kiedy i dla kogo?
Diamenty, szczególnie w formie brylantów (oszlifowane tzw. szlifem brylantowym) mają szereg zalet, trudnych do znalezienia gdzie indziej. Jeśli posiadasz diament zalety te pracują dla ciebie… Jakie to zalety i czy rzeczywiście diament to dobra inwestycja?
Przede wszystkim diamenty stanowić mogą znaczną koncentrację wartości w niewielkiej formie. W jednym niewielkim kamyku wielkości paznokcia zamknięta może być wartość idąca w setki tysięcy dolarów czy w wiele kilogramów złota.
Dzięki tej koncentracji wartości diament stanowić może wygodną i łatwą do ukrycia lokatę kapitału. Daleka od takiej koncentracji wartości będzie wiekszość innych obiektów inwestycyjnych, jak chociażby cenna antyczna szafa. Również sztuce, dajmy na to płótnu znanego mistrza które jest tradycyjnie dobrą lokatą kapitału, daleko będzie do koncentracji wartości diamentu. Ani szafy ani obrazu nie przemieścimy w razie konieczności niepostrzeżenie z punktu A do punktu B, a przynajmniej nie bez wprawiania tym w ruch wszystkich możliwych dzwonków alarmowych. O srebrze szkoda mówić, potrzeba na nie furgonetki. Ze złotem trochę lepiej ale tylko do punktu; jest ciągle ciężkie a ponadto wykryje je detektor metali.
Wartość zawarta w diamentach jest natomiast idealna do dyskretnej relokacji części majątku. Nie jest to rzecz będąca być może na radarze wielu inwestorów ale mogąca zyskiwać na znaczeniu w miarę wzbierających w wielu miejscach tendencji totalitarnych oraz coraz bardziej agresywnych zakusów państwa na prywatną własność. Oczywiście tak długo jak wszystko jest okay nie potrzebujemy się o nic obawiać. Co jednak gdy miejscowy terror spowoduje że zaczniemy się istotnie obawiać i zdecydujemy się jednak katapultować do Patagonii? Cóż, wtedy diament w tubce pasty do zębów czy we fiolce kremu, nie mówiąc już nawet o zwykłej kieszeni w jeansach czy nawet w pierścionku, może okazać się jedynym wyjściem… ;-). Nie boi się detektorów metali na lotniskach, body checks, blokad kapitału, zakazów, nakazów…
Diamenty w końcu są trwałe, cecha istotna dla większości materialnych obiektów lokaty kapitału. Podobnie jak złoto nie rdzewieją, nie butwieją, nie parcieją, są względnie odporne chemicznie, z dala trzymają się mole. Jedynie, owszem, palą się. Pożar domu zniszczy je prędzej niż złoto, które w normalnych warunkach pozostanie nienaruszone.
Skoro zatem diamenty mają tak niekwestionowane zalety to są pewnie pożądanym obiektem inwestycyjnym? Tak przynajmniej dowodzą jubilerzy usiłujący wcisnąć pierścionek z brylantem bo przecież diamonds are forever*. Obok nich pojawiła się też rosnąca grupa innych kompanii, w tym dealerów metali szlachetnych, przedstawiających diamenty właśnie jako świetne medium inwestycyjne.
No więc jak z tym jest? Otóż dokładniejsza analiza prowadzi do werdyktu mocno warunkowego. Diamenty jako inwestycja sens mogą mieć sens, ale jedynie w pewnych, stosunkowo rzadkich przypadkach. Szeregowy inwestor z ulicy zrobi prawdopodobnie lepiej jeśli diament jako medium inwestycyjne raczej ominie.
Więcej dla abonentów TwoNuggets Newsletter.
——————
* Slogan reklamowy utworzony na zamówienie kartelu diamentowego De Beers. Przekaz: kup raz i nie próbuj odsprzedawać bo uzyskana cena najpewniej rozczaruje… 😉
.
z innej beczki:
In short, of the $3.2 billion disbursed to the Ukrainian treasury by the IMF at the start of May, $3.1 billion had disappeared offshore by the middle of August.
https://johnhelmer.net/?p=11289
The Ukrainian revolution has been very bad for business in the country. But for Igor Kolomoisky’s Privatbank there has been compensation of almost a billion dollars in state funds: publicly, rival Ukrainian commercial banks call that favouritism; privately, Ukrainian business as usual.
https://johnhelmer.net/?p=11035
Tyle tylko, że te rzeczy nie są tak uniwersalne (rozpoznawalne i doceniane w każdym miesjcu Ziemi) jak metale czy kamienie. Np. ten jakiś komiks z Sjupermanem czy inszy badziew, który jakiś czas temu poszedł w USA za bajońską sumę w PL nawet na makulaturę nie bardzo by podszedł, bo zleżały;). Znaczki to też płytki rynek, też kazdy kraj woli swoje (chyba że masz Gujanę), też się palą itp. Oczywiście dywersyfikacja jest dobra:). Ale to jż chyba każdy musi wybierąc sam. Jeden będzie kolekcjonował stare auta, inny wina, inny łiski, inny pióra wieczne, inny Patki, znaczki, karty telefoniczne itp. W każdym przypadku potrzeba dość dużo wiedzy, także osobistego zainteresowania, do tego rynek tych dóbr jest też raczej płytki i też kontrolowany przez różne tam ośrodki. I chyba w każdym przypadku mamy do czynienia nie z inwestowaniem lecz z lokatą kapitału.
@ BK W Polsce powaznego rynku na komiksy jak i karty baseballowe nie ma w ogole, bo tak naprawde komiksy ( z kilkoma wyjatkami zaczeto drukowac w Polsce pod koniec lat 60-tych. Wiekszosc pozycji z tego okresu ktora powstala w USA mozna wlasciwie nabyc tam za $1 od sztuki. Nie mniej jednak na okazy kolekcjonerskie obowiazywac beda ceny amerykanskie. Natiomiast liczba kolekcjonerow filatelistycznych jest w PL dosc okazala i ceny katalogowe lub zblizone na rzadsze okazy sa oczywiscie do osiagniecia, takze dlatego ze rynek jest wszglednie plynny i nie jest zadnym problemem w kilka godzin od nabycia cennego okazu np. we Wroclawiu znalezc sie w Berlinie czy Londynie i ten sam okaz sprzedac komus innemu. Powiedzialbym nawet ze latwiej zarownpo w kraju jak i za granica jest sprzedac dobry znaczek niz (bez duzego dyskonta) diament. A jesli juz trafi sie na diament bez certyfikatu, to problem z jego zbyciem po rozsadnej cenie staje sie bardzo powazny. Jesli chodzi o wiedze, to wydaje mi sie ze trzeba miec jej jeszcze wiecej oceniajac jakosc kamieni szlachetnych, a w szczegolnosci diamentow, czystosc jakosc i rodzaj szlifu, kolor kazdy z tych parametrow jest stopniowalny na skali ocierajacej sie liczbe dziesiec. Nandodatek wszystkie tworza ze soba rozne konfiguracje ktore odpowiadaja roznym cenom rynkowym. Roznica miedzy najgorsza jakoscia a najlepsza siega 90% ceny. Do tego dochodzi kwestia falsyfikatow, diamentow sztucznych. To jest cala skomplikowana macierz niewiadomych. I jest ichi wiele wiecej niz w przypadku znaczkow, do ktorych katalogi i wycene drukuja co roku. W przypadku monet nawet tygodniowo.
Jednemu lepiej wchodzi do głowy chemia z fizyką (klasyfikacja minerałów, która jest maleńkim pikusiem przy odcieniach odcieni niektórych walorów filatelistycznych) a drugiemu katalogi filatelistyczne:). Jak widać dla każdego coś dobrego się znajdzie. Ale mnie osobiście najbardziej spodobał się koment jednego z przedmócwów o tym, że optymiści inwestują w złoto a pesymiści w konserwy i kanistry z ropą:).
Ale tu wlasnie chodzi o odcienie i podobne zmienne nie majace prawie zadnego, kwantyfikowalnego zwiazku z chemia i fizyka. Dodam ze jest ich w sumie sto razy wiecej niz tych znaczkowych. Przypominam takze niesmialo ze rozmowa sprowadza sie do mediow inestycyjnych, nie do upodoban emocjonalno-sentymentalnych.
Probka ponizej. Zycze udanej zabawy w 'mlodego chemika’
https://www.diamondpriceinfo.com/
Nie chodzi o upodobania, lecz o uzdolnienia. Inwestując czy też tylko wydając kasę dobrze jednak jest mieć choćby ogólne pojęcie o dziedzinie w której się działa. Może to paradoks, ale osobiście znam ludzi, którzy odróżniają ileś odcieni kamienia danego typu a odcienei znaczków to dla nich coś jakby dyskusja o malunkach przedszkolaków. Odcienie brylantów mają jednak związek z ich strukturą wewnętrzną, warunkami w jakich powstawawły, więc jak najbardziej dają się ogarnąć rozumem:). Co ułatwia sprawę tym z ludzi, któzy mają do tego smykałkę. Ci, którzy tej smykałki nie mają lepiej niech się za to nie biorą, bo wtopią. (Tu po raz kolejny wychodzi, że nie mówimy o emocjach czy sentymentach, tylko o wspomaganiu się naturalnymi osobniczymi uzdolnieniami dla lepszych indywidulanych decyzji finansowych.)
Na stronę NIE wejdę. Nie oceniam bowiem kamieni na moim kiepskim monitorze (graficy używają monitorów w cenie używanego auta średniej klasy a nie takiego barachła, zaś ocena kamieni wymaga nieco lepszego wglądu niż praca gafika). Tu potrzebne jest szkiełko (niekiedy cała machina zbudowana z dosyć wysublimowanych „szkiełek”) i oko , niestety, nic nie zastąpi fizycznego kontaktu z ocenianym obiektem.
aha…
to moze rzadkie znaczki, albo karty baseballowe. Szczegolnie znaczki dadza sie przemycic chyba prez kazdy checkpoint. Diamenty niekoniecznie no i oczywiscie cena diamentow wydaje sie byc kontrolowana jedynie przez kilka centrow podazowych.
Od razu skojarzyłem „Złote runo” Kondratiuka.
W rosyjskim parlamencie został złożony projekt przepisów, które pozwalają rosyjskim sądom przejmować zagraniczne aktywa znajdujące się na terenie Rosji, nawet jeśli podlegają one międzynarodowej „nietykalności”, a obywatele Rosji, których aktywa zostały „bezprawnie” zablokowane przez sądy innych krajów będą dostawać odszkodowania.
jestem jubilerem i jedyne co może zniszczyć diament to bardzo wysoka temperatura żaden pożar tylko palnik ,i szybie ostudzenie czyli np rozgrzany i polany wodą, więc jak schowacie gdzieś wdomu i dom się spali to lepiej go nie gasić tylko potem szukać …………….
If your house burns down with the family jewels inside, you can collect the pools of melted gold, but the diamonds will be gone in a puff of CO2. Cheaper, more attractive stones, such as cubic zirconia and synthetic ruby and sapphire, are made of refractory metal oxides that easily withstand the same heat. So it’s actually mall trinkets, not diamonds, that are forever. źródło
diament się pali nietypowo,sam z siebie palił sie nie będzie bo zaraz zgaśnie
ma bardzo ładnie upakowaną strukturę i przez to małą powierzchnię, pali się więc tylko z wierzchu i powoli
a i to pod warunkiem że jego palenie się jest wspomagane z zewnątrz
(pył węglowy ma dużą powierzchnie więc odpowiednio rozdrobniony może się spalić nagle i wybuchowo)
więc z jednej strony diament jest odporny na temperaturę dzięki strukturze i małej powierzchni, z drugiej jednak jeśli pożar trwa długo to powolutku powolutku warstwa za warstwą zamienia się w CO2
odporność diamentu jest wtedy zależna od jego wielkości i temperatury pożaru
znaczy odporność… nawet duży diament jeśli nie spali się do końca to i tak nie bedzie taki sam jak był, bo spali się co najmniej jego wierzchnią częśc i nie będzie to już ten sam diament – na pewno będzie lżejszy 🙂
7 kosztowności w kulturze buddyjskiej: złoto, srebro, kryształ, lapis lazuli (lazuryt), szmaragd, karketana (chryzoberyl), szkarłat. Jak widać diamentów NIET a mieli je po nosem.
A co sądzicie o innych kamieniach szlachetnych? Niekóre są rzadsze niż diamenty, ale z uwagi na wiele kryteriów oceny jeszcze gorzej będzie je upłynnić. A szkoda, bo wydaje się to ciekawa forma inwestycji
Też kiedyś myślałam o np tanzanicie. Jedyne znane złoże jest na wyczerpaniu (ponoć). Kamień piękny, tylko mało ludzi o niem wie. Tanzanity nie miały takiej publicyty jak brylanty, więc mało jest na nie amatorów. Nawet jubilerzy robią czasem sarnie oczy jak im się pokaże tanzanit. Wg mnie jeśli ktoś ma wolne środki, to owszem, może sobie kupić tanzanit, ale raczej jako ciekawostkę i pożywkę dla zmysłu hazadru:) a nie inwestycyjnie.
Choć tak z drugiej strony patrząc, to ciekawa rzecz: pokolenie mojej babci kupowało „ruskie złoto i brylianty”. Koszotwało to horrendalnie drogo w porówaniu z ówczesnymi cenami zwykłych rzeczy potrzebnych do życia. Teraz, to złoto i brylianty można opchnąć po cenie, która… no właśnie. Osobiście posiadam ruskie obrączki kupione za 40 tys starych złotych. Po obecnym przeliczniku, te 40 tysi (z lat 80tych) to 4 złote. Wtedy 40 tysi to było 1/4(?) pensji. Teraz te 4 złote to bochenek chleba. Jakbym te obrączki sprzedała na złom, to zyskam tych bochenków chleba nieco więcej;). Czyli przodek zastawiając w lombardzie losu kawałek swojej pensji zmniejszył straty, tj. stracił mniej niż gdyby chomiczył kasę. Kamienie mają podobnie. Tj. raczej wygenerują mniejsze straty niż klasyczne oszczędności w banku. No, ale o tym, że od banków lepiej trzymać się z dala, tu na 2gr nikogo przekonywać chyba nie trzeba.
Podsumowując: kto ma kasę może sobie jeden-dwa kamyki kupić i się nimi cieszyć, bo ładne:). Nigdy wszak nie wiadomo co się przyda, gdy kolejny nasz przyjaciel przyjdzie nas wyzwalać. Inwestycje jednakowoż robimy takie bardziej cynikopodobne:). Biedniejsi nie mają rozterek – oni, także idąc za radą cynika (z jednego ze starszych postów), inwestują w konserwy i złom:).
inwestują w konserwy —- nic złego w konserwach… 😀
Dzięki za ten ciekawy wkład o tanzanicie. Myślę że ilustruje to dobrze różnicę między inwestowaniem a lokatą kapitału. Do tego pierwszego tanzanit nadaje się prawdopodobnie średnio, IMO, głównie przez mały i niepewny rynek oraz ciągłą interwencję państwa.
To bardzo czytelny podział, optymiści inwestują w złoto a pesymiści w konserwy i kanistry z ropą.
diamenty to tylko czysty węgiel ułożony w odpowiednią strukturę
postęp techniczny bardzo szybko doprowadzi do umiejętności produkcji dowolnie dużych i w najwyższej możliwej jakości
Lądowanie w Patagonii z diamentami to typowe „crapping in the pants”. Piękna kraina ale poza użyciem diamentów na rozpałkę nie widzę większego zastosowania tego typu aktywów w tego typu miejscach. I chodzi mi nie tylko o miejsce ale o państwo. Poza krytykowanymi w zasadzie za wszystko państwami zachodnimi nie widzę regionów, gdzie można by „z ulicy (anonimowo)” upłynnić tego typu aktywa bez ryzyka ich utraty (a w niektórych również życia czy wolności).
W Indiach chyba można anonimowo upłynnić. Zapomniałam w którym to mieście jest ichnie centrum diamentowe i tam, w pyle i znoju;) handlują kamieniami. Tam by pewnie dało się upłynnić. Z tym, że uzyskana cena będzie chyba niższa niż spodziewana.
Zapomniałam w którym to mieście jest ichnie centrum diamentowe —– Jaipur?.
Myślę że {Katzone} z uwagą o trudności anonimowego upłynnienia poza światem zachodnim jest kompletnie off the mark. Może niekoniecznie gdzieś na pustkowiu Patagonii ale anonimowe upłynnienie jest do pomyslenia przede wszystkim poza światem zachodnim. Wszystko i wszyscy są paranoidalnie kontrolowani przez Wielkiego Brata własnie na zachodzie gdzie karalny bedzie wkrótce anonimowy transfer $10, limity gotówkowe są prawie wszędzie a rachunki bankowe transparentne dla rządów bez żadnych limitów.
Byłem w Jaipur (tak chodziło pewnie przedpiścy o błękitne miasto – czemu różowe? a to już wujek google powie ;).
Tam diamenty są szlifowane w setkach manufaktur na jeden z wzorów przypisanych do brylantów. Jednak sprzedaż tam tego jest rejestrowana i pod kontrolą ;( Oczywiście można kupić tam „coś” przypominające brylant (bo raczej wartość jakąś ma oszlifowany diament czyli „brylant”) – ale bez wiedzy specjalistycznej można mooocno przepłacić. Do tego jak się jest białym to już sprawa jest przegrana na starcie… Byłem widziałem i nie polecam.
Przyłączam się do stronnictwa przeciwników diamentów.
Diamenty są obecnie w mocnej bańce, są kontrolowane przez niewielki kartel, łatwo je sfałszować no i są wybitnie inflacyjne. Co roku wykopuje się z ziemi tyle diamentów jubilerskich (zdatnych do oszlifowania), że żeby nie zbijać ich ceny, pali się nimi w piecu. Co leży w nieoszlifowane w magazynach, to się w głowie nie mieści.
Lokata z nich kiepska, inwestycja żadna.
W zasadzie jedyna ich zaleta to duża koncentracja wartości i niewykrywalność dla detektorów. Można ukryć niewielki brylant w ubraniu bądź w jednym z otworów anatomicznych i uciec z majątkiem gdzie internet nie dociera. Celowo wspominam internet, bo w cywilizowanych krajach rolę przenośnika majątku będzie pełnić bitcoin, niewykrywalny dla niczego, bo bez fizycznej formy (można nawet przechowywać je we własnym mózgu).
Co z diamentami syntetycznymi?
Jeśli można wyprodukować dowolną ilość diamentów o pożądanych właściwościach to czy diamentów nie czeka taki sam los jak fiat money?
Syntetyczne mają chyba ograniczony rozmiar. Bądźmy jednak (nie)spokojni. Ludzkość wkroczyła na trwałą ścieżkę postępu technicznego, a on dotyczy również inżynierii materiałowej. Z węgla można uzyskiwać cuda, np. grafen. Jest duża presja by nad tym panować – można uzyskać fenomenalną przewagę dystansując w różnych dziedzinach resztę świata. Jest wola, jest motyw. Pytanie kiedy nastąpi przełom.
Czy po III Wojnie Światowej diamenty będą miały większą wartość od AK-47?
Po jak po, ale w trakcie, to człeeeeku;), bo ja wiem? Na wagę będzie można wymieniać??
Po III Wojnie Światowej, parafrazując Einsteina, wartość diamentów będzie stricte bojowa – przy strzelaniu z procy 😉
Zdaje się, że inwestowanie w diamenty to ślepy zaułek.
https://www.forbes.pl/artykuly/sekcje/Wydarzenia/rosja-ujawnia-gigantyczne-zloza-diamentow,30206,1
Poza tym jak przeciętny śmiertelnik miałby odróżnić sztuczne diamenty od prawdziwych?
A co ze sztucznymi diamentami??
Są czystsze i doskonalsze od naturalnych do tego stopnia, że celowo zaburza się ich strukturę w celu upodobnienia do naturalnych.
Dla mnie to głupota, bo skoro mogę mieć coś doskonalszego to po co mam to psuć.
Poza tym, jaka jest wartość diamentów i do czego można ich użyć.
Złoto ma zastosowanie, platyna ma, srebro też, a diamenty???
Sztuczne je z powodzeniem zastąpią.
Tak, że pewnego dnia ceny zjadą bardzo.
No i ten ogień.
W wiadomości piszą tylko o przemysłowych diamentach. Pytanie jaka jest szansa znalezienia tam „jajek”.
Historia zna przypadki kupowania żarcia za brylanty (nie mylić z diamentami). Udane przypadki. Uwaga, podczas wojny. Tak więc deal pierwotnych posiadaczy diamentów należy zunać za udany. Równocześnie trzeba mieć na uwadze inny fakt – to nie była ani inwestycja, ani plan emerytalny;). To wg mnie wyczerpuje temat.
Dużo o diamentach można znaleźć wpisując w google „have you ever tried to sell diamond?”. Generalnie sprowadza się to do tego, że cena uzyskana przy sprzedaży diamentów u typowego jubilera przyprawić może właściciela o zawał.
Streszczenie można znaleźć np. tutaj: https://edwardjayepstein.com/diamond/chap20.htm
niestety udane transakcje miały miejsce w bardzo przykrych okolicznościach:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1520224,1,zrabowane-mienie-europejskich-zydow.read
„…mechanizm zastosowano wobec żydowskich firm w Antwerpii, od pokoleń zajmujących się handlem diamentami. Władze okupacyjne wspólnie z gestapo starannie przygotowały całą akcję. Chodziło o to, żeby przedsiębiorcy do ostatniej chwili pozostali nieświadomi czekającego ich losu, inaczej mogliby pochować klejnoty lub przemycić je za granicę, pozbawiając Niemców spodziewanego łupu. Brylanty stopniowo wykupywano od Żydów, oferując im coraz niższe ceny. Ponieważ właściciele firm desperacko potrzebowali pieniędzy, by zdobyć – wciąż drożejące – tzw. poświadczenie wyłączenia, chroniące przed wywiezieniem na wschód, zasypywali rynek diamentami. Z kolei holenderscy pracownicy Państwowego Urzędu Diamentów bez wahania zatwierdzali wszystkie transakcje, co umożliwiało Niemcom sprzedaż kamieni państwom neutralnym.”
Władza to prawdziwi „eksperci” w niszczeniu wszystkiego co można zniszczyć. Niestety nie mają żadnych zahamowań aby zniszczyć naród oraz kraj. Władzę biorą tylko po to żeby móc się puszyć przed znajomymi, czyli interesuje ich jedynie tytularna władza oraz pieniądze. Każdy polityk ma swoją cenę, za które zrobi każde świństwo, ale nie ma sumienia. Jedni mówią że mamy „kapitalizm” a inni żyją „komunizmem” lub „socjalizmem”. Tak na prawdę w Polsce obecnie mamy „pokomunizm”, który nie ma nic wspólnego z „kapitalizmem”.
Jak ktoś potrzebuje przetransportować zgromadzony majątek to już chyba lepszym rozwiązaniem będzie bitcoin. Anonimowy, też nie boi się detektorów na lotniskach :-), mało tego można go przelać w każdy zakątek świata zanim się tam jeszcze pojawimy. Jedynym jego minusem to aby go upłynnić potrzeba prądu, komputera i sieci internetowej. Tak w skrócie.
Czy rzeczywiście? 😉 BC może być interesującym medium transakcyjnym ale państwo narzucić może przecież łatwo kontrolę nad money exchangers i po ptakach. Nie bardzo widać w jaki sposób można by zmienić bez śladu bitcoinową fortunę w żywą gotówkę…
Pragnę uświadomic, ze Bitcoin Anonimowy nie jest, o czym wiedzą zainteresowani. Transakcje pozostają w blockchainie gdzie bedą widoczne, juz na zawsze, przez co kazdy kto go uzywa moze zostac przesledzony. Na dzien dzisiejszy chyba tylko Darkcoin jest anonimowy (poki co nikomu sie nie udalo przesledzic transakcji) ale poki co nie zostal jeszcze zaadoptowany przez szerszą spolecznosc.
@repcak:”Transakcje pozostają w blockchainie gdzie bedą widoczne, juz na zawsze, przez co kazdy kto go uzywa moze zostac przesledzony. ”
Mylisz się w całej rozciągłości. Transakcje, owszem są widoczne ale to są transakcje pomiędzy PORTMONETKAMI. Nie wiadomo kto jest właścicielem portmonetki. Nie mówiąc o tym że całą portmonetkę mogę sprzedać bez wykonywania transakcji (przekazując hasła). Do tego mogę mieć wiele portmonetek, niektóre utworzone w celu wykonania jednej transakcji.
Na dzien dzisiejszy juz istieje mozliwosc przypisania adresu bitcoin do adresu IP.
https://anonymity-in-bitcoin.blogspot.ca/2011/07/bitcoin-is-not-anonymous.html
Poza tym jak zamierzasz kupic od kogos portmonetkę z btc w srodku wiedząc, ze sprzedawca wczesniej wyeksportowal klucz prywatny tego adresu? To tak jakbys juz stracil tą kasę. Tak samo nikt nie kupi od ciebie portmonetki z haslem, bo przeciez Ty masz klucz prywatny tego portfela i w kazdej chwili mozesz tą kase przejąć. Chyba ze pomiędzy kolegami, na zaufanie. HASLO sluzy tylko do zaszyfrowania portfela w ktorym są adresy btc. Jesli masz klucze prywatne tych adresów – masz tą kasę i nie potrzeba ci zadnego hasla zeby jej uzyc.
Dopoki nie wykonasz zadnej transakcji to owszem mozesz pozostac anonimowy. Ale chyba nie o to chodzi w bitcoinie, zeby go nie uzywac do zakupów itd?
„If you’re trying to remain anonymous….be careful not to reveal any information linking your bitcoin addresses to your identity. Satoshi, 2010”
Pozdrawiam i polecam doczytac.
@repcak:”Poza tym jak zamierzasz kupic od kogos portmonetkę z btc w srodku wiedząc, ze sprzedawca wczesniej wyeksportowal klucz prywatny tego adresu?”
Zaraz, zaraz. A dlaczego w tak trywialny sposób chcesz to robić?
Czy kontrahent nie może w mojej obecności, specjalnie dla mnie wytworzyć IZOLOWANEJ portmonetki, co do której wiem, że nie zna klucza prywatnego i przelać do tej portmonetki co chce?? Ja sobie zgram wszystkie dane niezbędne do zarządzania portmonetką a zapłacę mu w żywej gotówce. Taki sposób naśladuje zapłatę gotówką w świecie realnym, w którym też może się zdarzyć, że ktoś wyrwie ci forsę z ręki i ucieknie. Nie dyskutujemy o bezpieczeństwie czy kradzieżach bitcoinów tylko o anonimowości. Tak na marginesie obrót gotówką też nie jest anonimowy, bo mogą ci zrobić zdjęcie (i później zanalizować:)
Co do anonimowości portmonetek (do kogo należą) to jest ogólny problem anonimowości w internecie. Pewnie że można robić analizy (jak w artykule), tylko że to jest czasochłonne i kosztowne (umowy miedzynarodowe, wymiana danych, …). Jak ktoś robi to niechlujnie i działa „lokalnie” (np. w Polsce) to rzeczywiście jest łatwy do namierzenia. Jak ktoś chce być anonimowy, to ma cały wachlarz narzędzi, które namierzanie utrudniają. Oczywiście nie mówię o sytuacjach i osobach, którymi interesują się wywiady wojskowe (CIA, MI5, BND, … :), które mają dostęp do znacznej części sieci.
Czy kontrahent nie może w mojej obecności, specjalnie dla mnie wytworzyć… pewnie może ale podważa to chyba sens bitcoina. Jeżeli masz kontakt osobisty z kontahentem to rzecz załatwisz w gotówce i cześć, po co jeszcze BC?
@cynik:”Jeżeli masz kontakt osobisty z kontahentem to rzecz załatwisz w gotówce i cześć, po co jeszcze BC?”
Nie chodzi o sprzedaż bitcoinów. W ten sposób mogę bitcoinami (bez gotówki) zapłacić za towar, np. samochód, anonimowo. Mniejszy kłopot, bo nie trzeba wozić walizeczki z gotówką a transakcja jest między „jakimiś” portmonetkami. W bitcoinie nie są rejestrowane sprzedaże całych portmonetek, a jak pokazałem jest to możliwe. Obrót gotówką „za chwilę” będzie passe i nie wiem czy w bankach nie zaczną odmawiać wypłaty większych kwot.
Właśnie czytam Diamentowe Ostrze )))). Szczerze wszystkim polecam. Autor książki był w zeszłą niedzielę w Warszawie. Nietuzinkowy gość. Spotkanie i książka – Genialne!!! ( Nie mam żadnych profitów z tej książki, zresztą z tego co wiem to jest nie do kupienia na rynku pierwotnym więc mam nadzieję, że nie łamie regulaminu ).
Gospodarzu! Na naszym podwórku inwestycyjnym sygnałem alarmowym była dystrybucja diamentów przez Amwaya. Dobrych kilka lat temu.
G.F.
wszystko pięknie ale podobno „Srebro, platyna, pallad, diamenty objęte są podatkiem VAT w wysokości 23%”….czyli pośrednio finansuje się euro-osłów i rządowych bonzów/głupków…..a co do ochrony oszczędności to trzeba być zawsze o krok od czerwonej hołoty – przecież to proste 🙂
Gdyby nie kartel De Beers i ich układy to diamenty by szorowały po takim dnie, że ten artykuł by nie powstał. Lobby diamentowe kiedyś padnie i wtedy wielu obudzi się z ręką w nocniku.
W ogóle kiedyś obywano się bez takich ceregieli – do momentu aż państwa uzyskały środki techniczne do kontroli i wyzyskiwania swojego stadka niewolników (zwanego dla niepoznaki obywatelami). Na jednej z wysp miarą wartości były … kamienie. Dużo było ich – ale każdy wiedział, co dany głaz reprezentuje. Im większy tym większa wartość. Transakcji dokonywano mówiąc o tym, że teraz głaz co tam na plaży należy do ciebie.. I już. I tak wszystko zmierza do tego, że to PAŃSTWA uzurpują sobie pełnię praw do majątków niewolników, którzy wkrótce nie mogąc posługiwać się gotówką (delegalizacja nastąpi), barterem (obowiązek wyrażania wartości w środku płatniczym danego kraju) dobrami komplementarnymi (srebro, złoto, niechby i diamenty) – będą skazani na łaskę i niełaskę tegoż państwa. Jakakolwiek forma nieposłuszeństwa będzie dość ostro traktowana. Takich czasów doczekaliśmy – Orwell miał naprawdę rację, ale nie docenił sk…nów na górze.
Jeśli o mnie chodzi to możesz używać kamieni.
– Nie ma za co.
Pieniądz może mieć pokrycie np. w ziemi. Wizjoner w tych kamieniach widzi zaczątek pewnego rozumowania, a głupi…jak to głupi. Nic nie widzi.
Nie będę tłumaczył gościowi o co chodzi z tymi kamieniami bo nie pojmie. System monetarny (czy raczej wymiany komplementarnej) jest tak długo dobry na ile jest powszechne zaufanie w jego wiarygodność i w miarę określoną niezmienność. Jeśli któraś z tych rzeczy pada, wówczas pada cały system.
Najlepsze było to, że natej wyspie do handlu używano nawet tych kamieni, które pewnego razu utonęły podczas transportu na tęże wyspę (kamienie zdobywało się płynąc na inną wyspę, dość odległą i były to spore głazy, a nie kamyczki).