Widmo wolnego rynku

czyli między nami, „tffurcami”

 

Ciekawy kawałek na blogu Pawła Dobrowolskiego. Wszystko się zmienia. Jedni ludzie odchodzą a przychodzą inni, stare systemy padają a pojawiają się nowe. Jedna rzecz pozostaje jednak niezmienna – rozmaitej maści „tffurcy” zawsze starający  się przyssać do społeczeństwa i żyć na jego koszt. Trudno sprzedać książkę? Nie można opylić arcydzieła malarskiego którego nikt nie chce? Społeczeństwo kolektywnie za głupie aby poznać się na intelektualnej głębi twoich dzieł? Nic to, może się zdarzyć. Ale niech przynajmniej płaci za to haracz utrzymując bandy artystycznych darmozjadów których produkty nie schodzą.

Najpewniejsza metoda  zarobku biegnie daleko od jakiejkolwiek konkurencji, wyboru i, Bóg zachowaj, wolnego rynku. Jeszcze by tego brakowało! Jest nią drenowanie państwowych datków, subsydiów i dopłat, często wspomagane przez intratne synekury udziału w rozmaitych ciałach doradczych tworzonych głównie dla generacji kasy dla ich uczestników. Dobrowolski sięga do początków II RP. Rok 1918, kraj dopiero powstaje, z mozołem buduje swoją państwowość, kasa pusta,  grozi wojna z Bolszewikami.  Stefan Żeromski jednak już się krząta wokół pomysłów jak żyć na koszt kogoś innego.

Akademia Literatury Polskiej – którą proponował – uchroniłaby na przykład „tffurcuff” od nieprzyjemności zabiegania o odbiorców na swojej dzieła. Oszczędziłaby im zgryzot i poniżenia „kołatania w drzwi księgarzy i łaskawych wydawców”. Wystarczy że wybrany „zespół znawców” wskaże „znakomitych pisarzów” których utrzymywać mają odebrane innym w podatkach pieniądze. Zakusy Żeromskiego stały się ciałem w 1933 kiedy to istotnie powołano do życia ALP. Cel główny: „umożliwienie współpracy pisarzy… z rządem… nad budową… świetnej przyszłości Państwa Polskiego”. Można sobie wyobrazić niechybną katastrofę czekającą państwo polskie gdyby rząd próbował budować świetną przyszłość bez „współpracy” z pisarzami, a zwłaszcza przy ich aktywnej krytyce.

Świetna przyszłość państwa polskiego trwać miała jeszcze tylko kilka lat. Świetna przyszłość ALP trwała dużo dłużej. W zmienionych warunkach komunizmu, po zmienieniu paru nazw tu i tam, po wyplenieniu sanacji i po daniu odporu siłom reakcji, nowa władza szybko wykryła że pomoc „wielkich pisarzów” w budowie „świetnej przyszłości” nadal może być przydatna. Znowu więc zaczęła futrować „tffurcóff” którzy w PRL stanowili kastę uprzywilejowaną. No, przynajmniej ci z nich którzy wyczuwali skąd wiatr wieje i zanadto się nie wychylali. Państwo robotników i chłopów potrzebowało do kompletu inteligencji pracującej, a co może być lepszą jej awangardą jak nie futrowani przez państwo „tffurcy”?   Sztuka miała trafiać pod strzechy i trafiała,  bez zbędnego materializmu pytań kto za to płaci.

Dopiero w III RP sytuacja zmieniła się nie do poznania. Twórcy sami w pocie czoła zabiegać muszą o odbiorców swoich arcydzieł. Ci których dzieła nie znajdują odbiorców przymierają głodem,  imając się dorywczych fuch. Państwo skąpi publicznego grosza na sztukę a o losie swoich centów wydanych w tym kierunku decyduje ich właściciel – obywatel – który dane dzieło albo kupi albo nie kupi… Znowu rzesze Janko Muzykantów mają pod górkę… I znowu ta nieznośna niepewność czy aby nie mamy do czynienia z drugim Michałem Aniołem a o tym nie wiemy bo nie ma nas kto poinformować.

Oops, zdaje się że się nam coś dyskiettka pomyliła… Wszystko przez ten upał…

 

 

.

38 thoughts on “Widmo wolnego rynku

  1. Jakoś tak przypomniał mi się imić Jan Pe, znany kabareciarz z wąsikiem, jak to przed/w trakcie/po stanie wojennym płakał, ze komuna nie daje mu lokalu na występy. Be przecież powinna, bo on tak jej nie lubi. I przypomniały mi się skomlenia naszych „Artystów” co-to-z-komuną-walczyli, jak błagali w Pagarcie o występy dewizowe na promach, statkach do-juesej i w samym juesej. No tak walczyli dzielnie z tą komuną, bo sobie gitarki/fujarki bez wsadu dewizowego nie mogli sami wystrugać, biedaczki.

  2. Jeszcze jeden kwiatek:

    Dostałem ofertę na pamięć masową, w której była klauzula o treści „W przypadku Tasm DAT oraz LTO należy jeszcze doliczyc 3,1% do wartosci tych produktow – koszty zwiazane z ZAiKS”. Napędy DAT i LTO to typowe urządzenia archizacyjne, tyle, że taśmowe, a nie dyskowe. Wnioski nasuwają się same.

    1. koszty zwiazane z ZAiKS —- ideał –> podłączyć się pod automatyczną fontannę gotówki ukrytą najlepiej pod jakims skomplikowanym symbolem i automatyczne odciąganą jako „koszty związane z ABC”. Po paru latach nie znajdzie się mądry który będzie wiedział ile, z czego i w jakim celu się grabi…  😉

    2. Czyli jeśli ja nie piracę, to i tak zapłace karę za piracenie w cenie produktu typu czytsa płyta CD. W moich oczach to rozgrzesza moralnie wszystkich piratów.

      1. W razie debaty w TV zawsze można:
        1. zasłaniać się dobrem twórców, artystów i innych wrażliwców, którzy nie znają się na finansach, przez co są narażeni na krwiożerczy rynek, piractwo czy zagrożenia płynące z nowoczesnych technologii, również tych nadchodzących 😉
        2. uświadomić fizyczną niemożność pilnowania interesów osób, bo kto by tam wysyłał agenta na każdą imprezę czy do każdego lokalu publicznego
        3. przedstawić skalę piractwa (ponad 90%) i prostacki sposób wmówić przy pomocy jakiegoś mainstreamowego dziennikarzyny, że ilość nielegalnie słuchanych piosenek = ilość skradzionych piosenek. Opłaty na ZAIKS i przyjaciół będę się wtedy jawiły jako drobne odszkodowanie dla okradzionych twórców.
        4. wykazać ile oszczędzi Państwo Polskie na organach ścigania, sądach, rozprawach itd itp – podatek płacą wszyscy, a przeciążone sądy mogą zająć się sprawami ważniejszymi

        Sprawa jest o tyle ciekawa, że:
        1. rynek medialny jest wart kilka miliardów, jest więc o co walczyc
        2. opodatkowanie samych nośników wymiennych jest coraz mniej skuteczne ze wzgledu na stały dostęp do Internetu (nośnikiem jest sama Sieć Globalna)
        3. od pewnego czasu ZAIKS i przyjaciele lobbuje za opodatkowaniem każdego urządzenia multimedialnego, np tabletu: https://biznes.newsweek.pl/lista-czystych-nosnikow-oplaty-za-tablety-i-smartfony-newsweek-pl,artykuly,343771,1.html
        4. artyści stoją murem za ZAIKSEM – w końcu jakieś pieniądze dostają

      2. Franek, opłata zawarta w cenie czystych nośników to nie jest żadna „kara” za piracenie, tylko (teoretyczna i niewspółmiernie niska) rekompensata dla twórców za to, że państwo ich kosztem przyznało Ci szerokie prawo tzw. dozwolonego użytku, które m.in. pozwala Ci powielać nabyty egzemplarz utworu w dowolnej liczbie kopii na swoje potrzeby czy w celu obdarowania innej osoby. Przykładowo – kupiony w sklepie album muzyczny czy audiobook możesz sobie w ramach dozwolonego użytku zgrać na komputerze do mp3, skopiować na CD-R do słuchania w samochodzie i przegrać w kolejnych kopiach dla żony, szwagra, cioci znad morza i kumpla z siłowni. I vice versa – szwagier, żona, ciocia i kumpel mogą Ci podarować kopie płyt ze swojego zbioru. A wszystko to bez obowiązku ponownego płacenia twórcy równowartości oryginalnego egzemplarza utworu. Tak więc nie rozgrzeszaj piractwa zbyt łatwo, bo instytucja dozwolonego użytku pozwala Ci zaoszczędzić dziesiątki czy setki złotych, a opłata reprograficzna zawarta w cenie czystej płyty CD to ułamek grosza.

        1. „kupiony w sklepie album muzyczny czy audiobook możesz sobie w ramach dozwolonego użytku zgrać na komputerze do mp3, skopiować na CD-R do słuchania w samochodzie i przegrać w kolejnych kopiach dla żony, szwagra, cioci znad morza i kumpla z siłowni.”

          Pragnę tylko zauważyć, że ową możność dostałem od wynalazców komputera, mp3 czy CD-R, a nie władz państwowych. Ci drudzy po prostu równie dobrze mogliby mi pozwolić jeść jabłka z mojego sadu w zamian za podatek od ogródka.

          Druga strona (w stosunku do piracenia) rozwoju technologicznego to niesamowite możliwości obróbki cyfrowej materiału, skrócenie czasu wydawania płyty, wielkie zmniejszenie kosztów produkcji aż do tego stopnia, że dziś właściwie każdy może mieć w domu niewielkie studio. Same nośniki nic nie kosztują. Więc o jakiej rekompensacie Waść piszesz? Chyba tylko moralnej, jakiemuś nomenklaturowemu dziadowi, co potrafił pchnąć odpowiednią ustawę w latach ’90.

          ———
          MODERACJA: Dla potrzeb tego wątku dobrze jest może rozróżnić dwie rzeczy. Jedną z nich jest własność intelektualna i jej ochrona, drugą jest wykorzystywanie państwa w roli zbiorczego inkasenta opłat nie zindywidualizowanych ale po prostu podatku płynącego od wszystkich do wybranej kasty, niezaleznie od tego czy członek tej kasty miał w tym jakąś indywidualną kontrybucję czy nie.

  3. Coraz więcej socjalizmu widzę w komentarzach do wolnościowych blogów.
    Zrozumcie łaskawie, że mecenat jest w porządku, jeśli realizuje go ktoś za własne pieniądze. Tzn. ten bogacz który akurat lubi sztukę i ta konkretna mu się podoba, a nie jakiś urzędas(który na ogół jest właśnie przeciętniakiem).

  4. Oto straszny i śmieszny mecenat w Polsce AD 2013/2014:

    1. Z danych finansowych ZAiKS za 2013 r. wynika, że przeciętna pensja za pracę w stowarzyszeniu wynosi 10330 zł. Na pensje poszło blisko 60 mln zł. W ubiegłym roku stowarzyszenie kupiło także pałac w Janowicach za… 4,6 mln zł – podaje portal Muzykaiprawo.pl. – ZAiKS to najbardziej krwiożercza instytucja, jaką znam – mówi „Gazecie Polskiej Codziennie” muzyk Jan Budziaszek.

    2. Wielu znanych muzyków, z którymi rozmawiała „Gazeta Polska Codziennie”, nie chciało komentować rozrzutności ZAiKS, bo… sami są jego członkami albo po prostu czerpią duże zyski z tantiem.

    https://alexjones.pl/pl/aj/aj-polska/aj-publicystyka/item/32711-rozrzutny-zaiks-%C5%9Bwiatowi-arty%C5%9Bci-omijaj%C4%85-polsk%C4%85-instytucj%C4%99-chroni%C4%85c%C4%85-autor%C3%B3w

  5. Czasami włączam telewizor, zwykle by go czym prędzej wyłączyć po zapoznaniu się z kilkunastoma sekundami arcydzieł tam publikowanych (no, albo z hojnie nam serwowaną twórczością reklamową, którą zresztą coraz trudniej odróżnić od 'programu właściwego’). Działalność 'misyjna’ TVP to kpina, po prostu dodatkowe źródło kasy która jest właściwym celem tych misji. No i jak tu nie zgodzić się z Żeromskim że 'zwykłym’ ludziom nie można pozwolić decydować o tym co wartościowe? Zwłaszcza w Polsce, kraju gdzie estetyka jest definiowana przez 'takie jak u sąsiada, tylko większe i droższe’, a ludzie w dużej części mają głowy spustoszone jakąś papko-fikcją, polityczno-religijno-narodowym bełkotem który zastępuje nam rzeczywiste życie i tworzy pozory uczestniczenia w czymś istotnym. Nie ma sensu oglądanie czy czytanie tylko tego co się już zna, rozumie, a autor mówi to co ludzie chcą usłyszeć – w tym nie ma żadnej progresji, Polacy mają tendencję do zamykania się we własnym, ograniczonym i nędznym (lecz przytulnym i swojskim) grajdołku i udawania że wszystko czego nie znają i nie rozumieją jest złe i groźne.
    Oczywiście nie chcę komitetu zatwierdzającego dzieła wartościowe i utrzymującego indeks ksiąg zakazanych, wystarczająco dużo mamy tego w tej chwili, a chętnych do indoktrynowania chyba więcej niż za kwitnącego socjalizmu. Za to jakieś mechanizmy pomagające ludziom dostrzec rzeczy ciekawe, niszowe i oryginalne bardzo by się przydały – no, jakaś edukacja dla tych co już etap edukacji uważają że zamknęli.

  6. No nie do końca właśnie sytuacja się zmieniła w III RP. A nawet bym powiedział że jest gorzej (dla nas).
    Ile to sie słyszy co chwile, że ktoś nie zapłacił ZAIKSowi za puszczanie muzyki tu czy tam.
    Nie wspominając że instytucje zrzeszające tfffurców żerują na tych, którzy nawet np nie słuchają muzyki czy nie czytają książek! Kupujesz płytę CD/DVD – w cenie opłata od potencjalnego „piracenia”. Kupujesz papier do drukarki – w cenie opłata za potencjalne kserowanie książek. Obecnie już szykują wprowadzić bodajże 2% podatek do tabletów, smartfonów itd, bo tego też MOŻNA używać do odsłuchiwania/czytania nielegalnych kopii. Dziś to dopiero jest paranoja!

  7. Dzisiejszy rynek sztuki jest monopolem zabetonowanym przez waska elitę. Dopoki ktos z niech nie stwierdzi ze moze na tobie zarobić rzucajac ci jakis ochlap – to nikt Cie tam nie wpusci. Calosc klamra spinaja media, ktore karmia nas chłamem i holywoodzką papką. Pospólstwo oczekuje latwej rozrywki nie ambitnej sztuki. Sztuka jest trudna i w tworzeniu i w rozumieniu. Rozumiec ja potrafi inteligentna mniejszosc ludzi, a tworzyc jeszcze węzsza grupa.Stad dobrą sztukę nie łatwo jest sprzedać. Łatwo sprzedać jest chłam i chinszczyznę. A jesli nie latwo ja sprzedac – to i nie łatwo na niej zarobic. nawet najlepsi tworcy potrzebowali swoich mecenasow, a utalentowane choc niezamożne jednostki – wsparcia.
    Stad zupełnie nie zgadzam się z artykułem. Dziwie sie tylko ze Cynik tego nie rozumie. w koncu sam holduje monarchii czerpiacej stad – ze do rzadzenia talent ma mniejszosc — dlatego tez poniekad demokracja jako rzady głupiej wiekszosci nad mniejszoscia utalentowanych jednostek juz przez Platona byla uznana za jeden z systemow zdegenerowanych. Ze sztuka jest dokladnie tak samo…

    1. nawet najlepsi tworcy potrzebowali swoich mecenasow, a utalentowane choc niezamożne jednostki – wsparcia. Stad zupełnie nie zgadzam się z artykuł.

      Niezgadzanie się karalne nie jest 😀 ale warto sprecyzować z czym konkretnie się nie zgadzasz bo bez tego wychodzi nonsens. Artykuł nigdzie nie postuluje że należy wywieszać wszystkich mecenasów i wystrzelać wspierajacych utalentowane jednostki. Przestrzega jedynie przed niebezpieczeństwem jednostki która sama, bez udziału wolnego rynku, obwołuje się artystą i spiskuje z innymi podobnymi jednostkami aby zgwałcić państwo do roli mecenasa, bo nikt inny nabrać się nie da.

      Jeżeli panstwo kiedykolwiek miałoby wystapić w tej roli, czemu jestem przeciwny, to z definicji tylko symbolicznie, wymagając aby gros dochodu „artysty” pochodził z wolnego rynku i autentycznie sprzedanych dzieł, a reszta od prywatnych sponsorów.

  8. Ideałem do którego wszyscy „tfórcy” powinni dążyć jest historia rzeźbiarza norweskiego Gustava Vigelanda, który przez całe życie (w XX wieku), realizował zamówienie władz Oslo na wypełnienie parku rzeźbami nagich postaci z kamienia. Kilkaset nieprawdopodobnie pokręconych nagusów – dzieło życia tego artysty, który nie musiał martwić się o zbyt i mógł się skupić na sztuce – jest do obejrzenia w Oslo.

  9. @dude
    A co jeśli w wyniku przymusowej redystrybucji dochodów do „artystów” od reszty społeczeństwa w wyniku wyższych podatków nie zostanie stworzony np. nowy google, bo pieniądze które ktoś mógłby przeznaczyć na inwestycje w cokolwiek lub kupno czegokolwiek są drenowane przez np. zaiks, abonament telewizyjny na idiotyczne seriale (przechowalnia dla aktorów) i wszelkie inne subsydia rządowe na szmatławych klakierów i utrzymanków obecnego systemu?

    Jak 99% ludzi rozpatrujesz tylko jedną stronę medalu.

    1. Fronda też dostała dotację. Co mnie nie dziwi, bo to portal otwarcie promujący tzw. judeochrześcijaństwo i globalizm w wersji znanej u amatorów konspiracji jako NWO.

  10. Osobiście przypuszczam że jest jeszcze gorzej. A powody wymienione są chociażby w książce – Postman „Zabawić się na śmierć”. Dopóki społeczeństwo będzie miało ochotę się bawić nic się nie zmieni. Tfurcy zapewniają rozrywkę więc ten wpis dla większości społeczeństwa będzie niezrozumiały. A książki ? Da się nagrodę i już wiadomo który pisarz jest wybitny. Poza tym sztuka musi być nowoczesna. Michał Anioł, co za przeżytek, a tematyka dzieł ? To już absolutna nieprawomyślność 🙂 III RP ? Sytuacja się nie zmieniła. Zmieniły się formy wyciągania kasy. Chociażby Instytut Sztuki Filmowej, czy jak to się nazywa.

  11. Tak swoją drogą, Cyniku, to brzmisz ciut niekonsekwentnie, IMO. Albo piętnujemy wszystkich beneficjentów nie swojego cyca, albo zgadzamy się na niego en masse, tertium non datur. Słuszne oczywiście batożenie „tfurcuff” przy jednoczesnym podnoszeniu „dojenia socjalu unijnego” do rangi niemal obowiązku patriotycznego mocno pachnie mi moralnością Nietschego / Kalego…

    1. batożenie „tfurcuff” przy jednoczesnym podnoszeniu „dojenia socjalu unijnego” do rangi niemal obowiązku patriotycznego

      Sprytny punkt! Ale nielogiczność wydaje się tylko pozorna… 😉 Dojenie unijnego cyca jest patriotycznym obowiązkiem któremu przyświeca cel wyższy – osłabienie imperium którego demontaż  wyszedłby na zdrowie wszystkim. Nie można jednak tego powiedzieć o dojeniu państwa prowadzącym do jego demontażu…

      Morał stąd taki że wernisarze i galerie organizować należy w plenerze, na polach rolnych należących do artystów. Jeśli na dzieła nie będzie wzięcia to przynajmniej artyści zakoszą dopłaty unijne, odciążając od siebie państwo… 😀 😀

  12. Dobra, generalnie zgadzam się z twórcą 🙂 powyższego wpisu, ale od zawsze nurtuje mnie jedna kwestia. A co, jeśli twórca stworzy naprawdę wybitne dzieło, które nie odniesie sukcesu? Wielu np. malarzy, dajmy na to van Gogh, zostało odkrytych dopiero po swojej śmierci. Gdyby van Gogh zniechęcony brakiem sukcesów porzucił swoj fach, nie powstałoby wiele słynnych jego dzieł. Co, jeśli pisarz napisze sztukę, jak się okaże za parędziesiąt lat, na miarę „Dziadów”, której nikt nie będzie chciał wystawić? Co, jeśli reżyser na miarę Bergmana nakręci wybitny film, którego publika nie będzie chciała oglądać, bo woli oglądać coś w stylu „40-letni prawiczek”?
    Chodzi mi o to, że, moim zdaniem, ludzie dzisiaj są zdecydowanie bardziej zidiociali niż te 100 lat temu (ach ta TV…) i sami naprawdę nie są w stanie rozpoznać i docenić wielkiej sztuki. Ostatnio byłem w kościele na koncercie odgrywanym w czasie Mszy. Piękna muzyka, ale przez to Msza trwała nie godzinę, tylko trochę ponad 1,5 godziny i widziałem jak pod koniec część osób tam obecnych spoglądała już na zegarki. Po prostu wynuuuuuuuudzili się.

    1. @dude, OK, załóżmy, że ludzie w nieprzymuszony sposób nie są w stanie docenić co niektórych dzieł. Jeśli jednak wspomagamy artystów, to kto wybierze- których tak, a których nie? Grupa znawców, którzy docenią trudne w odbiorze utwory? Przecież znawcy to też ludzie! (co przeczy założeniu). No bo jeśli by wspomagać wszystkich, to od jutra zabraknie piekarzy. I, co gorsza, bloggerów. I nie będzie gdzie dyskutować 😉

      Tego rodzaju paradoksy zawsze powstają tam, gdzie zakładamy, że ludzie są zbyt głupi, żeby myśleć i wbierać samodzielnie i w związku z tym muszą być pod stałą kontrolą. W domyśle: innych ludzi.

      A tak przy okazji, czy Van Gogh dostawał dotacje od rządu? Obstawiam, że nie. A jednak robił swoje.

    2. @dude: Co by się stało? Nic by się nie stało. Szekspir wcale nie był uważany przez współczesnych za hohoho twórcę, łatkę wybitnego przypięto mu później. Mistrzowie flamandzcy traktowali swoje obrazy jako walutę i sposób na życie, Rembrandt swoją „Strażą nocną” mało nie stracił nazwiska i zleceń, bo ośmielił się poukładać modeli niekanonicznie. Itd, itp. Generalnie niemal całe „malarstwo klasyczne” powstało jako ordynarna komercha, polecam lekturę panałysiakowego „MBC”.

      Sztuka – może niekoniecznie schlebiająca gustom, ale dostarczająca prawdziwej rozrywki – obroni się sama. Zawsze. W Krakówku świętowano właśnie dwudziestolecie wystawiania komedii „Mayday”, niemal zawsze przy pełnej sali. A tuż obok – deficytowy Stary, gdzie Klata z braku pomysłu na przekaz musi uciekać się do bluźnierstw i zniżania się do poziomu runa leśnego, żeby ktokolwiek raczył napisać o wywołanym przezeń skandalu.

      Zauważ, że obok plew kabaretowych jest również miejsce i na „Pod Egidą”, i przynajmniej do niedawna było jeszcze na „Mumio”… Obok „fantastyki fabularnej” pisze np. również Dukaj. Ba, nawet czytanie Sapkowskiego mija się z celem bez znajomości kontekstu kulturowego i 3/4 odwołań…

      No i nie zapominajmy, że pieniądz cywilizuje się dopiero w trzecim pokoleniu. Jakiś czas temu dyskutowałem z lutnikiem, który stwierdził, że w Polsce jego klientami są tylko muzycy i uczniowie szkół muzycznych. Na moje niewypowiedziane pytanie dodał, że na Zachodzie kupuje go cała masa „inteligencji technicznej” – nie żadnych tam filozofów czy tfurcuf państwowych, ale porządnych inżynierów czy lekarzy, grających po godzinach w przeróżnych zespołach koleżeńskich. U nas tego nie ma… jeszcze. My pewnie tego nie doczekamy, ale nasze dzieci – czemu nie?

      Na wspomnianej przez Ciebie Mszy artyści grali zapewne dla ludzi, którzy się tego nie spodziewali. To IMO zupełnie inna historia.

      1. (…) zniżania się do poziomu runa leśnego

        Protestuję – „Bajki z mchu i paproci” były bardzo sympatyczne. 🙂
        Wygłupy niejakiego Klaty są głęboko poniżej korzonków leśnego runa.

    3. A co jeśliby taki Wan Go-G usatysfakcjonowany państwowym stypendium nie wysilił się na prawdziwie wielkie arcydzieła?
      A ludzie to teraz jakieś takie nerwowe są, nawet na mszy: zamiast wyciągnąć z kieszeni różaniec to na zegarek tylko patrzą.

    4. No właśnie. Mecenat. Jak to zrobić by był madry a nie głupi, to osobne zagadnienie. Przykro jednak czytać, gdy poważna osoba byli mecenat z futrowaniem (i furth futruje teksty słowem „futorować” – hihi ). Chyba, że chodziło o frustrowanie;). Ale to też inna bajka.

    5. Z van Goghiem i podobnymi, to nie jest sprawa obiektywna. Gdy taki van Gogh staje się sławny, to 99% cmokaczy cmoka z powodu instynktu stadnego, koniunkturalizmu, zwyczajnego snobowania albo chęci ulokowania kapitału. Mnie się van Gogh nie podoba. Takich współczesnych van Goghów są dziesiątki, setki tysięcy. Wszystkim dasz dotacje? Dotacja należała się gościowi, który wynalazł perspektywę w rysunku.

      Trzeba pogodzić się z pewnymi niedoskonałościami świata. Większość ludzi nie zapłaci za dobrą sztukę. OK. A na ile może pomóc panstwo? Teoretycznie państwo może zrobic wiele dobrego. W praktyce konczy się ładowaniem kasy w jakieś „tęcze” i podobne wynalazki miernot podczepiających się pod publiczny cycek.

  13. Bo Żeromski to wrażliwy społecznie facet. A poza tym sztuka ważna jest. Gry komputerowe to też sztuka, więc i na gry należą się dotacje:

    https://gamezilla.komputerswiat.pl/publicystyka/2014/03/kto-jeszcze-bierze-dotacje-w-polskiej-branzy-gier-lepiej-zadac-pytanie-kto-nie-bierze

    a może „technologia”? Nie przeczę, rozeznać sie w tych kwaternionach, meandrach c++, ciężka rzecz. Tylko gdzie tu jest te rocket-science, gdzie badania podstawowe, i gdzie jakikolwiek interes strategiczny poza strategią kilku cwaniaczków.

    Artyści!

  14. bylbym zapomnial – wspomniana licencja DJ to koszt 2000 PLN na rok

  15. wait, a zaiksy, spavy i inne tfurcze zgromadzenia? Dzis DJ, jesli chce zagrac muzyke, ktora ma w domu na CD, ale gra z kopii w formie MP3 na lapku, a imprezke prowadzi w lokalu, ktory nie robi na codzien imprez, musi:
    * posiadac licencje DJ – pozwala ona na tworzenie kopii LEGALNIE kupionej muzyki i jej pozniejsze otwarzanie w lokalu z oplaconym zaiksem itp
    * jesli gra w lokalu bez zaiksu, to dodatkowo musi zglosic impreze i oplacic ryczalt zalezny od wielkosci miasta, rangi imprezy itp – kolejne kilka stowek za impreze
    * oczywiscie pomijam dochodowy, vaty i o ile sie nie myle – oplaty zawarte w juz zakupionych plytach CD
    I pal licho, ze wiekszosc DJow kupuje muzyke na zagranicznych stronkach typu beatport, gdzie polskich tfurcow (poza naprawde nielicznymi wyjatkami) to ze swieca szukac.

  16. To trochę bardziej złożony temat niż się wydaje w powyższym opisie.
    Zawsze współistnieli prawdziwi artyści i twórcy oraz pseudo-artści i tzw. 'tfurcy’. Nie było i nie jest niczym niezwykłym występowanie nieutalentowanej części populacji także w PL. Grupa ta walczyła i walczy o kasę, podlizując się Umiłowanym przywódcom.
    Jednak wydaje się, że odpowiedzialność moralna miernoty artystycznej jest innej miary niż np. uznanych na świecie noblistów i noblistek, którzy żyli za pieniądze podatników i sławili takich morderców, jak Stalin. Ci 'wspaniali’ artyści składali swe podpisy pod oficjalnymi listami do władz komunistycznych, wzywając do karania współrodaków. Niektórzy Polacy, napiętnowani przez władze i wspomnianych artystów, zostali zabici.

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Rezolucja_Zwi%C4%85zku_Literat%C3%B3w_Polskich_w_Krakowie_w_sprawie_procesu_krakowskiego

    Jak w tej sytuacji wygląda taki prawdziwy twórca? Np. pani Szymborska?
    https://www.naszawitryna.pl/jedwabne_779.html

    Nie zmienia to faktu, że wielu tfurców żyje, funkcjonując takim instytucjom, jak (tu przepraszam za wyrażenie) ZAiKS.
    https://alexjones.pl/pl/aj/aj-polska/aj-publicystyka/item/32711-rozrzutny-zaiks-%C5%9Bwiatowi-arty%C5%9Bci-omijaj%C4%85-polsk%C4%85-instytucj%C4%99-chroni%C4%85c%C4%85-autor%C3%B3w

Comments are closed.