bzdura. Skoro sam wierzysz w wolny rynek, to sie zgodzisz, ze na miejsce duzej firmy powstaloby wiele malych. Suma zatrudnionych bylaby jeszcze wieksza, bo nie moga konsolidowac oddzialow. Zaplaciliby tez podatki w kraju na ktorym zarabiaja. Pewnie mi tez nie uwierzysz, ze socjalista nie jestem, ale uwazam, ze szanse gry powinny byc rowne dla malych i duzych firm, niezaleznie od wielkosci portfela! A Apple to nie wyjatek, juz od byle wiekszego sklepu z meblami robia u nas takie legalne przekrety. A dlaczego jak ktos zaczyna bussinness ma charowac ciezej zeby miec to samo? A moze ktos chce miec kontakt z ludzmi dla ktorych pracuje i chce pozostac aktywny tylko na lokalnym rynku? Pozdr. Andreas
Bzdura. Skoro sam wierzysz w wolny rynek, to sie zgodzisz, ze na miejsce duzej firmy powstaloby wiele malych.
Bzdura do kwadratu. Nie chodzi o wiarę w wolny rynek. Okay, podpuszczam trochę… 😉 ale dajesz się złapać na zupełnie inną rzecz o którą NIE chodzi…
Apple zatrudnia w jakimś kraju X tysiecy ludzi (przypuśćmy). Socjaliści się buntują, protestują, grożą. AAPL w końcu się frustruje, zwalnia całą hałastrę i się wynosi.
Otóż bzdurą do kwadratu jest twierdzenie że w takim przypadku „na miejsce duzej firmy powstaloby wiele malych.” Dziwię się jak można w ogóle wpaść na taką niedorzeczną myśl co potwierza pobieżna nawet obserwacja rzeczywistości. Czemu więc w Polsce, bez znaczącej (z tego co wiem) obecności Apple, Google, Facebook i paru innych nie powstało samo z siebie tych „wiele małych” Apple, „wiele małych” Google, „wiele małych” Facebooks, i innych?
„Czemu więc w Polsce, bez znaczącej (z tego co wiem) obecności Apple, Google, Facebook i paru innych nie powstało samo z siebie tych „wiele małych” Apple, „wiele małych” Google, „wiele małych” Facebooks, i innych?”
Z takiego samego powodu jak to, że taki Xerox PARC nie wykluł się jako firma założona w garażu przez kilku nadzdolnych dzieciaków. Oj to było podkręcone Gospodarzu! Jedyny dobry wujek, którego w Polsce stać na animację takich inkubatorów to Państwo. I znowu usłyszę jęczenie, że to marnowanie publicznego grosza i socjalizm. Mamy bardziej pod górkę, bo nawet jak ktoś coś fajnego wymyśli to i tak nie ma firm, w których to będzie mógł wdrożyć.
G.F.
Jedyny dobry wujek, którego w Polsce stać na animację takich inkubatorów to Państwo. I znowu usłyszę […] że to marnowanie publicznego grosza i socjalizm.
Oczywiście że usłyszysz… 😉 bo też opowiadasz typowe nonsensy socjalizmu. Państwo inwestujące w start-upy brzmi jak coś z Kafki. Brakuje tylko planu pięcioletniego i biura politycznego ustalającego normy na ilość powstałych Googli i Apples…
„Państwo inwestujące w start-upy brzmi jak coś z Kafki. Brakuje tylko planu pięcioletniego i biura politycznego ustalającego normy na ilość powstałych Googli i Apples…”
Nie powiem nie. Jak tam się dziś ma „Świat Kotów” ;-D. To dzieje się w rzeczywistości, na to przecież idzie (zum Beispiel) kasa z UE na Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego. „Parki technologiczne”, „Inkubatory”. Bardziej mi chodzi o to, ile polskich firm wydaje rocznie tak z 1 miliard $ na badania, które potem wdraża. Raczej niewiele.
G.F.
niestety inkubatorem w dzisiejszych czasach u nas moze być państwo, tak jak było nim w Korei
jeśli masz tylko wolny rynek, bez „inkubacji” i działań ochronnych dla swoich firm to leżysz z rozłożonymi nogam,i a zagraniczne koncerny zwolnione z podatków wyciskają z Twojego rynku soki
poczytajcie jak chińczycy załatwili sprawa z fotowoltaikami
wpuścili konkurencję na dobrych zasadach, dzieki temu powstałą w chinach kadra
następnie odpalili swoje firmy dzięki państwu, które były chronione i dotowane na rózny sposób
teraz jak firmy się rozwineły to stały się nie gorsze niz zachodnie a sporo tańsze
Ci co inwestowali w chinach sami się bronią teraz przed chińczykami cłami (np. Niemcy)
nagle im się wolny rynek przestał podobać
mimo że bardzo im się podobał gdy mogli pohulać sobie w chinach gdy te nie miały technologii produkcji ogniw 🙂
równocześnie gadają jak wazna jest walka z globalnym ociepleniem (pod warunkiem że walka odbywa sie za pomoca drogich niemieckich paneli a nie tanich chińskich)
jeśli masz tylko wolny rynek, bez „inkubacji” i działań ochronnych dla swoich firm to leżysz z rozłożonymi nogam,i a zagraniczne koncerny zwolnione z podatków wyciskają z Twojego rynku soki
Typowo europejskie – bo nie tylko polskie – euro biadolenie…;-). Wynika to z niezrozumienia mechanizmu innowacji i natury entrepreneurship. Dzięki takiemu schematycznemu rozumowaniu biurokracja w każdym kraju EU, bo nie tylko PL, wygłupia się z budową swojej „drugiej Silicon Valley”, a czasami nawet w liczbie mnogiej. Mimo wyrzucania w błoto gór gotówki podatnika nigdzie się to oczywiście nie udaje bo udać się nie może. A nie może ponieważ właśnie biurokracja zabiera ludziom i kapitał i wolność, dwie rzeczy niezbędne do osiągnięcia sukcesu. Ważniejszą od kapitału jest w tym wolność – w szczególności wolność do zostania $milionerem bez oskubania od razu przez US! Wielu euro-idiotom wydaje się że wystarczy sfinansować publicznym kosztem budowę 1000 garaży, nazwać to „inkubatorem”, zamknąć w nich 1000 subsydiowanych przez państwo kandydatów i od razu wyjdzie z tego 1000 Steve’ów Jobsów, każdy z przełomowym gadżetem. Tymczasem gimza – prawie każdy gadżet warty kupienia pochodzi ciągle z Silicon Valley a nie z żadnej jej kopii. Niestety w euro socjalizmie nie zapala to żadnej lampki ostrzegawczej. Ile europejskich startupów jest w pierwszej 10-tce tych które dotarły najwcześniej do kapitalizacji $1 miliarda?
Mylisz też zupełnie „inkubację” i „działania ochronne”, znane także pod nazwą protekcjonizmu. Tak zwana „inkubacja” wymaga dwóch rzeczy. Jedną z nich jest niewielki kapitał, który niczego jeszcze nie załatwia i którego chętnie udzielą tysiące prywatnych donorów. Drugim jest WOLNOŚĆ, w tym wolność do rozwinięcia własnej inicjatywy i do zostania milionerem, czego socjał nie tylko nigdy nie zapewni ale co aktywnie zwalcza bo kłóci sie to z egalitaryzmem. Dlatego też nie ma czego szukać w państwoweych „inkubatorach”.
Protekcjonizm natomiast to zupełnie inna para kaloszy. W idealnym świecie którego niestety nie mamy (m.in z uwagi na nadpopulację socjalistów… 🙂 jest on zbędny. W realu – jest to konieczna walka państwa z innymi państwami o wzajemność. O to aby jego prywatni antreprenerzy mieli po drugiej stronie równe pole walki z konkurencją. A ponieważ przekonanie innych do odrzucenia ich protekcjonizmu jest czasami trudne, nie pozostaje inne wyjście jak własna kontra – własny protekcjonizm. Nie jest to żaden wielki sukces urzędników, po prostu konieczny, brudny kompromis – jak wy nam tak, to my wam tak.
Kilka dodatkowych uwag z UK 🙂
Ad „dobra siła robocza”
Standardem jest zaczynanie weekendu (czyli chlania) w piątek po południu i kończenia w poniedziałek po południu. Menagerowie od razu mówią, że nie uznają zwolnień na piątki i poniedziałki. Mowa o Anglikach!
Ostatnio dorabiałem sobie tymczasowo przez agencję – centrum logistyczne, duży magazyn. Polacy, Słowak, Rumun i Węgierka. Podobno dyrektor i kierownik to Angole.
Ad „VAT”
Jakiś czas temu z ciekawości przeanalizowałem paragony za zakupy. Wyszło, że VAT (20%) zapłaciłem jedynie za wodę mineralną i piwo. Reszta – 0% (a podobno w Polsce się nie da, bo Unia zabrania).
Ad „biurokracja”.
Biurokracja w UK jest zdecydowanie większa niż w Polsce. Z drugiej jednak strony jest zdecydowana różnica w podejściu urzędników. W Polsce urzędnik jest agresywny, w UK bierny.
W Polsce musisz walczyć o cokolwiek, jak o życie. W UK wystarczy opierdolić z góry na dół lub być namolnym – wszystko się załatwi. Mówię ogólnie. I w Polsce, i w UK spotkałem się z sympatycznymi, pomocnymi urzędnikami.
Na czym moim zdaniem polega casus UK?
W prasie regularnie czytam o dwóch kwestiach – stałym bezrobociu (bodajże ostatnio spadło) i stale ROSNĄCYM zatrudnieniu. Inaczej mówiąc – liczba pasożytów jest stała, rośnie za to liczba podatników. Podobno obecnie bite są wszelkie rekordy w liczbie pracujących osób.
Ciekawy jest ten brak dyscypliny w przychodzeniu do pracy w poniedziałek… Nie wiem czy było to też dawniej, podejrzewam że jest to funkcja stopnia socjalistycznego rozkładu. Jednak od dekad funkcjonuje na zachodzie powiedzenie „Monday’s produkt” (nigdy nie kupuj samochodu wyprodukowanego w poniedziałek, na przykład) więc coś rzeczywiście jest na rzeczy… 😉
Te nie przychodzenie w poniedzialki to wielowiekowa tradycja. W polowie XIX w. myslano nawet o zamykaniu pubow w poniedzialki aby temu zapobiec, bo wg. badan z tamtego okresu brakowalo 25-40% pracownikow. A wszystko dlatego ze cydr (cider), zostal zastapiny piwem, bo piwo tansze w produkcji, a i o skladniki jakby latwiej.
Ostrożnie, jutro poniedziałek! 😉
To jest w 100% racja. Prowadzę firmę w UK czwarty rok i porównuję to do kilkunastu lat prowadzenia firmy wcześniej w PL.
To są dwa różne światy i poziomy. A baranki w UK rzeczywiście są takie, jak w opisie powyżej. Można dodać tylko – cóż…
przyczyna dobrego stanu gospodarki UK nie sa podatki tylko zloza ropy na morzu polnocnym + londynskie City
———
MODERACJA – zdumiewająco głęboka refleksja na spostrzeżenia {TKor}… Sądzę jednak że zamiast tych złotych myśli nie zaszkodziłaby odrobina substancji…
@kkk:”… tylko zloza ropy na morzu polnocnym …”
Hmm, to chyba zbyt uproszczona „diagnoza”.
Znamy kraje bogate w ropę (np. Wenezuela), które się sypią.
Wygląda na to, że sama ropa nie wystarczy.
Może trzeba jeszcze odrobinę rozsądku?
Cywilizacje podlegają zmianom, zaliczają wzloty i upadki. Przeważnie myślimy o jakości rządów, ale to pojęcie znacznie szersze. Zachodnia Europa przez ostatnie 300 lat była najdynamiczniej rozwijającym się rejonem świata. Skutkiem tego była aneksja kilku kontynentów. Takie kraje jak Wielka Brytania idą siłą rozpędu. Nagromadzono tam bardzo dużo kapitału i nie mówię o kapitale w sensie finansowym, ale o kulturze prawnej, mentalności, wiedzy technicznej itd. W stronę przeciwną to również działa. Jeśli jakaś cywilizacja jest licha, to ciężko jej będzie się wygrzebać z błota, a silniejsze cywilizacje jeszcze docisną butem. Ot i cała tajemnica różnicy między ropą Wenezueli a ropą Wielkiej Brytanii. Ludzie jednak nie są nieśmiertelni, następuje wymiana pokoleń. Każde pokolenie jest inne. Za 500 lat to w Wenezueli może być lepiej a w Wielkiej Brytanii gorzej.
@franek:
„Zachodnia Europa przez ostatnie 300 lat była najdynamiczniej rozwijającym się rejonem świata. Skutkiem tego była aneksja kilku kontynentów.”
trafiles w sedno … tylko zamieniles miejscami przyczyne i skutek 😉
„Takie kraje jak Wielka Brytania idą siłą rozpędu. Nagromadzono tam bardzo dużo kapitału i nie mówię o kapitale w sensie finansowym, ale o kulturze prawnej, mentalności, wiedzy technicznej itd.”
moge sie pod tym jedynie podpisac
„W stronę przeciwną to również działa.”
ale znacznie wolniej
Panie Grzegorzu.
Dlaczego wyzywasz Pan ludzi, którzy postępują racjonalnie i w zasadzie to Oni, tacy ludzie, a nie ci ciężko pracujący i rozważnie wydający, zmienią w końcu ten nieludzki system.
Zmienią w najprostszy sposób.
Zbankrutują.
A ten człowiek, co mu się należy, ma rację.
Takie prawa sobie ustanowili i SIĘ NALEŻY.
Można się czepiać moralności – z 17 kobietami – ale czy nie z zazdrości;)?
Zmienią w najprostszy sposób. Zbankrutują. —- Nie jest to takie proste. Sam piszę często że „socjalizm dojdzie do ściany i się o nią roztrzaska” ale absolutnie pewne jest tylko to pierwsze. Kasa się skończy i będzie mniej na socjał. Czy jednak socjał „roztrzaska się” od tego nie jest takie pewne. Jeżeli nie „roztrzaska” się także demokracja która socjał wyhodowała w pierwszym rzędzie to istnieje dobra szansa że w kryzysie demokratyczna większość głosujących, złożona w połowie z bezrobotnych a w drugiej z urzędników państwowych, przegłosuje resztę do realnego niewolnictwa egalitarnie obniżając sobie nieco socjał ale go nie likwidując.
Innymi słowy trochę jak sytuacja z „wprowadzaniem kapitalizmu” w Polsce. Oczekiwanie było że w nowych warunkach państwowe molochy wykrzesają z siebie kapitalistyczne soki żywotne, zreformują się, zwolnią połowę niepotrzebnej klasy robotnicznej i rzucą się w wir konkurencji walcząc zasadniczo o życie. Nic takiego jednak się nie stało, zaprawiona socjalistycznym egalitaryzmem załoga wolała solidarnie powoli utonąć niż dopuścić nawet myśl że część będzie musiała zostać zwolniona albo że rządzić będzie kapitalistyczny boss którego trzeba będzie słuchać a nie związkokracja.
@AlexSailor
Nie z zazdrości 🙂
Rozumiem sarkazm w komentarzu 🙂 Ale odpiszę jakbym nie zrozumiał, tak dla doprecyzowania o co mi chodzi.
Denerwuje mnie, że z kwoty X którą mam na papierze dostaję 70%. Te 30% jest wydawane lekką ręką na takich pasożytów i tego nie akceptuję. Ten gościu, mówiąc kolokwialnie, rżnie system w tyłek bez wazeliny. Te pieniądze (skoro już zostały zrabowane) mogłyby pójść na lepsze cele, chociażby na infrastrukturę której rozwój zawsze wydaje dobre owoce.
Są ludzie, którym się rzeczywiście należy i ci często dostają totalne minimum – tylko dlatego, że taki dzieciorób uważa że jemu się należy i idzie wyrywać ile wlezie. To jest niemoralne i powinno być zakazane.
Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby pójść po cokolwiek od państwa – zostałem wychowany w oparciu o prostą zasadę, że za darmo niczego nie dostanę i na wszystko trzeba zapracować (czy to fizycznie czy to pomysłowością lub jakkolwiek inaczej – ważne żeby było uczciwie; mój Tato powtarzał mi, że nie ma złej pracy; wbił mi też do głowy że nie wystarczy być dobrym tylko najlepszym ale to inna historia :-] ).
———
MODERACJA – panowie, większej różnicy poglądów tutaj zdaje się nie ma. Spór dotyczy tylko ubrania przekazu podobnej treści.
Odnosnie powyzszego wpisu:
W zasadzie to co sie dzieje na gieldach ostatnie dwa dni jest zalosna proba ratowania systemu, jakie piekne wymalowane dolki! Niestety nikt ze znanych mi powaznych klientow nie zaczal kupowac akcji..Wrecz dobierane sa pozycje short na indeksy czy CFD, zobaczymy co przyniesie nadchodzacy tydzien.
Najciekawiej zachowuje sie srebro, nie to na Comex ale to fizyczne.
Odnosnie wpisu samolocie.
Nikt nie widzial smugi dymu z rakiety BUK ani nikt nie slyszal startu silnika BUK w promieniu 15km.
Nikt nie widzial ukrainskiego SU, to co Rosja miala na radarach moze byc rozpolowiony kadlub samolotu pasazerskiego.
Teoretycznie jest mozliwe ze Boening mial ladunki wybuchowe ze srutem umieszczone w skrzydlach i zostal celowo sprowadzony nad terytoria objetne wojna i tam zostaly one zdetonowane. Prosze zauwazyc ze kadlub jest positkowany a skrzydla nie istnieja, oczywiscie jest mozliwa eksplozja paliwa po uderzeniu rakiety ale..
Komentowanie poprzedniego wątku zamknięte ale… coś w Twoim wywodzie może być… teoria spiskowa mówi że linie Malaysia Airlines maja konszachty z CIA… to przecież ich samolot zaginął ( z 7mioma tonami złota? ) nad oceanem Indyjskim i do tej pory go nie odnaleziono… mnożąc plotki podobność maczały w tym właśnie palce służby USA i samolot lecąc nad oceanem wylądował sobie bezpiecznie w bazie Diego Garcia, co zrobiono z pasażerami jest niejasne ale mając na względzie to co stało się nad Ukrainą po prostu mieli pecha… a złoto sobie gdzieś tam leży w magazynach…
„Na zbliżające się wybory greckie będzie musiał wyprawić się chyba wozem strażackim bo po nieudanym numerze grecki prestidigitator nie ma szans w wyborczym starciu z SYRIZĄ”
Cyniku. Skąd bieres takie porównania i jak wyrobiłeś sobie taki ciekawy, swobodny styl pisania? Czy to może talent od urodzenia?
A dziękuję serdecznie… Wszystko zależy od percepcji oraz nastroju Drogich Czytelników przesyłających autorowi subliminalne wiadomości… 😉
„Swobodny styl pisania” oznacza na przykład „w zasadzie się z tym zgadzam”. „Cynik9, zajmij się lepiej ekonomią” oznacza „za cholerę się z tym nie zgadzam bo inaczej mówią w tvn24″… 😉
Miłego weekendu!