rewolucji raczej nie będzie
Znaczy się, rewolucji nie będzie w Szwajcarii… 🙁
Bezrobocie wśród młodych było tam w 2004 7.7%, a w 2011 było, zaraz, ile to było… znowu 7.7%! Tego ile było w 2013 nie chce się nam już sprawdzać ale nie popełnimy pewnie większego błędu zakładając że całkiem podobne. Trend jest więc zero – czyli brak trendu.
No a czemu aż 7.7% a nie na przykład 1.7%? A no, ktoś przecież musi wymyślać a potem przeprowadzać te wszystkie referenda. A to aby każdemu dać zdrową pensję za nic, ot tak. A to aby zabronić broni palnej tak aby kraj z najniższym poziomem przestępczości mógł się podciągnać do sasiadów. A to aby wprowadzić odpowiednik polskiego ZUS-u bo istniejący system medyczny działa zbyt dobrze. A to aby wpuścić jeszcze więcej emigrantów bo 25% to jeszcze za mało.

Niestety, w Polsce rewolucji też raczej nie będzie. Była na to dobra szansa w 2004 kiedy bezrobocie wśród młodych przekraczało 40%. A kto robi rewolucje? Młodzi oczywiście, wylegający na ulice i robiący porządek ze starym reżimem. Polscy młodzi, w międzyczasie już o dekadę starsi, okazali się jednak zbyt niecierpliwi i zbyt mobilni. Zamiast robić rewolucję w kraju wyjechali do UK i Irlandii zaraz kiedy się taka szansa przytrafiła i wstecz się zbytnio nie oglądali. Opuścili tym szeregi bezrobocia w jednym kraju i zapuścili korzenie w drugim. Jak wiadomo, dynamiczni młodzi ludzie zasuwając dynamicznie do pracy co poranek mają mniej czasu na organizowanie rewolucji.
Skutkiem tego bezrobocie młodych na zielonej wyspie Tuska spadło w 2011 do całkiem przyzwoitego wyniku 26%. Ciągle to co prawda powyżej średniej OECD ale cóż… W końcu nie ma tak wielu szans aby się wyróżnić pozycją ponad średnią światową… 😉 Przy takim wyniku trudniej więc myśleć o rewolucji. Tym bardziej że wygląda na to iż bezrobocie wśród młodych doznać może w najbliższych latach dalszego uszczerbku w związku z prawdopodobną restytucją obowiązkowej służby wojskowej. Nic przecież nie jest tak skutecznym środkiem w walce z bezrobociem jak pójście w kamasze.
Oczywiście obowiązkowej służby wojskowej jeszcze nie ma, ale coraz więcej rzeczy na niebie i ziemi wskazuje że jej wprowadzenie staje się nieuniknione. Jeśli neoficki minister spraw zagranicznych Grzegorz (daremnie Putin na niego się sroży, żadna go burza nigdy nie zatrwoży) Schetyna na przykład zaczyna urzędowanie od ostrzegania Rosji o nowych sankcjach to można się domyślić paru rzeczy. Albo gdy na czele resortów „siłowych” stają słupy, bez żadnych już pretensji do decydowania o czymkolwiek. A także gdy Bunderwehra ujawnia publicznie ściśle tajne dane NATO że mianowicie nie posiada broni… Ładne rzeczy! Czym więc bezbronni Niemcy będą mogli dalej wspomagać Poroszenkę na Ukrainie?
Nadzieja na rewolucję w Europie leży więc głównie na jej południu, przede wszystkim w Hiszpanii gdzie bezrobocie młodych sięga prawie 50% i w Grecji gdzie jest 45%. Trochę tylko gorzej jest w Irlandii, Portugalii i we Włoszech, gdzie wszędzie wskaźnik ten podchodzi lub przekracza 30%. Zawstydzają nas nawet sąsiedzi: Słowacja 33%.
Morał z tej historii dla EU jest prosty – aby uniknąć grożącej jej rewolucji EU musi stać się Szwajcarią! A na wypadek gdyby jej nowemu prezydentowi z zielonej wyspy się to niezupełnie udało to przynajmniej za wzorem Helwetów wprowadzić należy masowe referenda oraz masową obowiązkową służbę wojskową. Bezrobocie wśród młodych od razu gwałtownie spadnie… 😉
Jeżeli do tego Polska zacznie aktywniej pomagać Ukrainie na wschodzie to spadek bezrobocia w kraju okazać się może rychło permanentny…
Recepta EU na bezrobocie
Produkcja bezrobocia w socjalizmie
Młódź ma przechlapane
W obronie powszechnej służby wojskowej
.
Tez o Szwajcarii, ale troche off topic:
Co szanowny Cynik sadzi o szwajcarskim referendum w sprawie pokrycia franka w zlocie?
Link (Onet)
Pozdrawiam,
Klackon
Projekty obu referendów szwajcarskich w sprawie złota (drugie miało dotyczyć złotej monety obiegowej) omawialiśmy na seminarium TwoNuggets zeszłej jesieni. Temu zbliżającemu się referendum (30.11) i jego wpływowi na rynki gdyby inicjatywa przeszła przyjrzymy się raz jeszcze w najbliższym numerze TwoNuggets Newsletter.
„Pokrycie w złocie”, występujące w artykule i powtórzone tutaj, jest mylące, IMO, ponieważ implikuje pewną wymienialność o co w referendum NIE CHODZI. Dolar miał pokrycie w złocie do 1971 bo można go było wymienić na złoto w pewnych warunkach. Obecnie nie ma żadnego pokrycia mimo że USA twierdzą że mają znaczne rezerwy.
W referendum chodzi o trzy cele z których główny to zapewnienie że przynajmniej 20% rezerw banku centralnego trzymane ma być w złocie. Rząd i SNB są takiem sformułowaniu przeciwne ponieważ twierdzą że ograniczy to elastyczność opcji banku centralnego. Jest w tym pewna doza racji ale bank przekonywująco nie wyjaśnił czemu wcześniej bezmózgowo pozbył się olbrzymiej ilości złota po śmiesznie niskich cenach i czemu wcześniej złoto mu nie przeszkadzało.
Byłbym też ostrożny z wierzeniem prasie polskiej na temat „zablokowania referendum” —- Szwajcaria nie jest bantustanem. Inna sprawa że niechętny ewentualnie wynikom nie po swojej myśli rząd i SNB mogą ślimaczyć się z implementacją rezultatu przez lata…
Z przykrością piszę, że niejaki doxa vel slomski z bloga swojego usuwa niewygodne wpisy. Żałość. Plus dla cynika. On odpowiada albo stara się wyjaśnić, to bardziej rozsądne niż prostackie wycinanie postów.
Slomski – to wstyd.
Słomski to antyklerykał głosujący na trzódkę zwaną „Twój Ruch” – czego się spodziewałeś?
——–
MODERACJA – proszę się trzymać tematu wpisu. EOT.
co do bezrobotnych młodych to sami są sobie winni głosując ciągle na ten sam latający cyrk sejmowych głupoli….
i jeszcze taka mała wskazówka dla młodych/naiwnych lub pracowitych głupków(jak opisał prof.Rybiński) jak będą oglądać wystąpień lewaków wypowiadających się o sprawiedliwości społecznej to niech w podkładzie włączą sobie muzykę np. z benny hilla https://www.youtube.com/watch?v=r9RUoExrTsg 🙂
przy okazji chińska panda 1oz 2014 trafiła do skrytki
A wzrost/spadek bezrobocia może być zmodyfikowany przez takie skutki prowadzenia polityki w PL – podaję za PAP:
„Moskwa wprowadziła embargo na reeksport polskiej produkcji roślinnej. Decyzja Federalnej Agencji Nadzoru Weterynaryjno i Fitosanitarnego obowiązuje już od 6 października, ale dopiero w piątek poinformowały o niej rosyjskie media. Rosyjscy inspektorzy oskarżyli Polskę, że pod przykrywką reeksportu wysyła do Rosji swoje towary objęte embargiem. Rzecznika Rossielhoznadzoru Julia Trofimowa tłumaczy, że chodzi o towary, ktore były wyprodukowane w innych krajach i przeładowywane w Polsce, przed dalszą drogą do Rosji. Urzędniczka twierdzi, że ujawniono przypadki, że pod przykrywką takich właśnie towarow, polscy eksporterzy wysyłali do Rosji rodzimą produkcję. Zakaz reeksportu z Polski dotyczy całej produkcji roślinnej, a także nasion. Tego typu zakaz najbardziej uderza w polskich przewoźnikow oraz węzły przeładunkowe. Zgodnie z decyzją Rossielhoznadzoru, teraz owoce, warzywa i nasiona, ktore jadą do Rosji, nie mogą być przewożone przez terytorium naszego kraju.”
Jak nie jedni, to drudzy…
`Maj 2006. Ryszard Schnepf, minister w Kancelarii Premiera, rzuca pomysł, że Polska mogłaby się przyłączyć do niemiecko-rosyjskiego Gazociągu Północnego. To idea, która biegnie absolutnie w poprzek dotychczasowego stanowiska polskich władz. Wybucha burza, w której Schnepf traci stanowisko. Widząc, co się dzieje, Marcinkiewicz odcina się od słów swego najbliższego współpracownika. Mówi, że pierwszy raz słyszy o takim pomyśle. Tyle że Lech Kaczyński ma inne informacje. Z poufnych notatek wie, że temat był poruszany w trakcie rozmowy kanclerz Angeli Merkel z premierem Marcinkiewiczem. Atmosferę dodatkowo podgrzewa to, że na dniach rozpoczyna się szczyt Unii Europejskiej m.in. na temat bezpieczeństwa energetycznego. W tej sytuacji Kaczyński wzywa Marcinkiewicza na konsultacje do Pałacu. Ten ignoruje wezwanie. Oficjalny powód? Wybiera się na procesję Bożego Ciała. W Kancelarii Premiera otwarcie stawia sprawę. W obecności pracującego tam Mariusza Błaszczaka, bliskiego współpracownika braci, mówi, że na żadne konsultacje do Pałacu nie będzie jeździł. ’
Rewolucja to nie taka prosta sprawa. Do przeprowadzenia rewolucji potrzeba koordynacji działań, potrzeba bardzo łebskich strategów. Sytuacja wygląda tak: po jednej strony jest rząd dysponujący armią, służbami, prowokatorami, mediami – po drugiej stronie niezadowolony lud, i to zwykle na zasadzie selekcji negatywnej – bo (statystycznie) najgorzej mają najmniej zaradni. Geniusz który poprowadziłby udaną rewolucję zwykle zostaje wcześniej doceniony przez grupę trzymającą władzę. Taki geniusz siedzi gdzieś w biurze i liczy słupki jak pracowita mróweczka. Natomiast trzon rewolucjonistów z punktu widzenia elit stanowią duże dzieci. Dzieci są bardzo łatwe do okpienia. Podrzuca im się jakiegoś Bolka czy innnego wypchanego siarką koziołka, zakłada się jakieś „rewolucyjne” partie by tam zebrać niebezpieczne elity i je kontrolować. Teraz jest to szczególnie łatwe, bo każdy przyzwoity buntownik z własnej woli idzie się zaobrączkować zakładając konto na FB i lajkując wywrotowe treści. Bezpieka zna każdy jego ruch zanim jeszcze o nim pomyśli.
Udana rewolucja może mieć miejsce w następujących niewykluczających się wzajemnie sytuacjach:
1) władza centralna osłabła na skutek kataklizmu, np. epidemii, wojny…
2) rewolucję wspiera część establishmentu, np. jakiś oligarcha, grupa oficerów.
3) rewolucję urządzają służby innego państwa.
Rewolucja wymaga po prostu zaistnienia spisku i to potężnego! na przykład:
1. bolszewicka https://w.kki.com.pl/piojar/polemiki/novus/komunizm/kom1.html
2. operacja ajax w Iranie (odtajnione akta CIA)
3. kolorowe rewolucje
Prawda o prawdziwej naturze rewolucji nie jest wygodna dla organizatorów. Przecież oni szermują hasłem „oddolnego zrywu ludowego”. Skutkiem tego są głupkowate zarzuty nt. spiskowej teorii dziejów. Tak jakby bez spisku tu się mogło obyć. Ludzie przecież nie są telepatami, ciężko jest zgrać nawet 10 wolontariuszy (kto próbował ten wie), a tu mowa o setkach tysięcy, milionach. Miliony – owszem – przyłączą się jak już jest z górki. Przeważnie i tak cały zapał rewolucyjny ogranicza się do 2%-4% populacji. Większość ludzi jest bierna.
„A kto robi rewolucje? Młodzi oczywiście, wylegający na ulice i robiący porządek ze starym reżimem.”
Drogi Cyniku, możesz podać jeden przykład UDANEJ rewolucji przeprowadzonej przez młodych? „Młodych” oczywiście zgodnie z definicją, czyli do 25 roku życia.
Nie piszę przecież że robią UDANE rewolucje… ;-D
Robią udane zadymy i porządek ze starym reżimem. Często wykorzystują to zagraniczni patroni instalując przywieziony przez siebie w walizkach nowy reżim, jak na przykład Poroszenkę na Ukrainie… ;-D
To chcesz zrobić zadymę w której zginą młodzi ludzie, czy chcesz obalić reżym?
A Majdan to nie byli młodzi ludzie. Zdecydowanej większości było bliżej 30 niż 20.
Widzę że przemawia polski romantyzm – walczyć, ginąć i obalać… 😉 A może tak zastanowić się raz co dalej, na parę ruchów naprzód? Zrozumieć jak działa to co działa i jak konkretnie to zmienić i dlaczego? Trochę pracy u podstaw… Społeczeństwo jest tak przesiąknięte socjalizmem że sama zmiana reżimu, cq słupów, nic nie pomoże, nowy reżim nie bedzie się niczym różnił od starego…
Po prostu przyczepiłem się słów, które uważam za nieprawdziwe – „Młodzi robią rewolucje” 🙂
Okay, niech będzie: młodzi zaczynają rewolucję, sprytni ją kończą… 😉
@Kahzad:”Zdecydowanej większości było bliżej 30 niż 20″
Hmm, w świecie, w którym ludzie żyją 80-90 lat, 30-latki to młodziki:)
Niskie bezrobocie wśrod młodych Polaków to rzecz jasna zasługa wielomilionowej emigracji, która ciągle trwa w najlepsze… Ot sukces socjalistycznych sabotażystów 🙂
Co z tego, że po humanistycznych kierunkach ciężko znaleźć pracę
Możesz to rozwinąć i podać jakieś źródło? Oczywiście pytam o Szwajcarię.
Ciężko znaleźć pracę po humanistycznych kierunkach? Zapytać panią Bieńkowską, komisarzową unijną d/s czego tam? zdaje się konkurencyjności i małych przedsiebiorstw! 😀 😀
Mea culpa, pisalem o Polsce! 🙂 Teraz mamy bardzo duzo studentow, to i bezrobocie spadlo (na papierze)…
Tak a propos Szwajcarii… Do Szwajcarii wyemigrował mój ulubiony rysownik komiksowy Grzegorz Rosiński. Rosiński psioczył na ASP na której studiował. Chodziło o to, że tam byli „artyści” zupełnie pogardzający rysunkiem realistycznym. Któregoś rodzaju Rosiński się wkurzył i namazał coś będąc tyłem do sztalug. To ukontentowało profesora.
Pytanie: jak się ma liczba studentów na ASP, dotacje do ASP itd. do efektów?
Innym ceniony przez mnie komiksiarz – Philippe Buchet – nie skończył żadnej szkoły.
Ach ta magiczna wiara w „studia” :).
Ach ta magiczna wiara w „studia” 🙂
Moim zdaniem cały system kształcenia jest generalnie niedobry, nie tylko w Polsce. Powinno się uczyć dzieci w sposób zorientowany wokół pojęć, a nie faktów. Fakty, jak pokazuje doświadczenie, można „spreparować”, ponieważ wynik zawsze zależy od założeń wstępnych. Zauważył to w fizyce Werner Heisenberg, widać to również na poziomie społeczeństwa. Nasza rozmowa wygląda obecnie tak: co zrobić, żeby zmniejszyć bezrobocie (manipulować faktami) np wśród młodych. Odpowiedź: wprowadzić rozwiązanie, które się sprawdziło w kraju XXX. Proponuję najpierw się dowiedzieć, jak kształci się 5-cio, 10-cio i 15-cio latka w kraju XXX i dopiero wtedy zastanawiać się co zrobić z 20-to latkiem. Zamiast zwalczać bezrobocie wśród młodych jakimiś debilnymi programami rządowymi (vide Hiszpania) czy zapobiegać ucieczce wykształconych za granicę zacząłbym jasno i otwarcie mówić, kto straci na zmianie systemu kształcenia, a nie kto zyska!
wprowadzić rozwiązanie, które się sprawdziło w kraju XXX. —- a to jest w Polsce zdaje się surowo zabronione… 😉 Obserwując to co się dzieje można dojść do wniosku że istnieje przymus wymyślania rozwiązań własnych i dyrektywa wyważania otwartych drzwi. Pół rozwiązań możnaby bezczelnie skopiować z samych Niemiec, nikt by się nie obraził a byłoby o tyle rozsądniej i taniej… jak chociażby autostrady…
Skaczesz po tematach. Zostawmy autostrady, zajmijmy się kształceniem.
Moja obserwacja z kilku uczelni, w tym z dwóch informacje z pierwszej ręki: zmiana sposobu kształcenia była zgubna dla mnóstwa profesorów.
Poprawka: oczywiście miało być „byłaby zgubna”.
A propos niemeickiego systemu edukacji: https://www.zssilesia.edu.pl/strony_przedmiotowe/niemiecki/szkolnictwo.htm
Profesor też człowiek, w czym jest on lepszy od, powiedzmy, górnika? Zmiana w duchu wolnego rynku w systemie emerytur górniczych byłaby niekorzystna dla wszystkich górników. Podobnie zmiany w KRUS, NFZ, podatkach…Praktycznie w każdej dziedzinie życia. I bardzo dobrze – zyska na tym reszta społeczeństwa. Usuwanie pasożyta z organizmu żywiciela boli, boli jak najbardziej! Głównie pasożyta…
Wydaje mi się, że bezrobocie wśród młodych spadło także dlatego, że wzrosła liczba studentów. Co z tego, że po humanistycznych kierunkach ciężko znaleźć pracę: grunt, że studia kończy się w wieku ok. 24 lat i statystyka 'berobocie młodzieży 15-24 lat’ już absolwenta nie obejmuje.
@Emigrant
„Wydaje mi się, że bezrobocie wśród młodych spadło także dlatego, że wzrosła liczba studentów. Co z tego, że po humanistycznych kierunkach ciężko znaleźć pracę (…)”
czy to znaczy że młodym nie chce się pracować i dlatego idą na studia zamiast wziąć się do roboty? A z czego płacą za te swoje studia? No i jak to jest z tymi 'humanistycznymi kierunkiami’ – czy gdyby je w ogóle zlikwidować i każdego kształcić na inżyniera to bezrobocie spadnie do zera? Znaczy, że w Polsce są firmy gotowe wchłonąć każdą ilość inżynierów, nawet jeśli jest to 25% całej populacji młodych pracowników? Nie sądzę, po prostu mieli byśmy wtedy 25% bezrobocie wśród inżynierów i pierwsze głosy ekspertów twierdzących że trzeba było iść na studia humanistyczne bo po tej polibudzie to tylko ulice można zamiatać.
A z czego płacą za te swoje studia? No i jak to jest z tymi ‚humanistycznymi kierunkami’
Ciężko jest wyważać otwarte drzwi w społeczeństwie przesiąkniętym socjalistycznym egalitaryzmem, które nigdy nie zaakceptuje rozwiązań rozsadnych zanim system nie wpadnie w terminalny kryzys… 2GR proponują od lat takie trzy punkty:
1. Studia, tak jak opieka medyczna, są kosztowne i powinny być płatne. To od razu likwiduje patologię kształcenia „za darmo” lekarza czy inżyniera wybywającego zaraz po studiach do Norwegii.. 😉
2. Finansowanie studiów, w formie preferencyjnych pożyczek na 5 lat, tak aby barierę finansową w osiągnięciu wiedzy dla chcącego młodego człowieka zlikwidować. Finansowanie powszechnie dostępne ale wg. quotas przewidywalnego zapotrzebowania. To od razu likwiduje inne patologie – nadprodukcję filologów orientalnych na koszt społeczeństwa, studiowanie dla samego studiowania, i in. Każdy chętny może studiować co chce ale jak za to płaci. Nie każdy otrzyma jednak finansowanie.
3.W końcu dobry wynik ukończenia studiów w okresie 5 lat uprawnia do umożenia części pożyczki. Przepracowanie w kraju x lat uprawnia do umożenia dalszej części. Nikt nikogo w kraju nie trzyma ale pożyczkę trzeba spłacić.
Ale czy naprawdę mamy problem z tymi 'humanistycznymi kierunkami’? Może oszczędźmy sobie komentowania cudzych kierunków studiów czy zainteresowań, w końcu to że ktoś wybrał np historię nie znaczy że jest głupkiem co marnuje życie na własne życzenie.
Zwalanie winy za bezrobocie na studentów wydaje mi się szukaniem kozła ofiarnego na siłę, naprawdę ktoś udowodnił że studia humanistyczne (cokolwiek by to znaczyło) są przyczyną bezrobocia w Polsce?
Co do finansowania studiów, mam mieszane uczucia. Pożyczki? Jaasne, kredycik na start to właśnie to co jest potrzebne każdemu absolwentowi – niech się przyzwyczaja że w tym systemie pracuje się żeby płacić raty, i tak do emerytury. To jego obowiązek wobec reszty społeczeństwa, niech sobie nie myśli wykształciuch jeden.
ktoś wybrał np historię nie znaczy że jest głupkiem co marnuje życie na własne życzenie. —- ależ skądże znowu! Historia magistra vitae!. Niezwykle pożyteczna wiedza. Głupkiem będzie dopiero wtedy jeśli wziął na studiowanie historii pożyczkę a wzdraga się potem przed pracą np. nauczyciela historii. Sorry, coś za coś. Możliwości jednak jest mnóstwo: nie musi brać pożyczki, może spłacać pożyczkę z fuch w programowaniu wieczorami, w końcu może być tak wybitny że od razu zaproponują mu studia doktoranckie czy co tam proponują wyjątkowo uzdolnionym historykom.
Bottom line jest jednak prosta jak drut – ryzyko wyrzucenia w błoto €30K ponosi on, a nie społeczeństwo. Co w tym złego czy nagannego?
No, historia uczy (a jednak!) że powszechnie dostępne pożyczki to świetny sposób na zrobienie sobie (i innym) kuku. Tak jak z mieszkaniami – gdy kredyt we frankach dawali każdemu kto potrafił się podpisać to ceny mieszkań zostały wywindowane tak że człowiek bez kredytu mógł sobie co najwyżej blaszany garaż kupić. Jeśli studia będą płatne a pożyczki na ten cel łatwo dostępne to ceny też pójdą w górę na tyle że nie będzie można niczego sensownego studiować bez zakredytowania się po uszy (lub bez otrzymania małej fortuny uciułanej przez rodziców). Tego to akurat uczy geografia – wystarczy sprawdzić jak się sprawy mają w USA: np rzesze prawników ze świetnym wykształceniem i niespłacalnym kredytem.
Sam uważam że powszechna i bezpłatna edukacja to najlepsza rzecz którą może dać socjalistyczne państwo. Dzięki temu można jeszcze liczyć na to że ludzie bez kasy ale z talentem i pomysłem będą w stanie zdobyć wykształcenie i coś osiągnąć. Nie pogardzał bym też wykształceniem humanistycznym, brakuje nam ludzi wszechstronnie wykształconych a kiedyś znajomość kilku języków, starożytnej literatury, historii, dzieł filozofów była warunkiem koniecznym uznania człowieka za wykształconego. Mogę uwierzyć że ludzie sami lepiej zadbają o swoje emerytury, sami też zapłacą za swoje leczenie (albo zdechną..), ale nie wierzę że sami są w stanie zadbać o swoje wykształcenie. Jak biedny ziutek ma wiedzieć że czegoś nie wie skoro nawet nie ma pojęcia że tego nie wie? Zapłaci pierdylion złotych za studia z czegośtam (co mu powiedzieli że dobre jest) i oleje całą resztę, bo takie edukacyjne hotdogi sprzedają się najlepiej – i dołączy do rzeszy specjalisto-ignorantów, kopii samych siebie z taśmy produkcyjnej, nadających się tylko do pracy w korporacji.
bezpłatna edukacja to najlepsza rzecz którą może dać socjalistyczne państwo. —– No mówię właśnie że społeczeństwo jest tak przesiąknięte socjalizmem że nie ma co myśleć o „zmianie reżimu” bo niezależnie od reżimu będzie to samo… 😉 Wciąż ta wiara w zabobony że coś jest „za darmo”, i wciąż ta wiara że państwo szprycując masy tą „bezpłatną” edukacją czyni to bezinteresownie i bez twistu w swoją stronę.
Jedyną metodą walki z socjalizmem jest odcięcie mu tlenu… tj forsy ukradzionej innym. Zanim większość tego nie zrozumie rodzaj reżimu nie gra roli.
Jedno pytanie, czy Cynik zapłacił za swoje studia? Czy ew. gdyby wprowadzono powszechne płatne studia, to czy Cynik zwróciłby koszt studiów państwu (społeczeństwu) ? Generalnie dotyczy to tych wszystkich, co się wykształcili za darmo „za komuny”, a teraz są za płatnymi studiami.
Przyjacielu, zastanów się przez chwilę na spokojnie czego się boisz w tej propozycji?
Że zmarnujesz swój talent i wielkie chęci bo rodziców nie stać na koszty? Obawy płonne. Jeżeli tylko wybierzesz rozsądny kierunek i będziesz dobrym studentem kończąc studia w terminie nie masz się czego obawiać. Finansowanie się znajdzie, być może nie będziesz musiał nawet dorabiać korepetycjami aby złączyć koniec z końcem choć i to to nie koniec świata.
Że zostaniesz obarczony wielkim długiem po studiach? Też nieprawda, chyba że jesteś leserem albo niebieskim ptakiem. Za ile wyżyjesz jako student (przyjmijmy warunki zachodnie które znam lepiej)? €500/mo? Ok, to razem €30K długu. Odejmij teraz bonus za dobrą naukę i ukończenie w terminie: €24K. Chcesz mi powiedzieć że to jest problemem dla absolwenta poszukiwanego kierunku? Wolne żarty. Jak się dobrze postarasz i zwiążesz z firmą na 3 lata to firma to przejmie jako hiring bonus!!
Gdzie więc jest problem? Wiem oczywiście gdzie i dla kogo… Dla leserów studiujących 10 lat i dłużej… Dla kiepskich studentów którzy w aulach i tak nie mają czego szukać… Sorry, studia nie są i nie powinny być dla każdego. Dla niebieskich ptaków i rozmaitej maści hobbystów chcących studiować rozmaite filologie orientalne, socjologie, psychologie, itp myśląc że uda się im to na koszt kogo innego i czort z jakakolwiek po tym pracą. Ci rzeczywiście mają zgryz. Jak magister filologii staroperskiej, zatrudniony jako lizacz znaczków na poczcie, ma spłacić wziętą pożyczkę? … 😉
————
PS. Cynik9 swoje odpracował, jak dawniej było wymagane. So, don’t worry,, i nie szukaj naprawdę rozpaczliwych argumentów.
Konsekwencje studiów dostępnych dla każdego mamy okazję oglądać od kilku lat – postępujące 'badania’ nad ideologią gender prowadzone przez różnej maści zindoktrynowanych szarlatanów. Tak – edukacja powinna być płatna, pozytywne wyniki tego obserwuję na co-dzień – ludzie bez zażenowania idą się uczyć potrzebnych zawodów takich jak stolarz, hydraulik, elektryk, elektronik itp. a na ogłoszenie 'zatrudnię na kasę, wymagane wykształcenie wyższe’ (widziałem kilkukrotnie w Polsce, na zachodzie byłaby to oznaka choroby psychicznej przedsiębiorcy) ludzie po prostu parskają śmiechem.
Oczywiście, że studia powinny być dla każdego, kto tylko czuje się na siłach je podjąć i pokryć koszty swojej nauki. Co złego w tym, że ludzie chcą zdobywać wiedzę, poszerzać swoje horyzonty ? Problem, o którym Pan napisał, wcale nie dotyczy filologii staroperskiej.
Kłopoty z edukacją w PL zaczynają się już w szkole średniej gdzie brak tzw. doradztwa zawodowego. Młody człowiek często nie wie czym chciałby się w życiu zajmować, stąd pewnie popularność tzw. gap-year w krajach anglosaskich. A potem zazwyczaj są 3-letnie studia licencjackie, które świadczą już przecież o wyższym wykształceniu. U nas najlepiej żeby każdy miał co najmniej mgr przed nazwiskiem.
Zresztą samo wykształcenie, choćby to były studia prawnicze czy inżynierskie, nie chroni przed bezrobociem. Liczy się też coś, czego żadna uczelnia nie nauczy jak np. przedsiębiorczość, optymizm, proaktywność albo szacunek wobec innych zamiast pyskówek kto ma lepsze wykształcenie.
Sama skończyłam magisterskie studia na jednej z państwowych uczelni i mimo, że nie płaciłam czesnego (bo to, że student nie płaci ani grosza za edukację to nie jest prawda.) uważam, że studia w Polsce powinny być odpłatne. Rzecz jasna przy dobrym systemie stypendiów i pożyczek. Nie tylko wywołałoby to refleksje przy wyborze kierunku studiów ale również spowodowałoby większą konkurencję wśród samych uczelni. Swoją drogą uwielbiam ten tekst ile to kasy ludzie są winni skarbowi państwa za bezpłatne studia. Ja już nie liczę ile mi pieniędzy skarb państwa zabrał z pensji. Nie wspominając, że na moje braki przerzucił odpowiedzialność za starzejących się rodziców i małe dzieci. Widać cała kasa poszła na uczelnie i nic nie zostało na państwowe żłobki oraz zakłady opiekuńcze. A z własnego doświadczenia wiem, że trudniej o miejsce dla człowieka w takich ośrodkach niż o miejsce na uczelni.
Ja miałam to szczęście, że nie studiowałam w fabryce edukacyjnej gdzie na roku było kilkaset osób i nie sposób aby profesor zapamiętał nawet imię studenta. Mimo tego, miałam wrażenie, że to ja jestem dla uczelni a nie ona dla mnie. W końcu jacyś studenci musieli być na wydziale bo z kim przeprowadzano by zajęcia. Gdy jednak kilku wykładowców wyszło z propozycją uatrakcyjnienia programu studiów, aby absolwentom łatwiej było znaleźć pracę, spotkało się to z protestem większości pracowników wydziału. No bo po co walczyć o studenta jak i tak dzienne studia zawsze będą, najwyżej nie zrobi się naboru na zaoczne. Sam kierownik katedry, choć uroczy człowiek , miał już ponad 80 lat za to brakowało mu siły i chęci aby powalczyć o jakiekolwiek zmiany. Coś takiego jak alumni organisation czy networking to nieznane im terminy. A jest to jeden z najlepszych uniwersytetów w Polsce. To o czym my tu piszemy ?
Wiedza to w końcu towar jak każdy inny. Iranistyka może być dobrym kierunkiem jeżeli jest zapotrzebowanie na jej absolwentów albo jeżeli jej absolwent jest obrotny i potrafi się „sprzedać”.
Polska ma nadprodukcję osób z wyższym wykształceniem i dużym ego, a przy tym niskie płace i utrudniony dostęp do wielu zawodów. Jeszcze inną sprawą jest kultura pracy, sposób traktowania pracowników. Przejęcie pożyczki jako hiring bonus, wow 🙂 Ludzie są pod wrażeniem jak mówię, że mamy PPE w firmie. Są też i leseranci, ludzie o specyficznym charakterze, których ulubioną specjalizacją jest spychologia stosowana. Znowu, awans nie zawsze zależy od wykształcenia czy pracowitości ale od znajomości czy cwaniactwa. Sukces ma w końcu wielu ojców, ale tak jest na całym świecie. Podsumowując w Polsce praca jest, tylko zazwyczaj za kiepskie pieniądze z których ciężko się utrzymać, za to w stresujących warunkach. Bardziej się więc opłaca siedzieć w domu czy pracować dorywczo + dorabiać na boku. Jest jeszcze ktoś kto wierzy, że ZUS mu wypłaci sensowną emeryturę ? 🙂 Ciekawe z czego żyje te 25 % młodych bezrobotnych ? Nie wierzę, że wszystkich utrzymują mama i tata 🙂
Cyniku9, tutaj jest humorystyczny komentarz do tematu:
https://niepoprawni.pl/blog/187/student-odpracowuje
Tak to wygląda…
Moim zdaniem bardzo rozsądna propozycja. Uderza w pseudo edukacyjne marnotrawstwo socjalizmu, ale nie wylewa dziecka z kąpielą.
Jak to z czego płacą – z niczego, studia w Polsce są 'za darmo’. Wydaje mi się (z własnego doświadczenia), że łatwiej znaleźć pracę czy założyć biznes, mając techniczne umiejętności. Widzę też, jak męczą się historycy, poloniści i inni artyści w poszukiwaniu pracy, ale nic do nich nie mam, 'whatever makes you happy’.
Żeby nie być gołosłownym:
'Germany stands to lose more than a million qualified engineers, mathematicians, computer technicians and scientists by the end of the decade’
https://www.bloomberg.com/news/2014-06-10/germany-needs-big-brains-to-navigate-demographic-cliff.html
'Number of “digital jobs” in the EU is growing by about 100 000 every year and the number of graduates with the required information communications technology (ICT) skills isn’t keeping pace with the demand.’
https://careers.ieee.org/article/European_Job_Outlook_0414.php
'List of new vacancies for “high-skilled” labor increased significantly in 2012 compared to the previous year, from 18.6 to 24.3 percent.’
https://careers.ieee.org/article/European_Job_Outlook_0313.php
Dwa powody.
1. Studia techniczne/ścisłe dają bardzo konkretne umiejętności, przeważnie nie do zrobienia samodzielnie.
2. Jak ktoś w swoim życiu zaliczył choćby takie głupstwo jak czytanie ze zrozumieniem równania przewodnictwa cieplnego, to na dzień dobry trafia do grupy w której nie ma ce-ka-emów. Nic dziwnego, że ta grupa statystycznie rzecz biorąc lepiej sobie radzi. Czytał to równanie – jest duża szansa, że wyrobi się z jakimś konkretnym zadaniem, nawet zupełnie niezwiązanym z tym równaniem.
Rozumiem, że studiowałeś Franku na kierunku pokrewnym do MEiL na PW. Znam kilka osób, które tam studiowały i wszyscy płakali nad termodynamiką, co więcej – niewielu rozumiało. I tu również jest patologia naszego rodzimego systemu edukacji wyższej – profesor nie ma kwalifikacji ani chęci, żeby materiał wyłożyć w sposób zrozumiały dla studenta. Owszem – profesorowie ci są wybitnymi badaczami i często (niestety nie jest to regułą) są ekspertami w swojej dziedzinie. Jednak lwia część nie potrafi (lub nie chce) tematu wyłożyć tak, żeby studenci go po prostu zrozumieli. W sytuacji wolnego rynku taki profesor musiałby nabyć umiejętność wyłożenia materiału tak, żeby każdy chcący mógł go zrozumieć.
Taki wzorek pojawić się może jako przykład na równaniach różniczkowych cząstkowych, na numerkach itp. nie trzeba mieć nic wspólnego z termodynamiką. Ja nie miałem. W sumie nieważne. W tym kontekście chodziło o jakiś przykład obiektywnej gimnastyki umysłu. Co do „najgorszego przedmiotu” – w młodości koszmar, a po latach miło wspomnieć. Coś jak spotkanie z niedźwiedziem albo wyjście z niebezpiecznej sytuacji na drodze.
Teraz magister jest jak matura. Nie masz mgr. to cię bardzo często skreślają z „pracy umysłowej”. Ludzie studiują więc dla papierka, a tak się składa, że robienie studiów inżynierskich dla samego papierka to skrajny masochizm. Skutkiem tego w Polsce jest patologiczna liczba humanistów oraz administratorów i ekonomistów wykształconych w duchu humanistycznym. Ot i cała filozofia. Ta edukacyjna patologia współgra z rynkiem pracy, który wytworzył pół miliona etatów urzędniczych. Idealna ścieżka kariery: Studia humanistyczne, potem zaczepić się w jakimś urzędzie. Zwróć uwagę, że studia powinny mieć jakiś cel. Studiujesz budowę statków – chcesz budować statki. Studiujesz kulturę Indian – chcesz być badaczem kultury Indian. Wyjrzyj przez okno, popatrz na domy, mosty, zastanów się skąd masz prąd, komu powierzysz swoje zdrowie. Fachowcom. Trzeba kształcić fachowców. Nie rozumiem po jakiego grzyba ktoś ma 5 lat studiować kulturę Indian by wylądować przy obsłudze faktur i xero. Badacze kultury Indian też są potrzebni, ale nie w takiej ilości!
Zatem inżynierów ja bym nie ruszał, medyków bym nie ruszał, ale humanistów bym po prostu zredukował. Z całym szacunkiem dla nich. Znam humanistów z wysokim IQ, którzy wybrali kierunek z rozmysłem. A znam i takich, którzy nie byli w stanie rozwiązać równania 4 stopnia w sposób oczywisty sprowadzalnego do kwadratowego mimo tłuczenia przykładu za przykładem. Za tępi. To nie są humaniści a tumaniści. Tumanistów kształcimy hurtowo. 70% ludności w ogóle nie nadaje się na studiowanie z powodów genetycznych, bo mają za mało wydajne połączenia między neuronami. Brutalna prawda. Robisz masówkę i wychodzi naukowa paraolimpiada.
Co złego w dobrym kształceniu zawodowym? Sami naukowcy teraz w tej Polsce.
A co Ci wadzi ten humanista co go chcesz 'zredukować’ albo coś tam o jego IQ insynuujesz? Myślisz że jak widziałeś równanie i nie odgryzło Ci ręki to już jesteś na pozycji eksperta i możesz innych uznawać za bezwartościowych? Pokaż lepiej jakieś _SWOJE_ osiągnięcia zanim zaczniesz poniżać innych…
———
MODERACJA – panowie, więcej umiaru… Trudno jest dopatrzyć się w uwadze przedmówcy „poniżania” kogokolwiek bo nie było w niej żadnych odniesień personalnych. Stwierdzenie „wszyscy inżynierowie to głupcy” byłoby co najwyżej kontrowersyjną hipotezą której nie odbierałbym jednak jako „grupowe obrażanie”… 😉
W tym poście natomiast jesteśmy bliżej niebezpiecznego terenu bo odniesienia stają się osobiste – MIMO MOICH OSTRZEŻEN. Przybastuj więc z nimi i z tą „prezentacją” czyichś osiągnięć bo nijak się to nie ma do tematu wpisu. Z drugiej strony IQ nie ma większego związku z rodzajem wykształcenia, co jest ogólnie znane, i sugerowanie że humaniści są „głupsi” czy mniej wartościowi nie ma po prostu żadnego sensu, co dalszej dyskusji nie wymaga.
Punktem dyskusji jest wątek finansowy – w jakim stopniu społeczeństwo, kosztem wszystkich – powinno wspierać kształcenie na poziomie wyższym i jak to optymalnie zorganizować bez ślepego socjalistycznego rozdawnictwa.
Są dwie kwestie. 1) Praktyczność studiów. 2) trudność studiów. Bywają studia bardzo ciężkie, ale niepraktyczne – chyba, że zostajesz na uczelni. np. astronomia. Ciężkość daje swego rodzaju certyfikat kumatości. Astronomowi po prostu mogę zaufać, a kolegę po politologii i dziennikarstwie muszę sprawdzać, bo różni się trafiają. Tematu praktyczności nie komentuję, bo to oczywiste. Medycyna – zostajesz lekarzem. Prawo – prawnikiem. Kropka.
Faktem jest, że znaczna część studiów humanistycznych to jest oferta łatwa i niepraktyczna. Szkoła ogłady. Taka matura w wersji LUX. Nie wszystkie, ale znaczna część. To chcę ciąć, zwłaszcza jak jest finansowane z podatków. Co ma do tego szacunek? Szanuję prof. Bralczyka, JRR Tolkiena, szanuję humanistów z wyboru a nie łowców papierka majacych zaświadczenie, że umieją czytać i pisać. Nic więcej. Nie jestem zwierzakiem gardzącym historią, sztuką, archeologią. Pytanie ilu historyków, ilu socjologów. Po co w ogóle studia dziennikarskie! Tej masówce nie ufam. Bardziej zaufam trójkowemu matematykowi, choćby dlatego, że tam jest niemożliwa magisterka na zasadzie copy paste. Nawet gdyby, to w tym przypadku copy paste wymaga nauczenia się choćby składni TeXa i ręcznego przepisania formuł. A i tak bez zrozumienia tego nie poskładasz, bo promotor zauważy bełkot. Tymczasem byłem świadkiem pisania magisterek humanistycznych i…różnie z tym bywało.
Zwracam również uwagę, że studia „trudne” mają pewną samoregulację. Studia „łatwe” można dowolnie szmacić, np. humanistyka łyknie gender i tym podobne pierdoły. Jak socjaliści zarządzą, że 60% ludności ma mieć mgr. to przecież pójdą w gender a nie elektronikę. Tak więc o nadprodukcję elektroników, a nawet astronomów lub topologów algebraicznych jestem dziwnie spokojny. Natomiast humanizm ma różne oblicza. Każda wyfiołkowana curusia tatusia musi mieć wyższe wykształcenie. I na co pójdzie? Na kulturoznawstwo, socjologię itp.
to jest obserwacja. Co do tego mają moje prywatne osiągnięcia? Powyższe mogłem pisać nawet jako humanista.
To co Pan pisze jest jak najbardziej rozsądne. Nadprodukcja kiepsko wykształconych humanistów ma jednak sens, przynajmniej z punktu widzenia interesów władzy. Dla większości tych młodych ludzi i tak nie ma stałej pracy, a tak przynajmniej te cztery, czy pięć lat ludzie ci mają jakieś zajęcie. Ponieważ znaczna ich część pracuje dorywczo za najmniejsze stawki to czasu na dłubanie w nosie mają niezbyt wiele. Kiedy skończą studia znają już życie na tyle, że nie dziwią ich warunki, jaki oferują im pracodawcy. Młodzi ludzie bardzo szybko poznają zasady, na jakich opiera się współczesny świat i starają się do niego jakoś dostosować. Można by powiedzieć, że są bardzo praktyczni i pozbawieni złudzeń. A z punktu widzenia stabilności systemu nie ma nic gorszego, jak stracone złudzenia.
Faktycznie sens jest. Studia przytrzymują człowieka w czasie gdy hormony buzują i łatwo mu np. wyjść na barykady. Dobrze to sobie pomyśleli.
Do Cynika. Wysokie IQ jest niezbędne przy studiowaniu matematyki. Co nie oznacza, że należy je fetyszyzować. Krytyczne myślenie, kreatywność, dobra pamięć – to też jest umysł, ale już nie IQ. A charakter? Współpraca z ludźmi, pracowitość, uczciwość. Klucz! W każdym razie nie radzę studiować matematyki z mniej niż 110 pkt. IQ, bo będzie koszmar. Dużo nauki, słabe efekty. Ze 150 można to przejść imprezując, olewając i jeszcze doceniając piękno przedmiotu. Taki niesprawiedliwy świat. Ja nie mam 150 🙁 Hawking to taki właśnie genialny leser był, ale los mu to zrównoważył okrutnie.
ok, przesadziłem z tym ciśnieniem – sorry. Jest to jakiś argument za niepublicznym szkolnictwem – nic nikomu do tego za jakie studia sobie ktoś płaci… Ale mimo wszystko, jeśli już jesteśmy skazani na socjalizm to wolę socjalistycznie finansowane szkolnictwo niż ładowanie kasy w emerytury, dopłaty, NFZy i inne worki bez dna które żadnych korzyści poza doraźnie napchanym żołądkiem nie przynoszą. Po prostu, jak już mamy sponsorować, to lepiej sponsorować wędkę niż rybę.
Ja tam nie widzę żadnej różnicy między bezsensowym wyrzucaniem pieniędzy w dowolnym kierunku, nawet jesli jest to kształcenie doktorów na potrzeby Norwegii… 😉
A czy na socjalizm jesteśmy skazani? Jeżeli tak to właśnie przez opanowanie przez socjalizm szkolnictwa i mózgów młodego pokolenia.
@cynik9:”to właśnie przez opanowanie przez socjalizm szkolnictwa i mózgów młodego pokolenia.”
To chyba JKM mówił, że socjaliści jak gdzieś dochodzą do władzy (nawet w koalicjach) to chcą dla siebie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Ministerstwo Szkolnictwa. Pierwsze z nich daje im władzę „na dziś” a drugie pozwala kształtować program nauczania „pod siebie”, co zwykle daje im władzę w przyszłości. Dlatego jestem przeciwnikiem ujednoliconych (państwowych) programów nauczania dla młodzieży.
„(…) wyrzucaniem pieniędzy w dowolnym kierunku, nawet jesli jest to kształcenie doktorów na potrzeby Norwegii” – chciałbym zauważyć że w Norwegii edukacja jest również bezpłatna, a jakoś norwescy doktorzy nie wyjeżdżają masowo pracować za granicą… no więc czy na pewno państwowa edukacja jest problemem który należy rozwiązać? Emigracja nie jest wywołana bezpłatną edukacją, nawet jeśli kształcenie będzie płatne to ludzie będą emigrować za pracą tam gdzie pensja lepsza. Może zatem należy w ogóle zrezygnować z kształcenia i hodować stado takich tumanów których nikt nawet za darmo nie zatrudni?
😉
Jak do mnie było sorry, to nie ma za co. Jest coś w rodzaju bezsensownej mody na pogardzanie naukami humanistycznymi i robienia z humanistów cieniasów. Nie było moją intencją podpinać się pod taką modę, ale to pewnie już sobie wyjaśniliśmy.
W Chinach co roku kończy studia 140 tysięcy inżynierów, gotowych pracować 6 dni w tygodniu po 12 godzin za niedużą pensję. U nas młodzi po studiach chcą być od razu dyrektorami i nie musieć nic robić. Wszystko ma być za darmo: internet, komputery, rowery, transport.
Oficjalne bezrobocie wsrod mlodziezy 18-25 w CH wynosi 3,4 % . Nieoficjalnie mowi sie wlasnie o 7,7 % .Roznice sa ze wzgledu na sposoby obliczania wskaznika.
@mmm777
szkoda, że nie ma porównania ile ważył przeciętny Polak i Białorusin w 2013 😉
Problem z rewolucjami jest taki ze organizatorzy najczesciej kiepsko na tym wychodza. Juz lepiej emigrowac.
Cyniku9, za strasznych czasów komuny uczono, że opresyjni zaborcy pozbywali się buntowniczego elementu popierając emigrację.
I dlatego teraz jest spokój.
Poza tym, strona widowiskowa praktycznie całkowicie przesłania rzeczywistość.
Np., czy Cyniku9 znasz to:
https://prawica.net/files/2014/spozycie-PRL-IIIRP-By.jpg
A kolejnym polskim sukcesem najwyraźniej ma być popularność wegetarianizmu:
https://www.prawica.net/39574
Sorry, ten gość w prawica.net to coś bredzi. Jeśli wyższe spożycie mięsa na Białorusi ma być miernikiem awansu cywilizacyjnego to Polska musi być bardziej zaawansowana od Szwajcarii… Może tak jest ale jakoś nie rzuca się to w oczy… 😉
Ale gdzie Cyniku9 widziałeś coś tam coś o `awansie cywilizacyjnym’?
On tylko pokazuje, że w PL jest – od jakiegoś czasu – tendencja spadkowa… A na Białorusi rosnąca…
A, i dlaczego PL ma być bardziej zaawansowana od Szwajcarii?
Konsumpcja mięsa w Szwajcarii (według Wolframa)to 76,52kg…
I tak, wśród wesołej propagandy, mamy wskaźniki gorsze niż w 89. Prawda, że tego nie wiedziałeś?
A co do `awansu cywilizacyjnego’ – na BY dzieci wypożyczają podręczniki w szkole, za symboliczną opłatą. Nie jest to darmowe, jak w DE, ale chyba zauważyłeś, że tu i tam jest inaczej niż w PL…
coś o `awansie cywilizacyjnym’? —- Okay, „awans cywilizacyjny” wtrąciłem od siebie, starając się z podanego bezsensu zrobić coś z sensem… 😉
Jeżeli spożycie mięsa (w ogóle) w Polsce jest pomiędzy Szwajcarią (mniej) i Białorusią (więcej) to albo jest tak dobrze że wkrótce dogonimy Szwajcarię dalej je zmniejszając, albo jest tak źle że wkrótce dogonimy Białoruś dalej je zwiększając. Skoro więc 'awans cywilizacyjny’ Ci się nie podoba to wytłumacz kawa na ławę w prostych żołnierskich słowach o co temu gościowi z prawica.pl, chodzi… 😉
Jest w Polsce tak_dobrze/tak _źle (niepotrzebne skreślić) że jemy mniej mięsa per capita niż Białoruś.
Szanowny Cyniku9!
Absolutnie nie chciałbym podważać Twoich rachunków (`Jeżeli spożycie mięsa (w ogóle) w Polsce jest pomiędzy Szwajcarią (mniej) i Białorusią (więcej)’), ale prosiłbym jednak byś zwracał większą uwagę na fakty:
Polska – 67.5
Szwajcaria – 76.5
Białoruś – 91
`o co temu gościowi z prawica.pl, chodzi’
Po prostu – on pokazuje na przykładach, jak źle rządzona jest Polska. I, że można rządzić lepiej. I, że może to robić lepiej prosty dyrektor kołchozu…
Oraz podaje informacje, których jakoś żadne wolne media nie podają. (Np.: że więcej ludzi emigruje z PL na BY, niż odwrotnie. Fakt, ilościowo są to wartości symboliczne (z Rosji emigruje na BY nieporównanie więcej 😉 ), ale ta tendencja rośnie…)
Jest duża szansa iż opowiadasz nonsensy względnie czegoś nie doczytałeś, i wygodnie nie podajesz linka…
Current Worldwide Annual Meat Consumption per capita CH=74.7kg PL=76.9kg
nie ma też co uciekać w przeszłość:
w 2007: Meat consumption per person CH=73.6kg PL=76.4kg
w 2002: Countries by meat consumption CH=72.9kg PL=78.1kg
Tyle na temat zwracania uwagi na fakty… 😉
—————
on [gość w prawica.pl porównujacy spozycie mięsa na B i w PL – przyp. cynik9] pokazuje na przykładach, jak źle rządzona jest Polska.
Nie będziemy się spierali na tych łamach że PL jest dobrze rządzona… 😉 ale jeżeli gość wskazuje na większą konsumpcję mięsa per capita na Białorusi jako przykład na złe rządzenie w PL to opowiada po prostu bzdury…
Na marginesie trzeba dodać, że ceny mięsa w Szwajcarii są kosmicznie wysokie nawet dla samych Szwajcarów.
Zgadza się. Bardzo droga wołowina jest także w Japonii…
Mój punkt jest generalnie taki że interpretacja wyższej lub niższej konsumpcji mięsa per capita jest obecnie duzo bardziej bardziej skomplikowana niż simplistyczne nawyki z PRL gdzie więcej mięsa zjedzonego oznaczało jednoznacznie wyższy status materialny a więc to że jest „lepiej” bo mogę sobie pozwolić na więcej schabu… W zachodnich społeczeństwach konsumpcja mięsa jest bardzo rozbieżna co wskazuje na zależności nie tyle finansowe co bardziej obyczajowe, IMO.
Moje szwajcarskie dane z Wolframa, z grubsza się zgadza…
Lepiej by było wziąć dane ze szwajcarskiej statystyki, ale ponieważ nie znam szwajcarskiego, to sobie odpuściłem. Może Ty Cyniku9?
A, zajrzałem do danych polskiego GUS, dane się zgadzają:
71,2 77,6 75,3 75,0 73,7 73,4 71,0 meat and edible offalg in kg
Nie znalazłem tu danych co do 2013, wcześniejsze się zgadzają z artykułem, więc spodziewam się, że i ostatnia jest OK… (nie jestem biegły w przeszukiwaniu GUS).
Cyniku9, czyżbyś polskiemu GUSowi nie wierzył?
I nie demonizuj mięsa, więcej wskaźników spadło…
Spożycie mięsa jest tak samo słabym wskaźnikiem jak PKB. A jednak…jak się takich wskaźników uzbiera dużo, to powstaje dość klarowny obraz sytuacji. np. podobnym wskaźnikiem jest konsumpcja energii. Maksymalizacja zużycia energii nie jest żadnym celem, czasem może dowodzić marnotrawstwa, ale…rozmach wymaga energii. Nie zbudujemy wielkiej cywilizacji bez znacznego zużycia energii. Prawa fizyki. To samo z patentami. Na słowo „patent” pękają mi zęby, ale korelacja między prężnością gospodarki a liczbą patentów jest znaczna. Ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka. Mnie się takie podejście „ziarenkowe” bardzo podoba.
Cóż można powiedzieć o spożyciu mięsa, jeżeli większość wędlin zawiera jego śladowe ilości? Jeżeli mięso nieprzetworzone też jest naszpikowane wodą i chemią by zwiększyć ciężar? Jeżeli pasztet może być z pure ziemniaczanego i dodatków smakowych? Może na Białoruś nie dotarły nowoczesne metody hodowli tucznika ludzkiego? Inna sprawa, to świadomość ludzi i ograniczanie spożycia mięsa i pieczywa ale jednak całość statystycznie wsuwa węglowodany w przeróżnej postaci, nawet tej udającej białko. Przemysł nabiałowy jest największym odbiorcą tłuszczy roślinnych a te są niezdrowe prawie w każdej formie. Chicken nuggets już dwadzieścia lat temu w USA zawierały mniej niż 50% mięsa.
@mmm777:”spożycie”
Wyjaśnienie może być całkiem proste:
– społeczeństwo (statystycznie) nam się postarzało, a starsi ludzie jedzą mniej
– mniej pracujemy fizycznie, to i apetyt mamy mniejszy
Trzeba by przetworzyć statystycznie i usunąć wpływ tych czynników.
Statystyka jest skomplikowaną dziedziną wiedzy.
I tak jemy za dużo. Przecież do Polski zawitały problemy krajów Zachodu (otyłość:)
Załamanie systemu emerytalnego może spowodować zmianę nastrojów, które i obecnie nie są dobre. Konieczność wzięcia na utrzymanie własnych rodziców, którzy nie będą w stanie przeżyć mając do dyspozycji 600-800 zł może doprowadzić do wybuchu niezadowolenia. Już teraz wielu młodych ludzi nie stać na własne mieszkanie, gdyż nie mają „zdolności kredytowej”. Społeczeństwo jest co prawda całkowicie rozbite, ale i elita coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością.
Hakuna matata musungu…
Ci spośród nas, którzy pamiętają lata 80-te, wiedzą, że socjalizm potrafi bankrutować długimi latami, chociażby niwecząc oszczędności obywateli inflacją… IMHO socjalizm a’la Bruksela będzie w stanie konać jeszcze dłużej niż socjalizm a’la Moskwa – mimo wszystko zgromadziliśmy (przynajmniej część obywateli i firm) więcej oszczędności, ruchomości i nieruchomości niż w czasach „komuny”…
Poza tym: może jestem mizantropem, ale spauperyzowani ludzie będą coraz bardziej podatni na coraz bardziej socjalistyczne hasła…
Pamiętam czasy schyłkowe PRL i po 25 latach „wolności” wyżej oceniam komunistyczne elity, aniżeli te które rządzą Polską obecnie. Państwo w tym czasie dźwigało na sobie znacznie więcej zobowiązań wobec obywateli, aniżeli Trzecia RP. Dzisiejsze państwo kosztuje więcej, a daje ludziom mniej. Dla porównania, taka służba zdrowia działała dużo sprawniej niż teraz. Trzecia RP nadal żyje z tego, co stworzono w czasach PRL, np. taki KGHM z pewnością by nie powstał w obecnych czasach, gdyż koszty budowy kopalni miedzi byłyby zbyt wysokie. Ale to dzięki „realnemu socjalizmowi” Polska jest czołowym producentem srebra (produkt uboczny przy produkcji miedzi), który obecna władza pozwala za bezcen wykupywać „na pniu” angielskim finansowym spekulantom. Jakoś spekulantom opłaca się trzymać to srebro u siebie. Nie muszę chyba dodawać, że w niepewnych czasach polskie srebro mogłoby być dobrym zabezpieczeniem systemu emerytalnego w Polsce. Tyle, że do tego trzeba elity, a nie „elyty”.
Będąc bodaj w 1983 roku na wakacjach w Pieninach mogłem sobie za 200 złotych kupić blisko 14 porcji pysznych śmietankowo-jagodowych lodów. Odmówiłem sobie części lodów i po powrocie wpłaciłem na kilkuletnią lokatę w PKO BP 200 złotych. Po upływie terminu lokaty kapitał z odsetkami wystarczał mi na trochę więcej niż 1 gałkę przeciętnych lodów w moim mieście. Gdzie podziała się wartość 13 pysznych lodów? Kto ukradł chłopcu jakim byłem równowartość 13 pysznych lodów?
Inne wspomnienie – godzina wychowacza czy lekcja wychowania obywatelskiego w drugiej połowie lat 80-tych. Wychowawczyni narzeka na załatwianie przez znajomości czy korupcję (nie pamiętam dobrze tła), kolega w przypływie szczerości mówi, że niestety trzeba sobie jakoś radzić, np. jego ojciec z drewna wyniesionego z zakładu pracy zrobił boazerię w mieszkaniu. Oburzona nauczycielka pyta, co na to dyrekcja. Kolega z pobłażliwym uśmiechem tłumaczy wychowawczyni, że dyrektor wywoził drewno ciężarówką i wybudował sobie daczę z niego…
Przykładów mógłbym mnożyć. Tak – co nieco nasłuchałem się też w ostatnich 25 latach, pewnie mniej niż Pan, bo po doświadczeniach lat 80-tych staram się unikać sektora publicznego.
Wygląda na to, że natura ludzka się nie zmienia (może zmienia się, ale bardzo powoli?), tylko po 1989 skala „przekrętów” radykalnie się zwiększyła. Co do inflacji – proszę sobie wyobrazić, jaka będzie skala grabieży inflacją za kilka, góra kilkanaście lat, przy drastycznie gorszej sytuacji demograficznej niż 20 lat temu, rozbudowanym aparatem urzędniczym, wydatkami na wojsko jak w najlepszych czasach komuny (bodaj na w najbliższych kilku latach mamy wydać na zbrojenia kwotę porównywalną z kwotę „rąbniętą” w tym roku z OFE) itd. itp.
Oho…. jak tak bezrobocie zacznie spadac, to czas bedzie pomyslec o powrocie z Reichu do Macierzy 😉